niedziela, 16 lipca 2017

Rozdział 94 - Leśne miasto Fuszido

Michał wraz z przyjaciółmi będąc z każdej strony otoczony lasem stał przed wielką drewnianą bramą na której widniał napis "Miasto Fuszido".
-Może w końcu wejdziemy? - tupnęła nogą Amelia.
Powodem jej lekkiej irytacji było dziwne zachowanie Michała i Dave'a. Nie ruszali się z miejsca i przyglądali nazwie miasta.
-Gdzieś ją słyszałem... / - Wygląda dziwnie znajomo... - mruczeli pod nosem z ręką na brodzie.
-To aż takie ważne? - westchnął Droy.
-Nie ale...
Dziewczyna nie wytrzymała i złapała ich obu za ręce mocno ciągnąc za drugą stronę muru. Hannys uśmiechnął się widząc tą komiczną sytuację. Gdy byli już w końcu na terenie miasta czerwonowłosa odpuściła i głęboko westchnęła.
-Rany coś ty taka nerwowa i niecierpliwa? - zapytał Dave z grymasem na twarzy.
-No bo...
Nie dał jej dokończyć.
-Czyżby to już te dni? - palnął bez namysłu.
-Haa!? - posłała w jego stronę zabójcze spojrzenie.
-Ha! To z pewnością te dni! - wymachiwał przed jej twarzą palcem.
Zaczęli się kłócić zapominając o bożym świecie, a w tym czasie uwagę Michała pochłonęło coś zupełnie innego. Zrobił kilka kroków naprzód i uśmiechnął się delikatnie wodząc wzrokiem po okolicy. Wszędzie było mnóstwo budowli z drewna  w tym domów przy których wiła się bujna zieleń i stały różnych rozmiarów drzewa. Obok niego miał swój początek kamienny chodnik, który ciągnął się w głąb miasta, do samego jego centrum, a może jeszcze dalej. Nastolatek chwycił za pokeball i wypuścił swojego podopiecznego.
-Glalie w tym mieście odzyskasz swoją szybkość! - oznajmił podnosząc ręce wysoko w górę.
Pokemon przez chwilę mu się przyglądał, a następnie wydał radosny dźwięk.
-Moglibyście wziąć z niego przykład... - stwierdził Droy rozdzielając walczących przyjaciół.
Amelia przyjrzała się uważnie radośnie rozmawiającemu z Glalie chłopakowi.
-Wygląda na to, że odżył...
-Tak, wrócił do swojego świata - uśmiechnął się siedemnastolatek.
-O! Zaczęli biec - zauważył Dave.
W tamtej chwili Droy także chwycił za pokeball z którego wyszedł różowy stworek.
-Lickitung my też biegniemy! - oznajmił i obydwoje z uśmiechami na twarzach pognali przed siebie próbując dogonić przyjaciela.
-A oni co, po dziesięć lat mają? - powiedział zażenowany Dave.
Amelia zachichotała pod nosem i także do nich dołączyła.
-Ej!!! Ładnie to tak kogoś zostawiać w tyle!? - wydzierał się blondyn za wszelką cenę próbując ich doścignąć.

Zatrzymali się przed drewnianym budynkiem z czerwono-białym pokeballem nad wejściem.
-To chyba Centrum Pokemon - stwierdził Michał. - Chodźmy wynająć pokoje.
-Dawno nie spaliśmy w takim miejscu... -  ziewnął Droy.
Po otworzeniu drzwi okazało się, że trener miał rację. Pomieszczenie wyglądało jednak specyficznie, ustrojone było wszelkiego rodzaju roślinami i kwiatami, miejscami siedzącymi były dokładnie obrobione pnie przy których stały drewniane stoliki. Sufit i podłoga także była z drewna, tak jak praktycznie wszystko. Nastolatkowie czym prędzej podeszli do wolnej w tamtym momencie lady.
-Dzień dobry - przywitali się.
Odpowiedziała im różowowłosa pielęgniarka ubrana w nietypowy kwiecisty fartuch i różany wianek, obok niej stała Chansey z takim samym wiankiem.
-Chcielibyśmy wynająć cztery pokoje - powiedział Michał.
-Nasze pokoje są wyjątkowo duże, wystarczą wam dwa, sami się przekonacie - oznajmiła z uśmiechem i dała im klucze.
-Dziękujemy.
-A dlaczego to miasto tak bardzo się wyróżnia na tle innych? - zapytał Dave.
-Otóż dlatego, że całe Fuszido jest mocno związane z lasem jak i całą matką naturą. Tutaj żyjemy z nią w zgodzie i dziękujemy za to co nam daje. Poza tym tutaj gromadzą się ludzie którzy pragną się wyciszyć, najbardziej zachęca ich do tego to, że staramy się jak najmniej korzystać z nowoczesnej technologii - wyjaśniła siostra Joy.
-Ohh...
-Chciałbym jeszcze o coś zapytać jeśli to nie problem - powiedział czarnowłosy.
-Proszę pytaj.
-Wie pani gdzie może mieszkać mężczyzna będący specjalistą od szybkości pokemonów?
Kobieta przez dłuższą chwilę zastanawiała się o kogo może chodzić.
-Specjalista od szybkości... czy my mamy kogoś takiego Chansey? - spojrzała w stronę równie zamyślonego pokemona.
Stworek wzruszył ramionami.
-A! - uderzyła nagle pięścią w otwartą dłoń co nieco przestraszyło nastolatków. - Musi ci chodzić o pana Rohana! Na końcu miasta jest brama za którą wystarczy, że pójdziesz prosto i znajdziesz jego dom - poinstruowała z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuje raz jeszcze - pochylił głowę i odszedł od lady.
-Radziłabym uważać jeśli się do niego wybierasz...! - zwróciła uwagę z lekkim przejęciem.
Michał zrobił zdziwioną minę.
-Coś z nim nie tak?
-Cóż... delikatnie mówiąc jest trochę aspołeczny i wybuchowy - podrapała się za głową.
-Okej, będę pamiętał - odparł nastolatek wymieniając spojrzenia z Glalie.
Po chwili postanowili rozpakować się w pokojach. Michał z Droy'em zajęli pokój z numerem dziesięć, a Amelia i Dave z numerem cztery. W środku były dwa łózka i stół, oprócz tego ławka do ćwiczeń i kolejny stół tym razem do ping ponga. Duże okno i łazienka z prysznicem. Gdy już wszystko ogarnęli spotkali się na korytarzu.
-Całkiem niezłe co nie? - uśmiechnął się Michał.
-Ta... tylko dlaczego to ja muszę dzielić pokój z nią? - wskazał zawiedziony na dziewczynę Dave.
-Coś nie tak? - zapytała dziwnie zadowolona.
-Nie... - wzdrygnął się wyciągając ręce przed siebie.
Pozostała trójka skomentowała to śmiechem.
-Dobra czas lecieć poszukać tego Rohana, chodźcie! - oznajmił Michał ruszając z Glalie do przodu.
Jednak zaraz się zawrócił.
-Ja odpadam, chcę kupić Lickitungowi jakiś prezent - wyznał Droy.
-Podobnie jak i ja, chce potrenować trochę z Fearowem - dodał od siebie Dave.
-W porządku.
-Spokojnie ja nie mam planów, pójdę z tobą - zaoferowała się Amelia na co chłopak skinął głową.
-To do później - pożegnali się idąc w przeciwne strony.

Amelia, Michał i Glalie ruszyli przed siebie mało zatłoczoną ulicą.
-Dawno nie byliśmy nigdzie sami, aż wracają wspomnienia... - stwierdziła czerwonowłosa rozciągając się w czasie chodu.
-Racja - uśmiechnął się do niej.
Po chwili przeniosła wzrok na pokemonowego towarzysza przechadzki, który lewitował tuż obok nich.
-Glalie co się tak cieszysz pod nosem? - zapytała miziając go po ciele w komiczny sposób. - Aż tak bardzo jesteś podekscytowany?
-Gla lie lie...! - odpowiedział z wyjątkową radosną miną.
-W końcu długo na to czekał - podsumował Michał.
-Bardzo mu zależy... - powiedziała poprawiając włosy.
-Swoją drogą patrz tam! - wskazał na bardzo wysoki punkt, który znajdował się w środku miasta.
Było to olbrzymie drzewo na którym został zawieszony wielki dzwon.
-Ło! Rzeczywiście warte uwagi. Ciekawe czy wybiją na nim godzinę czy coś?
-Może się przekonamy... - spekulował przyglądając się wciąż z podziwem.
Nagle stracił dziewczynę z oczu.
-Michał, chodź tutaj i zobacz! - zawołała będąc przy jakimś sklepie z ubraniami.
Gdy chłopak do niej dołączył ujrzał przez szybę źródło jej ekscytacji. Na manekinie zawieszona była letnia sukienka w kolorze miętowym. Musiał przyznać, że była bardzo ładna mimo iż wyglądała całkiem zwyczajnie.
-Myślę, że chyba sobie ją kupie na czas pobytu tutaj, co myślisz? - zapytała nie mogąc oderwać od niej wzroku.
Czując się zakłopotanym po krótkiej wymianie spojrzeń z Glalie oboje tylko się uśmiechnęli.
-Chodźmy przymierzyć - zaproponował.
O dziwo ten pobyt w sklepie nie trwał długo. Amelia szybko założyła sukienkę i po chwilowym przyglądaniu się sobie w lustrze i kilku pytaniach skierowanych w stronę Michała co sądzi była już pewna, że ją kupi. Nawet nie przebierała się z powrotem tylko podeszła tak do kasy i dokonała płatności w okazyjnej cenie.
-Jak wyglądam? - zapytała kręcąc się w kółko.
Nastolatek choć odpowiadał na to pytanie już kilka razy nie oponował z wyrażeniem swojej opinii po raz kolejny.
-Ładnie ci w niej - powiedział z uśmiechem.
-No ba! - potwierdziła przyjmując pozę niczym modelka na wybiegu.
-Jesteś dzisiaj jakoś bardzo żywa - stwierdził.
Dziewczyna jednak tego nie usłyszała gdyż na horyzoncie dostrzegła coś co ponownie przyciągnęło całą jej uwagę.
-O! Patrz jaka duża fontanna! - powiedziała biegnąc w jej stronę.
Powoli się ściemniało, a woda sprawiała wrażenie jakby zawisła w powietrzu.
-Poczekaj chwilę, dam trochę popływać swoim podopiecznym - poinformowała wyrzucając w powietrze trzy pokeballe z których wyszedł Dragonair, Tentacool i Seadra.
Pokemony korzystając z okazji przystąpiły do relaksu z błogimi minami. Widząc, że fontanna może pomieścić naprawdę wiele Michał postanowił wypuścić także swoich wodnych towarzyszy.
-Poliwrath, Cloyster chodźcie! - oznajmił kierując czerwono-białe kule prosto do wody gdzie zmaterializowały się oba stworki.
Ten pierwszy od razu przystąpił do pływania na plecach, a jego jedyna podopieczna zanurzyła się w połowie szeroko się uśmiechając.
-Cloyster jak się czujesz? - zapytał z troską głaszcząc ją po głowie.
Odpowiedziała radosnym popiskiwaniem, a on zwrócił się do drugiego stworka.
-Poliwrath jak ręka?
Pokemon próbując się zrelaksować z przymkniętymi oczami pokazał mu kciuk w górę.
-Chyba dobrze się bawią - stwierdziła Amelia stając obok niego.
-W końcu mają gdzie odsapnąć - powiedział odprowadzając wzrokiem Glalie, który poleciał w stronę wołającego go Poliwratha.
-Spokojnie tu... - przeleciała wzrokiem po okolicy.
-No...
Wraz z lekkim podmuchem wiatru nastała chwilowa cisza.
-Ej, jak się czujesz po tym... no wiesz - zaczął ponownie dialog nie mogąc złożyć sensownego zdania.
-Strach powoli zanika - odpowiedziała pewnie.
Mówiąc to zamieniła uśmiech na powagę i odwróciła się w przeciwną stronę.
-Musiałaś się naprawdę bać...
-Tak, ale nie mogłam być wiecznie płaczącą w kącie bezbronną dziewczyną, zmieniłam się i od teraz wierzę, że będę już mogła żyć naprawdę... - powiedziała zaciskając pięść.
Wtem poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, od razu się odwróciła.
-Naprawdę do twarzy ci w tej sukience, rozkwitłaś - wyznał z wyjątkowo szerokim uśmiechem na twarzy.
Ten widok rozwiał jej wszelkie nieprzyjemne myśli. Chwilę później Michał odwołał Cloyster oraz Poliwratha do pokeballi i razem z Glalie ruszył powolnym tempem przed siebie. Amelia momentalnie się zamyśliła. Dostrzegła, że w tym uśmiechu było coś więcej, coś co starał się ukryć.
*Czy on wciąż...?*
...

-Jesteśmy już przy końcu miasta, jeszcze trochę i będziemy na miejscu - oznajmił Michał idąc przodem wraz z Glalie.
-Glalie glalie! - cieszył się z błogą miną.
-Zobaczysz! - objął go lewą ręką. - Niedługo będziesz nie do powstrzymania partnerze! - zapewniał nastolatek ciesząc się tak samo jak jego podopieczny.
-Ta... - odpowiedziała z opóźnieniem Amelia.
Chłopak z zainteresowaniem spojrzał na nią kątem oka.
-Coś się stało? - zapytał.
-Huh? - wzdrygnęła się lekko. - Wybacz jestem trochę śpiąca i się zamyśliłam - ziewnęła doganiając ich.
-... Jeśli coś cie trapi zawsze możesz mi powiedzieć, co nie Glalie? - przypomniał uśmiechając się.
Pokemon przytaknął.
-Ok - odparła również wyszczerzając ząbki.
Nim się obejrzeli znaleźli się tuż przed wyjściem. W pobliżu Machoke'i i kilku robotników przenosili jakieś deski i tego typu rzeczy układając je w odpowiedni sposób, prawdopodobnie zaczynali pracę nad jakąś budowlą. Michał i Amelia przyglądając się temu dotarli do bramy wyjściowej.
-Oya oya, nie widziałem was tu chyba wcześniej? - powiedział ktoś za ich plecami.
Gdy się odwrócili ujrzeli starszego mężczyznę po pięćdziesiątce w żółtym stroju roboczym i tego samego koloru kaskiem na głowie. Miał szare włosy i tego samego koloru wąsy i brodę.
-Jesteśmy turystami - powiedział Michał.
-Ooh, to by się zgadzało... ale co turyści robią przy wyjściu z miasta, za nim jest tylko las - zastanawiał się mężczyzna.
-Mamy tam sprawę do załatwienia.
-Oh, w takim razie nie zatrzymuje. W pobliżu mieszka pewien człowiek, uważajcie na niego, jest trochę dziwny... - ostrzegł schylając głowę i wracając do pracy.
Oni natomiast przekroczyli bramę i weszli kamiennymi schodami na wzniesienie, takimi samymi po chwili zeszli w głąb lasu. Słońce powoli zaczynało zachodzić.
-Nie wiem co myśleć - wypalił nagle Michał.
-O czym? - zdziwiła się.
-Już druga osoba ostrzega przed tym z kim chce się spotkać, teraz nie wiem czego powinniśmy się spodziewać...
-Racja...
Nagle poczuł ukłucie w żebrach.
-Glalie! - krzyknął pokemon dźgając go swoim rogiem. - Gla lie lie! - kontynuował z poważną miną.
Trener początkowo zdziwiony, po chwili zrozumiał o co mu chodzi.
-Masz rację, powinniśmy być dobrej myśli - oznajmił, a stworek się uspokoił.
Szli od kilku minut i jedyne co się zmieniało to rozmieszczenie drzew.
-Cholera nic tu nie ma... - westchnął zrezygnowany.
-Może czas... - nie zdążyła dokończyć, bo przerwał jej nagły trzask. - Co to było!? - niemal pisnęła.
-... Chodźmy to sprawdzić! - oznajmił ruszając w stronę dźwięku.
Dziewczyna niechętnie zrobiła to samo.

Odgłos z każdą chwilą się nasilał. W końcu dostrzegli na horyzoncie pojedynczy drewniany domek obok którego stała mała stajnia. Dźwięk ucichł całkowicie, ale mimo wszystko postanowili się zbliżyć. Poszli ostrożnie z tyłu domu wchodząc pomiędzy dwa obiekty obok stajni. Michał oparł się o duże metalowe bańki, prawdopodobnie z mlekiem. Obok niego stała Amelia i Glalie. Spojrzał przed siebie szukając źródła wcześniejszego dźwięku. Ujrzał kilka metrów dalej studnię, ale jego uwagę zwróciły ułożone nieopodal drewniane pieńki i siekiera wbita w jednego z nich.
-Pewnie słyszeliśmy rąbanie, ale kto to robił? - zastanawiał się Michał spoglądając na równie zamyśloną dziewczynę. - Powinniśmy się roze...
-ZOSTAW TO CHOLERNY DZIECIAKU!!!
Nagły wrzask sprawił, że cała trójka momentalnie się wzdrygnęła. Nim zdążyli zareagować ktoś zeskoczył z dachu. Ich oczom ukazał się mężczyzna z bujnymi, stojącymi czerwonymi włosami wystającymi w lewą i prawą stronę. Miał lekki zarost i zdenerwowany wyraz twarzy. Ubrany był w biały podkoszulek i zielone spodnie oraz brązowe buty. Ów osobnik wyglądał na dobrze zbudowanego pomimo wyraźnego przekroczenia pięćdziesiątki.
-PYTAM CO TU ROBICIE!!??
-Właściwie to... - próbowała powiedzieć Amelia.
-AAA!!!???
Czerwonowłosy warknął sprawiając, że dziewczyna ucichła i schowała się za Michałem.
-Przyszliście coś ukraść tak? DO CHOLERY!
-Nie to nie tak... - bronił się nastolatek.
-Co...? JAK TO NIE TAK!!!??? WESZLIŚCIE JAK GDYBY NIGDY NIC NA MOJĄ POSIADŁOŚĆ I WY JESZCZE CHCECIE SIĘ TŁUMACZYĆ??!! - wrzasnął wskazując na nich palcem.
Nawet ten gest wyglądał groźnie.
-Proszę nas wysłuchać...!
-KONIEC TEGO! - zaznaczył. - PERSIAN, DO MNIE!
W jednej chwili usłyszeli nagły szelest i przed nimi pojawił się dużych rozmiarów blado-żółty kot z rubinem na czole. Michał po dłuższej przerwie postanowił użyć pokedexu.
Persian to wyższa forma Meowtha. Ma sześć pogrubionych wąsów, które sprawiają wrażenie twardych i wytrzymałych. Po ich ruchach w powietrzu może określić co znajduje się w jego pobliżu. Staje się bardziej podatny na obrażenia gdy złapie się go za wąsy. Persian z natury jest agresywny.

-Glalie - zawołał Michał, a podopieczny stawił się przed nim.
-GRYZIENIE JUŻ! - rozkazał mężczyzna.
-Podwójny zespół!
Persian odepchnął się łapami od ziemi i momentalnie zniknął. Chłopak dostrzegł go dopiero gdy po wykonaniu w ostatniej chwili ruchu, Glalie rozdzielił się na kilka kopii, a pokemon kot zatopił swoje zębiska w klonie niszcząc go doszczętnie.
-Ale szybki...! - powiedział z podziwem Michał.
-... ROZDARCIE!
Pazury na prawej, przedniej łapie Persiana się wydłużyły i zajaśniały białym światłem, a on w błyskawicznym tempie posłał prawdziwego Glalie na pobliskie drzewo za nim. Wszystkie klony zniknęły, a on osunął się po pniu.
-WYNOCHA STĄD ZANIM KOMUŚ STANIE SIĘ KRZYWDA!! - ostrzegł czerwonowłosy krzycząc bardzo głośno.
*Powinniśmy stąd pójść, ale nie przekonam go...* - stwierdziła w myślach Amelia.
-Nie dopóki pan nas nie wysłucha! - zaznaczył stanowczo Michał.
-ZARAZ ZOBACZYMY!!!
*Nie chce dłużej czekać...* - powiedział w myślach Glalie próbując się podnieść.
Obok jego ust zaczęła zbierać się lodowa energia, ogromna ilość.
-Czekaliśmy o wiele za długo! - oznajmił nastolatek stojąc pewnie naprzeciw oponentom.
-PERSIAN PRZYGOTUJ SIĘ!
Energia zebrana przed twarzą Glalie przybrała naprawdę ogromne rozmiary przekraczając wielkość jego ciała co najmniej dwukrotnie.
-LODOWY PROMIEŃ!!! - krzyknął Michał wskazując na Persiana.
Atak pomknął do przodu niczym wściekła błyskawica, ale przeciwnik nie przestraszył się i wciąż pewnie stał na nogach nie ruszając się z miejsca.
-ZATRZYMAJ TO ROZDARCIEM!!! - wrzasnął mężczyzna.
Tym razem obie przednie łapy Persiana zajaśniały na biało, a on niemal niewidocznymi dla ludzkiego oka ruchami zaczął uderzać w lodowy promień tak szybko, że atak nawet nie ruszył go z miejsca. Próbował go zniszczyć co na pierwszy rzut oka wyglądało jak syzyfowa praca, ale z taką różnicą, że to naprawdę działało. Do momentu gdy kończyny pokemona zaczęły powoli zamarzać, przez to się zawahał, a promień zaczął pchać go do tyłu.
-Świetnie Glalie, nie przestawaj! - dopingował Michał.
-UDERZ W ZIEMIĘ!!! - rozkazał czerwonowłosy.
Persian posłusznie wykonał polecenie sprawiając, że część ziemi pod nim pod wpływem ogromnej siły wybuchła w górę niczym erupcja wulkanu stając się jego osłoną. Ziemia zamarzła, a kot mimowolnie został odrzucony do tyłu, jednak nie upadł wbijając pazury w podłoże. W tamtej chwili obaj na siebie ruszyli.
- UDERZENIE GŁOWĄ!!! / - POWALENIE!!!

------------

No i wracamy do trenerskiego życia! Wielu osobom to pewnie się spodoba. Czas powrócić trochę do lżejszego klimatu i esencji pokemonów przyjętej w anime, czyli walk! Jeśli ktoś się stęsknił za tymi w moim wykonaniu to macie na co czekać. Oczywiście nie zabraknie innych wątków takich jak perypetie głównych bohaterów czy też ich podopiecznych. Relacje między nimi także będą grały istotną rolę. Czas na realizację marzeń! Dajcie znać co sądzicie o rozdziale i widzimy się za tydzień, a ja idę dalej skrupulatnie realizować plan na fabułę, który wciąż urozmaicam ;)

2 komentarze:

  1. Ta nazwa "Fuszido" kojarzy mi się z mistrzem fechtunku, którego nazwisko wspominali w serialu "PINGWINY Z MADAGASKARU" xD A ten tekst o "tych dniach" chyba nawiązuje do mej twórczości, mam rację? :) Rozdział nawet ciekawy, ale jak zwykle w takich sytuacjach bywa, odnoszę wrażenie, że i tym razem takie miłe i przyjemne miejsce kryje w sobie jakieś zagrożenie. Zwykle tak bywa i mam przeczucie, iż teraz także. A jeśli chodzi o zakończenie, to spodziewałem się czegoś ciekawszego niż kolejna głupia walka w sumie o co? O nic. Nic porywającego. Za to ciekawe jest ponowne zbliżanie się emocjonalnie Michała i Amelii, choć jej nie lubię i uważam, że jak zdradliwa suka porzuciła ukochanego, a potem na złość mu chyba związała się z innym, czego teraz żałuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ^^ cóż mogłabym rzecz. Kolejna perełka napisana przez Ciebie. Tak bardzo mi brakowało rozdziałów z podróży Michała i spółki, że nawet nie zauważyłam jak to szybko przeczytałam. Oczywiście opisy oraz relacje z bohaterami zostały bardzo ładnie przedstawione i opisane. Wątek Michała i Amelii... jeszcze nie wiem co sądzić o ich nowej relacji. Jestem ciekawa jak to się potoczy. Najprawdziwszą i długo oczekiwaną przeze mnie jest walka. To jest coś czego mi brakowało :D. Już nie mogę się doczekać. Persian to jeden z moich ulubionych Pokemonów z Kanto :3.
    Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń