wtorek, 22 marca 2016

Rozdział 51 - Twardy jak Metapod!

Po ponad miesiącu ciężkiego treningu nadzorowanego przez lidera sali Oranii Surge'a, Michał wraz ze swoimi pokemonami pełen nowych doświadczeń i przygód w końcu powraca do Prizmanii. Rozgrywki ligi Kanto startują dokładnie za sześć miesięcy, a chłopakowi pozostały jeszcze trzy odznaki do zdobycia.

Na drodze nr. 7 prowadzącej prosto do Prizmanii umięśniony blondyn wiózł można powiedzieć "swojego ucznia" zielonym jeepem do owego miasta, gdzie został ostatnio nagle przez niego wezwany.
-I jak tam? - zapytał nagle spoglądając na radosną twarz pasażera.
Brunet nie oderwał wzroku od przybliżającej się z każdą sekundą bramy, a po chwili odpowiedział - Dobrze.
-Tylko tyle?
Nastolatek zmniejszył nieco rozwartość swojego uśmiechu by nie ekscytować się za bardzo - Nie mogę się doczekać walki z Eriką - wyjawił chwytając plecak i przygotowując się do wysiadki.
Mężczyzna przymrużył oczy i poprawił lusterko - Tak lepiej...
-A tak swoją drogą to co z twoją salą, zamknięta? 
-Spokojnie, mam dublera na takie okazje - puścił oczko.
Michał popatrzył na niego z wyraźnym niesmakiem, po raz kolejny nieco żenowały go jego sposoby pójścia na łatwiznę, ale jednocześnie śmieszyły, lecz rzadko kiedy udawało mu się to okazać.
-Nie podoba mi się to, ale... - wysiadł natychmiast kiedy pojazd się zatrzymał ze sto metrów przed bramą. -... Muszę już iść - oznajmił.
-Naturalnie - odparł potakując.
Chłopak zawieszając wzrok na blondynie poczuł nagle nostalgię, w końcu już wcześniej miał z nim dobry kontakt, a teraz spędził z nim ponad miesiąc.
-Idź baranie - powiedział nagle pstrykając go w czoło.
-No nie, to bolało ty...! - jęknął dotykając się w bolące miejsce.
Wtem zamilkł i odwzajemniając ciepły uśmiech blondyna ruszył w stronę bramy - Dzięki i do zobaczenia! - wypalił na koniec.
-Ta... - mruknął radośnie odjeżdżając w przeciwną stronę.

Michał błyskawicznie przekroczył wejście i owiany przez przyjemny wietrzyk wbił wzrok w widoczne z oddali miasto tętniące życiem.
*Dawno tu nie byłem, aż się zbiera na wspomnienia... Szkoda, że nie możemy być tu teraz razem* - pomyślał przypominając sobie ostatnie spotkanie z czerwonowłosą przyjaciółką.
Wziął pokeball do ręki i wypuścił z niego pokemona, którego zdobył w tym mieście - Poliwratha.
-Poli, poliwrath! - ryknął unosząc swoje ręce wysoko w górę.
-Tylko ty jesteś dzisiaj w dobrej formie w przeciwieństwie do twoich kumpli... - powiedział rozprostowując zmęczone ciało.
Pokemon przytaknął uderzając go w plecy.
-...Dzięki - westchnął nad niepozytywnym dla niego ruchem podopiecznego. - Chodź zaprowadzimy resztę do siostry Joy.
-Poliwrath! - zgodził się unosząc prawą rękę w górę.

Budynek z wielkim "P" widniejącym na czerwonej ścianie sprawił, że kolejne wspomnienia napłynęły do głowy Michała i Poliwratha. Minęli kilka grupek nieznajomych trenerów rozmawiających na głos o typowo pokemonowych sprawach i wylądowali przy ladzie gdzie wyjątkowo nikogo nie było prócz tętniącej życiem siostry Joy.
-Dzień dobry, chciałbym prosić o opiekę nad moimi pokemonami - zaczął kładąc na ladę pięć zwykłych pokeballi.
-Witam, pamiętam Cię, to ty byłeś tu jakiś czas wcześniej z Poliwhirlem, a później tym Poliwrathem, zgadza się? - zapytała by się upewnić.
-Nie sądziłem, że mnie pani zapamięta - zaśmiał się drapiąc po głowie.
-Twoje pokemony będą gotowe do odbioru za jakiś czas - oznajmiła zabierając z uśmiechem kule.

Obydwaj wyszli z budynku by odbyć małą przechadzkę po mieście. Idąc po zaludnionych ulicach podopieczny zauważył, że jego trener buja w obłokach.
-Poliwrath...?
Michał podziwiał zwykłe, normalne niebo, które tego dnia nie było niczym szczególnym i oddał się przemyśleniom. *Ten trening naprawdę się opłacił, zyskałem więcej pewności siebie, poprawiłem swoje umiejętności walki wręcz przy użyciu sztyletu, moje pokemony stały się silniejsze i co najważniejsze zacząłem patrzeć inaczej na świat, więc dlaczego czuje się tak lipnie?* - pomyślał szukając odpowiedzi.
Gdy szli dalej ludzi ubywało, zbliżali się do sali typów roślinnych.
Chłopak zatrzymał się na chwilę spoglądając na przypadkowe miejsca i jakby go natchnęło. *Jak widać utrata przyjaciela zawsze będzie boleć, nic na to nie poradzę, trzeba iść dalej. Dobrze, że po tylu zawodach miłosnych w końcu wiem, że to nie moja bajka* - zakończył lekko się uśmiechając. - Dobra, chodź odwiedzimy Erikę! - nasunął energicznie.
-Poli - przytaknął.
Tak się ułożyło, że obok sali dreptała sobie znudzona brunetka w charakterystycznym różowym kimonie, która nieco się ożywiła na widok nastolatka.
-Kogo ja widzę - przewróciła perfidnie oczami.
-Michałek we własnej osobie - powiedział ciesząc się na widok dziewczyny i przybijając jej żółwika.
-Widzę... gdzie byłeś przez ten czas? - zapytała podejrzliwie przeczuwając, że z powrotem jest prawdziwym sobą.
-Na treningu żeby Cię zmiażdżyć w walce do której niedługo dojdzie gdyż Cię oficjalnie wyzywam - uśmiechnął się wskazując na nią palcem.
-Proszę, proszę jaki arogant - powiedziała gładząc się po włosach.
-Tak będzie - zapewnił.
-Nie, nie, nie, ja mam tu jeszcze coś do powiedzenia. Dobrze się bawiłeś na tym treningu?
-Czy dobrze...? - westchnął z niewyraźnym wyrazem twarzy. - Było tak średnio - wyznał przypominając sobie wszystkie głupie ćwiczenia, które kazał mu robić Surge i dni w których zostawiał go samego by pojechać na dziewczyny do miasta.
Erika zrobiła zdziwiony wyraz twarzy - Heh - śmiechła.
-Niedługo zawalczymy o twoją odznakę, a teraz muszę już iść, do zobaczenia - powiedział na pożegnanie.
Poliwrath przytakiwał słowa swojego trenera z założonymi na siebie rękami.
-Czekam - skwitowała.
Chwilę później się rozeszli, a w powietrzu wisiał zapach dobrej walki, która miała się już niebawem odbyć.

OKOŁO MIESIĄC TEMU...

Surge wywiózł Michała w okolice tunelu skalnego i opuszczonej elektrowni, w okolicach lasu stał drewniany domek, który prawdopodobnie należał do blondyna, tam się zatrzymali. Od kilku dni trwał trening młodego Zoldrey'a i jego pokemonów, wbrew pozorom lider nie naciskał na nich zbyt dużo, a mimo to w teorii się sprawdzał. Michał zajmował się wykonywaniem ćwiczeń, które zalecił mu jego "mistrz" by wzmocnił swoje ciało, oprócz tego sporo biegał. Natomiast jego pokemony trenowały z podopiecznymi blondyna i często również z nim w celu polepszenia niektórych aspektów używanych w walkach, najczęściej siłę i szybkość, ale również nie zabrakło nauki nowych ataków. Rano gdy pokemony odpoczywały chłopak przechodził intensywny trening walki wręcz.

Pewnej nocy po jakimś tygodniu brunet obudził się w nocy próbując walczyć ze swoimi w jego mniemaniu zbędnymi uczuciami i strachem często do niego powracającym. Nieudane próby ponownego zaśnięcia irytowały go na tyle, że miał ochotę krzyczeć na cały głos. *Czemu wciąż o niej myślę!? Zamiast wspominać dobre chwile w mojej głowie wciąż pojawia się te kilka scen z Prizmanii. Po co mi to oglądać skoro i tak nic na to nie poradzę?*.
Z grymasem na twarzy uderzył w poduszkę na której spał.
*Ale gorsze są powracające sceny umierających ludzi z Episu, ich krzyki i wyraźny smutek to coś okropnego... I co to za dziwne uczucie w środku?*
...

Obydwaj z Surge'm wstali wcześnie rano by odbyć poranny trening podczas gry reszta smacznie drzemała. Wyszli na łąkę obok lasu i po krótkiej rozgrzewce w postaci rozciągania mogli zaczynać.
-Postaraj się dziś, dobra? - powiedział oczekując tego.
W wyjątkowo kiepskim humorze zacisnął gardę, którą nauczył się poprawnie trzymać i nie odpowiedział nic. Surge patrząc w nieobecny wzrok Michała zauważył, że nie jest z nim dobrze.
*Czy ja jeszcze mogę być normalnym trenerem?* - pomyślał ubolewając.
W tym samym czasie blondyn zadał mu silny cios z kopnięcia w twarz powodując jego upadek.
-Pomogło? - zapytał stojąc nad nim.
-Kurna to bolało...
-Co jest z tobą?
-Nic takiego, będąc szczerym trapi mnie kilka rzeczy - wyznał siadając.
-No to wyrzuć to z pamięci i skup się na teraźniejszości! - powiedział próbując go z tego wyrwać.
-Nie mogę! To wszystko cały czas wraca...
Surge chwilę pomyślał i nagle złapał Michała za fraki i pociągnął w stronę lasu - Ty durny uczniu! - krzyknął.
-Co ty odwalasz? - zapytał pozwalając mu na to co robi.
Wtem dotarli na wielki, stromy spadek w dół, prowadzący w głąb lasu gdzie się zatrzymali.
-Ty chyba nie... - próbował powiedzieć robiąc nienaturalną minę.
Blondyn nagle zepchnął chłopaka mimo jego nagłego protestu.
-Nie wracaj póki się nie ogarniesz! - krzyknął i wrócił do domku.
Michał przeturlał się spory kawałek i na koniec wleciał w jakieś krzaki co zatrzymało jego spadek w dół.
-Cholerny Surge! - zirytował się stając na nogi.
Robiąc kilka kroków wprzód próbował rozejrzeć się w terenie, ale niefortunnie zahaczył nogą o coś twardego i stracił równowagę, myśląc, że nie może być gorzej upadł twarzą na coś równie twardego.
-Nosz w dupę! - krzyknął.
Gdy otworzył oczy by przyjrzeć się w co uderzył znużone oczy zielonych, opancerzonych robaków wpatrywały się w niego swoim smętnym wzrokiem.
-Nie gadaj, że pod nogami też mam Metapoda - żachnął odkrywając niechcianego robaka jako przyczynę jego upadku.
Przez chwilę utrzymywali kontakt wzrokowy po czym wszystkie Metapody zaczęły go gniewnie uderzać swoim ciałem. Wtem spokojny i dojrzały głos uspokoił zdenerwowane pokemony, oczom Michała ukazał się starszy mężczyzna w białej bluzce z długimi ramionami na której miał blado-czerwoną kamizelkę, a na głowie czapkę tego samego koloru, nosił siwe spodnie i niebieską chustę na szyi, oprócz tego miał siwe włosy i używał drewnianej laski do chodzenia.
-Już, już spokojnie - rzekł głaszcząc kilka z nich, które zbliżyły się do niego słysząc znajomy głos.
Chłopak mimo, że znał już Metapoda wyciągnął pokedex by uzupełnić w nim dane.
Metapod to wyższa forma Caterpie. Powłoka pokrywająca ciało tego pokemona jest tak twarda jak płyty żelaza. Metapody nie poruszają się zbyt dużo, ponieważ przygotowują swoje miękkie w środku ciało ukryte w twardej skorupie na ewolucję w ostatnie stadium.

-Dziękuję - powiedział brunet masując obolałe miejsca swojego ciała.
-Nawet najspokojniejszy pokemon na świecie może pokazać swoje rzekomo nieistniejące kły gdy go się zdenerwuje, musisz bardziej uważać - oznajmił z pogodnym uśmiechem.
-Możliwe - przytaknął.
Metapody swoim powolnym tempem opuściły towarzystwo dwojga ludzi i zniknęły w zaroślach, a pozostały starzec i nastolatek urządzili sobie małą pogawędkę.
-Jeśli można zapytać to kim pan jest i co pan robi w takim lesie? - zapytał wścibsko brunet.
-Takim czyli jakim? - odparł pytaniem staruszek.
-No takim na odludziu? - stwierdził będąc nie do końca pewnym tego co mówi.
-Hmm... powiedźmy, że zawsze byłem aspołeczny - wyznał lustrując bruneta wzrokiem.
-Czyli pan tu mieszka? - nie krył zdziwienia.
-Owszem.
-Całkiem sam?
-Zgadza się.
-I dobrze pan się z tym czuł? - zadał kolejne pytanie wkręcony w pozyskiwanie informacji o ciekawym mężczyźnie - Chyba, że nie chce pan już odpowiadać.
-Dawno z nikim nie rozmawiałem, więc jeśli dzięki zdradzaniu informacji na swój temat mogę utrzymać w rozmówcy chęć prowadzenia dalszego dialogu to nie ma sprawy - powiedział w bardzo barwny sposób pokazując swoją inteligencję.
-Czyli zgaduję, że nie czuł się pan dobrze?
-To zależy, czasem każdy chce być sam, a innym razem potrzebuję kogoś obok, ja jestem człowiekiem, który potrzebował tej samotności troszkę więcej niż inni, chociaż czasem brakowało mi innych ludzi - wyznał.
-Więc jeśli ktoś chciałby wytrzymać w samotności i bardzo by się starał to mógłby to zrobić, jak pan myśli? - zapytał oczekując dobrej odpowiedzi.
-Ja nie jestem do końca samotny, mam pełno pokemonowych przyjaciół - poinformował starzec.
-To tak jak ja, więc?
-Na pewno jest to możliwe, ale nie staraj się unikać na siłę ludzi chłopcze, to nie prowadzi do niczego dobrego - ostrzegł.
Chłopak przez chwilę milczał po czym z uśmiechem odparł - Ma pan rację, generalnie dziwnie rozmawiać o takich rzeczach nie znając nawet swoich imion, jestem Michał - przedstawił się pochylając nieznacznie głowę.
-Pete - odparł wyciągając rękę, którą chłopak uścisnął.
-Opiekuje się pan tymi wszystkimi pokemonami w lesie?
-Powiedźmy, że staram się pomagać - wyjaśnił. - Ja już trochę powiedziałem, teraz ty wyjaśnij co tu robisz - nasunął pytanie swoim przenikliwym spojrzeniem.
-Ktoś mnie zepchnął z górki... - wyznał irytując się na samą myśl o tym osobniku.
-Chłopcze chciałbyś zobaczyć coś interesującego? - zapytał uśmiechając się pod nosem.
*W sumie nie mam ochoty tam teraz wracać* - pomyślał rozważając propozycję. - Chciałbym - odpowiedział pewnie.

Przeszli przez kawałek lasu aż dotarli do miejsca zapełnionego Metapodami.
-Jest ich o wiele więcej niż wcześniej... - zauważył brunet.
-Tamta grupka była tylko małą częścią tego stada - wyjaśnił staruszek.
Michał przyglądał się powoli pełzającym robakom, które jakby zbierały się w jedno miejsce, oprócz jednego.
-A co to za samotnik tam w rogu? - wskazał na pojedynczego pokemona.
-On jest inny...
-Inny? - zdziwił się nastolatek.
-O popatrz, przygotowują się do ewolucji, zaraz się zacznie - obwieścił Pete.
Chłopak obserwował stojące w jednym miejscu Metapody, które nagle pokrył biały blask będący zwiastunem ewolucji, chwilę później wszystkie zaczęły zmieniać kształt i nie minęło kilka chwil, a były już Butterfree.
-Piękne... - stwierdził zafascynowany.
-Mhm...
Butterfree potrzepotały radośnie skrzydełkami wydając charakterystyczne odgłosy po czym gdzieś odleciały.
-To okres w którym Metapody ewoluują w Butterfree i wyruszają w podróż poszukując nowego miejsca na dom - wyjaśnił staruszek.
-W takim razie czemu on nie ewoluował - wskazał ponownie na tego samego Metapoda podchodząc, by przyjrzeć mu się z bliska.
-Hmm... ten pokemon jest o wiele starszy od innych z tego gatunku, a zawsze gdy dochodzi do ewolucji innych Metapodów trzyma się z boku i tylko obserwuje.
-A co jeśli nie może ewoluować? - gdybał brunet.
-Powiedziałbym, że nie chce, a nie, nie może - poprawił.
-Nie rozumiem czemu mógłby nie chcieć, dzięki ewolucji może mieć skrzydła i w ogóle...
-Zapewne ma swoje powody - stwierdził Pete.
Michał utrzymywał kontakt wzrokowy z niemrawym pokemonem.
-Zastanawiam się co z nim jest - powiedział kucając by lepiej zlustrować stworka.
-To najzwyklejszy w świecie Metapod, który nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale właśnie ta jego normalność jest wyjątkowa - powiedział chwytając się za brodę Pete.
-Czy ja wiem? Dla mnie to zwykły Metapod - stwierdził Michał.
Wtem owy pokemon zaczął się gdzieś poruszać.
-Zostawmy go, zapraszam Cię na herbatę - zaproponował wprost mężczyzna.
-Ok...

Drewniana chatka do której dotarli stała w otoczeniu drzew i różnego rodzaju krzewów, wszędzie było mnóstwo leśnych pokemonów.
-Zapraszam do środka - powiedział Pete powolnie otwierając drzwi wejściowe.
Domek nie był niczym szczególnym, trzy pokoje począwszy od sypialni po malutki salonik i kuchnie, zasiedli w tym ostatnim. Mężczyzna był dość sprawny jak na swój wiek, codzienne prace domowe nie sprawiały mu większych problemów.
-Powiedz mi chłopcze kim ty jesteś? - zapytał przelewając zagotowaną wodę do szklanek.
-Trenerem pokemonów - odparł mówiąc to czego mężczyzna się spodziewał.
-W takim razie gdzie twoje pokemony?
-Zapewne trenują, a ja tu się obijam, zaraz będę do nich wracał - wyjawił odbierając przygotowaną herbatę.
-Oo a jakie wybierasz sobie do drużyny, muszą spełniać jakieś kryteria? - dopytywał coraz bardziej dociekliwie.
-Hmm ciężko powiedzieć, najczęściej wybieram te, które same chcą się do mnie przyłączyć no i muszą lubić walczyć, bo inaczej to by nie miało sensu, tak mi się zdaje - wyjaśnił biorąc łyk jeszcze gorącej herbatki.
-Nie muszą być silne? - dociekał.
-Nie, bo nawet najsłabszy pokemon na świecie może stać się silny, to jest to w co wierzę!
-Rozumiem - powiedział uśmiechając się pod nosem.
Michał dopił do końca swój napój i wstając obwieścił, że musi iść - Ja już lecę, do zobaczenia proszę pana, miło się rozmawiało.
-Do widzenia chłopcze.

Wychodząc z domu staruszka chłopak pamiętał dość dobrze drogę powrotną, więc miał nadzieję, że się nie zgubi. Przeszedł spory kawałek i będąc pewnym, że jest już blisko celu odkrył coś niepokojącego, a mianowicie, że się zgubił.
-Jak zwykle... - stęknął pod nosem.
Wtem usłyszał nietypowe odgłosy niedaleko od miejsca w którym się znajdował, przyjął, że są to odgłosy walki i pobiegł w tamtą stronę. Gdy dotarł na miejsce faktycznie toczyła się tam walka, schował się za jakimś krzakiem i zdziwił się gdy po dokładniejszym przyjrzeniu rozpoznał po spojrzeniu samotnego Metapoda, jego przeciwnikiem był Arbok o pokaźnym rozmiarze. Michał nie omieszkał użyć pokedexu.
Arbok to wyższa forma Ekansa. Ten pokemon jest niesamowicie silny co udowadnia potrafiąc spłaszczyć bębny oleju ze stali przy pomocy swojego uścisku. Arbok owija się wokół swojego wroga uniemożliwiając mu tym samym ucieczkę.

Metapod wziął rozbieg i próbował zaatakować akcją, jednak Arbok bez problemu owinął się wokół jego ciała mocno je przy tym ściskając. Zielony robak próbował oprzeć się uściskowi przy pomocy utwardzenia, lecz siła jadowitego oponenta była zbyt przytłaczająca i nie trwało to zbyt długo. Utwardzenie nie pomogło, a Metapod odczuł nagle ogromny ból, chwilę później Arbok przy pomocy ogona cisnął nim o drzewo. Poobijany pokemon nie miał siły by kontynuować walkę, a znudzona poke-kobra oddaliła się znikając w zaroślach. Michał chciał zareagować, ale wszystko działo się tak szybko, a on wahał się który może być tym złym, ostatecznie gdy poke-robak pozbierał się po uderzeniu w drzewo, chłopak postanowił go obserwować by dowiedzieć się czegoś więcej.

Metapod nagle zaczął rozglądać się wokół swoim smętnym wzrokiem i po chwili ruszył gdzieś powolnym tempem, a rany które otrzymał spowalniały go jeszcze bardziej. Brunet konsekwentnie za nim podążał w ukryciu aż dotarli na miejsce. Pokemon zatrzymał się w nietypowym miejscu, a mianowicie obok drzewa, które miało dość pokaźną dziurę w pniu, zapewne mógłby tam mieszkać. Powoli wczołgał się do środka, a chłopak uważnie przyglądał się wnętrzu co pozwoliło mu dostrzec innego Metapoda, samotnik pochylił się nad nim prawdopodobnie w geście przeprosin.
*O co chodzi?* - pomyślał analizując zachowanie stworka.
Wtem zauważył ślady ugryzień na ciele drugiego Metapoda, który nie dawał żadnych znaków życia, prawdopodobnie nie było go już na tym świecie. Michał w końcu zdecydował się wyjść z ukrycia.
-Teraz rozumiem, Arbok zabił twojego przyjaciela... - powiedział zwracając się do pokemona.
Metapod wypełzał z dziury i nawiązał z nim kontakt wzrokowy, patrzył na niego tak jakby chciał powiedzieć "Proszę, zabij mnie". Michałowi zrobiło się przykro i zdał sobie sprawę z kolejnych rzeczy.
-Nie chcesz ewoluować, bo próbujesz oddać tym hołd przyjacielowi któremu nie było dane zmienić formy?
-Metapod - przytaknął.
-A obserwujesz ewolucję innych, bo wiesz, że właśnie ta ewolucja mogłaby Ci pomóc w pokonaniu Arboka i pomszczeniu przyjaciela?
Pokemon po raz kolejny przytaknął i wrócił z powrotem do dziury. Michał zastanowił się w jaki sposób może pomóc Metapodowi, do głowy przychodziła mu jedynie walka, ale jak taki niemrawy pokemon z ograniczonym wachlarzem ruchów może pokonać dorosłego i silnego Arboka?
*Co ja się tam będę zastanawiał, jestem debilem i wybiorę najprostsze rozwiązanie* - pomyślał podchodząc bliżej dziury i pochylając się przed nią. - Pomogę Ci pokonać Arboka - palnął.
Pokemon patrzył na niego pełen wątpliwości.
-Jeśli tylko dasz sobie pomóc jestem pewien, że jakoś sobie poradzimy - zapewnił uśmiechając się szeroko.
Stworek przez chwilę się wahał, ale ostatecznie z powrotem zbliżył się do trenera. Na początku dowiedział się jakich ataków może używać, potem myślał nad strategią i potrenowali trochę siłę uderzenia Metapoda. Nie zapowiadało się obiecująco, ale Michał dobrze wiedział, że będzie musiał się wyjątkowo postarać by coś z tego wyszło.
-Metapod już wiem, wykorzystamy twoje mocne strony czyli obronę! - wypalił entuzjastycznie.
Pokemon był zakłopotany i jednocześnie obawiał się, że będzie tak samo jak zawsze.
-Musisz być dobrej myśli - zwrócił uwagę na postawę stworka.
-... Metapod! - przytaknął.
-To teraz chodźmy szukać tego wielkiego gada - obwieścił biorąc stworka na ręce i zmierzając w głąb lasu.

Sprawdzili sporo terenu, a po poke-kobrze nie było śladu, gdy już tracili nadzieję charakterystyczne syczenie naprowadziło ich do miejsca "okupywanego" przez wężowego pokemona. Właśnie zamknął oczy próbując zapaść w sen, lecz nie pozwolił mu na to dźwięk łamanych patyków pod nogami Michała, który położył Metapoda naprzeciw śpiącego pokemona. Arbok otworzył na chwilę oczy po czym lustrując wszystko wokół z powrotem je zamknął w lekceważący sposób.
-Strzel mu w twarz nicią - rozkazał gardząc postawą oponenta.
Arbok odczuł nieprzyjemne uczucie na twarzy i próbował otworzyć oczy, lecz były one zaklejone, natychmiast zaczął uderzać głową w drzewo o które się wcześniej opierał by pozbyć się uciążliwej nici. Gdy już pozbył się problemu zasyczał gniewnie na Metapoda, który się tym nie przejął, jemu było już wszystko jedno. Z pyska Arboka wyleciały trujące igły zmierzając prosto do celu.
*Metapod nie da rady tego uniknąć, więc...* - pomyślał brunet. - Utwardzenie!
Stworek pokrył się metalicznym połyskiem i sparował igły, które mimowolnie odbijając się od twardej powłoki upadły na ziemie.
-Czas na atak, użyj akcji!
Udało mu się skoczyć i zaatakować w głowę Arboka lecz ten prawie nie odczuł uderzenia i przy pomocy ogona odrzucił go na kilka metrów. Poke-kobra ruszyła nagle w stronę Metapoda by opleść się wokół niego jak w poprzedniej potyczce, a Michał wiedział, że taki scenariusz nie sprzyja ich wygranej.
Spojrzał w górę i wpadł na pomysł - Użyj tamtej gałęzi by się przemieścić za pomocą strzału nicią!
Metapod wykonał polecenie i umknął przed zdziwionym gadem, znajdował się teraz nad nim.
-Utwardzenie i akcja!
Ponownie pokrył się metalicznym połyskiem po czym uderzył w Arboka swoim coraz twardszym ciałem. Tym razem przeciwnik odczuł atak co doprowadziło go do szału, zebrał energię i wypuścił błyskawicznie pomarańczowy promień, który nieubłaganie zbliżał się by sprzątnąć cel jakim był zielony robak. Metapod wiedział, że to już koniec, odpuścił sobie wszelkie próby ucieczki i zamknął oczy.
-Nie uniknie tego! - przeraził się brunet.
W ostatniej chwili Michał zabrał Metapoda z pola rażenia hiper promienia i rozpoczął szybki bieg, ponieważ tuż za nimi gnała rozwścieczona kobra.
-No to mamy przechlapane - skwitował odsadzając pościg na sporą odległość.
Schował się za drzewem by trochę odsapnąć, w końcu taki bieg zmęczyłby nie jednego człowieka.
-Musisz chcieć żyć, twój przyjaciel na pewno by tego chciał, dlatego nigdy nie odpuszczaj! - zmotywował pokemona, który patrzył na niego z podziwem.
Michał wyciągnął z tyłu spodni sztylet, a chwilę później usłyszał szelest, gdy się odwrócił ujrzał wściekłego Arboka, który próbował wtopić w nich swoje zęby. Chłopak wsadził ostrze w paszcze napastnika i przy pomocy kopnięcia odepchnął go, a on upadł na ziemię. W tej samej chwili położył Metapoda kawałek dalej i powiedział - Uciekaj i się gdzieś schowaj, szybko! - pośpieszył przyjmując bitewną pozę.
Pokemon posłuchał się i przemieścił się w pobliskie krzaki obserwując sytuację, czuł się bezsilnie.
Michał obawiał się konfrontacji z kobrą w końcu to bardzo niebezpieczny pokemon - Może odpuścisz? - zapytał znając z góry odpowiedź.
Powoli cofał się do tyłu strasząc go ostrzem, ale gad nic sobie z tego nie robił. Chłopakowi udało się zablokować jedno uderzenie ogonem, ale kiedy szybkim ruchem Arbok oplótł się wokół jego ciała mimowolnie upuścił sztylet czując ogromny ból.
-Aaa, cholera!! - wrzasnął gdy czuł jak opuszczają go siły.
Metapod przypomniał sobie jak Michał starał się mu pomóc i wspomnienia śmierci przyjaciela powróciły, po długim wahaniu zdecydował się działać. Z całej siły zaatakował zdziwionego Arboka akcją powodując rozluźnienie uścisku i oswobodzenie chłopaka.
-Dzięki, a teraz uciekajmy! - ponaglił czując się obolałym.
-Metapod! - zaprotestował gniewnie patrząc w stronę oponenta.
-... Masz rację, damy mu radę, atakuj jeszcze raz akcją!
Skołowany Arbok po raz kolejny oberwał otrzymując spore obrażenia, skontrował trującą igłą, ale Metapod zablokował to utwardzeniem. Kobra po raz kolejny skumulowała energię i wystrzeliła hiper promień, który był zdecydowanie słabszy od poprzedniego.
-Uciekaj! - rozkazał.
Pokemon nie posłuchał i stał w miejscu pokrywając się stalową powłoką zwiększającą jeszcze bardziej obronę.
-Co to jest?! - zdziwił się wyciągając pokedex.
Wyszło na to, że Metapod nauczył się stalowej obrony, przetrwał wrogi atak otrzymując spore, ale nie poważne obrażenia.
-Świetnie, użyj nici na tamtej gałęzi by wykonać skok po czym zaatakuj stalową obroną i akcją! - powiedział pełen ekscytacji.
Arbok nie zdążył zareagować kiedy Metapod znalazł się tuż nad nim i pokrywając się stalową powłoką zaatakował potężną akcją, powodując, że przeciwnik uciekł w popłochu.
-Dobra robota! - pochwalił głaszcząc pokemona. - Tyle wystarczy, teraz już zna swoje miejsce, a zemsta została dokonana.
-Metapod!! - cieszył się do łez.
Nic ich tam już nie trzymało, Michał zabrał sztylet i wrócili z powrotem do drzewa z dziurą w pniu.

Chłopak obserwował jak pokemon mówi coś do zmarłego przyjaciela w swoim języku.
-Myślę, że powinien być w końcu pochowany, co o tym sądzisz? - zapytał, a stworek tylko przytaknął. - Tylko, że nie ma czym kopać...
Wtem z krzaków wyłonił się znajomy staruszek - Jednak jest - obwieścił z uśmiechem targając szpadel.
-Oo, skąd się pan tu wziął? - powiedział nie kryjąc zdziwienia.
-Trochę was obserwowałem, nigdy bym się nie spodziewał, że chodzi o coś takiego...
-Ja też - odparł odbierając od staruszka szpadel.
Wykopał sporą dziurę do której włożyli zwłoki martwego Metapoda.
-Niech spoczywa w pokoju - wymamrotał brunet. - Teraz już nic Cię tu nie trzyma, uwierzyłeś w swoją siłę i jestem pewien, że sobie poradzisz - dodał głaszcząc pokemona.
-A może weźmiesz go pod swoje skrzydła? Co ty na to? - nasunął mężczyzna.
-W sumie to nawet o tym myślałem - zaśmiał się. - Metapod chciałbyś pójść ze mną? Jestem pewien, że przeżyjemy wspólnie wiele przygód! - zaproponował wyciągając do niego dłoń.
Pokemon bez wahania się zgodził i dotknął jego dłoni czubkiem swojego ciała.
-Szkoda, że nie mam teraz przy sobie pokeballi... - wymamrotał zawiedziony.
-Proszę - powiedział Pete wręczając chłopcu czerwono-białą kulę.
-Pomyślał pan o wszystkim! - ucieszył się dotykając stworka owym przedmiotem.
Pokeball chwilę się pokołysał w prawo i w lewo, a po chwili Metapod był oficjalnie nowym członkiem drużyny Michała.
-Chodź do nas! - powiedział wypuszczając z powrotem podopiecznego. - O kurde już wieczór - zauważył nagle. - Ja muszę lecieć, do zobaczenia! - pożegnał się i pobiegł tam gdzie wskazał mu staruszek.
-Ach ta młodość - skwitował na koniec wracając do domu.

Surge i reszta zaczynali się powoli martwić o Michała, który nie wracał od rana.
-Może nie potrzebnie go tam zrzucałem... - bełkotał blondyn czując się winnym.
Wtem zauważył bruneta, który biegł w ich stronę.
-No w końcu jesteś! - warknął odczuwając ulgę.
-Przepraszam, trochę się zasiedziałem - wyjaśnił stęsknionym pokemonom i blondynowi.
-A co to za Metapod? - zapytał przyglądając się stworkowi trzymanemu przez chłopaka.
-Nowy członek naszej drużyny, poznajcie go! - zwrócił się w stronę podopiecznych.
-Nie ważne widzę, że wróciłeś do siebie... chodźmy coś zjeść, a później odeślesz kogoś do profesora - zaproponował lider.
-Świetny pomysł!
To nie ja uratowałem Metapoda, to on uratował mnie.
------------

Witam wszystkich z powrotem po długiej przerwie ;)
Jak widzicie wszystko co planowałem zostało zrealizowane, poprawiłem wygląd, trochę rozdziały starsze ogarnąłem, więc jest git. Dzisiaj mija rok od założenia bloga i rozpoczęcia zmagań w Kanto, dziękuję wszystkim bardzo za wsparcie/wyświetlenia/komentarze, no generalnie za wszystko. Na pewno tego nie porzucę, bo z dnia na dzień coraz bardziej mnie to wciąga. Po tej przerwie jestem w pełni sił i zabieram się za to wszystko jak należy, żaden rozdział nie będzie napisany na odwal. Przy tym starałem się jak najlepiej, był zaplanowany i przemyślany, więc jestem zadowolony. Jeszcze raz przypomnę, że jestem dozgonnie wdzięczny, a co do rocznicy to żadnego specjala nie planowałem i nic tego typu nie zrobiłem. Uważam, że samo ogarnięcie bloga i zabranie się za wszystko jak należy może być dużo lepszym pomysłem, choć brzmi to jak wymówka czy usprawiedliwienie lenistwa :D. A co mi tam, nadrobię treścią i mi wybaczycie :P. Coś tam kiedyś wspominałem o dodatku gdzie Jenna miała grać główną rolę, ale jak na razie odrzucam ten pomysł gdyż nie ma większego sensu, może kiedyś to napisze, zobaczymy. Zaczyna się druga część opowiadania "Fight for dreams!"

Dajcie znać co sądzicie o rozdziale i przy okazji o nowym wyglądzie bloga, każdy komentarz napędza mnie jeszcze bardziej ^^.


Następnym razem w Historii Michała: Rozdział 52 - Żegnaj przyjacielu

8 komentarzy:

  1. Hej!
    Nareszcie! Nie mogłam się już doczekać co dalej wyniknie z przygód Michała. Bardzo ciekawy rozdział ci wyszedł, po tej przerwie. Nowym towarzyszem jest, więc Metapod zapowiada się w przyszłości na silnego Butterfly'aja. Ogólnie spodziewam się w następnej świetnej walki o odznakę tęczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) piszesz fajne opowiadanie :) ciekawgo startowego pokemona wybrałeś ;D
    Dopiero zaczynam czytać, ale skónczę szybko :D
    Zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przygodytrenerki.blogspot.com

      Usuń
    2. zmieniłam adres bloga
      przygodytrenerkipokemon.blogspot.com

      Usuń
  3. Cześć!
    miło się czyta po przerwie, widać sporą różnice. Rozdział bardzo dobry. Szkoda mi Metapoda, ale ostatecznie udało mu się wygrać. Nie wiem czemu, ale darzę tego pokemona pewną sympatią. Może dlatego, że twórcy gry zrobili mu takie świństwo nie dając mu przydatnych ataków, a może bo to mój ulubiony Kanto robak. W końcu potem jest mega Butterfree, który expi w trybie natychmiastowym Psybeam/Air Slash/ Silver Wind/ Sleep Powder. No i jest dobry na wiele salek. Chyba, że trafi go kamienny atak. Wtedy oops.

    Swoją drogą Michał ma super drużynę, zazdroszczę :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieźle. Rozdział widziałam już wcześniej ale jestem leniwa. xD Lubię Arboka ale szkoda mi,że zabił przyjaciela Metapoda Michała. Jego nowy stworek jest strasznie szlachetny i zapowiada się na wytrwałego wojownika. Dobra to ja lecę czytać dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak wam pewnie wiadomo, nie cierpię walk, ale tym razem w grę wchodził honor, jak również sprawiedliwość i dobrze,że Arbok oberwał za swoje czyny. Michał zaś zyskał nowego kompana, choć nie spodobały mi się jego słowa na temat Pokemonów. "Muszą lubić walczyć, bo inaczej to nie ma sensu". Aha, czyli jakby jakiś Pokemon chciał z nim podróżować, a nie lubiłby walczyć, to Michał by go kopnął w tyłek, bo taki Pokemon jest dla niego nikim? Dobrze wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyrwałeś to z kontekstu. Najczęściej potencjalni podopieczni dołączają do Michała w wyniku jakiejś sytuacji, ale jeśli dochodzi już do szukania i wyboru jakiegoś chodziło o to, że dążąc do wysokich wyników w trenerstwie najbardziej pasujące do tego pokemony to te, które lubią walczyć. I to wcale nie było wykluczenie tych nielubiących.

      Usuń