sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 66 - Decydująca walka. Charizard vs Rhydon!

...
-Wybieraj następnego - pośpieszał go Mertel.
-Dobra... - odparł brunet łapiąc za pokeball.
Ku jego zaskoczeniu na pole walki wpełzł Metapod. - Metapod! - Teraz moja kolej! - oznajmił odwracając się w jego stronę.
-Ej, ej, ej poważnie, pozwolisz mu walczyć? - zakpił zielonowłosy.
Michał nie spodziewał się tego ze strony Metapoda, był pod wrażeniem, lecz mimo to wiedział, że wystawienie go do walki z Dodrio będzie bardzo niekorzystne.
-Słuchaj Metapod - zaczął powoli. - Doceniam twój zapał, ale Dodrio to silny przeciwnik i do tego ma przewagę typu, co o tym myślisz, dalej chcesz walczyć? - zapytał mierząc go wzrokiem.
Natomiast Mertel śmiejąc się pod nosem słuchał tej konwersacji.
-Metapod!! - pokemon przytaknął bez żadnego zawahania.
-No dobra zgadzam się - wycedził wzdychając.
Na twarzy Mertela zagościł tzw. "poker face" i wyglądał w tamtej chwili prawie jak Quagsire - Serio, tak po prostu? - zdziwił się.
-Chciałem się tylko upewnić, że wie na co się porywa, jak mógłbym zatrzymać kogoś tak zdeterminowanego? Niech sam ci udowodni jak silny jest - stwierdził brunet szykując się do wznowienia walki.
-Rozumiem... lecz niestety nawet mój zmęczony Dodrio bez problemu sobie poradzi z twoim robaczkiem, hehe - oznajmił pewny siebie.
Rzeczywiście jego pokemon nie był w najlepszym stanie, głośno dyszał, ale i tak nie uważał Metapoda za żadne wyzwanie. Z jednej strony mógł mieć rację, podopieczny Michała to dopiero faza przejściowa, niezbyt mobilna i mająca ograniczony wachlarz ruchów, ale z drugiej strony wszystko jest możliwe i na to właśnie liczył czarnowłosy trener.
-Zaczynajmy wreszcie - pośpieszał Mertel.
-Okej.
-Dodrio szybki atak! - rozpoczął zielonowłosy.
-Stalowa obrona!
Nim trójgłowy pokemon uderzył w przeciwnika, ten pokrył się stalową powłoką zwiększając sobie obronę i przy okazji zminimalizował obrażenia. Dodrio potrzebował chwili odpoczynku po tym ataku, co skrzętnie próbował wykorzystać Michał.
-Teraz, akcja! - krzyknął do podopiecznego, który najszybciej jak tylko mógł poruszał się skacząc w stronę oponenta.
Niestety trwało to zbyt długo.
-Wolno, za wolno... Dodrio dziobanie! - oznajmił Mertel.
Metapod otrzymał dawkę zmasowanych ciosów, które wyrządziły mu sporo krzywdy.
-Strzał nicią w dziób! - powiedział brunet próbując pozbyć się jakoś zagrożenia ze strony latających ruchów przeciwnika, które wykonywał właśnie przy pomocy dziobów.
Środkowa paszcza Dodrio została potraktowana lepką substancją, a sam pokemon nie był w stanie się jej pozbyć.
-Świdro-dziób! - rozkazał Mertel, a Dodrio poprzez wirowanie pozbył się problemu. - A teraz potrójny atak! - dodał po chwili, a niszczący atak trzech żywiołów pomknął w stronę Metapoda.
*Nie unikniemy tego!*. - Stalowa obrona!! - krzyknął Michał.
Pokemon ponownie zwiększył swoją obronę utwardzając powłokę jego ciała, lecz mimo to atak zmiótł go bez problemu i posłał na deski. Dodrio mimo, że był na skraju wyczerpania skrupulatnie wykonywał polecenia swojego trenera i nie miał zamiaru zemdleć.
-No to chyba już się nie podniesie, to za dużo jak dla niego... - westchnął z dezaprobatą.
Michał natomiast ze spokojem przyglądał się wciąż przytomnemu podopiecznemu.
Metapod próbował się podnieść - Wiem, że nie mam szans... wiem, że jestem na straconej pozycji... Ale! Wszyscy tyle dla mnie zrobili, a Poliwrath walczył z taką zaciętością, dlatego też chce coś zrobić... - motywował się Metapod co pozwoliło mu się podnieść. - Meta... pod!! - krzyknął coś do swojego trenera by ten wydał mu komendę.
-Ohoho, miło widzieć te starania, ale nie pozwolę ci nic zrobić, Dodrio dziobanie! - oznajmił zielonowłosy, ale ku jego zdziwieniu pokemon nie był w stanie się ruszyć, na twarzy miał wymalowane skrzywienie z bólu. To była szansa dla przeciwników.
-Rozumiem - przytaknął Michał. - Strzel w najbliższe drzewo z nici i okręć się wokół niego po czym wykonaj akcję!
Metapod wystrzelił solidną nić, która przyczepiła się do pnia jakiejś sosny i przy pomocy ruchu swojego ciała okręcił się w odwrotną stronę przesuwających się wskazówek zegara wokół całego drzewa i wykorzystując całą prędkość, którą uzyskał pomknął w stronę przeciwnika z zamiarem przywalenia w niego akcją.
-Znokautuj go!! - krzyknął Michał.
W tamtej chwili Dodrio, który nie miał czasu czekać na komendę niepewnego co do jego możliwości poruszania się trenera, samodzielnie wykonał unik pozbawiając Metapoda marzeń o nokaucie i dając tym samym do zrozumienia, że jest gotowy wykonać kolejny ruch. Metapod natomiast uderzył w wyjątkowo piaszczystą ziemię na wybrzeżu i ugrzązł w niej.
-Kur...! - brunet nawet nie wiedział co powiedzieć. Dodrio był niezmordowany, a trener z Alabastii musiał przyznać, że jest on świetnie wytrenowany.
-Dziobanie! - rozkazał Mertel, a jego podopieczny natychmiast przystąpił do obijania pancerza bezbronnego oponenta.
Michał wtedy już wiedział, że to jeszcze nie czas dla Metapoda by mierzył się z takimi przeciwnikami, dlatego chciał go odwołać, ale gdy wymierzył w niego pokeballem ujrzał jak pokemon mimo otrzymywanych ciosów skrupulatnie atakuje Dodrio strzałem nicią, niemalże ignorując rosnące z każdą chwilą obrażenia. Wtedy opuścił pokeball gdyż poczuł na ciele gęsią skórkę, która sprawiła, że nie był w stanie wykonać wcześniej wspomnianej czynności.
-Nie poddawaj się!! - krzyknął zamiast tego całym sercem kibicując stworkowi.
To był kulminacyjny moment pojedynku. Dodrio cały czas dziobał poczwarkę robiąc mu coraz to większe rany, natomiast Metapod niewzruszony tym zamieniał ciało trójgłowego strusia w żywy kokon. Oboje nieoczekiwanie przestali gdy Metapod pokrył się powłoką białego światła co oznaczało nic innego jak ewolucję.
-Oo... mhm, mhm teraz może coś z niego będzie - skomentował Mertel.
*Ewoluuje...* - podziwiał z zapartym tchem trener, mimo, że już nie raz był świadkiem takiego zjawiska.
Dodrio obserwował przeciwnika pełen obaw, lecz stało się coś nieoczekiwanego.
-Nie potrzebuję ewolucji... - wymamrotał Metapod i ostatecznie nie zmienił formy, a światło zniknęło.
Chwilę później pokemon stracił przytomność. Obydwaj trenerzy stali z rozdziawionymi ustami, podobnie jak reszta pokemonów.
-Nie skomentuje tego - odezwał się Mertel kończąc niekomfortową ciszę.
Michał natomiast uśmiechnął się pod nosem i podszedł do Metapoda odwołując go do pokeballa - Świetnie się spisałeś, jeśli dalej nie chcesz ewoluować to uszanuję twoją decyzję, co nie Glalie? - powiedział brunet.
-Glalie glalie - przytaknął rozbawiony.
-Kontynuujmy, za chwilę cię pokonam - zaśmiał się Mertel.
-Heh, nie byłbym tego taki pewien, Charizard wybieram cię! - wyrzucił pokeball w górę, a na placu boju pojawił się ognisty smok witając się z przeciwnikami potężnym rykiem.
-Interesujące - powiedział sprawdzając jaszczura w pokedexie. To pierwszy raz kiedy ktoś używał pokedexu na pokemonie Michała co trochę go zdziwiło.

Mertel przeniósł wzrok na głośno dyszącego pokemona i zapytał - Dodrio dasz radę dalej walczyć?
Stworek niemrawo, ale jednak przytaknął.
-Dobrze, roznieśmy ich! - powiedział pełen dumy. - Szybki atak!
Nie minęła chwila, a trójgłowy struś błyskawicznie znalazł się przed swoim jaszczurowatym przeciwnikiem zostawiając za sobą białą smugę.
-Blokuj - powiedział w ostatniej chwili Michał, a Charizard krzyżując ręce w znak "x" zniwelował siłę uderzenia i nie otrzymując większych obrażeń przesunął się zaledwie na odległość jakichś trzech kroków.
-Jeszcze raz szybki atak i świdro-dziób! - rozkazał Mertel chcąc wyrządzić nawet najmniejsze szkody pokemonowi Michała.
-Ognista pięść!
Dodrio podobnie jak chwilę wcześniej wystartował z zawrotną prędkością, tym razem z zamiarem uderzenia wirującymi dziobami, lecz pięść Charizarda, która nagle zapłonęła wbiła go w piasek i zakończyła tym samym walkę. Mertel nie powiedział nic, a jego podopieczny zniknął w czerwonym świetle pokeballa.
-No to teraz zaczyna się prawdziwa zabawa - stwierdził sięgając po następny pokeball.
Wypuścił z niego Rhydona, którego Michał postanowił sprawdzić.
Rhydon to wyższa forma Rhyhorna. Róg tego pokemona może zniszczyć nawet nieoszlifowany diament, a jednym zamachnięciem ogona może przewracać budynki. Skóra Rhydona jest niezwykle twarda, nawet bezpośrednie trafienie armatnie nie pozostawia na niej rysy.
...

Tymczasem przy obozowisko mimo, że było jeszcze przed czasem zebrali się praktycznie wszyscy trenerzy dzierżąc w swych objęciach bądź pokeballach łupy w postaci złowionych wodnych pokemonów. Zeke'owi bez problemu udało się wyłowić dużych rozmiarów Magikarpia, którego i tak miał zamiar wypuścić zaraz po zaprezentowaniu profesorowi. Nawet Joshua "jakoś" poradził sobie z tym zadaniem, a mianowicie znalazł Zeke'a i poprosił go o naukę, jednak to nie skutkowało, więc wymusił na nim zrobienie tego za niego swoim natrętnym zachowaniem.
-Widziałeś gdzieś Michała? - zapytał rozglądając się po okolicy Joshua.
-Nie - odparł krótko Zeke.
-Hmm... gdzie on się podział, chyba go nic nie pożarło no nie? - podejrzewał czerwonowłosy biorąc pod uwagę najgorszy scenariusz.
-Heh, co ty za farmazony gadasz, no ale lepiej zgłośmy to profesorowi - stwierdził szatyn.
Chwilę później podeszli do popijającego kawę Oaka.
-Potrzebujecie czegoś? - zapytał.
-Nie... a tak właściwie to tak, Michał jeszcze nie wrócił, a zwykle tak się spóźnia - wyjaśnił Zeke.
-Hmm... - siwowłosy mruknął biorąc kolejny łyk kawy.
-Profesorze chyba nie ma tu jakichś drapieżnych pokemonów, które mogłyby go uszkodzić albo zjeść? - zapytał Joshua szczerząc zęby.
-Raczej nie, ale lepiej to sprawdźmy, przezorny zawsze ubezpieczony - podsumował profesor wyjmując z kieszeni jakieś kluczyki i wypijając ponad pół kawy na raz. - Merl biorę jeepa i Bolda, jeden trener się zgubił - zakomunikował do głównego właściciela tego wozu.
-W porządku - odparł Merl.
Bold niechętnie opuścił swój nowo rozłożony hamak i wpakował się razem z profesorem do samochodu.
-Możemy też pojechać? - zapytał Joshua.
-... No wsiadajcie - westchnął profesor, a chwilę później ruszyli gdzieś w stronę lasu.
...

Oba pokemony wpatrywały się w siebie ze złością w oczach i tylko czekały na pierwsze komendy od swoich trenerów.
-Młoto-ramię! - Ognista pięść! - krzyknęli jednocześnie.
Ataki zderzyły się ze sobą tworząc potężny huk. Dwie równomierne siły nie odpuszczały nawet na chwilę i cały czas parły by przepchnąć pięść przeciwnika, wyglądało to pięknie gdy skondensowana energia po zderzeniu zamieniała się jakby w gaz i wracała do nich, by następnie zniknąć. Po chwili pokemony zmieniły dłoń i zderzyły się tymi samymi atakami przy pomocy lewej ręki co przyniosło taki sam efekt. Z pewnością koordynatorom spodobałby się ten widok.
-Miotacz płomieni! - rozkazał Michał.
-Unik i burza piaskowa! - odparł Mertel.
Rhydon wytworzył powietrzną ścianę piasku w której zniknął niwelując tym samym miotacz płomieni, ukrył swoją obecność stawiając w złej sytuacji Charizarda.
*Co tu zrobić żeby pozbyć się tej burzy piaskowej...? Nie mamy żadnych odpowiednich ruchów, no nic chyba musimy czekać aż sami wykonają ruch...* - głowił się Michał, a Mertelowi nie schodził uśmiech z twarzy. Wyglądało to tak jakby miał jakiś plan, ale kiedyś musiał wyjść z tej burzy, a przynajmniej tak się Michałowi wydawało.
-Hyh, Rhydon kamienne ostrze.
Chwilę później z burzy piaskowej wyleciało kilkanaście kamieni, które z zawrotną prędkością poturbowały zdziwionego Charizarda.
*Co!? Czyli nie musi jej opuszczać, to jak ja mam go teraz pokonać?*
-Dobrze, jeszcze raz kamienne ostrze! - rozkazał zadowolony Mertel.
-Unik! - odparł natychmiast Michał by sytuacja sprzed chwili się nie powtórzyła.
Tym razem Charizard wzbił się powietrze przed kontaktem z niebezpiecznymi kamieniami i nerwowo rozglądał się w poszukiwaniu swojego oponenta.
*Ciekawe ile jego kryjówka będzie się utrzymywać...*. - Właśnie! Charizard wzleć nad te tornado i ujrzyj przegrzania! - oznajmił brunet.
Jaszczur zawisł nad piaskowo-wietrznym obiektem i w końcu dostrzegł ukrywającego się tam Rhydona, chwilę później sprawił, że jego ciało zaczęło świecić na czerwono i dzięki temu wystrzelił w jego stronę potężny ognisty atak.
-Hiper promień! - krzyknął jak najszybciej mógł zielonowłosy.
Rhydon zdążył wystrzelić pomarańczowy promień co zatrzymało przegrzanie i spowodowało wybuch.
-Metalowy pazur!
Z powodu wybuchu tornado zniknęło, a Charizard skrzętnie to wykorzystał lądując przy nim i zadając mu super-efektywny cios.
-Kontruj młoto-ramieniem! - rozkazał Mertel, a jego podopieczny natychmiast oddał przeciwnikowi silnym ciosem, lecz mimo to Charizard, podobnie jak on sam, nie upadł.
-Teraz ty kontruj ognista pięścią!
Jaszczur zgodnie z poleceniem wykonał atak, lecz przy uderzeniu poczuł wielki ból i natychmiast odleciał od Rhydona na bezpieczną odległość.
-Co jest? - zdziwił się Michał.
-Twarda skóra co? Haha - zakpił Mertel śmiejąc się wniebogłosy.
*Cholera no tak, zapomniałem!* - puknął się w czoło.
-Nie uciekniesz, kamienne ostrze!
-Miotacz płomieni! - rozkazał w odpowiedzi Michał.
Kamienie mimo zniknięcia w płomieniu przeleciały dalej bez szwanku i uderzyły w Charizarda, podobnie było z płomieniem, który okazał się bardzo silny i również trafił w zaskoczonego Rhydona.
-Metalowy pazur! - rozkazał szybko Michał, a jego podopieczny mimo obrażeń pomknął natychmiast do przeciwnika.
-Unik! - rozkazał w odpowiedzi Mertel, ale jego podopieczny nie zdołał tego zrobić i obrywając z super-efektywnego ciosu upadł na ziemię.
Oba pokemony zaczęły wyraźnie odczuwać zmęczenie po tym intensywnym tempie walki, dlatego też, zarówno Mertel jak i Michał dobrze wiedzieli, że pora to kończyć.
-Hy! - uśmiechnęli się niemal jednocześnie i po chwili wydali prawdopodobnie ostatnie komendy.
-Charizard ognista pięść, pełna moc!
-Rhydon młoto-ramię, pełna moc!
Skondensowana energia zarówno na prawej ręce Charizarda jak i Rhydona osiągnęła prawie dwa razy większy rozmiar niż za pierwszym razem, a odgłos nagłego zrywu wiatru był sygnałem do ataku.
-Zdychaj!! - krzyknęły jednocześnie pokemony posyłając sobie atomowe uderzenia na twarz.
Powstał mały wybuch, lecz przez wiatr dym natychmiast opadł, a losy całego pojedynku ważyły się do samego końca. Trenerzy obserwowali z zapartym tchem, a po chwili wszystko było jasne. Charizard upadł pierwszy, lecz w odstępie kilku sekund dołączył do niego również Rhydon.
-Remis!? - warknął niepocieszony Mertel i wykrzykiwał coś pod nosem.
-Kurdeee... - powiedział z zawodem w stronę Glalie Michał.
Chwilę później obydwoje podeszli w stronę swoich nieprzytomnych pokemonów i odesłali ich na zasłużony odpoczynek do pokeballi.
*No i co teraz...?* - zastanawiał się patrząc na zielonowłosego.
Mertel przegryzł wargę - No dobra jest silny! - wyznał nagle.
-Co? - zdziwił się brunet.
-No Metapod, udowodnił przecież - odparł z lekko zawstydzoną miną.
Michał zaśmiał się pod nosem i powiedział - Może jednak da radę z tobą wytrzymać.
Uścisnęli sobie dłoń i ruszyli w stronę obozowiska nie mając ochoty na dalsze łowienie.
-Tu jest! - wskazał Zeke, a profesor Oak natychmiast podjechał do zdziwionych trenerów.
-Gdzieś ty się szlajał!? - zaczął na powitanie Joshua.
-Noo tutaj...? - przeciągnął nie wiedząc czego może się spodziewać.
-Wszyscy już wrócili co robicie tak długo? - zapytał profesor dołączając do rozmowy.
-Aa... mieliśmy mały konflikt, który rozwiązaliśmy walką pokemon - wytłumaczył Michał.
-Rozumiem, zostało jeszcze trochę czasu, nie decydujecie się na złowienie czegoś? - posłał kolejne pytanie w ich stronę.
-Ja już nie dam rady, dziś zjem karmę dla pokemonów - zażartował brunet.
-Też sobie odpuszczę - powiedział Mertel.
-To wsiadajcie i wracajmy w końcu - pośpieszał Bold, a chwilę później obaj załadowali się wraz z Glalie do wozu i wrócili na miejsce.
...

Po zjedzeniu obiadu profesor Oak i Merl zaprowadzili wszystkich na nowe pole walki gdzie miała odbyć się druga runda turnieju. Dotarcie tam trwało trochę czasu gdyż owe miejsce znajdowało się blisko granicy z drugą wyspą. Tym razem było to typowo wodne pole, znajdowało się w wodzie blisko brzegu, gdzie rozłożone były dość spore kamienie. Trenerzy mieli zająć miejsce na największych, które widniały pojedynczo na obu końcach pola. Między tymi olbrzymami natomiast, był ogrom mniejszych jak i stosunkowo większych włącznie, właśnie tam miały się poruszać pokemony.
-Zobaczymy jak poradzicie sobie w takich warunkach, tak więc bez zbędnych ceregieli zaczynajmy pierwszy pojedynek! - zaczął standardowo Merl.
-Jako pierwsi zawalczą Michał Zoldrey i Sara Pattinson, prosimy uczestników o zajęcie wyznaczonych miejsc! - obwieścił profesor Oak.
Przeciwnikiem Michała po raz kolejny okazała się dziewczyna, tym razem nieco grubsza szatynka ubrana w krótką pomarańczową bluzkę i białe szorty oraz niebiesko-białe buty.
*Dość ciężkie warunki...* - stwierdził niemal wpadając do wody przy wchodzeniu na swoje stanowisko trenerskie. *I kogo by tu wybrać hmm... Sandslash dawno nie walczył, na pewno sobie poradzi*
-Sandslash wybieram cię! - powiedział Michał wypuszczając podopiecznego na jeden z większych kamieni widniejących na polu walki.
-Poliwhirl chodź do mnie! - dokonała wyboru chwilę po przeciwniku, wypuszczając pokemona prosto do wody.
Teoretycznie to wodny pokemon miał przewagę zarówno typu jak i pola, co Sara dosadnie skomentowała śmiechem, lecz trzeba pamiętać, że nie tylko to ma znaczenie. Sandslash rozejrzał się wokół i był gotowy do walki.
-Możecie zaczynać! - dał sygnał Oak.

-Okej dajmy im nauczkę Poliwhirl, bąbelkowy promień!
-Sandslash unikaj ich i taniec ostrzy!
Bąbelki mknęły w stronę piaskowego jeża, ale ten bez problemu i z gracją unikał ich skacząc z kamienia na kamień. Nagle się zatrzymał i skupił energię, wokół niego pojawiły się miecze, a następnie zniknęły w ciele Sandslasha zwiększając mu atak.
-Dalej nas lekceważą... - mruknęła pod nosem Sara. - Mega cios! - rozkazała pełna irytacji, a jej pokemon wytworzył białą energię w odcieniu niebieskiego w prawej rękawicy i wyskakując z wody pomknął w stronę oponenta.
-Unik i ostrzenie pazurów! - rozkazał brunet mając w głowie doskonały plan.
Poliwhirl wydawał się blisko trafienia, ale Sandslash w ostatniej chwili podskoczył i odbijając się od jego głowy, wylądował kilka kamieni za nim. Ponownie skupił energię, jego pazury się nienaturalnie powiększyły, a obijając je o siebie, jego atak ponownie się zwiększył, a wielkość pazurów wróciła do normy.
-Hydro pompa!!! - krzyknęła drapiąc się nerwowo po włosach.
-Sandslash kończmy to nocnym cięciem! - rozkazał zadowolony chłopak.
Olbrzymi strumień wody Poliwhirla zmierzał prosto na przeciwnika w zastraszającym tempie. Sandslash uśmiechnął się pod nosem i wytworzył wiązkę fioletowo-czarnej energii, którą chwilę później przeciął wpół hydro pompę i odesłał przeciwnika z powrotem na ląd nokautując go przy tym.
Sara nie mogła w to uwierzyć - Te twoje pokemony to jakieś potwory!? - warknęła z pretensjami.
-Być może - odparł śmiechem. *Z takim pokemonem jak Sandslash nie muszę się niczego obawiać*

I takim akcentem Michał przeszedł przez drugą rundę turnieju, podobnie jak później Zeke, Joshua i Mertel, a Metapod został doceniony i wzmocnił swoje więzi z nową rodziną. Później przyszedł już czas na sen i oczekiwanie odwiedzin drugiej wyspy gdzie miała się odbyć trzecia runda. Zostało już tylko szesnastu uczestników, a szansa, że trójka muszkieterów na siebie trafi stała się jeszcze większa...
------------

Witam ;)
No... tym razem się chyba nie spóźniłem, drugie opowiadanie zakończone, więc mogłem się w pełni skupić na tym. Tym razem taki raczej lżejszy rozdział i prawie cały zajmuje walka, także wiecie :D. Jeszcze nie wiem co będzie w następnym, więc żadnych wskazówek itp nie daje, bo sam nie mam pojęcia, ale spokojnie, dowiem się :P. Standardowo komentujcie, oceniajcie i czytajcie xD. A właśnie jeszcze chciałem się pochwalić, że ostatnio myślę nad przeczytaniem jakiejś książki, dlatego bądźcie ze mnie dumni, bo może naprawdę do tego dojdzie, kto wie. I tak z lekkim wyprzedzeniem - dzięki za 20 tysięcy wyświetleń, oby do stu ^^. Jeszcze raz dziękuję i do następnego! ;).

6 komentarzy:

  1. Hej!
    No i doczekałam się pojedynku Metapoda :>
    Walka była ekscytująca i trzymała w napięciu, a Metapod to mnie zaskoczył... i to jak! Nie spodziewałam się że nie chce ewoluuować, ale co tam i tak jest świetny!
    Życzę weny i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Nareszcie doczekałam się porządnej walki z twojej strony. Jak zwykle przeczytałam ją szybko i z wypiekami na twarzy. Charizard fantastycznie się spisał. Metapod ma w sobie olbrzymi potencjał do walki, a nie przejscie przez niego ewolucji było przewodywalne (napisałeś w opisie). Rozdział wyszedł wspaniale jak zawsze. Czekam na jego kolejne starcia. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Pojedynek pomiędzy Metapod'em, a Dodrio myślałam, że wygra twój podopieczny, ale cóż Charizard nauczył tego strusia, gdzie powinien trzymać wszystkie głowy :P Na każdego przyjdzie czas na ewolucje... Więc będę czekała z niecierpliwością na to, chociaż stał się odważniejszy i mniej wstydliwy. Jest postęp, zdecydowanie. Życzę również weny, bo mi w tym momencie jej zabrakło i wiem jakie to słabe uczucie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Dotarłam, wszystko przeczytane ^^ Na początek taka mała rada: nie stawiaj, proszę, nigdy przecinka pomiędzy "mimo" i "że". To wyjątek.
    A teraz do rozdziału. Kto wcisnął Metapodowi przycisk B? Nie chce ewoluować, jego sprawa, ale mina Mertela musiała być wtedy bezcenna! Tak samo, jak widok Metapoda "czołgającego się", żeby zaatakować akcją. Walka Rhyhorn - Charizard mega! No i postawa Mertela na końcu też niczego sobie. Jeszcze wpadnie kolejny kumpel do kolekcji ;) A coś czuję, że Glalie i tak będzie miał okazję zwiedzić tę swoją jaskinię. Kto wie, może nawet czcigodny Articuno zaszczyci go swoją obecnością (i może on zaradzi coś na tę utraconą szybkość. Kto wie, kto wie?...).

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to, ale jak to? Nie ma ewolucji. Jak mogłeś? No nic, trudno nie zobaczę Butterfree z wymiatającym wachlarzem ataków.
    Jestem okropny, ale to zdanie mnie rozwaliło - "posyłając sobie atomowe uderzenia na twarz". Chyba jest już późna pora, że to mnie śmieszy. No nic, zabiorę się jutro za resztę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. I znów bijatyka, no i znów bijatyka, no i bijatyka cały dzień... czyli jedna wielka nuda. Zakończenie walki z poprzedniego rozdziału było nienaturalnie idylliczne. Ja mam uwierzyć w to, że ten dupek uznał, iż Metapod Michała jest silny tylko dlatego, że dostał w tyłek? Tak po prostu? To obraża moją inteligencję, drogi Autorze. I prócz tego Michał chyba nie ma godności. Gdyby ją miał, to nigdy by nie podał dłoni takiemu śmieciowi. No i na koniec rozdziału znów bijatyka itd.

    OdpowiedzUsuń