czwartek, 19 maja 2016

Rozdział 60 - Żegnaj Prizmanio!

Po zdobyciu kolejnej odznaki i hucznym świętowaniu w najlepszej knajpie Prizmanii, Michał wrócił wraz z Glalie u boku do swojego pokoju w Centrum Pokemon i runął jak długi na nieposłane łóżko. Czuł się spełniony i stwierdził, że należy mu się znów dawka porządnego wypoczynku w krainie snów. Glalie wyglądał na skorego do szczerej rozmowy z trenerem, ale ów jegomość nie zwrócił na to uwagi i natychmiast usnął, podopieczny przewrócił oczami i przy pomocy jednego ze swoich rogów poprawił kołdrę, którą był nakryty żeby jego całe ciało zasmakowało przyjemnego ciepła, a nie tylko część, przez własną niechlujność. Niedawno wyewoluowany stworek postanowił strzec swojego trenera opierając się o łóżko, a przy okazji zatonął we własnych przemyśleniach. Wkrótce zmęczenie zapukało także do drzwi pokemona i zamykając oczy udał się na zasłużony odpoczynek.
...

We śnie Glalie pojawił się Snorunt, który był prawdopodobnie odzwierciedleniem jego lęków i obaw. Widniejący w jego umyśle obraz swojej poprzedniej formy biegał, skakał i zwinnie się przemieszczał bez większego powodu machając rękami i nogami co przypomniało mu o dawnych czasach. Jednak chwilę później stworek znacznie zwolnił i poruszał się ślamazarnie, a po chwili jego kończyny oderwały się od ciała, następnie Snorunt głośno pisnął i przemienił się w obecną formę. Glalie gwałtownie się przebudził głośno dysząc. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, że to był sen dostrzegł też swoje położenie w łóżku, a nie tam gdzie zasnął. To była sprawka jego trenera, który po raz kolejny wstał szybciej od niego. Nawet nie było go w pokoju.
*Ciekawe gdzie poszedł* - zastanawiał się Glalie wyglądając przez okno.
Tam go nie było. Po chwili sprawdził jego plecak i przelotnie całe pomieszczenie w poszukiwaniu pokeballi reszty drużyny. Nie znalazł ich co oznaczało, że poszedł z nimi trenować, a jemu dał odpocząć po pięknej wygranej z trójką podopiecznych Eriki. Doprawdy był to wyczyn godny podziwu, ale owy zwycięzca nie był do końca zadowolony z przebiegu tamtej walki. Głównie przez braki w szybkości, które dawały mu się we znaki. Nie czuł się jeszcze komfortowo w tym ciele, ale to właśnie dzięki niemu zdołał ochronić swojego trenera.
*... Chciałbym żeby choć przez jeden dzień Michał mnie rozumiał, wtedy moglibyśmy szczerze porozmawiać* - rozmyślił się po raz kolejny z ponurą miną, która była już u niego naturalna. *Za jedno jestem wdzięczny Froslass, gdy byłem pod jej wpływem mogłem powiedzieć kilka słów, które rozumiał. Gdybym potrafił mówić ludzkim głosem wszystko stałoby się łatwiejsze...* - westchnął zrezygnowany i postanowił dołączyć do swojego trenera.
Próbował wyjść drzwiami, ale były zamknięte na klucz. W końcu nie chciał żadnego nieproszonego gościa. Glalie postanowił wyjść przez okno, które po długim kombinowaniu rogami czy też zębami zdołał z ledwością otworzyć. Wyleciał przez nie i zmierzał w stronę boiska treningowego. Gdy już tam doleciał, nie pomylił się i dostrzegł swojego trenera starającego się trenować niemrawego Metapoda, robił nikłe postępy. Nagle odwrócił się w jego stronę i z uśmiechem go przywitał.
-Oto nasza śpiąca królewna - zażartował brunet będąc wyraźnie w dobrym humorze, zresztą kto by nie był po wygraniu szóstej odznaki.
Glalie w takich właśnie chwilach żałował, że zapomniał swój mroźny wiatr przeznaczony do takich właśnie okazji, kiedy trzeba było przypomnieć kto jest lepszym "żartownisiem". Zresztą nie miał już na to tak dużej ochoty jak kiedyś, stał się bardziej dojrzały.
-Jak się spało? - zapytał troskliwie.
-Nie było źle - odparł Glalie, a Michał usłyszał tylko miły, "standardowy" dźwięk wydawany przez swojego podopiecznego.
-Chyba dobrze - stwierdził głaszcząc go po głowie. - A tak z innej beczki niedługo ruszamy, wiem już gdzie iść - obwieścił podekscytowany.
Glalie zmierzał na ławkę, gdzie zauważył siedzącą na niej Erikę w towarzystwie Poliwratha, który zajmował się dynamicznym robieniem pompek. - Ten to by mógł non stop przez cały dzień trenować i nawet by się nie zmęczył - westchnął jakby irytowała go nadmierna ruchliwość przyjaciela.
A jeśli chodzi o Erikę to nawet pokemon taki jak on dostrzegał, że wymiguje się od obowiązków lidera i robi co chce.
-Ciekawe kiedy dowiem się gdzie wyruszamy - zastanawiał się dołączając do Poliwratha.
-Na wyspie Cinnabar jakiś czas temu zmienił się lider także nie ma o nim zbyt wielu informacji - wyznała Erika opierając głowę o dłoń, którą położyła na policzku.
-No to może być ciężko... - udał zamyślonego Michał by po chwili podrażnić się z dziewczyną. - Ciekawe czy z nim też wygram jednym pokemonem - zaśmiał się z prowokującą miną.
-Co!? - zacisnęła mocno pięść ruszając w stronę nastolatka z zamiarem wbicia mu do głowy szacunku do ciężko pracujących liderów, którym rzekomo była.
Nagle Michał zaczął uciekać nie czując się bezpiecznie w pobliżu czarnowłosej.
-To, że fartem wygrałeś nie oznacza, że jesteś jakimś bogiem!! - krzyknęła goniąc biegającego w kółko bruneta.
-Dobra, dobra żartowałem, przestań wariować! - próbował załagodzić sytuację, ale brak takich zwrotów jak "przepraszam" czy też "proszę wybacz" nie zwiastował szybkiego zażegnania problemu.
-A więc wyspa? - westchnął po raz kolejny znając następny cel podróży. - Ciekawe czy dotrzemy tam bez żadnych problemów. Z takim trenerem to wszystko możliwe... - zmierzył go przeszywającym spojrzeniem.
Reszta drużyny śledziła "zabawę w berka" swojego trenera, oprócz odpoczywającego jak zawsze samotnie Sandslasha i Poliwratha, który zajęty był wykonywaniem ćwiczeń.
-Yo - przywitał się z nim Glalie, a niebiesko-biały paker natychmiast podskoczył z ziemi przybierając pozycję stojącą.
-Witam śpiocha, w czym mogę pomóc? - zapytał podśmiewając się z niego.
-Jaki żartowniś... - wymamrotał wyraźnie zirytowany tym określeniem.
Glalie wbił mu niespodziewanie jeden ze swoich rogów w brzuch powodując, że zgiął się w pół z powodu nagłego uderzenia - Hehe - skwitował perfidnym uśmieszkiem.
-Ty cholerna poke-twarzo...! - powiedział Poliwrath chwytając go za owe rogi i próbując wywrócić.
-... Przerośnięta kijanka! - kontynuował sprzeczkę siłując się z nim.
Nagle uderzyła w nich wiązka fioletowo-czarnej energii. Nie była zbyt silna, ale wystarczyła by powalić walczące ze sobą pokemony.
-Bądźcie ciszej - zakomunikował im Sandslash leżąc na gałęzi drzewa, gdzie mógł się zrelaksować.
-Cholerny królewicz! - stwierdzili obydwaj otrzepując się z kurzu.
Zaczęli skakać i wykrzykiwać coś w jego kierunku by pokazać irytację jaką czuli.
-Spokojnie przyjaciele! - krzyknął beztrosko Michał by uspokoić podopiecznych.
-Phi! Ci już skończyli? - żachnął pod nosem Glalie.
-Ludziom to można, a pokemonom już nie... - stwierdził Poliwrath, a z nadmiaru negatywnych emocji zaczął z powrotem ćwiczyć, tym razem brzuszki.
-Kochani zostawiam was na trochę samych, idziemy z Eriką na miasto, niedługo wyruszamy, więc macie trochę czasu dla siebie. Tylko się gdzieś nie zgubcie! - powiadomił ruszając z wciąż niepocieszoną do końca dziewczyną.
-Rany... ledwo przed chwilą chcieli się pozabijać, a teraz poszli jak gdyby nigdy nic razem na spacer, co za ludzie... - przeanalizował sytuację Glalie będąc zażenowanym ich zachowaniem.
-Racja szefie, ale spójrz na to z innej strony - powiedział nie do końca zrozumiale Poliwrath.
-Hmm? - zaciekawił się jego wypowiedzią.
-Nie ma Michała, a więc możemy wrócić do tego co nam przerwano... - zarechotał złowieszczo.
-Ooo jednak czasem myślisz - pochwalił go, a po chwili zaczęli z płomiennym zapałem knuć potworne rzeczy na karę dla Sandslasha.
Gdy zerknęli na gałąź, która była wcześniej okupywana przez cichego pokemona, go już tam nie było.
-Ee... gdzie on jest? - zastanawiali się czując jeszcze większe upokorzenie.

Po nieudanej próbie zamachu na Sandslasha, Glalie i Poliwrath postanowili znaleźć sobie inne zajęcie.
-Co będziemy robić? - ukłuł po raz kolejny równie znudzonego żabiego przyjaciela.
-Może potrenujemy? - palnął Poliwrath będąc w stu procentach poważnym.
Glalie posłał mu zażenowane spojrzenie i ruszył w stronę opartego o pień drzewa Charizarda i Kinglera, który dotrzymywał mu towarzystwa, a w okolicy kręcił się także Metapod.
-Charizard może masz jakiś pomysł na zabicie czasu? - zapytał z nadzieją Glalie.
Jaszczur uniósł głowę ku niebu i udał zamyślonego i po chwili nagle wzdrygnął co mogło oznaczać, że na coś wpadł. Lodowy stworek z nadzieją oczekiwał tego co powie rozleniwiony smok.
-Widzisz tamte chmury? - wskazał pazurem na pokaźną z nich.
-No i co w związku z tym? - odparł lustrując podniebny obiekt.
-Wiesz co one oznaczają? - kontynuował Charizard.
-Hmmm... - przyjrzał się dokładniej. - Powiedz sam, bo nie wiem - stwierdził spoglądając ponownie na niego.
-Oznaczają, że nie mam pojęcia - palnął ziewając.
-No tak... mogłem nie pytać - zirytował się Glalie robiąc groźną minę.
-Hahahaha - do konwersacji ze swoim śmiechem wtrącił się Poliwrath, który po chwili ucichł gdy z ledwością udało mu się uchylić przed wściekłym lodowym promieniem.
-Że też mając wolny czas nie wiemy co z nim zrobić... - powiedział drapiąc się po głowie szczypcami Kingler.
-Trafne stwierdzenie przyjacielu - pochwalił go Charizard. - Ciesz się z czasu, który możesz przeznaczyć na relaks, a nie jakieś głupoty - dodał oschle zamykając oczy.
-Tyle, że ja nie mam dziś na to ochoty... - wymamrotał ponuro jakby poprzez spędzony nad jakąś czynnością czas chciał o czymś zapomnieć.
-Ciekawe co porabia Ivysaur...? - zmienił ostrożnie temat Kingler.
-Taka dusza towarzystwa jak on z pewnością znalazła sobie kumpli do zabawy - odparł znużony tą konwersacją Charizard.
-A skoro o tym mowa...! - zaczął niezrozumiale Poliwrath i podszedł w stronę najnowszego kompana. - A może ty Metapod masz jakiś pomysł? - zapytał obejmując go swoim silnym ramieniem.
-Ja... - wydukał patrząc w dół, a po chwili gdy zerknął na ich twarze zaczerwienił się i powoli ulotnił z ich grona.
Poliwrath nie wiedział o co chodzi i zaczął wykonywać różne dziwne gesty obrazujące jego zakłopotanie - Zrobiłem coś nie tak? - zapytał machając rękami.
Kingler cicho westchnął - On jest jeszcze nieśmiały... - stwierdził krab.
-Ooo!! Dwadzieścia karnych pompek za spłoszenie kumpla! - powiedział wymierzając samemu sobie karę i od razu przystępując do jej wykonania.
Glalie pokręcił z dezaprobatą głową zmierzając na drogę prowadząca do wyjścia z miasta - Nie wytrzymam z tym debilem... - żachnął się prychając gniewnie. - Jakby Michał wrócił to mnie zawołajcie - dodał na koniec i podążył wzdłuż drogi.
-Ma dziś wyjątkowo zły humor co nie? - zapytał twierdząco Kingler, a Charizard rozłożył bezradnie ręce.

Tymczasem Michał i Erika kosztowali smakowitych lodów w jednej z cukierni.
-Trochę minęło odkąd jadłem lody... - wyznał wgapiając się w rożek zapełniony nieziemską substancją kochaną przez zarówno dzieci jak i dorosłych.
-Jeszcze może napisz o tym książkę - mruknęła złośliwie niemalże kończąc swoją porcję.
-Mistrzyni pocisku... - skwitował zatapiając swoje usta w trzymanej słodkości po raz pierwszy.
Po chwili czarnowłosa wyłożyła się jak długa na wygodnym siedzeniu głośno przy tym ziewając.
-Tak się zastanawiam... - zaczął z przenikliwym spojrzeniem. - Czy ty masz jakieś obowiązki? - zapytał domyślając się odpowiedzi.
-Może mam, może nie - odpowiedziała zasłaniając usta dłonią by jej skryty chichot był bardziej niedostrzegalny.
-A no tak, po prostu się opierdzielasz - stwierdził zachwycając się smakiem pistacji w jeszcze konsumowanym lodzie.
-Nie prawda! Nudziarz... - zaprzeczyła wypowiadając ostatnie słowo ciszej niż samo zaprzeczenie.
-Ciekawe kto ogarnia wszystko za Ciebie i Ci na to "pozwala" - zastanawiał się ignorując zaczepkę.
-No cóż... - przypomniała sobie jak zmuszone wyręczaniem jej dziewczyny zajmujące się salą, a zarazem przyjaciółki grożą, że kiedyś spotka ją za to sroga kara, lecz ona zawsze puszcza to mimo uszu. - Pójdę zamówić nam kolejne lody, hehe - powiedziała chcąc uwolnić się od obaw przed gniewem wykorzystywanych przez nią podopiecznych.
Gdy wróciła chłopak ciągnął dalej paplaninę o niej.
-Oprócz młodego wyglądu jesteś także dziecinna - stwierdził chcąc ją wyprowadzić z równowagi.
-A to źle? Znudziła mi się postawa sztywnego lidera sali, tak jest zabawniej - odpowiedziała nad wyraz spokojnie czym zaskoczyła chłopaka.
-Pewnie, że nie - potwierdził jej pogląd z lekkim uśmiechem na twarzy. - Tak szczerze mówiąc zawsze myślałem, że liderzy sal są surowi, poważni i bez-emocyjni w stosunku do trenerów, a w rzeczywistości większość to pozytywnie zakręceni ludzie - zaśmiał się odbierając zamówienie Eriki, które przyniosła kelnerka.
-Jeszcze mało wiesz o świecie - stwierdziła z perfidnym uśmieszkiem.
-Cieszę się, że na nim jest też ta dobra strona - wypalił dwuznacznie.
Wypowiedz bruneta zaintrygowała Erikę i nasunęło jej się pytanie, które postanowiła zadać.
-Właśnie Michał, czy ty jesteś pesymistą, że dostrzegasz tylko te gorsze strony? - zapytała niepewnie gdy tym razem on skończył jeść przed nią.
-Kończ jeść i idziemy dalej, poczekam na zewnątrz - powiedział ignorując pytanie.
-Um... - przewróciła oczami z buzią pełną swojego przysmaku i spoglądając jak wychodzi.
Gdy już do niego dołączyła darowała sobie ponowne zapytanie o to samo i przeszła do innego tematu.
-No to gdzie idziemy teraz? - zapytała chcąc by teraz on coś wybrał.
-Mi tam obojętnie - powiedział zarzucając ręce na tył głowy.
-Już, już no nie bądź taki i wybierz coś - odparła ośmielając go nieco.
-Dobra... skoro tak to chodźmy do jakiegoś sklepu z jedzeniem dla pokemonów, zaskoczę ich - powiedział entuzjastycznie.
-O widzisz, o to właśnie chodziło, a więc chodźmy - uśmiechnęła się popychając go w plecy. - Później oczywiście pójdziemy w wybrane przeze mnie miejsca... - wyszeptała chytrze.

Glalie poruszał się w stronę oznaczonego wyjścia z miasta. Z jego wyrazu twarzy można było wyczytać zagubienie jak i strach. Wszystko to spowodowane było niechęcią do nowego ciała, które otrzymał po ewolucji, naprawdę bolał go brak kończyn. Otrzymał dużo większą siłę to fakt, ale czy to pomoże mu w sytuacjach kryzysowych w które jego trener nie raz jeszcze wpadnie? Co jeśli nie zdąży pomóc, bo będzie zbyt wolny? Wcześniej jego atutem była szybkość i zręczność, a teraz posiadł siłę, której wcześniej potrzebował, ale jeżeli nie będzie w stanie trafić przeciwnika to jak sobie wtedy poradzi? Z reguły ewolucja jest dobra i cieszy obydwie strony - trenera i pokemona, ale przystosowanie i czucie się dobrze w nowym ciele to inna sprawa.
*Gdyby nie pojawiła się tamta Froslass to nie musiałbym tego robić...!* - burknął przyśpieszając.
Ktoś powie, że w takich sytuacjach trzeba zmienić "styl", bo może nie mieć wyboru, przeszłość nie wróci, jednak tylko ten, który przeżył to na własnej skórze wie, że zmiana tego co robiło się ogrom czasu jest niebywale trudna, a czasami niemożliwa.
*Co mam zrobić?* - zastanawiał się przemykając koło pozostałości po górze lodowej.
Nie każdy jest silny i nie każdy radzi sobie z nagłymi zmianami w życiu. Dużo zależy od woli jeśli jest solidna to przetrwasz wszystko, nieważne jak trudne to będzie.
*Przecież tak bardzo chciałem ewolucji, a gdy już ją dostałem żałuje... Co jest ze mną nie tak!?* - przeżywał wielką burzę myśli.
Wielu czegoś bardzo chce, a gdy już to dostają są rozczarowani, czasami po prostu chcemy coś co ma ktoś inny, a chęć zrównania bądź wyprzedzenia danego osobnika jest większa niż chęć posiadania dla samego siebie. Nikt tak naprawdę nie lubi być gorszym.
*Dlaczego inni po ewolucji nie mieli takich problemów? Dlaczego mi się to przytrafiło?* - narzekał posuwając się coraz dalej, a przez zamyślenie nie zauważył stojącego przed nim Sandslasha.
-... Ewolucja tak Cię zdołowała? - zapytał odwracając do niego zaledwie pół głowy.
-Huh? - zdziwił się odrywając nagle od myśli. - To ty Sandslash... - stwierdził zatrzymując się przed nim.
-Co Ci przeszkadza w twojej ewolucji? - zapytał zmieniając nieco treść poprzedniego pytania.
-To... trudna sprawa - stwierdził Glalie spuszczając wzrok w dół.
-Czyżbyś nie zyskał większej siły? - jeż podważył fakt odwracając z powrotem głowę.
-Zyskałem, ale co mi z tego skoro stałem się powolny? Nie mogę się do tego przyzwyczaić! - odparł z frustracją w głosie.
-Zaakceptuj rzeczywistość i się przystosuj, bo nie przetrwasz - tłumaczył Sandslash.
-To nie jest takie proste! - oburzył się Glalie.
-Meh... Nie mogę na Ciebie patrzeć - powiedział przeskakując nad lodowym pokemonem. - Twoja szybkość na pewno nie zniknęła, po prostu zapomniałeś jak się jej używa, ogarnij się! - skwitował na koniec i pomknął gdzieś z zawrotną prędkością.
*Co to miało znaczyć? Jak to zapomniałem!? Ciekawe co zrobiłby Michał na moim miejscu...* - zastanawiał się Glalie.
Wtem przypomniały mu się słowa trenera - "Nigdy się nie poddawaj", "Wierzę w Ciebie".
*Wiem, że nie mogę się poddać, ale to jest takie trudne...* - zirytował się upadając na ziemię.
-Nieważne! Znajdę jakiś sposób, mimo wszystko!! - krzyknął poprawiając nieco swój stan psychiczny.

W czasie gdy pokemony Michała zajmowały się swoimi sprawami, on wracał w towarzystwie Eriki niosąc dwie torby między innymi przysmaków dla swoich podopiecznych, ale także potrzebnych do podróży rzeczy.
-Jak ja nie lubię chodzić na zakupy z dziewczynami... - skomlał czując w nogach ten ogrom sklepów, które przez namowę czarnowłosej musiał zwiedzić.
-Nie jęcz było fajnie - powiedziała tłamsząc w buzi różowego lizaka o kształcie Jigglypuffa.
-Za długo... - marudził ze zmarnowaną miną.
-Pomyśl o tym jak o randce, mi tam się podobało - wyznała z uśmiechem na twarzy.
Chłopak udał nagle zamyślonego - W sumie nie było tak źle, brałem kiedyś udział w czymś podobnym tyle, że z Amelią - powiedział przypominając sobie ich wspólne wypady.
-Z tamtą dziewczyna...? - zapytała ostrożnie by mieć pewność o kim mówi.
-Tak - odparł bez zastanowienia.
-Przepraszam - zmieniła ton na bardziej łagodny.
-Nie ma za co, ze mną jest już okej - uśmiechnął się szeroko w jej stronę.
-To dobrze - odetchnęła z ulgą.
-A tak w ogóle mogę o coś zapytać? - zaczął tajemniczo nastolatek.
-Pewnie, a o co? - odparła ciekawa pytania.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka "miła"? - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo. - Chyba nie jesteś taka dla każdego trenera?
Dziewczyna nagle cicho zachichotała - Miałam nadzieję, że nie zapytasz - wyznała podśmiewając się.
-A więc śmieszku? - pośpieszył ją delikatnie.
-Przypominasz mi mojego młodszego brata, może dlatego - zakończyła śmiechem i przyłożyła dłoń do ust.
-Co ty gadasz - zdziwił się odpowiedzią, a na jego twarzy namalował się uśmiech zakłopotania.
-Poważnie, też był trenerem, ale teraz zrobił sobie przerwę - powiedziała poklepując go po ramieniu.
-Ach tak - podniósł nienaturalnie głos w komicznie brzmiący sposób. - Myślałem, że się zakochałaś czy coś - dodał nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
-Pff jeszcze czego! - powiedziała śmiejąc się.
Michał również się zaśmiał, brakowało mu osoby o płci żeńskiej z którą mógłby rozmawiać tak swobodnie jak z nią.
-Tak się miło rozmawiało, a tu już Centrum Pokemon... - zauważył brunet.
-Takie życie - zsumowała.
-Ciekawe czy coś nabroili... - zastanawiał się brunet.
Gdy dotarli na boisko treningowe za budynkiem dostrzegli całą szóstkę spokojnie siedzących stworków, która witała się z daleka po zobaczeniu swojego trenera.
-Patrz jakie niewiniątka - uśmiechnęła się podejrzliwie Erika.
-Mam coś dla was! - powiedział dumnie zmierzając w ich stronę z torbami pełnymi poke-jagód.
Wysypał je przed nimi, a oni bez zbędnych ceregieli uraczyli się ich smakiem dziękując trenerowi z uśmiechniętymi mordkami. Nawet Sandslash uraczył się jedną jagodą zeskakując z gałęzi, lecz po chwili z powrotem tam wrócił, niepostrzeżenie konsumując pokarm.
-No dobrze to ja już będę leciała, mam niedługo walkę z jakimś trenerem - powiedziała nagle Erika.
-My też zaraz spadamy - wyznał nastolatek.
-Którą drogę wybierasz? - zapytała ciekawa jego wyboru.
-Najpierw wrócę do Parmanii, bo dostałem wiadomość od kumpla, że też tam niedługo będzie i stamtąd popłyniemy prosto na wyspę Cinabar - wyjaśnił plan czarnowłosy.
-W takim razie odwiedź miasteczko na południe stąd, wypływa stamtąd prom do Parmanii i jest niedaleko, dotrzesz szybciej - poleciła Erika.
-Oo dzięki wielkie, tak zrobię! - powiadomił zadowolony z poznania drogi na skróty.
-No to... do następnego! - pożegnała się wracając do sali.
-Cześć i dzięki za wszystko! - powiedział przez chwilę jej machając aż zniknęła za horyzontem.
Chwilę później jego podopieczni skończyli jeść i odwołał ich do pokeballi zostawiając jedynie Charizarda i Glalie.
-A więc chłopaki, lecimy na prom! - powiadomił zadowolony.
Po wyciągnięciu mapy i ustaleniu południa, Michał i Glalie na grzbiecie Charizarda polecieli do miasteczka z którego wypływać ma prom do Parmanii.
------------

Witam :)
Tym razem trochę tak spokojniej, bo czasem trzeba ;p. No i w końcu żegnamy się z tą Prizmanią, trochę się tam "posiedziało". Wyznam, że teraz czeka was dużo pokemonowych walk i być może epickich (jeśli uda mi się je dobrze napisać), a potem przyjdzie czas na "inne" wątki. No to do następnego ;)

Następnym razem w Historii Michała: Rozdział 61 - Relaks

3 komentarze:

  1. Hej!
    Muszę przyznać całkiem przyjemny i spokojny rozdział, ale przerwa musi być od tej całej akcji (Której według mnie jest dość mało, ale kobiecie mojego pokroju się nie dogodzi pod tym względem :P). Mam nadzieję, że Glalie przyzwyczai się do swojego nowego ciała w nie dużej przyszłości, a Metapod okażę się śmielszy. Więc do następnego!
    PS. Cieszę się, że twój przydupas pojawi się za nie długo, bo chyba chodzi o Dave, co nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć,
    Całkiem fajny rozdział, skupienie trochę na pokemony i pociągnięcie wątku ewolucji. Nie każdemu się tak dobrze kojarzy jednak. Ale myślę, że Glalie się przyzwyczai, a może Michał powinien trochę się przyłożyć do jego treningu? Dawno nie było akcji z resztą teamu, mam nadzieję, że się pojawią.
    Ach, ta Erika. Ja mam niby w to uwierzyć, że Michał przypomina jej brata. Kobiety są skomplikowane.
    Co do opowiadania, rozdział czytało się wyjątkowo opornie. Czasami lepsze są krótkie, a treściwe opisy, w szczególności przy dialogach "powiedział Michał" czasem wystarczy. Powtórzenia są okrutne, ale często nieuniknione. A po prostu trochę, trochę czuję bałagan w pisaniu.

    Pozdrawiam, dalej nadrabiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie jest to ciekawszy rozdział niż jego poprzednik. Luźna i całkiem przyjemna fabuła. Erika znana mi z anime pokazuje nam się z "ludzkiej" strony, że tak powiem. Poznajemy też uczucia i myśli Pokemonów Michała. Jednym słowem miła cisza przed burzą, bo zakładam, że będzie burza.

    OdpowiedzUsuń