niedziela, 2 października 2016

Rozdział 75 - Zew krwi 1/2

Pogoda tamtego dnia zapowiadała się świetnie. Wielki skwar i miejscami delikatnie powiewający wietrzyk to idealne warunki do łowienia ryb. Tak też pomyślał pewien rybak z wyspy Cinnabar i wybrał się w swoje sekretne miejsce. Na znacznym spadku lądu znajdował się mały kawałek plaży przy której rósł skrawek lasu, jedyne takie skupisko drzew na całej wyspie. Ów rybak usadowił się wygodnie na piasku i silnym zamachnięciem wędki rozpoczął łowienie. Nie musiał długo czekać na pierwszy połów, którym okazał się pokaźnych rozmiarów Magikarp. Nie mógł się nim zbytnio nacieszyć gdyż jego uwagę zwróciło coś zupełnie innego, a mianowicie głośny huk upadającego na piasek ciała. Rozejrzał się wzdłuż plaży i ujrzał coś dziwnego w oddali. Postanowił to sprawdzić zostawiając zarówno wędkę jak i złowionego Magikarpia. Gdy dotarł na miejsce bardzo się zdziwił, gdyż tym co upadło okazało się być ciało pokemona, którego nie znał. Rybak był pewny, że nie jest stąd. W regionie Kanto nie ma takich gatunków, co do tego nie miał wątpliwości, jednak z tym co tu robi było gorzej. Nie wiedział co robić, spróbować pomóc czy uciec. Po chwilowym namyśle zdecydował się na to pierwsze i zrobił ruch w jego stronę by przewrócić go na plecy, jednak ostatecznie się wycofał. Nagle około trzymetrowa sylwetka samodzielnie się podniosła strasząc tym samym mężczyznę. Ów forma życia posiadała ciemno-szare ubarwienie oraz czarne niczym smoła koło w okolicach klatki piersiowej i brzucha, oprócz tego ręce oraz nogi uzbrojone były w ostre niczym brzytwa pazury, a całe ciało przypominało wyglądem niedźwiedzia. Stał chwilę bez ruchu aż w końcu otworzył oczy, a ich krwisto-czerwony blask zmroził krew w żyłach rybaka. Był sparaliżowany, czuł jakby wszystko wokół zwolniło. To było dla niego za wiele, jeszcze nigdy nie czuł tak ogromnej żądzy mordu, zaczęło brakować mu oddechu. Chciał błagać o łaskę, ale nie mógł wydać z siebie nawet najmniejszego pisku, a wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Chwilę później po zaledwie jednym machnięciu łapą pazury rozszarpały ciało rybaka. Widok krwi wystarczył żeby złowieszcza aura unosząca się wokół stwora stawała się coraz bardziej widoczna. Natomiast z jego ciała zaczęły ściekać krople dziwnej czarnej substancji, która roztapiała wszystko po zaledwie chwilowym kontakcie. Obrał kierunek w stronę drzew, gdzie obok jednego z nich pojawił się ciemno-fioletowy duch o czerwonych oczach z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Ruszamy...
...

-Michał... Michał...! MICHAŁ!!!
Wrzask rozległ się po całym Centrum Pokemon, a adresat tych słów dopiero wtedy odłożył na bok swoje dumanie towarzyszące wgapianiu się w oddalony punkt na niebie przez szybę budynku i zwrócił na nią całą swoją uwagę.
-Tak?
-Za dwie godziny odpływamy, więc zamiast gapić się nie wiadomo w co moglibyśmy wyjść gdzieś WSZYSCY RAZEM - zaproponowała prawie, że w trybie rozkazującym.
-Tak, tak... - westchnął z pełną prowokacji miną. Lubił się z nią drażnić.
-Debil...! - warknęła pod nosem na co chłopak jedynie zachichotał.
-Już, już, nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi - powiedział Droy łapiąc Amelię w pasie i wychodząc z budynku zaraz za Michałem.
Dave i Glalie westchnęli głęboko - Co my się z nimi mamy... - oznajmił blondyn i chwilę później ich dogonili.

Spacerowali między stoiskami i tym podobnym zatrzymując się niemal przy każdym gdyż Amelię i resztę interesowało to co mają do zaoferowania. Prowadzili przy tym krótkie rozmowy aż w końcu...
-Możecie iść dalej beze mnie? - zapytał nagle Michał.
-Jak to, przecież... - próbowała powiedzieć, ale kolejna kwestia nastolatka jej przerwała.
-Muszę coś załatwić, weźcie ze sobą Glalie - uciął i pobiegł przed siebie.
-Chciałam spędzić trochę czasu, a on... - wymamrotała pod nosem Amelia.
-Cóż to chyba coś ważnego - stwierdził Droy.
Chwilę później nieco zaskoczeni kontynuowali zwiedzanie w czasie gdy Michał dotarł do baru. Tak jak się spodziewał dostrzegł tam Itoriego, siedział tam w towarzystwie Taro i swojego Infernape'a.

Niepewnie podszedł do ich stolika mijając kilka innych po drodze.
-Witam - przywitał się zwracając ich uwagę.
-Ooo Michał - zdziwił się Taro.
-Przysiądziesz się? - zaproponował Itori.
-Pewnie...
Siadając zawiesił wzrok na małpim pokemonie, a dokładniej na jego bliźnie, która jako pierwsza rzucała się w oczy po spojrzeniu na stworka. Był świadomy, że w bitwach takie rzeczy mogą się zdarzyć, ale nie miał pojęcia jak bardzo go to poruszy. Ta ogromna blizna na ciele pokemona była powodem jego zmartwień. Jego zakłopotanie nie umknęło uwadze niebieskowłosego lidera.
-Infernape czujesz się już dobrze...? - zapytał z poczuciem winy wymalowanym na twarzy.
Pokemon patrzył na niego przez chwilę swoim jedynym okiem i nagle się szeroko uśmiechnął pokazując kciuk w górę. Ten gest nie sprawił, że chłopak odetchnął z ulgą, ale przynajmniej poczuł się trochę lepiej i delikatnie się uśmiechnął.
-... Słyszałem, że dziś wypływasz - powiedział Taro przerywając chwilową ciszę.
-Tak za około dwie godziny.
-I jak się bawiłeś podczas pobytu na naszej wyspie? - zapytał Itori ze swoją pokerową miną, która mogła wyczytać niemalże wszystko z twarzy swojego rozmówcy. Dzięki temu domyślał się co dana osoba czuje i jakich pytań unikać.
-Dobrze się bawiłem, ale czas ruszać dalej, nie mogę stać wciąż w miejscu - wyznał nastolatek.
-Masz rację, rozumiem cię - odparł Itori.
-A co u was?
-Cóż, odzyskałem wiarę w siebie i nadzieję na pokonanie tego tutaj, nie spocznę dopóki nie dopnę swego, a to wszystko dzięki tobie - wyznał Taro.
-A ja już mówiłem, że walka z tobą była tym czego z Infernapem potrzebowaliśmy i od tamtej pory jesteśmy usatysfakcjonowani - dodał od siebie Itori obejmując podopiecznego i razem z nim się uśmiechając. To sprawiło, że na twarz Michała również zagościł uśmiech.
-Rozumiem... dzięki za miłe słowa!
-Michał mam prośbę, mógłbyś przywołać na chwilę Sandslasha? Chciałbym jeszcze raz przyjrzeć się pokemonowi, który zakończył dominację Infernape'a - zapytał nieoczekiwanie Itori.
Chłopaka trochę to zdziwiło, ale nie miał powodów by odmówić - Jasne, nie ma sprawy... - powiedział sięgając po pokeball, chciał wypuścić z niego wcześniej wspomnianego stworka, ale okazało się, że jest pusty. - Przepraszam najwyraźniej chciał odetchnąć i gdzieś sobie wyszedł - wytłumaczył.
-No trudno się mówi - odparł lider.
Chłopak spojrzał na zegar i powiedział - Dobra ja będę już leciał... do następnego! - pożegnał się.
-Miłego rejsu - życzył Itori i razem z Taro pożegnali go z uśmiechami na twarzy. Chwilę później nie było go już w barze.
-To dobry chłopak... - stwierdził Taro.
-Tak, ale ten Sandslash nie jest normalny... obawiam się, że Michał został w coś nieświadomie wplątany albo nie jest tym za kogo się podaje - nasuwał swoje teorie Itori. - A dodatkowo...
-Wiem, widzę na radarze... - wtrącił żółtowłosy wyjmując z kieszeni małe urządzenie przypominające pokedex na którym widoczna była jakby mapa całej wyspy, w pewnym punkcie dziwnie pulsowała.
-Coś wyjątkowo potwornego pojawiło się na wyspie, zawiadom policję i w najgorszym wypadku jednostkę specjalną...
-Dobrze.
*Ciekawe czy ma to coś wspólnego z Sandslashem...*
...

Tymczasem Sandslash odpoczywał samotnie w ustronnym miejscu nie myśląc o niczym co mogłoby mu przeszkodzić w relaksie. Nagle poczuł coś czego nie powinien czuć - ogromną rządzę mordu, która przyciągała go do siebie, wydawała mu się być znajoma. Należała prawdopodobnie do kogoś z kim miał już styczność, wcześniej też coś czuł, ale w o wiele mniejszym stopniu i postanowił to zignorować. Tym razem postanowił to sprawdzić, zeskakując z wulkanu pognał w stronę w którą prowadziły go zmysły. Gdy zbliżał się coraz bardziej żądza rosła, a po wbiegnięciu do małego lasku na skraju wyspy stała się najintensywniejsza. Bazując na tym wiedział, ze znajduje się w dobrym miejscu. Rozglądając się wokół nie mógł nic dostrzec aż w końcu za jego plecami pojawiły się dwie istoty.
-Witaj eksperymencie numer 207 - przywitał się jeden z nich.
-To wy...
Przed jego oczami stał średnich rozmiarów fioletowy duch z szerokim uśmiechem na twarzy i około trzymetrowy stwór o czarnym ubarwieniu z kamienną miną. Energia, która emanowała z jego ciała przytłaczała nawet Sandslasha.
-Jak się bawisz przebywając ze zwierzyną? - odezwał się po raz kolejny ten fioletowy.
-Co tu robicie? - niemalże warknął.
-Zmieniłeś się...  - odparł ze skrzywioną miną.
Sandslash nie odpowiedział nic.
-Kto by pomyślał, że wielki Sandslash aż tak się do kogoś przywiąże, osłabłeś - prychnął.
-Nonsens.
Zanim duch powiedział kolejne słowa przespacerował się obok niego - Naszym zadaniem jest zasiać w tym chłopaku jeszcze większy strach i być może... ZABIĆ - ostatnie słowo wyjątkowo dobitnie rozbrzmiało w głowie Sandslasha.
-... Radzę sobie, nie jesteście potrzebni - stwierdził.
-Czyżby? - uśmiechnął się pogardliwie. - Ach tak zapomniałem, rozkazy od mistrza... Masz się nie wtrącać, bo inaczej koniec z tobą, a nawet jeśli zaryzykujesz to mój partner cię zmiażdży - tłumaczył w czasie gdy ów stwór mierzył się z nim wzrokiem. Następnie przeszedł obok  milczącego jeża, a duch dał mu znać, że czas ruszać. - Do zobaczenia eksperymencie 207... - powiedział na odchodne i obaj zniknęli w oddali.
Sandslash nieruchomo z opuszczonym wzrokiem wpatrywał się w podłoże. Następnie w przepływie złości zniszczył jedno z drzew.
...
Pół godziny przed wypłynięciem...

Michał i reszta kręcili się w okolicy statku, którym mieli za niedługo wypłynąć.
-Sandslasha wciąż nie ma? - zapytała Amelia patrząc jak chłopak trzymając pokeball wypatruje podopiecznego.
-Nie, ale niebawem powinien być, często tak znika...
-Ok... a tak swoją drogą to gdzie jest Dave? - zmieniła temat rozglądając się po okolicy.
-Przed chwilą gdzieś tu się kręcił z nudów... - wyznał Droy.
-Dave'a też nie ma? - wtrącił się Michał.
-Tak...
-Rozejrzę się po okolicy i spróbuję go znaleźć, przy okazji poszukam Sandslasha, Glalie chodź! - zadeklarował brunet.
-My też się rozejrzymy! - oznajmiła Amelia.
W jak najszybszym tempie sprawdzili wszystkie miejsca w okolicy biegając i krzycząc imię zagubionego, lecz nie było po nim śladu podobnie jak po Sandslashu. To było dziwne, Dave w przeciwieństwie do zagubionego pokemona nigdy się nie oddalał i praktycznie cały czas przebywał w towarzystwie, a nagle ni stąd ni zowąd jakby zapadł się pod ziemię. Po jakichś piętnastu minutach poszukiwań Michał postanowił wrócić z powrotem do miejsca w którym się rozdzielili. Jakże wielkim zaskoczeniem dla niego okazał się fakt, że ich grono zmalało o kolejną osobę. Na miejscu był tylko Droy.
-Gdzie jest Amelia? - zapytał zdziwiony.
-Nie wiem... oderwałem od niej swój wzrok zaledwie na chwilę i to wystarczyło żeby zniknęła - wytłumaczył zmartwiony blondyn.
Nastała cisza, powiał ich wyjątkowo zimny wiatr, a pogoda z każdą sekundą robiła się coraz gorsza. Dobrze, że mieli na sobie swoje normalne ubrania.
-Nie zdążymy już na statek... - stwierdził poddenerwowany nastolatek. *O co tu chodzi!?* - warknął w sobie.
-Z pewnością... - odparł Droy.
-Nie wiem o co tu chodzi, ale chodźmy ich poszukać - powiedział Michał z miną pełną obaw.
-Pośpieszmy się...

Biegli rozglądając się po całej uliczce pełnej ludzi, ale nie mogli tam dostrzec tych których tak bardzo chcieli odnaleźć. Nerwy coraz bardziej dawały o sobie znać, a zmartwienie powoli sięgało zenitu gdy desperacko wypytywali innych czy widzieli zaginione im osoby. Odpowiedzi ani razu nie były pozytywne, wszystko wskazywało na to jakby po prostu wyparowali, ale to przecież nie było możliwe. Wybiegając za ostatni budynek i opuszczając strefę zabudowaną Michał dostrzegł coś kątem oka, coś co zniknęło w ułamku sekundy. Jednak był pewien, że coś widział i nic nie było w stanie tego podważyć.
-Ej, widziałem coś, tam! - wskazał kierunek nie chcąc wypuścić szansy z rąk.
-Jesteś pewien? Ja tam nic nie widziałem... - wyznał Droy.
-To nasz jedyny trop, musimy to sprawdzić! - oznajmił Michał.
-Racja...

Przemierzyli spory kawałek drogi kierując się wyłącznie przeczuciem aż w końcu dotarli przed pewien las, którego w żadnym stopniu się nie spodziewali. Wtedy bardzo wyraźnie dostrzegli coś co wryło ich w ziemię. Ciało Dave'a i Amelii było trzymane przez dwie wielkie łapy wychodzące z cienia. Chwilę później uprowadzona dwójka zniknęła w głębi lasu z tajemniczym porywaczem, którego ciała nie mieli okazji ujrzeć. Chcieli od razu odruchowo wbiec na teren wroga, ale w wyniku przeżytych wcześniej niebezpiecznych akcji Michał zatrzymał siebie jak i Droy'a.
-Czekaj! Nie możemy pójść tam nieprzygotowani - powiedział łapiąc towarzysza za ramię. Dzięki niewielkiemu doświadczeniu chłopak zdołał zachować zimną krew.
Blondyn przegryzł nerwowo wargę - Masz rację...
-Wybierzmy swoje najsilniejsze pokemony i powoli tam wejdźmy - zaproponował Michał.
-Dobra.
*Akurat w takiej chwili nie ma Sandslasha, cholera!* - pomyślał wypuszczając z pokeballa Charizarda i tłumacząc mu o co chodzi.
Droy zrobił to samo ujawniając swojego Arcanine'a.

Następnie mając oczy dookoła głowy Michał, Glalie, Charizard, Droy i Arcanine powoli weszli do lasu. Robiąc małe kroczki coraz to bardziej zagłębiali się w nim nie dostrzegając niczego prócz drzew i różnego rodzaju krzewów. Wtem usłyszeli cichy szelest, który wystarczył by wszyscy przenieśli swój wzrok w jedno miejsce. Nagle przerażająca aura pochwyciła ich w swe potężne objęcia, a widok szpetnej twarzy kreatury, która pojawiła się w owym miejscu rozpaliła w ich sercach na nowo uczucie głębokiego strachu paraliżujące ich ciała. Zdążyli zobaczyć tylko czarną głowę niczym u niedźwiedzia z świecącymi na czerwono oczami i jego szaleńczą minę, chwilę później już go nie było. Ich ciała ledwo zdążyły się zatrząść gdy pojawił się między nimi i z głośnym rykiem wytworzył falę uderzeniowa, która odrzuciła wszystkich w przeciwnych kierunkach.

Wszyscy byli przytomni i leżąc dobre kilkadziesiąt sekund bez ruchu próbowali pojąć co się właściwie stało. Gdy trochę się otrząsnęli dostrzegli, że dalszy atak ze strony tajemniczego napastnika nie następuje, a oni sami leżą niedaleko siebie. Michał podniósł głowę z ziemi i spojrzał przed siebie nieco zamglonym wzrokiem. Gdy obraz się ustabilizował ujrzał około trzymetrowego stwora i związane ciała nieprzytomnych - Dave'a i Amelii oraz pokemona, którego chłopak już znał, a mianowicie Gengara.
-Witaj zwierzyno - powiedział uśmiechnięty duch.

Pierwsze co Michał zrobił to odruchowo się wzdrygnął, następnie szybkim tempem zlustrował wszystko dookoła. Szanse na uratowanie Amelii i Dave'a bez walki zdawały się być niemożliwe, gdyż ten, który ich zaatakował przebywał tuż obok swoich ofiar, więc uprzednio spoglądając na swoich towarzyszy, którzy powoli się podnosili rozpoczął dialog.
-Czemu to robicie? - zapytał z zawahaniem w głosie.
-Cóż... można powiedzieć, że twój czas sielanki się powoli kończy - wyznał jakby ukrywający swoją naturę Gengar. W jego głosie słychać było pogardę i ukrywającą się pod uśmiechem oraz tonem złość, której nie mógł całkowicie zamaskować.
*O co chodzi, skąd tutaj te pokemony, coś jest z nimi nie tak...* - O czym ty gadasz... wypuśćcie ich, są niewinni!! - warknął z pretensjami.
-Nie, nie... musimy sprawdzić czy dojrzałeś i na tej podstawie stwierdzimy czy jesteś godny bycia zwierzyną. Od tego zależy twoje życie - oznajmił traktując go przeszywającym spojrzeniem.
W głowie Michała zaczęły rodzić się niewiadome sprawiające, że tracił swoje opanowanie. Tyle pytań i zmartwień uderzyło w niego na raz, a bezsilność w stosunku do nich sprawiła, że tracił kontakt z rzeczywistością. W jednej chwili dotarła do niego pewna możliwość, a mianowicie powiązanie tych dziwnych istot z tajemniczym łowcą z którym miał kiedyś styczność. To było coś czego najbardziej się obawiał, ponieważ nie przezwyciężył jeszcze strachu z tamtego dnia.
-GLALIE!!! - wrzasnął szturchając trenera rogiem by ten oprzytomniał. Interwencja pokemona udała się, a chłopak zaczął w pełni myśleć o tym co jest tu i teraz.
-A więc... może zacznijmy od upiększenia trochę naszych zakładników... - powiedział Gengar zbliżając swoją łapę do twarzy Amelii.
Nim jednak zdążył jej dotknąć z pyska Arcanine'a wystrzelił potężny płomień, który trafił w jego ciało.
-Nie dotykaj jej potworze!! - krzyknął wściekle Droy.
Atak nie zrobił na przeciwniku najmniejszego wrażenia.
-Ojej... - westchnął komicznie duch. - Zaczynajmy - oznajmił patrząc w górę, gdzie z ukrycia obserwował ich Sandslash.

Oczy przerażającego stwora ponownie zaświeciły na czerwono zwiastując nadejście krwawych żniw. W mgnieniu oka zniknął z ich pola widzenia i pojawił się przed Droy'em zadając mu piekielnie mocne kopnięcie w brzuch, które sprawiło, że mimowolnie wypluł krew i wyleciał z lasu prosto na sam koniec plaży. Arcanine próbował się na niego rzucić, lecz nim to zrobił napastnik pojawił się w innym miejscu. Źrenice Michała szeroko się rozszerzyły gdy zamachnął się przed nim chcąc rozszarpać go swoimi ostrymi jak brzytwa pazurami. Jego podopieczni nawet nie drgnęli, a uratował się jedynie tym, że poczuł nagły impuls, który pozwolił mu wystarczająco szybko zareagować i schylić się nim został rozszarpany. Uśmiech na twarzy Gengara poszerzył się, a czarna istota nie zamierzała poprzestać na jednym ataku, już szykowała się do drugiego, lecz jej prawa łapa została ugryziona przez Arcanine'a z paszczą przepełnioną ogniem. W jednej chwili doskoczyli do niego także Glalie używając kła lodu na jego nodze i Charizard wykorzystując metalowy pazur. Stwór jednak natychmiast odrzucił całą trójkę.
-Wyjdźmy z lasu, bo tu nie mamy żadnych szans przeciwko jego szybkości!!! - wrzasnął Michał biegnąc ile sił w nogach w stronę plaży gdzie poleciał Droy.
Arcanine wykorzystując swoją hiper prędkość natychmiast wybiegł na plażę prosto do swojego rannego trenera, a Charizard biorąc Glalie i Michała na grzbiet zrobił to samo.
-Irytujące robale... - powiedział wzruszając ramionami Gengar.
Jego partner natomiast był w zupełnie innym nastroju. Głośno warczał zaciskając zęby i pięści, a z jego ciała zaczęła emitować bardziej złowieszcza i wściekła aura niż ostatnio. Ryknął tak głośno, że drzewa w lesie się zatrzęsły i niszcząc wszystko po drodze pomknął w stronę uciekinierów.

(!!!!!!!!) - rozbrzmiał ryk, który nawet w jakimś stopniu usłyszeli ludzie z zamieszkanej części wyspy.

-Droy nic ci nie jest!? - zapytał w pośpiesznym tempie Michał patrząc jak towarzysz klęcząc trzyma się za brzuch i kaszląc pluje krwią.
-Jakoś żyje... - wymamrotał dotykając głowy zmartwionego podopiecznego.
W tym samym czasie z lasu wybiegł rozwścieczony stwór, a obok niego pojawił się wiecznie uśmiechnięty Gengar wraz z nieprzytomnymi wciąż zakładnikami.
-Rozwścieczyliście mojego partnera... - pokręcił teatralnie głową. - To nie był dobry ruch i... ZAPŁACICIE ZA TO - oznajmił głośno się śmiejąc, a około trzymetrowy kolos zaczął wściekle biec w ich stronę przerzucając się na cztery łapy.
-Charizard przegrzanie!! - rozkazał Michał.
Pokemon natychmiast wytworzył w pysku skondensowany płomień świecący wyjątkowo jaśniej niż zwykły miotacz płomieni i posłał go w stronę przeciwnika, lecz ten nic sobie z tego nie robił i mimo kontaktu wciąż biegł tak samo szybko aż w końcu znalazł się przed jaszczurem. Charizard próbował się z nim siłować, ale bezapelacyjnie został spychany w stronę wody. Próbując się wyrwać oberwał z jaśniejącej na biało pieści, czyli młoto-ramienia i został odrzucony daleko do tyłu.
-Glalie szybko, uderzenie głową!
Gdy stworek próbował zajść monstrum od tyłu oberwał tym samym ruchem co Charizard i został wbity w ziemię.
-Uważajcie!!! - krzyknął Michał, aczkolwiek nie spodziewał się, że to on znajduje się w gorszym niebezpieczeństwie. Napastnik szybkim tempem doskoczył do niego i wziął potężny zamach lewą łapą. Chłopak zdał sobie sprawę, że nie zdoła tego uniknąć. Miał rację, oberwał prosto w twarz, a siła ciosu sprawiła, że został odrzucony daleko do tyłu odbijając się od piasku, a następnie bezwładnie opadając na podłoże.
-Michał!! - krzyknął Droy nie mogąc w dalszym ciągu wstać na nogi.
Obserwujący wszystko Sandslash uderzył łapą w pień drzewa na którego gałęzi stał i zaczął się trząść. Chciał czym prędzej ruszyć na ratunek swojemu trenerowi, lecz jednocześnie coś go blokowało. Im bardziej chciał tym niemoc stawała się silniejsza. Nie mógł nic zrobić.

Charizard i Glalie ryknęli przepełnieni złością wystrzelając potężny miotacz płomieni i lodowy promień, niestety oba ataki zostały uniknięte, a stwór wydzielając z siebie coraz więcej mrocznej aury pognał w stronę Droy'a. Blondyn dalej nie mógł wstać, więc to mógł być jego niechybny koniec, gdyby nie Arcanine, który używając hiper prędkości podciął nogę napastnika powodując jego przykuc. Charizard dodał ognisty cios, a Glalie uderzenie głową i jakoś udało im się go powalić.
-Ładna zespołowa akcja, ale... - powiedział Gengar w czasie gdy jego partner wstał z powrotem na nogi, a jego łapy pokryła czarna energia.

Tymczasem Michał odzyskując przytomność zrozumiał kilka smutnych faktów. Leżąc na ziemi z zakrwawioną twarzą spoglądał w niebo.
*A więc tym jesteśmy bez Sandslasha... - słabeuszami. W sumie to nie jest wielka niespodzianka, odkąd pamiętam w kryzysowych sytuacjach zawsze wszystkich ratował, gdzie teraz jesteś... Sandslash?*. Tymczasem stworek o którym mowa przeżywał w swojej głowie męczarnie.
Michał jakoś się pozbierał i wstał, ale to co zobaczył nie należało do pięknych widoków. Monstrum raz po raz posyłało trójkę pokemonów na ziemię wyrządzając im poważne szkody, lecz pogrążeni w amoku nie dawali za wygraną. Chłopak widząc to próbował pogrążyć się w złości i odpalić swoje czerwone oczy, ale w ogóle mu to nie wychodziło.
*No dalej... odpalcie się!! Błagam!!* - wrzeszczał wewnątrz siebie, ale to nic nie dawało. *Dlaczego to nie działa!? Bez tego nic nie zdziałam!!!* - warknął zaciskając zęby.
Wtem stwór uderzył obiema łapami w ziemię tworząc falę uderzeniową, która unieruchomiła trójkę pokemonów i zaczął biec w stronę Michała.
*No odpal się!!!!! To nic nie da, jestem zbyt przestraszony... bez tego... nie dam rady...* - mówił w myślach, a gdy pokryta czarną energią łapa kolosa była już koło jego brzucha pobladł. Oberwał tak mocno, że opluł swojego oprawcę hektolitrami krwi zanim został brutalnie wbity w ziemię.
Gengar spojrzał w stronę z której obserwował ich Sandslash - Heh, co za głupiec... - prychnął pod nosem.

Sandslash wytworzył w prawej łapie fioletowo-czarną energię i z ledwością ukrywał swoją rządzę krwi. Trząsł się i głośno dyszał, a jego oczy pogrążone były w nieokiełznanym gniewie, wyglądał wtedy jak potwór z najstraszniejszych horrorów. Już miał ruszać zamordować śmiałka, który ośmielił się potraktować w taki sposób jego trenera, ale nagle usłyszał w głowie głos.
(Nie Sandslash... nie możesz się teraz wtrącić...)
Nieznana siła zawarta w głosie sprawiła, że ostatecznie nie ruszył na pomoc.

Pokemony wraz z Droy'em na chwilę zamarły. Stwór natomiast wyszczerzył szeroko zęby zadowolony z krwi na jego ciele, a następnie podniósł wysoko w górę prawą łapę by zmiażdżyć doszczętnie ofiarę.
*No i koniec z tobą robaku, ostatecznie nie byłeś nic wart...* - podsumował w myślach Gengar.
Glalie i Charizard widząc to desperacko popędzili w stronę swojego trenera, ale nie mieli żadnych szans zdążyć na czas. Łapa nieubłaganie opadała przed ich oczami aż zetknęła się z celem. Jakże wielkim zdziwieniem dla monstrum jak i Gengara okazał się fakt, że po uderzeniu z nastolatka nic nie zostało. Wszyscy zamilkli gdy Michał znajdując się obok zdziwionego kolosa dobył sztylet i rzucił ciążący mu plecak na ziemię.

Coś się zmieniło, był teraz inny i nie przypominał człowieka którym zdawał się być. Intensywny czerwony kolor pokrył jego oczy wręcz wypływając z nich, a mina na twarzy obrazowała złość jaką czuł. Teraz już niczego się nie bał i skąpany we krwi ruszył prosto na przeciwnika.

ROZPIERDOLĘ WAS!!!!!!!!!


7 komentarzy:

  1. Hej :)
    Kurde! Umiesz pisać prawdziwe dreszczowe z krwią oraz strachem wypisanym na twarzy. Biedna Amelia i Dave. Co ten Gengar im zrobił?! A Michał to całkowicie oszalał. Widząc jego wzrok doszłam do wniosku, że mają baaaaaaaaaardzo przerąbane. Swoją drogą ciekawi mnie co wspólnego ma z nimi Sandlash oraz dlaczego tak naskoczyli na Michała.
    Zauważyłam, że Ty i Diana uwielbiacie opisywać 'krwawe' sceny tymaczem na moim blogu dzieją się istnie cukierkowe rzeczy.:) hahaha
    Czekam na nexta :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię Christina, a co do opowiadania Diany to link jest w polecanych - "Moja pokemonowa przygoda z Samem, czyli tam i tu". :)

      Usuń
  2. Hej!
    Kolejny genialny rozdział. Czytając świetnie się bawiłam, a każda "krwista" scena dosłownie mnie bawiła *lubię takie rzeczy* x"3
    Sandslash to zdecydowanie mój ulubiony pokemon w drużynie Michała. Zdecydowanie szykuje się jakiś grubszy wątek mu poświęcony z czego się bardzo cieszę owo
    A z Michała zrobił się pod koniec jeszcze bardziej badassowy trener niż był. Mam ogromną słabość do postaci z czerwonymi oczami i tekstami typu:"rozpierdolę was" XDD TAK DALEJ MICHAŁ POKAŻ IM XDD
    Te oczka zaleciały mi trochę Giratiną *fav legenda z Sinnoh x3*

    OdpowiedzUsuń
  3. O widzę, że coś się wyjaśnia. Demoniczny Michał, to może być ciekawe, wezmę się za czytanie kolejnych rozdziałów niebawem :D, bo robi się ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie coś się zaczyna dziać. Mamy wreszcie walkę dobra ze złem, mamy złe Pokemony i mamy zdrajcę wśród stworków Michała. Choć co do niego, to wyraźnie widać jego wątpliwości co do tego, co robi. Jestem bardzo ciekaw tego, co będzie dalej. Takie rozdziały to ja rozumiem i pochwalam.

    OdpowiedzUsuń