niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział 80 - Dla mojego trenera

Po opuszczeniu Alabastii Michał i jego towarzysze rześkim krokiem zmierzali do miasta Fuszido - ich obecnego celu, gdzie Glalie ma szansę odzyskać upragnioną szybkość. Jednak zanim tam dotrą odwiedzą Wertanię do której zostało im tylko kawałek drogi.

Tymczasem...

-Ooo! Już widać miasto! - zawiadomił podekscytowany Dave.
-Tak Dave, widzimy - próbowała nieco ostudzić jego zapał Amelia.
-Michał to tutaj zdobyłeś swoją pierwszą odznakę no nie? - zapytał ignorując kwestię czerwonowłosej.
-Akurat nie, pierwszą zdobyłem w Marmorii, będziemy przez nią przechodzić. Ale to była dobra walka co nie Glalie? - odparł spoglądając na lewitującego obok towarzysza.
-Gla lie lie... - przytaknął z miną doświadczonego zawodowca.
-A może tak powtórka? Z chęcią bym to zobaczył! - nasunął.
-No nie wiem... pewnie ma sporo pracy, nie chce mu zawracać nosa - podrapał się po głowie. - A może ty byś z nim zawalczył? - zasugerował Michał.
-Dobry pomysł - wtrącił Droy.
-Ja? - wskazał na siebie palcem. - Co wy... wolę popatrzeć, no bo wiecie ktoś taki jak ja potrzebuję prawdziwego wyzwania godnego mojego majestatu - uśmiechnął się triumfalnie wykręcając się z propozycji.
Wszyscy się uśmiechnęli.
-Masz rację, ty to jednak jesteś Dave - skomentował brunet.
Jednak ten marsz nie był tylko zwykłą sielanką, w tle unosiło się napięcie mające swój początek jeszcze w Alabastii, które nie umknęło oczom Michała. A mianowicie od samego początku wędrówki Sandslash podążał za trenerem nie spuszczając go nawet na chwilę z oka, nie spodobało się to Charizardowi, który nie ufa jeżowi, więc postanowił, że również opuści pokeball i zajmie się osobiście ochroną Michała. Jaszczur poczuł się także odpowiedzialny za pilnowanie Sandslasha do którego żywił wielką niechęć. Jedną z różnić było to, że Charizard miał naprawdę nieprzyjemny wyraz twarzy, a Sandslash utrzymywał kamienną mimikę. W taki właśnie sposób przez całą drogę chłopak czuł się niepewnie i myślał co może z tym zrobić.

Gdy w końcu przekroczyli bramy Wertanii niezwłocznie udali się do Centrum Pokemon.
-Wspomnienia wracają... - westchnął Michał przeciągając się i rozglądając wokół.
-Dobra, dobra później sobie powspominasz, a teraz chodźmy do siostry Joy - powiedziała Amelia popychając przyjaciela do przodu.
-Właśnie, chodźcie szybciej, bo czas coś zjeść, jestem głodny... - oznajmił Dave komicznie łapiąc się za brzuch.
-A tak w ogóle to zostajemy tu na noc? - zapytał Droy.
-Raczej tak, jestem trochę zmęczony i wy pewnie też, więc przydałoby się pospać w wygodnym łóżku - stwierdził brunet.
-Masz rację, padam z nóg! - poskarżyła się Amelia.
-A więc naprzód! - krzyknął Dave idąc na czele.
Michał spojrzał jeszcze na dwójkę niebezpiecznie skłóconych podopiecznych i dogonił resztę.

Mijając różnej maści budynki i przechodząc po niezbyt zaludnionej ulicy w końcu zawitali do upragnionego budynku. W środku ujrzeli standardowo stojącą za ladą siostrę Joy w towarzystwie swojej Chansey i kilku trenerów zajmujących się swoimi sprawami. Postanowili najpierw podejść do pielęgniarki by zarezerwować pokój, a następnie zajęli miejsce przy jednym ze stołów by w końcu coś zjeść, lecz najpierw wyszli na zewnątrz i przygotowali pożywienie dla swoich podopiecznych by po chwili je wypuścić. Wybrali miejsce przy małym zbiorniku wodnym by wodne stworki również czuły się swobodnie. Po powrocie do środka przystąpili do jedzenia wcześniej kupionych racji żywnościowych.
-A coś ty taki zamyślony? - zauważyła Amelia spoglądając na przyjaciela, który wyraźnie bujał gdzieś w obłokach.
-To tutaj tak naprawdę zdecydowałem się zbierać odznaki... - odparł z uśmiechem na twarzy Michał.
-Tutaj? W tym Centrum Pokemon? - zapytał zdziwiony Dave.
-Nie, nie... chodzi mi, że w tym mieście. Tak się ciesze, że zobaczyłem wtedy tą walkę Bruno... - wytłumaczył wracając wspomnieniami do tego wydarzenia.
-Tego Bruno z elitarnej czwórki? - dopytał Droy.
-Tak właśnie jego.
-Jest się czym chwalić - stwierdził blondyn.
-Michał nie przeginaj... to ja powinienem go spotkać, jestem ciut zazdrosny - westchnął zawiedziony Dave.
-No cóż... - zaśmiał się.
-Pomyśleć co było gdybyś go wtedy nie zobaczył, może zostałbyś koordynatorem? - przedstawiła swoją teorię Amelia.
Wszyscy wybuchli szczerym śmiechem.
-Nie ma szans - odparł Michał nie mogąc zatrzymać rozszerzającego się na jego twarzy uśmiechu. - To było dobre - dodał po chwili chwaląc jej kwestię.
Na twarzy czerwonowłosej pojawił się triumfalny uśmiech.
-A właśnie! Droy może zacząłbyś w końcu więcej mówić! - zarzucił przejęty Dave.
-Ja? Nie czuje takiej potrzeby... chyba.
-Co ty gadasz...
W tamtej chwili Michał odciął się od rozmowy i zerknął przez szybę na swoich podopiecznych. Nawet podczas jedzenia Charizard nie spuszczał oczu z Sandslasha, patrzył na niego naprawdę nieładnym wzrokiem świadczącym o nieopanowaniu emocjonalnym. W pewnym sensie rozumiał dlaczego jego podopieczny tak się zachowuje, bo to, że on jest wyrozumiały dla czerwonego jeża nie musi oznaczać, że reszta również taka będzie. Dla nastolatka była to bardzo ciężka sytuacja, nie wiedział co robić i cały czas się nad tym głowił co zrobić żeby jakoś ich pogodzić. Miał pewien pomysł, ale wydawał się być dla niego zbyt łatwy i prosty, a mianowicie chodzi w nim o to by obaj stanęli ze sobą do walki pod pretekstem treningu i wszystko sobie wyjaśnili. Czasami był naprawdę zażenowany swoimi pomysłami by wszystko załatwiać za pomocą walk pokemonów, jednak musiał spróbować, bo sytuacja na pewno sama się nie uspokoi.
-Michał!!! - krzyknęła Amelia.
-C-co!? - powiedział nagle wyrywając się z zamyślenia.
-Znowu odpłynąłeś...
-Myślałem nad treningiem, wybaczcie - odparł.
-A ty wciąż o jednym... - stwierdziła czerwonowłosa.
-Nie przesadzaj, dawno nie trenowałem, więc trzeba to zmienić - oznajmił odchodząc od stołu. - Będę na boisku za Centrum...
-Idziemy z tobą - odparł Dave, a Amelia tylko westchnęła.

Michał jako pierwszy wyszedł na zewnątrz i głośnym klaśnięciem zwrócił uwagę swoich podopiecznych jak i reszty stworków.
-Jeśli się najedliście to chodźcie na boisko treningowe, poćwiczymy trochę - ogłosił ukrywając swoje prawdziwe zamiary.
-Chodźmy wszyscy - oznajmili Amelia, Droy i Dave wołając swoich podopiecznych.
Wszystkie pokemony entuzjastycznie zmierzały w wyznaczone miejsce, a te które nie mogły się swobodnie poruszać po lądzie zostały odwołane do pokeballi. Na samym końcu zmierzał powoli Sandslash, a tuż za nim Charizard. Michał poczekał na podopiecznego i mierząc go wzrokiem powiedział - Charizard wszystko w porządku?
Pokemon przytaknął i obydwoje podążyli za resztą.
...
-A więc co za plan wymyśliłeś na trening? - zapytała znużona Amelia.
-Poczekajcie, najpierw... Charizard i Sandslash zawalczcie, samodzielnie bez mojej pomocy - oznajmił nagle Michał dziwiąc tym wszystkich.
Wspomniani podopieczni spojrzeli na niego wątpliwym wzrokiem.
-Musicie się pogodzić, a lepszego sposobu jak na razie nie mam...
Dobrze wiedział jak może być to ryzykowne, ale musiał zaryzykować, w końcu to nie dwa skłócone Pidgey'e, a dojrzali wojownicy.
-Michał, ale dlaczego? - zapytała zdziwiona czerwonowłosa.
-Są pokłóceni i trzeba coś na to poradzić - odparł brunet.
-Rzeczywiście widać jakieś napięcie między nimi, ale czy to na pewno dobry pomysł? - zakwestionował Droy.
-Jak sprawy pójdą za daleko to przerwę walkę...
*Chciałbym to zobaczyć, więc nie będę się odzywał...* - powiedział w myślach Dave.
-Jakieś sprzeciwy? - zapytał patrząc na dwójkę podopiecznych.
Żaden z nich nie zakwestionował, mierzyli się ze sobą wzrokiem.
-... Zajmijcie miejsca - oznajmił stając z boku boiska.
Obaj natychmiast przystąpili do wykonania polecenia, a gdy byli już gotowi...
-Zaczynajcie!

Prawa łapa Charizarda zapłonęła, lecz nim zdołał zrobić cokolwiek Sandslash znalazł się przed nim i uderzył w niego nocnym cięcie, które odrzuciło go do tyłu. Gdy próbował się podnieść oberwał kruszącym pazurem, który przeleciał po jego ciele, jaszczur ryknął z bólu. Teraz poczuł na własnej skórze jak poważnie potraktował to wyzwanie jego przeciwnik. Widzowie z zapartym tchem obserwowali walkę w którą całkowicie się wciągnęli nie mogąc oderwać od niej uwagi.
*Niesamowite...* - pomyślał Droy.
*On zawsze był taki silny...?* - pomyślała Amelia.
Po policzku Michała spłynęła kropelka potu.
-Gyaaaah!!!!!! - ryknął na cały głos, a po chwili z jego pyska wystrzelił potężny miotacz płomieni.
Sandslash uniknął go odskakując w bok, ale Charizard nie miał zamiaru rezygnować, posyłał w jego stronę coraz to kolejne wiązki ognia. Były to płomienie nienawiści, które nie mogły dosięgnąć celu, a jego mina zamiast się stabilizować robiła się coraz bardziej niekomfortowa w odbiorze. Jego wściekłość z każdą sekundą rosła. Sandslash nagle przestał unikać i po zebraniu wystarczającej energii posłał w stronę przeciwnika potężne obszarowe nocne cięcie. Atak trafił prosto w cel i przesuwał Charizarda do tyłu tak długo aż ten nie rozpostarł skrzydeł by wzbić się w powietrze. Gdy to zrobił pomknął w stronę Sandslasha powodując nagły podmuch wiatru, który niemalże zdmuchnął kilka pokemonów. Pazury jaszczura pokryły się metalicznym połyskiem by po wielkim zamachu wbić się w ziemię co było spowodowane unikiem czerwonego jeża. Prawa łapa Charizarda ponownie pokryła się skondensowanym ogniem, a on używając ognistej pięści próbował uderzyć jeża, lecz Sandslash zablokował to lewą łapą wytwarzając na niej zwykłe nocne cięcie. Po chwili fioletowo-czarna energia pokryła także jego prawą łapę, a błyskawiczny cios z niej wyprowadzony sprawił, że przeciwnika odrzuciło aż na daleko stojący kamienny płot odgradzający Centrum Pokemon od reszty budynków.
-Ale rozpierdziel... - wymamrotał zafascynowany Dave.
*Przecież to jednostronna walka... obawiam się, że to nie był dobry pomysł...* - stwierdził w myślach Droy.
Charizard nie tracąc wrogiego wyrazu twarzy natychmiast się pozbierał, lecz napotkał kolejną przeszkodę, a mianowicie Sandslash zaczął strzelać w niego mknącymi niczym błyskawica pół-silnymi nocnymi cięciami wykonując przy tym najróżniejsze akrobacje co zmieniało trajektorię lotu pocisków. Jaszczur dobrze wiedząc, że nie da rady tego uniknąć skrzyżował ręce i zaczął je blokować próbując kontratakować miotaczem płomieni, który przeciwnik z łatwością mijał aż w końcu stało się coś nieoczekiwanego - Sandslash.... potknął się. Dla Charizarda była to ogromna szansa trafiająca się raz na dziesięć tysięcy razy, jeśli myślał o wygranej musiał to wykorzystać, dobrze o tym wiedział. W jednej chwili wystartował do niego zbierając ognistą energię w prawej pięści w czasie lotu i gdy znalazł się przy nim natychmiast się zamachnął. Sandslash był przygotowany nawet na taki scenariusz i tylko czekał na cios by go zablokować i wyprowadzić kontratak, lecz stało się coś innego...
-Slash...? - zdziwił się gdy cios nie nadszedł.
Zamiast tego z pyska Charizarda wyleciał jasny niczym promienie słońca płomień, który jako pierwszy dosięgnął celu. Po chwili jaszczur zrobił obrót i uderzył rannego Sandslasha ogonem odrzucając go do tyłu.
*Woow... ale nie wygląda na to żeby coś się poprawiało, cholera...* - pomyślał Michał zaciskając pięść.
*Ze strony Charizarda wygląda to jak walka o przetrwanie...* - stwierdził w myślach Droy.
Jednak było już chyba za późno na powrót, ognisty pokemon głośno dyszał opierając się rękami o kolana. Sandslash pozbierał się po upadku i zaczął zbierać ogromną ilość energii w prawej łapie powoli idąc w stronę przeciwnika. Wcześniejsza kombinacja może i go zaskoczyła, ale nie wyrządziła mu praktycznie żadnych szkód. Po wolnym spacerku ustał przed oponentem i zbierając wciąż energię mierzył go wzrokiem. Charizard próbował się ruszyć, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. W takiej chwili gdy już coś zaczęło mu w końcu wychodzić nie mógł nic więcej zrobić, to było dla niego bardzo frustrujące. Przegryzł nerwowo wargę i przekierował pełen nienawiści wzrok na Sandslasha dając mu do zrozumienia, że nie chce żadnej litości. Czerwony jeż miał już kończyć walkę, lecz usłyszał głos swojego trenera.
-PRZESTAŃCIE!!! - wrzasnął na cały głos Michał.
Sandslash natychmiast rozproszył zebraną energię dostosowując się do polecenia nastolatka biegnącego w ich stronę.
-Przepraszam ja... - próbował powiedzieć.
-COŚ TY ZROBIŁ TEMU POKEMONOWI!!?? - rozbrzmiał nieznajomy, potężny męski głos należący do pewnego mężczyzny biegnącego w ich stronę.

Ów osobnik miał spiczaste, ułożone w nieładzie czerwone włosy, czerwony zarost na brodzie, a oprócz tego okulary na nosie podkreślające jego poważne spojrzenie. Miał około dwóch metrów wzrostu. Ubrany był w czarną kurtkę z białym futrzanym kapturem, a pod nią widniała nieco mniej czarna koszula. Nosił niebieskie jeansy ścisło zapięte zamszowym paskiem, a na nogach miał brązowo-białe buty z ostro zakończonymi czubami. Na rękach natomiast nosił czarne rękawice nie zakrywające jego palców i różnego rodzaju biżuterię. Nikt się nie spodziewał w jak wielkim zamieszaniu dane im będzie uczestniczyć.
Gdy dobiegł do zdziwionego nastolatka od razu krzyknął mu prosto w twarz - CO ZROBIŁEŚ CHARIZARDOWI, ŻE MA TAK PONURĄ TWARZ!!??
-Ja próbo...!
-ZAMKNIJ SIĘ!! NIC CIĘ NIE USPRAWIEDLIWIA!! - wrzeszczał na niego z naprawdę przejętą miną.
-O co ci chodzi... TO NIE TWOJA SPRAWA!! - odparł Michał z irytacją w głosie.
-NIE MOGĘ BYĆ OBOJĘTNY GDY WIDZĘ COŚ TAKIEGO! - kontynuował swoje słowne natarcie czerwonowłosy.
-Uspokój się, on nic mu nie zrobił!! - wtrąciła się Amelia.
-Próbował tylko rozwiązać spór między nim, a Sandslashem! - oznajmił Droy.
-Właśnie, właśnie! - dodał od siebie Dave.
-POPRZEZ WALKĘ? JAK MOGŁEŚ DOPROWADZIĆ SWOJEGO POKEMONA DO TAKIEGO STANU... I TY SIEBIE NAZYWASZ TRENEREM!!?? - krzyknął nie bacząc na to jak jego słowa mogą zaboleć adresata.
Michał zacisnął pięści -... NIE JESTEM WSZECHWIEDZĄCY, NIE WIEM JAK MU POMÓC, ALE MIMO TO PRÓBOWAŁEM, PRZEPRASZAM PANIE IDEALNY!!! - odparł posyłając mu pełne złości spojrzenie.
-TY!! - warknął próbując podnieść na niego rękę.
Wtem uprzedzając reakcję Sandslasha Charizard wydał z siebie najgłośniejszy ryk jaki był tylko w stanie wytworzyć uciszając tym samym wszystkich. To zachowanie zwróciło uwagę mężczyzny. Bezwzględne spojrzenie smoka wymierzone w czerwonowłosego było spojrzeniem ostrzegającym przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu zagrażającemu jego trenerowi.
-A więc to tak... - wymruczał pod nosem. - Wybaczcie, źle oceniłem sytuację - powiedział zwracając się do wszystkich z pochyloną ku dole głową.
-Czemu tak nagle...? - zarzucił Droy.
-Słuchaj no, zamiast bezpodstawnie się na kogoś wydzierać może dowiedziałbyś się najpierw o co chodzi!! - warknęła niepocieszona Amelia.
-Wiem, wybaczcie... ale taki już jestem i nie potrafię się zmienić - wyrecytował jak wierszyk trzymając się za głowę w geście skruchy. - Przepraszam młody, że tak na ciebie naskoczyłem, ale naprawdę myślałem, że coś mu zrobiłeś... - powiedział kierując swój wzrok na poszkodowanego.
-Pfu! Wkurzyłeś mnie za bardzo, muszę ochłonąć, pogadamy jak wrócę... - odparł opuszczając zaplecze Centrum Pokemon kopiąc przy tym nerwowo w ziemię. *Cholera, ale się wkurwiłem...*
Mężczyzna z lekkim uśmiechem na twarzy przeniósł wzrok z powrotem na pozostałą trójkę.
-Chcesz się bić!? - warknął Dave komicznie odskakując od czerwonowłosego.

Gdy Michał poszedł ochłonąć w miejscu, które opuścił rozpoczęła się bardziej tematyczna konwersacja.
-Chyba naprawdę za ostro naskoczyłem na waszego przyjaciela - podrapał się za głową czerwonowłosy.
-Chyba? To było zdecydowanie za mocne, pfu... - warknęła Amelia nadymając przy tym twarz.
-Hehe... ale jestem pewny, że mu przejdzie, od razu widać, że nie umie się długo gniewać - zaśmiał się próbując rozgonić nieprzyjemną sytuację.
-Gratulacje, nawet ja go tak bardzo nie wkurzyłam - odparła wciąż zdenerwowana dziewczyna.
-Wyglądasz na bardziej zezłoszczoną niż on, jesteś jego dziewczyną? - ogryzł się sprawiając, że się lekko zaczerwieniła.
-No pewnie, że nie! - niemalże krzyknęła.
-To moja dziewczyna - oznajmił z poważną miną Droy.
-Rozumiem, rozumiem przepraszam... haha - zaczął się ponownie śmiać co sprawiło, że wcześniejszy obraz jego osoby wykreowany przez pierwsze wrażenie został obrócony o niemalże 360 stopni.
-Kim ty w ogóle jesteś i dlaczego nie zostałem włączony do rozmowy!? - burknął Dave.
-Nazywam się Felix i jestem trenerem pokemonów smoków - przedstawił się poprawiając okulary. - A co z wami?
-Nazywam się Amelia i jestem koordynatorką na wstrzymaniu - powiedziała czerwonowłosa.
-Droy, jej menedżer - oznajmił krótko blondyn.
-Jestem niepokonany Dave, przyszły oficjalny trener! - krzyknął podnosząc ręce w górę.
-Miło was poznać - odpowiedział Felix.
-A więc dlatego tak zareagowałeś, w końcu Charizard to tak jakby smok... - wywnioskował Droy.
-Dokładnie - potwierdził idąc w stronę wspomnianego pokemona.
-Mimo wszystko... - westchnęła Amelia.
-Gdy go zobaczyłem i usłyszałem jego przepełniony gniewem ryk nie mogłem postąpić inaczej... - wyznał próbując pogłaskać siedzącego na ziemi jaszczura.
Charizard odepchnął rękę mężczyzny, zdawał się nad czymś intensywnie myśleć.
-Co się stało, że emanuje taką nienawiścią? - wymamrotał marszcząc brwi.
-Ma jakiś konflikt z innym pokemonem Michała, Sandslashem - wyznał Droy.
-Sami nawet nie wiemy o co poszło, ale to musi być coś naprawdę poważnego... - dodała Amelia.
-Rozumiem... od lat trenuje smocze pokemony, wiem jak trudny mają charakter i jak mało potrzeba by całkowicie je rozwścieczyć. Nie mogę go tak zostawić...

Michał w tym czasie wraz z Glalie i ukrywającym się w pobliżu Sandslashem kręcili się po okolicy.
-Phi... jakiś pajac naskakuje na mnie bez powodu, jakbym nie miał innych problemów...! - warknął idąc chodnikiem obok Centrum, trzymając ręce w kieszeni.
-Gla lie lie... - wymruczał w stronę trenera próbując go uspokoić, ale z marnym efektem.
-Cholera, teraz to już całkiem nie wiem co robić, ale mnie to denerwuje!! - powiedział łapiąc się za głowę. - I ja mam tam jeszcze wrócić i z nim gadać... chyba mnie coś porąbało! - dodał po chwili.
Glalie nie mógł wytrzymać dalszego narzekania swojego trenera i denerwując się w podobnym stopniu do niego zaatakował go lodowym promieniem prosto w twarz. Chłopak przewalił się na ziemię i głośno krzyknął, lecz po chwili wstał.
-Co robisz kretynie!!?? - wydarł się na niego z morderczymi zamiarami.
-Glalie glalie!!! - odpowiedział w podobny sposób.
Po chwili zaczęli się ze sobą ciągać zapominając o bożym świecie. Tymczasem pewien brązowowłosy nastolatek średniego wzrostu biegł tym samym chodnikiem całkowicie nie patrząc pod nogi, pech chciał, że wpadł prosto na nich powodując potrójny upadek.
-No kurna kolejny! - burknął Michał dotykając się w obolałe miejsca.
Chłopak nie przejmując się niczym wstał - Przepraszam, ale bardzo się śpieszę... nie widzieliście może Felixa, słynnego mistrza pokemonów smoków? - zapytał podekscytowany na samą myśl o nim.
-Że kogo? - odparł brunet.
-No taki wielkolud, czerwone włosy, okulary, czarna odzież...
Michałowi od razu przyszedł na myśl mężczyzna z którym miał chwilę temu sprzeczkę *Nie gadaj, że on jest smoczym mistrzem...*
-Wiesz coś!? Wyglądasz jakby cię olśniło! - powiedział podekscytowany nastolatek.
-Ta... widziałem kogoś takiego jak szedł gdzieś tam - wskazał zupełnie inny kierunek niż Centrum Pokemon.
-Super, dzięki! - krzyknął na odchodne wznawiając bieg we wskazany kierunek.
-Gla lie...? - zdziwił się przekrzywiając głowę w bok.
*Jeśli naprawdę jest mistrzem to może będzie wiedział jak poradzić sobie z Charizardem...* - stwierdził w myślach. - Wracajmy - oznajmił.
Naprawdę... jestem beznadziejny
...

-Coś długo go nie ma... - podrapał się po głowie czerwonowłosy.
-O! O wilku mowa... - powiedziała Amelia wskazując na wracającego przyjaciela.
Gdy Michał znalazł się przed nimi mężczyzna rozpoczął dialog.
-W końcu wróciłeś, chyba naprawdę cię wkurzyłem, wybacz. Jednak...
-Jesteś Felix, smoczy mistrz? - zapytał przerywając jego kwestię.
-Mistrzem? Nam powiedział, że jest tylko smoczym trenerem... - przypomniał Droy.
-... Nie lubię określenia mistrz, jest trochę aroganckie - odparł delikatnie zawstydzony.
Michał pokręcił trochę głową kwasząc przy tym minę aż w końcu się przemógł i powiedział - Proszę... pomóż mi z Charizardem... - pochylił nieznacznie głowę ku dole.
Tym gestem zaskoczył wszystkich, a najbardziej osobę do której się właśnie zwracał. Wspomniany jaszczur aż podniósł się z miejsca nie wierząc w to co widzi.
-Nie musisz prosić, naprawdę! Wystarczy powiedzieć, to mój obowiązek! - odparł zawstydzony Felix nie wiedząc jak ma zareagować.
-Michał co ty!? - poderwała się z miejsca Amelia.
-Miałeś rację, nie potrafiąc pomóc swojemu podopiecznemu nie mogę nazywać się trenerem... - przyznał zaciskając pięści.
-Ależ nie! To były zbyt mocne słowa spowodowane moją nagłą wybuchowością! - tłumaczył się czerwonowłosy.
-Ale i tak miałeś rację! Proszę powiedz mi co się dzieje z moim pokemonem... - nalegał wywierając na nim presję.
Felix się zająknął - Cóż... jego zachowanie może być spowodowane przez wiele czynników, a zażegnanie tego problemu może być bardzo trudne, jednak mimo to myślę, że damy radę temu zaradzić... - wydedukował.
-Dobrze...
-A więc za... - próbował powiedzieć, ale coś mu przerwało.
Charizard wydał z siebie głośny ryk, który zwrócił uwagę wszystkich. Nagle zaczął coś mówić w swoim języku wpatrując się w Michała z widocznymi pretensjami.
Chłopak zaniemówił, lecz po chwili się uśmiechnął potakując stworkowi - Panie Felix zawalczmy - oznajmił.
Mężczyzna zdębiał - Słucham...?
-Wszystko zawsze załatwialiśmy walką, zapomniałem jak wielką mamy wtedy więź, spróbuję go zrozumieć walcząc z nim ramię w ramię - wytłumaczył patrząc w stronę potakującego podopiecznego.
-Rozumiem... proste rozwiązania są czasami najlepsze... zgoda, walczmy! - odparł Felix.
-Czy oni są głupi, to kretyni prawda? - zapytał Dave.
-Tak... to skończeni DEBILE!! - krzyknęła Amelia z zażenowaniem w oczach jakby miała kogoś zaraz rozszarpać.
-Hehe... - podsumował śmiechem Droy. *Niekoniecznie, to naprawdę może zadziałać...*.

Zajęli miejsca naprzeciw siebie czyniąc ostatnie przygotowania do walki. Michał walczył Charizardem, ale wybór Felixa do ostatniej chwili był wielką niewiadomą.
-Druddigon idź! - krzyknął czerwonowłosy wyrzucając pokeball.
Na placu boju ukazał się smok z niebieskim ciałem i czerwoną głową. Chłopak nie znając kompletnie tego pokemona postanowił użyć swojego pokedexu.
Druddigon pochodzi z regionu Unova. Zamieszkuje jaskinie, gdzie toczy wyścigi wykorzystując swoje ostre pazury by złapać zdobycz. Skóra na jego twarzy jest twardsza niż skała. Jest typem samotnika.

*Niedobrze... kompletnie nie wiem czego się spodziewać po tym przeciwniku* - stwierdził w myślach Michał.
-Możemy zaczynać? - zapytał Felix.
*Mimo wszystko dam radę!*. - Tak! Charizard miotacz płomieni! - krzyknął wydając pierwszą komendę.
Przeciwnik nie zareagował, a wiązka ognia trafiła prosto w jego twarz. Michał przegryzł wargę kiedy okazało się, że atak nie zrobił nawet najmniejszego wrażenia na oponencie.
-Chyba niezbyt uważnie słuchałeś opisu Druddigona ze swojego pokedexu, smoczy puls! - oznajmił Felix.
Z paszczy Druddigona wystrzeliła wielokolorowa wiązka energii, która przybrała wygląd smoka, wzbiła się w górę i w szybkim tempie zaczęła opadać prosto na przeciwnika.
-Unik! - krzyknął Michał, a jego podopieczny z ledwością zdołał odlecieć z pola rażenia niszczycielskiego ruchu.
Jednak obrażenia z poprzedniej walki Charizarda dały o sobie znać przez co stracił na chwilę równowagę i upadł na ziemię.
-Charizard!! - zaniepokoił się trener.
-Druddigon pazur smoka! - oznajmił Felix, a pazury jego podopiecznego pokryły się intensywnym zielonym kolorem.
Przeciwnik nieubłaganie się zbliżał, a Charizardowi spłynęła kropelka potu po policzku.
-Wybij się miotaczem płomieni w górę!! - głos Michała rozbrzmiał w głowie jego podopiecznego przebijając się przez poczucie bezsilności i sprawił, że polecenie zostało perfekcyjnie wykonane.
*Coś się zmieniło...* - zauważył Felix.
Charizard znajdując się w powietrzu upomniał się o kolejne polecenie.
-Ognista pięść, pełna moc!! - krzyknął na cały głos.
Pokemon wydał z siebie nie pierwszy już tego dnia głośny ryk i pikując w dół zebrał w prawej łapie ogromne pokłady energii.
-Blokuj! - rozbrzmiał skupiony głos Felixa.
Charizard przecinając powietrze w końcu dotarł do celu i robiąc wielki zamach uderzył prosto w skrzyżowane ręce Druddigona.
-Druddigon nie daj się mu, pokaż kto jest silniejszy! - rozkazał czerwonowłosy.
-Naprzód!!! - wrzasnął Michał, a Charizard robiąc to samo z całej siły parł aż w końcu ku zaskoczeniu przeciwnika odrzucił go na sam koniec boiska.
-Świetnie! - wybuchł radością nastolatek.
Charizard pokazał w jego stronę kciuk w górę co dodatkowo go podbudowało.
-To było dobre, ale... - skomentował spokojnie Felix. - Cios gromu! - dodał po chwili.
Pięść Druddigona pokryła się elektryczną energią i zaczęła wydawać z siebie iskry.
-Przegrzanie! - błyskawicznie zareagował Michał, ale gdy Charizard przybierał się do ataku był już bez szans.
Druddigon znalazł się tuż przed nim omijając atak i z potężnym zamachem uderzył go w brzuch sprawiając, że jaszczur zgiął się w pół.
-Stalowa głowa! - krzyknął Felix.
Po tym uderzeniu Charizard bezwładnie upadł na ziemię. Wokół siebie słyszał tylko zagłuszone głosy, a obraz przed oczyma stawał się coraz bardziej rozmazany. Ostatnim co ujrzał była sylwetka Sandslasha obserwująca go na pobliskim drzewie. To było coś co nie pozwoliło mu odpłynąć, zamknięte oczy po chwili zamieniły się w wytrzeszcz co tylko obrazowało jak walczył z samym sobą. Zaczął powoli się podnosić przed zdziwionym Druddigonem przypominając sobie obiekt swojej nienawiści. Głośno sapał, lewą łapą złapał się barku przeciwnika, a w prawej desperacko zbierał energię do wykonania ognistej pięści.
-Charizard... - wymamrotał Michał biernie się temu przyglądając.
-Co za poświęcenie... co on tak desperacko próbuje osiągnąć? Czyżby aż tak bardzo nie chciał polec?

TO NIE TAK... JA PO PROSTU... CHCE MIEĆ SIŁĘ, BY CHRONIĆ SWOJEGO TRENERA

Po chwili energia otaczająca jego pięść zniknęła, a Charizard upadł na kolana z ledwością utrzymując przytomność.
*ZNOWU...* - pomyślał zrozpaczony stworek.
-Zakończmy na tym... - oznajmił Felix.
-Dobrze... Charizard jak się trzymasz!? - powiedział podbiegając do podopiecznego.
Jaszczurowi udało się zmienić pozycję na siedzącą i zdołał tylko przytakiwać na wszelkie pytania trenera.
-Charizard jeśli chodzi o walki zawsze jest pełen werwy - stwierdziła uśmiechnięta Amelia. - Dobrze się spisałeś - dodała po chwili.
-Prawda, to było imponujące - pochwalił Droy.
-Coś się na pewno zmieniło - powiedział Felix.
Charizard nie wiedział jak zareagować, to z pewnością było dla niego miłe, ale czy chciał pozwolić żeby przez to zapomniał o swojej nienawiści? To nie było ważne, w tamtej chwili liczyło się tylko to, że ukradkiem obdarzył wszystkich szczerym uśmiechem.
-Trzeba cię zabrać do siostry Joy... w sumie już dawno trzeba było - zauważył zażenowany sobą Michał.
-Poczekaj Michał! - upomniał się o uwagę Felix.
-Hmm?
-Chciałbym chwilę porozmawiać z Charizardem w cztery... no dobra sześć oczu - wyznał spoglądając na swojego partnera.
-Dobra... to my się przejdziemy - oznajmił z nutką zdziwienia w głosie.
-Dzięki! - odparł śmiechem czerwonowłosy.
Gdy zostali już tylko we trójkę Felix rozpoczął dialog.
-Słuchaj...
-Gyaaah!! ...
Mina mężczyzny wyrażała więcej niż tysiąc słów.

Na drugi dzień...

Gdy siostra Joy oddała spod opieki Charizarda przyszedł czas na pożegnanie się z miastem i tym samym z Felixem. Podczas pożegnania wypoczęty pokemon opuścił swój pokeball.
-My będziemy się już zbierać, dziękuję za wszystko - powiedział Michał ściskając dłoń mężczyzny.
-Miło było was poznać i jeszcze raz przepraszam za swoje humorki - odparł trzymając się za tył głowy.
-Abyśmy się już więcej nie zobaczyli - zaśmiała się Amelia.
-Do widzenia - powiedział Droy.
-Phi! Jestem od ciebie lepszy! - pożegnał się na swój sposób Dave.
Gdy zrobili pierwsze kilka kroków Michał kątem oka dostrzegł, że jeden z jego podopiecznych stoi w miejscu. Natychmiast się odwrócił i cofnął.
-Charizard o co chodzi? - zapytał nie rozumiejąc zachowania pokemona.
-Bo widzisz Michał, Charizard poprosił mnie o pomoc w uzyskaniu siły, rozumiesz co to oznacza? - wyznał Felix szokując tym wszystkich.
-Co!? - krzyknęła Amelia.
-Przecież... - wymamrotał Droy.
-... Charizard czy to prawda? - zapytał trener nerwowo przełykając ślinę.
-Gla lie lie! - mówił coś w swoim języku przejęty Glalie.
Charizard przytaknął.
-Jeśli pozwolisz to zabiorę go ze sobą i sprawię, że uzyska wystarczająca dla niego moc... wiem, że to ciężkie, ale właśnie tego chce twój pokemon... - powiedział spokojnym głosem Felix.
Michał nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w podopiecznego, który już podjął decyzję. Tego się nie spodziewał, to było zbyt nagłe by mógł to zaakceptować... to działo się zbyt szybko by mógł podejść do tego obiektywnie...
-SPĘDZILIŚMY RAZEM TYLE CZASU, A TY TAK PO PROSTU CHCESZ ODEJŚĆ!!??
-GYAAAAAAH!!!!! - ryknął na całe gardło i zaczął długi monolog wymachując przy tym rękami. - To nie jest pożegnanie! - powiedział w swoim języku.
Wszystko co Michał chciał wykrzyczeć i zarzucić Charizardowi zniknęło z jego umysłu gdy pokemon uronił kilka łez deklarując, że stanie się silniejszy i wróci.
-Heh... właśnie! Odeśle go z powrotem do ciebie gdy tylko będzie gotowy! - zadeklarował Felix.
Chłopak wytarł łzy, które pojawiły się w jego oczach i z poważną miną wyciągnął prawą rękę do podopiecznego, Charizard zrobił to samo tworząc mocny uścisk.
-W takim razie idź i wróć silniejszy żebyśmy razem mogli wygrać ligę!! Do zobaczenia przyjacielu...
-Gyaaah!!
Po chwili mocno się uścisnęli rozczulając przy tym Amelię i Dave'a. Charizard wymienił jeszcze spojrzenia z Sandslashem by po chwili zwrócić się do Glalie.
-Gyah Gyah... - Chroń naszego trenera...
-Glalie lie! - Wiem!
Michał wypuścił resztę swoich pokemonów by oni też mogli się z nim pożegnać. W końcu przyszła ta chwila by ostatecznie się rozstać gdyż dalsze tego przeciąganie bolało by tylko bardziej. Obie strony odwróciły się do siebie plecami zmierzając w dwa oddzielne kierunki. W głowie Michała zaczęły się pojawiać wszelkie wspomnienia z Charizardem i przez nagły impuls, który rozkazał nastolatkowi zareagować powiedział coś jeszcze.

KOCHAM CIĘ, PAMIĘTAJ!!

Po tych słowach Charizard zamarł, nie mógł się ruszyć i tylko mocno zaciśnięte zęby powstrzymywały go od wybuchnięcia głośnym płaczem, a łzy ściekały niemal po całej jego twarzy.
*Cóż za piękna i silna więź trenera i pokemona... ten chłopak obdarzył swoich podopiecznych tak wielką miłością, że stworzył sobie nie drużynę tylko jedną wielką rodzinę. Jestem ciekaw jego przyszłości...* - powiedział w myślach Felix.

I w taki właśnie sposób na prawie pięć miesięcy przed rozpoczęciem ligi Michał pożegnał się ze swoim pierwszym złapanym stworkiem, jednak w rzeczywistości nie było to pożegnanie tylko obietnica ponownego spotkania. Jednak wszyscy zapomnieli, że nienawiść względem Sandslasha wcale nie zniknęła.
*Charizard wiem, że to przeze mnie musiałeś odejść, dlatego do czasu gdy wrócisz stanę się trenerem na jakiego zasługujesz...*
------------

Cześć ;)
Rozdział w końcu wjechał na salony i przy okazji daruje sobie wszelkie standardowe kwestie i tłumaczenia. Fabuła idzie do przodu tak jak sobie zaplanowałem i to się liczy. Tym razem bez zbędnego gadania postaram się coś zmienić. Spodziewaliście się tego? Walki były dynamiczne? Sytuacja zasmuciła was choć trochę? Dajcie znać co sądzicie o rozdziale i jeśli ktoś zauważył błąd w czasie pozostałym do startu ligi to proszę mnie uświadomić, bo mam przeczucie, że mogłem się machnąć. Oprócz tego oceńcie czy ta czcionka tekstu jest lepsza od poprzedniej. Do następnego i...
WESOŁYCH ŚWIĄT

PS: W zakładce bohaterowie pojawiła się nowa postać: Droy Hannys, polecam zajrzeć, jego fani mogą znaleźć tam kilka ciekawych informacji :)

6 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle niesamowity. Właśnie niedawno udało mi się nadrobić wszystkie całość, więc mogę śmiało powiedzieć, że ten rozdział to najlepszy prezent na święta :-).

    Ps. Również wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku ;-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) ten rozdział stał się moim ulubionym. Pokazałeś tutaj ogromną miłość Charizarda do Michała i na odwrót. A wyznanie chłopaka bardzo mnie wzruszyło. Nie mówiąc już o epickiej walce smoka z Sandlashem. On też jest bardzo wiernym przyjacielem i strzeże trenera jak najlepiej. Ten rozdział to majstersztyk. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że emocje, które chciałem uwidocznić i przekazać w dużym stopniu do ciebie dotarły!

      Usuń
  3. Cześć,
    Smuteczek. Charizard odszedł od Michała, żeby zabrać się za trening, ale przynajmniej nie zabił go Sandslash, bo było blisko. Przez chwilę myślałem, że tak się stanie. A tak szczerze, to liczyłem na to. Wtedy Michał wywaliłby Sandslasha, a ten by go chronił i takie tam. Ale ten Twój scenariusz jest fajny, mniej skomplikowany, dramatyczny i, no i...

    Fajnie, oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem nieco zawiedziony tym rozdziałem. Spodziewałem się kontynuacji walki ze złem i Viperem, a tu znowu te walki i inne takie. Naprawdę załamało mnie to wszystko. Nie mogę się doczeka powrotu do walki z tym draniem. W sumie jednak rozumiem Michała, że nie ściga Vipera - w końcu nawet nie wie, gdzie go znaleźć. No i cóż... Jakby go mieli pokonać? Ale mimo wszystko bardzo bym chciał poczytać o tym, jak Michał z nim się rozprawia.

    OdpowiedzUsuń