Trójka
przyjaciół, która razem rozpoczęła swoją przygodę, postanowiła się rozdzielić,
by samodzielnie stworzyć własną historię. Michał został w Viridian City, gdzie
spędził noc i miał ich spędzić jeszcze kilka.
Obudził
się z samego rana, załatwił poranne czynności i udał się na śniadanie. Po
zjedzeniu posiłku trafił do pomieszczenia głównego Pokemon Center. Nie zastał
tam nikogo prócz siostry Joy.
-
Dzień dobry – przywitała się różowowłosa.
-
Dzień dobry – odpowiedział.
-
Ranny z ciebie ptaszek trenerze.
-
Można tak powiedzieć, choć nie przepadam za tym…
- A
to ciekawe – oznajmiła śmiejąc się. – Dlaczego więc to robisz?
-
Bo to początek części mojego poświęcenia sprawie – odparł z uśmiechem.
-
Rozumiem.
-
Wie pani może, czy lider Viridian jest na miejscu? – zapytał.
-
Hmm… z tego, co mi wiadomo to tak – odpowiedziała po krótkim zastanowieniu.
-
To prawda, że dostosowuje poziom do danego trenera?
-
Tego trenerze nigdy nie można być pewnym.
-
Rozumiem, dziękuję.
-
Miłego dnia – powiedziała, gdy opuszczał budynek.
Miasto
dopiero budziło się do życia, panował lekki poranny chłód, ale zwiastujący
ciepły i ładny dzień.
Michał
wypuścił z poke ball’a Squirtle’a i kazał mu naśladować to, co on robi.
Najpierw się rozciągnęli, a następnie zrobili krótką przebieżkę po okolicy, by
zakończyć na walce z cieniem. Zakończyć, ale rozgrzewkę, bo pokemona czekał
jeszcze mały trening celności i siły water gun’a – musiał trafiać w wyznaczone
cele z różnych odległości. Potem stoczyli dwie walki z dwoma dziesięciolatkami
przebywającymi w Pokemon Center, które bez problemu wygrali, a dodatkowo
Squirtle nauczył się ruchu rapid spin za tail whip. Kolejną rzeczą, jaka
została zrobiona było oddanie stworka siostrze Joy, by się zregenerował.
Przyglądał
się urokliwemu niebu, czekając na swojego podopiecznego przed budynkiem na
ławce. Gdy przyszedł czas Chansey pielęgniarki wyszła na zewnątrz i wręczyła mu
czerwono-białą kulę.
-
Squirtle – powiedział, wypuszczając pokemona. – Jak się czujesz? – zapytał. Stworek
uśmiechnął się na znak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. – W takim
razie pora powiększyć naszą drużynę – oznajmił.
Udali
się na zachód od Viridian City. Droga, którą szli o nazwie Route 22 prowadziła
do ostatecznego punktu ich podróży – Indigo Plateau, ale to nie był czas, żeby
tam zmierzać, dlatego skręcili w głąb początkowego lasu.
Okolica
zamieszkiwana była przez Rattata’y i Spearow’y, ale to nie ich szukał Michał. Żyły
tam jeszcze inne energiczne pokemony, których spotkanie nie powinno stanowić problemu.
-
Powinno ich tu być całkiem sporo… - pomyślał osiemnastolatek, a chwilę później
dostrzegł to, co chciał.
Grupka
Mankey’ów złożona z pięciu osobników przesiadywała na jednym z drzew. To
właśnie tego stworka chciał włączyć do swojej drużyny. Zastanawiał się jak tego
dokonać, w końcu sprowokowanie walki skończyłoby się prawdopodobnie atakiem
całej grupy, czego wolał uniknąć.
Nagle
coś przyszło mu do głowy, wyciągnął z kieszeni karmę, którą zabrał ze sobą i
położył jej większą część na trawie pod drzewem, a resztę oddał Squirtle’owi.
Mankey’e przez chwilę z zainteresowaniem przyglądały się jedzeniu i obcemu
człowiekowi, ale ostatecznie postanowiły skorzystać z darmowej uczty.
Michał
powoli podszedł do jedzących pokemonów i pogłaskał jednego z nich, co spotkało
się z pozytywnym odbiorem. Stworek był bardzo radosny i towarzyski.
-
Chciałbyś pójść ze mną? – zapytał, pokazując mu pusty pokeball. – Będziemy dużo
trenować i walczyć, jeśli cię to interesuje, zapraszam…
Mankey
przez chwilę się zastanawiał, a następnie zwrócił się do pozostałej czwórki.
Wyglądało to tak, jakby żegnali się w szczęściu. Pokemon odwrócił się ponownie
w stronę czerwonowłosego i kiwnął głową na tak.
-
Rozumiem – powiedział, dotykając kulą stworka. Poke ball wchłonął Mankey’a do
środka i przez moment przycisk świecił się na czerwono, a po chwili pokemon był
już złapany. – Świetnie.
Wrócili
do Pokemon Center. Michał usiadł na ławce przy budynku i wypuścił swojego
nowego członka drużyny. Nakierował na niego pokedex i sprawdził wszystkie informacje,
które go interesowały. Pokemon był natury Naughty, a jego zdolność nazywała się
Vital Spirit. Umiejętności, jakie posiadał to: scratch, low kick, leer i focus energy.
Jeśli chodzi o statystyki, to miał wysoki atak i szybkość w przeciwieństwie do
Squirtle’a, który specjalizował się najbardziej w obronie i specjalnej obronie.
-
Mankey zawalczymy? – zapytał Michał, na co stworek tylko radośnie kiwnął głową.
Przenieśli
się na boisko, gdzie osiemnastolatek zaczął wypatrywać kolejnego młodocianego
trenera do pokonania. Podszedł do jakiejś małej grupki i poprosił o pojedynek. Dziesięciolatkowie
popatrzyli na siebie z zakłopotaniem, a następnie jeden z nich niechętnie
zgodził się na walkę.
Zajęli
miejsca na polu walki i pozostało już tylko wybrać pokemony.
-
Rattata wybieram cię! – krzyknął trener.
Michał
nie krył wielkiego zdziwienia, jakiego doświadczył, patrząc na jednego z
najbardziej pospolitych stworków w regionie.
-
Poważnie? Niestety to chyba będzie bardzo łatwa walka… - stwierdził w myślach
czerwonowłosy.
-
Coś nie tak? Czyżbyś się przestraszył?! – fantazjował dziesięciolatek.
Po
usłyszeniu tego zdania osiemnastolatek prawie stał się kamiennym totemem.
-
Ty tak na poważnie dzieciaku? – powiedział znów nie na głos. – Mankey wybieram
cię…
Oba
pokemony ustały naprzeciw siebie, czekając na komendy.
- Quick attack! – krzyknął młody trener.
-
Unik i low kick – rozkazał w odpowiedzi Michał.
Rattata
ruszył w stronę przeciwnika, zostawiając za sobą białą poświatę i osiągając
sporą szybkość, jednak Mankey, u którego w oczach palił się ogień rywalizacji,
bez problemu uchylił się przed ciosem i biorąc potężny zamach prawą nogą,
wgniótł oponenta w ziemię.
- Tak
jak myślałem… - stwierdził w myślach osiemnastolatek. – Dobra robota Mankey –
pochwalił, głaszcząc pokemona po głowie.
Pokonany
dziesięciolatek był niesamowicie zaskoczony przebiegiem walki, podobnie jak
reszta jego rówieśników przebywających w tamtej chwili na boisku. Michał tylko
lekko westchnął i wrócił do Pokemon Center z uśmiechem na twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz