Walka
Michała z byłą półfinalistką Ligi Kanto zakończyła się niespodziewanie
zwycięstwem osiemnastolatka. Duża część trenerów przebywających w Viridian City
widziało widowiskowy pojedynek na żywo, a reszta dowiedziała się o nim z
plotek, które były głównym tematem rozmów w całej okolicy. „Pogromca trenerów”
zyskał jeszcze większą sławę, ale nie miało to dla niego żadnego znaczenia,
ponieważ sukces widział w czymś zupełnie innym, a mianowicie w zyskaniu przez
Squirtle’a ogromnego doświadczenia i pewności siebie. Jeśli chodzi o Arię, to
bardzo mocno przeżyła porażkę, gdyż ucierpiała jej duma.
Następny
dzień dla osiemnastolatka był bardzo podobny do poprzednich, ponieważ spędzał
go na treningu. Jego podopieczni zaliczyli kolejny progres w bardzo szybkim
tempie, a efektem tego było nauczenie się przez nich dwóch nowych umiejętności
– Squirtle posiadł bite za withdraw, a Mankey karate chop kosztem scratch.
Gdy
nadszedł czas na odpoczynek, usiedli we trójkę na ławce obok Pokemon Center.
-
Jak się czujecie chłopaki? – zapytał, próbując się zrelaksować. Dwójka podopiecznych
odpowiedziała entuzjastycznie, będąc w świetnej formie. – No i git… swoją drogą
jak dziś cicho i spokojnie, aż chce się nic nie robić… - oznajmił, czerpiąc
wielką przyjemność z siedzenia, co jego pokemony również podzielały. – Patrzcie
na to niebo, przeleciałoby się na takiej chmurce co? – wskazał w górę, a
Squirtle i Mankey zaczęli się wpatrywać w nie z rozmarzonymi oczami. – Ha, ha!
– roześmiał się ku zdziwieniu pozostałej dwójki.
W
tym samym czasie Aria wracała z samotnego spaceru, mając na twarzy przygnębioną
minę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dziewczyna natychmiast powróciła do
swojej „pewnej siebie” wersji.
- Kogo
my tu mamy – powiedziała, zatrzymując się przy nim i mierząc go złowrogim
spojrzeniem.
-
No to koniec ciszy i spokoju, przyszły kłopoty… - powiedział do swoich
pokemonów, a chwilę później westchnął.
-
Hmph! Pewnie twoje ego wystrzeliło w górę, niedziwne… w końcu masz swoje pięć
minut! – stwierdziła, komicznie gestykulując w powietrzu.
-
Hm? – Michał spojrzał się pytająco w stronę Squirtle’a i Mankey’a, którzy byli
równie zaskoczeni co on.
-
Ale…!!! – krzyknęła, zbliżając się i pochylając nad nim. – … Musisz wiedzieć,
że wygrałeś ze mną tylko dlatego, że Nidoqueen miała na szyi ranę, o której nie
wiedziała ani ona, ani ja, pamiętaj o tym!!!
-
Tak, tak… - rzucił od niechcenia w odpowiedzi na wrzaski dziewczyny.
-
Co to za denerwująca postawa!!?? – syknęła ze złości.
-
Przyszłaś wymachiwać mi cyckami przed twarzą ekshibicjonistko? – zapytał
przepełniony żenadą.
-
Co? – odparła ze zdziwieniem, a następnie, gdy zrozumiała sytuację, uśmiechnęła
się cwaniacko. – Teraz rozumiem, a więc o to ci chodzi zbereźniku… odkryłam
twoją prawdziwą naturę! – obwieściła dumnie.
-
Czas się ewakuować… – powiedział do swoich pokemonów ze znudzoną miną,
oddalając się z nimi od srebrnowłosej.
-
Tchórz… pff! – wymamrotała pod nosem.
Gdy
Michał wraz ze swoimi podopiecznymi odszedł na bezpieczną odległość, odetchnął
z ulgą.
-
Jak już uciekliśmy od tej wariatki to mam do was pytanie… - oznajmił z
uśmiechem na ustach. Squirtle i Mankey wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. –
Tak się składa, że dwa dni temu zrobiłem rezerwację na dziś w tutejszej sali,
jesteście gotowi? – Odpowiedź, jaką dostał to radosne „tak”. – Świetnie, a więc
chodźmy tam…
Wtem,
jakby znikąd pojawiła się przy nim siostra Joy.
-
Gdzie się wybierasz Michale? – zapytała łagodnym głosem, szczerząc się od ucha
do ucha.
- Prawie
się przestraszyłem… - westchnął, mierząc pielęgniarkę podejrzliwym spojrzeniem.
– Pani jest typu duch, czy coś w tym stylu!?
-
Ha, ha! Dobry żart! – pochwaliła, klepiąc go po ramieniu i śmiejąc się przy tym.
-
Mi tam do śmiechu nie jest…, a poza tym na miejsce pierwszej pojawiła się druga
dziwna kobieta, co za pech… - stwierdził w myślach, ubolewając nad swym losem. –
Nie powinna pani być w Pokemon Center?
-
Mam krótką przerwę, ale co ważniejsze…! – powiedziała, zbliżając się do niego. –
Gdzie tak pędzisz!?
-
Jestem dziś umówiony na walkę z liderem Viridian… - odparł niechętnie.
Oczy
różowowłosej zaczęły błyszczeć z ekscytacji.
-
Rozumiem, rozumiem…!
-
Ok…? – wymamrotał, obserwując dziwnie zachowującą się pielęgniarkę.
- W
takim razie życzę ci powodzenia!! A tutaj masz buziaka na szczęście! –
oznajmiła, przeprowadzając atak na policzek osiemnastolatka.
Michał
zrobił unik i oddalił się od kobiety, odwołując przy tym Squirtle’a i Mankey’a
do poke ball’i, przygotowując się do ponownej ucieczki.
-
Aleś ty wredny trenerze, a do tego nudny!! – oburzyła się, robiąc przy tym
nadętą minę.
-
Znajdź sobie chłopaka, a nie mnie nękasz! – krzyknął, oddalając się jeszcze
bardziej.
-
Okrutnik!!!
W
tamtej chwili czerwonowłosy sobie o czymś przypomniał i ignorując pielęgniarkę,
wrócił do swojego pokoju w Pokemon Center. Chwycił za telefon i wybrał
odpowiedni numer.
-
Halo dziadku.
-
Halo, halo! Czekałem na telefon od ciebie, jak tam ci idzie? – odparł radośnie
mężczyzna.
-
Wszystko dobrze, tak jak sobie zaplanowałem, a nawet lepiej – wyznał Michał.
-
Miło mi to słyszeć.
-
Za niedługo jestem umówiony na walkę o pierwszą odznakę.
-
Rozumiem… czekam więc na dobre wieści – oznajmił dziadek.
-
Zadzwonię, jak będzie po wszystkim – zadeklarował osiemnastolatek. – A co u
ciebie?
- Wszystko
dobrze i nie rozgaduj się tak, tylko pędź do sali! Rozłączam się! – odparł i
zrobił to, co powiedział.
-
Heh… - Młody Zoldrey tylko szeroko się uśmiechnął.
Gdy
siostra Joy dotarła do Pokemon Center, zwróciła się do wszystkich obecnych tam
trenerów, w tym do Luke’a, Ellie i Aria’i.
-
Słuchajcie… mam bardzo ciekawe wieści! Pogromca trenerów za chwilę będzie
walczył z liderem tego miasta! – obwieściła.
Zdanie
wypowiedziane przez różowowłosą zaciekawiło wszystkich, a następnie rozgorzały
rozmowy na ten temat.
- …
Już teraz ma zamiar walczyć z najsilniejszym liderem w Kanto!? – wymamrotała Aria
z przejętą miną, zaciskając pięści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz