czwartek, 16 czerwca 2016

Rozdział 64 - Uraz do płci pięknej

Lodowe wyspy na południu Kanto, to właśnie tam zebrała się pokaźna liczba 64 trenerów biorących udział w turnieju zorganizowanym przez profesora Oaka i mężczyznę o imieniu Merl. Gdy wstawał ranek wszyscy oprócz pewnych wyjątków drzemali sobie smacznie w swoich namiotach by mieć siłę na wyzwania, które niesie ze sobą nowy dzień. Jednym z tych wyjątków był oczywiście Michał, przebudził się dość wcześnie jak na niego i powolnym ruchem wyczołgał się z namiotu nie budząc przy tym swojego Glalie.
*Miłego snu* - powiedział w myślach do podopiecznego zostawiając za sobą obozowisko i ruszając gdzieś w las.
Z jakiegoś powodu uśmiech cisnął mu się na twarz, chociaż brunet nie pozwalał mu na całkowite opanowanie jego twarzy, dziwnie by się czuł chodząc non stop z tak zwanym "bananem". Czym to było spowodowane? Może to przez możliwość rywalizacji z innymi, która niebawem się zacznie, a może chęć wygranej czy też obecność dwóch rywali tak na niego wpłynęła? Kto wie, równie dobrze może nie być powodu, czasem tak bywa. Jednakże humor, nieważne jaki by nie był, nie da rady zastopować rozmyślania o trudnych tematach, ponieważ one najbardziej nurtują. Tak było i w tym przypadku, piętnastolatek jest człowiekiem, który czasem musi pobyć ze swoimi myślami sam na sam i próbować je analizować.
*Tato czy ty mnie okłamywałeś...?* - zastanawiał się mając uśmiechnięta twarz ojca przed oczyma.
Szedł obok drzew przepełnionych maskującymi się poke-robakami takimi jak Caterpie Czy Weedle niemalże je płosząc przez hałasowanie w postaci deptania niezauważonych gałęzi. Gdzieniegdzie Pidgey'e trzepotały swoimi skrzydełkami przelatując z miejsca na miejsce, a jeszcze indziej Beedrille pilnowały swych gniazd grożąc wszystkim wokół. Michał jednak nie szukał kłopotów i usiadł na oddalonej od reszty kłodzie. To właśnie tam postanowił spokojnie pomyśleć, miał jeszcze sporo czasu do planowanej pobudki.
*Co to miało znaczyć, że jestem eksperymentem? I co to za wiek eksperymentów na ludziach i pokemonach? Nie rozumiem... jeszcze może tata go na mnie wykonał!? Niemożliwe... nie wierzę... tata nie mógł być kimś takim, a przynajmniej tak myślę. A co jeśli to prawda...? Mam nadzieję, że dowiem się prawdy, bo codzienne rozmyślania o tym nie są zbyt przyjemne. Wierze w Ciebie, proszę nie zawiedź mnie...* - zakończył gdy znajomy głos spowodował jego nagłe wzdrygnięcie i odwrócenie do tyłu.
-O kogo my tu mamy - powiedział z potulnym uśmiechem przybysz.
-Profesorze Oak! Dzień dobry - odparł brunet.
Mężczyzna usiadł obok niego i postanowił rozprostować ręce. - A więc co tu robisz tak wcześnie rano? - zapytał przyglądając się ospałemu jeszcze słońcu.
-Nic takiego - wziął pierwszy lepszy patyk i zaczął nim grzebać w ziemi. - Po prostu jak większość nastolatków mam swoje małe problemy - wyjaśnił zwieńczając swą wypowiedź niewinnym uśmiechem.
-Haha! Rozumiem - zawiesił na nim swój wzrok siwowłosy. - Pamiętam jak ponad cztery lata temu przeprowadziłeś się z rodzicami do Alabastii, wtedy niemalże cały czas się uśmiechałeś, dobrze wiedzieć, że nic się nie zmieniło - wspominał.
*Ma pan rację... całe szczęście, że dalej mogę się uśmiechać*
-Powiedz Michał, znalazłeś przyjaciół?
-Tak... kilku znalazłem - oznajmił ciesząc się z tego.
-Rozumiem - westchnął mężczyzna.
W tamtej chwili pewne niechciane wspomnienie z powrotem trafiło dobitnie do głowy piętnastolatka.
-Profesorze... - zaczął spuszczając wzrok.
-Hmm?
-Jeszcze raz przepraszam, że nie byłem w stanie pomóc Kenjiemu... - powiedział próbując wyrazić skruchę.
Oak popatrzył na niego troskliwym wzrokiem i odparł - Przecież to nie twoja wina - położył mu dłoń na ramieniu.
-Źle się z tym czuje - wymamrotał.
-Nie przejmuj się, a teraz wróćmy do wszystkich, niedługo powinni wstać - zaproponował siwowłosy.
-No dobrze... - uśmiechnął się delikatnie widząc rozpromienioną twarz profesora.

Gdy wszyscy w końcu wstali Merl wraz z profesorem poprosili wszystkich o uwagę zbierając ich w jednym miejscu.
-Dzień dobry, mam nadzieję, że dobrze spaliście i jesteście gotowi na dzisiejszą rywalizację - powiedział na przywitanie główny organizator.
-Przed ogłoszeniem zadania opowiemy wam krótko o samych wyspach - dodał profesor.
-Jest jakiś powód dlaczego tak wyglądają? - zapytał jeden z trenerów.
-Otóż to młody człowieku - podkreślił Oak. - A więc pozwólcie, że opowiem wam co nieco.
-OK! - krzyknęli chórem.
-Ekhm! Wyspy na których obecnie się znajdujemy były wcześniej wyspami o bardzo ciepłym klimacie, jednak zmieniło się to gdy kilkadziesiąt lat temu, legendarny pokemon Articuno osiedlił górę, a dokładniej jaskinię, która znajduje się nieopodal naszego obozowiska - wskazał palcem na wielki lodowy obiekt, a wszyscy natychmiast nakierowali wzrok w tamto miejsce. - Długi pobyt tego pokemona sprawił, że góra zaczęła stopniowo zamarzać aż osiągnęła stan jaki widzimy teraz - tłumaczył, a inni słuchali go z zaciekawieniem.
-A Articuno dalej tam jest? - zapytała jedna z trenerek.
-Ostatecznie opuścił wyspę, ale mówi się, że raz na jakiś czas wraca tu na krótką chwilę - odpowiedział siwowłosy.
-Planowana jest jakaś wycieczka do tej jaskini? - zapytała kolejna osoba reprezentując innych mających nadzieję na ujrzenie lodowego ptaka.
-Jest tam okropnie zimno i nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić jak duża na minusie jest tam temperatura, dlatego też niestety musicie o tym zapomnieć - stwierdził Merl wyczuwając ogromny zawód uczestników.
-Mówiłem - powiedział dumnie Joshua dołączając do Michała i Zeke'a stojących na końcu zgromadzenia.
-Niestety miałeś rację, co nie Glalie? - westchnął brunet.
-Glalie lie... - pokemon pokręcił z dezaprobatą głową.
-EKHM! - zakasłał teatralnie Oak by wszyscy zwrócili na niego uwagę gdy będzie podawał resztę informacji. - Może przejdźmy do wyjaśnienia pierwszego zadania - stwierdził by nie tracić czasu. - Na całej wyspie rozmieszczone są małe roboty o podobiźnie Mankey'a wyprodukowane przez naukowców z firmy pana Merla, wasze zadanie jest proste, wystarczy, że odnajdziecie oraz złapiecie owego robota i przyniesiecie go do obozowiska. Jednak gdy mechaniczny Mankey was dostrzeże zacznie uciekać co utrudni nieco zadanie, nie możecie go uszkodzić. Dopuszczalne jest użycie tylko jednego pokemona, jeśli ktoś przekroczy limit to tylko jego strata, że nie wyniesie zbyt wiele z tej lekcji. Możecie zaczynać kiedy chcecie, ale pamiętajcie, że macie na to pięć godzin od teraz, a kto tego nie wykona... - tłumaczył profesor.
-Nie dostanie obiadu - dodał na koniec turniejowy kucharz uśmiechając się wesoło.
-Dokładnie! Haha! - potwierdził Oak.
Miny trenerów były dwuznaczne, ale wydawało się, że większość podjęła wyzwanie.
-Bawcie się dobrze - życzył im Merl obserwując biegnących trenerów.
Tymczasem Michał zastanawiał się co począć. Brak obiadu to na pewno rzecz niekorzystna, ale czy chce mu się ganiać za jakimś zmechanizowanym Mankey'em? Już prawdziwe są irytujące, a co dopiero te.
-Co za prymitywne zadania, pewnie chcą przetestować te roboty... - mruczał pod nosem Joshua. - Chyba sobie odpuszczę, a ty co o tym myślisz Mi...chał? - zatrzymał się na połowie jego imienia gdy ujrzał biegnących w głąb lasu Michała i Zeke'a.
-I tak nie mam co robić, a jeść by się przydało! - stwierdził czarnowłosy z Glalie u boku.
-Jeść mi się chce, za dużego steka mogę złapać nawet kilka tych małp! - motywował się szatyn.
-Wy...! Jeszcze was prześcignę! - zadeklarował się Joshua rozpoczynając energiczny sprint.
Profesor Oak i Merl mieli niezły ubaw z wyróżniającej się trójki.
...
Tymczasem blondwłosa dziewczyna o pięknej cerze i pociągającej sylwetce wcieliła w życie swój plan. Osaczyła nieogarniętego asystenta profesora, mowa oczywiście o Boldzie, który lenił się w samotności. Jej celem było uzyskanie informacji o parach pojedynków mających odbyć się tuż po zakończeniu zadania, dopięła swego. Jej wyjątkowo ładne błękitne oczy sprawiły, że mężczyzna nie mógł odmówić i powiedział wszystko co chciała nie bacząc na konsekwencje. Następnie zadowolona dziewczyna pognała w stronę lasu.
...

Michał i Zeke biegli tak długo po przeróżnych krzaczorach i falistym podłożu aż niemal równocześnie zatrzymali się by złapać oddech, natomiast Joshua skakał gdzieś po drzewach ze swoim Pinsirem próbując jak najszybciej znaleźć wyznaczony cel.
-Glalie glalie!! - motywował skulonego trenera warcząc nad nim by ten wziął się w garść, w końcu pokemon nie miał zamiaru przechodzić na dietę.
Trener popatrzył na niego kątem oka, a chwilę później przeniósł wzrok na szatyna - No to tu się rozdzielamy - powiedział obserwując jak chłopak powiększa w dłoni pokeball.
-To na razie, Beedrill chodźmy! - oznajmił znikając gdzieś z podopiecznym w zaroślach.
-My też się zbierajmy - stwierdził brunet na co podopieczny tylko przytaknął.
Chodzili po okolicy na której nie było nic ciekawego, a na pewno nie czekał tam żaden Mankey. Michał nerwowo co jakiś czas zerkał na godzinę w pokedexie i wzdychał zawiedziony, minęła godzina, a on nawet nie otarł się o jakiś ślad zmechanizowanej poke-małpy, co chwilę przebiegał obok niego jakiś trener goniąc swoją ofiarę, a on nie był na tyle chamski by próbować odebrać komuś jego zdobycz.
-Cholera, Glalie widzisz jakiegoś? - wymamrotał rozglądając się niemrawo po krzakach i gałęziach drzew.
Glalie zachowywał się równie niemrawo co jego trener i z takim samym lenistwem w głosie oznajmił, że nie - Gla lie... - westchnął.
Wtem nie zwracając na to uwagi zeszli na niższy poziom czołgając się po wyraźnym spadku podłoża aż dotarli do naturalnego sadu oran-jagodowych drzew.
-Ehh... chcesz jedną? - zapytał, a pokemon ponownie jedyne co zrobił to leniwie przytaknął.
Jako, że drzewa były dość niskie to Michał wziął mały rozbieg i skoczył urywając pierwszą lepszą jagodę. Wtedy przypadkowo kątem oka dostrzegł siedzącego za jednym z drzew Mankey'a, nawet z daleka można było dostrzec jego średnio naturalny kształt, prawdopodobnie znaleźli swój cel.
-Trzymaj tą jagodę i patrz tam! - powiedział cichym głosem wskazując na zauważone miejsce.
Pokemon wszamał podarunek i momentalnie się ożywił widząc lekko kołysającego się mecha-Mankey'a.
-Maaankiii!? - nagle rozległ się cichy zmechanizowany głos, a robot odwrócił się w ich stronę.
Michał pociągnął szybkim ruchem Glalie za najbliższe drzewo i delikatnie zza niego wyglądając odetchnął z ulgą widząc, że nie udało mu się ich dostrzec.
-Uważaj przygłupie, bo jeszcze nam ucieknie i wszystko huk strzeli - pogroził mu palcem chcąc zachować wszelką ostrożność co do zmechanizowanego pokemona.
Glalie wyraźnie nie spodobała się obelga, którą użył jego trener i wymierzył mu sprawiedliwość dźgając go kilka razy jednym ze swoim rogów.
-Kopa chcesz!? - zirytował się niemalże zdradzając ich pozycję.
Obydwaj przez chwilę wymieniali między sobą groźne spojrzenia, ale ostatecznie zdecydowali się pójść na kompromis gdyż żaden z nich nie miał zamiaru szukać jedzenia na własną rękę.
-Trzeba go jakoś powoli podejść, bo ten gnat może nam w każdej chwili uciec, ale trzeba się tez sprężać, bo ktoś inny tu wbije i go spłoszy - stwierdził brunet wciąż obserwując cel.
Było dość cicho, a jedyny dźwięk wydawał delikatny wietrzyk oddziałując na niewielkie gałęzie drzew.
-No dobra zajdziemy go z dwóch stron, bo lepszego planu to ja nie wymyślę... - oznajmił piętnastolatek.
Glalie westchnął zażenowany i zgodził się na ten układ.
-Tylko cicho - wymamrotał rozdzielając się z pokemonem.
-Glalie... - zawarczał.
Udało im się niepostrzeżenie dostać tuż obok robota i otoczyć go z dwóch stron. Michał i Glalie w jednej chwili poprzez mimikę twarzy dali sobie do zrozumienia żeby rzucić się na cel. Natychmiast wyskoczyli z ukrycia i gdy wydawało się, że plan się powiódł, w ostatniej chwili małpka podskoczyła w górę i odbijając się od drzewa pognała szybkim tempem w stronę miejsca z którego tu przyszli.
-Kurna! - krzyknął instynktownie ruszając za uciekinierem.
Szczęście im dopisało, jakimś cudem Mankey przewrócił się przez nierówności, a Michał dostrzegając szansę natychmiast przyśpieszył. Nie zauważył, że ktoś inny również biegnie w jego stronę. Nie odrywał wzroku od robota i gdy już miał się na niego rzucić zderzył się z kimś i obydwoje upadli na ziemię, a Mankey wykorzystując okazję nawiał.
-No nie... - mamrotał pod nosem masując obolałe miejsca. - Co ty odwalasz!? - zwrócił się w stronę osoby z którą się zderzył.
Wtedy pierwszy raz dostrzegł z kim ma do czynienia. Blond-włosa dziewczyna o błękitnych oczach ubrana w krótką białą bluzkę i jeszcze krótsze spodenki o kolorze granatowym odsłaniające jej długie nogi, nosiła także brązowe buty.
-Ałaaa... - pisnęła masując swoją głowę gdyż uderzyła nią w klatkę piersiową bruneta.
*Jaka ładna... - stwierdził przyglądając się jej twarzy. - Ale co ważniejsze Mankey... - westchnął niepocieszony.*
Glalie postanowił dołączyć do trenera i przyjrzeć się z bliska rozwojowi sytuacji.
-I co ty chciałaś zrobić? - zapytał najmilej jak tylko w tej sytuacji mógł.
-Chciałam złapać Mankey'a? - uśmiechnęła się niewinnie.
-Znalazłem go pierwszy no i patrz co się przez ciebie stało... uciekł - oznajmił z zażenowaniem w głosie.
-To przepraszam, ale jestem pewna, że dasz radę złapać innego - oznajmiła onieśmielając go.
-Skąd wiesz? - odpowiedział z lekkim rumieńcem na twarzy przez kontakt wzrokowy z dziewczyną.
Wyraźnie wpadła mu w oko i był świadomy tego konsekwencji.
-Wyglądasz na silnego, a tak w ogóle to może się poznajmy? - zaproponowała zbliżając się do chłopaka.
-N-no dobra... jestem Michał, a ty? - przedstawił się próbując zachować spokój. *Ona jest zdecydowanie za ładna, później będzie z tego lipa...* - stwierdził uśmiechając się dla niepoznaki.
-Aa nazwisko? - dopytywała.
-Ekhm... Zoldrey - odparł z zawahaniem w głosie. - A ty?
-Misa, Misa Elder, miło mi - złapała za jego dłoń swoją zanim zdążył zareagować.
-Heh... - zerknął na rozbawionego podopiecznego któremu posłał złowrogie spojrzenie.
-Może potowarzyszysz mi trochę? Nie chce mi się chodzić samej... - zaproponowała wstając wraz z nim i wciąż trzymając jego rękę.
-Jesteś uczestniczką...? No tak głupie pytanie - natychmiast się poprawił. - A gdzie twój pokemon? - zapytał nie dostrzegając żadnego wokół trenerki.
-Nie przejmuj się, mój mały towarzysz jest zbyt zmęczony na tego typu zabawy, także rozumiesz... - tłumaczyła z przejętą miną.
-To czemu nie użyjesz innego? - westchnął dostrzegając dziwne zachowanie blondynki.
-Ale właśnie tego, który jest zmęczony chciałam użyć do tego zadania, proszę zrozum - tłumaczyła przystawiając niemalże swoją twarz do jego twarzy.
-Dobra nie ważne... - stwierdził chcąc odzyskać nieco przestrzeni osobistej. *Typowa kobieta...*. - W sumie mogę Ci potowarzyszyć... - wyznał spoglądając na przytakującego Glalie.
-To świetnie! - ucieszyła się na wieść o tym.
-Chodźmy, bo nie zostało zbyt wiele czasu - obwieścił ruszając przodem.
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem - Ok!

Chodzili jakiś czas kręcąc się w kółko i przy okazji rozmawiając, dziewczyna z każdą chwilą coraz bardziej onieśmielała bruneta. Gdy w końcu udało im się namierzyć jakiegoś bezpańskiego Mankey'a od razu pobiegli go złapać.
-Glalie, tym razem nam nie ucieknie! - krzyknął Michał zostawiając dziewczynę za sobą.
-Gla lie lie! - potwierdził ruszając z takim samym impetem co trener.
Obaj komunikowali się między sobą i próbowali schwytać go przy pomocy jakichś skomplikowanych kombinacji, ale to nic nie dawało, za każdym razem robot wywijał im się w ostatniej chwili, jednak nie pozwalali mu na zwiększenie dystansu między nimi w czasie ucieczki.
-Po prostu łapmy go na chama i nie kombinujmy! - stwierdził czarnowłosy przystępując do działania.
Jak powiedział tak zrobili, Michał biegał i skakał za Mankey'em zaliczając różnego rodzaju gleby i zderzenia z niekoniecznie miękkimi rzeczami typu drzewo czy kamienie, natomiast Glalie podobnie jak trener podążał za celem i nie zwracał uwagi na wpadki których również doświadczył. Misa stała z boku i z uśmiechem na ustach przyglądała się ich wariacjom.
-Kurna mać nic nie wychodzi...! - irytował się głęboko oddychając z powodu utraty tchu. Nagle wpadł na pomysł. *A może...*. - Glalie zamroź lodowym promieniem obszar wokół niego! - rozkazał brunet, a podopieczny natychmiast wykonał polecenie.
Tak jak się spodziewał mecha-Mankey ugrzązł w lodowym uścisku.
-Sukces! - obwieścił czując satysfakcję. - Mogliśmy zrobić tak wcześniej, ale nie myślałem o takich rozwiązaniach przez wzmiankę o nieuszkadzaniu tych Mankey'ów... - wyznał łapiąc się za głowę.
Glalie nie skomentował tego i zrobił tylko troskliwą minę pełną zmęczenia.
-Hej Michał! - wtrąciła nagle Misa podbiegając do niego. - Może oddałbyś mi go co? - zaproponowała wręcz błagalnym tonem.
Michał i Glalie momentalnie na siebie spojrzeli - Zgłupiałaś? Wiesz ile czasu i wysiłku nas to kosztowało? - burknął ku jej zdziwieniu.
-Proszę! Jestem taka głodna, a dobrze wiesz, że sama nie dam rady żadnego złapać, nie to co ty! - prosiła łapiąc go za ręce. - Proszę zrób to dla mnie - zrobiła słodkie oczy i mocno go przytuliła.
Mimo wszelkich oporów serce zabiło mocniej i stało się.
-No dobra, niech będzie, tylko zwiążmy go żeby nie uciekł... - powiedział głośno wzdychając. *Kurwa... ale ja jestem głupi* - stwierdził zabierając się za wiązanie. - Może jeszcze jakiegoś znajdziemy, zostało trochę czasu...
Glalie nie miał siły na żadne protesty i po prostu się podporządkował. Po raz kolejny wyszło tak jak chciała Misa. Szczęście jednak ponownie uśmiechnęło się do Michała i kilka minut później spotkali kolejnego Mankey'a którego tym razem udało się złapać o wiele szybciej. Zdążyli dotrzeć do obozowiska akurat dziesięć minut przed zakończeniem czasu. Byli jednymi z ostatnich, Joshua i Zeke dumnie trzymali po jednym Mankey'u, podobnie jak większość. Zdarzyło się również, że kilku uszkodziło roboty oraz tacy, którzy nie złapali ich całkiem. Ostatecznie zostało im to zapomniane i wszyscy razem zasiedli do ogromnego stołu pałaszując wspólnie posiłek. Pokemony natomiast zostały nakarmione nieopodal obozowiska przez kucharza i jego pomocników. Trenerzy po obiedzie otrzymali chwilę wolnego by zaraz po tym przejść do pojedynków do pierwszej rundy turnieju.

Zeke i Joshua stali jak wryci gdy Michał nie mógł się uwolnić od blondwłosej piękności przymilającej się do niego na każdym kroku.
-Jakim cudem znowu obraca jakąś dziewczynę!? - zastanawiał się nerwowo czerwonowłosy.
-Cóż nie mam pojęcia... - westchnął zawiedziony sobą szatyn.
Obydwoje byli zasmuceni w duchu, że to nie ich spotkała ta przyjemność. Joshua w końcu nie wytrzymał - Michał chodź tu na chwilę!! - krzyknął w jego stronę nie przyjmując odmowy do wiadomości.
Chłopakowi jakoś udało się uwolnić od dziewczyny i zmęczony przydreptał do nich.
-Co to za dziewczyna, skąd ty ją wytrzasnąłeś!? - zaczął nerwowo Joshua.
-Nie mam pojęcia, spotkałem ją w lesie i od tamtej pory się do mnie klei - wyznał zakłopotany.
-Ale podoba Ci się! - oskarżył go nagle czerwonowłosy.
-Ekhm... ciężko powiedzieć o takiej dziewczynie, że się nie podoba - stwierdził wzruszając ramionami.
-Też by mi się taka przydała... - rozmarzył się Zeke z uśmiechem na ustach.
Joshua w końcu nie wytrzymał i prychnął śmiechem, a Michał odszedł przez ponowne nawoływanie dziewczyny. Poprosiła go na stronę. Odeszli gdzieś kawałek by nikt im nie przeszkadzał, chłopak czuł się nieswojo.
-O co chodzi? - zapytał łapiąc się za głowę.
Dziewczyna nagle do niego podbiegła i pocałowała w policzek - Dziękuję za dziś i powodzenia w pierwszej rundzie - wymamrotała i uciekła z powrotem do obozowiska.
Michał złapał się za pocałowane miejsce - I jak ja mam to zinterpretować...
...
Nadszedł czas na pierwszą rundę. Wszyscy zebrali się nieopodal obozowiska, dokładnie tam gdzie swój pojedynek toczył profesor Oak.
-W porannym zadaniu doszlifowaliście współprace z pokemonem i przemyślanie odpowiedniej strategii by osiągnąć swój cel, zobaczmy więc jak wykorzystacie to w walce - obwieścił profesor. - Pojedynki odbędą się tu gdyż jest to dopiero pierwsza runda i nie chcemy zbyt wiele namieszać, także będziemy wyczytywać po kolei pary walczących, a więc... zaczynajmy! 
Pierwsze walki zajęły dość sporo czasu, gdy Michał rozmyślał o dzisiejszym dniu, był nieco zmieszany. Później przyszedł czas na Joshue, który bez problemu wygrał przy pomocy swojego Pinsira i Zeke'a oraz Gengara nie mających żadnych problemów z przeciwnikiem. Nawet trener walczący wcześniej z profesorem dał radę zwyciężyć poprzez spokój ducha i przemyślane decyzje.
-Michał Zoldrey kontra Misa Elder - obwieścił profesor przywołując ową dwójkę na pole walki.
Chłopak był lekko zdziwiony, tego się nie spodziewał, natomiast dziewczyna wciąż uśmiechała się od ucha do ucha.

W końcu nadszedł ten moment, brunet ustał niemrawo naprzeciw świeżo zapoznanej trenerki i uśmiechając się troskliwie powiedział - Cóż... tak wyszło.
-To będzie łatwe kochasiu - stwierdziła oschle dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy.
Mina Michała zrzedła - Co?
Tymczasem Joshua i Zeke dyskutowali między sobą.
-Współczuje mu, ciekawe o czym tam gadają... - zastanawiał się Joshua gdyż jedynym który mógł usłyszeć ich rozmowę był profesor Oak będący blisko nich i przy okazji sędziujący całe spotkanie. Reszta była oddalona o kilka metrów.
-Wygląda jakoś dziwnie... - stwierdził Zeke.
W tamtej chwili Michał składał sobie wszystko do kupy.
-Robiłam to wszystko tylko po to by cię pokonać - wyznała ze sztucznym uśmiechem Misa. - Przykro mi, że tak marnie skończysz zakochańcu...
*A więc dlatego nie chciała pokazać żadnego pokemona i tak się do mnie kleiła, musiała wiedzieć, że walczy ze mną, tylko skąd wiedziała... pewnie wyciągnęła to od Bolda* - wywnioskował trener.
Nie wyglądał na kogoś mocno zaskoczonego, sprawiał bardziej wrażenie smutnego.
-Heh, mogłem się podziewać... - wyrzucił z siebie spuszczając wzrok. *Bez powodu na pewno byś się mną nie zainteresowała*.
Glalie spoglądał z powagą na trenera.
-Zaczynajcie! - pośpieszył profesor i oddalił się kawałek do tyłu.
-Glalie ruszaj! - rozkazał nastolatek z wyjątkowo poważną miną.
-Magmar spalmy ich! - obwieściła wyrzucając pokeball z którego zmaterializował się ognisty pokemon.
W międzyczasie Zeke postanowił zeskanować pokemona Misy.
Magmar pokemon żywy ogień. Podczas bitwy ten pokemon wydmuchuje z całego swojego ciała intensywnie gorące płomienie zastraszając tym przeciwnika. Stwarza fale upałów, które mogą zapalić trawę i drzewa w okolicy.

-Niezbyt dobrze wygląda, może się pokłócili? - zastanawiał się Joshua.
-Może - odparł bez emocji Zeke.
-A właśnie, jak to w ogóle było z tymi dziewczynami u Michała, pewnie kiedyś miał ich w ciul - zaczął temat czerwonowłosy.
-Generalnie to nie miał żadnej... - szatyn wyznał dość zaskakujące stwierdzenie.
-Co ty gadasz, jak to? - dopytywał Joshua.
-Słyszałem, że w szkole i ogólnie w Alabastii był chłopakiem, który najbardziej ze wszystkich starał się o dziewczynę, jednak to właśnie inni mieli szczęście, on za każdym razem był odrzucany. Po niezliczonej ilości porażek odpuścił, postanowił nie mieć żadnej...
Joshua nic nie odpowiedział.

Magmar strzelał miotaczem płomienia raz po raz w ledwo radzącego sobie z unikami Glalie, który spoglądał na jakby nieobecnego trenera.
-Mag...mar! - pokemon nagle wystrzelił bardziej precyzyjny atak, który otarł się o ciało przeciwnika.
-Będziesz miał nauczkę, jesteś zbyt naiwny. Magmar przegrzanie! - rozkazała Misa.
Glalie zaczynał mieć obawy o wynik tego meczu.
-Glalie!! - wrzasnął nagle Michał. - Przygotuj się - rozkazał, a podopieczny słysząc olbrzymią powagę w głosie trenera skupił całą swoją moc i czekał na kolejną komendę.
Potężny płomień uderzył prosto w bezbronnego przeciwnika mocno go przy tym raniąc ku uciesze trenerki.
*Zawsze jest to samo... "Przepraszam, ale nie możemy być razem...", "Nie jesteś w moim typie...", "Wybacz, ktoś inny mi się podoba...", "Sorki, mam już kogoś..." Za każdym razem... " Nie wiem czy to było tylko zauroczenie czy coś innego, ale teraz jestem pewna, że nie czuję do Ciebie nic prócz przyjaźni..." Nawet jak postanowiłem nikogo nie mieć to zawsze znajdzie się ktoś kto potrafi złamać to postanowienie... KONIEC Z TYM!!*
-LODOWY PROMIEŃ!!! - krzyknął na całe gardło wyzbywając się tym samym całej swojej frustracji.
W płomieniach zaświeciły się niebieskie oczy Glalie, a chwilę później potężna wiązka lodowej energii pomknęła niczym kometa w stronę zdezorientowanego Magmara. Misa nie zdążyła w porę zareagować, a atak trafił bezpośrednio w jej podopiecznego i jednogłośnie go znokautował. Był to atak krytyczny.
-Ooo!! - wszyscy krzyknęli z podziwu.
-Rąbany! - oznajmił nagle Joshua.
-Co nie...! - przytaknął mu Zeke bijąc brawo.
Michał podszedł do Glalie i zaczął go głaskać - Przepraszam, że tak wyszło... - powiedział brunet w geście skruchy.
-Glalie... - skomentował to uśmiechem by trener nie czuł się zbyt winny.
Chwilę później nie patrząc na załamaną trenerkę nawet przez chwilę, wraz z podopiecznym opuścili pole walki.
...
Pojedynki trwały jeszcze do wieczora, a po ich zakończeniu uczestnicy otrzymali czas wolny aż do rana. Liczba trenerów zmniejszyła się o połowę, przegrani mieli do wyboru, albo zostać by oglądać dalsze zmagania, albo po prostu opuścić wyspę. Większość decydowała się raczej na to drugie.

Czekając na kursujący praktycznie co dzień statek dziewczyna, która by wygrać posunęła się nawet do podstępu z każdą chwilą irytowała się coraz bardziej.
-Jak to się stało!?... Przecież miałam go jak w garści, czy to było po prostu szczęście...? - mamrotała pod nosem.
Słyszał to pewien szatyn, który obserwował Misę.
-To nie było szczęście, jesteś po prostu słabym trenerem - oznajmił Zeke wychodząc z ukrycia.
-Co!? - warknęła złowrogo.
-... Bold powiedział mi co zrobiłaś...
-??
-Wiedziałem o tym, ale stwierdziłem, że nie ma potrzeby mówić tego Michałowi, ON NIE JEST KIMŚ SŁABYM ŻEBYŚ MOGŁA NIM MANIPULOWAĆ! - wyjaśnił wszystko co chciał i zmierzał z powrotem w stronę obozowiska. - Skończ te gierki i zacznij porządnie trenować, bo nic z ciebie nie będzie - powiedział na koniec.
Dziewczyna nie odezwała się ani słowem.

Tymczasem Michał siedział samotnie na tej samej kłodzie co rano i ponownie oddał się rozmyślaniom.
*Wciąż jestem słaby... muszę się jeszcze wiele nauczyć* - stwierdził spoglądając na zachodzące słońce.
-Trzymasz się jakoś? - zapytał nagle Zeke, który pojawił się niespodziewanie za czarnowłosym.
-Jest ok - odpowiedział bez namysłu.
-Na pewno? - podszedł i usiadł obok niego.
-... Wiesz nie wiem czemu, ale... - zaczął z lekkim uśmiechem na ustach.
-No co? - zapytał zdziwiony szatyn.
-Właśnie przypomniała mi się Kana, pamiętasz ją jeszcze? - odparł pytaniem.
-O! Pamiętam, pamiętam - zadeklarował Zeke.
-Ciekawe co teraz robi... - zastanawiał się Michał.
-No... - westchnął. - Dobra chodźmy, bo Joshua się niecierpliwi - zaznaczył szatyn.
-Masz rację - przytaknął.
Chwilę później obaj ruszyli w stronę obozowiska.

Już nigdy nie będę więźniem własnego serca...
------------

Witam ;)
Z rozdziału jestem zadowolony chociaż był pisany nieco na szybko, bo około 2-3 dni przed publikacją, ale czuję, że wyszło dobrze. Tym razem poruszyłem trochę te miłosne tematy gdyż i takie czasem trzeba. Jestem także świadomy, że tacy bardziej "uważni" czytelnicy jak Kyle czy Nathaly dostrzegą tu wplecione moje negatywne emocje względem płci pięknej, ale co tam ^^. Ogólnie myślę, że minie chwila i z powrotem przyzwyczaję się do pisania na bieżąco, bo w tym tygodniu miałem problem, ale nie potrwa to długo no i wracam do czytania innych pokemonowych blogów, bo trochę zaniedbałem. Także do następnego i pozdrawiam! ;).

10 komentarzy:

  1. Hej!
    A to torba! :O Dobrze, że dostała porządną lekcję od Michała. No cóż zdarzają się tacy ludzie... Muszę przyznać naprawdę ciekawie wymyśliłeś zadanie. Mam nadzieję, że kolejne będą równie dobre. Aha! I mam przeczucie, że znając twoje szczęście spotkasz tego rzeczonego Articuno, który przylatuje do swojego "starego mieszkania", co jakiś czas... (trudno powiedzieć stare mieszkanie o jaskini :P) To chyba tyle... No to do następnego i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że Michał łatwo dał się zrobić w banana XD Na jego miejscu nie ufała bym Misie, ale cóż. Po prostu od samego początku czułam, że coś z nią jest nie tak, a tym bardziej gdy Michał postanowił oddać Misie Mankeya ;3
    Do następnego :>

    OdpowiedzUsuń
  3. A to podła dziewucha :/ jak mogła tak potraktować Michała? I ona uważa się za lepszą trenerkę? Jakbym była bohaterką w tym opowiadani to skopałabym porządnie tyłek tej całej Misie albo podpalaliłabym ją Charizardem Michała. Nie obraziłabym się jakbyś to wprowadził do opowiadania :3 ja tam się zauroczyłam Michałem od poczatku opowiadania.
    Rozdział długo wyczekiwany przeze mnie. Nie zawiodłam się :D zwłaszcza w momencie, kiedy Misa została pokonana :D poprawił mi się humor.
    Michał znajdzie dziewczynę ;) taką właściwą ;D a jak coś to zawsze ja mu zostaję :D
    czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej, hej :D
      Kiedy kolejny rozdział?

      Usuń
    2. Miał być wczoraj, ale z powodu braku weny będzie dziś albo w najbliższym czasie :P

      Usuń
  4. Cześć!
    I dobrze tak szma***. Zasłużyła na taką porażkę. To fakt uważaj z tymi negatywnymi emocjami względem kobiet, bo Cię zjedzą blogerki :D, ja ponoć jestem ostry w stosunku do kobiet. Coś w tym jest, nie to, że mam jakiś uraz. Kobiety są dla mnie dziwne. Choć nie uważam, że one winią w każdej relacji. Są spoko laski i spoko kolesie. Są też szmaty(w przypadku kobiet) i pizde**ki (w przypadku facetów). To zależy od człowieka niestety. Zazwyczaj tak jest, że ten dobry trafia na złego. W gruncie rzeczy to dobre, lepiej popełnić błąd w tych kwestiach i znaleźć kogoś odpowiedniego. Takie moje zdanie... a swoje już przeżyłem.

    Złapanie Mankeya skojarzyło mi się z turniejem pokemonów walczących w Goldenrod City, w którym wziął Kyle :D, ale tam też kamień ewolucyjny był do zdobycia. Aż się tęskni za tamtymi akcjami. Swoją drogą ja coś mam do tego Goldenrod City </3

    Pozdrawiam i dalej nadrabiam, fajnie byłoby wreszcie się wyrobić, z drugiej strony, pisz pisz, poczytam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i imię Misa przypomniało mi o gwiezdnych wojnach :D

      Usuń
    2. To jest dość obszerny temat, dlatego wolę jak na razie się nie wypowiadać, bo mógłbym napisać z tego rozdział :D. Również pozdrawiam ;)

      Usuń
    3. Ja też nadrabiam, dzielnie i wytrwale! I uważajcie, chłopcy, bo idę Was zjeść! (To tak a propos Twojego stwierdzenia, Kyle ;)
      Nie no, powiedzmy sobie szczerze: skopać zadek lasce, która wdzięczy się do każdego i jak to mówią "zarzuca cycem" tylko po to, żeby wyjść na swoje, to nie są negatywne emocje względem kobiet. To się po prostu nazywa sprawiedliwość dziejowa. Popatrzmy jednak obiektywnie: Michał został "olany" przez Amelię, Snorunt uprowadzony przez Froslass (też kobietę, jak by nie było), teraz ta cała Misa (skojarzyła mi się z Misą Misą z Death Note ^^")... Po prostu "męskie" opowiadanie. Podejście Michała: "Kobiety mnie krzywdzą, ale ja będę twardym samotnikiem" i tak aż do "następnego razu". Jesteś facetem, myślisz jak facet i piszesz jak facet. Czy naprawdę jest w tym coś złego/dziwnego? ;) Gdybyś był dziewczyną, "Historia Michała" nazywałaby się pewnie "Historią Amelii" i traktowała o biednej, uzdolnionej koordynatorce, w której rozkochuje się każdy napotkany facet, a ona, bidulka, przez trzy czwarte każdego rozdziału przeżywa życiowe rozterki, z którym chciałaby bardziej.
      Tak, piszę tak dlatego, że jestem typem "dziewczyny/kumpla", z którą prędzej zlądujesz na piwie, niż na zakupach i chcę, żebyście mieli tego świadomość, zanim następnym razem każecie mi kogoś zjadać w feministycznym uniesieniu ;)
      Pozdrawiam i lecę dalej,
      Nath

      PS. Myślałam, że jak Michał odda swojego robota, to faktycznie nie dostanie obiadu. Wtedy idealnie sprawdziłoby się przysłowie: "Ładna Misa jeść nie daje" XD

      Usuń
  5. Zdecydowanie jeden z lepszych rozdziałów, zmuszający do myślenia. Naprawdę żal mi się zrobiło Michała, gdy poznałem jego problemy z dziewczynami. Dobrze go rozumiem. Dobrze, że dał Misie nauczkę i pokazał jej, że nie można nim manipulować. Nawiasem mówiąc mówiąc Misa tylko potwierdza moją teorię: rywalizacja jest zła i rozwija w człowieku najniższe instynkty. Dlatego też nikt nigdy nie powinien z nikim rywalizować. To prędzej czy później się tak skończy, jak w tym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń