niedziela, 25 czerwca 2017

Rozdział 91 - Michał i Droy

-Generale nie myślisz, że powinniśmy ograniczyć im swobodę? Dowódca niedługo wraca i myślę iż nie będzie zadowolony gdy zobaczy "gości" robiących co chcą...
-Nie martw się, mam wszystko pod kontrolą.

**

Michał i reszta spędzili kilka dni w kwaterze głównej jednostki specjalnej lecząc własne rany i czekając na polepszenie stanu Droy'a. Nie zastanawiali się co zrobią później, po prosu czekali mając nadzieję, że wszystko się ułoży... do czasu gdy Droy nieoczekiwanie się pozbierał. Niedługi czas po tym cała czwórka została wezwana do holu. Wszyscy niezwłocznie tam ruszyli.
-Powinniśmy się pośpieszyć... - powiedziała niepewnie Amelia odwracając się plecami do prowadzącego ich mężczyzny.
Droy szedł wolno zostając w tyle.
*Skąd tak nagłe wezwanie? Zresztą to nie ważne...*
W podobnym odstępie czasu wkroczyli do wcześniej wspomnianego pomieszczenia i zastali dość niespodziewany widok. Niemal cały hol zapełniony był stojącymi w szeregu żołnierzami jednostki specjalnej. Szeregów było wiele, każdy kto go tworzył stał na baczność z powagą wymalowaną na twarzy. Zebrali się tam prawie wszyscy obecni w kwaterze głównej. Na samym przedzie stał odwrócony tyłem Surge, ale gdy ujrzał czwórkę nastolatków powoli odwrócił się w ich stronę z delikatnym uśmiechem na twarzy. Trójka żołnierzy, która ich przyprowadziła wskazała im miejsce naprzeciw szeregu w którym mieli ustać i sami dołączyli do reszty. Michał, Dave, Amelia i Droy stanęli obok siebie z zaskoczonymi minami.
-... O co tu chodzi? - zapytał niepewnie Michał.
Surge pochylił na chwilę głowę przymykając oczy.
-To ważna uroczystość uhonorowania pewnych odważnych nastolatków...
Następnie także ustał na baczność.
-Uwaga... - powiedział salutując, co dosłownie chwilę później powtórzyła reszta.

DZIĘKUJEMY ...
.
ZA WALKĘ DO SAMEGO KOŃCA ...
.
I PRZEPRASZAMY ZA BRAK WSPARCIA ...
.
MICHALE ZOLDREY'U, AMELIO SPARKS, DAVE'IE WARDZIE I DROY'U HANNYSIE WASZ WYSIŁEK NIE PÓJDZIE NA MARNE...
.
JESTEŚCIE BOHATERAMI DZIĘKI KTÓRYM W REGIONIE KANTO ZAPANUJE POKÓJ!

-Zrobimy wszystko by dokończyć dzieła, więc zaufajcie nam... obiecujemy, że was nie zawiedziemy! - obwieścił uroczyście Surge dodając na końcu swój charakterystyczny szeroki uśmiech.
Kilkaset recytujących głosów sprawiło, że całkowicie wryło ich w ziemię. Michał poczuł jak buzują w nim uczucia, był to dla niego bardzo emocjonalny moment w życiu, dzięki temu w końcu miał dowód, że to co zrobił było słuszne. Był szczęśliwy i odczuł w pewien sposób ulgę, z ledwością powstrzymywał się od płaczu. Bardzo tego potrzebował. Amelia i Dave również odczuli przyjemne uczucie w sercu, oni także potrzebowali docenienia. Droy natomiast był chyba najbardziej zszokowany, całkowicie się tego nie spodziewał.
*Nie wierzę... że coś takiego aż tak bardzo dotarło do mojego wnętrza. Niestety, za późno...* - przeniósł wzrok na Michała. *Z czego on się tak cieszy? Aż tak bardzo tego potrzebował? Myśli, że dzięki temu zmniejszy się jego poczucie winy? Niestety, to co zrobił zapamiętam do końca życia i będę mu to przypominał żeby nigdy nie zapomniał...* - spojrzał na niego spode łba.
Surge zbliżył się do nich.
-Wybaczcie, ale prawda jest taka, że zmobilizowaliśmy wszystkie nasze siły w celu rozwiązania pewnego bardzo niebezpiecznego konfliktu, ale po raz kolejny okazał się być to fałszywy alarm... ta sprawa jest bardzo ważna i jest naszym priorytetem ze względu na zagrożenie, nie proszę o zrozumienie, ale chce żebyście byli tego świadomi - zakończył pochylając głowę.
Droy zacisnął zęby. *Nie mogę tego słuchać...*
-Przepraszam, że was obwiniałem... przecież nie możecie być wszędzie, a i tak staracie się z całych sił - powiedział Michał z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Surge to odwzajemnił.
-PRZESTAŃ PIEPRZYĆ! - warknął Droy zwracając na siebie uwagę. - To wasza stała wymówka, nigdy was nie ma gdy jesteście potrzebni...!
-Co ty... - wydukał ze zdziwieniem Michał.
Generał przybrał kamienną twarz.
-Przykro nam...
-Przykro? Dobre sobie, nic was to nie obchodzi! - kontynuował swoje zarzuty.
-Droy przestań... - wtrąciła Amelia.
-Wiem, że jesteś zrozpaczony, ale chociaż spróbuj ich zrozumieć! - krzyknął brunet.
-Co!? Nie ma opcji, mają gdzieś los zwykłych ludzi, a grają dobrodusznych. Brzydzę się ich kłamstwami...
-Po prostu przytrafiło nam się nieszczęście na które oni nie mieli wpływu, staraliśmy się z całych sił, więc możemy winić tylko naszą bezsilność i cały ten świat... - tłumaczył z przejętą miną i niepewnością w głosie.
-... Ja starałem się z całych sił, ale ty nie, WIĘC NIE STAWIAJ NAS W JEDNYM SZEREGU!!! - oburzył się podnosząc znacznie głos.
Oboje wymieniali między sobą masę groźnych spojrzeń. Amelia i Dave nie wiedząc jak zareagować tylko się przyglądali. Surge i reszta ponownie czekali na obrót zdarzeń.
-A poza tym to jakie "przytrafiło", gdybyś należycie pilnował swojego pokemona nigdy by do tego nie doszło!!!
Michała zatkało. - Nie jestem wszechmocny, starałem się z całych sił!!!
-Mam dość... - oznajmił Droy. - Michał walcz ze mną - powiedział po chwili szokując wszystkich. - Będzie to krok naprzód w celu pozbycia się tego cholernego mordercy. Udowodnię, że nawet taki bezużyteczny śmieć jak ja potrafi pokonać kogoś takiego jak ty! - zaznaczył z piekielnie zimnym spojrzeniem.
Nastolatek poczuł lekki niepokój.
-Chyba was pogięło!! - wtrąciła poddenerwowana Amelia. - Jesteście przyjaciółmi, nie możecie walczyć!
Droy przeniósł na nią wzrok.
-Amelio posłuchaj uważnie. Nie mogę być już w związku, to koniec. Nie wtrącaj się - posłał jej podobne spojrzenie co kilka sekund wcześniej.
Dziewczyna dopiero po chwili zrozumiała co tak naprawdę usłyszała. Jej mimika twarzy momentalnie się zmieniła.
-Co...? - wymamrotała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Michał wtedy zrozumiał, że jego przyjaciel naprawdę się zmienił, a normalne środki już na niego nie podziałają.
-Walczmy - oznajmił.
Ponownie zmierzyli się spojrzeniami.
-W takim razie zapraszam do sali treningowej - wtrącił Surge.
Nieoczekiwanie obaj bez żadnego protestu ruszyli za blondynem.

Generał wprowadził ich do pomieszczenia treningowego. Pierwsze co rzucało się w oczy to mnóstwo wolnej przestrzeni. Było tam praktycznie pusto, jedynie na końcu stały drewniane półki z akcesoriami. Tutaj członkowie jednostki specjalnej ćwiczyli walkę wręcz, manewry z nożem itp. Chwilę po wejściu obydwaj ustali naprzeciw siebie nieco się oddalając. Trafili na moment w którym praktycznie nikogo tam nie było.
-Posłuchajcie uważnie! - podniósł głos Surge. - To ostatni raz kiedy pozwalam wam na coś takiego, więc wyjaśnijcie sobie wszystko ostatecznie.
Nie zareagowali, ale z pewnością to usłyszeli.
-Do cholery z tobą, że zmuszasz mnie do walki z przyjacielem - warknął Michał zdejmując naszyjnik i rozbierając swoją górną część ciała do podkoszulka.
Wszystko położył na boku.
-Nie udawaj, od naszego pierwszego spotkania chciałeś mi dokopać, teraz będziesz miał szansę - odparł z przekąsem Droy robiąc to samo.
-Sprawię, że oprzytomniejesz - zmarszczył brwi.
-Próbuj.
W międzyczasie do pomieszczenia wszedł jeden z żołnierzy.
-Generale mogę na słowo?
-O co chodzi? - zapytał odchodząc kawałek od dwójki nastolatków.
-Widział się pan może z Peterem?
Surge podrapał się po głowie.
-Jakieś kilka dni temu. I co w związku z tym?
-Otóż właśnie od kilku dni gdzieś zniknął i nikt nic nie wie... - wyjaśnił żołnierz będąc wyraźnie zmartwionym.
-Cóż dziwne... ale jestem pewien, że nic mu nie będzie, także spokojnie. Poczekajmy cierpliwie - uspokoił go Surge.
-A tu co się dzieje? - spojrzał momentalnie na mierzących się wzrokiem nastolatków.
-Mój uczeń będzie walczył, przypatrz się.
Tymczasem obok Amelia była w kłębku nerwów.
-Czemu mam to oglądać!? Wszystkim się w głowach poprzewracało, nie będę na to patrzeć! - skrzywiła się zmierzając do wyjścia.
Zatrzymał ją Dave chwytając za rękę.
-Puść mnie Dave! - posłała mu złowrogie spojrzenie.
-Zostań... i tak ja uwierz, że gdy będzie po wszystkim obaj się pogodzą! - powiedział z nadzieją w oczach. - To jedyne co możemy zrobić...
Spuściła głowę.
-Czy to w ogóle możliwe?

Michał przypomniał sobie słowa Amelii przy pierwszym spotkaniu z Droy'em.
*To jest Droy - przedstawiła*
-Gotowi?
Przybrali bitewną postawę, obaj zgoła inną.
*Zgódź się, bo sam ich nie upilnuje... - Droy chwilę się zastanawiał i ostatecznie z uśmiechem na twarzy uścisnął jego dłoń*
-Zaczynajcie!
**
-Słuchaj Droy... - zaczął niedbale Michał.
-Wszystko rozumiem - przerwał mu.
Brunet bardzo się zdziwił co obrazowała wtedy jego twarz.
-Każdy ma swoje tajemnice, a ty mimo, że jest w tobie coś nieludzkiego uratowałeś wszystkich. Domyślam się jak trudne mogą być takie rzeczy dlatego nie będę teraz prosił o wyjaśnienia - wytłumaczył z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-... Dziękuję - odparł podając mu rękę, którą Droy uścisnął.
**
Droy ruszył natychmiast wkładając dużo siły w bieg. Znalazł się przed Michałem.
*-Pewnie było ci ciężko...*
Wykonał wielki zamach prawą ręką. W głowie bruneta pojawił się obraz uśmiechniętej twarzy przyjaciela.
*Do diabła z tym wszystkim!!* - warknął w myślach Michał.
Nastolatek przyjął cios Droy'a na lewą rękę, a chwilę później złapał jego prawą rękę swoimi dwiema i przerzucił przez bark. Blondyn upadł na ziemię.
*To nie koniec...!* - oznajmił sam sobie Droy.
Bardzo szybko się pozbierał co trochę zaskoczyło Zoldrey'a. Hannys od razu przystąpił do lewego podbródkowego, ale chybił. Następnie zaczął go obrzucać gradem ciosów, które zostały uniknięte albo zablokowane.
*W końcu nastanie czas, że nie będziesz mógł tylko uciekać...!* - skrzywił się Droy.
Nagle Michał wyczuł moment i podciął przeciwnikowi nogę sprawiając, że stracił równowagę. Po chwili dodał łokieć w plecy i odskoczył gdy blondyn znowu leżał na ziemi.
*Jest dobrze! Opanowałem dość dobrze walkę wręcz, nie muszę atakować. Mogę to skończyć czekając aż sam opadnie z sił* - wydedukował nie odrywając od niego wzroku.
-Całkiem, całkiem sobie radzi... - stwierdził żołnierz.
-Taa, jest bardzo opanowany - uśmiechnął się Surge.
Amelia i Dave przyglądali się uważnie w ciszy.

*Ale mnie to wkurwia...*. - Dlaczego mając taką siłę nie mogłeś zrobić więcej!!! - warknął Droy co zaskoczyło bruneta. - Ciekawe czy twój ojciec wie jaką jesteś pizdą, ciekawe co by powiedział!!
Michał rozdziawił lekko usta nie wiedząc co powiedzieć, zszokowało go to.
-DROY PRZESTAŃ MÓWIĆ TAKIE RZECZY!!! - krzyknął Dave.
Wyglądał na bardzo przejętego.
-Oh? - zdziwił się Hannys. - Wygląda na to, że trafiłem w czuły punkt - stwierdził wstając.
Zoldrey drgnął nerwowo wiedząc, że temat będzie kontynuowany.
-A może po nim to masz? - zapytał prowokująco z pogardą w głosie.
Michał wypuścił nierównomiernie powietrze z ust. Nagle maksymalnie zmarszczył brwi, a szkarłat, który pojawił się na jego oczach sprawiał wrażenie jakby się z nich wylewał. Złowrogą aurę odczuli wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu. Surge spoważniał.
*Dlaczego ty...!!!* - warknął.
Chłopak tym razem nie pozwolił by gniew w pełni nad nim zapanował. Uderzył się mocno z plaska by nieco oprzytomnieć i zaczął przecierać dłonią oczy oraz twarz. Sytuację wykorzystał Droy i gdy oponent stracił czujność uderzył go z całej siły prawym sierpowym. Michał jednak nie upadł. Z jego nosa ciekła krew, a on zapominając o pięści wciąż obecnej w okolicach policzka patrzył na niego pełnym złości spojrzeniem.
-A więc to jest Michał Zoldrey... - przyglądał się żołnierz.
Droy się zawahał.
-Gdybym to ja miał taką moc... ocaliłbym ich!!!
W oczach Michała pojawiła się pustka, nagle warknął naprawdę głośno. Wziął wielki i szybki zamach prawą ręką, Droy stał jak sparaliżowany. Po chwili Hannys poczuł jakby miał go zaraz uderzyć dwutonowy młot. Tuż przed kontaktem z jego twarzą w głowie młodego Zoldrey'a pojawił się obraz zapłakanego przyjaciela. Jego serce zabiło w nim jak jakaś syrena, jakimś cudem zatrzymał pięść. Zamiast tego zdecydował się na o wiele słabsze kopnięcie frontalne, które odrzuciło blondyna kawałek do tyłu.
-Co... to było? - wydukał zdziwiony żołnierz.
Surge zaniemówił.
-Dlaczego ich nie uratowałeś? - zapytał sfrustrowany Droy.
Mimika jego twarzy momentalnie się zmieniła.
-Chciałem... ale nie zdołałem, jestem zbyt słaby... przepraszam... - odparł z piekielnie smutną miną.
Hannys poczuł jak dobija się do niego sumienie.
-Nie pieprz!!!
Podbiegł do niego i uderzył go w twarz. Raz, drugi i trzeci. Michał zachwiał się na nogach. Pochylił głowę w dół, wytarł krew z ust, a jego oczy przybrały znów normalną barwę.
-SKOŃCZ W KOŃCU PIERDOLIĆ!!! - wrzasnął.
Tym razem to on uderzył go prawym sierpowym po którym Droy zaczął krwawić z ust. Po chwili dodał cios w brzuch drugą ręką i kopnięcie w żebra. Przez kolejne kilka minut wymieniali się uderzeniami. Nagle obaj złapali się za fraki i z głośnym krzykiem zderzyli się głowami. Upadli na ziemię i nie zamierzali wstawać. Surge i reszta wpatrywali się w nich wiedząc, że walka dobiega końca.
Gniew rodzi niezgodę...

-Dlaczego nie możesz mi uwierzyć? - zapytał Michał.
-Bo to niemożliwe... a dlaczego nie przyznasz, że cię nie obchodzi mój los? - odparł Droy.
-Bo tak nie jest...
Oboje zawiesili wzrok na suficie.
-Dlaczego nie potrafimy się zrozumieć? Przecież jesteśmy przyjaciółmi...
-To nie takie proste...
Nagle ktoś otworzył drzwi.
-Rany, rany... nawet nie masz pojęcia jak bardzo twój przyjaciel starał się uratować twoje pokemony, pomścić je, a co najważniejsze pomóc tobie... - powiedział znajomy głos.
Do pomieszczenia wszedł Peter.
-Milotic pozbądź się tego gniewu i połącz ich - rozkazał wypuszczając podopieczną z pokeballa.
W tamtej chwili pokemon zaczął emitować z siebie kojącą energię. Wszelkie negatywne emocje, które nimi targały momentalnie zniknęły. Następnie ich umysły zostały połączone.
...
------------

Wybaczcie, że kolejny rozdział skupiający się w pełni na ludziach, ale moja wizja fabuły tego wymaga. Obecny konflikt Michała i Droy'a jest ważny, więc chciałbym poznać wasze zdanie odnośnie tego czy się podoba. Do następnego ;)

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy rozdział, choć pod koniec nieco się pogubiłem, ale i tak Droy naprawdę ciekawie został tu ukazany. Jego gniew wywołał ból i jawna podłość ze strony tych bydlaków. Rozumiem go - w takich sytuacjach szuka się winnych i chce się ich ukarać. Nawet jeżeli nic nie zdołamy zrobić i nawet jeżeli oskarżamy niewinne, bliskie nam osoby. Znam to uczucie, dlatego ten rozdział tak bardzo mi się podoba. Dobrze oddałeś jego psychikę. Moim zdaniem więcej winno być takich rozdziałów niż durnych walk Pokemonów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :D
    Na początku wspomnę tylko, że przeczytałam na raz ostatnie trzy rozdziały, więc dlatego pod tym komentuję. Michał...powiem to szczerze. To co tutaj zrobiłeś jest prawdziwym majstersztykiem! Bosko mi się czytało zmagania z powrotem do rzeczywistości Michała i całej reszty. Chłopak naprawdę dużo przeszedł. Jestem pod wrażeniem jego siły oraz odporności psychicznej. Dobrze, że Surge okazał się dobrym kolesiem i pomógł dzieciakom. Swoją drogą wymiany słowne pomiędzy nim a Michałem są genialne. Uśmiech sam wkradł mi się na buzię jak czytałam ich wzajemne uwagi. Sprawa z Droyem to delikatna sprawa. Chłopak miał prawo być zrozpaczony po stracie dwóch Pokemonów mógł być wybuchowy i nieznośny, ale jego walka wewnętrzna to prawdziwe mistrzostwo i do ciebie leci od mnie duży szacun. Ogólnie to jeden z najlepszych blogów jakie czytałam :D Boski ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo zmotywował mnie ten komentarz ;)

      Usuń
  3. Generalnie jest ciekawie. Fabuła jest naprawdę dobra. Podoba mi się ta cała akcja z Droyem, lekko chaotyczna, trochę nazbyt emocjonalna, ale ciekawa, może w tym zbyt wulgarna, jak na tego typu bloga, lecz chyba to nie ja powinienem to mówić. Sam nie jestem lepszy

    Przyznam, że czekam aż się to uspokoi, jakoś brakuje mi od Twojego bloga zwykłej pokemonowej historii, a dość dużo się dzieję u Ciebie, jeśli chodzi o całą tę walkę, którą całkiem sprawnie opisujesz.

    Choć to co piszesz jest bardzo oryginalne, jak na poke-blogosferę, więc wielki plus

    OdpowiedzUsuń