wtorek, 31 stycznia 2017

Rozdział 84 - (LOST SOULS ARC) - Ten, który odszedł

-Co z wami, czemu marnujecie czas? - zapytał nagle z pogardliwym spojrzeniem białowłosy.
Dwójka złodziei gwałtownie przełknęli ślinę nie wiedząc co mu odpowiedzieć.
-... Przepraszamy szefie, ale trafiliśmy na uciążliwych przeciwników... - oznajmił Josh, a John syknął pod nosem.
-DROY!!!! Trzymaj się! Co z tobą!? - krzyczał Michał będąc coraz bardziej zmartwionym o życie swojego towarzysza, któremu umysł niszczyły pojawiające się przed oczami sceny.
Lickitung wydawał błagalne piski, ale to też nic nie dawało. Hałas zwrócił uwagę białowłosego, który dostrzegł jak skołowany blondyn patrzy na jego małego kompana.
Uśmiechnął się szeroko i powiedział - Oo, to ty...
-To właśnie oni nam przeszkodzili - wskazał Josh.
-Huh...? - cofnął uśmiech i na powrót z kamienną twarzą zlustrował przeciwną stronę barykady. - 207 i młody Zoldrey? Już rozumiem... - stwierdził przytakując samemu sobie.
-Kim jesteś!? - krzyknął w jego stronę Michał.
-Im mniej wiesz tym lepiej śpisz... - odparł ucinając temat. - Dusknoir załaduj wszystkie pokemony do pojazdu - powiedział wydając rozkaz duchowi, a ten sprawiając, że jego jedyne oko zajaśniało błękitnym światłem użył psychiki by otworzyć klatki w ścianach bo bokach i przemieścić różnej maści więzione tam stworki.
Zrobił to w mgnieniu oka.
-A wy na co czekacie? Otwierać przejście i do wozu! - warknął w stronę Johna i Josha by ich pośpieszyć.
Po chwili bezwłosy nacisnął przycisk na ścianie, a sufit w jednym miejscu rozstąpił się ujawniając ukryty podjazd prowadzący przed same wejście do budynku. Następnie obaj złodzieje wsiedli do pojazdu ze słowami - Jeszcze się spotkamy gówniarzu!
Gdy tajemniczy mężczyzna również miał się już zbierać został nieoczekiwanie zatrzymany.
-Sandslash zatrzymaj ich, nocne cięcie!! - krzyknął Michał.
Jeż w błyskawicznym tempie pokrył swoją prawą łapę fioletowo-czarną energią i pomknął w stronę stojących mu na drodze celów.
-Kula cienia... - westchnął bez emocji białowłosy.
Duch z porównywalną szybkością wytworzył tym razem w lewej dłoni kulę o wielkości kilkukrotnie większej od Sandslasha i posłał ją w jego stronę. Podopiecznemu Michała nie udało się minąć ataku oponenta i przyjął go na przepełnioną energią łapę. Został przepchnięty sporą odległość do tyłu aż w końcu przeciął kulę obszarowym powodując jej wybuch. Pod osłoną dymu złodzieje wraz z białowłosym opuszczają fabrykę zostawiając za sobą jedynie zniszczenie, rozpacz i niepewność. Droy ostatecznie mdleje, a Michał wraz z Lickitungiem wynoszą go z walącego się pomieszczenia. Na powierzchni spotykają przestraszonych przyjaciół i zrozpaczoną oficer Jenny.
*Kto to do diabła był...* - zastanawiał się nastolatek.

Gdy Amelia dostrzegła nieprzytomnego Droy'a natychmiast podniosła się z ziemi i pobiegła w ich stronę.
-Droy!!!!!!!! - krzyknęła biorąc go w swoje objęcia. - Co mu się stało!? - zadała pytanie z kręcącymi się w oczach łzami.
-Nie wiem... nagle zemdlał, jednak myślę, że nic mu nie będzie - odpowiedział nie do końca szczerze Michał. *Przynajmniej chciałbym żeby tak było...*
Amelia zaklęła pod nosem i ciągnąc oparła ciało chłopaka o ścianę.
-C-co tu się stało...? - zapytał spoglądając na zniszczenia obok nich z przejętą miną.
-... Coś nagle pojawiło się na niebie... jakieś trzy niewyraźne sylwetki, a po chwili olbrzymia kula cienia wytworzona przez jednego z nich pomknęła prosto na nas... - tłumaczyła wciąż zdruzgotana Amelia.
*To sprawka tego Dusknoira...* - stwierdził w myślach Michał.
-... To było straszne... myślałem, że to koniec, ale w ostatniej chwili uratował nas Dragonair używając swojej ochrony, jednak przez to został bardzo poważnie ranny... - dokończyła ściskając bezsilnie pokeball podopiecznego.
-Rozumiem... ci co was zaatakowali pojawili się także u nas kończąc naszą walkę ze złodziejami. Udało nam się odbić Cloyster, ale także jest w tragicznym stanie, musimy szybko zabrać ich do Centrum Pokemon - stwierdził z obawą o swoją podopieczną.
Tymczasem Dave siedział na ziemi z głową schowaną częściowo w kolanach co nie umknęło uwadze bruneta.
-Ej! Trzymasz się tam? - rzucił w jego stronę.
-Jakoś... - odparł próbując powstrzymać trzęsącą mu się rękę.
Po chwili wzrok Michała powędrował na oddaloną od nich klęczącą policjantkę z opuszczoną ku dole głową.
-Co tu robi oficer Jenny i co z nią? - wyszeptał w stronę Amelii.
-Pojawiła się tu niedługo po tym jak weszliście do budynku, a policjanci którymi dowodziła... zostali zniszczeni - czerwonowłosa powiedziała to szokując trenera i w tym samym czasie gdy Jenny odwróciła się w ich stronę.
-... To twoja wina, gdyby nie takie potwory jak ty nic by się nie stało... - policjantka skierowała te słowa do Michała mając przy tym przesiąkniętą nienawiścią i goryczą twarz.
Zielonowłosa przez zaistniałe wydarzenia była w okropnym stanie psychicznym i działała pod wpływem emocji. Choć nastolatek powinien zareagować na jej słowa to zamiast tego nie zrobił nic gdyż zaczął jej współczuć.
-A pani znowu...! - warknęła Amelia.
-No powiedź coś... - dodała po chwili oficer Jenny ignorując krzyczącą dziewczynę.
Glalie posmutniał gdy zobaczył minę swojego trenera. Michał próbował coś powiedzieć, ale z marnym skutkiem aż w końcu się przemógł.
-... Przykro mi...
Zielonowłosa gwałtownie zmarszczyła brwi - TY CHOLERNY...! JAK ŚMIESZ!!! - wrzasnęła wyciągając z kieszeni pistolet i celując nim w niego. -... W IMIĘ SPRAWIEDLIWOŚCI... SKOŃCZĘ Z TOBĄ!!! - oznajmiła pociągając za spust.
Michał nie zdążył zareagować i stał w miejscu w czasie gdy kula leciała prosto w jego głowę. Słysząc odgłos wystrzału po jego czole spłynęła kropelka potu, a przed jego oczami pojawił się Sandslash niszcząc obiekt. Następnie w jednej chwili dobiegł do policjantki wytrącając jej pistolet z ręki i momentalnie zrobił wielki zamach prawą łapą.
-Sandslash stój!! - krzyknął Michał powstrzymując podopiecznego od dalszych działań.
Kobieta zorientowała się w sytuacji dopiero po chwili głośno oddychając.
-W-WIEDZIAŁAM!! JESTEŚCIE MORDERCAMI, DZWONIE PO POSIŁKI ŻEBY W KOŃCU WAS ZAMKNĘLI!! - oznajmiła nie myśląc trzeźwo i robiąc szalone ruchy.
Amelia i Dave zostali przytłoczeni tą sytuacją, ale czerwonowłosej udało się z tego wyrwać.
-To ty chciałaś go zabić psychopatko!!! - krzyknęła łapiąc się za głowę.
-Mam świadków... lepiej tego nie rób - powiedział nastolatek ze spuszczoną głową.
-ZAMKNIJ SIĘ!! - odparła oszalałym głosem.
Michał wziął głęboki wdech.
-... NIE SZUKAJ WINY NA MNIE I ZAMIAST MARNOWAĆ CZAS ZGŁOŚ WSZYSTKO TAM GDZIE TRZEBA!!! - wrzasnął uciszając kobietę.
Po chwili podszedł do Droy'a i używając jego pokeballa zamknął w nim Lickitunga i biorąc drugi wypuścił Arcanine'a.
-Dave wypuść Fearowa, musimy lecieć do Centrum Pokemon! - oznajmił powodując, że blondyn błyskawicznie wstał z ziemi. - Amelia nie mamy czasu, wsiadaj na Arcanine'a i jedź z Droy'em, spotkamy się na miejscu! - dodał wkładając go na jego podopiecznego.
-D-dobra!!
Przed opuszczeniem miejsca Michał spojrzał jeszcze na załamaną policjantkę, ale miał inne problemy na głowie, więc trwało to tylko chwilę.

...

Po dotarciu na miejsce zostawili Droy'a w towarzystwie Arcanine'a opierając go o pobliskie drzewo, a sami weszli do środka Centrum Pokemon by jak najszybciej uleczyć swoje pokemony.
-Siostro Joy!! - krzyknęli wbiegając do pomieszczenia i zwracając na siebie uwagę wszystkich tam obecnych.
-To wy, co się stało!? - zapytała nerwowo.
-Proszę zajmij się naszymi pokemonami, są w ciężkim stanie! - oznajmili kładąc na ladę pokeballe Cloyster i Dragonaira.
-T-tak...! - odparła natychmiast przystępując do pracy.
-Sandslash może ty też...? - próbował powiedzieć Michał, ale przerwał mu szybki i zdecydowany protest podopiecznego. - Rozumiem... - uśmiechnął się nieznacznie.
-I co teraz? - zapytał Dave.
-Musimy poszukać jakiegoś szpitala dla ludzi, ale najpierw... Amelia muszę cię o coś zapytać - stwierdził nagle Michał.
Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę - Tak?
Odeszli kawałek na ubocze i wznowili konwersację.
-... Gdy pojawiła się tamta trójka, jednym z nich okazał się być Charmander z pustymi białymi oczami. Zdaje się, że Droy po ujrzeniu właśnie tego pokemona skończył w takim stanie, wiesz coś o tym?
-Nie... - dotknęła się prawą dłonią policzka ze zmartwioną miną. - Nic mi nie mówił o żadnym Charmanderze...
-Ale co on może mieć wspólnego z Droy'em? - wtrącił Dave.
-Właśnie nie wiadomo, a przynajmniej nam z tego co wychodzi... - wywnioskował nie mając siły na żadne spekulacje.
-Chodźmy już, trzeba poszukać szpitala! - zaznaczyła wyraźnie ich priorytet, a po chwili wszyscy wyszli na zewnątrz.

-Trzeba się pośpie... - nie zdążyła dokończyć gdyż ich uwagę zwrócił Droy, który otworzył nagle oczy.
Arcanine przyjaźnie zaszczekał, a blondyn przeleciał po nim wzrokiem by po chwili przenieść go na tulącą go dziewczynę.
-Nic ci nie jest!!?? - krzyknęła bardzo martwiąc się o chłopaka.
-Nie, przepraszam... - odpowiedział z lekkimi problemami wstając na nogi.
Jednak niespodziewanie zrobił minę jakby zobaczył ducha, gdy w jego głowie ponownie pojawił się bezoki Charmander. Trzęsącą się dłonią dotknął swojej głowy i próbował się uspokoić.
-DROY, DROY!!! - wrzasnęła przestraszona Amelia nie wiedząc co może zrobić.
-Droy trzymaj się! - oznajmił nerwowo Michał.
Reszta biernie się przyglądała gdy blondyn biorąc kilka głębokich wdechów wrócił do siebie.
-... Już jest dobrze... - powiedział opierając się rękami o kolana.
-Musimy cię zaprowadzić do szpitala! - Amelia machała rękami obok niego będąc w kłębku nerwów.
-Nie trzeba, poradzę sobie... - odparł z wyraźnym sprzeciwem.
Arcanine zmierzył go smutnym spojrzeniem.
-Naprawdę wszystko dobrze - dodał po chwili głaszcząc podopiecznego.
-... Więc powiedz nam co się stało! - nakazała niezwłocznie czerwonowłosa.
-Nagle zrobiło mi się słabo, nie wiem dlaczego... - odparł czując w gardle wymiociny z powodu osłabienia.
-Nie kłam!! Powiedz o co chodzi z... - nim zdążyła dokończyć mimowolnie powstrzymał ją Michał łapiąc za bark.
Trener wiedział, że wspomnienie teraz o pokemonie nie będzie korzystne. Droy na chwilę rozdziawił usta by następnie je zamknąć.
-A więc to nie był sen... - uświadomił sobie spuszczając głowę.
-Droy powiedz nam!! - krzyknął nagle Dave czując, że musi zareagować.
-... Przepraszam, chcę pobyć chwilę sam... - oznajmił odwołując Arcanine'a i zmierzając do wyjścia z terenu Centrum Pokemon.
Amelia wyciągnęła mimowolnie dłoń chcąc za nim pójść, lecz powstrzymał ją Michał w dużym stopniu rozumiejąc decyzję jej chłopaka.
*Cholera...* - zaklął w myślach wymiotując po drodze.

Po godzinie od odejścia Droy'a pozostała trójka zaczęła się coraz bardziej martwić i denerwować.
-Co on tam robi, kolejna osoba ma teraz humorki!? - warknął Dave.
-... Zastanawiam się dlaczego nie chce nic powiedzieć, nawet mi... - żaliła się siedząc z opartą o dłonie głową.
-Trochę go rozumiem, czasami są powody przez, które nie mówi się nic nawet najbliższym - stwierdził Michał zwracając uwagę Amelii.
-W związku ważna jest szczerość, a jemu jej trochę brakuje - powiedziała kręcąc nerwowo głową.
-... Pójdę z nim pogadać, poczekajcie tu... niedługo wrócę - oznajmił trener wychodząc na zewnątrz.
Dziewczyna słysząc to spoważniała i po chwili zdecydowała co zrobi.
-Dave idę do łazienki, zostań tu - niemalże nakazała szybkim tempem zmierzając do wspomnianego pomieszczenia.
Blondyn w okularach tylko westchnął.
-Sandslash! - powiedział głośniejszym tonem Michał, a jego podopieczny wylegujący się na jednej z gałęzi drzewa natychmiast znalazł się tuż przed nim. - Znajdź Droy'a...
...

Na pagórku oddalonym nieco od miasta siedział skulony blondyn, próbował oprzeć się swoim widmom przeszłości, które tak znienacka go zaatakowały. Gdy usłyszał nagły szelest nawet się nie odwrócił.
-Jak mnie znalazłeś? - zapytał wiedząc dobrze kto przybył.
-Sandslash... - uśmiechnął się delikatnie pod nosem i usiadł obok niego.
-Przyszedłeś by wyrwać ze mnie to co ukrywam? - nieznacznie uniósł głowę spoglądając gdzieś w odległy punkt przed sobą.
-Kto wie...
-... Dzięki za ratunek, wtedy mogłem być już martwy... - podrapał się po głowie w geście zakłopotania.
-Nie ma za co... - odparł Michał bawiąc się jakimś znalezionym pod ręką patykiem.
Obaj w takich sytuacjach często czuli się zakłopotani. Po chwili ciszy i delikatnym powiewie wiatru brunet wznowił konwersację.
-Słuchaj, nie będę nalegał, ale...
Droy, który w tamtej chwili miał zamknięte oczy, a w głowie sceny z przeszłości nagle je otworzył.
-... W porządku, powiem ci... - przerwał mu spoglądając na niego z przepełnionym smutkiem i powagą wzrokiem.
Michał przełknął nerwowo ślinę.
-Tamten Charmander... to mój pierwszy pokemon.
-Co!? - niemalże krzyknął mocno zszokowany ta informacją.
Nie było wątpliwości co do tego czy blondyn mówił prawdę czy nie, jego pełna powagi postawa dokładnie to wyrażała.
-Co się stało, że tak skończył? - dodał po chwili Michał.
-... Mieliśmy wypadek - oznajmił z opuszczoną głową. - Ale opowiem ci od początku... - zadeklarował, a adresat bardzo wyraźnie skupił się na słowach mówcy. - Miałem już wiele podróży, ale wszystkie bardzo szybko się kończyły. Jednak ponad dwa lata temu postanowiłem ostatecznie odbyć taką pełną, prawdziwą i wrócić dopiero po osiągnięciu jakichś sukcesów, wtedy towarzyszył mi tylko Charmander.  Gdy w końcu opuściliśmy Prizmanię podążyliśmy pewną mało znaną, wysoko położoną drogą górską gdzie spotkaliśmy dzikiego Raticate'a, który miał stać się moim pierwszym złapanym pokemonem. Rozpoczęliśmy walkę w wyniku której niefortunnie przeciwnik zepchnął mojego startera ze szlaku, a on przeturlał się po stromym spadku wpadając do położnego tam lasu. Minęło trochę czasu zanim udało mi się tam zejść, ale gdy w końcu tam dotarłem... ujrzałem coś czego nigdy nie zapomnę. Na wolnej przestrzeni nie objętej przez liczne drzewa położone wokół, tuż przed kolejnym spadkiem... - zatrzymał się przed dokończeniem gwałtownie wzdychając i przełykając gorzką ślinę, po chwili przyłożył prawą dłoń do przestraszonej twarzy zasłaniając przy tym jedno oko. -... Charmander leżał na ziemi bez ruchu i był cały we krwi, wykrwawiał się z powodu głębokiej rany w okolicach klatki piersiowej, prawdopodobnie podczas spadania na coś się nadział. Powoli docierała do mnie brutalna rzeczywistość, a nim zdążyłem zrobić cokolwiek... Charmander nagle zaczął wstawać, a po chwili jego już nieżywe, puste białe oczy nawiązały ze mną kontakt wzrokowy. Byłem w szoku, nie mogłem się ruszyć... - skomlał łapiąc się za głowę obiema rękami. - Zanim się spostrzegłem zniknął z mojego pola widzenia, zniknął na zawsze...! - podwyższył ton.
Wyraz twarzy Michała po usłyszeniu tego był tak bardzo przejęty, że nie mógł dokonać w nim żadnej nawet najmniejszej zmiany. Odbierając emanowane przez Droy'a emocje wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
-... Nie mogłem uwierzyć, że to co zobaczyłem było prawdą. To tak mocno uderzyło we mnie od środka, że myślałem, że moje serce i umysł eksplodują. Próbowałem sobie wmówić, że nic takiego nigdy się nie wydarzyło i nawet prawie mi się udało, ale gdy ujrzałem go ponownie... to wszystko wróciło - ściszył w desperackim tonie głos. - Po tym wszystkim wróciłem do domu i zostałem tam na długi czas by jakimś cudem znowu wyruszyć. Kiedyś trenowałem pokemony w podobny sposób co ty, ale po tym incydencie nie chciałem się już z żadnym zżywać, więc zacząłem je traktować surowo!! BO GDYBY ZNOWU STAŁO SIĘ COŚ TAKIEGO NIE PRZEŻYŁBYM TEGO!! - wykrzyczał odpowiadając na niemalże wszystkie niezrozumiałe wcześniej dla Michała kwestie.
Po skończeniu monologu Droy przeniósł zdesperowany wzrok na Michała i ujrzał coś niespodziewanego. Chłopakowi po policzkach spływały łzy, a wyraz twarzy wyrażał najwyższe współczucie co spowodowało, że blondyn niemalże sam się rozpłakał.
-Przepraszam... źle cię oceniłem, naprawdę mi przykro... - powiedział Michał wierząc mu na słowo.
Droy nie wiedział co odpowiedzieć, wielka wrażliwość na cudze nieszczęście Michała sprawiła, że go zamurowało. W związku z tym przez dłuższą chwilę trwała niezręczna cisza. Brunet wytarł twarz i postanowił wznowić konwersację.
-Wiem, że to trudne, ale nie daj się pochłonąć rozpaczy...
-Cały czas z tym walczę... - odparł jakby nieco spokojniejszy dzięki rozmowie z nim.
-Dlaczego powiedziałeś to akurat mi, a nie Amelii?
-Kto wie...
Droy i Michał nie mieli wtedy pojęcia, że ich rozmowę podsłuchuje właśnie czerwonowłosa dziewczyna.
*Znowu...* - stwierdziła w myślach ze smutkiem wymalowanym na twarzy i pognała z powrotem do Centrum Pokemon.
-Wracajmy... - obwieścił Michał.
-Dobra...

Po powrocie dostrzegli stojących przed budynkiem Amelię, Dave'a i oficer Jenny. Natychmiast do nich dołączyli by dowiedzieć się o co chodzi. Policjantka wykrzywiła kilka razy swoją twarz z powodu wciąż zranionej dumy, lecz po chwili zaciskając pięści i podnosząc na nich wzrok zabrała głos.
-Znalazłam trop tych morderców, chcecie się ze mną zabrać...?
Droy w tamtej chwili wiedział już co zrobi. Tymczasem po drugiej stronie barykady, w krwi skąpany mężczyzna o białych włosach cieszył się jak oszalały...
------------

Cześć...
Jak wrażenia po rozdziale? Jestem ciekawy czy wspomnienia Droy'a was poruszyły. Arc się podoba, czy jednak wolelibyście bardziej "pokemonowe" posty? Na wszelkie spostrzeżenia czekam w komentarzach, a tymczasem żegnam się i do następnego!
PS: Poprawiłem 63 rozdziały (wszystkie, które jak na razie planowałem) i poprawiłem położenie nagłówka dla odwiedzających gdyż wyglądał trochę nie na miejscu.

7 komentarzy:

  1. Genialne!Smutny ten motyw z charmanderem.Ech...ta głupota ludzka spersonifikowana jako ta oficer Jenny.To boli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) zapraszam po rozdział po długiej przerwie. Nadrabiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Droy :/. Kurcze naprawdę miał ciężką przeszłość przepełniona bólem i cierpieniem. Na szczęście ma takich wspanaiałych przyjaciół jak Michał, Dave i Amelia. Co ten biało włosy knuje? Czekam z niecierpliwością na nexta. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny, nawet nie wiadomo, kiedy czas mija przy jego czytaniu. Ja chcę jeszcze 😉.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech, liczylem, ze ktos zginie. Taki smuteczek.Wszyscy zyja po tym rozdziale. Cos mnie na poczatku tknelo i nie bylo to pozytywne, ale juz nie pamietam, moze i lepiej.
    Cos czuje, ze Amelia bedzie jednak z Michalem :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech, co za dzień! Gdyby nie ten szefuncio, to John i Josh by nie zwiali ze swoim łupem. Widać wyraźnie, że kazał pan, musiał sam. No i jeszcze ta Jenny. Normalnie chce się ją walnąć i to czymś naprawdę twardym. Dlaczego ona musi zawsze wszystko zwalać na Michała? Chociaż w sumie to czego ja oczekiwałem? Ale na końcu zachowała się naprawdę fair i plus dla niej za to. Droy wreszcie zrzucił z siebie to, co go dręczyło. To było naprawdę ciekawe i wiele wyjaśnia. Robi się coraz ciekawiej. Tylko mam pytanie - nie za dużo tych wrogów do pokonania, drogi Autorze? I czy nie wydaje Ci się, że oni są płytcy? Wszyscy chcą tego samego, praktycznie niczym się nie różnią w swoich motywacjach i zachowaniu. To trochę nudne. No i jeszcze jedną tajemnicę nie wyjaśniono dotycząca jakiego wroga, już mamy następną. To nieco męczące.

    OdpowiedzUsuń