Wschodzące słońce, które rozpoczęło wietrzny i chłodnawy dzień obudziło chłopca bliskiego dotarcia do celu w którym już dawno powinien być. Przeciągał się w samochodzie prowadzonym przez Surge'a pozbawionego nocnego snu, miał nadzieję, że spotka się z przyjaciółką której może już nie być w tym mieście. Wierzył, że bez niego nigdzie się nie ruszyła i zdenerwowana wyklina go od najgorszych, zdawał sobie sprawę z masy krzyków i pisków, które usłyszy w najlepszym wypadku, a w najgorszym zostanie poturbowany zarówno przez dziewczynę jak i jej kijanko-pokemonowego podopiecznego. Jeśli odłożyć na bok nieprzyjemności to czekały go tylko miłe rzeczy jeżeli przetrwa te gorsze.
-Ty w ogóle śpisz? - zapytał spoglądając zaspanym okiem na mężczyznę.
-Ta, ale tej nocy nic, a nic, w końcu zaraz będziemy - zakończył ziewnięciem.
-Współczuję - odparł łaskocząc Snorunta, który obudził się kilka sekund wcześniej.
-O już widać Prizmanię - powiadomił zatrzymując się. - Słuchaj podejdziesz do miasta na piechotę? Trochę się śpieszę... - tłumaczył.
-Rozumiem, rozumiem - odparł wychodząc z pojazdu.
-Jeśli będziesz czegoś potrzebował to śmiało dzwoń.
-Ok, trzymaj się i dzięki - powiedział żegnając się.
-Nie pakuj się w kłopoty, na razie! - odrzekł zawracając i odjeżdżając zapewne do swojej sali.
Michał patrzył na pojazd dopóki nie znikł z zasięgu wzroku po czym ruszył w stronę miasta z uśmiechnięta twarzą.
-Znowu sami... coś często nam się to zdarza, ale nie na długo, zaraz zobaczymy się z Amelią, prawdopodobnie - mówił do rozglądającego się po okolicy stworka na jego ramieniu. - Szósta odznaka się szykuje, ciekawe jakimi typami będzie walczył lider! - rozmarzył się boksując powietrze.
Chwilę później nieco zamilkł i szedł zamyślony robiąc przy tym dziwne miny, jakby rozkminiał coś co nie do końca do niego pasuje. W chmurach ujrzał niewyraźny, wyimaginowany obraz czerwonowłosej przyjaciółki *No tak, trochę nad tym myślałem... potrzebuje jej blisko i wyznam w końcu co czuje, po długiej dedukcji własnego ja* - pomyślał czując się skrępowanie.
-Snoooo... - ziewnął dotykając łapką buzi i po chwili ją zabierając.
-Snorunt nie możesz doczekać się spotkania z Poliwhirlem? - zażartowałem mając w pamięci ich wieczne kłótnie.
-Sno sno! - zaprzeczył grymaśną miną.
-Tak myślałem heheh... - zakończyłem krótkim chichotem.
Nim się spostrzegł dotarł przed wejście do miasta. Nigdy by się nie spodziewał, że zobaczy tam coś takiego. Serce zabiło mu mocniej i choć widział straszniejsze rzeczy przez chwilę nie mógł ruszyć ciałem. Przed ich oczyma, na ziemi, ledwo siedział z całym poharatanym ciałem Poliwhirl którego dobrze znali. Nie miał siły odpędzić od siebie trójkę Spearow'ów, która niemiłosiernie dziobała go raniąc jeszcze bardziej, podniósł swój martwy, nieobecny wzrok w stronę Michała i próbował się uśmiechnąć, ale nie potrafił, nie miał na to siły. Ten widok spowodował, że smutek był jednym z niewielu uczuć, które wtedy poczuł.
-... ODSUŃCIE SIĘ OD NIEGO!!! - krzyknął podbiegając gwałtownie w stronę wycieńczonego stworka przeganiając skrzydlatych napastników.
-Sno sno... - pisnął zaniepokojony.
-Poo... li - stęknął wyciągając dłoń w stronę chłopca, ale nie zdołał i upadł twarzą na ziemię.
