niedziela, 20 sierpnia 2017

Rozdział 99 - Ofiara bezlitosnej ewolucji

Gdy budzik zaczął dzwonić na zegarze wybiła godzina czwarta trzydzieści. Michał natychmiast go wyłączył by nie przerywać snu swojemu współlokatorowi. Wstał z łóżka i obudził Glalie, który leżał po drugiej części łóżka, a następnie poszedł do łazienki by wykonać standardowe poranne czynności. Gdy pozostała mu już tylko zmiana ubrań nagle jego cała uwaga powędrowała na naszyjnik, który otrzymał od rodziców. Przypomniał mu o ojcu, ale było coś jeszcze, coś o czym zapomniał, a mianowicie na zielonym emeraldzie widniały ślady pęknięć w wielu miejscach. Już wcześniej to zauważył, ale zbytnio się nad tym nie zastanawiał, tym razem zaintrygowało go to.
*Skąd się wzięły? Może gdy w coś uderzyłem podczas jakiejś walki... ale ten kamień wygląda na naprawdę twardy. Dziwne... wydawało mi się, że na niego uważałem. No cóż, trudno. Muszę bardziej o niego zadbać, bo wygląda jakby miał się zaraz rozsypać...* - stwierdził i gdy był już gotowy wyszedł z łazienki.
Następnie razem z Glalie opuścili Centrum Pokemon udając się do posiadłości Rohana. Wybiła piąta, a miasto Fuszido powoli budziło się do życia. Niebo pokryte nie do końca jeszcze białymi chmurami wyglądało bardzo spokojnie, patrząc w nie Michał czuł się pewnie.
-Gotowy? - zapytał spoglądając na pokemona.
-Glalie! - przytaknął.
Mina Michała lekko zrzedła.
*Nikt nie musi mi mówić jak bardzo jest to ryzykowne, ale jeśli nie zaryzykujemy to nic nie zyskamy. W normalnej sytuacji nie zgodziłbym się na to, jednak gdy widzę jak Glalie cierpi i jak bardzo mu na tym zależy jako trener i przyjaciel zrobię wszystko by mu pomóc. Wierzę, że nam się uda i nie zwątpię do samego końca!*
Przy wyjściu z miasta spotkał Angie.
-Czekałam... wiedziałam, że przyjdziesz wcześniej - uśmiechnęła się na powitanie.
-Cześć - odparł.
-Gotowi? - zapytała dołączając do ich chodu.
-Jak nigdy dotąd.

Gdy w końcu dotarli na miejsce, tuż przed domem na Michała i Glalie czekał Rohan oraz Persian. Mężczyzna na widok chłopaka nie powiedział nic tylko kiwnął głową.
-Wywar jest gotowy - oznajmił nagle wskazując na małą drewnianą miskę, którą trzymał w ręce.
-Dziękuję - odparł Zoldrey.
-Gdy podasz go Glalie możecie zaczynać - mówiąc to podał Michałowi naczynie wypełnione dziwną substancją.
Nastolatek trzymając miskę odwrócił się do lewitującego na wysokości jego twarzy podopiecznego. Przed oczami przeleciał mu obraz Snorunta, zastanawiał się dlaczego. Miał już podawać pokemonowi wywar, ale zatrzymały go słowa Rohana.
-Czy jesteś pewny, że chcesz to zrobić?
Ręka Michała zadrżała, a w głowie wygenerowały się automatycznie wspomnienia uśmiechniętej twarzy jego pokemona, a zarazem przyjaciela. Zamarł, myślał, że jest na to gotowy, jednak rzeczywistość okazała się zgoła inna. Wystarczył jeden gest, który sprawił, że chłopak przestał się bać, a postawa jaką sobie stworzył na tą chwilę stała się prawdziwa.
-Gla lie... - pokemon spojrzał na niego z dumą i z wielkim podekscytowaniem wymalowanym na twarzy, a następnie pochylił głowę w geście przytaknięcia prosząc by podał mu jego przepustkę do zrealizowania celu.
Michał uśmiechnął się i przysunął naczynie do twarzy Glalie by ten mógł spożyć całą jego zawartość. Gdy już to zrobił gwałtownie wypuścił powietrze, a z jego ciała zaczęła wydobywać się ledwo widoczna para.
-Dopóki ta para całkowicie nie zniknie Glalie musi poddać się całkowicie wysiłkowi fizycznemu na całego, ciężko stwierdzić ile to może trwać. Powodzenia - wyjaśnił Rohan życząc jak najlepiej.
-Powodzenia Michał! - krzyknęła Angie.
-Dziękujemy - odparł i już mieli ruszać gdy za plecami usłyszał znajome głosy.
-Dacie radę! / - Jesteśmy z wami! / - Walczcie!
Wypowiedziane kwestie należały do Droy'a, Amelii i Dave'a, którzy nagle pojawili się w posiadłości mężczyzny. Michał nie krył swojego zaskoczenia. Pokazał im kciuk w górę i razem z Glalie ruszyli wgłąb lasu.
*Będę z tobą do końca!* - oznajmił w myślach.

Glalie mknął przed siebie z całych sił, a obok niego biegł Michał, który próbował dotrzymać mu kroku co było niebywale ciężkie zważywszy na to, że byli pokemonem i człowiekiem - istotach o kompletnie innej wytrzymałości i warunkach fizycznych. Przy tak dużej prędkości z którą się poruszali omijanie naturalnych przeszkód w postaci: gałęzi, wzniesień, spadków itp. było niebywale trudne i potrzebny był do tego duży wysiłek, ale to właśnie to czego potrzebowali. Glalie czuł jakby coś w nim odliczało czas jaki mu pozostał by spełnić wymagany warunek co dodatkowo pchało go naprzód. Nie było określone jakiego rodzaju ma być to wysiłek ważne żeby pozbyć się na nim niebywałej ilości energii. Glalie i Michał wybrali ekstremalny bieg z przeszkodami.
...

Pomimo narastającego z każdą chwilą zmęczenia Glalie nie zatrzymywał się. Z biegiem czasu nawet najmniejszy szczegół pochłaniał jego całą uwagę - skupiał się na swoim oddechu, każdym szeleście liści czy też bólu, który pojawiał się w niektórych częściach jego ciała. Robił to by zapomnieć o zmęczeniu i nie paść z wycieńczenia. Gdy minęła połowa dnia obraz zaczął mu się diametralnie rozmazywać, miał problemy z omijaniem drzew, a oddech zrobił się niebywale ciężki. Michał po jakimś czasie, starając się jak mógł nie miał siły dotrzymać kroku podopiecznemu, więc poprosił Sandslasha o pomoc by cały czas być przy Glalie. Jeż przewoził swojego trenera na plecach i biegł tuż obok lodowego pokemona. Nagle Glalie upadł na ziemię co było równoznaczne z pierwszą przerwą, którą chcąc nie chcąc musieli zrobić. Do tego momentu przebyli większą część lasu, a para wciąż ulatniała się z jego ciała.
-Glalie!! Nic ci nie jest!? - krzyknął Michał schodząc z Sandslasha i podbiegając do niego, a następnie pomagając mu podnieść się z ziemi.
-G... la... lie... - wysapał pokemon z trudnościami mu przytakując.
Wyglądał bardzo źle co wyjątkowo dotknęło nastolatka.
-Nie zamierasz zrezygnować prawda? - zapytał z bólem wymalowanym na twarzy.
Glalie potwierdził.
-Wiem, że dasz radę. Jestem cały czas z tobą, cel jest na wyciągniecie ręki i jest w twoim zasięgu, dlatego walcz! - oznajmił przesyłając dodatkowe siły do ciała swojego partnera. *Cholera... kiedy ta para w końcu zniknie?*
Od tamtej pory do wieczora prędkość z jaką poruszał się Glalie drastycznie spadła, ale jego niezmiennie silna wola walki wciąż pchała go do przodu i nie pozwalała się zatrzymać. Gdy minęło jeszcze kilka godzin z ledwością wlekł się między licznymi drzewami, które już dawno przestał zauważać. Dzikie pokemony z uwagą mu się przyglądały i zastanawiały co on najlepszego wyprawia. Widok Glalie przyciągał wzrok i powodował smutek oraz zmartwienie, ale był to tylko zalążek tego co czuł Michał obserwując go przez cały ten czas. Tak bardzo się bał o swojego podopiecznego, że z ledwością zatrzymywał się przed powstrzymaniem go od dalszego trudu. To niewyobrażalnie bolało patrzeć na stan w jakim znajdował się jego pierwszy partner, ale nie mógł tego przerwać, nie mógł odebrać mu tej szansy, tak bardzo mu na tym zależało. Gdy światło księżyca przedarło się do lasu Glalie ponownie upadł na ziemię, był tak zmęczony, że nic już nie czuł, ciało odmawiało posłuszeństwa, a oczy same się zamykały. Nie mógł tego zaakceptować, wydając głośny i przepełniony desperacją krzyk zaczął powoli czołgać się do przodu. W tamtej chwili coś ze zdwojoną siłą uderzyło w serce Michała, to było dla niego za wiele.
*Jeśli tak dalej pójdzie to coś mu się stanie... CHOLERA, NIE MOGĘ NA TO PATRZEĆ, MUSZĘ TO PRZERWAĆ!*
-Jeszcze... tylko trochę... proszę... nie mogę... zasnąć - szeptał w swoim języku Glalie będąc na granicy wytrzymałości.
Nastolatek natychmiast do niego podbiegł i uklęknął tuż przy nim.
-Już wystarczy... JUŻ WYSTARCZY GLALIE, PRZESTAŃ! - krzyknął ze smutkiem w głosie Michał. - Nie mogę już dłużej patrzeć jak się tak ranisz...!
Glalie jednak mając tylko jeden cel w głowie wciąż pełzał do przodu.
-Ja... nie chce... żeby tak to się skończyło... - mamrotał pokemon będąc już w połowie nieprzytomnym. - Nie poddam się... - mówiąc to wydał z siebie kolejny głośny wrzask.
-GLALIE!! - krzyknął zrozpaczony Michał.
Wtem coś zaszeleściło w pobliskich krzakach, a po chwili przed nimi pojawił się dziki Arbok, którego chłopak z ledwością rozpoznał przez ograniczoną widoczność. Syczał bardzo wściekle. Zapewne przyciągnął go tam hałas.
-Sandslash - zawołał nastolatek widząc jak napastnik przybiera się do ataku.
Jeż był w gotowości, ale niespodziewanie Glalie zaczął się podnosić. Para zaczęła zanikać, a przed oczami Michała pojawił się uśmiechnięty Snorunt, który po chwili połączył się z ciałem Glalie. Nastolatek nie miał czasu zastanawiać się czy to co widział było prawdziwe czy to tylko wymysł jego wyobraźni, ponieważ jego lodowy partner wypuścił gwałtownie powietrze w czasie gdy Arbok rzucił się w ich stronę, a następnie wystrzelił jak odrzutowiec przed siebie. Było to tak szybkie, że momentalnie zniknął z pola widzenia Zoldrey'a. Wbił się w ciało napastnika pchając go z taką siła do tyłu, że zniszczył nim kilka stojących za sobą drzew. Wszystko to zdarzyło się w ułamku sekundy. Michał i Sandslash natychmiast pobiegli w miejsce w którym się zatrzymali gdzie ujrzeli znokautowanego Arboka i nieprzytomnego Glalie. Nastolatkowi najbardziej rzuciła się w oczy biała smuga, którą w czasie ataku jego partner zostawił za sobą. To wyglądało jak szybki atak.
*Udało ci się!* - stwierdził w myślach nie dostrzegając nawet najmniejszej pary wokół jego ciała.
W tamtej chwili zrozumiał, że dopiero teraz nastąpiła pełna ewolucja jego podopiecznego. Po upewnieniu się, że Arbokowi nic poważnego się nie stało Michał odwołał Glalie do pokeballa i wykorzystując Sandslasha jako transport dotarł do Centrum Pokemon gdzie w środku nocy obudził siostrę Joy by zajęła się jego pokemonem. Natomiast sam w oczekiwaniu usnął na jednym z fotelów.
...

Następnego dnia rano...

Gdy Michał się obudził ujrzał obok siebie Rohana, Persiana i Angie.
-O wstał - powiedziała uśmiechnięta czarnowłosa.
-Naprawdę... - złapał się za głowę czerwonowłosy. - Spowodowałeś, że przyszedłem do miasta... niech cię... - oznajmił wzdychając.
-Co tu robicie? - zapytał jeszcze nie do końca przebudzony nastolatek.
-Przyszliśmy zobaczyć co z wami! - odpowiedziała wesoło Angie.
-A właśnie Glalie! - podniósł nagle głos wstając z miejsca i patrząc w stronę lady.
Siostra Joy uśmiechnęła się widząc jego reakcję i ruchem ręki przywołała go do siebie.
-Jest jeszcze zmęczony, ale nic mu nie będzie. Chciałam cię skarcić za to w jakim stanie go tu przyniosłeś, bo nie wyglądało to na obrażenia bitewne tylko te powstałe z wielkiego przetrenowania, ale z twarzy Glalie nie schodził uśmiech, dlatego ci odpuszczę - oznajmiła pielęgniarka podając chłopakowi pokeball.
-Dziękuję - odparł z zakłopotaniem.
-Razem z Persianem obserwowaliśmy was, dobrze się spisaliście... - wyznał Rohan.
-Zrozumiałem co musiał pan czuć gdy Persian był pod wpływem wywaru... to było naprawdę ciężkie - wyznał Michał.
Mężczyzna pochylił głowę, a po chwili cała trójka wyszła na zewnątrz, gdzie nastolatek wypuścił Glalie z pokeballa. Pokemon wyglądał nie najlepiej, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Świetna robota - pochwalił go trener.
Następnie wyciągnął pokedex i skierował go na niego. Dowiedział się, że Glalie nauczył się szybkiego ataku w zamian za kieł lodu.
-W waszym przypadku wywar działał krócej i jeszcze do tego Glalie nauczył się ataku, którego nie powinien móc się nauczyć... - wydedukował Rohan. - Wychodzi na to, że nie działa na każdym jednakowo, a co do szybkiego ataku to być może jedyny taki przypadek... - dodał po chwili.
Michał się ucieszył, jednak nie na długo, bo nadeszła najtrudniejsza kwestia.
-Ale... co ze skutkiem ubocznym? - nasunął czerwonowłosy.
-Glalie czujesz jakieś zmiany w ciele, coś cię boli albo nie wiem? - zapytał zaniepokojony Zoldrey.
Lodowy stworek przez chwilę się zastanawiał jednocześnie sprawdzając, lecz po chwili pokręcił tylko przecząco głową.
-Całe szczęście... - westchnął z ulgą Michał.
-Widzisz, nie było się o co martwić - powiedziała do wujka Angie.
Twarz Rohana złagodniała.
Chwilę później obok nich pojawiła się trójka przyjaciół piętnastolatka.
-Udało wam się - oznajmił z uśmiechem Droy.
Pozostała dwójka także obdarzyła ich uśmiechami. W tamtym momencie Michał odwrócił się w stronę Glalie i ukucnął tuż przy nim.
-Jestem z ciebie dumny - oznajmił kładąc mu dłoń na głowie. - Dopiero teraz tak naprawdę ewoluowałeś, w końcu możemy ruszyć naprzód...!
-Glalie lie! - odparł przepełniony radością.
-Ten szybki atak będzie symbolem twojej determinacji! - obwieścił będąc tak samo zadowolonym jak jego podopieczny.
Rohan patrząc na nich dostrzegł siebie i Persiana, uśmiechnął się pod nosem i kucając pogłaskał swojego pokemona, który także się uśmiechnął.
-Załatwiliście już wszystko co chcieliście w tym mieście? Bo ja tak - zwrócił się w stronę przyjaciół.
-Tak - odpowiedzieli jednogłośnie.
-W takim razie nic nas tu już nie trzyma, ruszajmy do Wertanii, najlepiej natychmiast! - oznajmił entuzjastycznie.
Następnie podszedł do Rohana.
-Dziękuję panu i Persianowi za pomoc, jeszcze się spotkamy i dokończymy naszą walkę - powiedział podając mu rękę.
-Dobrze - odparł czerwonowłosy przyjmując propozycję uścisku.
W tym samym czasie Glalie pożegnał się z Persianem.
-Angie, tobie też dziękuję, gdyby nie ty nie udałoby się - uśmiechnął się w jej stronę.
-W zamian odwiedź mnie jeszcze kiedyś, wtedy opowiesz mi o sobie więcej - puściła oczko.
Gdy pożegnanie dobiegło końca cała czwórka poszła do Centrum Pokemon po swoje rzeczy i żeby się wymeldować, a następnie ruszyła w stronę Wertanii.

Michał postanowił się skupić całkowicie na zdobyciu ostatniej odznaki i przygotowaniach do ligi. Droy postanowił dalej przeznaczać swój cały wolny czas na naukę walki mieczem i polepszaniu relacji z Lickitungiem. Amelia oglądając pokazy miasta Fuszido, mając w pamięci spotkanie z Lust zrezygnowała z brania w nich udział na czas nieokreślony i postanowiła skupić się na nienawiści do Vipera i pomocy Michałowi. Dave natomiast postanowił dalej zgłębiać tajniki trenerstwa i skupić się na relacji z przyjaciółmi.

**
Ponad dwa dni temu po zakończeniu ogniska...

Michał i Amelia spotkali się by porozmawiać na osobności.
-Tylko przyjaciele? - zapytał Michał wystawiając pięść do Amelii.
-Tylko przyjaciele - oznajmiła przybijając mu żółwika.

**
------------

No i koniec wątku Fuszido. Przyznam, że można odnieść wrażenie iż się trochę pośpieszyłem, ale nie czułem potrzeby żeby robić z tego coś dłuższego. Na zakończenie wakacji pęknie 100 rozdziałów ^_^. No dobra to do następnego!

2 komentarze:

  1. Być może ktoś pochwaliłby Michała za jego determinację, jednak moje zdanie w tej sprawie jest zupełnie inne. Uważam Michała za idiotę. Za upartego idiotę. Czy on naprawdę nie widzi tego, że zaraził swoją chorą ambicją swojego Pokemona i że przez to ten biedak o mało nie zginął? A ostrzegano go. Oczywiście wszystko dobrze się skończyło, ale przyznam się szczerze, że miałem cichą nadzieję, że Pokemon jednak umrze lub zostanie tak osłabiony, iż Michał przejrzy na oczy i odpuści sobie i przeprosi Pokemona. A jednak nie! Jemu ciągle się udaje. Niby wszystko fajnie, ale ta historia pokazuje, że chore ambicje to dobra rzecz, a ja się z tym zgodzić niestety nie mogę. Szkoda, drogi Autorze, że brakuje w tej historii jakieś naprawdę dobrej lekcji. Bo czego właśnie nas uczysz? Że jak Ci zależy na czymś, to próbuj tak długo, aż się wykończysz psychicznie lub fizycznie? Albo jedno i drugie? Nie sądzisz, że czasami trzeba odpuścić dla dobra swoich bliskich i należy schować w buty ambicję? Brakuje mi tutaj takiego właśnie morału. Cieszy mnie szczęśliwe zakończenie tej historii, ale smuci mnie, że Michał niczego się po niej nie nauczył.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej 😊
    Hubercie, Michał początkowo zawahał się czy dobrze robi. Chciał zrezygnować, ale to Pokemon miał ostateczny głos, a nie on. Oboje wiedzieli na co się piszą ale ryzyko jest ważne w życiu. Bez niego nie można się rozwijać. Chora ambicja byłaby wtedy, gdy Michał na siłę zmuszał, poganiał Galile, miał gdzieś jego uczucia. Sam chciał przerwać jego trening w ostatnim etapie. Michał wspierał go i motywował, nie poganiał ani nie zmuszał. To jest dobry trener. Sama podziwiam Michała, że ma tyle siły. Cały dzień biegał. Ma dobrą kondycję, ale według mnie po takim wysiłku trzeba więcej odpoczynku. Amelią i Michał są przyjaciółmi. Taaa wiem jak to się skończy. XD

    OdpowiedzUsuń