wtorek, 10 stycznia 2017

Rozdział 82 - (LOST SOULS ARC) - Niechciane wspomnienia

Gdy słońce było już wysoko na niebie Michał i pozostała trójka będąc tuż za wcześniej opuszczonym lasem i przed Marmorią postanowili odbyć wspólny trening na zasadach pojedynczych dwu-walk. Amelia walczyła z Dave'm, a Droy z Michałem.
-Metapod strzał nicią! - rozkazał brunet sprawiając, że jego podopieczny posłał lepką substancję w stronę przeciwnika.
-Lickitung niemoc! - zalecił w odpowiedzi blondyn.
Gdy wrogi atak był już niemal przy podopiecznym Droy'a, jego oczy zajaśniały błękitnym światłem tworząc wokół niego aurę, która zniwelowała niciowy pocisk.
-Strzel w tamtą gałąź i rozbujaj się na niej by zaatakować akcją! - wskazał ręką kierunek Michał.
Metapod natychmiast przystąpił do wykonania polecenia. Po chwili leciał już z dużą prędkością prosto do celu.
-Mega cios! - krzyknął Droy, a pięść jego podopiecznego pokryła się skondensowaną energią.
-Stalowa obrona, a potem strzał nicią w nogi! - oznajmił Michał.
Ciało Metapoda pokrył metaliczny połysk co w połączeniu z akcją zdołało po kontakcie wytrzymać niszczycielski cios przeciwnika. Lickitung nie zdążył zareagować gdy oponent zlepił jego nogi nicią. Dave i Amelia zaprzestali swojej walki dostrzegając jak ta druga nabiera na intensywności.
-Przyciągnij się i akcja!! - krzyknął nieco głośniej brunet.
-Powstrzymaj go mega pnączem!! - zareagował jak najszybciej mógł Droy.
Metapod zaczął się zbliżać do Lickitunga kiedy ten błyskawicznie wydłużył swój język, który w czasie wykrzyczanego przez trenera ataku staje się intensywnie różowy przez zebraną w nim energię. Już miał nim uderzać gdy...
-Teraz! Strzał nicią prosto w oczy!
-Co!? - zdziwił się decyzją przeciwnika Droy nie mając już czasu na kontr-komendę.
Lickitung wyraził swój dyskomfort głośnym jęknięciem kiedy stracił całkowicie swoją widoczność.
-Akcja szybko! - rozkazał Michał.
-Odskocz!!!
Metapod w jednej chwili ruszył do wykonania ataku, lecz podopieczny Droy'a szczęśliwie go uniknął.
-Mega pnącze przed siebie, zaufaj mi! - krzyknął blondyn.
-Użyj strzału nicią by tego uniknąć! - krzyknął w odpowiedzi brunet.
Lickitung nie widząc nic zdał się na trenera i zamachnął się swoim długim językiem wprost przed siebie, natomiast Metapod w ostatniej chwili przyciągając się do jednego z drzew uniknął trafienia.
-Heh... - oboje wytarli sobie pot z czoła.
-Dobra koniec!! - oznajmiła Amelia wychodząc tuż przed nich.
-Chłopaki to tylko trening... i tak nie zdołacie mnie pokonać, więc po co się tak starać? - skomentował to Dave rozdziawiając komicznie ręce.
-Cóż, żeby nadążyć musiałem się postarać - wyjaśnił Droy.
-Ja tak samo - dodał od siebie Michał.
Na twarz Amelii zawędrował uśmiech - No cóż... nie ma na to rady - zaśmiała się. - Przyćmiliście nasz występ.
-Chyba twój - wyszeptał Dave.
Po chwili zrobili sobie przerwę siadając razem na małej polanie.

Michał zaczął głaskać podopiecznego, który do niego przypełzał.
-Metapod dobrze sobie poradził, zamierzasz użyć go w walce o odznakę? - zapytał ciekawy odpowiedzi Droy.
-Prawdopodobnie... - odparł nastolatek.
-Jak byliśmy w Wertanii oglądałeś salę prawda? Jak myślisz, będzie trudno? - zapytała Amelia kładąc głowę na kolana Droy'a.
-Nie mam pojęcia, wiem jedynie, że będę musiał się postarać... - westchnął.
-Heh, jak zwykle - odburknęła.
-A czego się spodziewałaś?
-Czegoś typu: "Dam radę!" albo "Spokojnie, dam radę, jestem przygotowany na wszystko", trochę więcej pewności siebie - powiedziała imitując głos Michała.
-Biorę każdy możliwy scenariusz pod uwagę - zaśmiał się.
-To co idzie... - próbował powiedzieć Dave, ale niespodziewanie jego kwestia została przerwana.
-Ci!! - zganił go nagle Droy by wsłuchać się w coś co usłyszał. - Słyszycie? - zapytał zdejmując głowę Amelii z kolan i wstając.
-Jakby jakiś krzyk... - stwierdził Michał.
-Dochodzi z okolic drogi do Marmorii, chodźmy to sprawdzić!
Chwilę później Michał wziął Metapoda na ręce i wszyscy razem ruszyli w stronę niepokojącego odgłosu.

Gdy tylko przebyli dobre kilka metrów ich oczom ukazał się z daleka wielki czarny pojazd posiadający coś w rodzaju mechanicznej ręki na dachu i sylwetki jakichś ludzi.
-Co to do cholery jest? - złapał się za głowę Dave.
W przeciągu kolejnych kilku sekund znaleźli się w samym centrum tego zdarzenia. Z bliska wszystko zdawało się być o wiele bardziej jasne, olbrzymia dłoń trzymała dwa wiercące się pokemony w czasie gdy dwójka młodych trenerów desperacko próbowała coś z tym zrobić. Za kierownicą pojazdu siedział mężczyzna ubrany w czarny strój z maską zasłaniająca twarz, natomiast z tyłu przez otwarte na oścież drzwi można było dostrzec wielką przestrzeń w której stała klatka przepełniona różnymi pokemonami, a pośród tego znajdował się inny mężczyzna o takim samym odzieniu prawdopodobnie sterujący mechaniczną dłonią.
-Przykro mi dzieciaki, ale taka praca, musimy to zrobić! - krzyknął przez otwartą szybę jeden z nich, gdy ten drugi zapakował bezbronnego Bulbasaura i Charmandera do klatki.
-Przepraszam, co się tu dzieje!? - zapytała Amelia w czasie gdy wszyscy dotarli na miejsce.
-To złodzieje! Kradną nam nasze pokemony!! - oznajmiła zrozpaczona dziesięciolatka w towarzystwie swojego również dziesięcioletniego kolegi.
-W końcu jakaś nowość - rzucił oschle Michał.
-A to co, kolejna grupa trenerów do ogołocenia? - powiedział znów ten pierwszy zwracając uwagę na nowo przybyłych.
-Nie teraz John, policja zaraz tu będzie, musimy spływać! - zakazał drugi z nich.
-Racja, jedziemy! - potwierdził naciskając gaz.
-Heh, nie tak szybko - uśmiechnął się Michał chwytając za pokeball. - Cloyster zatrzymaj ich wycofaniem! - rozkazał wypuszczając podopieczną tuż przed pojazd.
Pokemon od razu zamknął się w swojej skorupie i zastopował nie rozpędzony jeszcze obiekt.
-Dobrze - pochwalił całe wykonanie Droy.
-Cholera, Kakuna wybieram cię! - krzyknął kierujący pojazdem wypuszczając w samym oknie poczwarkę o nienaturalnym kolorze. - Trująca igła!!
Kakuna na rozkaz posłała wyjątkowo groźnie wyglądające fioletowe pociski imitujące igły.
-Metapod zablokuj to strzałem nicią! - rozkazał w odpowiedzi Michał.
Podopieczny wykonał polecenie, lecz siła wrogiego ataku okazała się być zbyt silna i bez problemu przebiła się przez nić Metapoda, który został zmuszony do użycia utwardzenia by przyjąć atak.
-Co? Czemu to było takie mocne? - zastanawiał się nastolatek, ale szybko odrzucił to na boczny tor. - Glalie lodowy promień!
-Arcanine miotacz płomieni! / - Dragonair oddech smoka! / - Jigglypuff kula cienia! - krzyknęli razem Droy, Amelia i Dave.
Ataki niespodziewanie zostały przyjęte na mechaniczną dłoń, która zdawała się nie mieć nawet po tym rysy.
-Z czego to do cholery jest?! - burknął blondyn w okularach.
-Josh bierz tego przeklętego skorupiaka i spadamy stąd! - oznajmił kierujący pojazdem nieznacznie zsuwając maskę z twarzy.
-Robi się! - odparł drugi nakierowując dłoń na podopieczną Michała.
-Cloyster promień aurory! - zareagował w porę nastolatek.
Jednak gdy Cloyster otworzyła z powrotem swoją muszlę by wykonać polecenie kątem oka dostrzegła zarys twarzy mężczyzny przed kierownicą, w tamtej chwili zamarła gdyż wszystkie niechciane wspomnienia powróciły do niej z prędkością odrzutowca. Mechaniczna dłoń bez problemu uwięziła ją w swym uścisku w czasie gdy każdy był zaskoczony jej reakcją.
-Cloyster co jest!? - zdziwił się Michał jak i reszta jego przyjaciół. - Sandslash uwolnij ją obszarowym, szybko! - rozkazał z desperacją w głosie.
Czerwony jeż od razu przystąpił do wykonania polecenia, ale zbyt mało czasu spowodowało to, że nie mógł zebrać zbyt wiele energii w efekcie czego dłoń wytrzymała atak, a Cloyster została załadowana do klatki. Ataki pokemonów Droy'a i reszty również zostały zablokowane, a po chwili złodzieje odjechali w lewą stronę od Marmorii.
-Kur... zatrzymać się!! - wrzasnął Michał bezsilnie patrząc jak pojazd znika za horyzontem.
Niecałą minutę później na miejsce na swoim motorze wparowała oficer Jenny w towarzystwie dwóch samochodów policyjnych, stało się to gdy Michał i reszta mieli ruszać w pościg za złodziejami.
-Jak to się mogło stać? - zastanawiała się Amelia myśląc na głos.
-Z czego jest zrobiona ta ręka...? - przyłożył dłoń do ust Droy.
-Nie ma czasu na analizy, musimy ruszać za nimi!! - krzyknął Michał.
-Nic nie musicie... - rozległ się spokojny głos zielonowłosej policjantki.

Sytuacja w tamtym momencie zdawała się być napięta gdy nastolatek zmierzył gniewnym spojrzeniem stanowczo mówiącą kobietę.
-Mój pokemon został zabrany, muszę mu pomóc! - warknął Michał.
Jenny w tamtej chwili zlustrowała go wzrokiem *Nastoletni wybuchowy trener i jego tajemniczy czerwony Sandslash, tak to na pewno on...* - potwierdziła swoje przypuszczenia w myślach. - Nie, my się tym zajmiemy, a wy poczekajcie w Centrum Pokemon - powiedziała niemalże w trybie rozkazującym.
-Ale...! - próbował zaprotestować.
-Spróbuj nam przeszkodzić, a cię aresztuje! - zagroziła podnosząc nieznacznie ton.
-Co...!? - wymamrotał mierząc się z nią wzrokiem.
Sandslash wyczuł unoszące się w powietrzu napięcie i obserwując poczynania kobiety był w pełnej gotowości by zareagować.
*Powtórka z rozrywki, co?* - stwierdził ironicznie Michał.
-Michał chodźmy, zostawmy to policji... - powiedziała Amelia ciągnąc Michała razem z resztą w stronę miasta.
-Ale...!
*Pff... myśli, że będzie sobie robił co chce...* - zaklęła pod nosem policjantka zmierzając w stronę dwóch dziesięciolatków by pozyskać dodatkowe informacje.
...

Po dotarciu do Centrum Pokemon emocje ani trochę nie opadły.
-I co mam tu jak gdyby nigdy nic siedzieć wszystko im zostawiając, to chcecie mi powiedzieć? - zapytał poddenerwowany Michał.
Amelia ciężko westchnęła - Oczywiście, że nie głupku... ale lepiej nie robić sobie problemów z policją szczególnie gdy już takowe masz - wyjaśniła gestykulując dłońmi. - Musimy wymyślić jak to załatwić po kryjomu...
-No właśnie - potwierdził jej słowa Droy w czasie gdy Dave tylko potakiwał.
-Nie spodziewałem się tego po was - wyznał zdziwiony nastolatek.
Rozmowę usłyszała siostra Joy i postanowiła się do niej wtrącić.
-Przepraszam, a co się stało? - zapytała z miłym tonem by nie wyjść na zbyt nachalną.
Wszyscy wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia po czym Michał zabrał głos.
-Został mi skradziony pokemon...
-Och rozumiem... ostatnimi czasy kradzieże są w tej okolicy bardzo częste, a policja dosyć długo już szuka tropu złodziei, więc tak między nami niestety nie liczyłabym na ich pomoc... - wyszeptała na koniec różowowłosa.
-No i mamy kolejny powód by ruszać - stwierdził z lekkim uśmiechem na twarzy Michał. - A tak poza tym czy siostra Joy powinna mówić coś takiego?
-Raczej nie... - zaśmiała się.
-Rozumiem, dziękujemy - powiedzieli na odchodne i wyszli na zewnątrz.
Po chwili trener ponownie zabrał głos.
-Plan jest taki, ja z Dave'm i Glalie używając do tego Fearowa będziemy szukać z powietrza, a wy w towarzystwie Sandslasha i korzystając z Arcanine'a będziecie szukać z lądu, zgadzacie się na to?
-Tak! - oznajmili całą trójką.
-A więc ruszajmy...

Aktualna lokacja Johna i Josha...

Gdy pojazd prowadzony przez dwójkę złodziei się zatrzymał Cloyster zaczęła się zastanawiać w jakim miejscu się znajdują. Ciemność panująca w środku lokomocji nieznacznie się zmniejszyła gdy tylne drzwiczki zostały otwarte, a dwaj mężczyźni dumnie ustali obok siebie wpatrując się w łup. Jeden z nich wszedł z powrotem do środka i delikatnie uchylił drzwi od klatki trzymając w ręku kilka dziwnych obroży.
-Wychodźcie pojedynczo, bo może stać się wam krzywda - ostrzegł drugi rozkazującym tonem.
-Charmander i Bulbasaur choć z oporem to i tak niechętnie wyszli na zewnątrz klatki po czym zostali skrępowani przez wcześniej wspomniany przedmiot i wyprowadzeni w inne miejsce podobnie jak reszta złapanych pokemonów. 
-Zostałaś tylko ty, wyłaź z klatki albo... a no tak przecież ty nie możesz chodzić, heh - powiedział John ściągając całkowicie maskę.
-Będziemy musieli ją jakoś inaczej przetransportować, ale dlaczego ona się tak boi? Popatrz nawet się trzęsie! - zaśmiał się Josh również ściągając maskę.
John był łysy i miał na twarzy bliznę przechodzącą pionowo przez jego prawe oko, a Josh natomiast był blondynem z piegami, oboje mieli około trzydziestki.
Johnowi coś nagle zaświtało - Czekaj, ty chyba nie jesteś...? - powiedział zbliżając się do Cloyster, która wzdrygnęła na widok jego chorego uśmiechu.
-Odwróć się w lewo - nakazał.
Ona nie zareagowała.
-ODWRÓĆ SIĘ!! - wrzasnął strasząc pokemona, który ostatecznie wykonał polecenie.
-A więc to jednak ty, hehe... - potwierdził swoje przypuszczenia przyglądając się bliźnie, którą sam kiedyś zrobił.

**

Kilka lat temu...

Na wodach w okolicy wysp lodowych i Cinnabar przebywało mnóstwo wodnych pokemonów, jeśli chodzi o starsze osobniki to był to ich dom od wielu lat, natomiast te młodsze rodziły się z mocnym przywiązaniem do tego właśnie domu przekazywanym przez ich rodziców. Podwodne życie toczyło się bardzo barwnie, a każdy nowy dzień dawał od siebie co innego. Narodziła się tam pewna żywiołowa Shellder, która cieszyła się ze swojego przyjścia na świat bardziej niż ktokolwiek inny, wszystko obracała w żart i miała przyjazny kontakt niemalże ze wszystkimi wokół. Wszystko było pięknie dopóki nie pojawili się oni...
Woda tamtego dnia była wyjątkowo niespokojna. Pokemony postanowiły przeczekać to w bezpiecznym miejscu, lecz nim to zrobiły usłyszały bardzo głośny dźwięk którego nie mogły rozpoznać. Był to odgłos łodzi podwodnej, która w zastraszającym tempie zaczęła zbliżać się do nich. Stworki spanikowały i zaczęły czym prędzej uciekać w obawie o własne życie, jednak spod pancerza dziwnego obiektu wydostała się wielka mechaniczna dłoń trzymająca obfitą sieć, która zaczęła zgarniać wszystkie będące tam pokemony i ładować je do środka łodzi. Kilku szczęściarzom udało się uciec, lecz reszta zapamiętała bądź zapamięta ten dzień do końca życia. Właśnie wtedy wszystko się dla nich zawaliło i odkryli jak okrutny jest ten świat.

Za tym wszystkim stali niejacy John i Josh - wschodzące gwiazdy w kryteriach przestępczych. Ci dwaj łapali wodne pokemony przewożąc i więziąc je na niezaludnionych wyspach w południowo-wschodnim krańcu Kanto. Gromadzili je tam trzymając w klatkach, a potem sprzedawali podejrzanym kupcom prowadząc bardzo dochodowy interes, byli bardzo ostrożni gdyż towar w klatkach znajdował się głęboko w jaskini leżąc do połowy w wodzie. Właśnie tam Shellder brutalnie na swojej skórze poczuła  jakimi ludzie potrafią być paskudnymi stworzeniami. Choć nigdy nie należała do istot uległych to widząc jak marnie skończyły pokemony próbujące się zbuntować zmuszała się do posłuszeństwa. Pokemony tam były często bite, torturowane i łamane psychicznie, a te nieposłuszne praktycznie zawsze ginęły na miejscu. Shellder widząc jak grono jej towarzyszy nieustannie się zmienia, gdy jej jakimś cudem udaje się uniknąć sprzedania w końcu nie wytrzymuje i samodzielnie wszczyna bunt znając tego konsekwencje. Walka ze zdziwionymi zbirami zamienia się w desperacką próbę przetrwania w której Shellder ewoluuje. Jednak mimo to z powodu braku jakiejkolwiek pomocy przegrywa i spotyka ją straszny los. Przechodzi niezliczoną ilość tortur, które bardzo dobitnie odbijają się na jej psychice, a na sam koniec zostaje potraktowana nagrzanym do granic możliwości żelazem, które niemalże stapia jej skorupę. Pewnego dnia w pogoni za dwójką złodziei psychopatów na wyspę trafiają niespodziewanie oddziały policji, wtedy zaskoczeni John i Josh muszą uciekać by nie dać się złapać zostawiając przy tym więzione pokemony. Po tamtej akcji obaj na długi czas znikają, a Cloyster odzyskuje wolność o którą tak usilnie zabiegała. Gdy minęło trochę czasu Cloyster udało się z powrotem prowadzić w miarę normalne życie jak przedtem, a przynajmniej tak jej się wydawało.

**

-Hehe, fajnie tak czasem wrócić do przeszłości kiedy byliśmy bardziej znani niż teraz... - stwierdził Josh.
-Wciąż nie mogę uwierzyć, że znowu się spotykamy, nie spodziewałem się twojego związania z żadnym trenerem. Ale spokojnie, nie martw się, pod jego nieobecność dobrze się tobą zaopiekujemy, tak jak za dawnych czasów... - zadeklarował John z przeszywającym uśmiechem na twarzy.
------------

Cześć :)
Rozdział troszeczkę spóźniony, ale prawie się udało! Tym razem nie mam w sumie o czym pisać, więc zaraz się pożegnam, bo po co na siłę ^_^. Generalnie rusza nowy arc, nic zawczasu nie powiem, ale możecie się spodziewać fajnej akcji, która powinna przechodzić płynnie, bo skończyłem z przedłużaniem. Oprócz tego na tą chwilę poprawiłem 40 rozdziałów z 60+ planowanych także coraz bliżej, choć gdybym się sprężył to mogłoby być już dawno poprawione :P. No dobra, to do następnego!

8 komentarzy:

  1. Dzięki za rozdział. Jest super. Czekam na następny :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ^^
    Sporo się działo, jakieś złodupy kradną pokemony niewinnym dzieciom, oficer Jenny to wredna... A Michał pragnie je odzyskać niczym prawdziwy bohater. I dobrze :3 oby mu się udało. Fajnie że Metapod dostanie swoje pięć minut w walce o odznakę, uwielbiam go <\3
    Do zobaczenia pod następnym i dużo weny :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział. Metapod jest bardzo silny, a Michał niezwykle pomysłowy. Potrafi wykorzystać potencjał swojego podopicznego. Co się stało z porucznik Jenny?! Siostra Joy buntownicza. Kurcze. Historia Cloyester została pokazana w bardzo ciekawy sposób. Miała ciężkie życie :/. Na szczęście spotkała Michała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że po arc. spodziewałem się czegoś innego, a konkretnie to czegoś o Michale, a tutaj Cloyster, też ciekawie nie powiem. Przypomniały mi się wyspy lodowe, te challange te spiski, czy czegoś nie było jeszcze w Twoim opowiadaniu?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli ten na pozór sympatyczny pan Josh okazał się być członkiem bandy kradnącej Pokemony? No nieźle. Coś mi się taki wydawał za sympatyczny. No i znowu się coś zaczyna dziać i to na całego. Domyślałem się, że Michał i jego kompania nie zostawią tak całej tej sprawy, ale wezmą się za nią. No i bardzo dobrze. Jak widać, na policję nie mogą liczyć. Nie, żeby wszyscy policjanci byli idiotami, ale ograniczają ich procedury. Michał i reszta kompanii działa zaś według własnych zasad, co daje im przewagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są dwie inne osoby - zbieżność imion, nawet nie zauważyłem tego :D

      Usuń