poniedziałek, 4 maja 2020

Rozdział 5 - Prawie spokojny dzień


Walka Michała z byłą półfinalistką Ligi Kanto zakończyła się niespodziewanie zwycięstwem osiemnastolatka. Duża część trenerów przebywających w Viridian City widziało widowiskowy pojedynek na żywo, a reszta dowiedziała się o nim z plotek, które były głównym tematem rozmów w całej okolicy. „Pogromca trenerów” zyskał jeszcze większą sławę, ale nie miało to dla niego żadnego znaczenia, ponieważ sukces widział w czymś zupełnie innym, a mianowicie w zyskaniu przez Squirtle’a ogromnego doświadczenia i pewności siebie. Jeśli chodzi o Arię, to bardzo mocno przeżyła porażkę, gdyż ucierpiała jej duma.
Następny dzień dla osiemnastolatka był bardzo podobny do poprzednich, ponieważ spędzał go na treningu. Jego podopieczni zaliczyli kolejny progres w bardzo szybkim tempie, a efektem tego było nauczenie się przez nich dwóch nowych umiejętności – Squirtle posiadł bite za withdraw, a Mankey karate chop kosztem scratch.
Gdy nadszedł czas na odpoczynek, usiedli we trójkę na ławce obok Pokemon Center.
- Jak się czujecie chłopaki? – zapytał, próbując się zrelaksować. Dwójka podopiecznych odpowiedziała entuzjastycznie, będąc w świetnej formie. – No i git… swoją drogą jak dziś cicho i spokojnie, aż chce się nic nie robić… - oznajmił, czerpiąc wielką przyjemność z siedzenia, co jego pokemony również podzielały. – Patrzcie na to niebo, przeleciałoby się na takiej chmurce co? – wskazał w górę, a Squirtle i Mankey zaczęli się wpatrywać w nie z rozmarzonymi oczami. – Ha, ha! – roześmiał się ku zdziwieniu pozostałej dwójki.
W tym samym czasie Aria wracała z samotnego spaceru, mając na twarzy przygnębioną minę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dziewczyna natychmiast powróciła do swojej „pewnej siebie” wersji.
- Kogo my tu mamy – powiedziała, zatrzymując się przy nim i mierząc go złowrogim spojrzeniem.
- No to koniec ciszy i spokoju, przyszły kłopoty… - powiedział do swoich pokemonów, a chwilę później westchnął.
- Hmph! Pewnie twoje ego wystrzeliło w górę, niedziwne… w końcu masz swoje pięć minut! – stwierdziła, komicznie gestykulując w powietrzu.
- Hm? – Michał spojrzał się pytająco w stronę Squirtle’a i Mankey’a, którzy byli równie zaskoczeni co on.
- Ale…!!! – krzyknęła, zbliżając się i pochylając nad nim. – … Musisz wiedzieć, że wygrałeś ze mną tylko dlatego, że Nidoqueen miała na szyi ranę, o której nie wiedziała ani ona, ani ja, pamiętaj o tym!!!
- Tak, tak… - rzucił od niechcenia w odpowiedzi na wrzaski dziewczyny.
- Co to za denerwująca postawa!!?? – syknęła ze złości.
- Przyszłaś wymachiwać mi cyckami przed twarzą ekshibicjonistko? – zapytał przepełniony żenadą.
- Co? – odparła ze zdziwieniem, a następnie, gdy zrozumiała sytuację, uśmiechnęła się cwaniacko. – Teraz rozumiem, a więc o to ci chodzi zbereźniku… odkryłam twoją prawdziwą naturę! – obwieściła dumnie.
- Czas się ewakuować… – powiedział do swoich pokemonów ze znudzoną miną, oddalając się z nimi od srebrnowłosej.
- Tchórz… pff! – wymamrotała pod nosem.
Gdy Michał wraz ze swoimi podopiecznymi odszedł na bezpieczną odległość, odetchnął z ulgą.
- Jak już uciekliśmy od tej wariatki to mam do was pytanie… - oznajmił z uśmiechem na ustach. Squirtle i Mankey wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. – Tak się składa, że dwa dni temu zrobiłem rezerwację na dziś w tutejszej sali, jesteście gotowi? – Odpowiedź, jaką dostał to radosne „tak”. – Świetnie, a więc chodźmy tam…
Wtem, jakby znikąd pojawiła się przy nim siostra Joy.
- Gdzie się wybierasz Michale? – zapytała łagodnym głosem, szczerząc się od ucha do ucha.
- Prawie się przestraszyłem… - westchnął, mierząc pielęgniarkę podejrzliwym spojrzeniem. – Pani jest typu duch, czy coś w tym stylu!?
- Ha, ha! Dobry żart! – pochwaliła, klepiąc go po ramieniu i śmiejąc się przy tym.
- Mi tam do śmiechu nie jest…, a poza tym na miejsce pierwszej pojawiła się druga dziwna kobieta, co za pech… - stwierdził w myślach, ubolewając nad swym losem. – Nie powinna pani być w Pokemon Center?
- Mam krótką przerwę, ale co ważniejsze…! – powiedziała, zbliżając się do niego. – Gdzie tak pędzisz!?
- Jestem dziś umówiony na walkę z liderem Viridian… - odparł niechętnie.
Oczy różowowłosej zaczęły błyszczeć z ekscytacji.
- Rozumiem, rozumiem…!
- Ok…? – wymamrotał, obserwując dziwnie zachowującą się pielęgniarkę.
- W takim razie życzę ci powodzenia!! A tutaj masz buziaka na szczęście! – oznajmiła, przeprowadzając atak na policzek osiemnastolatka.
Michał zrobił unik i oddalił się od kobiety, odwołując przy tym Squirtle’a i Mankey’a do poke ball’i, przygotowując się do ponownej ucieczki.
- Aleś ty wredny trenerze, a do tego nudny!! – oburzyła się, robiąc przy tym nadętą minę.
- Znajdź sobie chłopaka, a nie mnie nękasz! – krzyknął, oddalając się jeszcze bardziej.
- Okrutnik!!!
W tamtej chwili czerwonowłosy sobie o czymś przypomniał i ignorując pielęgniarkę, wrócił do swojego pokoju w Pokemon Center. Chwycił za telefon i wybrał odpowiedni numer.
- Halo dziadku.
- Halo, halo! Czekałem na telefon od ciebie, jak tam ci idzie? – odparł radośnie mężczyzna.
- Wszystko dobrze, tak jak sobie zaplanowałem, a nawet lepiej – wyznał Michał.
- Miło mi to słyszeć.
- Za niedługo jestem umówiony na walkę o pierwszą odznakę.
- Rozumiem… czekam więc na dobre wieści – oznajmił dziadek.
- Zadzwonię, jak będzie po wszystkim – zadeklarował osiemnastolatek. – A co u ciebie?
- Wszystko dobrze i nie rozgaduj się tak, tylko pędź do sali! Rozłączam się! – odparł i zrobił to, co powiedział.
- Heh… - Młody Zoldrey tylko szeroko się uśmiechnął.
Gdy siostra Joy dotarła do Pokemon Center, zwróciła się do wszystkich obecnych tam trenerów, w tym do Luke’a, Ellie i Aria’i.
- Słuchajcie… mam bardzo ciekawe wieści! Pogromca trenerów za chwilę będzie walczył z liderem tego miasta! – obwieściła.
Zdanie wypowiedziane przez różowowłosą zaciekawiło wszystkich, a następnie rozgorzały rozmowy na ten temat.
- … Już teraz ma zamiar walczyć z najsilniejszym liderem w Kanto!? – wymamrotała Aria z przejętą miną, zaciskając pięści.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz