poniedziałek, 2 stycznia 2017

Rozdział 81 - Nie jestem ze stali

Jest! Snorunt, udało nam się złapaliśmy Charmandera...!

Po nieoczekiwanym rozstaniu z Charizardem Michał i reszta docierają do lasu Wertańskiego, miejsca mającego szczególne znaczenie dla trenera z Alabastii.
-Woow! Co za ogromny las! - powiedział pełen podziwu Dave.
-Wygląda na naprawdę stary... - stwierdził Droy.
-Pamiętasz Glalie? - wymienił porozumiewawcze spojrzenia z podopiecznym.
-Byłeś tu kiedyś Michał? - zapytał podziwiający las mówca któremu nie umknął wyraźny sentyment w oczach jego przyjaciela do tego właśnie miejsca.
-Tak, jak na ironię to tutaj złapałem Charizarda jeszcze jako Charmandera - odparł z półuśmiechem brunet.
-Hej, trzymasz się jakoś? - zapytała z troską Amelia kładąc mu dłoń na barku.
*Czy ja się trzymam...? Cóż, staram się* - Jakoś daje radę...
-W pewnym sensie wiem jak się czujesz...
Dziewczyna miała na myśli konkretną sytuację. Jeszcze podczas pobytu w Alabastii próbowała pogodzić się z Poliwrathem, ale pomimo kilku wizyt w laboratorium profesora Oaka i wielu prób przeproszenia go stworek nie chciał nawet z nią rozmawiać. Choć ta sytuacja nie miała wiele wspólnego z tą Michała to oboje przeżyli pewnego rodzaju rozstanie.
Michał zmierzył ją wzrokiem by nie powiedzieć przypadkiem czegoś niepotrzebnego - Skoro tak to wiesz, że trochę minie zanim wrócę do siebie... Ruszajmy - powiedział to w taki sposób jakby chciał jak najszybciej przeć przed siebie by o wszystkim zapomnieć.
-Tak... - wymamrotała spuszczając wzrok.
Sandslash ruszył jako pierwszy do przodu by sprawdzić czy w lesie jest bezpiecznie, lecz po chwili uwagę wszystkich zwrócił głośny krzyk osoby po której nikt by się tego nie spodziewał.
-Ile jeszcze będziesz się nad sobą użalać!!?? - krzyknął nieoczekiwanie Dave w stronę Michała.
-Co...? - odwrócił się w jego stronę z poważną miną.
-Za każdym razem musisz się tak dąsać!? - kontynuował krzyki, a w jego oczach można było dostrzec zdecydowanie.
-... W końcu rozstałem się z jednym ze swoich podopiecznych których traktuje jak rodzinę, powinieneś to rozumieć... - zarzucił Michał.
-Nie zasłaniaj się czymś takim, baba z ciebie? Myślałem, że jesteś silny! - odparł Dave coraz bardziej prowokując przyjaciela.
-Dave, przecież minął ledwo jeden dzień! - wytknęła Amelia.
-Ty się nie wtrącaj! - zakazał.
-Co ty tak nagle...!? - oburzyła się.
-Pożegnania często tak na mnie działają mimo, że może nie są tymi ostatnimi, nie jestem ze stali... - wytłumaczył Michał.
-I zamierzasz tak robić za każdym razem, cieniasie!!??
Na twarzy Michała pojawił się nagle złowrogi grymas, który nie znaczył z zasady nic dobrego.
-Dave!!! - krzyknęła Amelia.
*O nie, jak go rozwścieczy może się tu zrobić niezły bajzel... Muszę go powstrzymać!* - stwierdził w myślach Droy. - Dave uspokój się, nie denerwuj go!
Blondyn w okularach lekko się przestraszył i był świadomy tego, że być może powiedział zbyt wiele, ale było za późno żeby to odkręcić.
-Rozumiem o co ci chodzi... - powiedział nieoczekiwanie spokojnym głosem Michał. - Mówisz w miarę sensownie, ale nie było to zbyt miłe... - wyznał odwracając się z powrotem w stronę lasu. - Chodźmy.
*Nie zdenerwował się...?* - powiedział w myślach zdziwiony Droy.
*Od kiedy on jest taki opanowany?* - zastanawiała się Amelia.
Dave tylko przełknął ślinę - Cholera...
Nikt wtedy się nie spodziewał, że począwszy od tego zdarzenia ich charaktery zaczęły się jeszcze bardziej rozwijać.

Do lasu weszli w dwuosobowych grupach oddzielonych od siebie o kilka metrów.
-Nie wkurzyło cię to? Myślałem, że jesteś raczej osobą wybuchową... zaskoczyłeś mnie - oznajmił Droy.
-Heh, a co pewnie miałeś mnie za rozszalałego potwora - odparł dość komicznie Michał.
Blondyn delikatnie się uśmiechnął.
-Jakoś nie mam ochoty na kłótnie... - dodał po chwili.
Tuż za nimi toczyła się także druga rozmowa.
-Co ci tak nagle odbiło?! - warknęła Amelia.
-Jakoś nie mogłem już na to patrzeć... - odparł Dave.
-Może trochę zrozumienia kretynie!
-I kto to mówi, ty go denerwujesz milion razy więcej ode mnie! - odgryzł się.
-Matko, chyba odkryłam nowy rodzaj głupoty... - złapała się za głowę.
-Co powiedziałaś na niepokonanego Dave'a nędzna dziewucho!?
Wtem jeden z pokeballi należących do Michała otworzył się, a obok trenera pojawił się Metapod.
-Coś się stało Metapod? - zapytał zdziwiony brunet.
-To jego naturalne środowisko, więc może chce trochę swobody - stwierdził Droy.
Stworek przytaknął.
-W porządku, masz wolną rękę - powiedział z uśmiechem Michał.
Metapod wyglądał na uradowanego i czym prędzej zaczął wchodzić na drzewo. Gdy już wpełzł na jedną z gałęzi zaczął doglądać wszelkiego rodzaju zjawiska występujące w lesie i podziwiał jego wielkość.
-Co robi Metapod? - zapytała Amelia doganiając z Dave'm resztę.
-Żyje - odparł Michał.
Wtem Sandslash usłyszał nienaturalny szelest w pobliskich krzakach i od razu w skupieniu czekał na to co z nich wyjdzie. Gdy szum nagle wydał się głośniejszy wszyscy zwrócili uwagę w jednym punkcie. Nagle przed nimi pojawił się mężczyzna w zielonym mundurze i zielonych spodniach z czarnymi kropkami, który okazał się źródłem hałasu.
-Michał...? - zapytał zaskoczony widokiem nastolatka.
-O, pan Josh! - uśmiechnął się.
-Nie spodziewałem się tu ciebie, dawno się nie widzieliśmy - wyznał mężczyzna zbliżając się.
-Michał znasz tego pana? - zapytała Amelia.
-Tak, to myśliwy tego lasu pan Josh, poznałem go gdy pierwszy raz tu byłem - wyjaśnił przypominając stare czasy.
-Miło mi - pochylił głowę.
-Jestem Amelia, dzień dobry.
-Nazywam się Droy.
-Dave... - burknął od niechcenia.
-A więc może skusicie się na herbatę? Zapraszam do mojej chaty... - zaproponował mężczyzna.
-Normalnie historia zatacza koło - zaśmiał się Michał. - Co wy na to?
-Chodźmy! - krzyknęła za wszystkich Amelia marząc o wygodnym miejscu w którym będzie mogła usiąść.
-Sandslash zabierz stamtąd Metapoda i chodźmy - oznajmił nastolatek, a podopieczny bez chwili zastanowienia wykonał polecenie niosąc stworka na plecach.
...

Gdy dotarli na miejsce każdy usiadł przy stole, a po chwili myśliwy obdarował wszystkich ciepłą herbatą. Pokemony natomiast siedziały w rogu pokoju jedząc swoją karmę w postaci chrupek.
-Opowiadaj co tam u ciebie Michale, jestem trochę zacofany z telewizją i tym podobne, więc nie wiem, może stałeś się sławny? - zaczął rozmowę Josh.
-To może i lepiej... Nic takiego, idę powoli do przodu, a została mi już ostatnia odznaka do zdobycia - poinformował Michał.
-No proszę... a jest z tobą jeszcze ten mały Charmander, którego stąd zabrałeś? - zapytał uśmiechnięty mężczyzna.
Amelia ze współczuciem spojrzała w stronę przyjaciela gdy zaczął się niezbyt odpowiedni dla niego temat.
Michał przez chwilę nie zareagował aż nagle delikatnie się uśmiechnął - Już nie taki mały, ewoluował w wielkiego Charizarda - oznajmił.
-Mówisz? W sumie mogłem się spodziewać.
-Ale aktualnie nie ma go ze mną, przebywa na treningu... - wyznał tracąc przy tym uśmiech z przed chwili.
-Rozumiem... - przeciągnął mężczyzna.
-Przepraszam, pójdę się przejść - oznajmił nagle Michał, a Dave syknął pod nosem.
-Dobrze...
Trener wziął ze sobą Glalie, Sandslasha i Metapoda, którego trzymał na głowie. Po chwili niezręcznej ciszy Amelia zadała myśliwemu nurtujące ją pytanie.
-Przepraszam pana...
-Tak?
-Jak wyglądało pierwsze spotkanie Michała z Charmanderem?
-Nie opowiadał wam? - zdziwił się mężczyzna, a po spojrzeniu na ich miny znał już odpowiedz. - Dobrze, postaram się opowiedzieć wszystko od początku...
-Bardzo bym prosiła - powiedziała mając nadzieję, że po usłyszeniu tej historii Dave przemyśli sobie kilka rzeczy.
-... Kilka dni przed przybyciem Michała w lesie pojawił się dziki Charmander. Nie był to pokemon o przyjaznych zamiarach, logicznym był fakt, że agresja, którą się kierował powstała prawdopodobnie przez wypędzenie ze swojego terytorium bądź stada. W końcu pokemony takie jak te nie żyją na ogół w miejscach temu podobnych... - opowiadał Josh.
-Czyli wychodzi na to, że miał trudną przeszłość... - wtrącił Droy.
-Tak... od razu było widać, że nie raz musiał walczyć o swoje. Podobnie było i tym razem, tutejszym pokemonom nie spodobał się fakt, że w okolicy grasuje intruz i próbowały się go pozbyć. Przez wzgląd na to Charmander zaczął atakować wszystkich, nawet przechodzących przez las trenerów, planowałem go złapać i wywieźć w miejsce gdzie mógłby spokojnie żyć, ale sprawiał mi nie lada problem ciągle przede mną uciekając hehe... - zatrzymał się na chwilę by pośmiać się z nieudolnych prób złapania stworka. - Wtedy właśnie spotkałem Michała gdy Charmander przez swoje ogniste ataki podpalił kilka drzew, bo sami wiecie ognisty pokemon w lesie to nic dobrego...
-Prawda, wystarczy chwila nieuwagi i wszystko może znaleźć się w płomieniach... - stwierdził ponownie Droy.
-Właśnie, święta racja. No i wracając do tematu wtedy spotkałem Michała, wyglądał na zainteresowanego Charmanderem, więc zaprosiłem go tutaj i opowiedziałem o nim. Mimo, że nie skomentował w żaden sposób opowiedzianej przeze mnie historii z oczami pełnymi współczucia zaoferował, że pomoże mi go złapać. Zgodziłem się, bo czemu by nie, w końcu sam nie dawałem rady, a po chwili wybuchł kolejny pożar. Nie czekając ani chwili ruszyliśmy w tamtą stronę, ja zająłem się pożarem, a Michał stanął do walki z Charmanderem. Mimo, że miałem swoje na głowie to kątem oka ich obserwowałem. Michał nie pokazywał tego po sobie, ale na pierwszy rzut oka każdy mógłby stwierdzić jak bardzo był przejęty sytuacją tego pokemona, jego chęć pomocy była tak bardzo widoczna... Gdy w końcu udało mu się pokonać i złapać Charmandera po wydostaniu z pokeballa ten szalejący "potwór" którym zdawał się wcześniej być odszedł w niepamięć, po prostu zniknął. Nie wiem czy to było tylko chwilowe czy nie, ale zdawało mi się, że dobroć, która emanowała z Michała całkowicie do niego dotarła, Charmander chyba od dawna czekał na kogoś takiego... No i to koniec tej krótkiej historii - zakończył swój wywód Josh.
Trójka słuchaczy przez chwilę zdawała się być oniemiała, całkowicie wsłuchali się w opowieść myśliwego.
-Naprawdę pięknie pan to opowiedział... - pochwaliła Amelia z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Heh... to prawda, Michał zawsze taki był, choć nie spędziliśmy ze sobą zbyt wiele czasu to odkąd pamiętam zawsze patrzył na wszystkich ze współczuciem gdy tylko zauważył, że kogoś coś dręczy... - wyznał Dave ze zmieszanym wyrazem twarzy.
Amelia uśmiechnęła się ponownie widząc, że plan wypalił.
*Michał naprawdę jest kimś... i pomyśleć, że jeszcze niedawno miałem o nim zupełnie inne zdanie...* - powiedział w myślach Droy. - Też pójdę się przejść, niedługo wrócę - zadeklarował co niespodziewanie nie spotkało się z jakimkolwiek komentarzem gdy wychodził na zewnątrz.
*Michał masz naprawdę wielkie serce...* - powiedziała w myślach Amelia.

W międzyczasie Michał instynktownie dotarł na miejsce w którym toczył kiedyś bój z Charmanderem. Miejsce te nosiło jeszcze widoczne ślady po tamtym pożarze. Cała trójka podopiecznych zwróciła uwagę na swojego trenera, który wodził wzrokiem po okolicy, tak naprawdę patrzył w przeszłość. W jego głowie zaczęły pojawiać się wspomnienia z tamtego dnia, a przed oczami miał dokładny tego obraz. Cały pojedynek i radość po zwycięstwie, a po chwili dalsze wspomnienia, które uważał za przełomowe w relacji ze stworkiem. Wspomnienia, które powinny cieszyć tym razem go zasmucały, ponieważ zaczął się zastanawiać gdzie mógł popełnić błąd.
-Glalie przepraszam, ostatnio nie poświęcałem ci zbyt wiele czasu... - powiedział nagle zwracając uwagę zdziwionego stworka. - To już się nie powtórzy - zadeklarował.
-Gla lie... - wymamrotał słuchając uważnie nastolatka.
-Sandslash jak myślisz, to moja wina, że Charizard musiał odejść?
Pokemon zawiesił na nim swój wzrok na chwilę, a następnie opuszczając głowę i wskazując siebie palcem dał do zrozumienia, że to jego wina. Chwilę później nagle dołączył do nich Droy.
-Jak nas znalazłeś? - zapytał Michał.
-Mój Arcanine ma świetny węch...
-No tak...
Blondyn ustał obok niego i bawiąc się pokeballem wznowił rozmowę.
-Może nie powinienem tego mówić, ale wydaje mi się, że Charizard czuł się niedoceniany...
-Serio? - dramatycznie parsknął śmiechem. - Spędziłem z nim tyle czasu i nie mogłem tego dostrzec... - złapał się za głowę.
-Nie łam się, on ma wielkie ambicje, pragnie być wyjątkowy... ty traktujesz wszystkich po równo, to dlatego tak wyszło... - wyznał Droy.
-... To źle, że tak robię? - zapytał mając mętlik w głowie.
-Nie, to bardzo dobrze, nie każdy by tak potrafił...
-Rozumiem, dziękuję...

...

Niedługo po tym wszyscy wrócili do chatki myśliwego i przyszedł czas na pożegnanie.
-Dziękujemy za gościnę - powiedział Droy.
-Miło się z panem rozmawiało - pochyliła głowę w geście podziękowania Amelia.
-Miło było spotkać pana ponownie... - powiedział Michał wyciągając rękę, którą mężczyzna uścisnął.
-Przyjemność po mojej stronie, powodzenia w dalszej podróży! - oznajmił mężczyzna żegnając się z nimi.
-Do zobaczenia - krzyknęli na odchodne.
Po chwili chatka myśliwego zniknęła z ich pola widzenia. Opuszczali ją w różnych nastrojach, Michał wyglądał na zamyślonego, a Dave na zmieszanego i niepewnego. Amelia obserwując Dave'a uśmiechnęła się szeroko i popchnęła blondyna do przodu by nieco go ośmielić.
-No dalej...! - wyszeptała.
-... No dobra, dobra! - warknął. - Ej, Michał! - krzyknął nagle zwracając uwagę zarówno adresata tych słów jak i reszty.
-Tak?
Dave przegryzł wargę i nerwowo pokręcił głową - Nie odwołam swoich słów, ale! ...Przepraszam... nie chciałem cię tym urazić, po prostu pomyślałem, że bliskie ci osoby powinny sprawiać, że stajesz się silniejszy...! Chyba, że nie jestem ci bliski... - powiedział szczerze od serca Dave.
Michał przez chwilę wyglądał na zaskoczonego tą wypowiedzią, ale po chwili szeroko się uśmiechnął.
-Dziękuję Dave, liczą się intencje, a ty z pewnością miałeś dobre... jesteś prawdziwym przyjacielem - odpowiedział równie szczerze co on.
Na twarzach wszystkich zagościł uśmiech, a Dave prychnął pod nosem.
-W końcu jestem niepokonanym Dave'm! - krzyknął śmiejąc się wniebogłosy.
------------

Hej!
Lekki poślizg, bo sylwester, ale szczerze mówiąc poszło mi naprawdę sprawnie! Dobrze wczułem się w ten rozdział i z przyjemnością go pisałem, co prawda miał być dłuższy, ale nie chciałem niszczyć tym klimatu wplatając coś niezbyt pasującego jak to kiedyś często miałem w zwyczaju. Chciałbym bardzo poznać wasze zdanie co sądzicie o tym rozdziale, bo czuję, że odwaliłem kawał dobrej roboty tak nieskromnie mówiąc ^_^. Generalnie ostatnio mało czytam, ale niedługo do tego przysiądę i nadrobię wszystkie zaległe rozdziały na innych poke-blogach, więc jeśli ktoś pomyślał, że porzuciłem niech się nie martwi :D. Do następnego i cześć!
PS: DZIĘKI ZA 30 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ, ŚWIETNY PREZENT NA NOWY ROK!

4 komentarze:

  1. Odwaliłeś kawał prawdziwej, dobrej roboty. Kolejny rozdział, który Bardzo mnie wzruszył. Muszę się jeszczr wiele nauczyć w pisaniu bloga, ale Twoja historia stała się dla mnie inspiracją i wlała wenę. Bardzo Ci dziękuję za wszystko :3 *wirtualny całus w policzek*
    Co do fabuły. Dobrze pamiętam tą bitwe Charmandera. Taki słodziak. Dave jak zawsze mnie rozśmieszył swoimi tekstami o jego boskości, ale stanął na wysokości zadania. Co do Droya to wielki szacun dla niego. Jest wielkim wsparciem dla Michała. Podobnie jak Sandlash.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję po raz kolejny, dzięki takim komentarzom czuję, że robię coś naprawdę dobrze :)!

      Usuń
  2. Ach, ten pan Josh. Zacofany z telewizją, ale serio zadać takie pytanie Michałowi "więc nie wiem, może stałeś się sławny?", on chyba i z ludźmi nie rozmawia, bo coś czuję, że całe Kanto wrze.
    Rozdział fajny, taka przyjemna retrospekcja, lekki i przyjemny, coś czuję, że za chwilę będę czytał jakąś petardę :D czytam następny.

    I gratuluję 30 k wyświetleń, zasłużyłeś sobie :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem ciekawy rozdział i nasi bohaterowie na nowo nawiązują między sobą więzi. Przynajmniej nie było tutaj nudnych bijatyk, a więcej rozmów. To jest wielki plus tego rozdziału. Mimo wszystko jednak jakoś wciąż mnie niepokoi, co będzie dalej z tym szajbusem, który chce opanować świat i co on chce do Michała? Coś czuję, że to, co się teraz dzieje, to tylko cisza przed burzą. To mnie niepokoi... Ale i nakręca :)

    OdpowiedzUsuń