piątek, 23 lutego 2018

Rozdział 106 - (THE FALL OF SURGE ARC) - Oddział specjalny

Kilka lat wcześniej…

- Czy przysięgacie dbać o dobro całego regionu? – zapytał prezydent.
- Przysięgamy! – odpowiedziało chórem ponad stu żołnierzy.
Wszyscy z nich klęczeli w ogromnej sali mając na sobie wojskowe uniformy naprzeciw władz kraju odzianych w eleganckie, galowe stroje.
Na samym przedzie klęczał dowódca, a tuż za nim generał – Surge Matthies.
- Czy przysięgacie zawsze stawić się na wezwanie, kiedy takowe przyjdzie, w imię regionu?
- Przysięgamy!
- Czy przysięgacie pomóc czynić region lepszy miejscem?
- Przysięgamy!
- Czy przysięgacie służyć całym sercem w imię regionu?
- Przysięgamy!
- Bardzo dobrze żołnierze – powiedział prezydent. – A na koniec ostatnie i najważniejsze pytanie – oznajmił wskazując ręką na olbrzymi herb przypominający Moltresa, który zawieszony był na ścianie. – Czy przysięgacie oddać życie w służbie regionu?
- Przysięgamy!

**

Siedziba jednostki specjalnej…

Surge przebywał samotnie w pomieszczeniu treningowym. Jego górna część ubioru leżała na drewnianej półce z akcesoriami, podobnie jak pokeballe. Był cały spocony, od kilku godzin walczył ze swoim cieniem wręcz, ćwiczył manewry z nożem i swój fechtunek przy pomocy drewnianego miecza.
Chciał być zawsze w jak najlepszej formie, szczególnie teraz gdy tego od niego wymagano.
- Tu pan jest! Tyle czasu pana szukaliśmy…
W pomieszczeniu rozległ się zmęczony głos jednej z dwójki osób, które właśnie przekroczyły próg drzwi.
Mówiącym był mężczyzna średniego wzrostu o cienkich blond włosach zaczesanych elegancko w prawą stronę i stosunkowo małej prostokątnej twarzy. Jego mina była naturalnie uśmiechnięta i zadziorna, jakby wiecznie szukająca rozrywki.
Drugą osobą był natomiast trochę wyższy szatyn z krótko ściętymi włosami i delikatnym zarostem. Miał kwadratową twarz, z której nie schodził ledwie widoczny półuśmiech.
Oboje mieli na sobie swój służbowy, wojskowy uniform.
- Ray i Lan – uśmiechnął się Surge wycierając się ręcznikiem. – Prędzej niż mnie szukaliście sensu życia w błękitnych oczkach naszej siostry Joy wy obiboki! – stwierdził.
- Nie tym razem… - próbował się wytłumaczyć Ray, czyli ten pierwszy, ale prychnięcie Lana wybiło mu z głowy ten pomysł. – No dobra ma pan rację – przyznał się.
Cała trójka wybuchła śmiechem.
- Niestety przeszkodził nam w tym nagły komunikat od szefa, wszyscy mają stawić się w holu i to natychmiast – wyznał blondyn.
- Dlatego przyszliśmy po pana, bo jak zwykle, gdy zacznie pan ćwiczyć to nie sposób do naszego wielkiego generała dotrzeć poza bezpośrednim widzeniem – dokończył kwestię kolegi Lan.
Nastała chwilowa cisza. Surge udawał, że nie wie o co im chodzi.
- Za każdym razem jest to samo… - zaczął narzekać Ray robiąc przy tym komiczną minę.
- Wybaczcie – powiedział generał śmiejąc się przy tym.
- Straszny z pana kłopot – skomentował już z uśmiechem blondyn.
- Chodźmy wreszcie, wszyscy już są, reszta oddziału też – oznajmił Lan.
Surge założył swój mundur i schował pokeballe w odpowiednie miejsce.
- Chodźmy – potwierdził.


Gdy dotarli na miejsce ujrzeli tłum żołnierzy zwróconych twarzą w stronę ogromnego ekranu wiszącego na środkowej ścianie. Wszyscy stali w rozległym i równym pięcioszeregu. Jako że czekano właśnie na Surge’a, jego przybycie przyciągnęło wzrok większości.
Ray i Lan w milczeniu dołączyli do reszty żołnierzy, a Matthies powędrował na sam początek szeregu.
- Generale – rozbrzmiał bardzo niski głos.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedział salutując.
Na ekranie widniał czarnowłosy mężczyzna w czarnym garniturze z ponurym wyrazem twarzy, na której posiadał bliznę w postaci trzech grubych linii ciągnących się na skos znad lewego ucha aż do prawej strony szyi – szef jednostki specjalnej.
- Zacznijmy więc nasze dzisiejsze zebranie – obwieścił. – Przejdę od razu do rzeczy, z naszych źródeł wynika, że za pięć dni, w okolicach Księżycowych Gór dojdzie do spotkania między zespołem R, a tajemniczym łowcą Viperem…
Słowa przez niego wypowiedziane sprowadziły do pomieszczenia szmer, który przeszedł przez tłum zaskoczonych żołnierzy.
- Źródło wydaje się być wysoce wiarygodne, nie podaje jednak w jakim celu ma dojść do tego spotkania, a my nie mamy odpowiedniej ilości informacji by to wywnioskować. Osobiście twierdzę, że nie jest to na tyle ważne by się nad tym zastanawiać. Mamy szansę zaatakować z zaskoczenia, kiedy nie będą się tego spodziewać i tak właśnie zrobimy. Głównym celem jest Viper, macie go pojmać żywcem, a jeśli okaże się to niemożliwe pozbyć się. Otrzymujecie pozwolenie na wyeliminowanie wszystkich którzy się wtrącą, bez wyjątków. W misji uczestniczyć będą wszystkie oddziały pod przewodnictwem generała Surge’a Matthiesa. Reszta szczegółów zostanie wam zdradzona przy następnym zebraniu, a do tego czasu wypocznijcie fizycznie i psychicznie – powiedział kończąc swoją przemowę.
- Tak jest! – krzyknęli wszyscy chórem salutując.
- To wszystko – oznajmił znikając z ekranu.

Po zakończeniu zebrania w całym holu zrobiło się bardzo głośno, żołnierze rozmawiali o nowo otrzymanej misji i powoli zaczynali odczuwać piętno ogromnego jej znaczenia dla całej jednostki specjalnej.
- Czeka nas chyba najtrudniejsze wyzwanie w historii… - powiedział Ray w stronę zamyślonego Surge’a.
Matthies nawet nie zwrócił uwagi, że tuż obok niego pojawiła się dwójka podopiecznych.
- Generale? – powiedział niepewnie Lan klepiąc mężczyznę po ramieniu.
- Wybaczcie! Nawet ja odczuwam niemałą presję przed tym zadaniem, ha ha! – odparł nagle Surge łapiąc się prawą ręką za tył głowy i śmiejąc się na głos.
- Spokojna generała głowa, w końcu ma pan mnie, swoją nieustraszoną prawą rękę – oznajmił z pewnością w głosie Ray, przytakując samemu sobie.
Lan i Surge wspólnie parsknęli śmiechem.
- Z czego się śmiejecie? Przecież to prawda – stwierdził blondyn równie energicznie co wcześniej.
- Jestem zdziwiona, że wierzysz w to co mówisz… - powiedział nagle delikatny kobiecy głos.
Wzrok całej trójki powędrował w miejsce, z którego dochodził.
- Ee…? – mruknął Ray marszcząc brwi na widok znanej mu już kobiety o krótkich czerwonych włosach.
Mówczynię charakteryzowała delikatna uroda. Miała twarz w kształcie serca, zadziorne zielone oczy i niewielkie czerwone usta. Była stosunkowo niska.
- Och? Nic nie odpowiesz? W końcu wiadomo kto tak naprawdę jest prawą ręką generała – stwierdziła z dumnym wyrazem twarzy.
- Wiedźma przybyła… - wymamrotał prowokacyjnie Ray, lecz bez złośliwości.
- Witaj Miwa – przywitał się z uśmiechem Surge.
Czerwonowłosa równie uśmiechnięta zbliżyła się do niego.
- Dzień dobry generale – odpowiedziała bardzo uprzejmym tonem. – Mamy dziś bardzo ładny dzień, co pan na to by wyskoczyć gdzieś we dwoje? – zaproponowała z nadzieją w oczach.
- Nie jesteś w moim typie Miwa – odparł radośnie Matthies.
- Nie uwierzę w te brednie generale – oznajmiła śmiejąc się.
- Z takim urokiem osobistym możesz sobie tylko pomarzyć o randce z kimkolwiek, a na pewno nie z generałem – stwierdził złośliwie Ray.
- Ojej, czyżby zraniony prawiczek miał coś do powiedzenia? – odcięła się z przerażająco spokojną miną.
- Co!? – warknął blondyn i zaczął mierzyć się z nią wzrokiem.
Wtem kolejna dwójka osób dołączyła do zgromadzenia.
- A ci znowu się kłócą…
Mówcą okazał się być wysoki, łysy mężczyzna z gęstą czarną brodą. Miał okrągłą twarz, na której widniał łagodny wyraz.
- Rutyna – dodał po chwili drugi z mężczyzn.
Był niewiele niższy od tego pierwszego, aczkolwiek wyróżniało go jego mocno umięśnione ciało. Miał krótkie rude włosy i również okrągłą twarz, która wyglądała na znudzoną.
- Gabe i Hubert – powiedział z niekończącym się uśmiechem Surge.
- Generale… - schylili głowę witając się.
- A gdzie reszta? – zdziwił się Ray odkładając kłótnię z Miwą na później.
- Dobre pytanie… ciężko znaleźć kogokolwiek w takim tłumie – stwierdził Gabe.
- Widziałam ich wcześniej, myślę, że jak przedrą się przez ten tłum to zechcą zobaczyć się z generałem, którego na pewno dostrzegli – wtrąciła Miwa.
- Dawno nie było tylu ludzi w bazie… - zauważył Hubert.
- Racja, ale to nic dziwnego w takiej sytuacji – odparł Ray.
- O wilkach mowa – powiedział Lan wskazując na idącą w ich stronę piątkę mężczyzn.
Pierwszy z nich był niskim brunetem o krótkich włosach i owalnej twarzy z lekko odstającymi uszami. Drugi natomiast posiadał stosunkowo długie ciemne blond włosy i twarz w kształcie diamentu, był niewiele wyższy. Trzeciego charakteryzowała trójkątna twarz i włosy o wiele dłuższe niż pozostałych. Czwarty był bardzo wysoki, mierzył spokojnie ponad dwa metry, miał okrągłą twarz i włosy blond ścięte do absolutnego minimum. Piąty był nieco niższy, lecz także mierzył co najmniej dwa metry, posiadał kwadratową twarz i elegancko ulizane czarne włosy.
- Kenta, Sho, Jiro, Adrien, Max, miło was widzieć! – oznajmił Surge.
Cała piątka w odpowiedzi należycie się z nim przywitała.
- No, no, no… rzadko kiedy się zdarza, żeby cały oddział znajdował się w jednym miejscu – stwierdził Ray.
- W końcu nasz oddział wzywany jest tylko do zadań specjalnych – przypomniał mu Lan.
- Zazwyczaj działamy osobno – dodał Gabe.
- Mówicie tak jakbym był tutaj od wczoraj… - odparł z grymasem na twarzy Ray.
Surge głośno się zaśmiał co mimowolnie rozweseliło pozostałą dziesiątkę.
- A może spotkamy się gdzieś razem, całą jedenastką? W końcu mamy kilka dni wolnego, co rzadko się zdarza. Co pan o tym myśli, generale? – zaproponowała Miwa.
Matthies chwilę się zastanowił.
- Świetny pomysł! Wszyscy macie obowiązkowo być! – obwieścił radośnie.
- W takim razie jutro punkt osiemnasta kawiarnia w Safranii, wiecie która – oznajmiła czerwonowłosa.
- Nie przyjmujemy sprzeciwów! – dodał po chwili Surge.
Gdy już wszystko zostało ustalone, wszyscy rozeszli się w swoje strony.
- Viper… - powiedział w myślach Matthies.
Wracając do swojego domu, a zarazem sali w Oranii dręczyły go przeróżne myśli związane z tajemniczym wrogiem, których nie mógł się pozbyć.
- Za dużo się przejmuje, przecież nie jestem sam, mam ich… - stwierdził uśmiechając się szeroko i oczekując ich wspólnego spotkania.

**

W jednym z pomieszczeń kwatery głównej jednostki specjalnej zebrała się dziesiątka wyjątkowo utalentowanych żołnierzy, którzy byli jednymi z najlepszych w swoim fachu. Zrobili to z rozkazu szefa, który nie podał im żadnych szczegółów.
O umówionej godzinie miał przyjść do nich ktoś kto im wszystko wyjaśni. Spóźniał się, w efekcie czego żołnierze stawali się zniecierpliwieni, a fakt, że nie znali się nawzajem wprowadził do pomieszczenia niekomfortową atmosferę.
Nagle ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka niemalże pustego pokoju głośno przy tym ziewając.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
Osobą tą był mężczyzna o krótkich, stojących blond włosach. Miał wyjątkowo dobrze zbudowane ciało i twarz sprawiającą wrażenie nieznającej smutku.
Widząc znaną im już osobę żołnierze bardzo się zdziwili.
- Jedna kobieta i dziewięciu mężczyzn… - powiedział w myślach. – Miło mi was poznać, nazywam się Surge Matthies i od dziś będę dowodził specjalnym oddziałem, który będzie składał się z was, czyli najbardziej utalentowanych żołnierzy w jednostce specjalnej. Jestem pewny, że się dogadamy! – obwieścił radośnie.
Po pomieszczeniu przeszedł głośny szmer.
- Chcielibyście coś powiedzieć? Proszę bardzo – oznajmił dopuszczając ich do głosu.
Z okazji skorzystał średniego wzrostu mężczyzna o cienkich blond włosach zaczesanych elegancko w prawą stronę.
- A więc opiekował się nami będzie sam generał, maniak sztuk walki, zapalony trener pokemon i obibok w jednym, czyli Surge Matthies aka najsłynniejszy żołnierz jednostki specjalnej? – zapytał z zadziornym uśmiechem na twarzy.
- Ha ha! – zaśmiał się głośno Surge. – Dokładnie, sam electromaster we własnej osobie!
Jako drugi odezwał się trochę wyższy szatyn z krótko ściętymi włosami i delikatnym zarostem.
- Wygląda na to, że nie będzie lekko… - powiedział z półuśmiechem na ustach.
- Masz rację, od teraz będziecie ciężko pracować pod moim okiem – odparł śmiejąc się raz jeszcze.

W taki właśnie sposób los Surge’a skrzyżował się z losem Ray’a, Lana, Miwy, Gabe’a, Huberta, Kenty, Sho, Jiro, Adriena i Max’a.
Tego dnia Matthies objął dowództwo nad swoim nowym oddziałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz