Piętnaście
minut przed umówionym czasem Michał opuścił Pokemon Center i udał się w stronę Viridian
Gym. Był gotowy i wiedział, jak chce to rozegrać, kompletnie się nie stresował,
wręcz na odwrót – ekscytował się. Szedł w ciszy i pełnym skupieniu aż w końcu
znalazł się przed drzwiami obiektu.
-
Tutaj wykonam swój pierwszy krok… na pewno wygram, nie ma innej możliwości! –
motywował się w myślach, a w jego oczach zapłonął ogień.
Wszedł
do środka, gdzie czekał już na niego łysy mężczyzna w czarnym garniturze i
czarnych okularach, który miał za zadanie zaprowadzić go do odpowiedniego
pomieszczenia.
-
Michał Zoldrey jak mniemam? – zapytał, spoglądając na listę w rękach.
-
Tak.
-
Proszę za mną.
Po
pokonaniu długiego i zakręconego korytarza znaleźli się w olbrzymim
pomieszczeniu, na którego środku widniało spore pole walki, a po jednej ze
stron prawie zapełnione trybuny. Podłoga, sufit i ściany zostały wykonane ze
stali.
-
Skąd tu tyle ludzi? W sumie wiadomo czyja to sprawka… - stwierdził w myślach,
dostrzegając różowowłosą pielęgniarkę na trybunach, a przy okazji także Arię i
dwójkę jej towarzyszy. – Ona też przyszła? Cóż za niefortunne combo…
-
Witaj pretendencie – powiedział bardzo surowy głos.
Na
drugim końcu boiska stał wysoki mężczyzna w średnim wieku o krótkich
kruczoczarnych włosach. Posiadał tajemnicze spojrzenie i stonowany wyraz
twarzy. Ubrany był w czarny garnitur, czarne spodnie i czarne buty. Nazywał się
Giovanni i ponoć miał w przeszłości powiązania z nieistniejącym już Team Rocket,
ale nic nigdy nie zostało mu udowodnione. Specjalizował się w pokemonach typu
ziemnego.
-
Witam – odpowiedział Michał, pochylając głowę.
-
Ile posiadasz obecnie pokemonów?
-
Dwa.
- W
takim razie walka dwa na dwa – ustalił lider. – Swoją drogą słyszałem, że mimo
iż jesteś dopiero początkującym trenerem, to już mówią o tobie wszyscy w
mieście. Biorąc to pod uwagę, podniosę trochę poziom – oznajmił.
-
Nie ma problemu – odparł osiemnastolatek.
-
Świetnie. Jesteś gotowy?
-
Tak.
- W
takim razie zaczynajmy.
W pomieszczeniu
pojawił się mężczyzna w stroju arbitra i zajmując swoją pozycję, rozpoczął
pojedynek.
*
-
Rhyhorn – powiedział Giovanni, dokonując swojego wyboru.
- Mankey
– powiedział Michał, wyrzucając poke ball w górę. Gdy jego podopieczny pojawił
się na placu boju, zapytał go o coś. – Jest dobrze?
Pokemon
przytaknął, a chwilę później przybili żółwika.
-
Pojedynek oficjalnie uznaję za rozpoczęty! – obwieścił sędzia.
-
Focus Energy – rozkazał swojemu podopiecznemu Michał.
Wokół
ciała Mankey’a pojawiła się widoczna gołym okiem czerwona energia, która po
chwili znikła zwiększając jego szansę na krytyczny cios.
- Swords
dance – rozkazał w odpowiedzi Giovanni.
Kilka
duchowych mieczy okrążyło Rhyhorn’a i zwiększyło jego atak, po chwili znikając.
-
Jak cię dorwie, to będzie ciężko, więc uważaj – przestrzegł swojego
podopiecznego osiemnastolatek, który tylko przytaknął w skupieniu. – Low kick,
tylko ostrożnie!
Mankey
ruszył w stronę przeciwnika w szybkim tempie.
-
Horn attack.
Rhyhorn
także pomknął do przodu, licząc na czołowe zderzenie.
- Unik!
– krzyknął Michał.
Jego
podopieczny w ostatniej chwili odskoczył od pędzącego buldożera i błyskawicznym
ruchem kopnął go w bok. Rhyhorn, jak i sam Giovanni byli zaskoczeni siłą
kopnięcia.
-
Huh? W takim razie earthquake – oznajmił lider.
-
Skacz! – krzyknął natychmiast Michał, raz jeszcze.
Rhyhorn
uniósł do góry przednie łapy i uderzył nimi w podłogę, tworząc trzęsienie
ziemi, jednak Mankey znajdował się w tamtej chwili wysoko w powietrzu.
-
Rock tomb.
W
stronę Mankey’a pomknęły wytworzone przez przeciwnika głazy.
- Low
kick, rozwal je!
Pokemon
Michała bez zawahania wykonał polecenie i niespodziewanie dla wszystkich
zniszczył lecące na niego obiekty o wielkości co najmniej dwa razy większej od
niego.
-
Nieźle, ten maluch potrafi kopnąć… - pochwalił Giovanni.
- To
jeszcze nie koniec, karate chop! – oznajmił Michał.
Prawa
łapa Mankey’a pokryła się białym światłem, a następnie spadła z powietrza na
głowę Rhyhorn’a zadając spore obrażenia. Pokemon lidera wyraźnie się
zdenerwował po otrzymaniu ciosu.
-
Spokojnie Rhyhorn, horn attack jeszcze raz – powiedział niewzruszony mężczyzna.
-
Unik i low kick!
Sytuacja
się powtórzyła, Mankey zwinnie uskoczył przed pędzącym oponentem i zadał mu
mocne kopnięcie, które sprowadziło grymas bólu na jego twarz.
- Rock tomb i horn attack.
-
Unik! – krzyknął Michał.
Mankey
uniknął wszystkich lecących w jego stronę głazów, ale spuścił z oczu samego
Rhyhorn’a, który niespodziewanie pojawił się tuż przed nim i posłał go na jedną
ze ścian.
-
Dobra robota – pochwalił swojego podopiecznego Giovanni.
-
Cholera złapał nas… - wymamrotał czerwonowłosy, patrząc jak jego pokemon, z
trudem próbuje się podnieść.
-
Będzie w stanie kontynuować, czy to już koniec? – zapytał lider.
Poobijany
Mankey pozbierał się z podłogi, a w jego oczach płonęła wola walki.
-
Kontynuujmy – oznajmił Michał.
-
Rozumiem. W takim razie Rhyhorn wykończ go, horn attack.
Pokemon
lidera ruszył w stronę przeciwnika, by dokończyć dzieła, ale w ostatniej chwili
Mankey samoistnie podskoczył.
-
Low kick!!!
-
Unik – rozkazał Giovanni.
Noga
podopiecznego Zoldrey’a z impetem spadła na głowę Rhyhorn’a, który nie zdążył
się odsunąć.
-
Jeszcze raz low kick!!! – krzyknął Michał.
Mankey
natychmiast wziął ogromny zamach i uderzył błyskawicznie w bok twarzy
przeciwnika, zadając cios krytyczny, który pozbawił go przytomności. Giovanni,
jak i reszta obecnych w sali ludzi oniemiał ze zdziwienia. Podopieczny
osiemnastolatka podskoczył wysoko ze szczęścia, a następnie podniósł łapy w
górę.
-
Świetnie! – pochwalił Zoldrey, przybijając z pokemonem żółwika.
-
Rhyhorn niezdolny do walki, wygrywa Mankey! – obwieścił sędzia.
-
To było zaskakujące… - stwierdził lider, odwołując podopiecznego do poke
ball’a. – Gotowy na rundę drugą?
-
Tak.
*
-
Hmm… - Giovanni zastanawiał się nad swoim kolejnym wyborem, drapiąc ręką tył
głowy. – Marowak – powiedział, wypuszczając stworka na pole walki.
-
Mankey powrót, ustań obok mnie i oglądaj – oznajmił Michał, a jego podopieczny
tak też uczynił. – Squirtle!
Z
czerwono-białej kuli wydostał się starter osiemnastolatka, gotowy do walki.
-
Zaczynajcie! – obwieścił sędzia.
-
Water gun! – rozkazał czerwonowłosy.
-
Zablokuj to – rozkazał w odpowiedzi Giovanni.
Squirtle
wystrzelił strumień wody, który uderzył w kręcącą się kość przeciwnika, czym
zniwelował całe obrażenia.
-
Jeszcze raz water gun, tylko porządnie!
Atak
został ponowiony i ku zdziwieniu Marowak’a okazał się o wiele silniejszy,
przesuwając go o kilka kroków do tyłu.
- Bonemerang
– oznajmił lider.
-
Rapid spin.
Marowak
rzucił swoją kością w stronę Squirtle’a, który schował się do skorupy i zaczął
wirować. Główna broń kościanego pokemona odbiła się od przeciwnika i wróciła z
powrotem do właściciela.
-
Bone club.
Marowak
błyskawicznie doskoczył do oponenta i zadał mu cios kością, był tak szybki, że Michał
nie zdążył zareagować w porę.
-
Bite! – krzyknął Zoldrey.
-
Odskocz.
Squirtle
próbował ugryźć przeciwnika, ale ten uciekł, zanim do tego doszło.
-
Water gun!
Precyzyjny
strumień wody dosięgnął celu jeszcze w powietrzu.
-
Bonemerang – rozkazał w odpowiedzi Giovanni.
-
Unik! – odparł czerwonowłosy.
Wodny
stworek nie zdążył umknąć przed kością, która po trafieniu w niego wróciła z
powrotem do przeciwnika.
-
Iron tail.
-
Unik jeszcze raz!
Ogon
Marowak’a pokrył się białym światłem, a chwilę później pokemon ruszył w stronę
przeciwnika, by wyprowadzić nim cios, jednak Squirtle zdołał zrobić unik, lecz
podopieczny lidera doskoczył do niego raz jeszcze, tym razem trafiając w cel.
-
Mocny jest… - stwierdził w myślach Michał.
Giovanni
i jego Marowak mieli przewagę, ale zarówno osiemnastolatek, jak i Squirtle nie
stracili swojej pewności siebie.
-
Thunder punch – oznajmił lider, próbując zakończyć walkę.
Pięść
kościanego pokemona pokryła się elektrycznością, a on sam doskoczył do
przeciwnika, biorąc potężny zamach.
-
Blokuj i prawy sierpowy!!! – krzyknął bardzo głośno czerwonowłosy.
Niespodziewanie
Squirtle przyjął potężne uderzenie na lewą rękę, otrzymując spore obrażenia,
ale jednocześnie zatrzymując atak. To, co stało się później, ponownie zaskoczyło
wszystkich zgromadzonych, wodny pokemon zadał cios prawą ręką prosto w twarz zdziwionego
Marowak’a, a następnie kopnął go z wyskoku, odrzucając lekko w tył.
Ludzie
na trybunach oniemieli podobnie jak Giovanni, który nagle zaczął się śmiać, co
było raczej nietypowym zjawiskiem.
-
Nigdy nie widziałem Squirtle’a walczącego w taki sposób! To było doprawdy
imponujące… - oznajmił uśmiechnięty lider.
W
oczach Michała i jego wodnego partnera płonął ogień. Oboje pragnęli zwycięstwa
ponad wszystko.
- Squirtle,
Mankey to nasz pierwszy krok… wygrajmy! – powiedział w stronę swoich
podopiecznych, którzy od razu mu przytaknęli.
-
Kontynuujmy! – oznajmił Giovanni, po chwili wydając kolejną komendę. – Bonemerang!
Kość
Marowak’a pomknęła w stronę przeciwnika.
-
Rapid spin i water gun! – krzyknął Michał.
Squirtle
schował się w swojej skorupie i wirując, odbił wrogie narzędzie, a następnie
wystrzelił silną armatkę wodną.
- Skacz
i bone club!
Marowak
wybił się w powietrze przed siebie, unikając strumienia i łapiąc kość, a
następnie ruszył z impetem na oponenta.
-
Odskocz do tyłu i water gun!
Podopieczny
lidera zamachnął się kością, ale Squirtle w porę wykonał polecenie trenera i
umknął przed uderzeniem, by po chwili trafić go swoim wodnym działkiem.
-
Bonemerang! – krzyknął po raz pierwszy w trakcie tego pojedynku Giovanni.
Marowak
krzywiąc się z bólu, zdołał rzucić niemal na oślep kością, która nieoczekiwanie
dotarła do celu. Oba pokemony padły na ziemię.
-
Squirtle! / Marowak! – krzyknęli w tym samym momencie.
Dwójka
wojowników przez chwilę leżała nieruchomo, ale nagle zaczęli się powoli
podnosić. Wokół ciała Squirtle’a pojawiła się błękitna aura widoczna gołym
okiem. Oboje ustali na nogi niemal równocześnie. To był decydujący moment, kto
pierwszy trafi, ten wygra…
-
WATER GUN!!! / BONEMERANG!!!
Oba
pokemony wydały z siebie głośny ryk. Squirtle wystrzelił strumień wodny z
pozostałej mu energii, a Marowak wykonał potężny zamach z kością w ręku, jednak
nie zdołał jej rzucić, ponieważ stracił na chwilę równowagę. Atak przeciwnika
uderzył w podopiecznego lidera i posłał go nieprzytomnego na podłogę.
-
Marowak niezdolny do walki, wygrywa Squirtle! Cały pojedynek zwycięża Michał
Zoldrey! – obwieścił sędzia.
Na
twarzy osiemnastoletniego trenera z Pallet Town pojawił się szeroki uśmiech,
był szczęśliwy jak nigdy dotąd.
- O
to chodzi chłopaki! – powiedział, podbiegając do Squirtle’a z Mankey’em i
obejmując obu, którzy byli tak samo szczęśliwi, jak on.
Widownia
na trybunach nagrodziła zwycięzcę brawami, podobnie jak sam lider, który
podszedł do trenera.
- Gratuluję
wygranej – oznajmił, inicjując uścisk dłoni.
-
Dziękuję – odparł Michał.
-
To ja dziękuję za emocjonującą walkę, dawno się tak dobrze nie bawiłem.
-
Miło to słyszeć.
-
Zapraszam na rewanż po zdobyciu wszystkich odznak, na pewno będę dobrym testem
przed ligą – zaproponował Giovanni.
- Z
chęcią skorzystam – zgodził się Zoldrey.
- A
oto dowód twojego zwycięstwa, Odznaka Ziemi – obwieścił uroczyście, wręczając mu
to, po co przyszedł.
Jasny
blask przedmiotu był niczym przyszłość, którą miał przed sobą.
-
Brawo trenerze – powiedziała w myślach uśmiechnięta siostra Joy.
- Ten
gość to inna liga – stwierdził Luke.
-
Racja – potwierdziła Ellie.
-
Czy on w ciągu jednego dnia stał się jeszcze lepszy!? Cholera!! – wymamrotała wściekła
Aria.
- …
I cyk – W aparacie tajemniczej osoby siedzącej na trybunach pojawiło się
zdjęcie Michała odbierającego odznakę wraz ze swoimi podopiecznymi. – Świetne ujęcie…
Gdy
młody Zoldrey wrócił do swojego pokoju w Pokemon Center, została już tylko
jedna rzecz do zrobienia.
- Halo
dziadku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz