niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 68 - Bez żalu. Michał vs Zeke!

Po zakończeniu czwartego pojedynku pomiędzy Joshuą i Mertelem, którego wynikiem końcowym okazało się kontrowersyjne zwycięstwo czerwonowłosego, po niespodziewanym ciosie krytycznym odłamku lodu, wykonanym przez Sneasela, przyszedł czas na piąty pojedynek.

-W piątym pojedynku zmierzą się Zeke Fulman i Michał Zoldrey!

Michał słysząc słowa wypowiedziane przez profesora przez chwilę stał jak wryty w ziemię, nie spodziewał się, że tak szybko do tego dojdzie. Jednak następnie szeroko się uśmiechnął, a Glalie odetchnął z ulgą. Zeke natomiast odebrał to ze stoickim spokojem.
-Do zobaczenia w kolejnej rundzie cieniaski - powiedział zadowolony Joshua.
-Powiedział ten, który przeszedł dalej na podwójnym farcie - parsknął śmiechem Zeke.
-Pamiętaj zawdzięczasz mi wygraną, a co najważniejsze życie - przypomniał mu Michał.
-Dobra, dobra idźcie już zazdrośnicy, najlepiej obydwaj przegrajcie - odparł z udawanym fochem czerwonowłosy.
Obaj uśmiechnęli się pod nosem i poszli zająć wyznaczone miejsca przywdziewając na swoje twarze poważne miny. Ta chwila była dla nich wyjątkowa. Wielkie napięcie i ogromna chęć zwycięstwa, właśnie to unosiło się na placu boju. Oboje nie mogli pozwolić sobie na porażkę ze względu na respekt jakim się darzą, a Michał wręcz podwójnie przez wynik ich poprzedniego pojedynku. W głowie bruneta wciąż przewijała się scena w której Beedrill Zeke'a pokonuje samodzielnie czwórkę jego pokemonów. Chciał się za to odegrać i udowodnić, że coś się zmieniło od tamtej pory, a teraz miał na to okazję.

-Wybierzcie swoje pokemony - powiedział profesor, który był również podekscytowany tą bitwą.

Obaj przytaknęli.
-Ja zacznę, pokaż się... Beedrill! - oznajmił Zeke dokonując swojego wyboru jako pierwszy.
*A więc Beedrill co? ... Ale tym razem mam kogoś kto da sobie z tobą radę*. - Sandslash - zwrócił się w stronę podopiecznego z podekscytowaniem w głosie.
Pokemon przytaknął i pewnym krokiem zaczął zmierzać na pole walki mijając wariującego Glalie, który również chciał walczyć. Jednak nim na nie wkroczył zdarzyło się coś niespodziewanego, jeden z pokeballi Michała samodzielnie się otworzył, a z niego pojawił się Kingler zmierzając natychmiast przed oponenta.
-Kingler? - zdziwił się brunet.
-Kuki kuki!! - warknął odwracając się w stronę trenera będąc niezwykle napalonym na tę bitwę.
*No tak, Kingler ma tu najwięcej do udowodnienia, w końcu jeszcze jako tchórzliwy Krabby przegrał po zaledwie jednym ciosie. Nic dziwnego, że chce walczyć.* Na twarz Michała zawędrował uśmiech - Wybieram Kinglera! - oznajmił w stronę profesora.
Glalie krzyczał coś do niego by zmotywować go jeszcze bardziej, natomiast Sandslash uderzył go lekko w plecy by również jakoś wesprzeć. Krab serdecznie im podziękował.
-Czyż to nie ten mały Krabby? Heh, jak zwykle jakieś problemy wychowawcze - zadrwił Zeke.
-Gadaj zdrów - odciął się Michał.

-Zaczynajcie!!!

-Beedrill naprzó... - nie zdążył dokończyć gdyż prześcignął go zdecydowany przeciwnik.
-Tunel!! - krzyknął Michał, a jego podopieczny ku zdziwieniu zarówno Zeke'a jak i Beedrilla zniknął natychmiast w ziemi.
Zanim Zeke wydał z siebie jakikolwiek dźwięk Kingler wyłonił się tuż pod Beedrillem, a następnie zaskoczony stworek wylądował w silnym uścisku szczypiec kraba, by po chwili zostać brutalnie rzuconym o ziemię. Zdziwiona mina szatyna była bezcenna.
-A niech mnie! - powiedział uśmiechając się. - Beedrill w porządku?
Pokemon otrząsnął się po uderzeniu i po chwili odwrócił do trenera przytakując głową, gotowy do dalszej walki delikatnie wzbił się w powietrze.
*Ooo...*. - O to chodzi! - pochwalił Michał. - Ale uważaj, nadchodzą!
-Beedrill szpilo pocisk!
-Utwardzenie! - rozkazał w odpowiedzi.
Wiertła na przednich kończynach Beedrilla jak i jego żądło zajaśniało białym światłem w towarzystwie zielonej energii obtaczającej wylatujące z wcześniej wymienionych kończyn pociski. Kingler pokrył się metalicznym połyskiem zwiększając swoją obronę i zablokował je swoją największą kończyną.
-Teraz! Krzyżocięcie! - oznajmił Zeke.
Beedrill ruszył z ogromną prędkością krzyżując swoje wiertła w literę "X" i zaatakował wiązką energii o takim samym kształcie odrzucając przeciwnika, który jednak zdołał utrzymać się na nogach.
-Kontruj bąbelkowym promieniem!
-Unik i przyśpieszenie, a następnie krzyżocięcie! - Kleszcze! - rozkazali nim podopieczni zdążyli wykonać poprzednie polecenia.
Beedrill bez problemu manewrował w powietrzu unikając wrogich bąbelków by po chwili zwiększyć swoją szybkość pojawiając się przed krabem i wykonując na nim krzyżocięcie, które Kingler zablokował uderzając wielkimi szczypcami.
*To już nie ten sam Michał co ostatnio, muszę się postarać, bo nie wygram* - stwierdził w myślach Zeke.
*Nie jestem taki sam jak ostatnio, udowodnię to gdy wygram!* - wmawiał sobie Michał.
-Krzyżocięcie! - Kleszcze! - krzyknęli jednocześnie, a ich pokemony ponownie wymieniły miedzy sobą ciosy.
-Beedrill trujące ukłucie! - rozkazał chwilę po wymianie Zeke.
-Bąbelkowy promień Kingler!
Podopieczny Michała nim zdążył cokolwiek zrobić oberwał z wiertła pokrytego trucizną i otrzymał spore obrażenia.
-Dobrze! Teraz narzuciliśmy dobre tempo, Beedrill przyśpieszenie i krzyżocięcie! - powiedział zadowolony szatyn.
-Spokojnie Kingler, musimy odzyskać rytm, nie daj mu do siebie podejść używając bąbelkowego promienia! - stwierdził w odpowiedzi brunet.
Poke-krab przytaknął i zaczął obrzucać gradem bąbelków zbliżającego się do niego przeciwnika, poke-osa jednak z każdą chwilą stawała się coraz szybsza i omijając wszelkie przeszkody zadała mu kolejny mocny cios.

**
Kilka lat przed wyruszeniem chłopców z Alabastii w podróż...
Przepełnieni dziecięcymi marzeniami o karierze trenerskiej leżeli wtedy na jednej z tamtejszych łąk.
-Hej Michał - zaczął nagle Zeke.
-No co? - odparł leżący obok brunet.
-Jak wyruszymy w swoje własne podróże to będziemy rywalami prawda?
-Chyba tak - stwierdził po chwilowym namyśle.
-Na pewno stoczymy wiele świetnych walk, więc pamiętaj...
-... żeby zawsze czerpać z nich radość, tak wiem...
**

Z twarzy trenerów nie schodził uśmiech, który obrazował jak dobrze się bawili walcząc ze sobą.
-Kingler tunel! - rozkazał Michał.
-Nie daj mu wejść pod ziemię, szybko trujące ukłucie! - odparł Zeke.
Kingler zaczął się podkopywać, lecz robił to na tyle wolno, że Beedrill bez problemu zdążył do niego doskoczyć i zadać mu potężny cios, który odrzucił go na kilka metrów. Jakby tego było mało krab został również otruty.
-Kingler trzymaj się! - dopingował go trener, lecz mimo to pokemon co jakiś czas tracił energię i bardzo cierpiał.
-Szpilo pocisk! - rozkazał Zeke zanim Michał zdążył zareagować.
Atak trafił bezpośrednio i spowodował pojawienie się niewielkiej ilości dymu, który zakrył Kinglera. Gdy opadł można było zobaczyć nieruszającego się pokemona o zamkniętych oczach.
-Kingler!!! - krzyknął zdenerwowany Michał.
-Dzielnie walczył... - wyznał Zeke.
Nagle pokemon spisany na straty otworzył oczy przypominając sobie ponownie o dotkliwej porażce za czasów poprzedniej formy, głośno dyszał, lecz pełen determinacji gotowy był do kontynuowania pojedynku.
*Ej, ej, co on robi, że jego pokemony są takie twarde?* - zastanawiał się szatyn.
-Sand... slash! - Glalie glalie lie! - dopingowali przyjaciela zza linii końcowej, natomiast Michał poczuł jak gęsia skórka pojawia się na całym jego ciele.
-Kuuu... ki... - wysapał zmęczony pokemon, a trucizna dała o sobie znaki.
-Krzyżocięcie! - rozkazał Zeke bez grama litości.
-Utwardzenie! - krzyknął desperacko Michał.
Kingler zwiększył swoją obronę, ale mimo to cios w kształcie litery "X" ponownie odrzucił go w tył zadając spore obrażenia.
-Bąbelkowy promień!
-Przyśpieszenie i jeszcze raz krzyżocięcie! - napierał wciąż szatyn.
Bąbelki były tym razem tak słabe, że Beedrill nie próbował ich nawet unikać, przelatywał niewzruszony niszcząc je swoim ciałem, a następnie przy pomocy krzyżocięcia wbił Kinglera w ziemię powodując, że gęsty kurz zaczął unosić się w powietrzu.
-Tym razem to na pewno koniec - stwierdził Zeke. - Co!? - mruknął po chwili.
Za Beedrillem niczym cień pojawił się Kingler chwytając swojego przeciwnika w mocny uścisk kleszczy. Gdy próbował się wydostać w tych samych kleszczach zaczęła formować się pomarańczowa wiązka energii, a następnie została wystrzelona w formie promienia zadając mu spore obrażenia.
-Nauczyłeś się hiper promienia! - ucieszył się Michał.
-To jakiś zombie czy co!? - warknął Zeke. - Wykończ go krzyżocięciem! - dodał po chwili.
-Kingler jeszcze raz hiper promień! - rozkazał brunet, ale po chwili doszło do niego, że stworek nie może się już ruszać.
Beedrill mknął by zadać ostateczny cios przeciwnikowi, ale w ostatniej chwili przed nim pojawił się zdyszany od biegu Michał co spowodowało, że się zatrzymał.
-Wystarczy już... - uśmiechnął się delikatnie, a pokemon wrócił do swojego trenera.

-Zwycięzcą zostaje Zeke Fulman! - obwieścił profesor.

-Kuki kuki... - wymamrotał przygnębiony pokemon.
Michał pogłaskał go po głowie - Świetnie się spisałeś, zrobiłeś więcej niż trzeba - wyznał próbując podnieść na duchu podopiecznego, podobnie jak Glalie, który starał się rozweselić przyjaciela. Kingler uśmiechnął się lekko i zasnął. - Miłych snów - powiedział brunet używając na nim odtrutki i odwołując go do pokeballa. - Było blisko...
W międzyczasie Zeke i Joshua widząc zawiedzionego wynikiem meczu Michała postanowili do niego podejść.
-Hej, hej, hej to było niezłe, walczyliście jak lwy! - pochwalił uśmiechnięty Joshua.
-Dzięki - odparł krótko.
-To była świetna walka, tego się po tobie spodziewałem, gratuluję - powiedział Zeke wyciągając przed siebie rękę.
Michał przez chwilę lustrował dłoń przyjaciela by następnie ją uścisnąć - Wzajemnie - odparł. Gdy przystawał na ten gest grzecznościowy nie wiedział jak źle się po tym poczuje. Zrozumiał wtedy jak bardzo chciał wygrać i jak bardzo mu na tym zależało. Znowu nie udało mu się pokonać największego rywala co dołowało go jeszcze bardziej.

Profesor był zachwycony dwójką trenerów z jego miasteczka.
*Zeke i Michał... cóż za obiecujący młodzieńcy. Jeden wyszkolił piekielnie silne pokemony i jest mistrzem strategii, drugi natomiast zdobył bezgraniczne zaufanie swoich podopiecznych i nauczył ich determinacji oraz wcielił w nich ogromnego ducha walki. Teraz tylko czekać na ich kolejne pojedynki...* - stwierdził w myślach Oak.

-Dobrze, przejdźmy do następnej walki w której zmierzą się...
...

**
Przegrałem... znowu przegrałem. Wiem, że była to dobra walka w której zarówno ja i Kingler bardzo się staraliśmy, szczególnie on... a ja? Czuję, że mogłem zrobić o wiele więcej i to boli najbardziej. Pokemony Zeke'a są bardzo silne, dlatego bez dobrej strategii nie mam co myśleć o wygranej, czyżby tego mi dziś zabrakło? Strategia... no tak, w końcu Kingler walczył za nas dwóch i pokazał się z jak najlepszej strony, a ja nie zdołałem mu pomóc. Bądź co bądź to niesamowite jak świetnie wyszkolił Beedrilla, ten pokemon za każdym razem jest coraz silniejszy. Następnym razem zawalczy z nim Sandslash i zakończy jego dominację. Jestem tego pewien. Mimo wszystko muszę być wsparciem dla moich pokemonów, bo inaczej nici z naszych marzeń! Marzeń o które tak zażarcie walczymy od samego początku. Ale... czasami boje się, że nigdy nie zdołam go pokonać... - stwierdził nastolatek opierając się w samotności o pień drzewa.
**

Michał postanowił zostać na wyspach do końca turnieju i obserwować dalsze losy dwójki przyjaciół. Okazało się, że zarówno Zeke jak i Joshua przeszli przez ćwierćfinał i półfinał nie wpadając na siebie po drodze. Dopiero w finale przyszedł czas na ich walkę, która miała odbyć się na specjalnym choć i zwyczajnym polu walki w środku lasu na drugiej wyspie z profesjonalnie namalowanymi liniami i oznaczeniami. Stawka była wysoka, a emocje w obojgu młodzieńcach aż buzowały, mieli wielką chrapkę na puchar. Natomiast Michał wydawał się być w połowie nieobecny myślami.

-Walka finałowa odbędzie się pomiędzy Zeke'm Fulmanem i Joshuą Agrandesem! Proszę wybierzcie swoich reprezentantów - obwieścił profesor Oak.

-Jolteon wybieram cię! - Hitmonchan walczymy! - wybrali niemal jednocześnie.
Na placu boju po stronie Zeke'a pojawił się elektryczny stworek, którego wyewoluował z Eevee'go, natomiast po przeciwnej stronie stał pewny siebie pokemon bokser. Za chwilę wszystko miało się rozstrzygnąć.

-Zaczynajcie!!

-Hitmonchan mach cios! - rozkazał Joshua.
-Jolteon ochrona! - odpowiedział natychmiast Zeke.
Piekielnie szybki cios został w ostatniej chwili zablokowany przez zieloną osłonę wytworzoną przez elektrycznego stworka, lecz nie ochroniła go przed odrzuceniem na znaczną odległość do tyłu spowodowanym siłą uderzenia.
-Grzmot! *Najpierw obijemy go z daleka by następnie przejść do walki na bliski kontakt* - uśmiechnął się Zeke mając w głowie ułożoną strategię.
Jednak Hitmonchan zwinnie uniknął niszczącego pioruna i znalazł się przed oponentem.
-Ognista pięść! - krzyknął Joshua, a prawa rękawica jego podopiecznego zapłonęła by następnie zadać potężny cios zaskoczonemu stworkowi.
*Heh, chyba będzie trzeba walczyć czystą siłą przeciwko nim* - stwierdził Zeke.
*Doskonale wiem, że chce zastosować jakieś rozmaite strategie, ale mu na to nie pozwolę* - stwierdził Joshua.
-Kontruj prędkością! - oznajmił Zeke.
W odpowiedzi na otrzymany cios Jolteon uderzył w przeciwnika błyskawicznie pędzącymi gwiazdkami, Hitmonchan nie zdążył zareagować.
-Walka wręcz! - rozkazał Joshua.
-Jolteon prędkość i kula cienia!
-Unik! - dodał po chwili czerwonowłosy.
Hitmonchan zszedł z toru lotu świecących złotych gwiazdek, lecz kula cienia ku zdziwieniu Joshuy nie poleciała w jego podopiecznego, ale w owe gwiazdki i wytworzyła wybuch, który objął poke-boksera w gęstym dymie.
-Pozbądź się tego dymu boksując w powietrze!
Pokemon szybkimi uderzeniami powoli pozbywał się niekorzystnych warunków.
-Grzmot! - krzyknął Zeke próbując wykorzystać ograniczone pole widzenia przeciwnika.
-Wykrywanie! - odparł natychmiast Joshua.
Olbrzymi piorun mknął na Hitmonchana, lecz zastygł bez ruchu tuż przed dotarciem do celu, gdy oczy poke-boksera zajaśniały jasno-niebieskim światłem.
-Hitmonchan mach cios, a potem ognista pięść!
-Jolteon kula cienia i ochrona!
Hitmonchan doskoczył do przeciwnika i próbował zadać mu silne uderzenie z prawej ręki, lecz zamiast tego trafił w wytworzoną przez Jolteona kulę cienia. Następnie jego lewa pięść zapłonęła i została zablokowana przez zieloną ścianę energii ochronnej.
-Jeszcze raz... kula cienia, mach cios! - krzyknęli jednocześnie.
Gdy Jolteon tworzył przed pyskiem kulę fioletowo-czarnej energii, prawa rękawica Hitmonchana zajaśniała na biało-niebiesko. Nim zdążył ją wystrzelić pokemon bokser uderzył w nią z całej siły powodując wybuch. Po chwili oczekiwania w napięciu, wszystko było jasne. Oba pokemony były niezdolne do walki.

-REMIS!! Jest to turniej jeden na jednego, więc nie powtórzymy walki, niespodziewanie mamy dwóch zwycięzców! - obwieścił profesor.

-No nie, zremisowałem z tobą... - powiedział żartobliwie Zeke.
-Miałeś szczęście - odgryzł się Joshua, a po chwili obaj odwołali swoich podopiecznych i wznieśli wysoko puchar.
Michał widząc to poczuł w środku gorycz, której nie umiał sobie wytłumaczyć, poczuł jak jego marzenia oddalają się wraz z tym trofeum. Zwycięzcy następnie z racji, że był tylko jeden puchar, a ich było dwóch postanowili oddać go profesorowi na pamiątkę, po długich namowach mężczyzna się zgodził. Oak i Merl podziękowali wszystkim którzy pozostali za udział, a po chwili całą gromadą ruszyli na brzeg pierwszej wyspy by czekać na prom. Pierwszym statkiem, który przycumował do brzegu był ten płynący na wyspę Cinabar, więc Michał musiał się ze wszystkimi pożegnać.
-Do widzenia profesorze, do następnego Zeke, Joshua! - powiedział z uśmiechem na ustach.
-Do widzenia i miłej podróży - odparł profesor Oak.
-Zawalczymy kolejnym razem - obwieścił Joshua.
-No to... bywaj Michał - powiedział Zeke.
Chłopak przez chwilę lustrował ich wzrokiem - Ta... do zobaczenia - wymamrotał na koniec i wraz z Glalie weszli na statek. Z daleka spoglądał jeszcze na lodową jaskinię, którą postanowił w przyszłości odwiedzić. Chwilę później prom odpłynął.

I tak właśnie zakończył się emocjonujący turniej na wyspach lodowych, a z jakiegoś powodu z twarzy Michał nie schodził uśmiech, tak jakby czuł, że niedługo przytrafi mu się coś dobrego.

-Nie załamuj się, to nie w twoim stylu - powiedział w myślach Zeke.
------------

Witam :)
Trochę się spóźniłem, ale było to spowodowane, oczywiście w dużym stopniu moim lenistwem i mieszanym "poczuciem" weny, jednak muszę przyznać, że nad walką Michała i Zeke'a dużo myślałem i postanowiłem, że przedstawię ją jak najlepiej. W mojej opinii wyszła całkiem nieźle, jestem z niej bardzo zadowolony :). Oceniajcie, krytykujcie oraz piszcie swoje opinię i widzimy się prawdopodobnie za tydzień przy kolejnym rozdziale. Niedługo nadrobię wszystkie opowiadania (jeśli kogoś to interesuje). No i do następnego!

7 komentarzy:

  1. No i nadrobiłem. Dawno, bardzo dawno nie byłem na bieżąco z Twoimi rozdziałami, ale już nadrabiam jak widać.
    Co do przeczytania książki. Przeczytaj warto, wyrabia się po niej styl. Nawet, jeśli na to nie patrzysz, to taka samodzielna korekta.

    Co do rozdziału. Powiem, że opis walk był genialny. Naprawdę mi się podobał rozdział. Niestety Michał przegrał, ale to go zmotywuje do pracy nad sobą, a co mu tam po drobnychtrofeach skoro może zdobyć tytuł mistrza Kanto, aj będzie musiał się napracować.

    Niestety, lecz poziom prezentowany przez Zeka i Joshue mocno odbiega od Michała. Widać, że depcze im po piętach, ale czegoś brakuje.

    Jolteon? Spodziewałem się czegoś bardziej zaskakującego. Np. Sylveona. Fairy type to taki mój Guilty pleasure. Tak bardzo nie trawię tego typu, że aź mnie jara :-P

    pozdrawiam ;-) i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    W końcu zebrałam się na napisanie komentarza. Mimo, że czytam wszystko na bieżąco nie zawsze od razu po tym piszę komentarz. Albo jestem zajęta pisaniem własnej opowieści, albo po prostu nie mam żadnego pomysłu... Przechodząc do rozdziału. Naprawdę mi szkoda, że nie wygrał Michał. Nie będę ukrywać, że trzymałam za niego kciuki. No cóż... Chociaż tym razem odpadł poprzez uczciwą walkę, a nie dyskwalifikacje. Kingler zaprezentował się o wiele lepiej w walce porównując do tego co zrobił jako Krabby. Możesz go za to pochwalić ode mnie :) Dobrze Zeke wytrenował sobie tego Bedrill'a. Myślę, że Sandslash miałby też dość dużą zagwozdkę z nim, ale Kingler mimo przegranej stawił mu duży opór i dodatkowo nauczył się niesłabego ataku, jakim jest hiper promień. Szczerze się przyznam oczykiwałam także Sylveon'a :P Dlaczego? Nie wiem sama, chyba z tego powodu, że umiesz zaskakiwać w dość niespodziewanych momentach i jakoś tak przyszło... Volteon to może nie Glaceon, ale do moich ulubionych ewolucji Eevee też należy. Trochę zaskoczył mnie wynik finałowej walki, ale podoba mi się to, że Zeke i tym bardziej Joshua zajęli pierwsze miejsce. Niestety moja przypuszczania o spotkaniu tego lodowego ptaszka się nie spełniły, ale skoro mówiłeś, że wrócicie w przyszłości to jeszcze nie wszystko stracone. Więc jak to mawiają "do trzech razy sztuka", więc następnym razem może coś wygrasz :) Mam jeszcze takie małe pytanie do ciebie. Ty masz już ustalony ciąg zdarzeń do końca, czy może będzie jeszcze raz taka dłuższa przerwa? Ciekawi mnie to od czasu kiedy znowu zabrałeś się za pisanie, ale jakoś wstydziłam się zapytać. Do następnego i dużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię ;). A co do pytania to znowu mam mniej więcej przemyślane do pewnego momentu, który nie jest końcem. Wszystko dlatego, że planuje jeszcze więcej rozszerzyć już i tak obszerną fabułę oraz powyjaśniać wszystkie niewyjaśnione wątki. Aby zachować świeżość i płynność w opowiadaniu przerwa po setnym rozdziale albo jeszcze wcześniej jest praktycznie w moim przypadku nieunikniona. Tak więc przerwa na pewno będzie, ale dokładnie nie wiem kiedy i na jak długo ^^.

      Usuń
    2. Hej :) wróciłam po dłuższej nieobecności :D
      oczywiście opis walki wyszedł co bardzo dobrze. Byłam pod wrażeniem determinacji oraz siły Kinglera, ale Beedrill Zeka był piekielni silny oraz twardym przeciwnikiem. Widać, że został dobrze wyszkolony. W kolejnej walce nie spodziewałam się remisu :) co było miłym zaskoczeniem. W sumie nie mogłam się zdecydować za kogo trzymać kciuki. Świetnie, że Eevee Zeka ewoluował w Joteona :) to jedna z moich ulubionych wcielień słodziaka. Czekam na dalsze przygody Michała. :)

      Usuń
  3. Dawno nie czytałem równie żałosnego rozdziału. Nie dość, że byłem w nim męczony głupimi walkami, to jeszcze dostałem nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością utopię. Jak możesz być tak naiwny, drogi Autorze? Jak możesz opowiadać takie brednie? Jak możesz wmawiać nam, że rywale mogą być przyjaciółmi lub choćby kolegami? Ani jedno, ani drugie nie jest możliwe. Rywalizacja to zło. Rywalizacja rodzi zazdrość, a ta nienawiść, a ta niszczy wszystko, nawet przyjaźń. Prawdziwi przyjaciele nigdy nie walczą ze sobą. Koledzy także nie. Prócz tego pochwała walk i czerpania z niej radości obrażają mnie samego. Wiesz dobrze, dlaczego, bo pisałem Ci o tym w mailu. To, c Ty pochwalasz, kiedyś zniszczyło pewnego człowieka. I wciąż niszczy innych. Zastanów się więc dwa razy, zanim to pochwalisz.

    OdpowiedzUsuń