poniedziałek, 31 lipca 2017

Rozdział 96 - Nasz wspólny taniec

Następnego dnia około południa...

Michał znajdował się na boisku treningowym za Centrum Pokemon gdzie przygotowywał się wraz ze swoimi podopiecznymi do małego treningu.
*Mam nadzieję, że ten dzień będzie udany...* - westchnął wiążąc buty na jednej z ławek.
Pokemony uważnie mu się przyglądały, od samego rana bujał w obłokach. Po jego głowie w głównej mierze chodziła sytuacja z poprzedniego dnia związana z Rohanem, ale także coś nieco mniej istotnego.
**

Amelia nie odrywała wzroku od ogłoszenia wgapiając się we wcześniej przeczytany już tekst.
-Odbędzie się za dwa dni...? - wymamrotała z zamyślonym wyrazem twarzy.
Nagle usłyszała za sobą czyjś głos.
-Powinnaś wziąć udział!
Wzdrygnęła się niemalże krzycząc.
-Nie zakradaj się tak!! - zarzuciła z pretensjami.
-Wybacz - oznajmił z uśmiechem Michał. - Ale wybiegłaś tak nagle...
Mówiąc to przykładał lód do zranionej ręki.
-Cóż... przepraszam nie planowałam tego - odparła z lekkim rumieńcem na twarzy i odwracając w przeciwną stronę wzrok.
-A więc? - zapytał podchodząc bliżej.
-Co? - wlepiła wzrok w ogłoszenie.
-Wystąpisz?
Na chwilę się zacięła.
-Nie... raczej nie.
-Mówię ci, że powinnaś - ciągnął dalej Michał.
-A co ty masz do gadania? - nadęła się gromiąc go wzrokiem.
Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Pamiętam jak wtedy widziałem cię na scenie... wyglądałaś na bardzo szczęśliwą i co najważniejsze świetnie ci szło - przypomniał patrząc w niebo pełne gwiazd.
-Zacznę w następnym sezonie... - przeciągnęła ze spuszczoną głową.
-Nie pozwól żeby te twoje postanowienie pozbawiało cię szczęścia, wcześniej potrzebowałaś celu, a gdy już go znalazłaś chcesz odpuścić? Już samo twoje spojrzenie na tą kartkę pokazało, że ci zależy. Powinnaś wziąć udział! - oznajmił z szerokim uśmiechem na twarzy.
Amelia słuchając jego monologu wpatrywała się w niego jak w obrazek.
-... Zastanowię się.
**

-Michał...  EEEE MICHAŁ!
-... CO!!?? - krzyknął robiąc kilka obrotów wokół siebie.
Jego podopieczni tylko westchnęli po chwili śmiejąc się z trenera.
-Rany... co z tobą - powiedział znudzonym głosem Droy uderzając go lekko w ramię.
-Wybacz zamyśliłem się...
-To zdążyłem zauważyć - blondyn rozłożył bezwładnie ręce. - Co nie Dave?
Wspomniany osobnik uśmiechnął się chytrze idąc w ich stronę.
-Droy, Michał musiał się zakochać to jedyne wytłumaczenie... - stwierdził potakując samemu sobie.
Zoldrey spojrzał na niego z zażenowaniem natomiast Hannys lekko się zaśmiał z jego reakcji.
-Powiedz o kogo chodzi, to pewnie ta siostra Joy z Centrum... tak, zdecydowanie! - obwieścił to tak głośno, że ludzie w pobliżu z pewnością zdołali to usłyszeć.
-Idź być nieśmiesznym gdzie indziej - odgryzł się Michał rozpoczynając z nim wojnę na spojrzenia.
Dave odpowiedział na to pokazaniem języka.
-Skoro o tym mowa... - przerwał im Droy. - Amelia od wczoraj buja w obłokach, Michał wiesz coś o tym?
-Czemu mnie nie zapytasz!? - wtrącił Dave.
-Bo jestem pewien, że nie wiesz! - powiedział w przedrzeźniający sposób siedemnastolatek.
-Cóż... zastanawia się nad wzięciem udziału w pokazach, ma na to dwa dni... - wyznał czarnowłosy.
-Ooh... teraz rozumiem - odparł Droy. - W takim wypadku trzeba dać jej trochę czasu...
-Swoją drogą ty dzisiaj nie miałeś iść do tego całego Rohana? - zapytał Dave drapiąc się po nosie.
-Tak, idę zaraz po treningu... - potwierdził Michał. - Dobra zaczynamy! - zwrócił się do podopiecznych.
-A właśnie! Michał chce ci coś pokazać... - wyznał nagle Droy.
-Huh?
-Odejdźmy na koniec boiska - poprosił.
Nastolatek przytaknął, a zanim poszli we wskazane miejsce wydał pokemonom polecenie.
-Dobierzcie się w dwójki i potrenujcie trochę ze sobą - oznajmił.
-Dobra to i ja trochę potrenuję... - stwierdził Dave wypuszczając swoich podopiecznych.

Pokemony i Dave zajęli większą część boiska, a Michał i Droy ustali na jego końcu.
-O co chodzi? - zapytał ten pierwszy.
-Gdy chodziłem wczoraj po sklepach natknąłem się na coś ciekawego w jednym z nich... - mówiąc to włożył rękę do kieszeni.
Po chwili wyciągnął z niej kawałek drewna, a następnie rozłożył co wyglądem przypominało sztylet.
-I co ty na to? Jest podobnej długości co twój - stwierdził przyglądając się zakupowi.
-Wygląda na łatwy do złamania... ale co ważniejsze po co on? - odparł Zoldrey.
Droy zawiesił wzrok na sztylecie by po chwili uderzyć nim lekko w powietrze.
-Michał... to nie tak, że chce zapomnieć o tym co stało się w Prizmanii. Prawda jest taka, że każdego dnia staram się pamiętać by pewnego dnia dokonać zemsty. Nie chce zapomnieć tego uczucia... złości... nienawiści...
*No tak... to nie takie proste, ma całkowite prawo do takiego zachowania* - stwierdził w myślach piętnastolatek. - Rozumiem... - powiedział lekko pochmurniejąc.
-Chciałbym żebyś nauczył mnie tym walczyć! - oznajmił blondyn zaskakując swojego rozmówcę.
-Ja...?
-Potrafisz nim władać na wysokim poziomie, dostrzegłem to dlatego proszę, a poza tym jesteśmy przyjaciółmi czyż nie? - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
To co usłyszał Michał było dla niego bardzo miłe. Zanim odpowiedział w pamięci znowu pojawiły się sceny z Prizmanii.
-Postaram się jak mogę... - odparł łapiąc się za tył głowy.
Następnie pobiegł do pokoju w Centrum po swój sztylet.

Tymczasem pokemony Michała zgodnie z jego poleceniem podzieliły się na dwuosobowe grupy i rozpoczęły luźny trening. Sandslash był z Glalie, Ivysaur z Poliwrathem, a Cloyster z Metapodem. Wymieniali się wzajemnie atakami czy też kombinacjami. W pewnym momencie jeż zauważył, że jego sparingpartner wygląda na zmartwionego. Po chwili stworek z Hoenn wystrzelił w jego kierunku lodowy promień. Sandslash czekając do ostatniej chwili schylił się unikając tym samym ataku i zaczął biec w stronę jego źródła. Promień wciąż był emitowany, a jeż omijał go pojawiając się raz z jednej, a raz z drugiej strony obok lodowej energii. W końcu zniknął z pola widzenia Glalie i ku jego zaskoczeniu wyczuł go tuż za nim gdy przyłożył mu pazury do oczu, które zastąpiły mu w tej sytuacji gardło.
-Myślałem, że już z tobą w porządku... - wyznał Sandslash cofając rękę.
Glalie nie odpowiedział, więc jeż uznał, że nie chce z nim rozmawiać i zaczął powoli opuszczać pole walki.
-... Po prostu ciężko się pozbyć niektórych myśli - powiedział Glalie zatrzymując go.
Sandslash spojrzał w niebo co w oczach sparingpartnera wyglądało jakby się zamyślił.
-Postaraj się to wyciszyć skupiając się na ważnych dla ciebie rzeczach...
Glalie po chwilowym braku reakcji nagle się uśmiechnął.
-Jak coś takiego mówisz ciężko ci odpowiedzieć - skomentował ze śmiechem.
Sandslash westchnął.
-Wystarczy mu zaufać... - stwierdził jeż znów spoglądając w niebo.
-Tak... kontynuujmy! - odparł Glalie.
...

-Ciężko było się nauczyć? - zapytał Droy przyglądając się swojej drewnianej broni.
-Mi akurat nie - wyznał Michał. - Poszło zdecydowanie zbyt łatwo... - wymamrotał pod nosem.
-Huh? - zainteresował się blondyn.
-To logiczne, że nie wystarczy machać bezmyślnie bronią tak jak patykami w dzieciństwie no nie? - powiedział samemu stwierdzając fakt, ale jednocześnie prosząc o potwierdzenie.
W tym samym czasie cały czas przyglądał się swojemu sztyletowi.
-No tak... - odparł Michał nie do końca wiedząc co chciał tą wypowiedzią osiągnąć.
-... Mimo wszystko chce sprawdzić, pokaż mi tą różnicę między wyszkolonym, a amatorem. Zróbmy sparing - poprosił Droy.
-W porządku - odpowiedział bez chwili wahania piętnastolatek.
Następnie obaj przyjęli bitewne pozycje. Droy po prostu ścisnął obiema rekami rękojeść sztyletu, natomiast Michał ustawił nogi tworząc zalążek trójkąta, a następnie cofnął prawą nogę. Prawą rękę wystawił do przodu trzymając swój sztylet, a lewą cofnął do tyłu zaciskając w pieść i zewnętrzną stroną dociskając do pleców. Siedemnastolatek przyglądał się uważnie przeciwnikowi.
-Zaczynaj - ośmielił go Michał.
Droy słysząc to od razu ruszył przed siebie.
*Nie będę się ograniczał, nawet jeśli to pierwszy raz użyję całej siły!* - powiedział w myślach Hannys robiąc potężny zamach. *To jest właśnie moja złość!*
Z mimiki twarzy Michała można było wyczytać jak bardzo był zaskoczony widząc ile siły jego przyjaciel włożył w dopiero początkową szarżę. Siedemnastolatek w tamtej chwili w myślach miał tylko destrukcję. Bardzo się zdziwił gdy Zoldrey bez większych problemów sparował jego uderzenie. Droy nie zraził się i kontynuował natarcie uderzając bardzo mocno jednak prosto w zasięg sztyletu Michała, który nagle wybił mu broń z ręki uderzając w nią łokciem. Następnie szybkim ruchem znalazł się z lewej strony blondyna i używając prawej nogi sprawił, że przyjaciel stracił równowagę i upadł na ziemię. Dopiero po chwili do Droy'a dotarło to co się stało. Michałowi nie umknęło, że w tym krótkim starciu kierował się tylko złością.
-I jak? - zapytał podając mu rękę.
-... O to mi właśnie chodziło! - odparł lekko się uśmiechając i podnosząc się z jego pomocą. - Naucz mnie tak walczyć - poprosił.
Brunet skinął głową.
...

Amelia spacerowała po mieście rozwodząc się nad swoimi problemami, a mianowicie jednym, który pojawił się w skutek zwykłego przypadku. A może tylko sobie wpierała, że to jest problem?
-Dragonair... co powinnam zrobić? - wymamrotała do pokemona, który lewitował tuż obok niej.
Pokemon w odpowiedzi pisnął coś w swoim języku. Dziewczyna wzdychając tylko go pogłaskała.
*Już postanowiłam, że wynagrodzę Michałowi wszystko wspierając go w podróży, a pokazami zajmę się w następnym sezonie. Należy mu się to, poza tym przecież pokazy tak wiele dla mnie nie znaczą... prawda?*
Pokręciła z irytacją głową i przyśpieszyła kroku. Nie patrząc na otoczenie parła do przodu aż w końcu skręciła w jakąś alejkę.
*Pokazy... dobrze się na nich bawię i tyle. Potrafię bez nich wytrzymać! Po co mam brać udział w tutejszych, żeby na siłę złamać swoje postanowienie? Najpierw muszę się uporać z innymi rzeczami i dopiero gdy poczuje się wolna wrócę do tego!* - oznajmiała samej sobie.
Wychodząc z alejki znalazła się przy jakimś nie wyróżniającym się na tle innych drewnianym domku standardowej konstrukcji. Za budynkiem znajdowało się ogrodzone drewnianym płotem podwórko i to właśnie stamtąd dziewczyna prawie zarobiła czymś w głowę. Za brak zderzenia mogła dziękować Dragonairowi, który złapał ogonem to co ich nagle "zaatakowało". Tym czymś okazał się przestraszony Squirtle.
-Czemu on leciał na nas z powietrza? - zastanawiała się Amelia biorąc pokemona na ręce.
Wodny stworek różnymi gestami starał się przeprosić za zaistniałą sytuację. Wtem stamtąd skąd przyleciał, otwierając bramkę wybiegła około dziesięcioletnia brązowowłosa dziewczynka z długim kucykiem. Ubrana była w krótkie niebieskie spodenki i tego samego koloru bluzkę na ramiączkach.
-O boże przepraszam! - krzyknęła widząc swojego pokemona w rękach obcej dziewczyny, która jak się domyślała mogła przez niego ucierpieć.
Amelia uśmiechnęła się niezręcznie stawiając pokemona na ziemi.
-Nic się nie stało, ale że tak zapytam... czemu twój Squirtle spadł na nas z powietrza?
-Cóż... - dziewczyna mówiąc to zakryła twarz dłonią.
Po chwili zaprosiła Amelię na swoje podwórko by tam wszystko jej wyjaśnić na co o dziwo czerwonowłosa przystała.
*Ładne kwiatki...* - stwierdziła w myślach Sparks dostrzegając kilka czerwonych róż rosnących obok innych roślin i niemal pustej przestrzeni.
-Trenowałam tutaj swoją kombinację do nadchodzących pokazów no i w skrócie mówiąc... nie wyszła - wyjaśniła z zażenowaniem brązowowłosa.
*... Ja to naprawdę mam pecha, kiedy próbuję zapomnieć o tych pokazach zdarza się coś takiego* - narzekała w myślach spoglądając na swojego smoczego partnera, który wyglądał na rozbawionego. - A ty z czego się cieszysz? - wyszeptała gromiąc go wzrokiem co wyglądało bardzo komicznie.
-To może pokaże jak to było żebyś mi uwierzyła, że to niespecjalnie... Squritle! - oznajmiła dziesięciolatka zwracając się do podopiecznego.
-Nie, nie...! - powiedziała z zakłopotaniem Amelia wymachując rękami by powstrzymać dziewczynę. - Nieszczęście może się powtórzyć, tym razem z gorszymi skutkami...
-Masz rację... - zamyśliła się brązowowłosa. - To może opowiem jak to było - zaproponowała.
-O-Ok - przeciągnęła Amelia.
-Kazałam wystrzelić Squirtle'owi bąbelki w górę i zamrozić je lodowym promieniem, a następnie zanim opadną roztrzaskać je na małe kawałeczki przy pomocy wirowania, ale zamrożone bąbelki okazały się być za duże i za twarde przez co Squirtle wirując odbił się od nich, a dalej już wiesz... - wytłumaczyła niezbyt pocieszona efektem swoich starań.
Amelia podrapała się po policzku.
*No nie ważne... nic na to nie poradzę* - stwierdziła. - Brałaś wcześniej udział w jakichś pokazach?
-Nie, to będzie mój pierwszy raz... - wyznała brązowowłosa.
-W takim razie na początek powinnaś się skupić na łatwiejszych kombinacjach, samo wystrzelenie bąbelków i roztrzaskanie za pomocą wirowania powinno wystarczyć jeśli zrobisz to dokładnie, możesz też jeszcze coś dodać, nieskomplikowanego... - powiedziała Amelia dając jej w miarę wartościowe rady.
-... W sumie - wymamrotała pod nosem dziesięciolatka. - Squirtle spróbujmy, bąbelki!
Pokemon radośnie popiskując wykonał polecenie i posłał w górę kilkanaście sporych rozmiarów baniek wodnych.
-A teraz wirowanie!
-Squirtle!
Stworek podskoczył i schował się w swojej muszli, a następnie kręcąc się bardzo szybko pozbijał wszystkie bąbelki. Gdy skończył wraz z nim na ziemię opadały także malutkie białe gwiazdki przypominające brokat.
-I że to było takie proste... - powiedziała zdumiona brązowowłosa ciesząc się z efektu. - Miałaś rację! - mówiąc to obdarzyła Amelię uśmiechem.
Czerwonowłosa odwzajemniła uśmiech.
-Znasz się na tym, jesteś koordynatorką?
-Powiedźmy... - odparła Amelia.
-To świetnie się składa!! - ożywiła się dziesięciolatka. - Proszę daj mi więcej wskazówek! - poprosiła łapiąc dziewczynę za rękę i obdarzając ją błagalnym spojrzeniem.
Dragonair pisnął radośnie.
-Cóż... no dobrze - oznajmiła zakłopotana piętnastolatka.

Tymczasem...

-Dobra robota chłopaki, pora kończyć! - oznajmił podopiecznym Michał wycierając pot z czoła. - I dziewczyny - dodał po wymienieniu spojrzeń z Cloyster, która się o to upomniała. - Glalie pora na nas... - wraz z tym stwierdzeniem odwołał resztę pokemonów do pokeballi.
-Idziesz? - zapytał Droy trzymając w rękach złamany na pół sztylet.
-Tak, pomęczymy go aż się zgodzi - uśmiechnął się w odpowiedzi piętnastolatek. - A ty tym razem kup coś wytrzymalszego - wskazał ze śmiechem na pozostałości po jego "broni".
-Postaram się - odparł z nad wyraz widocznym udawanym zmartwieniem w celach komicznych.
-To do potem.
-Na razie.
-Czekaj, pójdę z tobą! - wtrącił Dave zanim wszyscy się rozeszli.
-Ze mną? - dopytał Michał.
-No!
-Ok.
Chwilę później ponownie pożegnali się Droy'em i ruszyli w stronę posiadłości Rohana. Idąc już w miarę znaną ulicą Michał zauważył, że jego towarzysz wygląda na takiego, który chce coś powiedzieć, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
-Jak trening? - zapytał Zoldrey przerywając niezręczną ciszę.
Dave odpowiedział z lekkim opóźnieniem.
-W miarę.
-Rozumiem... myślałem, że masz jakieś zajęcia. Trochę mnie to zdziwiło, że chciałeś ze mną iść - wyznał czarnowłosy pstrykając zadziornie Glalie, a po chwili zakładając ręce za tył głowy.
Pokemon zrobił to samo dźgając go rogiem, oboje promieniowali uśmiechem.
-Myślę, że to będzie ciekawsze, chce poznać tego świra - odparł Dave.
-Wiesz, że to tak jakby misja samobójcza? - zaśmiał się Michał.
Blondyn po krótkim namyśle zrobił to samo.
-Chyba chcesz mi coś powiedzieć, łatwo się domyślić - zauważył Zoldrey.
Dave skrzywił nieco twarz, choć dalej wyglądała radośnie.
-... Po tym wszystkim co się stało w Prizmanii nie mogłem spać po nocach... - wyznał w końcu Ward.
Michał mimowolnie spoważniał.
-Nic dziwnego - odparł. - Czemu o tym nie mówiłeś? W sumie nawet nie zainteresowałem się tym jak dobrze to znosisz, wybacz...
-Z-zrobiłem to specjalnie żeby nikt się nie martwił głupku! - wyznał Dave czerwieniąc się na twarzy z zakłopotania.
-Ooh, jakie lekkie przezwisko... dziwne - odparł Michał lekko chichocząc.
-... Mimo wszystko dzięki temu, że tam byłem w końcu... choć trochę... stałem się silniejszy i mniej tchórzliwy. Cieszę się... - wyznał zaskakując przyjaciela. - No co?! - warknął zawstydzony.
-Nic - powiedział w końcu Michał po chwilowym milczeniu. - Cieszę się razem z tobą - dodał z szerokim uśmiechem.
-Dobra chodźmy szybciej! - oznajmił Dave nie chcąc przedłużać tej niekomfortowej sytuacji.
-Ta...
Wtem zatrzymał ich jakiś nastoletni chłopak.
-Jesteś trenerem? - posłał pytanie w stronę Michała na co on tylko kiwnął głową. - Zawalczymy?
Młody Zoldrey tylko się uśmiechnął.
-Jasne.

Jakiś czas później po powrocie z posiadłości Rohana...

-On jest bardziej ześwirowany niż myślałem... - stwierdził zażenowany Dave.
Michał był tak zmęczony proszeniem i próba przekonania mężczyzny, że prawie nie miał siły iść.
-Nie wierzę... nawet małego kroczka do przodu... uparty jak osioł... - narzekał ze zrezygnowaną miną.
Glalie również był zmęczony.
-Spokojnie jeszcze tam wrócimy, a właściwie to będziemy wracać aż w końcu odpuści! - powiedział z entuzjazmem w stronę swojego podopiecznego, który od razu poparł jego zapał.
-Powiedział mniej uparty... - zaśmiał się Dave.
-Trudno się nie zgodzić.
Następnie wrócili przed Centrum Pokemon gdzie spotkali także Amelię i Droy'a.
-Znów byłeś u niego prawda? Jak poszło? - zapytała czerwonowłosa.
Hannys odpowiedz wywnioskował zaledwie po mimice twarzy przyjaciela.
-Chyba niezbyt dobrze... - powiedział blondyn.
-Ta... - westchnął Michał załamując ręce. - No nie ważne, chodźmy do środka, a ty Glalie wracaj, bo muszę oddać was na kontrolę siostrze Joy... - oznajmił odwołując lodowego stworka do pokeballa.
Po chwili weszli do pomieszczenia i znaleźli się przy ladzie.
-Proszę się nimi zająć - powiedział nastolatek.
Pielęgniarka z uśmiechem na twarzy zabrała sześć jego czerwono-białych kul.
-Udało ci się dogadać z panem Rohanem? - zapytała nagle Joy.
-Cóż... - oparł ze znużenia ręce na blacie. - Miała pani rację mówiąc, że jest kłopotliwy, ale nie odpuszczę mu tak łatwo - oznajmił.
-Ha! O to właśnie chodzi - pochwaliła entuzjastycznie kobieta.
Czekając na powrót pokemonów Michała cała czwórka spędziła czas na rozmowie w środku.
-Proszę, twoi podopieczni są w świetnej kondycji - powiedziała siostra Joy oddając Zoldrey'owi jego pokeballe.
-Dziękuję - odparł nastolatek w towarzystwie pozostałej trójki.
-Swoją drogą słyszeliście o dzisiejszym wydarzeniu? - zapytała różowowłosa zatrzymując ich.
-Jakim wydarzeniu? - powtórzył Michał.
-Jak już wiecie miasto Fuszido jest bardzo związane z naturą. Co jakiś czas organizujemy specjalne ogniska na których przywołujemy pokemony z lasu i razem z nimi dziękujemy naturze, a oprócz tego jest mnóstwo atrakcji - zabawy, tańce i tego typu sprawy. Można fajnie spędzić czas. Polecam przyjść zaczynamy o dwudziestej na samym środku miasta, na pewno traficie. To naprawdę duże ognisko... - wyjaśniła pielęgniarka.
Michał patrząc na resztę po chwilowym namyśle odpowiedział.
-... Może z czystej ciekawości przyjdziemy sprawdzić - oznajmił odchodząc od lady.
Następnie po dłuższym zastanowieniu się nad propozycją kobiety stwierdzili, że naprawdę tam pójdą. Do wydarzenia pozostało kilka godzin, nie mając nic do roboty spędzili ten czas w pokojach.
...

-Wow... - stwierdzili wychodząc z Centrum Pokemon około godziny dwudziestej. - Te ognisko pewnie widać nawet zza miasta...
Ogień sięgał wyżej niż wszystkie budynki w całym Fuszido. To był naprawdę niespodziewany widok. Czym prędzej udali się w jego stronę. Gdy dotarli na miejsce pierwszym co zwróciło ich uwagę było multum zadowolonych ludzi i pokemonów tańczących, pijących i jedzących razem wokół ogniska, które z bliska wydawało się jeszcze bardziej ogromne. Miało swój początek na ułożonych w kupce kłodach drewna, gdzie co jakiś czas ktoś dokładał kolejne. Ogień bądź co bądź był nienaturalnie wysoki, powodem tego były cztery Alakazamy, które manipulowały nim za pomocą psychiki. Pokemonów, które były najwyraźniej dzikie wciąż przybywało, tak jakby coś je tu przyciągało.
-A więc przyszliście! - oznajmiła siostra Joy zaskakując jeszcze bardziej zdumioną już czwórkę nastolatków.
-Tak... - wymamrotał Michał.
Kobieta była ubrana w białą sukienkę na ramiączka na której widniało mnóstwo różowych wzorów w kwiatki. Włosy miała rozpuszczone, a na nogach nosiła japonki.
-Prawda, że ognisko robi wrażenie?
-Pięknie to wygląda - stwierdziła Amelia na co różowowłosa tylko przytaknęła.
Michał i reszta z początku nie wiedzieli jak się ubrać, ale ostatecznie poszli w zwyczajnych ciuchach. Odetchnęli z ulgą gdy okazało się, że zbytnio nie wyróżniają się na tle reszty.
-Te ogniska już od wielu lat są tradycją... - wyznała pielęgniarka.
Dla czwórki nastolatków całe wydarzenie zrobiło dobre wrażenie i wyglądało naprawdę ładnie, ale nie widzieli w tym większego sensu. Mimo, że teoretycznie wiedzieli o co chodzi, wykonywane czynności przez niektórych uczestników zdawały się im całkowicie niezrozumiałe. Początkowy podziw bardzo szybko minął. Przyglądali się tylko bez większego zainteresowania jak ludzie i pokemony dziękują naturze i doskonale się przy tym bawią, no i słuchali klimatycznej muzyki.
-I jak wam się podoba? - wyszeptał do pozostałej trójki Michał, tak by nazbyt radosna siostra Joy nie usłyszała.
-Jest spoko... - stwierdziła Amelia.
-Nie do końca wiem jak się zachować - uśmiechnął się Droy.
-Trochę nudno... - zarzucił Dave.
Wtem ktoś przez megafon ogłosił, że pora na tańce z partnerem. Muzyka zmieniła się na bardziej skoczną.
-Chyba czas się zmyć... - wymamrotał Zoldrey, ale trochę się z tym spóźnił.
-No dalej, ruszcie się! - oznajmiła pielęgniarka popychając Michała i Amelię bliżej ogniska gdzie wszyscy już niemal tańczyli.
Sama zgarnęła zakłopotanego Droy'a łapiąc go za ręce, a po chwili jakaś nieznajoma dziewczyna zaciągnęła także Dave'a.
-To był zły pomysł... - westchnął Michał zaczynając z przyjaciółką niezbyt umiejętny taniec.
-Tak myślisz? Bo ja uważam inaczej - odpowiedziała pomagając chłopakowi nieco z prowadzeniem.
Trzymali się za obie ręce będąc do siebie przodem. Przemieszczali się w różnych kierunkach co jakiś czas wykonując jakieś klasyczne obroty.
-Trochę mnie zaskoczyłaś... - stwierdził latając wzrokiem po wielu miejscach.
-... Kiedyś zastanawiałam się jak mógłby wyglądać nasz wspólny taniec. Teraz wiem, że nie jest tak źle...
W tamtej chwili zwolnili, a ich spojrzenia niebezpiecznie blisko się ze sobą spotkały. Amelia z lekkim rumieńcem patrzyła na niego pewnie, natomiast Michał miał z tym problem. Zaczerwienił się o wiele bardziej.
*Nie powinnam się dziwić, że tak się obok niego czuje... w końcu Droy początkowo miał być tylko zamiennikiem za Michała...* - stwierdziła w myślach czerwonowłosa szeroko się uśmiechając.
Następnie piosenka się skończyła co było równoznaczne z możliwością zakończenia tańca, albo zmianą partnera. Cała czwórka wybrała to pierwsze.
-Michał chodź na chwilę - wyszeptał Droy odłączając się z przyjacielem od reszty.
W tym czasie ktoś porwał Amelię i Dave'a z powrotem do tańca.
-O co chodzi?
-... Trochę się wam przyjrzałem i...
-I? - powtórzył Michał.
-... Ty chyba wciąż czujesz coś do Amelii - na te słowa wypowiedziane przez Droy'a brunet spuścił nieco wzrok. - Wiesz, byliśmy połączeni i już wtedy to odczułem, więc nie ma sensu zaprzeczać... - oznajmił z troskliwym wyrazem twarzy i kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Może to i prawda... - wyznał piętnastolatek.
-... Powinniście spróbować - powiedział nagle Hannys.
-Co?
-Powinniście spróbować, Amelia też wygląda na zainteresowaną - powtórzył.
Michał wyraźnie się zdziwił.
-Przecież to twoja...
-Już nie - przerwał mu. - A poza tym ty byłeś pierwszy, więc śmiało - oznajmił blondyn.
Zoldrey na chwilę się zamyślił.
-... Kiedyś mogliśmy być razem, ale nie wyszło. Jeśli do takich rzeczy jest odpowiedni czas to był on właśnie wtedy, a poza tym to nie jest dobry moment na miłość - wyjaśnił ze swojego punktu widzenia.
-Mówię ci, że mimo wszystko powinieneś. Należy ci się trochę szczęścia! - upierał się Droy.
-Nie...  - brunet próbował dalej tłumaczyć swoją decyzję, ale ktoś mu przerwał.
-Przepraszam, mogę prosić do tańca?
Przerywającą okazała się około dwudziestoletnia dziewczyna o krótkich, czarnych włosach. Miała na sobie czarną bluzkę na ramiączkach i niebieskie szorty, oprócz tego nosiła białe adidasy. Jednak wzrok przyciągały jej mocno czerwone usta. Wyglądała naprawdę uroczo.
-Wybacz, niezbyt nadaję się do takich rzeczy... - odpowiedział Michał.
-Nie daj się prosić - oznajmiła łapiąc go za ręce. - Ok?
-No dobra...
-Żegnaj kolego! - rzuciła na koniec z uśmiechem do zdziwionego Droy'a.
Szybko znaleźli sobie miejsce i rozpoczęli taniec. Dziewczyna bardzo się do niego zbliżyła i cały czas patrzyła mu w oczy co sprawiało, że czuł się niezręcznie.
-Michał Zoldrey, prawda? - powiedziała nagle.
Chłopak bardzo się zdziwił, a nawet zląkł.
-Skąd wiesz? - zapytał marszcząc lekko brwi.
-Widziałam cię w telewizji i gazecie, nie wiem coś taki zdziwiony. Raczej większość ludzi cię rozpoznaje, jesteś sławny, ale z tej gorszej strony... - wyznała z uroczym uśmiechem.
*W sumie ma rację...* - westchnął.
-Nie rób takiej miny, spokojnie... lubię złych chłopców - oznajmiła dając mu lekkiego pstryczka w czoło. - Boże jak to głupio brzmi ha ha! - zaśmiała się obejmując go. - Jestem siostrzenicą Rohana, spotkajmy się jutro o dziesiątej przy wyjściu z miasta. Jeśli oczywiście dalej interesuje cię przekonanie go... - wyszeptała mu na ucho i oddaliła się. - Do jutra - pożegnała się posyłając mu buziaka.
-... Ok.
------------

Wybaczcie to jednodniowe spóźnienie, napisałem o wiele dłuższy rozdział niż się początkowo spodziewałem. Już wczoraj był gotowy, ale byłem zmęczony po długim jego dokańczaniu. Mówiłem, że teraz powrót do walk, a tu wcale ich nie ma xD. Wybaczcie trochę się z tym chyba pośpieszyłem, nie chcę ich wplatać na siłę dlatego tak wyszło. A więc liczę na waszą opinię i do następnego!
PS: Oficjalnie ogłaszam, że podjąłem współpracę z Martą (Lol 20240). Efekty tego ujrzycie niebawem ^_^.

2 komentarze:

  1. Nie powiem, całkiem ciekawy rozdział i przynajmniej spokojny, jeszcze bez głupich walk i innych takich. W każdym razie dla mnie to jest naprawdę bardzo duży plus. Muszę przy tym zauważyć, że podtrzymuję zdanie na temat Michała, że ten człowiek jest głupio uparty. Nie przyjmuje do wiadomości sprawy ze swoim Pokemonem, tylko na siłę chcę mu pomóc odzyskać dawne moce. Co do tej siostrzenicy Rohana, to nie wiem dlaczego, ale jakoś mi ona się nie podoba. Mam wobec niej jakieś dziwne obawy. Może dlatego, że po tym, co tutaj się wydarzyło mam obawy wobec osób milutkich wobec ludzi, których pierwszy raz widzą na oczy. Ale być może się mylę. Michał i Amelia znowu mają się ku sobie. Nie wiem jednak, czy się cieszyć, czy też nie. Ostatecznie moje zdanie w sprawie tej osoby już wszyscy znają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej 😊
    Wow wow wow. Co tu się porobiło? Imprezka przy wielkim ognisku yo fajny pomysł. Kojarzy mi się to trochę ze ślubem ludowym XD. Michał tańczył z Amelią 😍. To był słodki moment. Coś czuję, że ta dwójka ponownie ms ku sobie. Siostrzenica Rohana... dała mu szansę, że załatwi mu coś u wujka. To świetnie. Tylko sprawia wrażenie nadąsanej panienki. Dobrze, że Droy zaczął trening. Przyda mu wie w przyszłości umiejętność władania sztyletem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń