środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 14 - Strach ma czerwone oczy. Emocjonujący pojedynek w rundzie drugiej!

Gdy Michał jeszcze słodko kimał został obudzony wcześnie rano, a mianowicie o szóstej przez swoją współlokatorkę.
-Ej obudź się - mówiła ciągając go za bark.
-Co jest przecież druga runda zaczyna się o dziesiątej - mamrotał budząc się.
-Chciałam Ci tylko pogratulować świetnej walki, ale wczoraj tak wcześnie usnąłeś...
-Dzięki, a gdzie ty w ogóle wczoraj byłaś? - zapytał zaciekawiony.
-Ja? - zdziwiła się. - Po prostu spacerowałam - powiedziała z fałszywym uśmiechem.
-No niech Ci będzie - odparł siadając na łóżku.
-To nie jedyny powód dla którego Cię obudziłam.
-Hmm?
-Nudzi mi się - palnęła zmieniając głos.
Michał tylko walnął się w głowę.
-Dziwny z Ciebie człowiek - oznajmił podpierając się prawą ręką o policzek i patrząc na nią.
-Heheh co powiesz na spacer? - zaśmiała się wymyślając okazję na pozbycie się nudy.
-Dobra poczekaj na mnie przed wejściem na arenę, a ja się przebiorę - zaproponował.
-No dobra... - powiedziała ściszając stopniowo głos.
Gdy Michał się przebierał Snorunt jeszcze spał, chłopak postanowił go nie budzić i dodatkowo zostawił z nim Charmeleona i Ivysaura. Zamknął drzwi i poszedł do Amelii.
-Nareszcie - powiedziała ze zdenerwowanym wyrazem twarzy.
-To gdzie idziemy? - zapytał.
-Słyszałam, że koło poke-marketu sprzedają świetne lody...
-Czyli postanowione - powiedział robiąc ruszając pierwszy.

Kupując lody młody sprzedawca rozpoczął dialog.
-Ładna ta twoja dziewczyna - powiedział do chłopca.
-Nie jesteśmy parą! - wtrąciła Amelia.
-No w sumie ładna to jest - odparł patrząc na dziewczynę.
-Dobra chodźmy dalej - powiedziała zawstydzona.
Zwiedzili jeszcze kilka miejsc typu: sadzawka, rzeczka po drugiej stronie miasta przez, którą można była przejść mostkiem. Chociaż Amelia chodziła ciągle naburmuszona to świetnie się bawiła. Będąc przed małym laskiem dziewczyna zauważyła żółto-pomarańczowego Vulpixa. Spotkanie pokemona o wyróżniającym się kolorze jest bardzo rzadkie.
-Hej patrz jaki śliczny pokemon! - krzyczała biegnąc za nim w głąb lasu.
-Zaczekaj! - powiedział ruszając za nią.
Gdy w końcu ją dogonił ta stała bez ruchu odwrócona w drugą stronę.
-Hej co się stało? - zapytał łapiąc dziewczynę za ramię.
Ta chwilę zwlekając odwróciła się powoli do chłopaka i powiedziała przerażonym głosem - Ten Vulpix zniknął tuż przede mną...
Wtedy pojawiła się mgła i jakby cichy, przerywający głos pochodzący nie wiadomo skąd zaczął mówić - Ha ha ha Wi tam Cię młody Zoldrey'u, powiedz... co powiesz na zabawę?
Po tych słowach z każdej strony leciały w nich kule cienia, Amelia ze strachu nie była w stanie się ruszyć, a Michał widząc, że leci na nią wrogi atak rzucił się w jej stronę kładąc dziewczynę na ziemię. Następnie wziął ją za rękę i ciągnął by jak najszybciej wyjść z tego miejsca. Przed nimi w mgle pojawiła się czarna sylwetka prawdopodobnie człowieka, nie było nic widać oprócz czerwonych oczu i poważnej miny po chwili zmieniającej się na szeroki uśmiech, wraz z tą zmianą mimiki niewidoczna postać cisnęła włócznią, którą miała w ręce w stronę Michała i Amelii. Włócznia przeleciała obok chłopaka lekko zahaczając o jego policzek. Dziewczyna zemdlała, a sylwetka pokryta w mroku zniknęła. Chwilę później przerywający głos powrócił i dał ważny komunikat - Słuchaj ha ha miej się na baczności... takie rzeczy się zdarzają ha ha ha...
Mgła zniknęła, a przestraszony Michał po którym ściekały krople potu szybko wziął nieprzytomną Amelię na ręce i wyniósł z lasku kładąc na najbliższej trawie. Gdy dziewczyna się obudziła Michał siedział z głową pochyloną w głąb kolan, trząsł się.
-Hmm? Co robisz? pamiętasz co robiłam przed drzemką? Ja pamiętam tylko, że goniłam żółtego Vulpixa - zapytała zdziwiona.
Michał natychmiast zamienił przestraszoną minę na fałszywy uśmiech i powiedział - Biegnąc walnęłaś się w głowę i zemdlałaś.
-Eee? - dziewczyna miała przez chwilę wątpliwości, ale po chwili powiedziała - Chyba muszę bardziej uważać, wracamy?
-Ok - odparł.

Po otworzeniu drzwi w swoim pokoju Snorunt już nie spał, był wściekły na trenera.
Widząc jego zdenerwowaną minę Michał próbował go uspokoić - Hej Snorunt spokojnie...
Pokemon potraktował chłopaka mroźnym wiatrem i domagał się wyjaśnień.
Leżący na ziemi Michał próbował powiedzieć - Właściwie to...
-To moja wina - wtrąciła się Amelia - Ja wyciągnęłam Michała na spacer...
-Przepraszam obiecuję, że następnym razem na pewno Cię obudzę i pójdziemy razem - obiecywał chłopak.
Snorunt przebaczył Michałowi z lekkim grymasem. Chłopak wstając z podłogi zerknął na zegar na którym widniała godzina 9:30, pół godziny do drugiej rundy, musiał już się zbierać.
Wraz ze Snoruntem poszedł do holu, a Amelia obrała kurs na trybuny. Mając w myślach wcześniejsze wydarzenia Michał postanowił nikomu o tym nie mówić. O 10:00 zawodnicy wybiegli na pole walki, komentatorzy wszystkich serdecznie przywitali i rozpoczęło się losowanie.
Rywalem Michała okazał się krótko obcięty szatyn ubrany w jasnoniebieską  kurtkę z czerwonymi płomieniami na niej, podziurawione jeansy i białe buty. To właśnie oni mieli rozpocząć te widowisko, tym razem to pojedynek dwa na dwa. Zawodnicy byli już na miejscach sędzia obwieścił zasady i rozpoczął pojedynek.
-Snorunt ruszaj!
Pokemon pełny energii wbiegł na pole walki i czekał na przeciwnika.
Przeciwnik Michała którego imię brzmiało Aquarel wybrał do walki trawiastego pokemona Bellsprouta, a Michał użył pokedexu.
Bellsprout jest zwinny i giętki. Żywi się małymi owadami. Jest bardzo towarzyski, ale jeśli nie jest oswojony bywa bardzo płochliwy. Preferuje gorące i wilgotne miejsca. Bellsprout przypomina rosiczkę. Ma żółtą głowę i różowe, wydęte usta. Dwa duże, zielone liście służą mu za ręce, długa, brązowa i cienka łodyga za ciało, a korzenie za nogi.

Michał wypuścił także obok siebie Ivysaura by ten obserwował pojedynek swoich przyjaciół, ponieważ on sam ma dziś wolne.
-Snorunt zacznijmy mroźnym wiatrem!
Aquarel nie wydał żadnej komendy. Snorunt posłał w stronę przeciwnika swój mroźny wiatr, a Bellsprout jedynie elastycznie się wygiął unikając ataku.
-Teraz uderzenie głową!
-Złap go dzikim pnączem!
-Unik i podwójny zespół, a potem mroźny wiatr!
Snorunt pędził na przeciwnika z zamiarem zaatakowania głową, ale wycofał się gdy Bellsprout próbował go obezwładnić dzikim pnączem, następnie podzielił się na grupkę klonów i zaatakował z każdej strony mroźnym wiatrem, a trawiasty pokemon z podtypem trującym zwinnie uchronił się od lodowego ataku. Michał był w trudnej sytuacji.
*Jak trafić tak elastycznego pokemona?* - myślał.
Aquarel postanowił zwiększyć ofensywę.
-Bellsprout ostry liść!
-Snorunt unik!
Trawiasty pokemon wystrzelił nawałnicę ostrych liści, ale Snorunt zdołał uniknąć każdego z nich.
-Nie odpuszczaj mu, złap go dzikim pnączem i potraktuj ostrym liściem!
-Cały czas unikaj!
Snorunt chciał kontynuować serię udanych uników, ale dzikie pnącze Bellsprouta okazało się szybsze, pokemon został obezwładniony i oberwał ostrym liściem, który posłał go na ziemię. Lodowy pokemon jednak natychmiast wstał i nie było po nim widać jakichś poważnych obrażeń.
-Atakuj dzikim pnączem!
Michał odruchowo spojrzał w trybuny i zauważył tą samą czarną sylwetkę co w lasku z szerokim uśmiechem. Nie wiadomo czy to co widział było prawdziwe czy to po prostu jego urojenia.
Chłopaka ogarnął nagły strach i nie mógł wykrztusić z siebie żadnego słowa. Snorunt widząc, że coś jest nie tak z trenerem postanowił unikać dzikich pnączy rywala. Nie dał rady robić tego za długo, ponieważ zmęczenie dało o sobie znać. Był bity pnączem Bellsprouta jak batem, a Michał nie mógł nic zrobić. Na trybunach można było usłyszeć - Co on robi?!
Ivysaur, który również dostrzegł niedyspozycję swojego trenera uderzył go w plecy dzikim pnączem by ten oprzytomniał. Cios był na tyle skuteczny, że Michał otrząsnął się z niedogodnej sytuacji i wydał głośny ryk z całej siły by jeszcze bardziej się zmotywować.
Snorunt uniknął w ostatniej chwili ostatecznego ciosu i cały poobijany był gotów wykonać następną komendę trenera.
-Daremny wysiłek, Bellsprout usypiający proszek!
Gdy zniknął jeden problem pojawił się drugi, usypiający proszek to bardzo denerwujący ruch, ale Michał dobrze wiedział jak to rozwiązać.
-Zdmuchnij go mroźnym wiatrem!
Bellsprout puścił w stronę Snorunta świecący proszek, który ma właściwości usypiające, ale mroźny wiatr zdmuchnął go bez większego problemu.
-Atak ciałem!
-Spokojnie, poczekaj na dobry moment Snorunt!
Bellsprout natychmiastowo wyskoczył w górę by zadać cios swoim może małym, ale silnym ciałem, Snorunt stał bez ruchu, a gdy przeciwnik był już blisko - Unik i atakuj głową!
Pokemon w ostatniej chwili wyślizgnął się spod pola rażenia Bellsprouta i potraktował oponenta uderzeniem głową, które go lekko zamroczyło. Pomimo przewagi rywala Aquarel nie przestawał wydawać ofensywnych komend, jak widać początkowa defensywa go znudziła.
-Dzikie pnącze!
Michał wiedział, że Snorunt jest już bardzo zmęczony i nie wiadomo czy zdoła wykonać unik, postanowił więc coś zupełnie innego.
-Złap je!
Decyzja trenera zdziwiła wszystkich: sędziego, widownie oraz Cleo, która przed chwilą pojawiła się na trybunach. O dziwo Snoruntowi przy pomocy jego małych łapek udało się złapać pnącza Bellsprouta co spowodowało wrzawę pozytywnych okrzyków u publiczności.
-Świetnie, a teraz rzuć go i wykończ mroźnym wiatrem!
Pokemon rzucił przeciwnika o ścianę i zgodnie z poleceniem wykończył mroźnym wiatrem. Wykończony Snorunt był zwycięzcą i rzucił się w ramiona trenera, który biegł w jego stronę, do uścisku dołączył również Ivysaur. Chwilę później Aquarel wybrał swojego ostatniego pokemona, Michał znał już taki gatunek, był to Pidgeotto. Chłopak dał odpocząć Snoruntowi i wybrał do walki Charmeleona.

-Char... meleon... - warczał, ponieważ przypomniał sobie porażkę z innym Pidgeotto.
-Tak wiem, musimy wygrać - powiedział Michał.
-Zaczynajcie! - krzyknął sędzia.
-Pidgeotto atak skrzydłem!
-Charmeleon złap go za pomocą metalowego pazura i potraktuj miotaczem płomieni, tylko silnym - dodał.
Pidgeotto leciał na przeciwnika z dużą prędkością, ale Charmeleon bez problemu zatrzymał go i zaatakował silnym miotaczem płomieni, który powalił pokemona ptaka na ziemię. Charmeleon groźnie spojrzał na oponenta, a Pidgeotto przestraszył się i szybko od niego odleciał.
-Lecimy dalej, miotacz płomieni!
-Unik!
Pidgeotto próbował ominąć płomień, ale nie zdołał tego zrobić, atak trafił go i posłał spory kawałek do tyłu, ale na tym się to nie skończyło.
-Charmeleon biegnij w jego stronę i dalej pchaj go miotaczem płomieni do tyłu!
Pokemon właśnie tak zrobił i obił go o ścianę, po której się osunął i ponownie padł na ziemię. Ten Pidgeotto był bardzo wytrzymały i ponownie udało mu się wstać.
-To nasza ostatnia szansa Pidgeotto, atakuj powietrznym asem z pełną mocą!
Pidgeotto błyskawicznie się zbliżał, a prawa ręka Charmeleona zaczęła obtaczać się w ogniu.
Na początku Michał chciał by Charmeleon zakończył to miotaczem płomieni, ale tym razem postanowił pozwolić zrobić mu to co chce.
-Jest nasz! - cieszył się Aquarel.
Gdy Pidgeotto był już przed Charmeleonem, jaszczur uderzył go ognistym ciosem z całej siły posyłając na ziemię już trzeci raz. Jak to się mówi do trzech razy sztuka, tym razem Pidgeotto był już nieprzytomny. Mówi się, że Charmander po ewolucji staje się buntownikiem i ciężko go oswoić, jest to jak najbardziej prawda. Michał doskonale rozumie Charmeleona i dzięki temu zyskał u swojego pokemona autorytet świetnego trenera i wielką wierność.
Michał po raz kolejny otrzymał głośne brawa od publiczności, podniósł do góry ręce w geście triumfu oraz uściskał całą trójkę swoich podopiecznych. Aquarel nie był zły po przegranej, ale postanowił nie gratulować przeciwnikowi, nawet nie podał mu ręki. Pojedynek się zakończył, a trener obejrzał jeszcze walkę Joshua'y, którą pewnie wygrał i udał się do swojego pokoju, gdzie czekała na niego Amelia.

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 13 - Turniej w Adrondis czas zacząć!

Kolejny tym razem bez wyrazu dzień wędrówki Michała i Snorunta, jednak obojętna postawa chłopca zmienia się gdy na horyzoncie widać już miasto Adrondis i wielką arenę, którą można podziwiać nawet będąc oddalonym o kilka kilometrów. Po uzyskaniu widocznego celu Michał rozpoczął swój energiczny sprint, a Snorunt, który wiedział, że nie nadąży za podjaranym trenerem wskoczył mu na ramię i tylko się uśmiechnął. Skoro w tym mieście ma się odbywać turniej, chłopak myślał, że będzie to ogromna miejscowość, gdy poznał rzeczywistość był lekko zażenowany. Miasto było bardzo małe zaledwie kilka średniej wielkości domków, Centrum Pokemon i poke-market. Nie można zapomnieć o jedynej rzeczy na której Michał się nie zawiódł, a mianowicie wielka arena, to tam chłopak miał zamiar odnieść zwycięstwo. Na początku poszedł do Centrum Pokemon, gdzie popytał ludzi i siostrę Joy w sprawie zapisów na turniej. Dowiedział się, że odbywają się przed areną, domyślał się tego, ale wolał być pewny. Był dziwnie spokojny i nie śpieszyło mu się. Nakarmił swoich podopiecznych karmą, przy okazji sam coś zjadł, po czym uzupełnił zapasy w poke-markecie. Dopiero po tym wszystkim skierował się w stronę areny.
Będąc coraz bliżej miejsca usłyszał komunikat z megafonu pochodzący ze stoiska prowadzącego zapisy - Zapisy do pierwszego turnieju miasta Adrondis uważamy oficjalnie za zamknięte!
-Co!? - krzyknął przestraszony biegnąc z całych sił w stronę stoiska zapełnionego trenerami.
Biegnąc wpadł na dziewczynę oddaloną od ludzi stojących przy stoisku. Była w wieku Michała, czerwone włosy, czarna koszulka, błękitne spodenki i różowe trampki. Piękna dziewczyna, chłopak nie zdążył jej się dokładniej przyjrzeć, ponieważ miał inny cel.
-Może byś tak uważał!? - wściekła się leżąc na ziemi.
-Sorki - powiedział nie odwracając się.
Gdy dotarł na miejsce natychmiast zwrócił się do osób odpowiedzialnych za zapisy, a mianowicie dwóch mężczyzn i jednej kobiety.
-Nie mówcie, że serio to już koniec zapisów, przebyłem długą drogę by móc wystartować w turnieju! - powiedział przestraszony.
-Przepraszamy niestety spóźniłeś się, nic na to nie możemy poradzić - powiedziała kobieta.
-Proszę was bardzo mi na tym zależy! - kontynuował Michał machając rękami w geście zakłopotania.
-Przykro nam - odparł jeden z mężczyzn.
-No nie... - mruknął opuszczając głowę.
Wtedy z tłumu trenerów wyłoniła się kobieta z beżowym kapeluszem na głowie, żółtą koszulką, czerwoną spódnicą i czerwonymi balerinkami na nogach.
-Chwileczkę - powiedziała zdejmując kapelusz z głowy i uwalniając swoje blond włosy.
-Przecież ja ją znam! To ta kobieta z Azurii - pomyślał sobie Michał.
-Proszę dać szansę temu trenerowi, jest bardzo obiecujący, wezmę za to odpowiedzialność - oświadczyła kobieta.
-Ooo to pani Cleo, najmocniej przepraszamy już go zapisujemy, proszę twoje imię i nazwisko - powiedział drugi z mężczyzn.
-Michał Zoldrey - odpowiedział dziwiąc się jaki wpływ na nich ma ta kobieta.
-Proszę to twoja przepustka i klucz do pokoju, pamiętaj możesz kogoś zaprosić, nie musi być to uczestnik - powiedziała kobieta ze stoiska podając chłopcu coś podobnego do karty kredytowej i srebrny klucz do pokoju.
Blond-włosa kobieta miała zamiar udać się do areny, ale zatrzymał ją Michał.
-Dziękuję za pomoc...
-Drobiazg, odwdzięcz się pięknymi walkami - uśmiechnęła się po czym odeszła.
-A właściwie to kim ona jest? - posłał pytające spojrzenie w stronę prowadzących zapisy.
-Nie wiesz? To organizatorka tego turnieju i sławna łowczyni talentów Cleo Klorsen - odpowiedziała kobieta.
-Czyli to tak...
-A i jeszcze jedno na każdym kluczyku jest wyryty numer pokoju - dodał mężczyzna.
Do środka areny prowadziły wysokie schody idąc dalej trzeba przejść przez duży hol i wybrać albo schody z lewej strony prowadzące do pokoi uczestników lub schody z prawej strony prowadzące na trybuny, dla uczestników są też schody na środku prowadzące w dół na pole walki. Michał sprawdził swój pokój pod numerem 15. Nie duży pokoik z dwoma łóżkami, stołem, jedną kanapą, żyrandolem i niedużym oknem. Trener wypakował się i chwilę odpoczął, jakiś czas później został poinformowany, że uroczyste rozpoczęcie turnieju rozpocznie się za dwie godziny, a do tego czasu ma wolne.

Postanowił więc pochodzić po mieście, wychodząc z areny zauważył, że czerwonowłosa dziewczyna kręci się cały czas w okolicach tego samego miejsca co ostatnio, postanowił więc do niej zagadać.
-Hej - krzyczał biegnąc w jej stronę.
Ona ujrzawszy młodzieńca odwróciła się w drugą stronę jakby się obraziła.
-Hej Snorunt, o co jej chodzi? - zapytał nawiązując z nim wzrok, obydwoje byli lekko zażenowani.
-Co jest? - zapytał łapiąc ją za ramię.
-Nie dotykaj mnie! - krzyknęła zrzucając rękę chłopaka.
-Spokojnie chciałem się tylko zapytać dlaczego jesteś tu sama - powiedział próbując załagodzić sytuację.
Snorunt przestraszył się dziewczyny i schował za nogą trenera.
-Bez powodu... - odpowiedziała z lekkim zawstydzeniem.
-Dobra łapie, jeśli nie masz nic do roboty i nic przeciwko to może zostań moim gościem w pokoju - zaproponował pokazując ręką w stronę areny.
-Skąd taka nagła decyzja? - zapytała jeszcze bardziej zawstydzona.
-Przyda mi się towarzystwo i może wynagrodzę Ci w ten sposób wcześniejszą sytuację - wytłumaczył przymrużając oczy.
Jej nastrój się zmienił i już chciała powiedzieć coś dumnego, ale Michał jej to uniemożliwił.
-Dobra to jeśli się zdecydujesz przyjdź do pokoju nr 15 tam mnie znajdziesz - powiedział biegnąc z powrotem do swojego pokoju i rezygnując z dalszego "spaceru".
Minęła jakaś godzina, Michał leżał na łóżku, a Snorunt patrzył przez okno, nagle drzwi się otworzyły i do pokoju weszła czerwonowłosa dziewczyna.
-Więc jednak przyszłaś - powiedział patrząc w jej stronę.
-Ja... no... po prostu mi się nudziło i wpadłam - odpowiedziała zamieniając zakłopotanie na fałszywy uśmiech.
Michał ze Snoruntem przez chwile patrzyli na siebie i skomentowali to lekkim śmiechem.
-Rozumiem, tamte łóżko jest do twojej dyspozycji - wskazał.
Dziewczyna po chwilowej niechęci usiadła we wskazanym miejscu i po chwili z wielkim trudem zapytała - Jak masz na imię?
-Michał a ty?
-Amelia...
-A to jest mój przyjaciel Snorunt - przedstawił.
-Sno sno - uśmiechnął się do dziewczyny.
Spędzili godzinę na takim luźnym rozmawianiu. Gdy w końcu nadszedł czas.
-Ty nie walczysz? - zapytał.
-Nie ja tylko przechodziłem - odparła.
-Rozumiem, także ja muszę iść na pole walki, a ty możesz iść na trybuny, jeśli chcesz - powiedział z uśmiechem.
-Ok...

Michał wchodząc na arenę spotkał znajomą osobę - był to Joshua.
-Cześć Michał - powiedział podchodząc do trenera.
-No siema - uśmiechnął się z delikatnym zdziwieniem w oczach.
-Nie myślałem, że się tak szybko spotkamy - oznajmił czerwonowłosy.
-Cieszę się, bo będę miał okazję na rewanż - powiedział lekko przy tym poważniejąc.
-Chodźmy, zaczyna się - pośpieszył.
Na środku areny stali uczestnicy turnieju, a wokół nich niemalże zapełnione trybuny, obok nich z jednej strony znajdowało się niewielkie stanowisko komentatorskie umieszczone w małym pomieszczeniu, a z drugiej strony wielka tablica, która miała pokazywać losowanie par trenerów i ewentualne wyniki. Nagle jeden z dwóch komentatorów rozpoczął turniej mówiąc przez megafon - Witam wszystkich na pierwszym turnieju walk miasta Adrondis, nazywam się Richard Blat, a to Stephan Herser - powiedział wskazując na drugiego komentatora. - Będziemy dla państwa komentować to wydarzenie z czego jesteśmy bardzo zadowoleni.
-A więc do rzeczy - powiedział komentator Stephan. - Zgłosiło się 32 zawodników, pierwsza runda to walka jeden na jeden, druga runda walka dwa na dwa, a reszta to już walka trzy na trzy - wytłumaczył.
-Proszę spojrzeć na ekran - dodał Richard - za chwilę poznacie pary na pierwszą rundę.
Michał poznał swojego rywala był to blondyn ubrany w pomarańczowy sweter, tyle można było wyczytać ze zdjęcia, ale patrząc realnie na niego miał też czarne spodnie i biało-czarne trampki.
-Nasza walka musi jeszcze trochę zaczekać - powiedział Joshua.
Michał nie odpowiedział nic tylko przytaknął, był skoncentrowany na swojej pierwszej walce. Joshua tylko się uśmiechnął. Trenerzy wrócili do holu, a na polu walki zostało tylko dwóch pierwszych zawodników.
Pierwsze cztery walki skończyły się w miarę szybko, a nadchodząca piąta walka była tą w której miał walczyć Michał.
-Prosimy o pojawienie się Rafaela Sandrosa i Michała Zoldrey'a!
Wadą tej areny było to, że nie miała szatni i obydwaj zawodnicy musieli wchodzić jednym wejściem.
Michał szedł bardzo skupiony i podekscytowany, a Snorunt siedząc na ramieniu trenera patrzył w zaludnione trybuny w które po chwili spojrzał także Michał. Ten widok zaparł mu dech w piersiach, dziwił się, że nie odczuwa straszliwej tremy, a tylko taką delikatną, czuł się świetnie. Na trybunach obserwowała go Amelia z wielkim zaciekawieniem, a po chwili pojawiła się organizatorka całego turnieju - Cleo.
-No nareszcie - powiedziała.
Sędzia obwieścił zasady zawodnikom - Walka jeden na jeden, gdy któryś z pokemonów jest niezdolny do walki pojedynek się kończy, zrozumiano?
-Tak! - powiedzieli jednocześnie.
-Więc zaczynajcie!
-Kadabra wybieram Cię!
Michał postanowił standardowo użyć pokedexu.
Kadabra to wyższa forma ewolucyjna Abry. Jest to pokemon dwunożny o żółtej barwie. Na każdej z nóg i rąk ma po trzy palce. Jego budowa ciała przypomina budowę ciała człowieka. Kadabra w przeciwieństwie do Abry, nie musi spać około 18 godzin dziennie. Waleczny dopóki przeciwnik nie jest liczniejszy.

-Ivysaur liczę na Ciebie - powiedział wyrzucając pokeball.
-Kadabra kula cienia!
-Odskocz i ostry liść!
Kadabra wygenerował kulę cienia, którą posłał w stronę przeciwnika, Ivysaur z gracją odskoczył i zaatakował ostrym liściem, który trafił oponenta.
-Świetnie Ivysaur, a teraz szarża!
-Ognisty cios!
-Ivysaur zawróć!
Trawiasty pokemon nacierał na przeciwnika, a po chwili nie zdołał wykonać polecenia trenera i oberwał ognistym ciosem.
-Wstawaj i dzikie pnącze!
-Zmieszanie!
Ivysaur wysłał swoje pnącza w stronę Kadabry, ale ten uniemożliwił mu poruszanie własnym ciałem i za pomocą siły telepatii podniósł go do góry i rzucał o ziemię.
-Ivysaur trzymaj się! - krzyknął Michał.
-Zakończ to ognistym ciosem!
W wyniku uderzenia pole zostało miejscowo pokryte kurzem w powietrzu co utrudniało widoczność.
-Masz za swoje trzeba było nie wybierać niekorzystnego typu przeciwko mojemu Kadabrze - mówił dumnie Rafael.
-Typ nie ma tu nic do rzeczy, my mamy coś więcej, mamy ducha walki, prawda Ivysaur?
-Ivy... saur! - odparł pokemon podnosząc się z pięścią Kadabry na sobie.
-Co jest?!
-Szarża a potem dzikie pnącze!
Ivysaur odepchnął Kadabre przy pomocy szarży, a potem uderzył dzikim pnączem posyłając przeciwnika na deski.
-Kadabra ulecz się za pomocą odnowy!
Pokemon odnowił swoją energię, ale Michał nie miał zamiaru czekać.
-Ziarno pijawka, a potem wykończ go ostrym liściem!
Ivysaur wyssał z Kadabry energię, po czym znokautował go ostrym liściem.
Po dobrej walce Michał otrzymał od publiczności i komentatorów głośne brawa, Cleo tylko się uśmiechnęła, a Amelia była pod wielkim wrażeniem młodego trenera. Chłopak obejrzał jeszcze resztę walk po czym poszedł do swojego pokoju by wypocząć na kolejny dzień, czyli drugą rundę rozgrywek.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 12 - Szybkość i siła! Charmander vs Machoke

Kolejny dzień wędrówki do Michała do Adrondis w czasie, gdy jego rana niemalże całkowicie się zabliźniła. Nie mówi o bólu, ponieważ jest człowiekiem, który swoje problemy trzyma tylko dla siebie, nie wplątuje w to nikogo innego, a przynajmniej stara się tak robić.


"Od krzywdy wyrządzonej na nas samych, czy to fizycznej czy psychicznej gorsza jest tylko utrata kogoś bliskiego, którego już nigdy nie zobaczymy - zostają po nim tylko wspomnienia.
Niektóre wydarzenia odciskają się w nas tak głęboko, że stają się bardziej doniosłe dopiero długi czas później. Takie chwile jątrzą przeszłość, a przez to są zawsze obecne w naszych wciąż bijących sercach. Niektórych wydarzeń się nie wspomina, lecz przeżywa je od nowa."

Wspomnienia o tacie napływają do głowy Michała każdego dnia, nie pozwalają mu zapomnieć, albo po prostu on nie chce o tym zapomnieć.

Idąc drogą wzdłuż rzeki wraz ze Snoruntem docierają do Centrum Pokemon przy którym kończyła się rzeka. Wchodząc do środka można było zdziwić się wyglądem pomieszczenia, który był zdecydowanie inny niż w reszcie centrów, które odwiedził chłopak. Prawdziwe zdziwienie miało nastąpić dopiero później, gdy spojrzał na stanowisko siostry Joy ujrzał zielonowłosą kobietę z długimi rozpuszczonymi włosami, całkowicie nie podobną do reszty sióstr Joy, ubraną w niebieskiego koloru strój pielęgniarki. Gdy kobieta spojrzała w jego stronę Michał z wrażenia upadł na ziemię powodując napad śmiechu innych przebywających w tym samym pomieszczeniu. Dobrze wiedzieli z jakiego powodu chłopak wywinął orła, większość ludzi tu przychodzących za pierwszym razem przeżywa podobny szok, jednak nie był to tylko szok, ale i zauroczenie. Chłopak się lekko zdenerwował i zarumienił, więc Snorunt postanowił go ochłodzić mroźnym wiatrem. Po tym ciosie chłopakowi nie chciało już się podnosić, ale zrobił to natychmiast gdy zielonowłosa piękność podeszła do niego i próbowała podać mu rękę z zamiarem pomocy przy podnoszeniu. Jednak zrobił to sam uniemożliwiając pomoc bezpośrednią.
-Nic ci nie jest? - zapytała z radosnym uśmiechem na twarzy.
-Jest dobrze - odpowiedział twierdząco próbując nie patrzeć w jej piwne oczy.
-Tak właściwie to przybyłem tu żeby siostra Joy spojrzała na moje pokemony i przy okazji... odpocząć - wyjaśnił.
-Jak widzisz nie ma tu siostry Joy - powiedziała śmiejąc się.
-Jak to?
-Te centrum pokemon jest inne niż reszta - podkreśliła.
-Zdążyłem zauważyć...
-Nie chodzi tylko o wygląd czy zastępstwo siostry Joy przeze mnie, każde Centrum Pokemon jest wybudowane i nadzorowane przez Stowarzyszenie Pokemon i Ligę, a te zostało stworzone przez moją rodzinę i aktualnie to moja prywatna własność - wyjaśniła.
-I wszystko jasne - powiedział drapiąc się prawą ręką po tyle głowy.
-Nazywam się Aurelia i jestem do twoich usług - powiedziała przybliżając się do chłopca i mrugając przy tym zalotnie.
W głowię Michała w tamtej chwili pojawiły się różne myśli po których czuł się zakłopotany, a ostatecznie wydukał, że chciałby oddać swoje pokemony do wglądu. Kobieta wzięła od chłopaka podopiecznych, a sam trener postanowił chwilę odpocząć w wygodnym fotelu obok lady. Michał zerkał co chwilę na Aurelię, która badała jego pokemony, po krótkim czasie oczekiwania chłopak odebrał zdrowe stworki i był w kropce, nie wiedział co ma teraz zrobić. Kobieta patrząc na zamyślonego chłopaka poradziła mu by udał się w miejsce kamiennego totemu, który znajdował się kawałek od Centrum pod warunkiem, że lubi walki trenerskie. Michałowi takich rzeczy nie trzeba powtarzać dwa razy, chwilę później był już w drodze do owego miejsca, a Aurelia skomentowała to śmiechem.

Nie wiedział czego się spodziewać, ale to dodatkowo go nakręcało. Mijając spory kawałek drogi z daleka zauważył duża łąkę na której gdzieniegdzie rósł jakiś kwiatek, a resztę zajmowały ciemno-zielone trawy, po środku natomiast stał kamienny totem, a przed nim piaskowe pole walki. Na miejscu zdawało się nikogo nie być, a z bliska totem wyglądał nijako, niczego dokładnie nie przypominał. Michał położył się na środku pola i patrzył w niebo.
-Snorunt dlaczego tutaj nikogo nie ma? Tak właściwie to Aurelia nie powiedziała wprost, że ktoś tu będzie... - mruczał niepocieszony.
-Sno snorunt... - pokemon położył się przy nim i oboje głośno wzdychali po czym nieoczekiwanie zasnęli.
Obudził ich brązowowłosy chłopak ubrany w pomarańczowy podkoszulek i krótkie zielone spodenki.
-Hej przyszedłeś tu powalczyć prawda? Obudź się - mówił nad głową Michała, który natychmiast dosłownie odskoczył od chłopaka. Był lekko przerażony, a razem z nim Snorunt.
-Coś ty taki strachliwy? - zapytał dziwiąc się.
-Stałeś mi nad głową gdy spałem, to wystarczający powód - odparł.
-Dobra koniec tej paplaniny, chcesz walczyć racja? - powiedział wyjmując pokeball.
-Świetnie, a tak w ogóle to powinieneś się przedstawić zaczynając rozmowę - skarcił Michał.
-W sumie masz rację... jestem Ricardo, a ty?
-Michał miło mi.
-Wybierz pierwszy - zaproponował Ricardo.
-Dobra Charmander wybieram Cię! - na polu walki pojawił się pełen energii ognisty pokemon.
-Czuję łatwą wygraną, Machoke pokaż się! - naprzeciw Charmandera ukazał się niezwykle umięśniony pokemon.
Przed rozpoczęciem Michał jeszcze sprawdził opis w pokedexie.
Machoke wygląda jak większy Machop czyli jego poprzednia forma z widocznymi czerwonymi żyłami, które wyszły na wierzch w wyniku intensywnych treningów. Machoke ma na sobie ciasne bokserki dla lepszej swobody poruszania się oraz wielki, złoty pas z małą czerwoną literką "P" na klamrze, który pomaga mu w kontrolowaniu swojej siły. Ten silny pokemon często pomaga ludziom w uciążliwych pracach fizycznych. Spotykany jest więc w miastach i w górach gdzie ćwiczy podnosząc olbrzymie głazy.

-Robi wrażenie - skomentował Michał.
-Machoke skupienie energii!
-Charmander miotacz płomieni!
W czasie gdy muskularny pokemon skupiał swoją energię Charmander wystrzelił w jego stronę potężny miotacz płomieni.
-Machoke szybko omiń to i cios karate!
-Charmander unik!
Machoke zaskakująco szybko ominął ognisty atak i zaatakował ciosem karate, Charmander nie zdążył nawet odskoczyć.
-Spokojnie Charmander nic się nie stało - uspokajał Michał.
-No nie wiem, Machoke niskie kopnięcie!
-Zablokuj metalowym pazurem!
Machoke wziął potężny zamach z lewej nogi, ale Charmander z trudem to zablokował.
-Całkiem nieźle - pochwalił Ricardo.
-Łatwo się nie damy, Charmander rysa!
-Machoke zablokuj ciosem karate i atakuj niskim kopnięciem!
-Charmander unik!
Ognisty pokemon próbował ataku rysą, ale Machoke bez problemu zablokował to ciosem karate, po czym trafił z niskiego kopnięcia, którego Charmander nie zdołał już uniknąć.
-Co!? - dziwił się będąc pod wrażeniem szybkości swojego przeciwnika. - Charmander nie poddawaj się, miotacz płomieni pełna moc!
-Pobawmy się z nimi trochę, po prostu unikaj...
-Nie przestawaj atakować! - krzyczał Michał.
Charmander operował potężnym miotaczem płomieni, ale Machoke bez żadnych trudności go omijał, aż w końcu...
-Machoke zakończmy to, cios gromu!
Manewrując przy płomieniach Machoke zadał cios naelektryzowaną pięścią, która spowodowała zemdlenie przeciwnika.
-Charmander nic ci nie jest? - krzyczał Michał biegnąc do pokemona.
-Jesteś równie żałosny co twój pokemon - stwierdził Ricardo.
-Że co?!
-A właśnie to, że twój Charmander posiada wielką siłę, ale nie potrafi jej wykorzystać, w sumie urodzić się z taką celnością to wstyd, tak samo jak nieumiejętność poprawienia jej przez trenera, jednym słowem żałosne - mówił w sposób bardzo lekceważący.
-Co ty możesz wiedzieć?! - zarzucił wiedząc, że to nie prawda i ile czasu poświęcili na trening celności, ale nie potrafił powiedzieć niczego z sensem przez szargające nim emocje.
-Lepiej zamiast się wściekać zabierz swojego słabego pokemona do Centrum - mówił śmiejąc się mu prosto w oczy.
Michał chwilę popatrzył na Ricardo pełen złości, ale wiedział, że ma rację i musi szybko zabrać Charmandera do Centrum.
-Ehh... wrócę tutaj, nie masz prawa opuścić tego miejsca, rozumiesz!? - krzyczał w biegu.
-Spokojnie nigdzie się stąd nie ruszam - odparł pewny siebie Ricardo.

Michał biegł z całych sił pełen negatywnych emocji, to pierwszy raz jak doznał tak druzgocącej porażki, został kompletnie zniszczony. Był już późny wieczór zanim Michał znalazł się w Centrum Pokemon, nie zważając na nic pobiegł do lady i położył na niej Charmandera. Aurelia patrząc na Michała nie zadawała żadnych pytań, zabrała się za leczenie, a on oczekiwał na odebranie swojego podopiecznego siedząc na tym samym fotelu co wcześniej. Wydawał się nieobecny, nawet Snorunt nie potrafił pocieszyć trenera. Po zakończeniu leczenia, które trwało dość długo odwołał swojego pokemona i udał się do pokoju w którym miał zamiar przenocować. Za kilka godzin obudził się w środku nocy i nie budząc Snorunta wyszedł na taras przed budynkiem i usiadł na schodach.
Nadal czuł się okropnie, nie wiedział co ma począć.
*Tato a co ty byś zrobił? Gdybyś tu był na pewno wiedziałbyś co zrobić... Dlaczego?* - takie myśli powstawały w głowie chłopca.
Chwilę później stała się rzecz zupełnie nieoczekiwana, na taras po Michale wyszła równiez Aurelia, która objęła od tyłu delikatnymi ramionami jego głowę. Michał był tak zaskoczony, że nie wiedział co powiedzieć, a ponad 18-letnia kobieta wiedziała, że Michał jest w kropce.
-Nie zadręczaj się przeszłością, myśl o przyszłości, każdy przeżywa czasem wzloty i upadki, niejednokrotnie jeszcze będziesz upadał, ale liczy się to jak będziesz się podnosił - mówiła patrząc mu z góry w oczy, a jej zielone włosy opadały obok jego twarzy ocierając przy tym policzki.
Jeszcze chwilę patrzył w jej oczy i powiedział - Dziękuję - rumieniąc się i przy czym charakterystycznie się uśmiechając.
Dziewczyna również się uśmiechnęła. Rozmawiali ze sobą jeszcze trochę czasu, po czym poszli do swoich pokoi i wznowili sen. Następnego dnia o poranku Michał zabrał się za trening, a na jego poczynania zerkała co jakiś czas Aurelia nie ujawniając się przy tym.
-Charmander pokaż się - przed trenerem pokazał się ognisty pokemon, który ani trochę nie był poruszony wczorajszą porażką. - Charmander co powiesz na to żeby pokonać tamtego Machoke'a? - zapytał schylając się i głaszcząc pokemona.
-Char char! - pokemon tylko kiwnął głową.
-Potrenujesz ze Snoruntem, spróbuj go trafić miotaczem płomieni, a ty Snorunt tylko unikaj.
Trening trwał do około późnego popołudnia, Charmander przez następną godzinę odpoczywał, a Michał myślał nad strategią - co może zrobić by powstrzymać szybkość Machoke'a. Gdy nadszedł czas na rewanż chłopak miał już plan. Gdy dotarł przed totem chłopak już na niego czekał.

-Yo, zaczynamy?
-Ta - odparł skupiony nastolatek.
-Machoke pokaż się...
-Charmander wybieram cię!
Po pojawieniu się na polu obu pokemonów, Machoke patrzył dumnie na mniejszego od siebie stworka, który był bardzo nakręcony.
-Zacznij ciosem karate!
-Blokuj metalowym pazurem!
Pokemon siłacz wystartował w stronę Charmandera próbując uderzyć ciosem karate, ale został pomyślnie zablokowany przez metalowy pazur.
-Niskie kopnięcie Machoke!
-Odskocz w tył i miotacz płomieni, celuj w nogi!
Machoke zamachiwał się do niskiego kopnięcia, ale Charmander odskoczył w tył i trafił silnym miotaczem płomieni w umięśnione nogi oponenta.
-Hohoho twój Charmander wygląda na innego, czyżby nastąpiła jakaś zmiana? - chwalił na swój sposób Ricardo, dodatkowo pomyślał coś jeszcze, czego nie powiedział na głos *Nie tylko Charmander, ty też jesteś dzisiaj jakiś inny...*.
-Machoke skupienie energii!
-Metalowy pazur!
-Cios karate!
Po skupieniu energii przez podopiecznego Ricardo, oba ataki zderzyły się ze sobą, ale to Machoke był górą i odrzucił Charmandera na ziemię. Pokemon dał rade wstać.
-Machoke cios gromu!
-Charmander zasłona dymna!
Machoke zmierzał z naelektryzowaną pięścią w stronę przeciwnika, ale zatrzymał się w chmurze dymu.
-A teraz atakuj miotaczem płomieni całe pole!
-Co jest? - dziwił się Ricardo.
Machoke stał w dymie, a Charmander używał miotacza płomieni na całe pole walki. Gdy chmura dymu rozwiała się Ricardo wydał komendę - Machoke szybko cios karate!
Bardzo żałował tej decyzji, pole walki było tak nagrzane, że gdy Machoke ruszył się z miejsca krzywił się z bólu i nie mógł się dalej ruszyć.
-Charmander teraz miotacz płomieni!
Struga ognia trafiła bezpośrednio w bezbronnego Machoke'a.
-Dodaj do tego metalowy pazur!
Charmander, który nie miał problemu z poruszaniem się po gorącej powierzchni posłał metalowym pazurem przeciwnika na ziemię.
-Wykończ go miotaczem płomieni!
-Świetny plan... ale zapomnieliście, że my jeszcze się nie poddaliśmy, co nie Machoke?
Po usłyszeniu tych słów Machoke natychmiast się podniósł i pomimo obrażeń uniknął ataku.
-Teraz cios karate, naprzód!
-Zablokuj metalowym pazurem!
-Nie ma opcji, Machoke złap go i uderzaj ciosami karate!
Charmander próbował zablokować atak Machoke'a, ale umięśniony pokemon, złapał za jego łapę, którą wykonywał atak i rozpoczął nawałnicę ciosów karate. Pokemon coraz bardziej obrywał, a Michał nie wiedział co robić. Sytuacja obu pokemonów uległa diametralnej zmianie.
-Machoke resztkami sił wykończ go niskim kopnięciem!
Charmander oberwał piekielnie silnym ciosem, który powalił go na ziemię. Machoke głośno sapał ze zmęczenia, ale ciągle był w stanie stać na nogach. Natomiast Charmander leżał bez najmniejszego ruchu.
-Chyba jednak się pomyliłem - powiedział Ricardo chcąc upokorzyć Michała, ale w wypowiedzeniu kolejnych słów przeszkodziło mu zdziwienie, które pojawiło się po zobaczeniu Charmandera podnoszącego się z największym trudem.
-Charmander... - wymamrotał Michał.
Wtedy pokemon zaczął świecić białym blaskiem, po chwili ich oczom ukazał się już Charmeleon.
Pierwsze co zrobił Michał to sprawdził dane w pokedexie.
Charmeleon to wyższa forma Charmandera, pokemon ten jest niezwykle uparty i impulsywny. Jest on często nieposłuszny dla początkujących trenerów, ale jeśli darzy trenera olbrzymim zaufaniem potrafi być oddanym i w pełni wiernym pokemonem. Tak samo jak u Charmandera jego słabym punktem jest ogon na którym ogień nie może zostać zgaszony, ponieważ wtedy Charmeleon poniesie śmierć. Spotykany najczęściej w górach.

Charmeleon tylko odwrócił się w stronę trenera by ten wydał mu rozkaz.
-Rozumiem, Charmeleon miotacz płomieni z pełną mocą!
Charmeleon wystrzelił z paszczy piekielnie silny i szybki miotacz płomieni, którego Machoke nie był w stanie uniknąć, przeciwnik był ostatecznie niezdolny do dalszej walki. Pokemon rzucił się na Michała uradowany, tak samo jak i on, Snorunt również był zadowolony.
-Machoke świetna walka - powiedział odwołując swojego podopiecznego do pokeballa. - Ej to było świetne, jednak się co do was myliłem - wyznał po chwili Ricardo.
-Trochę mnie zdenerwowałeś, ale się nie gniewam - odpowiedział wesoły Michał.
Trenerzy uścisnęli swoją dłoń w podzięce za piękny pojedynek i chwilę jeszcze porozmawiali.
-A więc już wyruszasz?
-Tak tylko jeszcze wpadnę do Centrum Pokemon - tłumaczył Michał.
-Rozumiem, przyjdź tu jeszcze kiedyś, będę czekał na kolejny pojedynek.
-Wpadnę nie martw się, na razie! - pożegnał się nastolatek.
Gdy dotarł do wnętrza budynku nie widział nikogo oprócz zielonowłosej Aureli.
-Hej, dzięki za wszystko, ja już wyruszam w dalszą drogę - powiedział uśmiechnięty.
Kobieta tylko się uśmiechnęła i powiedziała - Jesteś bardzo interesujący, spotkajmy się jeszcze kiedyś, obiecaj mi to...
Michał odsunął na dalszy tor swoje zauroczenie do niej, ponieważ czuł jaka przepaść dzieli ich od siebie.
-Obiecuję - powiedział po raz kolejny uśmiechając się jak niewinne dziecko.
Wybiegł z Centrum Pokemon i ruszył wraz ze Snoruntem i resztą w dalszą drogę, a na twarzy Aureli pojawiły się rumieńce.

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 11 - Przyjaźń to skarb

Po rozstaniu z Dave'm Michał wyruszył do miasta Adrondis. Przemierzając piaskową drogę otoczoną gdzieniegdzie pojedynczym drzewem, zamyślony chłopak postanawia odpocząć pod jednym z nich. Oparty o pień z poważną miną patrzy w górę na leciutkie falowanie liści. Zmieszany Snorunt, który również przeżywa rozstanie z przyjacielem, którego naprawdę lubił nie wiedział jak pocieszyć swojego trenera. W pewnym momencie chłopak nakierował swój wzrok na pokemona i powiedział -Snorunt ty nigdy mnie nie zostawisz prawda?
Pokemon chwilę popatrzył w zielone oczy swojego trenera i przytaknął - Sno snorunt!
-A więc złóżmy sobie obietnicę, że zawsze będziemy razem.
-Snorunt snorunt!
Michał złapał swoją prawą ręką za prawą okrągłą rączkę Snorunta i delikatnie się uśmiechnął. Chłopak poczuł ulgę, że znalazł kogoś kto go nigdy nie opuści. Z reguły był bardzo ufnym i szczerym do bólu człowiekiem z niewinnym jak u dziecka uśmiechem.
-Przydałby się jakiś trening, Charmander i Ivysaur pokażcie się - czerwono-biała kula z której wydobyła się czerwona wiązka jakby nieszkodliwego lasera wypuściła pokemony chłopca.
-Charmander atakuj Snorunta miotaczem płomieni, a ty Snorunt nie daj mu się trafić
Charmander nie pieścił się z członkiem tej samej drużyny, atakował bez żadnego zawahania silnym ognistym atakiem, a Snorunt nieźle sobie radził zwinnie unikając.
-Ivy... saur? - pokemon dotknął swojego trenera dzikim plączem nie wiedząc co ma robić.
-Ty Ivysaur atakuj ostrym liściem w pień drzewa, spróbuj je przeciąć - wytłumaczył.
Trening trwał już dobrą godzinę, wszyscy sobie nie nagannie radzili, gdy nagle w ich stronę zaczął się zbliżać jakiś człowiek na rowerze, zatrzymał się zauważając Michała. Był to gruby blondyn ubrany w żółty sweterek, garniturowe spodnie i czarne pantofle, wiek Michała.
-Ej chcesz zarobić? - zapytał ni stąd ni zowąd.
-O co chodzi? - dziwił się Michał.
-Widzę, że jesteś trenerem, ty pomożesz mi, ja zapłacę tobie - powiedział będąc pewny siły pieniądza.
-Cóż... chyba mogę spróbować - oznajmił Michał.
-Świetnie, jestem Corwin, chodźmy do mojego domu tam Ci wszystko wyjaśnię - zaproponował.
-Nazywam się Michał, Charmander, Ivysaur powrót - powiedział odwołując swoje pokemony.

Przebywając już kawałek drogi zapytał - A gdzie ty w ogóle mieszkasz?
-Zaraz się dowiesz - powiedział skrycie, a po jego słowach można było dostrzec wielki budynek położony z prawej strony od ścieżki.
Michał domyślał się, że to jest dom Corwina, ale milczał i czekał na rozwój wydarzeń. W końcu dotarli przed wejście do budynku, który z bliska wyglądał jak jakaś rezydencja.
-To jest właśnie mój dom - powiedział pokazując rękami w stronę budynku.
-Domyślałem się tego - zaśmiał się.
-Chodźmy do środka - zaproponował Corwin.
Przechodząc przez bramę nie sposób zauważyć wielkiego ogrodu, dwóch fontann i różnego rodzaju rzeźb na terenie posiadłości. W środku natomiast wiele mebli, kryształowy żyrandol, kominek obok, którego znajdowało się wyjście na taras oraz dwie kanapy i kilka pojedynczych sof, zaś na środku salonu do którego wchodziło się wchodząc do domu były drewniane schody prowadzące na górę. Chłopcy usiedli na sofach i rozpoczęli konwersację.
-Lokaju poproszę dwie herbaty z cytryną! - rozkazał Corwin, a chwilę później siwowłosy mężczyzna ubrany w garnitur z muszką, położył na stole między sofami herbatę w kolorowych kubkach.
-A więc Michał chciałbym abyś dla mnie pokonał pewnego chłopaka w walce pokemonów.
-W jakim celu?
-Chcę żeby dostał nauczkę, on nie lubi strasznie przegrywać... tak właściwie według niego najgorszą rzeczą jaką można mu zrobić to go pokonać, dlatego chcę byś go pokonał i uświadomił, że to ja Cię trenowałem - objaśnił Corwin.
-Dalej nie widzę powodu dla którego miałbym to zrobić, więc podziękuję - powiedział zbierając się do wyjścia.
-Proszę czekaj! - krzyknął łapiąc za ramię chłopca. - On zawsze mnie ośmieszał, złamał wszystkie obietnice jakie sobie złożyliśmy i zakończył naszą przyjaźń - mówił szlochając.
Wtedy Michałowi zrobiło się szkoda Corwina i postanowił mu pomóc.
-Dobra zrobię to, gdzie go znajdę?
-Na zachód stąd koło małej sadzawki, często tam przesiaduje, nazywa się Ken - wyjawił. - Wróć tu po tym jak skończysz - dodał po chwili.
-Ok.

Gdy dotarł na miejsce ujrzał chłopca o czarnych włosach, był zdecydowanie mniejszy od Michała i jego zleceniodawcy, prawdopodobnie wiek ten sam. Ubrany był w krótką niebieską koszulkę, fioletowe spodenki i białe trampki, patrzył w przeciwną stronę co Michał.
-Hej to ty jesteś Ken? - zapytał by się upewnić.
-Huh? Kim jesteś? - zapytał zdziwiony chłopak odwracając się w jego stronę.
-Jestem uczniem Corwina, co powiesz na walkę?
-Heh jego, jakoś w to nie wierzę, ale ci nie odmówię! Walczmy, Gloom wybieram Cię!
Michał jak zwykle wyciągnął pokedex by czegoś się dowiedzieć o nieznanym pokemonie.
Gloom to wyższa forma Oddisha jest on ciemniejszej barwy niż jego poprzednik, posiada różowe usta, wiecznie zamknięte oczy i czerwono-pomarańczowe liście oraz brązowo-białe nasiona na głowie. Pokemon ten zdaje się odrażający ze względu na swój wygląd jak i ciągłe ślinienie się. Jednak jego ślina jest wabikiem na pokemony i mimo, że pachnie nie najładniej to przyciąga te, które nie posiadają węchu. Jego nasionka również wydzielają odpychający zapach, który nasila się gdy pokemon czuje się zagrożony.

-Charmander chodź do nas - z kuli pojawił się charakterystycznie energiczny pokemon.
-Gloom usypiający proszek!
-Charmander pozbądź się go zasłoną dymną
Z czubka głowy Glooma wytworzył się świecący proszek o właściwościach usypiających, który zmierzał w stronę Charmandera, jednak ów stworek pozbył się go za pomocą zasłony dymnej.
-Gloom absorpcja!
-Charmander miotacz płomieni!
Gloom wyssał z ognistego pokemona trochę sił, ale okazało się to nieskuteczne, natomiast Charmander potraktował trawiasto-trującego pokemona super efektywnym miotaczem płomieni.
-Gloom dasz radę atakuj kwasem!
-Charmander tylko unikaj i czekaj na komendę...
Gloom biegał za Charmanderem wystrzeliwując fioletowy kwas, a Charmander bez problemu unikał. W pewnym momencie ognisty pokemon miał za sobą sadzawkę i nie miał gdzie uciec.
-Gloom wykończmy go, atakuj kwasem!
Gloom wystrzeliwał już kolejną wiązkę kwasu gdy nagle...
-Charmander miotacz płomieni z pełną mocą!
Kwas nie zdążył wylecieć, a miotacz płomieni powalił Glooma.
-Masz nauczkę na przyszłość - oznajmił Michał.
-Czemu ten Corwin musiał się taki stać, czemu jest bez serca!? - krzyczał tuląc Glooma i płacząc.
Michał nie wiedział co się dzieję, czuł się co najmniej dziwnie.
-Hej o czym ty mówisz? - zapytał zmieszany.
-Jak to?
-Corwin poprosił mnie żebym dał Ci nauczkę, ponieważ zawsze go ośmieszałeś i łamałeś obietnice po czym zakończyłeś waszą przyjaźń - zacytował.
-Co!? Ten szaleniec znowu sobie coś wymyślił!
-Kiedyś nie był taki, pół roku temu wszystko się zmieniło, krzywdzenie innych zaczęło mu sprawiać radość. Kiedyś obiecaliśmy sobie, że nigdy nie skrzywdzimy żadnego pokemona, ale on bez wahania to zrobił i to nie raz! Stał się straszny, a na sam koniec zakończył naszą przyjaźń.
Po usłyszeniu tych słów Michał powiedział tylko - Poczekaj tu na mnie, niedługo wrócę mam coś do zrobienia - chwilę później biegł już do rezydencji pełen gniewu, Snorunt był równie wściekły.
Gdy dotarł na miejsce Corwin siedział na sofie i wyglądał na szczęśliwego, obok niego stały dwa Bulbasaury i dwa Raticate'y.
-I jak poszło? - zapytał ironicznie Corwin.
Michał patrzył delikatnie w dół by nie chcąc oglądać twarzy Corwina.
-Dlaczego kłamałeś? - zapytał.
-Dlaczego? Nie pozwolę nikomu tak mnie traktować - odpowiedział mając na twarzy dziwny uśmiech.
Michał nie wytrzymał i ruszył w stronę Corwina, powstrzymały go Bulbasaury używając dzikich pnączy.
-Jak mogłeś potraktować tak swojego przyjaciela!? - krzyczał nie mogąc utrzymać nerwów na wodzy.
-Niech śmiecie znają swoje miejsce - odparł Corwin.
Po tych słowach Snorunt zaatakował Bulbasaury mroźnym wiatrem uwalniając przy tym Michała. Chłopak natychmiastowo wystartował i gdy był już przed Corwinem Raticate'y zatopiły swoje kły w jego ramionach. Ponownie został zatrzymany, ale najgorsze było to, że mocno krwawił. Michał nie reagował na ból, ponieważ był tak pogrążony w gniewie, że miał ochotę rozerwać Corwina na strzępy. Chwilę później Charmander i Ivysaur same uwolniły się z pokeballi wyczuwając niebezpieczeństwo dla swojego trenera. Charmander zaczął walkę z jednym, Ivysaur z drugim, a Snorunt walczył samotnie z dwójką Bulbasaurów. Michał uderzył z całej siły prawą ręką Corwina w twarz po czym podniósł jego głowę łapiąc za sweter, a Corwin tylko patrzył przerażony.
-Słuchaj durniu przyjaciel jest jak rodzina, a rodzina zawsze będzie rodziną, nie ważne co się stanie, nie możesz zerwać tych więzi i nie możesz łamać złożonych obietnic, bo będziesz śmieciem, nic nie znaczącym człowiekiem! - po tych słowach puścił Corwina i zmierzał w stronę wyjścia, a pokemony zaprzestały walki. Nagle się zatrzymał i powiedział - Przeproś go!
-Zamknij się! - krzyknął łapiąc za nóż i próbując nim w niego rzucić.
W tej próbie przeszkodził lokaj który wyrwał mu go z ręki i uderzył z plaskacza w jego policzek.
-Proszę natychmiast zaprzestać takiego zachowania paniczu, twoje czyny są niedopuszczalne! - krzyknął lokaj.
-Wszyscy się zamknijcie! - odparł Corwin.
-Twoi rodzice o wszystkim się dowiedzą i zostaniesz surowo ukarany!
Corwin po usłyszeniu tych słów uspokoił się i pobiegł na górę. Po opadnięciu emocji Michał odczuł ból i wyraźnie się skrzywił, a rany dalej krwawiły. Lokaj widząc to opatrzył chłopaka i przeprosił za całe zajście.
-Chłopcze dziękuje Ci, a zarazem przepraszam. Nie wiem co się z nim stało, rodzice jakoś to załatwią.
-Nic się nie stało - odparł Michał.
-Chcesz może tu odpocząć? - zapytał.
-Tak właściwie to się śpieszę, dziękuję za pomoc, do widzenia! - powiedział wybiegając z budynku ze swoimi pokemonami.
Lokaj tylko pomyślał *Cóż za interesujący młodzieniec...*.

Michał pobiegł do sadzawki gdzie na szczęście wciąż był Ken.
-Co robiłeś? - zapytał.
-Sprawa z Corwinem załatwiona, życzę wam byście znowu byli sobie bliscy tak jak wcześniej. - A tak swoją drogą to jako przyjaciel powinieneś go nawracać i pomagać w trudnych chwilach, uświadamiać czego nie powinien robić, nawet jeśli jesteście rozdzieleni to wasza przyjaźń dalej trwa - tłumaczył tyłem do chłopca. *Co nie Dave?*. - powiedział w myślach.
-Dzięki za wszystko! - krzyknął Ken.
-Nie masz mi za co dziękować, żegnaj - odparł uśmiechając się w jego stronę.

Po pożegnaniu z Kenem chwilę później Michał zwrócił się do swoich towarzyszy - Dzięki przyjaciele, byliście świetni wiem, że mogę na was zawsze polegać, jesteście najlepsi!
-Sno sno! / - Char char! / - Saur saur! - pokemony rzuciły się na trenera i razem z Michałem śmiały się wniebogłosy.
Po chwili ruszyli w dalszą drogę.

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 10 - Prawdziwy przyjaciel

Mając w pamięci niedawną porażkę z Tim'em i Katharin Michał i Dave docierają do Azurii. Różnica w ich nastawieniu jest ogromna Michał jest radosny i podekscytowany szansą walki o kolejną odznakę, a Dave jest jeszcze bardziej przygnębiony niż podczas walki, lecz jego prawdziwe uczucia są ukryte pod fałszywym uśmiechem. Wchodząc do miasta Dave postanowił się odezwać.
-Tak właściwie to mieszkam tutaj...
-Serio? Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? - zapytał Michał.
-Nigdy nie pytałeś - odparł.
-W sumie masz rację. Gdzie idziemy najpierw? - ponownie zapytał.
-Ja pójdę pokazać się w domu, a ty idź do Centrum Pokemon, później przyjdę żeby zaprosić Cię na obiad, ok? - zaproponował Dave.
-Może być, to do później!
Chłopcy rozdzielili się, a słabo rozeznany w terenie Michał początkowo nie mógł znaleźć Centrum, ale z pomocą mieszkańców udało mu się tam dotrzeć. W budynku o dziwo nikogo nie było.
-Siostro Joy dlaczego tutaj nikogo nie ma?
-Wszyscy są za budynkiem na boisku treningowym - wyjaśniła kobieta.
-Snorunt może i my pójdziemy? - zapytał.
-Sno sno snorunt - odparł pełen energii.

W pewnym momencie Michał wypuścił Ivysaura by sprawdzić jego wszystkie ataki, o dziwo nie zrobił tego wcześniej. Stworek w swoim wachlarzu ruchów posiadał ostry liść, dzikie pnącze, szarżę i ziarno pijawkę. Docierając na miejsce można było zauważyć gromadę trenerów okrążających pole walki, a w środku dwóch walczących między sobą trenerów. Jeden walczący u boku Raticate'a naprzeciw czerwonowłosego chłopaka ubranego w czarną koszulkę z białą czaszką, białe spodenki oraz biało-niebieskie buty, który walczył przy pomocy swojego Pinsira. Michał przyglądając się walce postanowił sprawdzić dane w pokedexie.
Pinsir jest dwunożnym stworzeniem o ciemnobrązowym ciele. Na czubku głowy ma dwa wielkie rogi z małymi kolcami. Okrągły otwór gębowy wyposażony jest w dwa rzędy trójkątnych zębów ułożonych pionowo. Zarówno łapy, jak i ręce tego pokemona zakończone są trzema pazurami. Jest pokemonem zimnokrwistym. W chłodniejsze dni Pinsiry stają się ociężałe i powolne, dlatego często zakopują się w ziemi i przykrywają gnijącymi liśćmi, które dają im ciepło. Gdy panuje wysoka temperatura, stają się znacznie żywsze, ale i agresywniejsze. Mają bardzo silnie rozwinięty instynkt terytorialny.


-Raticate szybki atak!
-Pinsir złap go.
Raticate nacierał na oponenta w przerażającym tempie, ale trener zachował spokój i rozkazał Pinsirowi złapać przeciwnika w swoje potężne kleszcze.
-Łamacz murów, teraz!
-Spróbuj się uwolnić!
Raticate wiercił się w każdą stronę, ale nie udało mu się wydostać, ale oberwał łamaczem murów, który niemalże go znokautował.
-Raticate hiper kieł!
-Unik i krzyżo cięcie - odpowiedział spokojnie czerwonowłosy.
Pinsir bez problemu uniknął ataku i zakończył pojedynek potężnym krzyżo cięciem.
-Znowu łatwa walka, ale nuda... - powiedział znudzony chłopak. - Jest tu jakiś trener, który jest pewny swoich umiejętności?
Nikt z tłumu się nie zgłosił. Michał spojrzał na Ivysaura i powiedział - Ivysaur przyda ci się trening, co ty na to?
-Ivysaur saur - odparł wesoło.
-Dobra w takim razie spadam stąd - oznajmił odwracając się w przeciwną stronę od boiska.
-Czekaj chciałbym z tobą zawalczyć - wtrącił Michał wyłaniając się z tłumu.
-A już zaczynałem się martwić, jak masz na imię? - powiedział z chytrym uśmiechem na twarzy.
-Jestem Michał a ty?
-Joshua, Pinsir przygotuj się, Michale jesteś gotowy?
-Jasne, Ivysaur naprzód!

-Pinsir skupienie energii
-Ivysaur ostry liść!
Gdy Pinsir skupiał swoją moc Ivysaur zaatakował ostrym liściem, trafił lecz atak okazał się mało skuteczny.
-Dzikie pnącze teraz!
-Pinsir złap je i rzuć nim!
Pokemon robak złapał oplatające go pnącza i rzucił Ivysaurem o ziemię.
-Krzyżo cios, Pinsir dajesz!
-Ivysaur szybko unik!
-Nie daj mu uciec łamacz murów!
Ivysaur z ledwością uniknął krzyżo ciosu, ale chwilę później dosięgnął go łamacz murów.
-Wykończ go brutalnym szałem!
Leżący na ziemi Ivysaur został potraktowany piekielnie silnym atakiem, nawałnica ciosów otrzymanych przez trawiastego pokemona utwierdzały Joshue w przekonaniu, że to już koniec walki.
-Kolejna szybka walka ehh...
-Ivysaur teraz ziarno pijawka! - krzyknął Michał.
Obrywający pokemon wystrzelił w stronę Pinsira ziarno, które oplotło go winoroślami i wyssało energię.
-Huh?
-Ivysaur szarża!
Pinsir oberwał frontalnym atakiem i po raz kolejny wyssana została z niego energia.
-Wykończ go dzikim pnączem!
-Pinsir krzyżo cios!
Ivysaur posłał pnącza w stronę Pinsira, który po usłyszeniu komendy trenera zamienił minę cierpiącego pokemona na poważną i bez problemu uniknął ataku po czym znokautował zdziwionego Ivysaura.
-Ivysaur trzymasz się? - zapytał podbiegając do swojego pokemona.
-Ivy... saur...
-Dzięki to była dobra walka - pogratulował Joshua podchodząc do przeciwnika i ściskając jego dłoń.
-Racja i też dziękuję - odparł.
-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - powiedział na odchodne.
-Może...

Grupa ludzi obdarzyła chłopca brawami. Chwilę później trener poszedł oddać swoje pokemony siostrze Joy i postanowił przejść się po mieście. Gdy dotarł przed salę Azurii podeszła do niego pewna blondynka.
-Przepraszam czy masz zamiar walczyć w tej sali?
-Tak możliwe, że jeszcze dzisiaj - odpowiedział.
-Obawiam się, że to nie możliwe - oznajmiła kobieta.
-Czemu nie?
-Sala jest obecnie zamknięta, nie znam przyczyn, ale wiem, że trochę to potrwa - wytłumaczyła.
-No nieee... - skrzywił się Michał wyraźnie zażenowany sytuacją.
-Proponuje więc wybrać się do Safranii.
-Dziękuję za radę.
-A tak swoją drogą w drodze do Safranii możesz wziąć udział w turnieju odbywającym się w mieście Adrondis, jest tuż po drodze - dodała po chwili.
-Dziękuję po raz kolejny, na pewno skorzystam, ale skąd pani to wie? - powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Powiedzmy, że interesują mnie takie rzeczy, na mnie już czas do zobaczenia - powiedziała żegnając się.
-Do zobaczenia? hmmm...

Następnie poszedł odebrać swoje pokemony, a chwilę później pojawił się Dave prowadząc go do swojego domu. Po dotarciu na miejsce oczom Michała ukazał się dość duży dom, a w środku kilka pokoi i kuchnia w której obiad był już gotowy na stole. Oczom Michała ukazała się średniego wzrostu kobieta o czarnych włosach ubrana w różowy fartuszek.
-Witaj to ty musisz być naszym dzisiejszym gościem prawda? - zapytała.
-Chyba tak - odparł nieśmiało.
-Jestem mamą Dave'a nazywam się Cornella.
-Nazywam się Michał, miło panią poznać.
Chwilę później wszyscy usiedli i rozpoczęli konsumpcje obiadu.
-Michał po co przybyłeś do naszego miasta - zapytała rozpoczynając rozmowę.
-Zamierzałem wyzwać lidera tutejszej sali, ale okazało się, że sala jest zamknięta, więc zaraz po obiedzie wyruszamy z Dave'm dalej - po tych słowach blondyn wybiegł z domu wyraźnie zdenerwowany.
-Co mu się stało? - dziwił się Michał.
-... Dave nie może dalej z tobą podróżować - odpowiedziała kobieta poważnie patrząc przy tym na zdziwionego chłopca.
-Ale dlaczego?
-Dave ma ojca który jest aktualnie w podróży i obiecał mu, że w swoją podróż wyruszy dopiero jak wróci do domu, darzy ojca wielkim szacunkiem, dlatego chce dotrzymać słowa.
Michał słuchał z zainteresowaniem
-Mój syn miał kiedyś mnóstwo przyjaciół, ale z upływem czasu stał się bardzo arogancki i denerwujący, przez to stracił wszystkich - mówiła smutnym głosem.
-Poznałem się na jego charakterze...
-Jesteś prawdopodobnie pierwszym przyjacielem, który akceptuje go pomimo wad, dlatego tak ciężko mu się z tobą pożegnać...
-Dziękuję za wszystko - powiedział wybiegając z domu z zamiarem znalezienia przyjaciela.
Przeszukał całe miasto, ale nigdzie nie mógł go znaleźć, nadszedł wieczór, nad miastem widniały deszczowe chmury. Znalazł go przy wyjściu z miasta i natychmiast do niego podbiegł.
-Dave ja...
-Zamknij się! - wrzasnął stojąc tyłem do niego.
-... Nie wiedziałem...
-Mówiłem przecież... żebyś się zamknął! - wtedy odwrócił się ze łzami w oczach. - Powiem Ci wszystko! Nie jestem żadnym "Niepokonanym Dave'm, nie mam żadnych przyjaciół, nie mogę dalej podróżować, szczerze mówiąc to nie mogłem już wcześniej, ale uciekłem z domu. - tłumaczył niemalże płacząc.
Wtedy zaczął padać deszcz.
-Zazdroszczę Ci wszystkiego, dlatego wynoś się stąd jak najszybciej!
Wtedy Michała ogarnął gniew, Snorunt patrzył tylko bezradnie z obawą o trenera.
-Zazdrościsz mi wszystkiego!? - zapytał zaciskając zęby. - Ty przynajmniej masz ojca z którym możesz pogadać o wszystkim!
Dave nie wiedział co powiedzieć. Wygląd oczu Michała radykalnie się zmienił widać było w nich tylko gniew.
-Nie masz pojęcia ile bym dał żeby odzyskać swojego tatę z powrotem - tłumaczył najgłośniej jak umiał. -Rozstrzygnijmy to bitwą, co ty na to, masz szansę na rewanż - zaproponował.
-Świetnie...! - powiedział z zawahaniem w głosie.

-Snorunt wygrajmy po raz drugi!
-Snorunt snorunt!
-Spearow wybieram Cię! - powiedział Dave, a na polu walki pojawił się jego pierwszy pokemon.
-Snorunt uderzenie głową!
-Spearow unik, a następnie dziobanie!
-Unik Snorunt!
Spearow uniknął uderzenia głową po czym próbował wyprowadzić dziobanie, ale Snoruntowi również udało się ominąć atak.
-Mroźny wiatr teraz!
-Atak skrzydłem!
Mroźny wiatr trafił lecącego Spearowa, który przetrzymał cios, a następnie próbował zaatakować skrzydłem.
-Snorunt podwójny zespół!
Pokemon podzielił się na grupę klonów, a Spearow miał problem ze znalezieniem prawdziwego.
-Teraz uderzenie głową, a później mroźny wiatr!
Zza Spearowa wyleciał prawdziwy Snorunt i zadał potężny cios głową, a później dodał mroźny wiatr. Pokemon ptak z ledwością utrzymywał przytomność gdy pokryło go białe światło i zaczął zmieniać kształt. Po chwili był to już dumny Fearow, a Michał postanowił użyć pokedexu.
Fearow ma czerwony grzebień na głowie, prawie cały jest brązowy, tylko końcówki piór są białe. Ma również różowe szpony i srebrny dziób. Zachowanie Fearowa się nie zmienia, dalej jak poprzednia forma atakuje wszystkich, głównie z zazdrości lub bez powodu. Po prostu zwiększa się jego wielkość, wygląd i siła.

-Nic Ci to nie da! - krzyknął Michał.
-Jeszcze zobaczymy! - odparł Dave.
-Fearow ciosy furii!
-Snorunt unik!
Fearow błyskawicznie zaatakował Snorunta nawałnicą ciosów nie dając mu żadnych szans na ucieczkę. Lodowy pokemon po otrzymaniu wszystkiego na klatę przymrużył jedno oko z powodu otrzymanych obrażeń.
-Wykończ go dziobaniem!
-Snorunt wskocz na Fearowa!
Fearow ruszył na przeciwnika próbując zaatakować dziobaniem, ale Snorunt wskoczył na jego grzbiet co zdziwiło zarówno Fearowa jak i Dave'a.
-Jak zwykle zaskakujesz, ale nie poddam się, Fearow zrzuć go!
-Snorunt trzymaj się i atakuj mroźnym wiatrem!
Fearow próbował zrzucić Snorunta, ale sprytny pokemon dzielnie się trzymał i atakował mroźnym wiatrem. Po chwili Fearow ze Snoruntem na grzbiecie padł na ziemię, był już nieprzytomny. Zwycięzcą został ponownie Snorunt.
-No nie znowu to samo... Fearow nic ci nie jest? - zapytał biegnąc do swojego pokemona Dave.
Michał wraz ze Snoruntem minęli Dave'a i chwilę później chłopak się zatrzymał by coś powiedzieć.
-Dave zawsze będziemy przyjaciółmi nie zapominaj! - mówił tyłem do niego.
-Dzięki za wszystko Michał! - odparł płacząc.
-Za jedenaście miesięcy na stadionie ligi Indigo, obiecaj mi, że będziesz! - krzyczał również płacząc.
-Obiecuję! - oznajmił Dave.
Po usłyszeniu tych słów Michał pobiegł przed siebie nie odwracając się do przyjaciela choćby na chwilę. Ponownie doświadczył smutnego rozstania, którego na długo nie zapomni.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 9 - Zawsze walcz do samego końca

Piękny poranek zawitał na drogę numer cztery, po której wędrują dwaj chłopcy o imieniu Michał i Dave. Jak to już zwykli robić, kolejny dzień rozpoczęli kłótnią.
-O rany Michał po tym co wczoraj w nocy zrobiłeś nie masz prawa choćby pisnąć słowem przez tydzień - powiedział Dave przymrużając oczy.
-Co ja takiego zrobiłem? Znowu coś sobie ubzdurałeś idioto? - zapytał rozwścieczony.
-To właśnie Ciebie można nazwać idiotą za to, że nie pilnowałeś mnie wczoraj w nocy w celu zapewnienia swojemu opiekunowi bezpieczeństwa durniu - odparł posyłając głupkowatą minę.
W tym momencie Michał wybuchł - Właśnie dlatego nazwałem Cię idiotą - palnął. - Nie wiadomo co ty masz w tej pustej głowie - dodał.
-Że niby ja!? - ironicznie zapytał patrząc groźnie w stronę towarzysza.
-A kto inny!? - odpowiedział posyłając takie same spojrzenie.
Ich kłótnie najczęściej kończył Snorunt, lub po prostu przekrzykiwali się do znudzenia.
Tym razem jednak było inaczej, kłótnię chłopaków przerwała para trenerów, których napotkali na drodze. Nazywali się Katharin i Tim, oboje byli ubrani w żółte spodnie i niebieskie koszulki. Katharin była blondynką, a Tim szatynem.
-Hej macie chwile? - zapytała Katharin.
-Proponujemy wam małą dwu-walkę z nami, co myślicie? - dodał Tim.
-Heee? - zdziwił się Dave.
-Świetnie, jeśli o mnie chodzi to możemy zaczynać - krzyknął podekscytowany nowym wyzwaniem Michał.
-Czemu ty chcesz decydować za nas dwóch? Ale nie ważne, przyda się trening - powiedział niepewny Dave.
-W takim razie zaczniemy, Squirtle wybieram Cię! - powiedział Tim wyrzucając swój pokeball, a zaraz za nim Katharin - Pidgeotto pokaż się!
Michał nie przepuścił okazji by użyć pokedexu.
Squirtle jest niewielkim pokemonem przypominającym pokrojem żółwia. Jego najbardziej charakterystyczną cechą jest dużych rozmiarów skorupa, do której pokemon chowa się w sytuacji zagrożenia lub niekiedy snu. Squirtle są niezwykle towarzyskie oraz przyjaźnie nastawione do swoich trenerów. Zdają się bardzo łatwo przyjmować ludzkie wzorce zachowań i zwyczaje. Z tego powodu bardzo często pomagają one człowiekowi w wielu dziedzinach.
Pidgeotto to wyższa forma ewolucyjna Pidgeya od którego odróżnia go głównie wielkość, zanik kępki piór na klatce piersiowej, różowa grzywa o raz beżowo-różowy ogon. Wnętrze jego skrzydeł i brzuch ma kolor beżowy, tak jak i końcówki. Są bardziej agresywne niż Pidgey'e, jednak nadal są potulne oraz łatwe w wychowaniu. Swoją zdobycz potrafią zobaczyć z dużej odległości. Zazwyczaj siedzą w gnieździe i przez większość dnia wypatrują swojej ofiary.

-Jigglypuff wybieram cię! - z pokeballa wyłonił się szczęśliwy różowy pokemon. - Michał wybierz kogoś kto bez problemu może sobie poradzić ze Squirtlem, bo może być problemem - zaznaczył Dave.
-Charmander idź! - Na polu walki pojawił się ognisty pokemon z groźnym spojrzeniem.
-Co?! Czy ty chcesz to błyskawicznie przegrać? - zapytał poirytowany Dave.
-Wierzę w Charmandera, a walka przeciwko trudnemu typowi wiele mu da - skomentował pełny skupienia.
-Squirtle zaatakuj bąbelkami! - Pidgeotto unieś się w górę!
-Charmander miotacz płomieni! - Jigglypuff hiper głos!
Squirtle wytworzył bąbelki napierające na przeciwników, a Pidgeotto wzbił się tylko w górę. Charmander natomiast wystrzelił silny miotacz płomieni, który powstrzymał bąbelki. Jigglypuff trafił obu przeciwników hiper głosem.
-Squirtle armatka wodna na Charmandera już!
Atak pokemona żółwia zaskoczył ognistego pokemona, który otrzymał wysokie obrażenia.
-Charmander oddaj mu kolejnym miotaczem płomieni! / - Jigglypuff podwójny klaps na Squirtlu!
-Squirtle schowaj się w muszli, a następnie zaatakuj Jigglypuffa wodnym pulsem!
Charmander posłał kolejny miotacz płomieni, który Squritle odbił bez najmniejszego problemu.
-Co?! - dziwił się Michał.
A następnie gdy nacierał na niego Jigglypuff z zamiarem uderzenia podwójnym klapsem wytworzył w rękach niebieską kulę którą puścił na ziemię by powstała wokół niej fala. Atak był tak szybki, że Jigglypuff nie zdążył dobiec do Squirtla.
-Jigglypuff hiper głos teraz!
-Charmander rysa i metalowy pazur ruszaj!
-Squirtle szybko unik!
Hiper głos uniemożliwił Squirtle'owi ucieczkę. Był bezbronny i otrzymał kilka ciosów z rysy i metalowego pazura. Pokemon padł na ziemię.
-Jeszcze chwila i wygramy! - powiedział Michał.
-Racja - potwierdził Dave.
Squirtle z ledwością zdołał się podnieść. Wszystko zdawało się być pod kontrolą, ale chłopaki zapomnieli o Pidgeotto, który ciągle unosił się w powietrzu.
-Kończmy to Charmander metalowy pazur! / - Jigglypuff podwójny klaps!
-Teraz! - krzyknął nagle Tim.
-Pidgeotto powietrzny as z pełną siłą! - rozkazała pewna siebie Katharin.
Charmander i Jigglypuff zmierzali w stronę Squritla, ale z zaskoczenia zaatakował ich Pidgeotto swoim powietrznym asem. Ten atak był bardzo potężny.
-Nie daj im odetchnąć jeszcze raz powietrzny as!
Pokemony nie zdołały się pozbierać po poprzednim ciosie, a już nadszedł kolejny, który powalił ich obu na ziemię.
-Co?! jak mogliśmy o nim zapomnieć!! - krzyknęli jednocześnie chłopcy.
Katharin i Tim tylko się zaśmiali.
-Dave zajmij się Squirtlem, a ja powstrzymam Pidgeotto, jeszcze nie jest za późno! - wyjaśnił zdenerwowany Michał.
-Okej.
Charmander i Jigglypuff z trudem zdołali się podnieść.
-Charmander atakuj miotaczem płomieni Pidgeotto!
-Jigglypuff śpiew!
-Pidgeotto wzleć by uniknąć, a następnie atak skrzydłem!
-Squirtle szybki atak!
Pidgeotto zwinnym ruchem ominął miotacz płomieni i ponownie powalił Charmandera używając ataku skrzydłem.  Jigglypuff nie zdążył nawet zacząć śpiewać gdyż błyskawicznie oberwał szybkim atakiem i padł na ziemię. Pokemony chłopców ledwo się trzymały.
-Ehh to koniec, przegraliśmy - powiedział Dave ze skwaszoną miną odwołując swojego podopiecznego do pokeballa.
-Spodziewaliśmy się tego - oznajmił prowokująco Tim.
-Dzięki za walkę - dodała Katharin.
-To jeszcze nie koniec! Charmander wstawaj! wiem, że potrafisz! - motywował głośno Michał.
Ta sytuacja zdziwiła pewnych siebie Tima i Katharin, a najbardziej Dave'a który patrzył z niedowierzaniem na trenera.
-Co on robi? - wymamrotał sam do siebie.
-Charmander zasłona  dymna!
Charmander dopingowany przez swojego trenera znalazł resztki sił by się podnieść, a pole walki zostało pokryte gęstym dymem uniemożliwiając widoczność zarówno pokemonom jak i ich trenerom.
-Teraz Charmander pokaż im co potrafisz, miotacz płomieni z pełną siłą! - krzyknął z całych sił Michał.
Wiązka płomienia była tym razem większa niż zwykle, zdmuchnęła dym i trafiła bezpośrednio Pidgeotto i Squirtla przesuwając ich spory kawałek w tył.
-Co za siła... - dziwili się przeciwnicy.
-Charmander, świetnie mały! - po usłyszeniu tych słów ledwo zipiący pokemon padł na ziemię, był już nieprzytomny.
Tim i Katharin odwołali zmęczone, ale przytomne pokemony, a Michał pobiegł do Charmandera by powiedzieć mu kilka ciepłych słów i pozwolić odpocząć w pokeballu. Dave czuł się okropnie, jedynie wpatrywał się w swojego towarzysza.
-Dzięki za walkę - powiedział Tim podchodząc bliżej Michała.
-Również dziękuję - odparł wesoły.
-Wow twój Charmander zrobił na nas wielkie wrażenie, ten ostatni miotacz płomieni był... nawet nie wiem co powiedzieć - dodała od siebie Katharin.
-Dzięki wielkie, dużo trenujemy - zarumienił się łapiąc prawą ręką za tył głowy.
-A tak swoją drogą to jesteśmy nowymi liderami w mieście Fuszido - poinformował Tim.
-Odwiedź nas kiedyś, żegnaj! - powiedziała na odchodne Katharin.
Po wypowiedzeniu tych słów natychmiast pobiegli w przeciwną stronę niż w tą z której przybyli. Michał zdążył im tylko pomachać, a Dave stał jakby nieobecny z grobową miną.
Całe zdarzenie oglądał Snorunt i schowany w łące nieproszony gość. Michał podszedł do Dave'a i powiedział - Nie przejmuj się dobrze było, przynajmniej nie gadałeś tyle co podczas naszej pierwszej walki - zażartował.
Dave nie zdążył odpowiedzieć, a z zielonej trawy wyłonił się zielony pokemon z bulwą na grzbiecie. Od razu po ujawnieniu złapał Michała za rękę dzikim pnączem i ciągnął przed siebie. Przemieszczający się wbrew swojej woli tylko pomyślał - Wow co za silne dzikie pnącze...
Za trenerem oczywiście ruszył Snorunt i Dave, który trochę oprzytomniał.
Bulbasaur wreszcie się zatrzymał na środku łąki przed wielkim kamieniem i próbował Michałowi coś przekazać. Chwile później na miejsce dotarli Dave i Snorunt.
-O co mu chodzi? - zapytał zdziwiony blondyn.
Michał wyciągnął pokedex i sprawdził dane na temat Bulbasaura.
Bulbasaur jest czworonożnym pokemonem o pokroju ciała przypominającym nieco żabę. Na jego grzbiecie znajduje się charakterystyczna, sporych rozmiarów bulwa. Wyrasta ona z nasiona, które tuż po narodzinach pokemona zostaje umieszczone na jego grzbiecie przez jednego z rodziców. Bulbasaury należą do najbardziej udomowionych pokemonów, są pokemonami typowo dziennymi, noc spędzają w kryjówkach.

-Bulbasaur czy ty chcesz ze mną walczyć? - zapytał.
Pokemon tylko przytaknął głową.
-Dobrze w takim razie Snorunt ruszaj! Zacznij mroźnym wiatrem i uważaj na jego pnącza są naprawdę bardzo silne.
Snorunt ostrożnie zaatakował mroźnym wiatrem, któremu z lekkimi trudnościami oparł się Bulbasaur. Następnie zaczął szarżować na przeciwnika.
-Snorunt szybko unik, a później uderzenie głową!
Snorunt uniknął szarży oponenta i zaatakował głową przepychając Bulbasaura, który utrzymał się na nogach.
-A teraz ponownie mroźny wiatr!
Snorunt po raz kolejny zaatakował mroźnym wiatrem. Bulbasaur próbował uniknąć, ale nie udało mu się, tym razem padł na ziemię. Wtedy pokrył się białym światłem i zaczął zmieniać kształt, po chwili był to już Ivysaur. Zdziwiony Michał ponownie sięgnął po pokedex.
Ivysaur jest wyższą formą ewolucyjną Bulbasaura, jest nieco większy od swojej poprzedniej ewolucji, lecz posiada podobny pokrój ciała. Znajdująca się na grzbiecie Ivysaura bulwa rozwija się w różowej barwy pąk kwiatowy. Pozostałość po bulwie to cztery otaczające go liście. Ivysaur jest pokemonem o nie do końca poznanym zachowaniu w naturze.


-Kto by pomyślał - skomentował całe zdarzenie Michał.
-Snorunt podwójny zespół!
Pokemon podzielił się na grupę klonów, ale Ivysaur zmiótł je wszystkie wraz ze Snoruntem dzikim pnączem.
-Snorunt spokojnie, on dalej odczuwa obrażenia które mu zadałeś - uspokoił. -Skacz w górę i użyj mroźnego wiatru!
Snorunt wyskoczył na imponującą wysokość i zaatakował mroźnym wiatrem, Ivysaur zablokował atak ostrym liściem.
-Świetnie Snorunt, a teraz nurkuj używając uderzenia głową!
Snorunt spadając z nieba trafił Ivysaura uderzeniem głową, a ów przeciwnik padł na ziemię ledwo utrzymując przytomność. Michał podbiegł do trawiastego pokemona i zapytał - Ivysaur chcesz do mnie dołączyć?
Pokemon ostatkami sił skinął głową, a Michał dotknął go pokeballem, chwilę później Ivysaur był już częścią jego drużyny. Trener uściskał Snorunta, a Dave tylko patrzył na towarzysza z jeszcze większym podziwem niż wcześniej. Po krótkiej przerwie ruszyli w dalszą drogę, ponieważ Azuria była już w zasięgu wzroku. Dave widząc miasto z daleka spoważniał i wyglądał jakby nie chciał tam wracać.