czwartek, 31 sierpnia 2017

Rozdział 100 - Symbol naszej siły

Trzy dni później...

Michał i reszta po opuszczeniu Fuszido szybkim tempem przeszli spory kawał drogi i dotarli do Marmorii gdzie w okolicach Centrum Pokemon nieoczekiwanie spotkali pewnego brązowowłosego nastolatka.
-Zeke? - zdziwił się Michał wpadając na swojego rywala.
Szatyn wyglądał na równie zaskoczonego, ale po chwili jego zdziwienie zamieniło się w powagę.
-Dobrze, że się widzimy. Mamy do pogadania - oznajmił posyłając mu przeszywające spojrzenie.
-Huh?
-Kto to? - zapytał Droy.
-Mój największy rywal Zeke, znamy się szmat czasu.
-Oh.
Chwilę później przedstawił Droy'a i Dave'a Zeke'owi i na odwrót.
-Dobra to my idziemy zarezerwować pokoje, widzimy się później - powiedział w imieniu reszty Hannys żegnając się.
-Ok - odparł Michał. - To o czym chciałeś pogadać? - powiedział w stronę Zeke'a.
W taki właśnie sposób zwykły przypadek zmienił całkowicie dzień dwójki piętnastoletnich trenerów.

Do rozmowy wybrali niezaludnioną część miasta od której byli nieopodal, a dokładniej miejsce przy małym jeziorku w towarzystwie kilku samotnych drzew. Słońce będące wysoko na niebie sprawiało, że był to ciepły dzień, a delikatny wietrzyk chłodził nieco atmosferę.
-Wytłumacz dlaczego mówią o tobie w całym regionie, co cię łączy z tym Viperem?! - zapytał nagle Zeke wyglądając na zdenerwowanego.
-O to ci chodzi... - odparł Michał masując się po karku i lekko spuszczając wzrok. - W sumie nie dziwne, ale trochę mnie to zaskoczyło, że od razu od tego zacząłeś... - dodał po chwili.
Nie doczekał się słownej odpowiedzi od szatyna, wystarczyło tylko spojrzenie, które wymagało od niego wyjaśnień.
*Lepiej będzie jeśli nie będę mu o tym mówił, jeszcze niepotrzebnie go w coś wplącze...* - stwierdził w myślach Zoldrey. - Nie powinieneś tak wierzyć mediom, bardzo to podkoloryzowali. Po prostu byłem w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze... To nic takiego - powiedział uśmiechając się na koniec.
-MASZ MNIE ZA DEBILA!!?? - wrzasnął nagle Zeke.
Michał nie rozumiał dlaczego jest tak zdenerwowany.
-... Niemal wszędzie jest dostępne nagranie na którym ten cały Viper mówi o tobie, oprócz tego w gazetach i w internecie pełno artykułów o tobie i powiązaniu ze sługami tego wariata jak i samym nim. Między innymi incydent na wyspie Cinnabar. Jest tego tyle, że po prostu musisz mieć z nimi jakieś powiązanie. Myślisz, że jestem głupi próbując tak perfidnie mnie oszukać!? Zastanawiałeś się jak musiałem się poczuć gdy nagle cały region zaczął uznawać mojego przyjaciela za kryminalistę, a co najgorsze mając do tego podstawy!? Co byś wtedy pomyślał gdybyś był na moim miejscu nie wiedząc zupełnie nic? - zarzucił z pretensjami.
Brunet spuścił wzrok.
*On ma rację...*
Zeke zmarszczył brwi widząc jego reakcję.
-Rozumiem... pewnie nie uważasz mnie za przyjaciela, a tym bardziej godnego zaufania - wywnioskował.
-Nie, to nie tak! - uniósł się nagle Michał.
-W takim razie zniszcz w końcu tą niewidzialną barierę, która kiedyś powstała między nami, najwyższa pora - powiedział Zeke.
Zoldrey nabrał przez usta powietrza i po chwili powoli je wypuścił.
-Szczerze to już wcześniej o tym myślałem, masz rację... Trzymałem cię trochę na dystans, prawda jest taka, że przed wyruszeniem w podróż odizolowywałem się od wszystkich, robiłem to w połowie świadomie. Przepraszam, staram się zmienić, ale to nie jest takie łatwe...
Wyraz twarzy Zeke'a złagodniał.
-... Wiem, że twoje życie nie jest łatwe i beztroskie, ale chce ci pomóc, zawsze chciałem... dlatego zaufaj mi - poprosił.
W tamtej chwili spojrzeli sobie w oczy.
-Dobra - przytaknął Michał będąc zdecydowanym. - Co do Vipera to spotkałem go tylko raz, zaatakował mnie i wygląda na to, że go jakoś sobą zainteresowałem albo już wcześniej interesowałem... spotkałem także kilku jego ludzi, nie wiem czego ode mnie chcą... - wyznał.
-... Tak po prostu? To dziwne... jakby na to nie spojrzeć mało prawdopodobnym wydaje się być atakowanie normalnego nastolatka bez powodu, muszą mieć jakieś motywy... - powiedział zdziwiony i lekko zszokowany Zeke.
-Zeke, ja nie jestem normalny - odparł Michał.
Fulman przełknął ślinę.
-Co masz na myśli?
-Coś jest nie tak ze mną i z moim ciałem, jestem pewny, że nie jest to naturalne... - wyznał z pełną powagą.
-Powiedz coś więcej... - oznajmił szatyn.
-Na razie tylko tyle mogę ci powiedzieć, gdy sam dowiem się więcej to wszystko ci opowiem, obiecuję - powiedział brunet.
Zeke lekko się skrzywił.
-Jednak dalej...
-Przyciągam nieszczęścia, moi towarzysze przekonali się o tym, lepiej nie trzymać się mnie zbyt blisko... - stwierdził przerywając mu.
-Nie Michał, nie rozumiesz! - niemal krzyknął. - Jesteśmy przyjaciółmi, dlatego nie zostawię cię. Gdy będziesz miał jakiś problem możesz śmiało z nim do mnie przyjść, nieważne jak niebezpieczne by to było!
Michał na chwilę zaniemówił.
-Dziękuję i przepraszam... - powiedział z uśmiechem.
-Huh?
-Nie wiedziałem, że nasza przyjaźń tyle dla ciebie znaczy...
-Oczywiście, że tak! Przestań mówić takie oczywiste rzeczy... - odparł Zeke z lekkim zakłopotaniem.
Po chwili już obydwoje się uśmiechali, a następnie uścisnęli sobie dłonie.
...

Gdy rozmowa zmieniła ton na bardziej lekki siedzieli przy jeziorku w dobrym humorze.
-Jak tam z odznakami, masz już wszystkie? - zapytał Zeke.
-Nie, brakuje mi jeszcze jednej. A co z tobą? - odparł Michał.
W odpowiedzi szatyn pokazał przyjacielowi kasetkę z ośmioma przepustkami do ligi Kanto.
-Mi pozostały już tylko przygotowania.
-Nie spodziewałem się po tobie mniej - powiedział z uśmiechem Zoldrey.
-Spotkajmy się w lidze, to obietnica - zaproponował Fulman.
Adresat tych słów kiwnął głową.
-Spotkamy się.
-Najlepiej w finałach... - dodał Zeke.
Michał uśmiechnął się raz jeszcze.
-Swoją drogą co powiesz na walkę? Chciałbym żeby mój Glalie zawalczył z kimś silnym - oznajmił.
-Z chęcią - odparł szatyn.
Na pole walki postanowili wybrać boisko treningowe za Centrum Pokemon. Niezwłocznie tam ruszyli, a po drodze spotkali towarzyszy Michała.
-Trochę was nie było... - stwierdziła Amelia.
-Zagadaliśmy się - wyjaśnił nastolatek.
-Co ty baba jesteś? - skomentował Dave.
-Generalnie będę walczył z Zekem, chcę przetestować Glalie. Droy mógłbyś nam sędziować? - powiedział Michał zwracając się w stronę blondyna.
-Spoko - odparł Hannys.
-Ej Michał - wtrącił Dave.
-No?
-Zeke jest silny?
-Bardzo.
-Dobra to chodźmy szybciej na te boisko - powiedział z entuzjazmem Ward.
Gdy byli już na miejscu obaj walczący ustawili się naprzeciw siebie w odpowiednio wyznaczonych linią stanowiskach. Droy natomiast stał z boku po prawej stronie, a za nim na ławce siedzieli Amelia i Dave.
-Zeke dzisiaj damy z siebie wszystko! - oznajmił głośno Michał.
-Heh, po co mi to mówisz? - odparł z uśmiechem na twarzy Zeke.
-Żebyś wiedział jak poważnie to traktujemy!
Szatyn przez chwilę milczał.
-...Cóż za zbieg okoliczności, niedaleko stąd stoczyliśmy naszą pierwszą bitwę.
-Glalie, wybieram cię! - krzyknął Michał wyrzucając w górę pokeball.
Z czerwonego światła wydobywającego się z kuli zmaterializował się pełny energii lodowy stworek.
-Lecimy na całego! - oznajmił w stronę pokemona.
-Glalie!
-W takim razie... Arcanine wybieram cię! - krzyknął Zeke.
Po chwili na boisku pojawił się dumnie stojący ognisty wilk.
*Cholera jak niefortunnie...* - powiedział w myślach Michał spoglądając w stronę Droy'a.
Hannys stęsknił się za widokiem tej dostojności, która charakteryzowała niemal każdego Arcanine'a. Wspomnienia momentalnie wróciły, ale on tylko delikatnie się uśmiechnął.
-Wspaniały Arcanine... wygląda na bardzo zadbanego - powiedział w stronę Fulmana.
-Dziękuję - uśmiechnął się Zeke.
Chwilę później Droy zmierzył obu nastolatków wzrokiem.
-Gotowi?
Glalie i Arcanine popatrzyli na siebie groźnie. W końcu byli rywalami, tak jak ich trenerzy.
-Zaczynajcie!


Michał wyciągnął rękę przed siebie i z uśmiechem wydał komendę.
-Lodowy promień!
-Miotacz płomieni! - rozkazał w odpowiedzi Zeke.
Wiązka lodowej energii wystrzelona przez Glalie zderzyła się z bardzo intensywnym płomieniem Arcanine'a co doprowadziło do małego wybuchu. Dym bardzo szybko został przepędzony przez powiew wiatru.
-Dobra Arcanine teraz pora na... - próbował powiedzieć Fulman, ale przerwał gdy na polu walki nie mógł dostrzec pokemona swojego przeciwnika.
Glalie pojawił się nagle obok jego podopiecznego.
-Co!? - krzyknął zdziwiony.
-Podwójny zespół i biegaj wokół niego! - krzyknął Michał.
Lodowy stworek w jednej chwili podzielił się na kilka kopii i w zastraszającym tempie zaczął okrążać zdezorientowanego Arcanine'a.
-Odskocz i krąg ognia! - rozkazał Zeke.
-Nie ma mowy, Glalie szybki atak!!! - rozkazał w odpowiedzi Zoldrey.
W momencie gdy Arcanine odbił się od ziemi coś posłało go poza boisko. Tym czymś okazał się być Glalie, który w zastraszającym tempie wykonał swój atak.
-Jak!? - krzyknął nie pierwszy już raz tego dnia szatyn.
Pozostała trójka była równie zdziwiona. Dave otworzył szeroko usta zastanawiając się co się właśnie stało.
-Pięknie Glalie! - pochwalił Michał.
-Glalie lie! - odparł przepełniony energią pokemon.
Zeke nagle głośno się zaśmiał.
*To już nie ten sam trener co wcześniej...*. - To będzie dobra walka, Arcanine żyjesz? - oznajmił zwracając się w stronę wilka.
Pokemon pozbierał się z ziemi i głośno warknął. Wskoczył z powrotem na boisko, wyglądał na podekscytowanego. Nastała chwilowa cisza aż:
-Hiper prędkość! / - Szybki atak! - krzyknęli jednocześnie.
Arcanine ruszył przed siebie przecinając powietrze, a Glalie pozostawiając za sobą białą smugę. Zderzyli się ze sobą powodując ledwo widoczny dla oka wybuch powietrza, który mimowolnie ich od siebie odrzucił.
-Uderzenie głową! - krzyknął Michał.
-Krąg ognia! - krzyknął sekundę później Zeke.
Glalie wystrzelił jak z armaty, jednak mimo, że Arcanine zdążył zrobić zaledwie pół przewrotu w przód pokrywając się ogniem to odrzucił przeciwnika do tyłu zadając mu spore obrażenia zważywszy na typ. Zeke uśmiechnął się pod nosem.
-Hiper prędkość! - krzyknął najszybciej jak umiał.
-Cholera, unik! - rozkazał w odpowiedzi z obawą Michał.
Przez otrzymane obrażenia Glalie nie zdążył zareagować i oberwał na tyle mocno, że również wyrzuciło go z boiska. Jednak bardzo szybko się pozbierał co było sygnałem dla jego trenera.
-Szybki atak!!!
-Unik hiper prędkością!!!
Oba pokemony zniknęły w mgnieniu oka, ale po chwili okazało się, że gdy Arcanine próbował uciec z pola rażenia szybkiego ataku oberwał w tylną część ciała i odleciał na sam kraniec boiska z ledwością się na nim utrzymując.
-Glalie dzisiaj jest twój dzień, lecimy z tym!! - krzyknął Michał. - Okrążaj go szybkim atakiem i lodowy promień!!
-Gla lie lie! - odparł pokemon przystępując od wykonania polecenia.
-Arcanine unikaj! - rozkazał Zeke.
Stworek z Hoenn krążył wokół przeciwnika próbując trafić go lodowym promieniem, a ognisty wilk zwinnie, lecz z trudnościami uskakiwał przed atakiem biegając po całym boisku. Pole walki w wielu miejscach zaczynało zamarzać. Po dłuższej chwili całe było pokryte lodem, a Arcanine niepewnie na nim stał.
-Heh... - zaśmiał się Michał.
*No to się porobiło... byłem nieostrożny, ale teraz nie będzie taki czujny, mogę to wykorzystać...* - wydedukował w myślach Zeke. - Arcanine zachowaj spokój - powiedział uspokajając podopiecznego.
Pokemon bardzo mu ufał, więc nie miał wątpliwości co do tego polecenia.
-Zmierzamy do końca... Glalie teraz szybki atak na najwyższych obrotach, tak jak ćwiczyliśmy! - krzyknął Zoldrey zaciskając pięść.
Chwilę później Glalie stał się niewidoczny dla ludzkiego oka. Poruszał się z jednego końca boiska do drugiego niczym odrzutowiec, a do zawracania używał jednego z rogów wbijając go w podłoże. Arcanine był odbijany niczym bokserska grucha obrotowa stosowana do ćwiczenia szybkości ciosów. Obrażenia na pojedynczy cios były niewielkie, ale skumulowane robiły naprawdę wielkie szkody.
*Wygląda na to, że Michał ma wszystko pod kontrolą...* - stwierdził w myślach Droy.
*Myśli, że zapędził nas w kozi róg... cóż, poniekąd ma rację* - ocenił chłodno Zeke.
Trenerzy nawet nie zauważyli, że wokół nich zaczęła gromadzić się spora grupka widzów.
-Arcanine wyczekaj moment i gdy wyczujesz, że Glalie się zbliża zaatakuj miotaczem płomieni z pełną mocą!!! - oznajmił swojemu partnerowi Fulman.
Arcanine był bardzo poobijany, ale nic sobie z tego nie robił, a gdy usłyszał głos swojego trenera wytężył wszystkie zmysły.
-Bez przesady, nie oczekuj cudu! - powiedział Michał w stronę Zeke'a. - Glalie atakuj go tak aż padnie!
Podopieczny szatyna zignorował całkowicie ból i mocno zaparł się o podłoże napinając wszystkie mięśnie. Bardzo szybko zajęło mu zapamiętanie powtarzającego się wzorca ataku swojego oponenta. Nagle zaczął zbierać w pysku wiązkę ognia i gdy był już w stu procentach pewny, że trafi wystrzelił miotacz płomieni, który ku zdziwieniu wszystkich rzeczywiście trafił w Glalie i posłał go na koniec boiska.
-Krąg ognia!!! - dodał po chwili Zeke, a jego podopieczny w ułamku sekundy zrobił przewrót w przód pokrywając się ogniem i staranował przeciwnika spychając go z pola walki.
Glalie otrzymał ogromne obrażenia. Zarówno on jak i Michał byli przekonani, że wykonanie tego co zrobił Arcanine graniczyło z cudem, to był dla nich szok. Nagle Glalie zaczął się podnosić, lecz miał z tym wielkie trudności.
*Cholera, liczyłem na szybkie zwycięstwo. Zapomniałem, że Zeke to nie byle trener... jest lepszy ode mnie, ale to nie znaczy, że nie możemy wygrać!* - powiedział w myślach Michał.
-Dobry jest ten Zeke - stwierdził z podziwem Dave.
-Z tego co wiem Michał ani razu z nim nie wygrał... - wyznała Amelia.
-Co!?

Oba pokemony były już bardzo zmęczone, zarówno intensywność walki jak i otrzymane podczas niej obrażenia dawały się im we znaki. Trenerzy wiedzieli, że pojedynek wkracza w decydująca fazę.
*Jeśli chodzi o walki to zawsze byłem gdzieś za nim. Zawsze chciałem go pokonać, ale nie potrafiłem tego zrobić... Dzisiaj w końcu mogę wygrać, nie wypuszczę tej szansy z rąk!* - oznajmił samemu sobie Michał próbując się zmotywować.
*Jesteś moim największym rywalem, największym zagrożeniem, ale mimo to walki z tobą sprawiają mi ogromną radość. Dzięki nim wiem jak bardzo się polepszyłem, dlatego nie mogę przegrać!* - motywował się Zeke.
-Słoneczny dzień! - krzyknął Fulman.
Arcanine wydał z siebie głośne warknięcie, a jego całe ciało zaczęło wytwarzać światło o odcieniu czerwonego. Po chwili cała ta energia zaczęła lecieć w górę, minęło kilka sekund, a na niebie w porównaniu do wcześniejszego stanu było niebywale bardziej słonecznie. Ten ruch zwiększył siłę ataków ognistych.
*Co powinienem zrobić?* - zastanawiał się Michał.
Gdy przeciwnik myślał Zeke postanowił przystąpić do działania.
-Pozbądź się tego lodu miotaczem płomieni!
Chwilę później wzmocniony atak Arcanine'a bez żadnych problemów roztopił wytworzony na boisku lód.
-Glalie? - mruknął ze zdziwioną miną Glalie w stronę trenera, który wyglądał na zamyślonego.
*Nie ma co planować, załatwimy to w najprostszy sposób* - oznajmił samemu sobie Michał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Szybki atak!! - krzyknął chwilę później.
-Hiper prędkość! - rozkazał w odpowiedzi Zeke.
W ułamku sekundy doszło do zderzenia w którym ponownie nastąpił wybuch i rozcięcie powietrza. Po odrzuceniu oba stworki były gotowe do wykonania kolejnej komendy.
-Miotacz płomieni!! - oznajmił Fulman, a jego podopieczny wystrzelił piekielnie mocny i szybki atak.
-Wybij się w górę lodowym promieniem!! - odparł krzycząc Zoldrey.
Lodowy pokemon tuż przed kontaktem z wiązką ognia przez nacisk swojego ruchu na podłoże znajdował się już wysoko w powietrzu.
-To był wasz błąd! - obwieścił dumnie Zeke. - Arcanine zbliż się hiper prędkością i krąg ognia!!! - rozkazał wykorzystując to, że przeciwnik nie ma wystarczająco czasu i warunków na ucieczkę.
Arcanine w mgnieniu oka znalazł się przy opadającym na ziemię oponencie i zamieniając się w krąg ognia uderzył w niego zadając mu bardzo duże obrażenia.
-Dodaj miotacz płomieni!! - krzyknął przed reakcją Zoldrey'a.
Ogień wystrzelony przez wilka posłał go z powrotem wysoko w górę, o wiele wyżej niż za pierwszym razem.
-Co ty wyrabiasz pacanie!? - krzyczał w stronę przyjaciela Dave.
*Źle to wygląda...* - stwierdził Droy.
-Było blisko, ale teraz to już koniec! - oznajmił Zeke z podekscytowaniem w głosie.
Stworek z Hoenn powoli opadał na ziemię z ledwo otwartymi oczami, jego stan był bardzo kiepski.
-GLALIE!!! - krzyknął nagle Michał zwracając na siebie uwagę podopiecznego, a zarazem wszystkich. - TA SZYBKOŚĆ TO DOWÓD TWOJEJ DETERMINACJI, SYMBOL NASZEJ SIŁY. DZIĘKI NIEJ WYGRAMY, DLATEGO KOŃCZMY TO!!! SZYBKI ATAK!!!!!!!
-GLALIEEEEEEE!!!!!! - krzyknął Glalie spadając w stronę stojącego na boisku Arcanine'a w zastraszającym tempie i zostawiając za sobą białą smugę.
-NIE MA BATA, ARCANINE MIOTACZ PŁOMIENI!!! - rozkazał Zeke.
-LODOWY PROMIEŃ, PEŁNA MOC!!! - wrzasnął Michał.
Glalie w towarzystwie równie głośnego wrzasku wytworzył najsilniejszy lodowy promień jaki tylko zdołał i zniwelował nim nacierający na niego miotacz płomieni co doprowadziło do wybuchu. Podopieczny Michała z każdą chwilą nabierał coraz większej prędkości.
-HIPER PRĘDKOŚĆ!!! - krzyknął z obawą Zeke.
-JEDZIESZ GLALIE!!!!!!!
Oba pokemony zderzyły się w okolicach końca boiska wydając z siebie głośny wrzask, jednak po zaciekłym siłowaniu Glalie pchnął Arcanine'a do tyłu wbijając go w kamienne ogrodzenie rozciągnięte wokół całego Centrum. Po chwilowym osłupieniu Droy ogłosił zwycięzcę.
-... Arcanine jest niezdolny do walki, wygrywa Glalie, a cały pojedynek zwycięża Michał! - oznajmił z uśmiechem na twarzy blondyn.
Po chwili rozległ się głośny dźwięk braw stworzony przez widownię.
-Niemożliwe... - wymamrotał Zeke. - No cóż... - dodał po chwili z uśmiechem.
-Ci dwoje to jednak inna liga... - stwierdził Dave.
Amelia uśmiechnęła się szeroko, a Droy potwierdził jego słowa.
-Zdecydowanie.
-To było świetne Glalie!! - krzyknął Michał biegnąc w stronę podopiecznego, który także poruszał się w jego kierunku.
Następnie doszło do czułego uścisku.
-Przepraszam Arcanine, to moja wina, to już się nie powtórzy... - wyszeptał do podopiecznego Zeke odwołując go do pokeballa.
Chwilę później obaj trenerzy do siebie podeszli.
-Heh... nie popisałem się, gratuluję. Następnym razem się poprawię - oznajmił szatyn wyciągając dłoń.
-Wciąż jesteś ode mnie lepszy, więc tą wygraną zapamiętam na długo, dziękuję - odparł Michał wyciągając swoją dłoń i doprowadzając do uścisku.
**

Po walce cała piątka zebrała się przed Centrum Pokemon.
-A więc już idziesz? - zapytał Michał.
-Tak - odparł Zeke.
-Może pójdziesz z nami do Wertanii? - zaproponował z nadzieją, że się zgodzi.
-Nie tym razem, muszę zacząć przygotowania do ligi, a nie mogę tego robić przy największym rywalu - wyjaśnił z uśmiechem szatyn.
-Rozumiem...
-Liga Kanto... tam się widzimy - obwieścił nagle Fulman.
Na twarz bruneta zawitał uśmiech.
-Na pewno będę, trzymaj się - powiedział podając mu raz jeszcze prawą dłoń.
Zeke wyciągnął swoją i doprowadził do uścisku.
-I jeśli będziesz miał jakiś problem to ja zawsze cię wysłucham i pomogę, pamiętaj - zaznaczył.
-Wiem.
-To do zobaczenia! - powiedział Zeke ruszając w drogę.
-Do zobaczenia... - odparł Michał, a jego przyjaciel po chwili zniknął za horyzontem. - To co, idziemy? - zwrócił się w stronę Amelii, Droy'a i Dave'a.

I w taki właśnie sposób Michał wygrał swoją pierwszą walkę z Zekem - jego największym rywalem. Przepełniony energią i ciesząc się ze zwycięstwa pomknął w stronę Wertanii by wykonać kolejny krok niezbędny do zostania Mistrzem Pokemon.
------------

No i stówka pykła ^_^. Wybaczcie, że z opóźnieniem, ale wziąłem sobie krótką przerwę, ponieważ miałem coś do załatwienia i byłem niesamowicie padnięty przez to. Rok szkolny tuż tuż, ale nie sądzę by to jakoś bardzo wpłynęło na częstotliwość publikowania rozdziałów, okaże się. Przechodząc już do samego rozdziału to co o nim sądzicie? Jakie macie zdanie o Zeke'u? Myślicie, że za mało go w opowiadaniu? Dajcie znać w komentarzu, a ja tymczasem się żegnam i do następnego ;)!

2 komentarze:

  1. Początek rozdziału bardzo ciekawy i wydawało się, że będzie w całości taki, ale autor znowu spłatał mi niemiłego figla i dawał ponownie bijatykę nudną, głupią i co najważniejsze, bezsensowną. W filmie "SEKSMISJA" pada zdanie: "Nasza cywilizacja zawaliła się w gruzy, a tobie tylko d..y w głowie". Z kolei ja powiedziałbym do Michała tak: "Świat, który znamy wali się w gruzy, pewien psychol mu zagraża i niszczy ci opinię, a tobie tylko Mistrzostwa w głowie!". Również dziwi mnie, jak ci ludzie w tej historii są pozbawieni honoru. Rywal przyjacielem? Nigdy nie słyszałem czegoś równie głupiego. Rywalizacja o cokolwiek zawsze niszczy przyjaźń, a w każdym razie ją osłabia, a tutaj przechodzi to spływa to po ludziach tak, jakby ich po prostu ochlapano lekko wodą. Bez urazy, ale to jest po prostu psychologicznie niemożliwe i pozbawione najmniejszego realizmu. Ash w takiej sytuacji zająłby się walką z tym psycholem, który zagraża jego bliskim i jemu. A co robi mądry pan Michał? Goni za sławą. Gdyby nie łącząca mnie znajomość z autorem przestałbym to czytać, bo to nie na moje nerwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej 😊
    Drogi Hubercie. Jak nie na Twoje nerwy to nie musisz czytać tego wybitnego bloga. Nikt Cię nie zmusza. To jest blog Michała, a Ty nie możesz się narzucać co autor powinien zrobić. To jego dzieło. Ash miał rywali-przyjacieli. To Sawyer i Alain. Ash kochał bitwy. Michał też kocha bitwy. Same Pokemony kochają walki. Cała seria opiera się właśnie na walkach.
    Michał. Rozdział naprawdę ładnie napisany. Bitwa jest jedną z najlepszych jakich spotkałam się na Twoim blogu. Nie mogę doczekać się walki o odznakę I Ligii. To dopiero będą emocje. A później inne regiony :D.

    OdpowiedzUsuń