Po
zdobyciu swojej pierwszej odznaki Michał następny dzień rozpoczął jak zawsze od
porannego treningu, który przyniósł kolejny rezultat w postaci nauczenia się
przez Squirtle’a water pulse za tackle.
-
Świetnie, wystarczy – powiedział, ogłaszając tak zwany fajrant. – Squirtle
rozwijasz się w bardzo szybkim tempie, więc nie zdziwię się, jak niedługo
ewoluujesz – stwierdził, na co pokemon tylko się uśmiechnął. – Chodźmy coś
zjeść i w drogę…
Michał
wraz ze swoimi podopiecznymi wrócił do Pokemon Center, by spożyć śniadanie i
się spakować. Zanim opuścił budynek, zajrzał do siostry Joy.
-
Ruszam dalej, dziękuję za pomoc – oznajmił, zwracając kobiecie klucze od
pokoju.
- Zalecam,
zostanie kilka dni dłużej trenerze – odparła pielęgniarka z uśmiechem na ustach.
-
Nie, nie… mam co innego w planach.
-
Rozumiem… w takim razie szerokiej drogi i powodzenia, odwiedź jeszcze kiedyś
nasze miasto!
- Nie
mówię nie. Do widzenia – pożegnał się, wychodząc na zewnątrz.
Niespodziewanie
wpadł na trzy znajome twarze.
-
O! Właśnie cię szukaliśmy! – oznajmiła Ellie w towarzystwie Luke’a i jak zwykle
niepocieszonej Arii. – Gratuluję zdobycia odznaki, byliście świetni!
-
Właśnie, kozacko oglądało się tę walkę, gratulacje – dodał Luke.
-
Dzięki… – odpowiedział lekko zdziwiony.
-
Swoją drogą dzisiaj wieczorem ma odbyć się jakiś festiwal, może poszedłbyś z
nami? – zapytała Ellie, bardzo licząc na pozytywną odpowiedź.
- Wybaczcie,
ale ja już ruszam dalej, dzięki za propozycję – odparł bez zastanowienia Michał.
Dziewczyna
poczuła się trochę niezręcznie i zaśmiała się, by to ukryć.
-
Rozumiem…
-
To ja będę leciał, na razie – pożegnał się czerwonowłosy.
Luke
machnął ręką.
-
Na razie.
Aria
nagle postanowiła wyjść przed szereg i się wtrącić.
-
Czekaj! – powiedziała donośnym głosem.
Michał
zatrzymał się i odwrócił ze znudzoną miną.
-
Eee??
Postawa
trenera wyraźnie ją zdenerwowała, zacisnęła pięści i zęby, a na twarzy
wymalowaną miała już tylko złość.
- Nie
bądź taki zarozumiały! Następnym razem, gdy się zmierzymy, poznasz prawdziwą
siłę elitarnej trenerki!! Wytrę tobą ziemię… na pewno to zrobię, choćby nie
wiem co!!! – wykrzyczała, cały czas wskazując na niego palcem.
-
Okej tsundere… - rzucił od niechcenia.
Aria
wyglądała na zszokowaną.
-
Tsu…! – wymamrotała, próbując powtórzyć usłyszane słowo, ale nie dała rady.
-
Więcej rób, a mniej mów… - oznajmił zmęczony tą krótką konwersacją. – Do
następnego, bo niestety pewnie się jeszcze spotkamy – pożegnał się, po raz
drugi odchodząc.
-
Zejdź mi z oczu!!!!!! – wrzasnęła na cały głos.
Michał
opuścił Viridian City i wkraczając na Route 2, obrał Pewter City za kolejny cel,
ale najpierw miał do pokonania Viridian Forest, do którego dotarł po kilku
godzinach od wyruszenia.
Przed
wejściem do lasu stał jakiś nastolatek i uważnie się mu przyglądał. Był
podobnego wzrostu co Michał oraz niewiele gorszej postury. Miał gęste zielone
włosy i tego samego koloru oczy, a jego ubiór zawierał białą koszulę, bordowe
spodnie oraz białe buty. Nosił także niewielki plecak, a w rękach trzymał
aparat.
-
Czemu tak się na mnie patrzy? Kolejny dziwak na horyzoncie? Może mnie nie
zaczepi… - mówił w myślach czerwonowłosy, zbliżając się do tajemniczego
chłopaka.
- Yo!
– przywitał się zielonowłosy z delikatnym uśmiechem na ustach.
-
Ech… - westchnął. – Coś ty za jeden? – zapytał, przeczuwając kłopoty pod
względem upierdliwości.
-
Nazywam się Axel, miło mi.
- W
sensie czego ode mnie chcesz.
-
Jestem fotografem. Oglądałem twoją walkę z Giovanni’m na żywo i zrobiłem kilka
naprawdę niezłych zdjęć, sam zobacz – wyznał, przysuwając w jego stronę aparat.
Michał
niechętnie zerknął.
-
Fakt, są ładne, uchwyciłeś dobre momenty, ale czy robienie komuś zdjęć bez
pozwolenia jest dozwolone?
-
Mam pozwolenie na takie rzeczy podczas oficjalnych pojedynków – oznajmił Axel,
nie przestając się uśmiechać.
-
Nie odpowiedziałeś na pytanie.
- Chcę
z tobą podróżować.
-
Co?
-
Coś mi mówi, że dzięki temu zrobię mnóstwo niesamowitych zdjęć, a ty z kolei
nie będziesz się czuł samotny – stwierdził zielonowłosy.
-
Nie czuję się samotny.
-
Co ci szkodzi mieć kogoś do towarzystwa?
Michał
głęboko westchnął.
-
Pojawiasz się znikąd i chcesz ze mną podróżować… to w cholerę dziwne, ale
nieważne, widziałem dziwniejsze rzeczy i słyszałem o jeszcze dziwniejszych… –
oznajmił czerwonowłosy. – Mam dobre rozwiązanie na taką sytuację, po prostu
zawalczymy jeden na jeden i jeśli okażesz się dobrym sparingpartnerem, to
przemyślę sprawę – zaproponował.
-
Hmm… nienajgorsza opcja - odparł Axel.
*
Przenieśli
się na pobliską polanę i zajęli miejsca naprzeciw siebie. Dwa poke ball’e
zostały rzucone niemal jednocześnie, a na placu boju pojawili się Mankey i
Pidgeot, który na start zrobił kilka kółek w powietrzu.
-
Mankey wygląda na to, że może być bardzo ciężko… poruszaj się nisko na nogach,
żeby miał trudniej cię trafić – powiedział Michał, na co podopieczny
odpowiedział skinięciem głowy.
-
To, co może ja zacznę? – zapytał Axel.
-
Dawaj.
- W
takim razie… quick attack!
Pidgeot
pomknął w stronę przeciwnika, zostawiając za sobą białą poświatę.
-
Uni… blok!! – krzyknął czerwonowłosy, zmieniając w ostatniej chwili komendę, po
dostrzeżeniu jak niesamowicie szybko porusza się ich oponent.
Mankey
skrzyżował ręce i przyjął uderzenie, które odrzuciło go na znaczną odległość.
-
Powtórz atak – oznajmił zielonowłosy.
-
Low kick!
Mankey
zdążył wykonać zamach, ale w zderzeniu dwóch sił okazał się słabszy i został
ponownie odrzucony.
-
Jeszcze raz ha, ha!
-
Co za gość… - pomyślał Michał. – Odskocz i karate chop!
Mankey’owi
prawie udało się wykonać polecenie, ale ostatecznie znowu oberwał quick attack’iem.
-
Jeszcze raz!! – krzyknęli obaj jednocześnie.
Tym
razem pokemonowi Michała udało się z ledwością uniknąć ataku oraz wyprowadzić
kontrę, która jednak nie zadała wielu obrażeń.
-
Ciężka sprawa… nie mamy czym odpowiedzieć, unik to czynność prawie niewykonalna,
a blok jest mało skuteczny, bo biją bardzo mocno… co za pech… - powiedział w
myślach Zoldrey.
-
Nieźle… myślałem, że nie da rady tego uniknąć – pochwalił Axel. – Zobaczymy,
jak będzie z tym, brave bird!
- Karate
chop, pełna moc!
Pidgeot
wzbił się wysoko w górę, by następnie ostro zapikować w dół przy złożonych
skrzydłach, jego ciało zapłonęło, a po chwili ogień zmienił barwę na intensywnie
niebieską, natomiast skrzydła rozłożyły się na całą szerokość. Mankey wykonał
wielki zamach prawą łapą, która pokryła się białym światłem i uderzył z całej
siły, ale nie miał szans z niszczycielskim atakiem przeciwnika, został brutalnie
wbity w ziemię. Pidgeot również otrzymał obrażenia, ale Mankey nie był już
zdolny do dalszej walki.
-
Ech… - westchnął Michał, podchodząc do nieprzytomnego podopiecznego. –
Myślałem, że moja passa zwycięstw potrwa trochę dłużej…
-
Przykro mi – odparł, śmiejąc się Axel.
- Trzymasz
się Mankey?
Pokemon
po dłuższej chwili odzyskał przytomność. Wyglądał na bardzo sfrustrowanego
porażką.
-
Nie ma co się zbytnio przejmować – stwierdził czerwonowłosy, kładąc rękę na
jego głowie. – To nie jest jakiś pierwszy lepszy trener i pokemon, po prostu
zabrakło nam doświadczenia. Idą z nami, więc będziemy mogli się zrewanżować
każdego dnia – wyjaśnił, co sprawiło, że jego podopieczny poczuł się lepiej. – A
teraz odpocznij – oznajmił, odwołując go do poke ball’a.
-
No to w drogę? – zapytał zielonowłosy, wycofując Pidgeot’a i podchodząc do
nowego towarzysza.
-
Ta, ale zapamiętaj jedno, jeśli kiedykolwiek spróbujesz mi coś zrobić w nocy,
to cię zabiję – ostrzegł Zoldrey.
- W
porządku ha, ha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz