niedziela, 13 sierpnia 2017

Rozdział 98 - Atak przeszłości

-Tim i Katharin!?
Owa dwójka wyglądała na zdziwionych przez co krzyczący na głos imiona być może nie tych osób Michał poczuł się lekko niezręcznie.
*Może to nie oni...?* - pomyślał.
-Aaa! To wy - powiedziała nagle blondynka.
-Walczyliśmy kiedyś w okolicach Azurii - dodał po chwili szatyn.
-Całe szczęście... myślałem, że was pomyliłem - uśmiechnął się Zoldrey.
Dave natomiast milcząc przyglądał się rozmowie.
*To z nimi wtedy spartoliłem walkę...* - przypomniał sobie spuszczając wzrok.
-A więc jednak przybyłeś do miasta by zawalczyć w naszej sali - wywnioskowała entuzjastycznie Katharin.
-No tak... mówiliście coś wtedy o sali - zaśmiał się niezręcznie Michał.
Tim i Katharin spojrzeli po sobie.
-Zapomniałeś? - zapytał zdziwiony szatyn.
-Cóż... jak zobaczyłem nazwę miasta to coś zaczęło mi świtać. Dobrze, że zapamiętałem wasze imiona... - podrapał się po głowie w geście zakłopotania.
Po chwilowym braku reakcji wspomniana dwójka głośno się roześmiała.
-Czyli nie jesteś tu by z nami walczyć... co za okrutnik - uśmiechnęła się Katharin.
-Mam inny powód, ale... - mówiąc to zastanowił się chwilę. - Z chęcią z wami zawalczymy, co nie Dave?
Blondyn w okularach na wspomnienie jego imienia otrząsnął się z zamyślenia.
-Co, co!? Tak, czemu nie! - wykrzyczał wkładając w to dużo energii.
Śmiech na reakcję Dave'a był nieunikniony.
-Chcecie walczyć już teraz? - zapytał Tim.
Michał spojrzał na przyjaciela, który nie wyglądał na chętnego do sprzeciwu.
-Jasne - odparł.
-W takim razie proszę za nami - oznajmiła Katharin.
-Glalie odpocznij sobie - powiedział Zoldrey odwołując podopiecznego do pokeballa.
-Swoją drogą to jak się nazywacie...? - zapytał ze śmiechem Tim.
-Heh...
Michał w tamtej chwili postanowił, że odpocznie od ciężkiej rzeczywistości w stary dobry sposób.
...

Gdy dotarli na miejsce salą okazało się być pole walki na niewielkim podwyższeniu zrobione z drewna. Było naprawdę duże, a w każdym rogu boiska ustawiony był gruby pień co sprawiało wrażenie podobieństwa do ringu bokserskiego. "Sala" znajdowała się w okolicach centrum miasta i była dobrze widoczna dla wszystkich przechodzących nieopodal.
-Zanim coś powiecie nasza sala jest nieoficjalna! - wyjaśnił Tim.
-To dopiero przyszłościowe plany by uczynić ją taką prawdziwą! - dodała Katharin.
-W porządku - odparł uśmiechnięty Michał.
Oboje wyglądali na zgrany zespół, nawet by to podkreślić założyli te same ciuchy - żółte spodnie i niebieskie koszulki. Dokładnie takie same jak podczas ich pierwszego spotkania.
*Dawno nie miałem okazji stoczyć normalnej walki trenerskiej... dzięki nim mam szansę, więc dam z siebie wszystko!* - stwierdził w myślach Zoldrey. - Gotowy? - rzucił w stronę Dave'a.
-T-tak! - odparł niepewnie blondyn. *Udowodnię, że się zmieniłem...!*
-Zaczynajmy! - krzyknął Michał.
-Dobra, wybierzemy pierwsi! - oznajmiła Katharin powiększając wraz z Timem pokeballe w ręce.
Chwilę później przed dwójką nastolatków pojawił się Pidgeot i Wartortle. Oba pokemony wyglądały bardzo dobrze, były zdecydowanie w dobrej formie. Nim Michał zdążył się zastanowić Dave dokonał wyboru.
-Jigglypuff wybieram cię! - oznajmił posyłając swojego różowego przyjaciela do boju.
Michał przeleciał jeszcze raz wzrokiem po polu walki i po głośnym westchnięciu szeroko się uśmiechnął chwytając za pokeball.
-Idź! - krzyknął wyrzucając kulę wysoko w górę.
Na boisku pojawił się pewny siebie Poliwrath.
-Jak ręka? - zapytał widząc jak pokemon macha nią i sprawdza jej sprawność.
-Poliwrath! - oznajmił pokazując kciuk w górę.
Następnie zaparł się mocno nogami o podłoże i pochylił górną część ciała ku dole wystawiając obie ręce do przodu. Był gotowy.
-Czemu nie wybrałeś Charmandera? Wtedy moglibyśmy przeprowadzić rewanż - zauważył Tim.
-Jest na treningu - wyjaśnił Michał.
-Oh...
Chwilę po tym zapadła cisza i obie drużyny stojąc naprzeciw siebie mierzyły się wzrokiem.
-Zaczynajmy!! - krzyknęli jednocześnie.

-Jedziemy Dave! - oznajmił zadowolony Michał. - Poliwrath łamacz murów w Wartortle'a!
-Jigglypuff kula cienia w Pidgeota!
-Pidgeot wzleć w górę! - rozkazała Katharin.
-Wartortle stalowa obrona! - dodał po chwili Tim.
Wyprostowana dłoń podopiecznego Michała zajaśniała białym światłem gdy biegł w stronę oponenta, którego ciało pokrył metaliczny połysk. W tym samym czasie fioletowo-czarna kula wystrzelona przez Jigglypuffa przemknęła obok jego towarzysza i zmierzała prosto na Pidgeota, jednak tuż przed zderzeniem ptak wzbił się wysoko w górę.
-Cholera - warknął pod nosem Dave.
*Znowu ta strategia* - przypomniał sobie w myślach Michał i szeroko się uśmiechnął. - Poliwrath zmieniamy cel, odbij się od Wartortle'a i sprowadź Pidgeota na ziemię! - krzyknął z podekscytowaniem.
Poliwrath mimo, że usłyszał komendę będąc już przed samym żółwiem zwinnie podskoczył i odbił się od jego muszli.
-Dobry plan, ale... - próbowała wyśmiać Katharin, ale jej oczom ukazał się widok wyrośniętej kijanki, która wybiła się nawet wyżej od aktualnego położenia Pidgeota. - Jak to!? - krzyknęła zdezorientowana.
-Lodowa pięść!! - krzyknął Michał, a prawa ręka jego pokemona błyskawicznie pokryła się lodową energią.
Poliwrath zrobił wielki zamach i z głośnym rykiem uderzył Pidgeota piekielnie mocno w jego grzbiet powodując, że ten zaczął gwałtownie spadać.
-Wartortle złap Pidgeota! - krzyknął Tim.
Po chwili podopieczny szatyna jakimś cudem zdołał dotrzeć w miejsce w które spadał jego towarzysz i przy lekkim wbiciu w ziemię zdołał zamortyzować mu upadek. W tym czasie Poliwrath zgrabnie wylądował na ziemi.
*Wow...* - stwierdził w myślach Dave. *Cholera, zamiast się zachwycać mogłem zaatakować, miałem szansę!* - zirytował się na siebie.
-Poliwrath ma bardzo silne ciało, więc nie dziwcie się tak - zaśmiał się Michał, a jego pokemon zaczął teatralnie robić śmieszne pozy.
Pidgeot warknął pod nosem będąc gotowym do ataku.
-Dobrze! Atak skrzydłem! - krzyknęła Katharin.
-Blokuj! - rozkazał w odpowiedzi Michał.
Podopieczny blondynki wściekle ruszył niskim lotem w stronę przeciwnika z świecącymi na biało skrzydłami. Natomiast Poliwrath skrzyżował dłonie mocno przy klatce piersiowej i przyjął cios, który delikatnie przesunął go do tyłu.
*Właśnie tego mi brakowało!*. - Lodowa pięść! - krzyknął Zoldrey.
Poliwrath się zamachnął, ale przed jego oczami zamiast Pidgeota pojawił się Wartortle.
-Cios mocy! - krzyknął Tim.
Prawą dłoń Wartortle'a oplotła żółto-pomarańczowa energia świecąca tak jasno jak płomień. Oba ataki się ze sobą zderzyły powodując wybuch.
-Pidgeot atak skrzydłem na Jigglypuffa! - oznajmiła Katharin.
-Hiper głos! - rozkazał podopiecznemu Dave.
Podopieczny blondynki mknął w stronę przeciwnika kiedy ten wydał z siebie piekielnie głośny dźwięk zadając ptaku obrażenia, jednak nie powstrzymało go to od posłania Jigglypuffa na glebę.
-Pidgeot teraz trąba powietrzna na Poliwratha! - krzyknęła blondynka, a jej podopieczny natychmiast zaczął dynamicznie machać skrzydłami.
Chwilę później pokemon Michała został uwięziony przez wichurę szalejącą wokół jego ciała. Nie mógł ruszyć się z miejsca.
-A teraz jeszcze raz atak skrzydłem!!
-Cios mocy!! - dodał Tim.
Oba pokemony nieubłaganie zmierzały w stronę przeciwnika by za jednym zamachem wyrzucić go z pojedynku.
-Jigglypuff wstawaj! - krzyknął Dave z głosem pełnym obaw.
Jednak jego stworek robił to zbyt wolno by jakoś pomóc swojemu sojusznikowi.
-Poliwrath hydro pompa w ziemię! - rozkazał nagle Michał wydając specyficzne polecenie.
Pokemon wykonał polecenie i niespodziewanie dzięki temu wydostał się z tornada przed zderzeniem z oponentami. Pidgeot i Wartortle zaskoczeni obrotem sytuacji nie mogąc już wyhamować uderzyli prosto w siebie.
-Co do cholery!? - krzyknął na cały głos Tim nie kryjąc swojego zdziwienia.
*Michał jest w świetnej formie, a przecież tyle nie walczył...* - stwierdził w myślach Dave podziwiając przyjaciela.
-Udało się... - wymamrotał Zoldrey wycierając pot z czoła.
Walka, która wciąż nabierała na dynamiczności zaczęła przyciągać przechodniów którzy postanowili podejść bliżej by z dobrej odległości podziwiać ten zdecydowanie nieprzeciętny pojedynek.
-Pidgeot gniazdowanie!
-Wartortle stalowa obrona!
Wokół podopiecznego Katharin zaczęły pojawiać się pół-przezroczyste niebieskie pióra, które po chwili przywróciły mu część zdrowia, natomiast pokemon Tima ponownie zwiększył swoją obronę.
-Szybki atak w Jigglypuffa! - rozkazała blondynka, a jej podopieczny błyskawicznie przemieścił się do różowego stworka i zadał mu kolejne obrażenia.
-Dave, wykonajmy małą kombinację - wyszeptał Michał.
-Dobra!
-Poliwrath weź Jigglypuffa na ręce! - rozkazał brunet.
Gdy jego podopieczny to zrobił z naprzeciwka niespodziewanie zmierzała na nich hydro pompa wystrzelona przez Wartortle'a. Próbował jej uniknąć, ale zbyt późno zareagował i obydwoje oberwali, chociaż dla pokemona typu wodnego jak Poliwrath wcale nie był to mocny cios.
-Dodajmy do tego powietrzny as! - oznajmiła Katharin.
-Jeszcze raz hydro pompa! - krzyknął Tim.
-Poliwrath skup się i wyczekaj moment! - nasunął Michał.
Poliwrath po dokładnym wyczekaniu bez najmniejszego problemu minął wystrzeloną w nich pompę wodną, a po chwili zwinnie uskoczył przed groźnie pikującym w dół Pidgeotem.
-Teraz pełną parą na Wartortle'a!
Poliwrath biegł tak szybko i wkładał w niego tyle siły, że zostawiał po sobie wgniecenia w podłożu.
-Cios mocy! - krzyknął Tim.
-Podetnij mu nogi! - rozkazał w odpowiedzi Michał.
Nim żółw zdążył wykonać atak stracił równowagę i upadł na ziemię.
-Dave teraz! - oznajmił Zoldrey.
-T-tak! Jigglypuff kula cienia!
-Pidgeot pomóż Wartortle'owi, atak skrzydłem!
-Hydro pompa! - krzyknął niemal w tym samym momencie Michał, a jego podopieczny trafił perfekcyjnie powalając ptaka na ziemię.
Podopieczny szatyna natomiast oberwał kulą cienia z piekielnie bliskiego dystansu co zwiększyło obrażenia.
-Wartortle uciekaj stamtąd!!! - wrzasnął Tim, ale było już za późno.
-Łamacz murów!
-Podwójny klaps!
Po tych atakach wyprowadzonych przez Poliwratha i Jigglypuffa Wartortle stracił przytomność.
-Aaa! Cholera, przepraszam - powiedział w stronę blondynki odwołując podopiecznego do pokeballa.
-Reszta zależy ode mnie! Pidgeot powietrzny as! - krzyknęła Katharin.
-Unik! - krzyknęli jednocześnie Dave i Michał.
Niestety tylko Poliwrath zdołał odpowiednio wcześnie odskoczyć, Jigglypuff nadział się na skrzydła Pidgeota, który pociągnął go ze sobą przed siebie.
-Kula cienia! - krzyknął desperacko Ward.
-Dodaj atak skrzydłem! - krzyknęła Katharin.
Podopieczny Dave'a wytworzył przed twarzą energię, ale nie zdążył jej wypuścić, ponieważ przeciwnik wbił go w narożnik boiska. Jigglypuff był nieprzytomny.
-Nosz!! - warknął pod nosem. -... Dobra robota, wracaj - oznajmił wciągając go z powrotem do czerwono-białej kuli.
Tymczasem ludzi obok boiska wciąż przybywało.
-Zakończmy to! - oznajmiła Katharin.
-Pewnie! - odparł Michał.
-Powietrzny as! - krzyknęła, a Pidgeot wzbił się w górę, a następnie zaczął pikować w dół przebijając powietrze i tworząc przed dziobem kilka białych smug.
-Poliwrath gotowy!!?? - krzyknął nastolatek.
-Poli!! - przytaknął.
-Zbierz w prawej ręce lodową energię i czekaj na mój znak! - oznajmił z niebywałą pewnością Michał.
-Zanim cokolwiek zrobicie Pidgeot powali go na deski! - oznajmiła blondynka.
Poliwrath zebrał multum energii w prawej pięści i bez żadnego zwątpienia oczekiwał na sygnał. Gdy Pidgeot był już dosłownie przed przeciwnikiem wydawało się, że zakończy pojedynek.
-TERAZ, PODBRÓDKOWY!!!!! - wrzasnął z całej siły Michał, a Poliwrath w ułamku sekundy wykonał potężny zamach.
Jego pieść dosięgnęła celu przed przeciwnikiem i wybiła go w górę. Pidgeot krzyknął z bólu.
-Skacz i łamacz murów! - dodał po chwili Zoldrey.
Poliwrath natychmiast wyskoczył ponad ledwo przytomnego ptaka i wykonał zamach wyprostowaną dłonią pokrytą białym światłem.
-Pidgeot atak skrzydłem!!! - krzyknęła rozpaczliwie Katharin.
Jednak jej podopieczny nie miał siły wykonać polecenia i bez żadnego oporu został wbity w ziemię, a po chwili stracił przytomność. W tamtej chwili rozległ się głośny dźwięk bitych braw, który sprawił, że na twarz Michała zawitał szeroki uśmiech.
-Dobra robota Dave! - pochwalił nagle czarnowłosy.
Blondyn był nieco zdziwiony.
*No cóż zostałem przez niego przyćmiony, ale nie było wcale tak źle...* - stwierdził w myślach i się uśmiechnął.
-Świetnie się spisałeś Poliwrath! - oznajmił Michał sprawiając, że stworek komicznie się zarumienił.
Następnie cała czwórka podeszła do siebie i wymienili się uściskami dłoni.
-Zawalczmy jeszcze kiedyś!
-Jasne!
...

Po powrocie do Centrum Pokemon Dave poszedł odpocząć, a Michał trenować z Droy'em w czasie gdy Amelia właśnie skończyła swój trening. Zoldrey gdy miał już czas wolny postanowił samotnie wyjść na miasto. Przechadzając się zaludnionymi ulicami pogrążył się w swoich myślach.
*Czuje się świetnie po tej walce, to było dopiero coś!* - cieszył się z ledwością powstrzymując swoje ciało od dziwnych ruchów. *Jednak jutro zapewne nie będę się tak cieszył... jednak mimo wszystko to chyba dobrze, że pójdę tam w dobrym nastroju. Dam z siebie wszystko i w końcu ruszymy naprzód! No dobra, to teraz pora na trochę cięższe myśli...* - oznajmił wychodząc z miasta.
Znalazł w lesie odludne miejsce w którym miał niemal pewność, że jest tam sam. Nagle zamknął oczy i bardzo się nad czymś skupił. Po chwili zmarszczył brwi i gwałtownie je otworzył.
*Tak też nie? Próbowałem już wielu rzeczy, naprawdę jest tylko jeden sposób by aktywować te czerwone oczy? Niedobrze... co z tego, że trochę lepiej je kontroluje skoro nie mogę ich używać kiedy chce. W każdej chwili może pojawić się ktoś kto będzie potrafił zagrozić naszemu życiu... cholera, jeszcze raz!* - krzyknął w sobie i znów zamknął oczy. *Skup się... przypomnij sobie Vipera, to co zrobił całemu regionowi... jego ludzi... Winda... i te wszystkie okropności, które wyrządził Droy'owi i jego pokemonom!*
Na widok świadomie przywołanych wspomnień nie wytrzymał i stracił swoje wcześniejsze opanowanie. W jednej chwili otworzył oczy z których wydobyła się krwista czerwień, mimika twarzy obrazowała złość jaką wtedy czuł, a nierównomierny oddech to tylko podkreślał.
*Ciężko myśleć w tym stanie... czuję ogromną wściekłość, która się we mnie kumuluje, oprócz tego uczucie strachu jest jakby zmniejszone do minimum. Jestem niesamowicie pewny siebie i ciągnie mnie do walki, oprócz tego moje ciało jest bardzo lekkie. Niemal nie czuję bólu, a może po prostu nie zwracam na niego uwagi? Czasami moje ciało samo daje mi wskazówki co powinienem zrobić podczas walki, jaki ruch wykonać, jakby pamiętało więcej niż ja. Gdy te oczy pokrywa czerwień zdaje się posiadać jakieś umiejętności, których teoretycznie nie powinienem mieć, walczę o wiele lepiej niż umiem. Cholera to jest takie dziwne i niejednoznaczne, ale to wszystko co wiem i pamiętam na ich temat...*
Po chwili umyślnie się uspokoił, choć nie było to proste. Czerwień po jakimś czasie zniknęła.
*Czym są i dlaczego to właśnie u mnie występują? Przez to coraz bardziej przekonuje się do tego, że naprawdę przeprowadzano na mnie jakieś eksperymenty, zaczynam w to wierzyć. W sumie to jest niemal pewne, a potwierdzeniem na to jest to co się ze mną dzieje. Mimo wszystko podświadomie odrzucam tą możliwość, to trochę żałosne... Tylko kto był za to odpowiedzialny? Czy jest więcej takich jak ja? Tyle pytań... to naprawdę zagmatwane... i dobijające*

Tymczasem na jednym z drzew, w ukryciu i po zatajeniu swojej obecności, nieświadomego niczego Michała obserwował, pilnował Sandslash. On także miał do czynienia z wieloma trudnymi myślami.
*Wygląda na to, że ciężko ci pojąć te niespodziewane rzeczy, które wydarzyły się niedawno w twoim życiu. Gdybym tylko mógł pomóc ci w tym... Wszystko co mogę to bronić cię i to zamierzam robić do końca swojego życia* - oznajmił przenosząc wzrok ze swojego trenera na niebo. *Tylko czy zdołam...?* - jego spojrzenie tym razem zawisło na prawej łapie. *Zdołam oprzeć się jego wpływowi? Raz mi się udało, ale to nic znaczy... być może sam nawet na to pozwolił. Nie, to niemożliwe. Z pewnością mój opór poskutkował, potrafię to zrobić, dam radę dla niego... dla nich wszystkich których mogę nazwać... rodziną. Teraz będzie tylko ciężej, ale gdy przybędą będę gotów. Potrzebuję mocy, większej mocy...*
**

Jakiś czas później gdy Amelia samotnie przechadzała się po mieście zdecydowała, że decyzję o dalszym uczestnictwie w pokazach podejmie na konkursie miasta Fuszido jako widz. Była w bardzo dobrym humorze, jednak w czasie spaceru spotkała pewną tajemniczą, ale znajomą osobę. Na jej drodze pojawiła się kobieta z długimi czarnymi włosami częściowo ukrytymi pod granatowym kapeluszem. Ubrana była w czarny płaszcz, a na nogach miała czarne rajstopy co wieńczyły czarne buty na obcasie. W okolicy praktycznie nikogo nie było.
-Witaj Amelio - powiedziała.
-Pani Lust! Co pani tu robi? - odpowiedziała z uśmiechem Amelia, choć była bardzo zaskoczona.
-Przyszłam się z tobą zobaczyć... - oznajmiła tajemniczo kobieta.
-Ze mną? Dlaczego?
Czarnowłosa przez chwilę milczała.
-Przejdę od razu do rzeczy. Uznałam, że mimo wszystko powinnaś wiedzieć...
-O czym pani mówi?
-Nie skojarzyłam faktów i nie poznałam cię przy pierwszym spotkaniu, jesteś Amelia Sparks - córka Eleny i Iwana Sparksów, którzy zostali zamordowani około siedem lat temu... - oznajmiła Lust.
Dziewczyna lekko się przeraziła.
-Zgadza się... i co w związku z tym? - zapytała zaniepokojonym tonem głosu.
-Mój zmarły narzeczony znał twoich rodziców... opowiadał mi o nich oraz o tej tragicznej śmierci. Aczkolwiek tylko ogólnie, bez żadnych szczegółów, dlatego gdy zmarł zaintrygowało mnie to i zaczęłam węszyć... - wyznała przerywając na chwile monolog z powodu reakcji dziewczyny. - Chcesz posłuchać dalej? - zapytała by się upewnić. - Źródło jest wiarygodne...
Amelia uspokoiła oddech i powiedziała.
-Nie lubię wracać do tematu moich zmarłych rodziców, ale czuję, że powinnam wysłuchać to co pani chce mi powiedzieć... nie zadawałaby pani sobie tyle trudu by mówić niesprawdzone rzeczy - odparła.
Kobieta przytaknęła.
-Okazuje się, że twoi rodzice dowiedzieli się za dużo o Viperze, który z tego powodu rozkazał jednemu ze swoich sług opętać mężczyznę o imieniu Jean... - to imię rozbrzmiało głośniej w głowie Amelii. -... Przez olbrzymią zazdrość, którą czuł do Eleny i Iwana był bardzo podatny na złowrogi wpływ, dlatego został wykorzystany by ich zabić. Miał zrobić to samo z tobą, ale jego psychika nie wytrzymała i popełnił samobójstwo... Najprawdopodobniej twoi rodzice przekazali tajne informacje mojemu narzeczonemu przez co on również przypłacił za to śmiercią... - zakończyła próbując obdarzyć ją współczującym spojrzeniem.
Amelia zamarła, czas jakby się dla niej zatrzymał. To było za dużo, o wiele za dużo by jej umysł mógł to pojąć i zaakceptować. Przeżyła niewyobrażalny szok, jak nigdy wcześniej. Zaczęła coraz głośniej oddychać aż w końcu wrzasnęła z rozpaczy na cały głos i zaczęła płakać. Trzęsła się i była przerażona.
-Przykro mi Amelio... naprawdę mi przykro... - wyszeptała Lust przytulając mocno dziewczynę.
-JAK TO MOŻLIWE...!!!??? - krzyknęła czerwonowłosa. - PRZECIEŻ... TO JAKIŚ OBŁĘD!!!!!
W ciele Amelii zaczęło buzować tyle emocji, że nie mogła sobie z tym wszystkim poradzić.
*Teraz już wiem przez co przechodził Michał i Droy. Jestem zła... wściekła... i zrozpaczona. Wystarczyło raptem tylko kilka zdań bym kogoś tak znienawidziła. VIPER...!!!! TY!!!!!*
-Amelio... Viper zapłaci za to, dopilnuję tego... - oznajmiła Lust i pożegnała się z dziewczyną.

W taki właśnie sposób Amelia została z zaskoczenia brutalnie zaatakowana przez przeszłość.
------------

I w tym rozdziale macie dowód, że nie zostawiam niewyjaśnionych wątków samych sobie, nawet tych z początkowych rozdziałów. W końcu mogłem sobie pozwolić na porządną walkę, którą bardzo dobrze mi się pisało. Czekam na waszą opinię i do następnego! ;)

2 komentarze:

  1. Jedna wielka nuda przez większość tego rozdziału. Jakaś walka, ktoś tam się z kimś bije w sumie nie wiadomo po co i na co, dopiero pod koniec rozdziału dzieje się wreszcie coś ciekawego. Nareszcie choć jedna tajemnica wyjaśniona, a to rozpala ciekawość i zachęca do poznania innych tajemnic. Tak czy siak poprzedni rozdział był sto razy ciekawszy. I jedno mnie ciekawi - czemu Jigglypuff nie zaśpiewał i nie uśpił przeciwnika? He he he. Wiem, dlaczego, ale musiałem o to zapytać xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej 😊
    Jesteś świetny w opisywaniu bitew. Walka była bardzo emocjonująca. Osobiście chciałbym zobaczyć ja w akcji i zachwycić się jej pięknem. Dla Michała musi to być naprawdę ciężkie przeżycie. Na każdym kroku musi pamiętać o przeszłości. Podobnie było z Amelią. Ten fragment trochę mi nie odpowiada. Zaczepia Ci na ulicy prawie obca pani i mówi historię o jej rodzinie. Oczywiście fajny rozdział jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń