czwartek, 30 lipca 2020

Rozdział 7 - Axel Oxford


Po zdobyciu swojej pierwszej odznaki Michał następny dzień rozpoczął jak zawsze od porannego treningu, który przyniósł kolejny rezultat w postaci nauczenia się przez Squirtle’a water pulse za tackle.
- Świetnie, wystarczy – powiedział, ogłaszając tak zwany fajrant. – Squirtle rozwijasz się w bardzo szybkim tempie, więc nie zdziwię się, jak niedługo ewoluujesz – stwierdził, na co pokemon tylko się uśmiechnął. – Chodźmy coś zjeść i w drogę…
Michał wraz ze swoimi podopiecznymi wrócił do Pokemon Center, by spożyć śniadanie i się spakować. Zanim opuścił budynek, zajrzał do siostry Joy.
- Ruszam dalej, dziękuję za pomoc – oznajmił, zwracając kobiecie klucze od pokoju.
- Zalecam, zostanie kilka dni dłużej trenerze – odparła pielęgniarka z uśmiechem na ustach.
- Nie, nie… mam co innego w planach.
- Rozumiem… w takim razie szerokiej drogi i powodzenia, odwiedź jeszcze kiedyś nasze miasto!
- Nie mówię nie. Do widzenia – pożegnał się, wychodząc na zewnątrz.
Niespodziewanie wpadł na trzy znajome twarze.
- O! Właśnie cię szukaliśmy! – oznajmiła Ellie w towarzystwie Luke’a i jak zwykle niepocieszonej Arii. – Gratuluję zdobycia odznaki, byliście świetni!
- Właśnie, kozacko oglądało się tę walkę, gratulacje – dodał Luke.
- Dzięki… – odpowiedział lekko zdziwiony.
- Swoją drogą dzisiaj wieczorem ma odbyć się jakiś festiwal, może poszedłbyś z nami? – zapytała Ellie, bardzo licząc na pozytywną odpowiedź.
- Wybaczcie, ale ja już ruszam dalej, dzięki za propozycję – odparł bez zastanowienia Michał.
Dziewczyna poczuła się trochę niezręcznie i zaśmiała się, by to ukryć.
- Rozumiem…
- To ja będę leciał, na razie – pożegnał się czerwonowłosy.
Luke machnął ręką.
- Na razie.
Aria nagle postanowiła wyjść przed szereg i się wtrącić.
- Czekaj! – powiedziała donośnym głosem.
Michał zatrzymał się i odwrócił ze znudzoną miną.
- Eee??
Postawa trenera wyraźnie ją zdenerwowała, zacisnęła pięści i zęby, a na twarzy wymalowaną miała już tylko złość.
- Nie bądź taki zarozumiały! Następnym razem, gdy się zmierzymy, poznasz prawdziwą siłę elitarnej trenerki!! Wytrę tobą ziemię… na pewno to zrobię, choćby nie wiem co!!! – wykrzyczała, cały czas wskazując na niego palcem.
- Okej tsundere… - rzucił od niechcenia.
Aria wyglądała na zszokowaną.
- Tsu…! – wymamrotała, próbując powtórzyć usłyszane słowo, ale nie dała rady.
- Więcej rób, a mniej mów… - oznajmił zmęczony tą krótką konwersacją. – Do następnego, bo niestety pewnie się jeszcze spotkamy – pożegnał się, po raz drugi odchodząc.
- Zejdź mi z oczu!!!!!! – wrzasnęła na cały głos.

Michał opuścił Viridian City i wkraczając na Route 2, obrał Pewter City za kolejny cel, ale najpierw miał do pokonania Viridian Forest, do którego dotarł po kilku godzinach od wyruszenia.
Przed wejściem do lasu stał jakiś nastolatek i uważnie się mu przyglądał. Był podobnego wzrostu co Michał oraz niewiele gorszej postury. Miał gęste zielone włosy i tego samego koloru oczy, a jego ubiór zawierał białą koszulę, bordowe spodnie oraz białe buty. Nosił także niewielki plecak, a w rękach trzymał aparat.
- Czemu tak się na mnie patrzy? Kolejny dziwak na horyzoncie? Może mnie nie zaczepi… - mówił w myślach czerwonowłosy, zbliżając się do tajemniczego chłopaka.
- Yo! – przywitał się zielonowłosy z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Ech… - westchnął. – Coś ty za jeden? – zapytał, przeczuwając kłopoty pod względem upierdliwości.
- Nazywam się Axel, miło mi.
- W sensie czego ode mnie chcesz.
- Jestem fotografem. Oglądałem twoją walkę z Giovanni’m na żywo i zrobiłem kilka naprawdę niezłych zdjęć, sam zobacz – wyznał, przysuwając w jego stronę aparat.
Michał niechętnie zerknął.
- Fakt, są ładne, uchwyciłeś dobre momenty, ale czy robienie komuś zdjęć bez pozwolenia jest dozwolone?
- Mam pozwolenie na takie rzeczy podczas oficjalnych pojedynków – oznajmił Axel, nie przestając się uśmiechać.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie.
- Chcę z tobą podróżować.
- Co?
- Coś mi mówi, że dzięki temu zrobię mnóstwo niesamowitych zdjęć, a ty z kolei nie będziesz się czuł samotny – stwierdził zielonowłosy.
- Nie czuję się samotny.
- Co ci szkodzi mieć kogoś do towarzystwa?
Michał głęboko westchnął.
- Pojawiasz się znikąd i chcesz ze mną podróżować… to w cholerę dziwne, ale nieważne, widziałem dziwniejsze rzeczy i słyszałem o jeszcze dziwniejszych… – oznajmił czerwonowłosy. – Mam dobre rozwiązanie na taką sytuację, po prostu zawalczymy jeden na jeden i jeśli okażesz się dobrym sparingpartnerem, to przemyślę sprawę – zaproponował.
- Hmm… nienajgorsza opcja - odparł Axel.
*
Przenieśli się na pobliską polanę i zajęli miejsca naprzeciw siebie. Dwa poke ball’e zostały rzucone niemal jednocześnie, a na placu boju pojawili się Mankey i Pidgeot, który na start zrobił kilka kółek w powietrzu.
- Mankey wygląda na to, że może być bardzo ciężko… poruszaj się nisko na nogach, żeby miał trudniej cię trafić – powiedział Michał, na co podopieczny odpowiedział skinięciem głowy.
- To, co może ja zacznę? – zapytał Axel.
- Dawaj.
- W takim razie… quick attack!
Pidgeot pomknął w stronę przeciwnika, zostawiając za sobą białą poświatę.
- Uni… blok!! – krzyknął czerwonowłosy, zmieniając w ostatniej chwili komendę, po dostrzeżeniu jak niesamowicie szybko porusza się ich oponent.
Mankey skrzyżował ręce i przyjął uderzenie, które odrzuciło go na znaczną odległość.
- Powtórz atak – oznajmił zielonowłosy.
- Low kick!
Mankey zdążył wykonać zamach, ale w zderzeniu dwóch sił okazał się słabszy i został ponownie odrzucony.
- Jeszcze raz ha, ha!
- Co za gość… - pomyślał Michał. – Odskocz i karate chop!
Mankey’owi prawie udało się wykonać polecenie, ale ostatecznie znowu oberwał quick attack’iem.
- Jeszcze raz!! – krzyknęli obaj jednocześnie.
Tym razem pokemonowi Michała udało się z ledwością uniknąć ataku oraz wyprowadzić kontrę, która jednak nie zadała wielu obrażeń.
- Ciężka sprawa… nie mamy czym odpowiedzieć, unik to czynność prawie niewykonalna, a blok jest mało skuteczny, bo biją bardzo mocno… co za pech… - powiedział w myślach Zoldrey.
- Nieźle… myślałem, że nie da rady tego uniknąć – pochwalił Axel. – Zobaczymy, jak będzie z tym, brave bird!
- Karate chop, pełna moc!
Pidgeot wzbił się wysoko w górę, by następnie ostro zapikować w dół przy złożonych skrzydłach, jego ciało zapłonęło, a po chwili ogień zmienił barwę na intensywnie niebieską, natomiast skrzydła rozłożyły się na całą szerokość. Mankey wykonał wielki zamach prawą łapą, która pokryła się białym światłem i uderzył z całej siły, ale nie miał szans z niszczycielskim atakiem przeciwnika, został brutalnie wbity w ziemię. Pidgeot również otrzymał obrażenia, ale Mankey nie był już zdolny do dalszej walki.
- Ech… - westchnął Michał, podchodząc do nieprzytomnego podopiecznego. – Myślałem, że moja passa zwycięstw potrwa trochę dłużej…
- Przykro mi – odparł, śmiejąc się Axel.
- Trzymasz się Mankey?
Pokemon po dłuższej chwili odzyskał przytomność. Wyglądał na bardzo sfrustrowanego porażką.
- Nie ma co się zbytnio przejmować – stwierdził czerwonowłosy, kładąc rękę na jego głowie. – To nie jest jakiś pierwszy lepszy trener i pokemon, po prostu zabrakło nam doświadczenia. Idą z nami, więc będziemy mogli się zrewanżować każdego dnia – wyjaśnił, co sprawiło, że jego podopieczny poczuł się lepiej. – A teraz odpocznij – oznajmił, odwołując go do poke ball’a.
- No to w drogę? – zapytał zielonowłosy, wycofując Pidgeot’a i podchodząc do nowego towarzysza.
- Ta, ale zapamiętaj jedno, jeśli kiedykolwiek spróbujesz mi coś zrobić w nocy, to cię zabiję – ostrzegł Zoldrey.
- W porządku ha, ha!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz