czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 61 - Relaks

Po niedługim locie Michał wraz z Charizardem i Glalie wylądowali tuż przed rozpoczynającym się terenem, który obejmował miasteczko.
-Wygląda na to, że jesteśmy - powiedział spoglądając na tabliczkę z napisem "Witamy w miasteczku Takewara".
-Ghyooh... - dał znać o swoim zmęczeniu lotem ognisty jaszczur, który przewoził ich bez żadnego postoju.
-Coś słabo z twoją kondycją mój drogi - posłał mu przenikliwe spojrzenie.
Charizard z każdą sekundą dyszał coraz głośniej co wyglądało bardzo nienaturalnie, a zarazem teatralnie. Wyglądało to tak jakby chciał polenić się w pokeballu, bądź poprosić Michała żeby to on teraz przetransportował go przez resztę drogi.
-Glalie... - przeciągnął westchnienie z zażenowania do wybryków jego smoczo-podobnego przyjaciela.
-Ty symulancie! - zaśmiał się nastolatek gdy nie wychodziła mu poważna mina.
Charizard uśmiechnął się pokazując kciuk w górę, a po chwili zniknął w czerwonym świetle z pokeballa.
-Dobra Glalie chodźmy już - powiedział ośmielając lewitującego obok niego pokemona.
Ruszyli ścieżką wzdłuż małej górki w towarzystwie pojedynczych drzew wokół. Wiodła z każdym krokiem nieco w dół gdyż położona była na niższym terenie porównując do okolic. Wyraźnie było widać wybudowane na początku domy obywateli.
-No to teraz trzeba ogarnąć kiedy odpływa jakiś prom do Parmanii - obwieścił brunet robiąc pierwsze kroki między licznymi letnimi domkami położonymi z prawej i lewej strony wzdłuż drogi, tworząc dwa rzędy, a Glalie pomknął za nim.
Chłopakowi przeszkadzało podłoże, które było z miękkiego piasku, ale nie chciało mu się zdejmować butów. Szedł wzdłuż ulicą, gdzie przewijali się pojedynczo przechodnie. Dopiero gdy dotarli na skraj miasteczka, gdzie do portu przycumowane były dwa statki, a na wybrzeżu był rynek przepełniony straganami z najróżniejszymi rzeczami począwszy od jedzenia, po przedmioty, a nawet wodne pokemony prawdopodobnie niedawno wyłowione, dostrzegł chmarę ludzi kręcących się właśnie w tym miejscu.
-To musi być port handlowy przyjacielu, może znajdziemy tu coś ciekawego, ale najpierw trzeba się dopytać o transport - stwierdził Michał zwracając się w stronę swojego lodowego podopiecznego.
Chwilę później jeden ze statków odbił od lądu i ruszył drogą wodną przed siebie.
*Żeby to nie był przypadkiem ten co odpływa do Parmanii...* - skrzywił się nie chcąc by to co przypuszcza okazało się prawdą.
Podszedł do jednego z mężczyzn w średnim wieku obserwującego odpływający statek i zapytał - Przepraszam, wie pan może o której odpływa prom do Parmanii? 
-Właśnie odpłynął - odpowiedział bez namysłu.
*Wiedziałem...* - westchnął zawiedziony ze smętnym wyrazem twarzy, a Glalie uśmiechnął się z łatwej do przewidzenia sytuacji.
-Ale spokojnie jutro o ósmej odpływa kolejny - dodał po chwili mężczyzna.
*W sumie nie śpieszy mi się...* - pomyślał. - Okej, dziękuję - powiedział odchodząc od niego.
Wtem zaczepił go ze swojego straganu rybak posiadający białą przepaskę na czole - Hej ty wyglądasz mi na takiego, któremu przydałby się wyjątkowy pokemon!
-Ja? - rozejrzał się wokół by upewnić się czy rybak wskazuje właśnie na niego.
-Tak! Proszę podejdź, pokażę co mam Ci do zaoferowania! - nawoływał z uśmiechniętą twarzą.
Michał w końcu zdecydował się podejść i zorientować co mężczyzna mu proponuje.
-Oto i on! - powiedział wyjmując z pojemnika wodnego, pokaźnych rozmiarów Magikarpia. - Ten kolos ewoluuje w potężnego Gyaradosa, który pomoże Ci młody człowieku, pokonać wszelkich trenerów skłonnych do walki - deklarował niemalże wciskając czerwoną rybę nastolatkowi.
Michał przyjrzał się przez chwilę bardzo nachalnie "sugerowanemu" towarowi by po chwili w delikatny sposób odmówić.
-Ależ nalegam! - kontynuował dalej namowy zbliżając Magikarpia jeszcze bardziej do twarzy chłopaka.
-Naprawdę nie dziękuję, mam już bardzo solidny skład także... - tłumaczył czując się nieswojo przez nacisk mężczyzny.
Gdy już chciał się wycofać, ponownie został zatrzymany.
-Gyarados z pewnością stanowiłby wzmocnienie! - ciągnął temat rybak powodując chichot znajdujących się w pobliżu osób.
*Co za debilny człowiek...* - stwierdził w myślach zmęczony rozmową z natrętnym sprzedawcą. - Zamiast kupna mogę zaoferować skan pokedexem, co pan na to? - zaproponował z lekkim uśmiechem by ostudzić zapał sprzedawcy.
Ludzie mieli niezły ubaw obserwując całe zajście. Michał wyciągnął pokedex, a rybak szybkim ruchem zasłonił Magikarpia.
-Takie rzeczy to dopiero po kupnie! - przestrzegł grożąc w zabawny sposób palcem.
-Tak, tak - powiedział z ledwością powstrzymując śmiech. - Chodź Glalie, pozwiedzamy trochę - zwrócił się do również rozbawionego pokemona.
Spławienie rybaka wydało się wyjątkowo śmieszne dla jego podopiecznego.
-Phi! Nie zasługujesz na niego - żachnął się pod nosem przytulając Magikarpia.

Pochodzili trochę po straganach i okolicy przy okazji kupując bilet na poranny rejs, który miał się odbyć następnego dnia. Usiedli samotnie na ławce z widokiem na morze oglądając powoli zachodzące słońce.
-Przyjemnie tu co nie? Można odpocząć... - powiedział podziwiając widoki. - Nie jesteś czasem zmęczony... tym wszystkim? - zapytał nagle siedzącego obok pokemona.
Glalie wyglądał na zdziwionego pytaniem.
-Chciałbym czasem polenić się w takim miejscu ze wszystkimi przyjaciółmi - wyznał z rozmarzoną miną. - Heh, fajnie by było - dokończył wywód lekko się podśmiewając.
Glalie umyślnie ukłuł swoim rogiem w ramię trenera, powodując jego nagłe wzdrygnięcie.
-Au... za co to? - zapytał masując ukłute miejsce.
Michał spojrzał mu w oczy i jakby zrozumiał, że stworek nie chciał oglądać u niego żadnej smętnej miny. Znaleźli nocleg i zapadli w sen oczekując kolejnego dnia.
...

Dzięki małej pomocy niszczyciela wszelkich snów oraz błogiego odpoczynku czyli budzika, obudzili się o siódmej, a po standardowo rannych czynnościach, Michał powolnym tempem ogarnął się do rejsu. Dojście na miejsce zajęło im kilka minut, pasażerowie właśnie byli w kolejce do wejścia na pokład. Chłopak dołączył do nich, a po wymaganej kontroli znalazł się na statku, który miał zabrać go do Parmanii.
-No to cieszmy się wycieczką - powiedział patrząc w stronę morza.
-Glalie! - przytaknął.

Statek posiadał kilka pokładów, a płynęło nim około pięćset osób. Do atrakcji można było zaliczyć restaurację, kasyno, niewielki basen i jacuzzi oraz salę dyskotekową i wiele innych. Ale większość pasażerów była najbardziej zadowolona z pól walki rozmieszczonych na każdym z pokładów. Natomiast każdy z pokoi zaopatrzony był w wygodne łóżko, łazienkę z prysznicem, telefon i klimatyzację.
-Trochę wyciągnąłem od mamy na ten rejs... - stwierdził łapiąc się za głowę.
Otrzymał kluczyk z numerem pokoju do którego postanowił zawitać i się rozpakować, a w tym czasie statek odbił się od brzegu ruszając w stronę Parmanii. Bez zbędnych ceregieli rzucił się na miękkie łóżko, w końcu miał tylko około dwóch dni by się nim nacieszyć. Leżał przez kilka minut na brzuchu, a następnie zmienił pozycję przekręcając się na plecy, a wzrok pokemona, który się w niego wpatrywał nie należał do najprzyjemniejszych. Chłopak zastanawiał się o co może mu chodzić, przecież nie zrobił nic głupiego czy też żenującego, w takim razie musiał o czymś zapomnieć.
*... Tylko o czym?* - myślał utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
-Glaaa...! lie... - próbował go zganić, ale zabrakło mu na to sił co było dużą wskazówką dla trenera.
Domyślił się, że chodzi o jedzenie i natychmiast pogrzebał w plecaku wyjmując poke-chrupki i miskę na nie.
-A no tak, nie jadłeś nic dzisiaj - stwierdził częstując go pokarmem, a pokemon posłał mu spojrzenie znaczące tyle co "Co ty nie powiesz".
Glalie błyskawicznie opróżniał swój przysmak.
-Przepraszam zapomniałem, jedź, a resztę nakarmię później... a tak przy okazji zaraz będzie coś dla mnie - zaśmiał się pod nosem oczekując przyniesionego przez obsługę śniadania do samego pokoju.

Gdy już je otrzymał i należycie skonsumował, zwarty i gotowy wraz z Glalie u boku ruszył na podbój pola walki znajdującego się na tym samym pokładzie. Przeszedł przez cały korytarz i skręcając na krótki odcinek w lewo ujrzał pożądany obiekt i dość pokaźną grupę trenerów, dwóch z nich właśnie się pojedynkowało, ale Michał trafił akurat na moment kiedy po zakończonej rozgrywce odwoływali swoje pokemony do pokeballi i była szansa zając pole dla siebie.
-Ej, zawalczy ktoś ze mną? - zapytał entuzjastycznie wyprzedzając pytaniem innych ochotników.
Natychmiast odpowiedział mu chłopak z granatowymi włosami ubrany w bordową koszulę i niebieskie jeansowe spodenki oraz białe buty z podobiznami Togepi. Wyprzedził wyraźnie innych powodując pojawienie się na ich twarzach lekkiego grymasu.
-Ja zawalczę - powiedział wchodząc na pole.
Nastolatek zrobił to samo.
-Billy - przedstawił się pierwszy.
-Michał - odparł po chwili brunet.
Następnie obydwaj chwycili za pokeballe i wypuścili swoich podopiecznych.
-Metapod wybieram Cię! - krzyknął Michał.
-Rattata pokaż się! - krzyknął niemal jednocześnie z nim.
Na polu walki pojawiła się niepewna zielona poczwarka i mała fioletowa mysz. Zakłopotany Metapod analizował sytuację nerwowo się poruszając by ogarnąć w co wkręcił go trener.
-Spokojnie Metapod, dasz sobie radę - zmotywował delikatnie go głaszcząc gdy ten przecząco kręcił ciałem.
-Lekceważysz nas? - zapytał granatowowłosy obserwując tchórzliwe zachowanie poczwarki.
-Mogę zapytać Cię o to samo - odgryzł się brunet.
-Heh... zaczynajmy, choć twój pokemon nie wygląda na chętnego do walki - podważył przenosząc wzrok ze swojego zadowolonego Rattaty na przeciwnika.
Ciężko było o inny osąd, w końcu smętna mina Metapoda wcale nie ukazywała jego zapału, ale zniechęcenie i niepewność. Rattata ucieszył się z potencjalnie łatwego celu.
-Damy radę Metapod, walczymy! - obwieścił próbując zmotywować zarówno siebie jak i podopiecznego.

-Zaczniemy, Rattata szybki atak! - rozkazał Billy.
Pokemon zostawił po sobie białą smugę i błyskawicznie uderzył w zdezorientowanego Metapoda powodując, że poturlał się po ziemi spory kawałek do tyłu.
-Nie przejmuj się to było za szybkie, atakuj strzałem nicią! - krzyknął Michał.
Metapod wykonał polecenie i posłał lepką nić w stronę przeciwnika.
-Unik i gryzienie! - odrzekł Billy.
Rattata zwinnie uskoczył i ruszył w stronę poczwarki.
-Stalowa obrona! - odpowiedział w porę Michał.
Metapod pokrył się stalową powłoką i uchronił przed obrażeniami, Rattata niemal uszkodził swoje zęby, ten lekkomyślny atak mógł wyrządzić mu większe straty niż korzyści.
*Chyba koniec z zębowymi atakami* - stwierdził z uśmiechem na twarzy obserwując grymas ciemnowłosego.
-Podwójny zespół! - rozkazał poddenerwowany Billy.
Rattata podzielił się na kilka kopii okrążając oponenta. Metapod wyglądał na zaniepokojonego i odwrócił się nerwowo w stronę swojego trenera.
*Potrzeba mu pewności siebie...* - stwierdził w myślach Michał. - Spokojnie, obserwuj dokładnie otoczenie, a prawdziwy się ujawni! - powiedział dając mu wskazówkę.
Podopieczny skorzystał z tej rady i nasłuchiwał mając oczy dookoła głowy.
-Szybki atak! - rozkazał nagle Billy.
-Strzał nicią w sufit! - odparł niemalże jednocześnie z przeciwnikiem.
Prawdziwy Rattata natychmiast wybiegł z tłumu, a Metapod dzięki szybkiej reakcji Michała zdołał uczepić się sufitu i podciągnąć do góry, tuż nad wściekle atakującym przeciwnikiem.
-Metapod... - odetchnął z ulgą bujając się lekko na owej nici.
-Fiu, fiu... - zagwizdał Billy zdziwiony zwisającym nad ziemią robakiem. - Zrzuć go piorunem! - rozkazał nagle powodując pojawienie się nutki zdziwienia na twarzy przeciwników.
*Poważnie!?*. - Utwardzenie, szybko! - wydał desperacką komendę.
Gdy wiązka elektryczności zmierzała w stronę zaskoczonego Metapoda, użył utwardzenia, lecz nie pomogło mu to zbyt wiele. Piorun trafił przecinając nić i powalając go na ziemię. Nie wyglądało to dobrze, otrzymał duże obrażenia.
-Szybki atak! - rozkazał Billy czując się pewnie.
-Utwardzenie! - krzyknął Michał nie mając innego pomysłu.
Cios przesunął Metapoda do tyłu mimo zwiększonej obrony. Wyglądał na takiego, który ma już dość.
-Dajesz Metapod, atakuj akcją! - rozkazał brunet wciąż licząc na wygraną.
-Unik i kontruj szybkim atakiem! - odrzekł granatowowłosy.
-Utwardzenie! - dodał po chwili Michał.
Zielony robak próbował zaatakować frontalnie, ale Rattata odskoczył i trafił w pokrytego metalicznym blaskiem przeciwnika odrzucając go nieznacznie. Metapod wyglądał na zmęczonego.
-Piorun! - napierał dalej Billy.
-Utwardzenie! - nakazał po raz kolejny Michał.
Elektryczny atak trafił prosto w cel paraliżując przy tym ciało Metapoda. Billy poczuł szansę której nie mógł zmarnować.
-Rattata szybki atak pełna moc! - krzyknął czując, że ma zwycięstwo w kieszeni.
Pokemon błyskawicznie ruszył w stronę sparaliżowanego przeciwnika licząc na widowiskowy nokaut.
-Stalowa obrona!!! - rozkazał Michał wiedząc, że nie może już nic więcej zrobić.
Metapod pokrył się metaliczną powłoką, a Rattata uderzył w niego z impetem powodując wielki huk. Oba pokemony po zderzeniu nawet nie drgnęły, a wszyscy zastanawiali się kto jest zwycięzcą. Całe pole walki ucichło w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie pojedynku. Nagle Rattata osunął się po ciele przeciwnika upadając na ziemię, był nieprzytomny.
-No nie... - mruknął z zawiedzioną miną Billy odwołując podopiecznego. - Dobra robota - dodał po chwili.
Metapod ledwo się trzymał, a wygrana wcale nie sprawiła mu satysfakcji. Uważał, że zwycięstwo wykorzystując praktycznie tylko defensywne ruchy nie jest wcale zwycięstwem.
-Co taki smutny? Wygrałeś! - poklepał go lekko po ciele. - Dobra robota! - pochwalił przechodząc po chwili do głaskania.
Metapod spodziewał się bardziej, że zostanie skrytykowany, a pochwały wprawiły go w niemałe zaskoczenie.
-Glalie! - uśmiechnął się również mu gratulując.
-Solidna obrona, miło się walczyło - podziękował za pojedynek Billy podając mu rękę.
-Dziękujemy - odparł Michał ściskając jego dłoń.
Po chwili boisko zostało zajęte przez kolejnych trenerów, a Michał odwołując Metapoda do pokeballa postanowił zobaczyć co słychać wyżej.

Na innych boiskach roiło się od walczących trenerów oraz tych stojących w kolejce, czekających na swoją kolej. Michał postanowił odpuścić sobie na tamtą chwilę walki, w końcu czeka go ich bardzo wiele, a czemu by nie skorzystać z jacuzzi. Przed relaksem w podgrzewanej wodzie, tak jak wcześniej powiedział nakarmił resztę swoich podopiecznych by po chwili skorzystać z jednej z najprzyjemniejszych atrakcji. Gdy trener odpoczywał, Glalie znajdował się gdzieś w pobliżu analizując walkę jego kolegi z drużyny.
*Metapod też nie jest zbyt szybki, więc używał defensywnych ruchów, czy ja też będę musiał tak robić?...* - zastanawiał się Glalie.
Nastolatek do wieczora zdążył zwiedzić cały statek, zjeść kilka razy oraz przy okazji skorzystać ponownie z pola walki walcząc z innymi trenerami. Gdy już się ściemniało większość pasażerów zebrała się w sali dyskotekowej, a chłopak jako jeden z nielicznych został i relaksując się na leżaku obserwował niebo w towarzystwie Glalie. Czysta sielanka, nie miał tam żadnych obowiązków ani nie musiał robić niczego męczącego. Mógł robić praktycznie wszystko co mu się podoba. A w takich chwilach przychodzi czas na przemyślenia.
-Myślisz, że nam się uda? - zapytał nagle Michał.
-Glalie? - odwrócił się w jego stronę.
-Spełnić marzenia...? - dodał po chwili.
Pokemon przytaknął zdecydowanie z uśmiechem.
-Fajnie by było, a do tego jeszcze być szczęśliwym i zdrowym, ciekawe czy jest nam to pisane... - rozmyślał.
Glalie uderzył nagle swojego trenera głową w brzuch powodując, że zgiął się wpół dając mu tym do zrozumienia żeby wziął się w garść.
-Wiem, wiem musimy się postarać! - obwieścił nie chcąc oberwać po raz kolejny. - Jakoś damy radę - uśmiechnął się na zakończenie wypowiedzi.
I tak minął ich pierwszy dzień rejsu, a drugi bardzo podobnie. Wieczorem byli już w Parmanii.
...

Michał energicznie opuścił statek będąc w dobrym nastroju.
-No to jesteśmy! - obwieścił podnosząc obie ręce szeroko do góry.
Wtedy zauważył sylwetkę znajomego mu czerwonowłosego chłopaka. Owy osobnik również spostrzegł Michała i natychmiast do niego podbiegł.
-Joshua! Długo się nie widzieliśmy! - przywitał się z dawno niewidzianym rywalem.
-Tak, tak później pogadamy, a teraz się pośpieszmy - powiedział tajemniczo czerwonowłosy kładąc mu rękę w okolicach pleców i gdzieś prowadząc.
-Co jest? - zastanawiał się brunet.
-Zaraz odpływa statek na który kupiłem nam bilety... - wyznał Joshua.
-Na wyspę Cinnabar? - zapytał by się upewnić.
-Nie, na pobliskie lodowe wyspy, odbywa się tam turniej "jeden na jednego" w którym musimy wziąć udział! - podkreślił energicznie końcówkę wypowiedzianego zdania.
Michał tylko westchnął spoglądając na zadowolonego z usłyszanej informacji Glalie.
-... W sumie możemy płynąć i tak zmierzałem w tamtą stronę - powiedział godząc się na zaistniałą sytuację.
-No i o to chodzi, płyniemy! - podniósł triumfalnie prawą rękę w górę Joshua.
W taki właśnie sposób Michał postał na stałym lądzie zaledwie kilka minut gdyż przesiadł się na kolejny statek tym razem zmierzający na wyspy, gdzie odbędzie się turniej w którym weźmie udział.
------------

Witam ;)
Kolejny lekki rozdział i zapowiedź zbliżającego się turnieju, a co za tym idzie, wielu walk. Lecz nie nastąpi to na pewno w następnym rozdziale gdyż następny będzie o... Amelii!! Wielu chyba za nią tęskniło, więc może się spodoba ^^. Dajcie znać co sądzicie o rozdziale i do następnego ;).

Następnym razem w Historii Michała: Rozdział 62 - Rozterki czerwonowłosej koordynatorki

6 komentarzy:

  1. Hej!
    No niestety nie zgadłam co do Dave... Ani też to nie był Zeke (Bardzo jestem ciekawa co wyewoluuje z jego Eevee'go)... No, ale cóż dobrze, że Joshua zmusił Michała do wzięcia udziału w zawodach. Wolałabym raczej turniej niż rozterki, ale to twój blog i ty decydujesz co będzie. Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału ^^. Bardzo tęskniłam za Amelią i życzę jej powodzenia w walkach! Ten rozdział był świetny i pytanie: Jak Ty to robisz że walki są takie ekscytujące? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;). Chyba nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, po prostu staram się wkładać w nie emocje i próbuje wczuwać się w walczących, oprócz tego staram się przemyśleć więcej niż raz użycie danego ruchu. Wiem, że słabe wytłumaczenie, ale w tej chwili tylko na takie mnie stać xD

      Usuń
  3. Cześć :]
    Rozdział był troszkę, aż zbyt luźny, za dużo opisów. Początek był męczący, przyznaję to niechętnie... Acz walka fajna, trochę mi się przypomniała walka Butterfree kontra Raticate. Przypadek? Czy jednak trochę się wzorowałeś. Akcja z Magikarpiem bardzo śmieszna. Ogólnie akcja była okej, za długie opisy nic nie wnoszące tylko mnie trafiły.

    Hehe skojarzyło mi się, że Metapod ma tak mocną i skuteczną obronę niczym reprezentacja Polski. A może Michał postanowi go nazwać Pazdan XD

    Dobra, postaram się jutro przeczytać kolejne rozdziały, bo ten turniej mnie zaintrygował :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej przypadek, bo wymyślałem ją całkowicie samodzielnie, a przynajmniej tak mi się wydaje :D. A z tym skojarzeniem to rzeczywiście trafnie ^^

      Usuń
  4. Ech, ten Michał mnie chwilami załamuje. Nawet rejs luksusowym statkiem nie może odbyć spokojnie, tylko musi się z kimś bić. I to jeszcze z kim? Z przypadkową osobą, którą pierwszy raz widzi na oczy. To jest nie tylko dziecinne, ale wręcz żałosne. Takich wariatów to się powinno w Tworkach zamykać, żeby nie zrobili krzywdy sobie i innym. Ktoś powinien zachować się na tym statku rozsądnie i wyśmiać go, kiedy tak sobie przyszedł i publicznie rzucił wyzwanie, bo jego zachowanie jest po prostu dziecinne. On kiedyś zrobi sobie krzywdę.

    OdpowiedzUsuń