sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 88 - (LOST SOULS ARC) - Z całych sił

-Czym jest rozpacz?
-Smutkiem?
-Nie.
-Złością?
-Nie.
-Nienawiścią?
-Nie! To nie takie proste.
-Nie rozumiem...
-Rozpacz to nieprzyjemne, mające wpływ na podejmowane decyzje i myśli uczucie ogarniające całe ciało. Pojawia się po utracie czegoś bardzo ważnego, najczęściej bezpowrotnie i tworzy we wnętrzu nosiciela dziurę, która staje się wygłodniałą pustką pożerającą wszelkie emocję, pozostawia po sobie jedynie ból i płacz.
-Czym jest w takim razie rozpacz totalna?
-To... przepustka do zatracenia.

**

Gdy ciało Arcanine bezwładnie upadło na ziemię w pomieszczeniu pojawiła się tak wielka żądza mordu, że zmysły mężczyzny od razu go przed tym ostrzegły, jednak nim zdążył jakkolwiek zareagować tuż za jego plecami pojawiło się źródło zagrożenia. W wyniku nagłego impulsu i świadomie ukierunkowanej względem białowłosego wielkiej wściekłości wokół ciała Michała pojawiła się czarna jak smoła energia i dzięki nagłemu przypływowi siły zniszczył to co go krępowało i mając tylko jeden cel po prostu ruszył do przodu. Znalazł się przy nim niebywale szybko i wyłaniając się niczym jakaś zmora ze swojej jamy z paraliżującym spojrzeniem chwycił za sztylet i precyzyjnym cięciem pozbawił mężczyznę prawej ręki. Oczy chłopaka pokryła tak intensywnie czerwona barwa jak nigdy dotąd, która obrazowała piekielnie wysoki poziom jego złości, choć można było wyczytać z nich także to, że nastolatek znajdował się w stanie podobnym do transu. Białowłosy natomiast poczuł nagły niepokój i zagrożenie dla jego życia, a jego mimika twarzy radykalnie się zmieniła.
*On...* - wydukał w myślach mierząc niepewnym wzrokiem swojego oprawcę w czasie gdy mimowolnie tworzył pod sobą kałużę krwi.
W tym samym czasie Sandslash używając energii z nocnego cięcia, którą zbierał od jakiegoś czasu w prawej łapie również się oswobodził i gromadząc jej jeszcze więcej ruszył w stronę Dusknoira bardzo szybko do niego doskakując i zamaszystym uderzeniem posłał go na ścianę. Uwagę jeża przykuł stan jego trenera wprawiający go w niemałe zaskoczenie i obawę.
Czarna energia wokół Michała znikła tak szybko jak się pojawiła przywracając mu z powrotem całkowitą świadomość. Białowłosy postanowił wykorzystać szansę, która mu się przytrafiła.
*Teraz!* - oznajmił samemu sobie wykonując kopnięcie z zamachem na jego żebra nie szczędząc przy tym siły i odrzucając do tyłu. - DUSKNOIR!! - krzyknął w stronę ducha, a ten natychmiast zaczął lecieć w jego stronę.
Sandslash próbował go zatrzymać, ale oberwał precyzyjną kulą cienia, która powstrzymała go od szybkiej reakcji. Mężczyzna wyciągnął w bok pozostałość po prawej ręce krwawiącą jak cholera, a Dusknoir używając swoich mocy uniósł odciętą kończynę i z powrotem przyczepił ją w miejsce skąd została oddzielona od ciała. Jednak by przywrócić mu w niej władanie potrzebował chwili czasu. Na ich nieszczęście Michał najszybciej jak tylko umiał do nich podbiegł robiąc wielki zamach tuż pod jego nosem. Białowłosy w ostatniej chwili odskoczył, a chłopak upadł na ziemię, ponieważ nie miał szans na wyhamowanie wkładając w ten atak tak dużo siły. Chwilę później za plecami z morderczymi zamiarami pojawił się Sandslash, lecz został zatrzymany przez psychikę Dusknoira.
*Cholera...!* - zaklął w myślach jeż próbując się uwolnić.
W tym czasie duch całkowicie połączył rękę białowłosego z ciałem.
-Nie strasz mnie tak... - oznajmił białowłosy rozciągając uleczoną kończynę.
-Ty... - wyszeptał zbierając się z podłogi. - NIE MASZ PRAWA ŻYĆ!!! - wrzasnął ruszając w jego stronę, wykorzystując tak wiele siły do biegu, że aż stał się nierównomierny.
Michał intensywnym ruchem ręki próbował przeciąć mu gardło, lecz mężczyzna zdołał tego uniknąć robiąc ruch w bok co spowodowało, że sztylet przeleciał po jego barku.
-Ej, ej... straciłeś swoją szansę, już mi nie zagrozisz! - oznajmił uśmiechając się i łapiąc za prawą rękę chłopaka w której trzymał broń.
Następnie uderzył go prawym sierpowym prosto w twarz. Nim jednak zdołał upaść drugą ręką złapał się pięści przeciwnika mocno ją ściskając, przybierając się do kolejnego ataku.
-Jaki uparty... - skrzywił się białowłosy. - Dusknoir! - dał znak pokemonowi, a ten po chwili wystrzelił w nastolatka kulę cienia, która mimo jego oporu posłała go na najbliższą ścianę.

"... obiecuję, że będę chronił Michała z całych sił..."

W tamtej chwili Sandslash przypomniał sobie złożoną obietnicę, a przed jego oczami pojawiła się uśmiechnięta twarz Michała. Stracił opanowanie...
-Cholera, cholera... CHOLERAAA!!! - wrzasnął w języku, który tylko Dusknoir rozumiał zbierając przy tym w swojej prawej łapie masę intensywnej fioletowo-czarnej energii i uwalniając się spod wpływu psychiki.
Błyskawicznie uwolnił zebraną moc tworząc obszarowe nocne cięcie wściekle zmierzające w stronę przeciwników niszcząc wszystko na swojej drodze. Białowłosy odepchnięty przez Dusknoira znalazł się poza polem rażenia ataku, a duch postanowił je zatrzymać wyciągając obie ręce do przodu, jednak bardzo szybko je cofnął szczęśliwie przesuwając także ciało w bok. Dzięki temu cięcie otarło tylko część jego ciała od barku w dół nie zabierając przy tym niczego ze sobą, a jedynie trochę je okaleczając. Dusknoir bardzo się zdziwił, lecz nie miał na to dużo czasu, bo po chwili Sandslash znalazł się przed nim z pełnym zamachem lewej łapy kilka centymetrów od jego twarzy. Wydając głośny odgłos posłał oponenta na kolejną ścianę niszcząc ją przy tym.
-A ty co taki zły? - zapytał nie przejmując się o stan swojego towarzysza białowłosy, mierząc wzrokiem wściekłą twarz jeża. - Aż tak bardzo się nim przejmujesz? - kiwnął głową w stronę trenera. - Nie mam pojęcia dlaczego się przeciwko "niemu" buntujesz. Jaki masz w tym cel i co cię do tego popchnęło? Skończ bawić się w jakąś żałosną rodzinę! Bo nie takie miałeś zadanie, prawda? - oznajmił nie rozumiejąc intencji pokemona. - Heh, w sumie nie ważne co zrobisz i tak będzie to daremne, powinieneś o tym wiedzieć.
Sandslash nie zareagował.
-SANDSLASH!!!!!! - krzyknął nagle Michał wstając na równe nogi, zwracając uwagę wszystkich. Krwawił z wielu miejsc na twarzy, ale jego spojrzenie ani trochę się nie zmieniło. - ZAJMIJ SIĘ DUSKNOIREM, JA BIORĘ JEGO!!! - rozkazał zaciskając dłoń na sztylecie i wskazując nim na mężczyznę.
Jeż po chwilowym braku reakcji przytaknął.
-To będzie zabawne... bo wiesz Dusknoir jest tak samo "inny" jak Sandslash, lecz sęk w tym, że jest lepszy! - skwitował śmiechem białowłosy.
**

Tymczasem w pokoju kontrolnym, który został szczęśliwie szczelnie odseparowany od reszty zmęczona desperacką próbą ratowania życia grupa Amelii stała naprzeciw dwójki złodziei z jedynie częścią kontrolowanych pokemonów - było ich zaledwie kilkanaście.
-Cholera... jacy uparci - wymamrotał poddenerwowany stratą znaczącej przewagi John. - PO PROSTU ROZWALIMY TĄ ŚCIANĘ! - zakomunikował z uśmiechem na twarzy.
-Golemy naprzód!! - krzyknął Josh wypuszczając z pokeballi dwójkę skalnych pokemonów, która tocząc się pomknęła w stronę celu.
-NIE MOŻEMY IM POZWOLIĆ! MUSIMY ICH ZATRZYMAĆ! - oznajmiła desperacko oficer Jenny.
Amelia miała już wykrzyczeć jakieś nieprzemyślane polecenia dla pokemonów Michała, ale ostatecznie się na to nie zdecydowała. Powód był prosty - one już przystąpiły do działania. Poliwrath i Kingler ustali na drodze toczących się przeciwników i używając lodowej pięści, szczypiec udało im się ich zatrzymać. Po chwili Glalie i Ivysaur wykorzystując lodowy promień, kulę energii odrzucili Golemy do tyłu pozbawiając ich przytomności. Josh przegryzł wargę odwołując je z powrotem do czerwono-białych kul.
-... Zaczynacie mnie naprawdę denerwować... - powiedział trzęsąc się ze złości John. - POWINNIŚCIE PO PROSTU ZDECHNĄĆ!!! - wrzasnął nagle wytrzeszczając oczy.
Oddzielając mężczyzn od większej części armii grupa Amelii zyskała kolejną iskrę nadziei której nie miała zamiaru wypuścić. Słowa Johna odcisnęły się na ich dumie.
-Mamy prawdo by żyć ty... SZUMOWINO! - odparła z pogardą Jenny.
Amelia spuściła głowę. - Zapłacicie... zapłacicie za to co zrobiliście Dragonair'owi i Cloyster!! - oznajmiła z zarzutami mając w pamięci widok swojego pokiereszowanego podopiecznego.
-Za dusze pokemonów straconych przez ich trenerów... BĘDZIEMY WALCZYĆ!! - krzyknął Dave.
-MAM DOŚĆ... NAPRZÓD!! - rozkazał John, a martwi żołnierze w jednej chwili ruszyli w stronę przeciwników.
Naprzeciw nim wyszła dziewiątka zmęczonych pokemonów strony przeciwnej. Starli się ze sobą wymieniając ataki. Martwe pokemony miały przewagę liczebną, lecz ich ruchy były nieco spowolnione przez prawdopodobnie efekt uboczny "ożywienia" dzięki czemu te żywe mogły jakoś się im oprzeć. Po tej wymianie kilku żołnierzy zostało "pokonanych", lecz po chwili powrócili na plac boju z pokiereszowanym ciałem, a strona przeciwna otrzymała dużo nieuchronnych obrażeń.
-Musimy coś wymyślić, jesteśmy na przegranej pozycji! - stwierdził Dave z obawą przyglądając się bitwie.
-Tylko co... - zastanawiała się Amelia gdy nagle jeden z przeciwników obrał ją sobie za cel.
Był to martwy Rhyhorn, który szarżował prosto na nią. Nie było czasu by zareagować, lecz na pomoc przybył jej Glalie używając lodowego promienia co spowodowało, że zamroził cel. Widok lodu podsunął jej pomysł jak sobie poradzić z resztą armii.
-PO PROSTU ICH WSZYSTKICH ZAMROŹMY!!! - krzyknęła Amelia zwracając na siebie uwagę wszystkich.
-CO? - złodzieje zdziwili się spoglądając na siebie pytająco.
-Rozumiem, to ma sens... są bardzo podatne na zamrożenia - stwierdziła policjantka.
-Ivysaur, Weepinbell dzikie pnącze!! - krzyknęli jednocześnie Amelia i Dave, a stworki przyciągnęły dwóch oponentów w postaci Geodude'a i Beedrilla, których Glalie od razu zamroził.
W tym samym czasie Poliwrath przy użyciu lodowej pięści zamroził martwego Persiana.
-Do cholery to działa...! - powiedział do partnera Josh.
-... JAKBYŚMY MIELI WAM NA TO POZWOLIĆ! ATAKUJCIE PROMIENIAMI - warknął John.
Gdy pojedyncze wiązki energii leciały w ich stronę oficer Jenny w porę zareagowała.
-Ninetales zastępca!!
Podopieczna kobiety zniwelowała wrogie ataki kolejny raz kosztem swojego zdrowia. Następnie kolejne pięć martwych pokemonów zostało zamrożonych, jednak nie obyło się bez strat - Metapod i Kingler zostali pokonani. Chwilę później została zamrożona kolejna piątka, lecz z o wiele większym trudem. Glalie z ledwością tworzył coraz to kolejne lodowe promienie, a Ivysaur i Weepinbell byli bardzo zmęczeni. Poliwrath i Ninetales nie wyrobili i padli na ziemię z wycieńczenia. Gdy szeregi prowadzone przez złodziei były coraz bardziej wyniszczane oni stali wmurowani w ziemię nie wiedząc co robić. Część pokemonów z grupy Amelii cudem jeszcze stało na polu bitwy otrzymując ogromne obrażenia od przeciwników, które powinny już dawno ich znokautować. Nadzieja i wola walki dodała im skrzydeł. W końcu z wielkimi trudnościami jedynym niezamrożonym martwym pokemonem została Nidoqueen, jednak nie miał jej już kto przytrzymać - Ivysaur i Weepinbell zostali pokonani, a Glalie z ledwością utrzymywał przytomność.
-TO JUŻ OSTATNI, DACIE RADĘ!!! - krzyknęła Amelia.
-FEAROW, JIGGLYPUFF POWALCIE NIDOQUEEN!! - krzyknął Dave.
-ZMIEĆ ICH!!!!!! - wrzasnął na całe gardło John dostrzegając szansę bez użycia ich ostatnich pokemonów przebywających w pokeballach.
Nidoqueen zaczęła szarżować w stronę Glalie, lecz ten nie mógł już zebrać energii na lodowy promień. Podopieczni Dave'a próbowali ją zatrzymać atakując kulą cienia i atakiem skrzydeł, lecz siła i szybkość tych ataków przez zmęczenie była bardzo zmniejszona co pozwoliło Nidoqueen ich uniknąć i powalić dwójkę napastników na ziemię. Glalie w ostatniej chwili z ledwością wywinął się przeciwnikowi po przeturlaniu się w bok. Jednak nie miał zbyt wiele czasu by odsapnąć, bo Nidoqueen z jaśniejącą na biało łapą pędziła już w jego stronę. Wszystko jakby zwolniło gdy powoli tracił przytomność, a krzyki wszystkich wokół zdawały się nie docierać do jego uszu, choć pojawił się jeden głos, który z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy.
*Glalie... Glalie... Glalie... GLALIE NIE PODDAWAJ SIĘ!!!* - głos, który rozbrzmiał w jego głowie okazał się być tym należącym do Michała, dzięki temu się pozbierał i po raz kolejny uniknął ataku.
Po chwili zebrał całą pozostałą mu energię i wytworzył lodowy promień, zamrażając tym samym ostatniego martwego żołnierza. Na końcu upadł bezwładnie na ziemię tracąc przytomność.

-Glalie... - wymamrotała zmartwiona Amelia. - Teraz pozostali tylko...
-Ehh... czyli jednak będziemy musieli ich użyć... - stwierdził niepocieszony Josh.
-Nie ma na to rady, załatwmy to szybko! - odparł John.
Mężczyźni chwycili za pokeballe i wypuścili z nich Magnetona oraz Primeape'a.
-Cholera zostali nam tylko... - powiedziała policjantka, lecz jej kwestia została przerwana.
-Piorun w tamtą dwójkę!!
Nim ktokolwiek zdążył zareagować żółta błyskawica uderzyła w zdezorientowaną oficer Jenny i Amelię. Otrzymując obrażenia głośno krzyknęły po czym upadły na ziemię z ledwością utrzymując przytomność.
-EEEEJ!!!! - wrzasnął Dave z obawą o ich życie.
-Teraz pora ich wszystkich wykończyć. Magneton, Primeape naprzód! - oznajmił John.
Pokemony niechętnie na siebie spojrzały i po chwili ruszyły w stronę przeciwników. Na ich drodze ustał blondwłosy chłopak z opuszczoną głową.
-FEAROW ATAK SKRZYDŁAMI, JIGGLYPUFF KULA CIENIA!! - krzyknął nagle unosząc wzrok.
Podopieczni Dave'a którzy jako jedyni mogli jeszcze walczyć wykonali polecenie trenera sprawiając, że oponenci się cofnęli.
-Dave... - wymamrotała półprzytomna Amelia.
-Phi! Została ostatnia pchełka... - westchnął Josh.
-Ale czy przypadkiem nie ta najbardziej strachliwa? - zaśmiał się John spoglądając na trzęsącego się nastolatka. - E dzieciaku, co się tak trzęsiesz? - zadrwił z perfidnym uśmieszkiem na twarzy.
*Ponieważ ja... jestem tchórzem. Zawsze nim byłem* - stwierdził w myślach mając przed oczami przebłyski z przeszłości. *Ale... CHCE WALCZYĆ TAK JAK ONI...!! Moi przyjaciele...*. - FEAROW POWIETRZNY AS!!
Podopieczny Dave'a natychmiast zrobił w powietrzu przewrót w tył i w jednej chwili osiągnął ogromną prędkość będąc otoczonym przez białe smugi.
-Uniknijcie tego!! - krzyknęli złodzieje.
Jednak Primeape'owi, który stał najbliżej nie udało się tego zrobić i po soczystym uderzeniu został odrzucony prosto na Magnetona po czym razem zaliczyli glebę. Dave'owi przeszło przez myśl pytanie "dlaczego nie użyli tych pokemonów wcześniej", lecz nie miał czasu by się nad tym zastanawiać. Odpowiedzią na te pytanie był powstały między tymi stworkami konflikt po pierwszej konfrontacji z Michałem. Magneton i Primeape spojrzeli na siebie gniewnie i gotowy byli do walki między sobą ignorując przy tym prawdziwych przeciwników.
-Cholera kretyni przestańcie się ze sobą targać i skupcie się na nich! - krzyknął poddenerwowany John.
-Znowu to samo... - pacnął się w czoło Josh.
*Nie wiem co tu się dzieje, ale...*. - Fearow atak skrzydłami na Primeape'a, Jigglypuff hiper głos w Magnetona!
Wykorzystując sytuację Dave przystąpił do ataku, jego podopieczni bez problemu trafili w niezwracające na nich uwagę cele po czym uniknęli niespodziewanej dla nich z ich strony odpowiedzi w postaci pioruna i hiper promienia. Gdy mężczyźni myśleli, że ich pokemony w końcu poszły po rozum do głowy Primeape i Magneton z powrotem zaczęli walczyć między sobą.
-To nie ma sensu...!! - krzyknął lekko zaniepokojony Josh.
John niemalże skruszył sobie zęby z nerwów. - USPOKÓJCIE SIĘ CHOĆ NA CHWILĘ WY ZIDIOCIALI DEBILE!!! PRZYTRZYMAJCIE NA CHWILĘ FEAROWA I JIGGLYPUFFA, A MY ZAJMIEMY SIĘ ICH TRENEREM!!! - warknął na tyle głośno, że pokemony lekko się wystraszyły.
Następnie w jednej chwili Magneton znalazł się przed Fearowem i szybkim piorunem posłał go na ziemię, natomiast Primeape zrobił to samo z Jigglypuffem używając mega ciosu.
-To tylko jakiś mały srylek, zakończmy to!! - oznajmił John biegnąc z partnerem prosto na przestraszonego nastolatka.
Gdy mężczyźni się do niego zbliżali podopieczni chłopaka próbowali coś zrobić, ale byli powstrzymywani przez przeciwników. Dave chciał uciekać, ale nie mógł się ruszyć, ostatecznie zamknął oczy zasłaniając się rękoma.
-KONIEC Z TOBĄ GÓWNIARZU!!! - wrzasnął John chwytając za nóż.
Jednak nim dotarł do Dave'a nagle się poślizgnął podobnie jak Josh i razem upadli na ziemię. To Poliwrath uderzając w ziemię lodową pięścią sprawił, że część podłoża zamarzła. Z ledwością utrzymywał przytomność opierając się na ręce której przed chwilą używał. Następnie Kingler używając hiper promienia posłał ich z powrotem do miejsca z którego rozpoczęli bieg. W tamtej chwili widząc, że ich trenerowi nic nie jest Fearow i Jigglypuff odrzucili Primeape'a i Magnetona prosto do ich trenerów.
-Cholera... niedobrze... chyba czas na odwrót - stwierdził Josh niemrawo zbierając się z podłogi.
John warknął pod nosem. - Ta...
Mężczyźni odwołali swoje pokemony do pokeballi i używając tajnego przejścia w ścianie, które po chwili z powrotem się zamknęło pomknęli gdzieś ciemnym korytarzem. Nikt nawet nie miał siły ich gonić. Grupie Amelii szczęśliwie się udało, lecz jakim kosztem...
**

SANDSLASH... RUSZAMY!!!!!!!!!!!

Michał wydał z siebie intensywny bitewny wrzask, który sprawił, że Sandslash w środku zapłonął i razem z nim przepełnieni ogromną złością ruszyli na swoich przeciwników.
-ZDYCHAJ!!!!!!!!!!!!! - warknął dobiegając do białowłosego i wykonując przy nim wielki, błyskawiczny zamach trzymając obie ręce na sztylecie.
Mężczyzna zdołał tego uniknąć, lecz intensywność ataku przeciwnika zrobiła na nim wrażenie. Natomiast Sandslash zebrał fioletowo-czarną energię w prawej łapie podczas biegu do miejsca w które posłał Dusknoira. Mimo, że zobaczył tam tylko gruz wziął zamach i posłał tam uderzenie. Nim jednak do niego doszło spod zniszczonej ściany wyłonił się Dusknoir blokując cios duchową energią o kolorze ciemnego fioletu, która również pokryła jego prawą łapę. Doszło do zderzenia dwóch równomiernych sił co sprawiło, że fala uderzeniowa niemal zmiotła ich obu.
-AAAA!!!!
Chłopak wymachiwał sztyletem tak intensywnie i mocno, że wraz z całym ciałem pracowało także jego gardło, które przy każdym zamachu dodawało coś od siebie.
Michał wykonał kilka cięć po których końcówka ostrza drasnęła delikatnie zwinnie robiącego uniki białowłosego i mimo, że sytuacja nie wydawała się dla niego zbyt komfortowa wyglądał na zadowolonego z walki. Nagle po nietrafionym szerokim zamachnięciu wymierzonym w prawą część ciała mężczyzny Michał złapał sztylet jedną ręką i tym razem wykonał cięcie zmierzające w lewą stronę gdzieś w okolicach piersi i barku. Białowłosy schylił się i wziął dominującą dłoń nastolatka pod uścisk pachy lewej ręki w okolicach jego nadgarstka. Uścisk okazał się bardzo mocny uniemożliwiając chłopakowi operowanie sztyletem, miał problemy z jego utrzymaniem. Następnie wykorzystując sytuację uderzył z prawego kolanka piekielnie mocno w brzuch Michała powodując, że się zgiął i wydał z siebie głośny jęk. Jednak gdy chciał wyprostować nogę nie mógł nią niemalże drgnąć, ponieważ jego przeciwnik trzymał ją z całej siły w uścisku lewej ręki i ani myślał puścić.
*TY... NIE POTRAFIĘ CI WYBACZYĆ ZA TO CO ZROBIŁEŚ DROY'OWI...!* - ściskał jeszcze mocniej gdy tamten próbował się uwolnić. *DROY TAK BARDZO KOCHAŁ SWOJE POKEMONY, A TY MU JE ODEBRAŁEŚ...*.
-PUSZCZAJ NARWAŃCU!!! - warknął białowłosy uderzając go z główki.
*GDYBYM BYŁ NA JEGO MIEJSCU NIC BY ZE MNIE NIE ZOSTAŁO, DLATEGO... NIE DARUJĘ CI!!!!!!!* - wrzasnął wewnątrz siebie i przeniósł całą swoją siłę do prawej ręki, a następnie wbił sztylet w okolice jego łydki.
Mężczyzna to odczuł i natychmiast zareagował puszczając swój uścisk i uderzając chłopaka prawym sierpowym prosto w twarz, uderzenie odrzuciło go kawałek dalej i posłało na deski. Białowłosy po chwili sprawdził na szybko stan swojej nogi i stwierdził, że będzie miał problemy z poruszaniem się na pełnych obrotach.

"Dlaczego nawet w beznadziejnych sytuacjach niektórzy potrafią się podnieść? Ponieważ ich wola nie pozwala im się poddać"

Białowłosy zmarszczył brwi kiedy Michał z powrotem zbierał się z podłogi, irytowało go to. Choć jego ciało było obolałe, a krew była na nim wszechobecna nie robiło to dla niego większej różnicy. Odczuł, że miałby problem z szybkim ustaniem na nogach, więc ze schyloną głową ustawił się jak do startu niskiego. Mężczyzna poczuł ochotę by zmiażdżyć go jak mrówkę, nagle ruszył w jego stronę co było także sygnałem dla nastolatka by on też wystartował. Gdy przeciwnik do niego biegł Michał nie pozostał bierny i z każdą chwilą zaczął się prostować nabierając coraz większej szybkości. Gdy byli już przed sobą to białowłosy wykonał pierwszy ruch próbując z impetem go kopnąć, lecz chłopakowi jakoś udało się przed tym schylić by następnie wściekle wyprowadzić cięcie, które miało dosięgnąć jego twarzy, aczkolwiek także chybił zahaczając zaledwie o policzek. Po tym spojrzał na niego z pogardą i obrzucił serią kolejnych wielokierunkowych cięć wydając przy każdym głośny dźwięk powstały z wysiłku włożonego w atak. Mężczyzna nie wiedział do końca czy chłopak więcej go irytuje czy rozbawia. Nagle złapał jego prawą rękę swoją lewą i zaczął mówić.
-... W Episu zdołałeś zdusić zagrożenie w zarodku, ale... - zatrzymał się łapiąc jego drugą rękę swoją prawą. -... tym razem obawiam się, że jest to ponad twoje możliwości - uświadomił uderzając go z główki po czym wykonał kolejne odrzucające go kopnięcie.
Tuż obok nich toczyła się bardziej destrukcyjna walka, lecz żaden z nich nie zwracał na nią uwagi.

Sandslash odbijał się od ścian i zderzał nocnym cięciem z cienistą pięścią Dusknoira. Używanie kruszącego pazura i giga wstrząsu nic by nie dało i dobrze o tym wiedział. W tym starciu bardziej niż na wachlarz ruchów musiał liczyć na swój spryt i na odpowiednie wykorzystanie swojego popisowego ruchu. Po jednym ze zderzeń gdy Sandslash z powrotem odskakiwał od Dusknoira, ten nagle wychwycił go i unieruchomił psychiką by następnie w błyskawicznym tempie wytworzyć w prawej łapie olbrzymią kulę cienia i cisnąć nią prosto w bezbronnego jeża niszcząc przy tym kolejną część ściany. Pomieszczenie powoli stawało się niestabilne przez powstającą tam ruinę. Chwilę po kombinacji ducha zmierzało na niego niszczące podłoże obszarowe nocne cięcie, którego tym razem bez ryzyka uniknął. Następnie Sandslash doskoczył do niego z fioletowo-czarną energią w prawej ręce, lecz Dusknoir właśnie na to liczył. Nim jeż zdążył go trafić wyprowadził tak szybki i mocny cios w jego brzuch, że fala uderzeniowa powstała w środku jego ciała. Jeż mimowolnie wypluł krew, a po chwili został odrzucony do tyłu i wylądował niemal w tym samym miejscu co wcześniej tworząc wokół siebie kurz. Leżał oparty o gruzowisko i coś sobie uświadomił.
*To na nic... nie wygram z nim jeśli nie włączę szybszego biegu... ale...* - stwierdził spoglądając przed siebie. Przekręcił głowę w bok i kątem oka dostrzegł swojego walczącego trenera, który nie zamierzał się poddać. *Ile to już minęło odkąd ostatni raz go używałem?*
Po chwilowym braku reakcji odczuł nagły wzrost siły, a jego oczy pokryła krwawa czerwień. To było tak intensywne, że nawet Dusknoir wyczuł to z daleka, natychmiast ruszył w tamtą stronę pozbywając się kurzu. Nie znalazł tam tego, którego szukał.
*Gdzie się schowałeś?* - zastanawiał się duch gubiąc ślad przeciwnika.
Nagle tuż za jego plecami pojawił się Sandslash z wyjątkowo niepokojącą mimiką. Dusknoir wyczuł na sobie złowrogie spojrzenie i błyskawicznie się odwrócił by unieruchomić go psychiką, lecz nim zdążył to zrobić jeża już nie było. To było tak intensywne, że poprowadziło mimowolnie spojrzenia Michała i białowłosego prosto do tego miejsca. Następnie z obszaru nie objętego przez wzrok ducha pomknął jak błyskawica tworząc w prawej łapie nocne cięcie. Wydawało się, że Dusknoir ma problemy, aczkolwiek używając cienistej pięści zablokował wyprowadzony w niego atak. Tym razem intensywność zderzonej ze sobą energii była niebezpiecznie duża, a sama energia stała się niestabilna i zaczęła przybierać na gęstości co mogło doprowadzić do destrukcyjnej reakcji. Twarz Sandslasha wyglądała z jednej strony na kamienną, lecz z drugiej na niebywale dziką.
-To takie zabawne... myślisz, że możesz "mu" się przeciwstawić - powiedział Dusknoir drwiąc z niego.
Sandslash nie odpowiedział i nie odrywając z niego wzroku wytworzył także w drugiej łapie nocne cięcie po czym uderzył nim w grunt pod stopami. Powstał mały wybuch, a on ponownie zniknął z pola widzenia ducha. Po chwili Dusknoir musiał bronić się przed mknącymi z niebywałą szybkością cięciami z fioletowo-czarnej energii. Z ledwością ich uniknął by po chwili oberwać z nocnego cięcia prosto w plecy, nie upadł choć odczuł uderzenie, a gdy chciał oddać jeża już nie było. Zaledwie kilka sekund później Sandslash ponownie nadciągał, a Dusknoir tym razem zareagował o wiele szybciej próbując złapać go w objęcia psychiki. Nie udało mu się to, Sandslash jak ognia unikał "kontaktu" z tym ruchem i zaczął skakać po całym pomieszczeniu czekając na dogodny moment do ponowienia ataku.

Tymczasem Michał czy tego chciał czy nie powoli opadał z sił. Nawet on nie był tym zbytnio zaskoczony, był w jakimś stopniu świadomy jak skończą się jego dynamiczne furie przy braku odpowiedniej kondycji.
-Sandslash jest silny, a ty słaby... - mówił do podnoszącego się nastolatka białowłosy. - Nie rozumiem dlaczego jest ci tak oddany, może ze współczucia co? - dodał niemal go wyśmiewając.
Michał posłał mu złowrogie spojrzenie. Wtem rozbrzmiał dźwięk charakterystyczny dla pewnego pokemona, zwrócił uwagę zarówno chłopaka jak i mężczyzny. Był to Lickitung, który dopiero co odzyskał przytomność. Z ledwością poruszał się ku zniszczonemu psychicznie Droy'owi.
-No proszę... mamy deser! - obwieścił z zadowoleniem na twarzy białowłosy.
*O nie, cholera!!* - krzyknął z obawą w myślach Michał. - DROY POKEBALL, SZYBKO!!!!! - oznajmił w stronę blondyna, lecz on nie reagował.
*Przez moją lekkomyślność... oni... zginęli...* - powtarzał wewnątrz siebie nie utrzymując kontaktu ze światem rzeczywistym.
-Heh... Dusknoir pozbądź się go - wskazał na różowego pokemona, a duch od razu przystąpił do działania lecąc w jego stronę.
Lickitung wyglądał na smutnego, po zaledwie jednym spojrzeniu na swojego trenera wiedział, że stało się z nim coś złego. Zobaczył także martwe ciało Arcanine'a, dlatego czym prędzej chciał dostać się do Droy'a. Choć ich relacja nie wyglądała na jakąś specjalną to dla Lickitunga była wszystkim, dlatego chciał mu pomóc - czuł, że musi.
-SANDSLASH!!!!!!!!!!!!!! - wrzasnął Michał kiedy Dusknoir znalazł się tuż za Lickitungiem.
Wyprostowana dłoń ducha zmierzała w stronę celu by zrobić z nim to samo co z Arcaninem, nieubłaganie się zbliżała gdy czerwony jeż mknąc jak błyskawica pochwycił zranionego stworka przenosząc zarówno jego jak i Droy'a w najbezpieczniejsze miejsce jakie znalazł w pomieszczeniu.
*Hę...? A właśnie...* - mężczyźnie do głowy przyszedł pewien pomysł gdy spojrzał na ciało martwego podopiecznego Droy'a. - W takim razie "ożyw" Arcanine'a! - oznajmił szokując Michała.
Dusknoir zgodnie z rozkazem przeniósł uwagę na jego obecny cel i sprawił, że jego oko przybrało dziwny blask.
-NIE WAŻ SIĘ...! - warknął nastolatek ruszając w jego stronę.
Duch miał już zaczynać ożywienie, lecz coś odwróciło jego uwagę.
-JA... NIENAWIDZĘ WAS...!!! - krzyknął wbiegając pomiędzy Dusknoira i ciało Arcanine'a.
Dusknoir odczuł nagły niepokój, który pojawił się podczas wypowiadanego przez Michała zdania. Jakby coś więcej oprócz głosu i emocji chłopaka było zawarte w tych słowach. Gdy dziwne uczucie minęło użył na nim psychiki i chciał go odrzucić, lecz nim to zrobił obszarowe nocne cięcie wybuchło na jego ciele. Po chwili prawy sierpowy z fioletowo-czarnej energii wyprowadzony przez Sandslasha odepchnął go do tyłu.
-Dobra... w takim razie najpierw pozbądź się Sandslasha - oznajmił nie do końca zadowolony białowłosy.
Michał na swoim zawężonym zasięgu wzroku przez krew, która pokrywała jego oczy ponownie zaznaczył swój cel, a był nim uśmiechający się do niego mężczyzna.
-Chodź... - pomachał mu ręką.
Michał zacisnął zęby i głośno warknął wytrzeszczając oczy, a następnie pomknął najszybciej jak tylko umiał do przyczyny jego złości. Podczas biegu odczuł silny ból w nogach i niemalże się przewalił, ale zignorował to i ruszył dalej krzycząc przy tym, by się zmotywować. Tym razem zamiast wyprowadzać cios po prostu się na niego rzucił. Białowłosy próbował go zatrzymać blokując jego ciało, lecz chłopak parł do przodu cały czas go przepychając.
*Ej, ej aż tak mu współczujesz?* - dziwił się mężczyzna widząc jak będąc w bardzo złym stanie chłopak desperacko próbuje przekroczyć swoje limity.
*NIE MOGĘ... NIE MOGĘ PRZEGRAĆ!!!!!* - wrzasnął wewnątrz siebie i łapiąc przeciwnika za rękę używając przy tym całej swojej siły powalił go na ziemię.
Mężczyzna przez chwilę po powaleniu, które nie zrobiło na nim prawie żadnego wrażenia nie odrywał od niego wzroku.
*Jesteś głupi dzieciaku, ludzie nie zasługują na takie oddanie...*

Kawałek dalej Dusknoir blokował cienistą pięścią agresywne ataki Sandslasha, który nie dawał przeciwnikowi czasu na odpowiedź.
-W imieniu pana pozbędę się ciebie... uciążliwego kłopotu! - zadeklarował duch odrzucając po kolejnym zderzeniu jeża do tyłu.
Następnie nim zdążył odskoczyć złapał go w objęcia psychiki, przed tym Sandslash wiedząc, że nie zdąży, wykorzystując do tego obie łapy wystrzelił dwa pół-silne nocne cięcia, których Dusknoir uniknął. Nie czekając ani chwili leciał w jego stronę z zamachnięto ręką by wykonać taką samą zasadzkę w brzuch jak wcześniej. Jasna fioletowa energia otaczana pomarańczowymi pasami objęła ciało Sandslasha - był to giga wstrząs, który pozwolił mu się uwolnić. Nim oberwał odskoczył w górę.
-CO BYŚ NIE ZROBIŁ... NIE DASZ RADY - oznajmił duch zbierając wyjątkowo duże pokłady energii na wykonanie cienistej pięści w jego prawej ręce.
Sandlash zaczął tworzyć w tej samej łapie nocne cięcie przy pomocy którego miał zamiar przeciwstawić się przeciwnikowi. Energia w szybkim tempie gromadziła się w wyznaczonym przez niego miejscu. Nagle pokłady tej mocy przybrały na intensywności.
*ZNISZCZĘ WSZYSTKO... CO STANIE NA MOJEJ DRODZE!!!!!!!! - wrzasnął wewnątrz siebie mknąc prosto na Dusknoira.
Przed samym zamachem energia na jego łapie z nadmiaru intensywności przybrała kolor krwistej czerwieni w połączeniu z czarnym odcieniem.


Po nastąpieniu zderzenia przez chwilę się siłowali, ale w bardzo szybkim tempie to Sandslash przejął inicjatywę przedzierając się przez cienistą pięść i tnąc poziomo wzdłuż barku Dusknoira po część jego brzucha. Ten atak duch odczuł już wyjątkowo dobitnie wydając z siebie lekki krzyk, a miejsce na ciele w którym do niego doszło w pewnym stopniu się zniszczyło i zaczęło dymić. W tamtym momencie poczuł się zagrożony jak nigdy dotąd i zaczął lekko panikować. Sandslash natomiast nie zaprzestał szturmu i poruszając się coraz szybciej skakał po całym pomieszczeniu uderzając nocnym cięciem w poszczególne części ciała Dusknoira.
*GDZIE ON JEST... GDZIE MA TEN SŁABY PUNKT? GDZIE GO CHOWA!!??* - zastanawiał się robiąc sobie z przeciwnika worek treningowy, przy każdym uderzeniu odrzucając go na boki.
Dusknoir próbował się jakiś bronić, kontratakować, ale nie potrafił go już dosięgnąć, walił na oślep bezskutecznie.
*JEGO BRZUCH...!!!!!!* - oznaczył natychmiast cel po krótkiej dedukcji.
Rozpędzony uderzył z impetem w twarz na jego brzuchu, lecz nie licząc ogromnego bólu spowodował tylko otwarcie się go i mimowolne wypłynięcie czarnej mazi, która prawdopodobnie była czymś w rodzaju krwi.
*JAK TO!? GDZIE ON GO DO CHOLERY MA!!??* - wściekł się nie mogąc utrafić odpowiedniego miejsca.
W tym samym czasie walka Michała niechybnie zbliżała się do końca. Nie mógł już dłużej rywalizować z białowłosym, tylko obrywał próbując mu jakoś oddać, lecz były to zdecydowanie zbyt słabe próby.

Dusknoir w akcie desperacji wytworzył z całej pozostałej siły ogromną kulę cienia w prawej ręce, która pokryła jedną czwartą pomieszczenia. Sandslash w ostatniej chwili przeciął ją w pół powodując ogromny wybuch. Falę uderzeniową odczuły wszystkie pomieszczenia i zaczęły się zapadać, lecz nie w takim stopniu jak te w którym doszło do wybuchu. Tam w jednej chwili sufit i  podłoga przestały istnieć i tylko dzięki interwencji Sandslasha, który posiekał część rumowiska na drobny mak Michał, Droy i Lickitung nie skończyli pod gruzami, a białowłosy miał olbrzymie szczęście stojąc w ich pobliżu. W okolicach miasta powstał ogromny krater do którego wdarło się światło księżyca, a część mieszkańców zaczęła zmierzać w tamto miejsce by dowiedzieć się co się stało. Dusknoir lewitował na środku zawalonego pomieszczenia wypompowany z całej swojej siły, z ledwością utrzymywał przytomność głośno dysząc. Nie wiedział czy jego przeciwnik żyje czy nie, nie potrafił już tego wyczuć.
*A WIĘC POZOSTAJE TYLKO...* - warknął Sandslash z impetem ruszając w stronę ducha.
Łapą pokrytą wciąż czerwono-czarną energią uderzył z całej siły w oko Dusknoira powodując, że wydał z siebie piekielnie głośny krzyk rozpaczy. Jego ciało zaczęło pękać, a jeż domykając sprawę do końca przeciął go w pół.
-I TAK NIE UCIEKNIESZ... - rozbrzmiał ostatni raz cichy głos Dusknoira, a on sam rozpadł się na miliony kawałków, które po chwili rozpłynęły się w powietrzu.
Dusze pokemonów , które przetrzymywał w swoim ciele zniknęły razem z nim, a z ich ciałami stało się to samo.

Twarz mężczyzny była tak zdziwiona, że przez chwilę nie wiedział co zrobić. Jego potężny partner został zniszczony, a on znajdował się w bardzo złym położeniu. Aczkolwiek przeżywał gorsze rzeczy i bardzo szybko się ogarnął.
-...A WIĘC DOKOŃCZĘ TO CO ZACZĄŁEM Z NIMI...!! - krzyknął nagle ruszając w stronę Michała i Droy'a.
Sandslash tuż przed nim przeniósł ich wraz z Lickitungiem w inne miejsce. Chwilę później już miał doskakiwać do białowłosego, lecz odczuł nagle skutki uboczne użycia zbyt wielkiej mocy co przykleiło go niemal do podłoża.
-Sandslash... - wymamrotał ledwie widząc i utrzymując przytomność Michał.
Mężczyzna czując, że lepszej okazji na odwrót nie będzie wyciągnął z kieszeni małe urządzenie, które po naciśnięciu zamieniło się w plecak odrzutowy, którego od razu użył wznosząc się w powietrze.
-Było... konkretnie - powiedział z półuśmiechem na twarzy by po chwili zamienić go na powagę. - Nazywam się Wind... Wind Mozaki, z pewnością jeszcze się spotkamy... - powiedział w stronę Michała i czym prędzej odleciał w nieokreślonym kierunku.
Chłopak przez zamykające się już oczy dostrzegł tylko jak mężczyzna się od nich oddala, a po chwili zemdlał podobnie jak Droy.
*Muszę...* - powiedział w myślach Sandslash, niemrawymi i powolnymi ruchami próbując podnieść Michała i resztę by ich stamtąd zabrać, lecz jego limity oznajmiły, że nie da już rady. *Cholera...* - upuścił mimowolnie ciało trenera i upadł na ziemię mdlejąc. Tymczasem reszta pomieszczeń zapadała się coraz intensywniej. Zmęczony walką Dave i kilka zdolnych do poruszania się pokemonów próbowało wydostać się ze wszystkimi na powierzchnie, aczkolwiek brakowało do tego sił.

Spokój straconych dusz pokemonów został w jakimś stopniu odzyskany, lecz cena, którą trzeba było za to zapłacić była o wiele za duża.

Ta walka wcale nie została wygrana
**

Nieokreślony czas później na sterowcu...

Do jedynego pomieszczenia na górnym pokładzie rozległo się pukanie w drzwi.
-Wejść...
Po uzyskaniu przyzwolenia ktoś wszedł do środka powoli poruszając się naprzód i ostatecznie zatrzymując w bezpiecznej odległości od osoby sprawującej władzę nad całym obiektem. Nastała chwilowa cisza, a po chwili łowca zabrał głos.
-A więc jak ci poszło Wind?
Białowłosy pochylił głowę by okazać szacunek, a następnie z powrotem ją unosząc uśmiechnął się.
-... Jeśli chodzi o pierwotny plan to się nie powiódł... ale podczas jego realizacji dostrzegłem prawdziwy cel całej tej akcji.
Viper delikatnie się zaśmiał, a przez barwę głosu dla większości byłoby to niepokojące.
-Brawo... powiedź jak się sprawy mają - oznajmił czekając na odpowiedź.
-Cóż... sprawił mi niemałe kłopoty, muszę też przyznać, że miał nawet szansę mnie zabić, choć wiele mu jeszcze brakuje... - wyznał sięgając pamięcią wstecz.
-Znakomicie... dobra robota, możesz odejść - pochwalił dając do zrozumienia, że jest wolny.
-... Chciałbym jeszcze o coś zapytać - powiedział białowłosy lekko zaskakując adresata.
-O co chodzi?
-Dlaczego pozwala pan na takie zachowanie eksperymentu 207? Wyraźnie się buntuje i próbuje nam przeszkodzić, a przecież z pana strony wystarczyłoby tylko pstryknięcie palcem i...
Nie zdążył dokończyć gdyż łowca nagle mu przerwał.
-Gdy coś jest zbyt łatwe nie przynosi żadnej satysfakcji, a tak jest ciekawiej...
------------

Cześć, dawno się nie widzieliśmy ^_^
Nie dawałem znaku życia przez miesiąc i nawet nie uprzedzałem przed czymś takim. Szczerze to nie miałem nawet pojęcia, że coś takiego się stanie. Męczyłem się z tym rozdziałem - nie powiem, że nie, ale poświęciłem na niego chyba więcej uwagi. Z weną było różnie podczas pisania tego rozdziału, choć muszę przyznać, że bardziej była niż nie. Ograniczał mnie w jakimś stopniu czas i w miarę rozległe domknięcie wątku tego arc'u, zdarzało się też, że nie miałem siły i po prostu nie siadałem do pisania. Szczerze to rozdział powinien być już gotowy maksymalnie po dwóch tygodniach, ale pisałem bardzo powoli i dużo zastanawiałem się nawet nad niezbyt istotnymi rzeczami. Uznałem też, że muszę się odpowiednio wczuć, więc musiałem się jakoś motywować i sprawić, że będę na to nakręcony. Tłumacze się, bo przed wiernymi czytelnikami czuję, że powinienem. Ten arc jest ważny w całej historii i sprawia, że akcja jeszcze bardziej się zmienia - nie chciałem tego zwalić. No i ciekawe czy ktoś zinterpretował zdanie o rzekomej śmierci Droy'a tak jak chciałem xD. On żyje, a to o co chodziło mi w końcówce poprzedniego rozdziału wyjaśnię w kolejnych rozdziałach.

Tak na koniec z trochę innej beczki - planuję kilka rzeczy, ale o tym dowiecie się więcej w ogłoszeniu, które pojawi się na dniach z inną, ważną informacją. Gdy do tego dojdzie polecam zapoznanie się z treścią, a więc do zobaczenia... niebawem :)

4 komentarze:

  1. Hej!
    Jako, że ostatnio zaczęłam się wczytywać w kryminale i rozważać wszystkie możliwe opcje przed wyciągnięciem wniosku to przez cały dzień po przeczytaniu poprzedniego rozdziału zastanawiałam się nad pytaniem, czy ty zabiłeś Droy'a, swojego jednego z głównych bohaterów naprawdę, czy tylko "na pokaz". W końcu po tym całodniowej rozkminie doszłam do wniosku, że robienie czegoś na pokaz jest do ciebie raczej nie podobne i ustaliłam w taki sposób, że w taki sposób, iż blondyn jest już martwy. Niezłe było moje zaskoczenie, gdy dotarłam do fragmentu kiedy jak takim pokracznym tokiem myślenia jest trupem. Zdążyłam już spekulować już dalej w błędnym kierunku, że on jakoś zmartwychwstanie po wszystkim, lub zrobią z niego także Zombiaka (Wiem, durny pomysł...), a tu się okazało, że nawet w kalendarz nie kopnął. Po tym nareszcie dotarło mi oto o co tak naprawdę ci chodził... I tak troszeczkę żałuje tego, bo najbardziej szczęśliwym zakończeniem to nie jest, może i gorszym... Szkoda, że został doprowadzony do tak okropnego stanu, ale mam nadzieję, że twoja kompania będzie starała się mu pomóc, chociaż chyba dla niego jest już za późno... Nie wolno zapominać do jakiego stanu ta misja doprowadziła resztę. Może to i zabrzmi dla ciebie dosyć bezdusznie, ale wojna nie jest wojną bez poświęcenia... Podobnie jak w innych rozdziałach bogatych w taką akcję w twoim wykonaniu czytało mi się przyjemnie i bardzo mi się podobał. Jestem w dalszym ciągu ciekawa jak potoczy się akcja ze wszystkimi cudem ocalałymi i jakie plany ma nasz wielki Viper, oraz kogo wyśle by odwalił brudną robotę. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że Michał dostanie po głowie od Amelii przez to co stało się z jej chłopakiem... Do następnego i życzę weny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! XD
      Nie wiedziałem, że hmm... aż tak "liczysz się z moimi słowami", bardzo się cieszę, że tak jest jeśli rzeczywiście jest (cóż za zdania tworzę ^_^). Właśnie takie komentarze lubię chyba najbardziej - teorie, spekulacje i rozmyślania. Fajnie się je czyta :D. Dziękuję za wyrażenie opinii ;)

      Usuń
  2. Bardzo trzymający w napięciu rozdział o walce dobra ze złem. No i znowu siły zła zostały pokonane, choć wciąż nie ostatecznie. No i jeszcze się okazało, że ten białowłosy bydlak to Wind, agent Vipera. Ciekawe... Robi się coraz bardziej ciekawie. Naprawdę jestem bardzo zaintrygowany tym w wszystkim, jak również oświadczeniem, że Droy jednak żyje. A ja już uwierzyłem w jego zgon. To dobrze, że przeżył, tylko co dalej? Dopóki wszystkie tajemnice nie zostaną wyjaśnione, to ja z pewnością nie zaznam całkowitego spokoju. Tak więc czekam na dalszy ciąg historii. Tylko proszę, już daruj sobie walki o Odznaki i skup się na walce z Viperem, dobrze? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam mocno mieszane uczucia.
    Jeśli chodzi o akcję, to wo. Działo się, aż nadto. Dobrze, że wszyscy, no prawie wszyscy, przeżyli. Michałowi może uda się zapanować nad energią, którą ma w sobie. końcu denerwuje się i jakoś wraca do poziomu zero, więc to coś znaczy? Dobrze, że ma Sandslasha, bo byłoby kiepsko. No i genialny pomysł z Poliwrathem i jego magiczną lodową pięścią.

    Niestety, muszę to powiedzieć, rozdział czytało się niezmiernie ciężko. O ile poprzednie rozdziały to jakiś krok do przodu, to ten męczył w opisach. Z drugiej strony wiem, jak to jest kiedy piszesz rozdział, na który masz pomysł, ale nie możesz go napisać. Nic z tego za dobrego nie wychodzi, tak jakoś z reguły.

    Co przeszkadzało? Chyba za długie zdania, opisy były nieco na wyrost. Ilość nie znaczy jakoś i tak dalej. W każdym razie czasem mniej a treściwiej wychodzi lepiej. Czasem nie da się wszystkiego oddać i trzeba pozostawić czytelnikowi wolną wolę :D. Ale nie powiem czekam co dalej? Czy Viper na samym końcu i tak załatwi Michała, bo zaczynam wątpić w to, że uda się mu wygrać.
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń