wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział 56 - (DARK LIGHTNING ARC) - Narodziny rozpaczy

Gdy do pomieszczenia wparowali uzbrojeni w broń palną członkowie organizacji Xenon sytuacja Michała i Surge'a którzy nie zdążyli ukryć się za kapsułą była beznadziejna, nie mieli dokąd uciec, a próba okazania sprzeciwu mogłaby zakończyć się ich natychmiastową śmiercią.
*No nie...* - powiedział w myślach nastolatek pełny obaw, natomiast jego mistrz zachował spokój i powagę, lecz jednocześnie coś go niepokoiło.
-Witamy generale - przemówił człowiek odpowiedzialny za całą tą sytuację, a w jego oczach dało się dostrzec perfidne poczucie wyższości.
Nie był to dla niego przyjemny wybór, ale postanowił w czasie ważnej misji uczestniczyć w niej osobiście.
-Kim jesteś? - zapytał oschło Surge.
-Założyciel i szef Xenon we własnej osobie - oznajmił pochylając się z opuszczoną ręką jakby dziękował za brawa spowodowane jego wystąpieniem.
Surge zmarszczył brwi, a Michał spoglądał w puste spojrzenie Sai'a.
-Osobiście pokazuje się tylko wąskiej liczbie osób, lecz wy macie szczęście, za chwilę zaczynamy pewną operację, a wy możecie zobaczyć i ją i mnie, cieszcie się!
-Skończ ten cyrk, pytałem kim jesteś - ponowił pytanie bez najmniejszej zmiany w mimice.
-Skuć ich - rozkazał nagle szef ignorując posiadaną przez nich broń i pokeballe, które zauważył.
Dwójka podwładnych podeszła do nich i po naciśnięciu przycisku na kawałku metalu wyglądającym jak zwykła metalowa obroża, przedmiot oplótł się wokół włamywaczy i skrępował ich mocnym uściskiem.
-Widziałem Cię już... jestem prawie pewien - wyznał blondyn.
-Szczerze wątpię... - prychnął ten o którym była mowa.
-Choć przez krótką chwilę, ale to musiałeś być ty... - ciągnął dalej temat Surge.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, a podwładni swojego szefa dostrzegli w nim pierwszy raz coś w rodzaju niepewności.
*O czym on gada, czyżbym o czymś zapomniał?* - zastanawiał się bezwłosy.
Sai zauważył, że ta konwersacja do niczego przydatnego nie zmierza - Szefie co jest? Zazwyczaj nie dajesz się wciągnąć w bezsensowne pogaduszki, skończ to i zacznijmy wreszcie - powiedział wyraźnie nie chcąc marnować swojego czasu.
-Wybaczcie, ale musicie dać mi chwilę na rozmowę z nim, zaintrygował mnie co nieczęsto się zdarza - powiedział przybierając poważny, a zarazem zamyślony wyraz twarzy.
Michał zastanawiał się o co może im chodzić, w końcu Surge nie poinformował go o tym, że miał styczność z kimś takim jak szef wrogiej organizacji, którą mieli zinfiltrować.
-Wtedy na wyspie Cinabar... - kontynuował dalej blondyn nie ograniczając się w wypowiadaniu być może tajnych informacji na co drugi rozmówca uniósł mimowolnie brwi.
-Nie gadaj, że to było pięć lat temu? - powiedział jakby prawie wszystko z paplaniny mężczyzny stało się dla niego jasne.
-Szefie... - wtrącił po raz kolejny Sai.
-Cicho! Czuję, że uświadomiłem sobie coś ciekawego - odparł.
Nikt poza czarnowłosym nie zamierzał przerywać tej konwersacji, członkowie chcieli dowiedzieć się czegoś o swoim pracodawcy, a Michał sprawdzał czy da radę dyskretnie wziąć do ręki pokeball.
-Pięć lat temu z siedziby Stowarzyszenia Pokemon został skradziony tajny dokument dotyczący położenia czegoś co może spowodować katastrofę na skalę całego regionu... - zaczął Surge, który czuł się odpowiedzialny za to co się tam działo.
W uszach Michała "Stowarzyszenie Pokemon" zabrzmiało głośniej niż u innych ze względu na dziwny list, który otrzymał kiedyś jego zmarły ojciec.
-Mów dalej, a czuję, że zaraz wszystko będzie jasne - pośpieszył wrogi dowódca.
-Dostałem rozkaz by odzyskać to z powrotem, podążałem za złodziejem aż do wyspy Cinabar gdzie w końcu dzięki opisowi wyglądu i znalezieniu danych o nim przez osoby, które zaobserwowały uciekiniera w dniu kradzieży, udało mi się go znaleźć. Gdy mnie dostrzegł zaczął uciekać i po intensywnym biegu wylądowaliśmy w okolicach klifu. Wystartowałem do niego by zabrać dokument, lecz złodziej zwinnym ruchem próbował zrzucić mnie do morza tuż za klifem, w samoobronie wyciągnąłem nóż i wyprowadziłem przemyślany atak, jednak on zdołał zminimalizować obrażenia i oberwał płynnym cięciem w czoło, szybko wyciągnąłem pistolet i strzeliłem mu w nogę by nie mógł nigdzie uciec. Choć przez chwilę, zdołałem dostrzec jego psychopatyczny uśmiech i to jak wymyka mi się skacząc wprost do wody pełnej wystających, spiczastych skał, dałem radę mu jeszcze strzelić w brzuch i dostrzegłem jak obija się o jedną z nich, do dziś byłem pewny, że nie żyje. To byłeś ty prawda? Ricky Belbonsie - zakończył domyślając się odpowiedzi, a złość przez niedokończenie misji dawała się coraz bardziej we znaki.
Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech, a wszystkie wspomnienia z tego dnia wróciły - Nie gadaj, że tamten upierdliwy blondyn to ty!? - zaśmiał się głośno.
-Wtedy jeszcze miałeś włosy - uśmiechnął się lekko Surge.
Ricky był pewny siebie i czuł satysfakcję, że to on jako wcześniejsza ofiara złapał swojego łowcę.
Surge z powrotem przybrał poważną minę - Jakim cudem udało Ci się przeżyć? - zapytał poddenerwowany.
Obydwoje przez chwilę utrzymywali kontakt wzrokowy, a blondyn czekał na odpowiedź ze strony Ricky'iego.
*Nie da rady...* - stwierdził Michał nie mogąc dostać ręką do kieszeni.
Gdy szef miał już coś powiedzieć w ostateczności zrezygnował i spojrzał się w stronę Sai'a - Za dużo się rozgadałem co?
Czarnowłosy przytaknął.
-Zaczynajmy - powiedział tracąc zainteresowanie rozmową z blondynem.
-Odpowiedź! - wrzasnął gwałtownie Surge.
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć, a teraz zamknij się i patrz - odparł pokazując jednemu z podwładnych aby włączył maszynę zasilaną kamieniami.
Poczucie winy wywarło duży nacisk na skutym blondynie, który starał się nie ponieść emocjom. To było dla niego trudne, na własne oczy widział jego śmierć i był przekonany, że właśnie tak było, a nagle okazuje się, że ten sam gość założył organizację przestępczą, która wykonuje bardzo niebezpieczne działania. Bardzo szybko chciał to naprawić gdyż nie przywykł do niepowodzeń w misjach i niecierpliwił się z każdą sekundą.
-Zaraz ożywimy coś o czym była mowa w dokumencie od Stowarzyszenia Pokemon - wyznał Ricky.
Surge z lekką obawą spojrzał w stronę kapsuły - Niemożliwe... - wymamrotał.
-Tak to właśnie to "coś", a dokładniej czarny Zapdos! - powiedział dumnie podkreślając na końcu ostatnie dwa wyrazy.
W kapsule znajdował się olbrzymi ptak z czarną głową, czarno-niebieskimi skrzydłami oraz długim blado-pomarańczowym dziobem. Powodował uczucie niepokoju nawet będąc uśpionym.
*Michał miał rację, ale co to do cholery jest? Na pewno nie zwykły Zapdos...* - stwierdził w myślach Surge.
-Nie ożywiajcie go! - wtrącił nagle nastolatek po tym jak przeszedł po nim zimny dreszcz.
-Za późno dzieciaku - obwieścił Ricky.
Urządzenie w końcu zostało włączone, a kamienie zasilające cały sprzęt zaczęły intensywnie świecić, a po chwili oślepiająca jasność osiadła w pomieszczeniu.

Przez dobre kilka sekund nie było nic widać aż w końcu widoczność wróciła do formy. Przed nimi ukazała się nienaturalna, jaskrawa postać przypominająca białą damę, zawisła w powietrzu i powiedziała delikatnym głosem otwierając swoje przezroczyste oczy - Witajcie.
U niektórych podwładnych Ricky'ego dało się usłyszeć krzyk przerażenia - Co to ma być!? - wrzasnęło kilku.
Surge przyglądał się paranormalnej sylwetce i próbował znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie, natomiast Michał zastanawiał się co ta istota może mieć wspólnego z przebudzeniem uśpionego pokemona w kapsule.
-Nie ma powodów do paniki... - stwierdził oschło Sai.
-Dokładnie, nie srajcie, ta panienka jest prawdopodobnie hologramem czy coś w tym stylu, wygląda na to, że stwórca tych kamieni miał jakieś dziwne moce - dodał Ricky.
Biała dama po chwili znów zabrała głos - Co zamierzacie zrobić wykorzystując kamienie?
-Szefie czy na pewno rozmowa z nią jest potrzebna? - zwątpił czarnowłosy.
-Niestety prawdopodobnie tak, a poza tym nie zaszkodzi posłuchać co ma do powiedzenia - powiedział Ricky.
Surge zastanawiał się co jeszcze Stowarzyszenie może przed wszystkimi ukrywać i niechętnie patrzył jak sytuacja się dalej potoczy.
-Głupie pytanie! - wypalił nagle bezwłosy. - Po to by "ożywić" czarnego Zapdosa! - powiedział z podniesionymi do góry rękami.
-Jesteście pewni? Czarny Zapdos to przerażające stworzenie, które przynosi jedynie unicestwienie i smutek, nie da się go kontrolować, dlatego też mój stwórca zapieczętował go przy pomocy kamieni. Mimo to dalej tego chcecie? - zapytała próbując ich zniechęcić.
-Oczywiście - odpowiedział bez namysłu Ricky.
-Co ty sobie wyobrażasz? Nie dacie rady kontrolować czegoś takiego... - stwierdził blondyn próbując się uwolnić.
-Heh, to się zdziwisz - odparł bez najmniejszych wątpliwości.
*Jak czegoś nie zrobię katastrofa gwarantowana, całkowicie go porąbało...* - pomyślał lider.
*Muszę coś zrobić, szybko, szybko, bo będzie za późno!* - denerwował się Michał.
Natomiast biała dama nieposiadająca żadnych emocji wypowiedziała kolejne słowa w stronę pewnych siebie ludzi z Xenon.
-Przed tym muszę pokazać wam wszystkim historię tego pokemona, a później zdecydujecie czy naprawdę chcecie go ożywić
Ricky nic nie odpowiedział tylko z uśmiechem czekał na to co ciekawego zostanie mu pokazane, natomiast Surge i Michał desperacko próbowali uwolnić się z uścisku korzystając z nieuwagi jego podwładnych skupionych na białej damie.
*Już niedługo ten potwór będzie nasz* - zaśmiał się w myślach Ricky.
Dla Sai'a wszystko było obojętne, chciał czym prędzej zakończyć tą misję i zająć się czymś innym, natomiast reszta podwładnych miała mieszane uczucia strachu przeplatane ciekawością i chęcią zrobienia zamieszania w całym Kanto.
Oślepiające światło znów się pojawiło, tym razem tylko na chwilę gdyż w umysłach wszystkich tam obecnych pojawiła się historia opowiadana przez białą damę, każdy z nich czuł się jakby był niewidzialnym obserwatorem zjawiska na żywo.
-Gdzie jestem?! - powiedział Michał zdziwiony tym, że nagle znalazł się w powietrzu, wysoko w chmurach, a przecież jeszcze przed chwilą miał pod nogami stały grunt.

Wtem rozbrzmiał głos białej damy i wszyscy włącznie z Michałem w swoim umyśle zaczęli się nienaturalnie przemieszczać w stronę wielkiego gniazda na skraju przepaści.
-Zapdos jest jednym z trójki legendarnych ptaków z Kanto i należy do grona legend u których jeden osobnik danego gatunku rodzi się raz na kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat - powiedziała, a wszyscy znaleźli się przy małym żółtym ptaszku przypinającym Zapdosa.
-Ten ptaszek urodzony 500 lat temu o którym mowa w tej historii od narodzin był bardzo ciekawy świata, nie miał rodziców u boku, a gniazdo, które mógł zwać domem opuścił jeszcze przed nauczeniem się latania - kontynuowała narrację w tle, a oni mimowolnie podążali w pobliżu elektrycznego pokemona. - Podziwiając wszystko wokół ruszył w stronę lasu machając skrzydełkami by wzbić się w powietrze, lecz wszelkie próby kończyły się niepowodzeniem. Wśród drzew i wszelakich krzewów radośnie drepcząc spotkał wiele leśnych pokemonów, które okazały mu dużo sympatii i uwagi bawiąc się z nim i oprowadzając po lesie. Zamiast osiąść w jednym miejscu i rosnąć w samotności wolał zwiedzić świat, w końcu nie było nikogo kto mógł mu tego zabronić. Przemieszczał się z miejsca do miejsca stopniowo rosnąc i ucząc się latania i innych umiejętności, spotkał wiele pokemonów i zobaczył dużo pięknych miejsc. Pewnego dnia zaobserwował formę życia której nigdy wcześniej nie widział, był to człowiek, a dokładniej grupka trzech mężczyzn robiących coś na polanie. Pochodzili z miasta, jakiś kawałek stamtąd, był zafascynowany ich widokiem i postanowił się z nimi zapoznać podlatując w ich stronę. Mężczyźni na początku bardzo się przestraszyli i chcieli uciec w popłochu, lecz radosny i pokojowo nastawiony ptak przekonał ich do pozostania. Zaprzyjaźnili się z Zapdosem poprzez rozmowę i przyjemne traktowanie skorego na pieszczoty pokemona. Postanowił osiedlić się na dłużej w pobliskiej jaskini i codziennie odwiedzał pobliski las i miejsce zapoznania z ludzkimi przyjaciółmi, których z dnia na dzień przybywało. Ludzie byli zainteresowani nieznanym stworem, lecz nie zabrakło narodzenia takich uczuć jak strach czy niechęć, mimo to często przychodzili by spędzić z nim czas, a on w zamian przy pomocy swojej potężnej elektryczności zsyłał dla nich deszcz i odstraszał wrogo nastawione do miasta pokemony. Cieszył się każdym dniem, choć był już dorosłym osobnikiem zachowywał się jak mały pisklak.

Pewnej nocy czekając na wzejście słońca obudził go głośny hałas pochodzący z lasu, postanowił to sprawdzić, a gdy to zrobił dostrzegł wielki pożar i gromadę ludzi rzucających obraźliwymi słowami pod jego adresem. Zleciał prosto w środek lasu i obserwował jak żyjące w nim pokemony spalają się przerażone, to go zszokowało.
*Dlaczego mieliby to zrobić?* - pomyślał sobie, a po chwili został zauważony i otoczony przez ludzi których uważał za przyjaciół.
-Zabić go! / - Zniszczyć w drobny mak! / - Pokonać tą niebezpieczną kreaturę! - krzyczeli bez namysłu.
Wzięli do ręki pokeballe i wypuszczając z nich swoje pokemony zmusili ich do zaatakowania Zapdosa wbrew ich woli, a gdy nie chciały wykonać polecenia były bite przez ich właścicieli. Był raniony zarówno przez pokemony jak i ludzi co zabolało go podwójnie, lecz mimo to starał się naprawić sytuację. Kiedy go złapali i ostro torturowali coś w nim pękło, pełny smutku i gniewu wyrwał się z ich sideł niszcząc wszystko wokół, włącznie z nimi swoim niszczycielskim piorunem. Zaszył się na dłużej w swojej jaskini, a jego kolor ciała zmienił się na czarny, na oczach osiadł krwisty kolor przepełniony gniewem, a jego elektryczność przybrała czarną, bardziej destrukcyjną barwę. Pełen nienawiści do wszystkiego wychodził z jaskini co kilka dni niszcząc pobliskie miasta i siedliska pokemonów w ramach zemsty, już nic go nie obchodziło, tylko zniszczenie. Aż w końcu do jednego z nękanych miast przybył pewien mężczyzna trenujący zawodowo pokemony, obeznał się w sytuacji z pokemonem i po spotkaniu się z nim kilkukrotnie uchodząc jakoś z życiem przy pomocy swojej mocy, stworzył trzy kamienie:
Żółty - symbolizujący jego dawną barwę i naturalną elektryczność,
Czarny - symbolizujący jego obecną barwę i rozszalałe czarne pioruny,
Czerwony - symbolizujący jego wielki i nieopanowany gniew.
Następnie stoczył z nim wyczerpujący pojedynek i zapieczętował w tych ruinach. Pokemon ten sieje jedynie zniszczenie i smutek, nie da się go zmienić - zakończyła historię odsyłając wszystkich z powrotem do rzeczywistego pomieszczenia.
-Okrutne... - wybełkotał zdruzgotany Michał.
Biała dama zadała ostatnie pytanie - Na pewno chcecie go ożywić?
-Tak - odpowiedział bez wahania Ricky, a na twarzach nastolatka i lidera pojawiło się niedowierzanie.
-Co ty pierdolisz, przecież to zniszczy nas wszystkich!! - wrzasnął Surge rzucając się na wszystkie strony by tylko pozbyć się krępującego go urządzenia.
-Byliśmy na to od dawna przygotowani - wyznał Sai.
-Co wy chcecie zrobić!? - warknął głośno Michał.
-Zniszczyć Kanto, na razie tylko tyle... - powiedział bez najmniejszych emocji Ricky.
Biała dama zniknęła, a kamienie zajaśniały jeszcze mocniejszym blaskiem, który leciał prosto do czarnego Zapdosa. Wtem pokemon zaczął emitować energią pochodząca z kamieni aż w końcu powoli otworzyły mu się oczy. Natychmiast zniszczył kapsułę i wzbił się pod sam sufit i spoglądał we wszystkie strony jakby robił rozeznanie w terenie. Zapanowała cisza, a wszyscy wpatrzeni byli w wściekłego pokemona, a po chwili rozbrzmiał piekielnie głośny ryk. Unicestwienie było coraz bliżej...
------------

Witam ;)
Dzisiaj tak bardziej wgłębienie w historię i zapowiedź akcji, która będzie w następnym rozdziale. Starałem się by wyszło jak najlepiej gdyż miałem to od dawna w planach, a zwalenie takiego wątku nie było by pozytywne. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał i czekacie z niecierpliwością na następny. Do wtorku ;)

Następnym razem w Historii Michała: Rozdział 57 - Kto tak naprawdę pociąga za sznurki?

5 komentarzy:

  1. Hej!
    No tego się nie spodziewałam... Myślałam, że to będzie Zekrom, ale cóż Zapdos też spoko. Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Nadrobiłam wszystkie rozdziały, które napisałeś od początku bloga. Te początkowe niezbyt przypadły mi do gustu głównie przez styl, ale z biegiem kolejnych rozdziałów widać było, że poprawiasz się w pisaniu i wyewoluowałeś do sposobu, w jaki piszesz teraz. Jest świetnie; sam pomysł na nową organizację jest oryginalny, bohaterowie również. No i wkład porucznika Surge'a oraz ukazanie go jako lekkiego roztrzepańca. Zastanawia mnie, w jaki sposób to poprowadzisz, czy groza, która powoli ujawnia się w tym opowiadaniu stanie się jeszcze bardziej przejmująca i lepka ;)
    Co do tego rozdziału, to w gruncie rzeczy nie spodziewałam się tam czarnego Zapdosa - serio, myślałam, że będzie tam bardziej jakaś ludzko-Pokemonowa hybryda, ale motyw wściekłego ptaka z Kanto jest okej, choć powód tego, wszędobylskie, nieuzasadnione ludzkie okrucieństwo, wydaje się być trochę... No wiesz, lekkie. Ale nie zaprzeczam wcale, że nie byłoby to możliwe - w dzisiejszych czasach łatwo o pchaną strachem brutalność.
    Teraz pora na przemyślenia!
    Strasznie ciekawi mnie, jak uda im się powstrzymać tę czystą, opierzoną destrukcję - powróci ten, który wcześniej ją zapieczętował, czy gdzieś istnieje przeciwwaga dla Czarnego Zapdosa? Kim jest do tego Sai? Zachowuje się, jakby ogólne zniszczenie jego samego nie dotyczyło, choć w rzeczywistości tak nie jest. I czy to możliwe, ze ojciec Michała dołączył do Xenonów?
    Mam nadzieję, że kolejne rozdziały pojawią się jak najszybciej, a wraz z nimi odpowiedzi, których oczekuję. Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć ;)
      Nie spodziewałem się, że tak szybko wszystko przeczytasz, ale to jak najbardziej pozytywne zaskoczenie. Początkowe rozdziały to taka moja pierwsza w życiu zabawa z pisaniem i byłem tak podjarany samym faktem, że "pisze" i zwracałem najwięcej uwagi tylko na to żeby historia jak najszybciej parła naprzód. Później mniej więcej ogarnąłem co i jak, a teraz staram się zwracać uwagę nawet na najmniejsze detale.
      Ten czarny Zapdos to chyba naprawdę wszystkich zaskoczy :D W gruncie rzeczy tak właśnie miało być no ale... ;p.
      Generalnie czekałem na taki komentarz skupiający się bardziej na historii/fabule niż na innych aspektach, dzięki wielkie i mam nadzieję, że coraz to nowszy rozdział będzie Ci się podobał! ;)

      Usuń
  3. Przyznam szczerze, że stęskniłam się za przygodami Michała podczas mojej nieobecności;) więc z zadowoloenie i przyjemnością czytałam zaległe rozdziały. Bardzo mnie wciągnęły. Ten tajemniczy wątek, ten Surge oraz Sai O.o no niesamowicie się zapowiada ;)do tego ten nie spodziewałam się, że wybierzesz Zapdosa O.o
    Czekam na dalsze losy Michała
    zapraszam na mojego nowego bloga
    kantopodroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu naprawdę ciekawy rozdział. Brzmi on niemalże jak zapowiedź Apokalipsy. Zespół Xenon to niezłe psychole. Ciekawe, co ich łączy z ojcem Michała? I ciekawi mnie, w jaki sposób Michał i Surge sobie z tym poradzą. Mam nadzieję, że następny rozdział odpowie mi na te pytania.

    OdpowiedzUsuń