W tamtej chwili stracił przytomność. Chłopak wziął go na ręce i pobiegł do miasta w poszukiwaniu Centrum Pokemon, natłok budynków i ulic spowodował, że kilkakrotnie się zgubił, ale przy pomocy przechodniów w końcu tam trafił i oddał Poliwhirla pod opiekę siostry Joy.
Chwilę później nieco zamilkł i szedł zamyślony robiąc przy tym dziwne miny, jakby rozkminiał coś co nie do końca do niego pasuje. W chmurach ujrzał niewyraźny, wyimaginowany obraz czerwonowłosej przyjaciółki *No tak, trochę nad tym myślałem... potrzebuje jej blisko i wyznam w końcu co czuje, po długiej dedukcji własnego ja* - pomyślał czując się skrępowanie.
-Snoooo... - ziewnął dotykając łapką buzi i po chwili ją zabierając.
-Snorunt nie możesz doczekać się spotkania z Poliwhirlem? - zażartowałem mając w pamięci ich wieczne kłótnie.
-Sno sno! - zaprzeczył grymaśną miną.
-Tak myślałem heheh... - zakończyłem krótkim chichotem.
Nim się spostrzegł dotarł przed wejście do miasta. Nigdy by się nie spodziewał, że zobaczy tam coś takiego. Serce zabiło mu mocniej i choć widział straszniejsze rzeczy przez chwilę nie mógł ruszyć ciałem. Przed ich oczyma, na ziemi, ledwo siedział z całym poharatanym ciałem Poliwhirl którego dobrze znali. Nie miał siły odpędzić od siebie trójkę Spearow'ów, która niemiłosiernie dziobała go raniąc jeszcze bardziej, podniósł swój martwy, nieobecny wzrok w stronę Michała i próbował się uśmiechnąć, ale nie potrafił, nie miał na to siły. Ten widok spowodował, że smutek był jednym z niewielu uczuć, które wtedy poczuł.
-... ODSUŃCIE SIĘ OD NIEGO!!! - krzyknął podbiegając gwałtownie w stronę wycieńczonego stworka przeganiając skrzydlatych napastników.
-Sno sno... - pisnął zaniepokojony.
-Poo... li - stęknął wyciągając dłoń w stronę chłopca, ale nie zdołał i upadł twarzą na ziemię.
W tamtej chwili stracił przytomność. Chłopak wziął go na ręce i pobiegł do miasta w poszukiwaniu Centrum Pokemon, natłok budynków i ulic spowodował, że kilkakrotnie się zgubił, ale przy pomocy przechodniów w końcu tam trafił i oddał Poliwhirla pod opiekę siostry Joy.
...
Stał oparty o ladę i nie myślał tak naprawdę o niczym, przemieszczał wzrok po pomieszczeniu pełnym ludzi i ich pokemonów. Po prostu nie miał ochoty na nic, chciał tylko dowiedzieć się co z przyjacielem którego tutaj przyniósł, ale siostry Joy od czasu kiedy zajęła się stworkiem wciąż nie było. Wtem zabrzmiał wydźwięk charakterystyczny dla zakończenia diagnozy, różowowłosa kobieta wróciła i podeszła w moją stronę.
-I jak z nim? - zapytał zainteresowany.
Siostra uśmiechnęła się potulnie zanim doszło do jej wypowiedzi - Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale będzie musiał trochę odpocząć - powiedziała pozbywając się obaw chłopca.
-To dobrze, dziękuję - odetchnął z ulgą.
-Rany po atakach nie są tragiczne, ale wygląda na to, że nie jadł nic od kilku dni, to jest dziwne - stwierdziła.
-Rozumiem, siostro wrócę tu po niego, więc proszę zajmij się nim - powiedział wychodząc z budynku.
-Oczywiście!
Zamiast szukania przyjaciółki wybrał spokojną przechadzkę po zatłoczonych ulicach licząc, że może spotka ją po drodze. Założył ręce za głowę i rozglądał się widząc wszędzie szczęśliwych ludzi, tak mu się wydawało, patrzył powierzchownie i utożsamiał uczucia wszystkich z przeciwnością swoich, tak często bywa.
*Problem za problemem, co?* - westchnął zauważając przy okazji sklep ze słodkościami.
Wszedł do niego i wyciągając z zamrażalki jakiegoś loda na patyku kupił go dla swojego podopiecznego. Wrócił z powrotem na ulicę, a Snorunt zadowolony delektował się podarunkiem. Po drodze natrafili na fontannę, a obok niej na pustą ławkę, chłopak postanowił na niej spocząć.
-Ty to masz dobrze Snorunt, mnie już raczej nic materialnego nie poprawi humoru...
Założył nogę na nogę i próbował się odprężyć lecz szybko zmienił pozycję czując, że jest niewłaściwa. *Czemu Poliwhirl był tam sam, gdzie jest Amelia i dlaczego skończył w takim stanie, nie jest taki słaby... Czy nie mogłoby być dobrze dłużej niż kilka dni? *- narzekał w myślach.
Snorunt skończył jeść, a jego humor wciąż utrzymywał się na bardzo dobrym poziomie - Snoo! - chciał dalej zwiedzać.
-Dobra czas poszukać Amelii - powiedział wstając, a na horyzoncie jego wzroku pojawiła się znajoma postać wymieniając z nim jednoczesne spojrzenie.
Zlustrował począwszy od czarnych kozaków przez czarne legginsy i czarną rozpinaną bluzę do rozpuszczonych czerwonych włosów. Dziewczyna z uśmiechem podbiegła do chłopaka i rzuciła się na niego powodując, że jego serce zabiło szybciej. Tak to była Amelia, ta którą tak bardzo chciał zobaczyć.
-Coś długo Ci się zeszło! - powiedziała wypuszczając go z objęć i patrząc mu prosto w oczy.
-Przepraszam, właśnie miałem Cię szukać - odparł delikatnie się uśmiechając.
-Myślałam, że zapomniałeś, co się zdarzyło, że wyszło tak długo?
-Kilka rzeczy... - wydukał niemrawo.
*Wszystko pięknie, ale dlaczego jest taka spokojna, przecież Poliwhirl...* - pomyślał zmieszany brunet.
-Cześć Snorunt! - złapała go za łapkę w międzyczasie na przywitanie.
Spojrzała na mnie pobłażliwie - W sumie nie musisz wszystkiego od razu opowiadać, tego... właśnie jestem na spacerze, chodź zapoznam Cię z kimś - odrzekła ciągnąc mnie za rękę.
-Z kim? - zdziwiłem się, a chwilę później ujrzałem jakiegoś chłopaka oddalonego o kilka metrów.
Wysoki blondyn o siwych oczach. Ubrany w ciepłą czerwoną bluzę, niebieskie jeansy i czerwone buty z dodatkiem niebieskiego.
-A tak w ogóle to nie zimno Ci? - zapytała, a chłopak gwałtownie się zatrzymał.
-Czy ty wiesz w jakim stanie jest Poliwhirl? - zapytał z opuszczoną głową.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, a jej mina nieco zrzedła.
-Co ty robisz kiedy twój pokemon cierpi?!!! - krzyknął zdenerwowany.
-Michał słuchaj... - powiedziała próbując rozluźnić atmosferę, ale na nic się to zdało.
-Słyszałem od siostry Joy, że kilka dni nie jadł, a do tego był sam przed wejściem do miasta, a ty się bawisz w jakieś spacery i inne głupoty, co to ma znaczyć!? - kontynuował zarzuty wyraźnie oburzony.
Wtem do rozmowy dołączył blondyn - Amelia próbowała coś z nim zrobić, ale nie słuchał jej - wyjawił stając obok niej.
-Zaczął się już buntować od naszego pożegnania... - dodała czerwonowłosa.
-Kim ty jesteś i o co wam chodzi!? - warknął mając mętlik w głowie.
-To jest Droy - przedstawiła nie tracąc czasu. - Pozwól, że opowiem Ci wszystko od początku.
-...
-Jak już mówiłam Poliwhirl od czasu naszego rozstania zaczął sprawiać problemy, buntował się i kwestionował moje decyzje, ale jakoś dawało się to wytrzymać. Gdy dotarliśmy tutaj, wygrałam wstążkę i spotkałam ponownie Droy'a...
*Ponownie?* - dziwił się nie pamiętając aby kiedykolwiek go spotkała.
-... Minęło trochę czasu, a Ciebie wciąż nie było, więc zaczęłam spędzać coraz więcej czasu z Droy'em i lepiej go poznawać, Poliwhirlowi się to nie spodobało i wyraźnie się na mnie gniewał, może i trochę go zaniedbywałam, ale też mam prawo do chwili wolnego no nie? Pewnego razu poszliśmy z Droy'em na kolacje, a Poliwhirl postanowił uciec... Oczywiście pobiegłam za nim i próbowałam przyprowadzić z powrotem ale... - przerwała.
-Ale...? - burknął ignorując wszelkie kucia serca spowodowane słowami o relacji z blondynem i skupił się na sprawie z jej podopiecznym.
-Gdy go znalazłam nie daj mi do siebie podejść, atakował i machał rękami bardzo się przy tym wściekając, nikogo do siebie nie dopuszczał i tylko pokazywał łapką w stronę drogi, domyśliłam się, że czeka na Ciebie co trochę mnie przybiło. Przynosiłam mu kilka razy dziennie jedzenie, za każdym razem je niszczył aż w końcu sfrustrowana... przestałam - zakończyła z nutką złości.
Do Michała wszystko dotarło, ale dalej nie rozumiał jak mogła tak postąpić - Dlaczego przestałaś? Nie jest twoim cennym przyjacielem? - zapytał z wyraźnymi pretensjami.
-Takie pokemony trzeba zostawić same i traktować surowo, bo inaczej już zawsze takie będą, ja tak robię i zawsze ustępują dlatego dałem Amelii dobrą radę by postąpiła tak samo - wtrącił Droy z wyższością w głosie.
-To, że ty tak robisz nie znaczy, że jest to poprawne - oznajmił gniewnie Michał.
-Wiem co mówię, tylko stanowczością da się całkowicie poskromić pokemona...
-W takim razie jesteś gówno wartym trenerem - odparł prowokująco brunet.
-Co? - zirytował się Droy.
-Trzeba poświęcać czas swojemu pokemonowi i brać pod uwagę jego protesty nawet te bezpodstawne żeby umocnić więź - wyjawił swoje zdanie.
Amelia przyglądała się tej napiętej wymianie zdań podobnie jak Snorunt aż w końcu się odezwała - Już, spokój! Oboje macie trochę racji, ale Michał porozmawiajmy na spokojnie... - stwierdziła czując się niezręcznie.
-Na spokojnie nie da rady, bo nie zachowujesz się jak ty, gość którego niedawno poznałaś jest dla Ciebie ważniejszy niż pierwszy pokemon? Co się z tobą dzieje!? I przecież... - żalił się, a na końcu wypowiedzi zaczął się czegoś obawiać i nie dokończył.
-Dokończ - wytknęła.
-Nie ważne, po prostu chodź się z nim zobaczyć!! - krzyknął łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę Centrum.
-No dobra... zobaczymy się później Droy! - pożegnała się i pobiegli do Poliwhirla.
*Wszystko pięknie, ale dlaczego jest taka spokojna, przecież Poliwhirl...* - pomyślał zmieszany brunet.
-Cześć Snorunt! - złapała go za łapkę w międzyczasie na przywitanie.
Spojrzała na mnie pobłażliwie - W sumie nie musisz wszystkiego od razu opowiadać, tego... właśnie jestem na spacerze, chodź zapoznam Cię z kimś - odrzekła ciągnąc mnie za rękę.
-Z kim? - zdziwiłem się, a chwilę później ujrzałem jakiegoś chłopaka oddalonego o kilka metrów.
Wysoki blondyn o siwych oczach. Ubrany w ciepłą czerwoną bluzę, niebieskie jeansy i czerwone buty z dodatkiem niebieskiego.
-A tak w ogóle to nie zimno Ci? - zapytała, a chłopak gwałtownie się zatrzymał.
-Czy ty wiesz w jakim stanie jest Poliwhirl? - zapytał z opuszczoną głową.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, a jej mina nieco zrzedła.
-Co ty robisz kiedy twój pokemon cierpi?!!! - krzyknął zdenerwowany.
-Michał słuchaj... - powiedziała próbując rozluźnić atmosferę, ale na nic się to zdało.
-Słyszałem od siostry Joy, że kilka dni nie jadł, a do tego był sam przed wejściem do miasta, a ty się bawisz w jakieś spacery i inne głupoty, co to ma znaczyć!? - kontynuował zarzuty wyraźnie oburzony.
Wtem do rozmowy dołączył blondyn - Amelia próbowała coś z nim zrobić, ale nie słuchał jej - wyjawił stając obok niej.
-Zaczął się już buntować od naszego pożegnania... - dodała czerwonowłosa.
-Kim ty jesteś i o co wam chodzi!? - warknął mając mętlik w głowie.
-To jest Droy - przedstawiła nie tracąc czasu. - Pozwól, że opowiem Ci wszystko od początku.
-...
-Jak już mówiłam Poliwhirl od czasu naszego rozstania zaczął sprawiać problemy, buntował się i kwestionował moje decyzje, ale jakoś dawało się to wytrzymać. Gdy dotarliśmy tutaj, wygrałam wstążkę i spotkałam ponownie Droy'a...
*Ponownie?* - dziwił się nie pamiętając aby kiedykolwiek go spotkała.
-... Minęło trochę czasu, a Ciebie wciąż nie było, więc zaczęłam spędzać coraz więcej czasu z Droy'em i lepiej go poznawać, Poliwhirlowi się to nie spodobało i wyraźnie się na mnie gniewał, może i trochę go zaniedbywałam, ale też mam prawo do chwili wolnego no nie? Pewnego razu poszliśmy z Droy'em na kolacje, a Poliwhirl postanowił uciec... Oczywiście pobiegłam za nim i próbowałam przyprowadzić z powrotem ale... - przerwała.
-Ale...? - burknął ignorując wszelkie kucia serca spowodowane słowami o relacji z blondynem i skupił się na sprawie z jej podopiecznym.
-Gdy go znalazłam nie daj mi do siebie podejść, atakował i machał rękami bardzo się przy tym wściekając, nikogo do siebie nie dopuszczał i tylko pokazywał łapką w stronę drogi, domyśliłam się, że czeka na Ciebie co trochę mnie przybiło. Przynosiłam mu kilka razy dziennie jedzenie, za każdym razem je niszczył aż w końcu sfrustrowana... przestałam - zakończyła z nutką złości.
Do Michała wszystko dotarło, ale dalej nie rozumiał jak mogła tak postąpić - Dlaczego przestałaś? Nie jest twoim cennym przyjacielem? - zapytał z wyraźnymi pretensjami.
-Takie pokemony trzeba zostawić same i traktować surowo, bo inaczej już zawsze takie będą, ja tak robię i zawsze ustępują dlatego dałem Amelii dobrą radę by postąpiła tak samo - wtrącił Droy z wyższością w głosie.
-To, że ty tak robisz nie znaczy, że jest to poprawne - oznajmił gniewnie Michał.
-Wiem co mówię, tylko stanowczością da się całkowicie poskromić pokemona...
-W takim razie jesteś gówno wartym trenerem - odparł prowokująco brunet.
-Co? - zirytował się Droy.
-Trzeba poświęcać czas swojemu pokemonowi i brać pod uwagę jego protesty nawet te bezpodstawne żeby umocnić więź - wyjawił swoje zdanie.
Amelia przyglądała się tej napiętej wymianie zdań podobnie jak Snorunt aż w końcu się odezwała - Już, spokój! Oboje macie trochę racji, ale Michał porozmawiajmy na spokojnie... - stwierdziła czując się niezręcznie.
-Na spokojnie nie da rady, bo nie zachowujesz się jak ty, gość którego niedawno poznałaś jest dla Ciebie ważniejszy niż pierwszy pokemon? Co się z tobą dzieje!? I przecież... - żalił się, a na końcu wypowiedzi zaczął się czegoś obawiać i nie dokończył.
-Dokończ - wytknęła.
-Nie ważne, po prostu chodź się z nim zobaczyć!! - krzyknął łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę Centrum.
-No dobra... zobaczymy się później Droy! - pożegnała się i pobiegli do Poliwhirla.
...
Weszli razem do pomieszczenia od razu podbijając do lady, natłok ludzi jakby się zmniejszył, a siostra Joy wyglądała na taką, która nie ma nic do roboty.
-Siostro poprawiło się coś w stanie zdrowia Poliwhirla? - zapytał Michał licząc na pozytywną odpowiedz choć nie minęło zbyt wiele czasu odkąd wyszedł.
-Powiedźmy, że odrobinę lepiej, ale teraz śpi, musi odpoczywać - wyjaśniła różowowłosa.
-Możemy go zobaczyć? - zapytał z nadzieją i o mało nie wyleciał na drugą stronę lady.
-Eem... proszę tędy - odparła ulegając nachalności i wielkiej trosce o pokemona.
Kobieta zaprosiła ich za ladę i poprowadziła przez drzwi za którymi trzyma pacjentów i wykonuje wszelakie operacje i pomoc medyczną. Przeszli przez krótki zakręt i nieopodal zobaczyli przez szybę malutkie pomieszczenie, a w nim łóżko na którym leżał opatrzony stworek.
-Złość minęła? - zapytała przyglądając się podopiecznemu.
-Odrobinę - odparł chłodno.
-Jest taki spokojny kiedy śpi... - powiedziała dotykając dłonią szyby.
-Będzie dobrze... - wymamrotał chłopak.
-... Masz rację - potwierdziła z delikatnym uśmiechem.
-Siostro poprawiło się coś w stanie zdrowia Poliwhirla? - zapytał Michał licząc na pozytywną odpowiedz choć nie minęło zbyt wiele czasu odkąd wyszedł.
-Powiedźmy, że odrobinę lepiej, ale teraz śpi, musi odpoczywać - wyjaśniła różowowłosa.
-Możemy go zobaczyć? - zapytał z nadzieją i o mało nie wyleciał na drugą stronę lady.
-Eem... proszę tędy - odparła ulegając nachalności i wielkiej trosce o pokemona.
Kobieta zaprosiła ich za ladę i poprowadziła przez drzwi za którymi trzyma pacjentów i wykonuje wszelakie operacje i pomoc medyczną. Przeszli przez krótki zakręt i nieopodal zobaczyli przez szybę malutkie pomieszczenie, a w nim łóżko na którym leżał opatrzony stworek.
-Złość minęła? - zapytała przyglądając się podopiecznemu.
-Odrobinę - odparł chłodno.
-Jest taki spokojny kiedy śpi... - powiedziała dotykając dłonią szyby.
-Będzie dobrze... - wymamrotał chłopak.
-... Masz rację - potwierdziła z delikatnym uśmiechem.
...
Wracając z powrotem do holu usiedli na ławce przy ścianie gdzie w pobliżu nie było zbytnio nikogo.
Amelia spojrzała się na niego nostalgicznie - No to teraz możemy trochę poopowiadać co robiliśmy przez ten czas.
Michał wstał i oddał swoje pokemony pod opiekę siostrze Joy po czym wrócił i powiedział - Ta...
-Jak tam było na turnieju?
-Noo... - zawstydził się na myśl o wspomnieniach z niego. - Cóż było dość cienko, bo po pierwszej rundzie stwierdziliśmy z Jenną, że dwu-walki nie są dla nas i zrezygnowaliśmy... - wyjawił podśmiewając się.
-Serio? - wybuchła śmiechem.
-No ale nie uznam to za stratę czasu, bo Charmeleon ewoluował w Charizarda - pochwalił się pełen dumy.
-Gratulację, teraz to dopiero masz drużynę.
-Dzięki, dzięki.
-Opowiadaj dalej - powiedziała ciekawa przygód przyjaciela.
-Pożegnałem się z panią Cleo i Jenną po czym wylądowałem w wiosce Episu.
-Episu? Nie słyszałam o niczym takim, gdzie to jest?
-Wioska gdzieś na granicy Kanto i Johto. A więc w wielkim skrócie szukałem tam profesora Oaka, który rzekomo miał tam być, spotkałem się z sołtysem siejącym postrach w wiosce przy pomocy władzy i własnej armii "samurajów", prawie zginąłem, uratowali mnie buntownicy i zanieśli do schronu pod ziemią, dowiedziałem się, że trzymają w pewnym budynku stado Aerodactyli których używają do złych celów potem spotkałem szefa zespołu R, jeszcze wcześniej nauczyłem się władać mieczem, wraz z buntownikami obaliliśmy sołtysa no i mniej więcej to tyle - zakończył biorąc głęboki oddech po szybkiej i energicznej paplaninie.
Dziewczyna spojrzała się na niego z niedowierzaniem i próbowała zatrzymać śmiech, ale wybuchła i nie mogła powstrzymać się od śmiania - To wiele się działo patrzę - skomentowała nie do końca wierząc.
-Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale mniej więcej coś takiego się zdarzyło, nie wspominam tego zbyt dobrze, teraz nie wiem dlaczego, ale chce mi się z tego śmiać, chociaż wtedy wiele razy prawie płakałem z bezsilności, taka ironia losu... - skwitował uśmieszkiem.
-Przepraszam...
-Nic nie szkodzi, no i kontynuując przypadkowo odnalazłem prawowitych właścicieli Pichu i im go oddałem...
-Przykro mi - położyła mu dłoń na ramieniu.
-Jest dobrze, wiem, że jest szczęśliwy. Później wraz z Surgem którego również spotkałem w Episu wylądowaliśmy w Azurii gdzie spotkałem kumpla i zdobyłem tam piątą odznakę, no i... teraz jestem tu - wyjawił kończąc wspominki z podróży.
-Dużo przeżyłeś przez ten krótki okres - stwierdziła wsłuchana w słowa bruneta.
-No trochę, a teraz dla odmiany ty opowiedz co się u Ciebie działo - zaproponował zadowolony z rozmowy.
-U mnie nie było nic ciekawego. W drodze tutaj złapałam Tentacoola, później jakimś cudem wygrałam pokazy, spotkałam Seylę...
-Właśnie co z Seylą, jeszcze tu jest?! - zapytał przerywając jej.
-Nie, już ruszyła dalej, ale wiesz co do niej to... - powiedziała tajemniczo zmieniając minę na krępującą.
-Co z nią? - zapytał nieświadomy niczego i zaczął zastanawiać się o co może chodzić.
-Ona... woli dziewczyny - wymamrotała.
Michał rozdziawił szeroko usta wyobrażając ją sobie w objęciach kogoś tej samej płci.
-Co ty gadasz - wypalił z uśmiechem.
-Poważnie, cały czas chodziła z jakąś laską i całowały się gdzie popadnie, na twoim miejscu też bym nie uwierzyła gdybym tego nie widziała...
-Ale... dobra nie ważne, nie mam nic do tego - zakończył temat brunet.
-No ja też, więc kontynuuje. Kłóciłam się z Poliwhirlem, poznałam lepiej Droy'a no i chyba już nic takiego, po prostu zbijałam jakoś czas.
-Rozumiem...
Amelia oparła się nagle o ścianę i patrzyła w sufit - Wiesz wydaje mi się, że nie pasujemy do siebie z Poliwhirlem no i on nie chce być już moim podopiecznym, marzą mu się walki o odznakę tego jestem pewna... - powiedziała lekko przybita.
-Nie mów tak! Musicie być razem w końcu...
-Rozumiem, rozumiem - westchnęła śmiejąc się z jego przejęcia. - Martwisz się bardziej o innych niż o siebie, to jest zabawne - wyznała posyłając mu ciepły uśmiech.
Michał poczuł, że to jest właśnie ten moment, kiedy musi wyznać co tak naprawdę czuję, spojrzał jej głęboko w oczy powodując jej zakłopotanie.
-Słuchaj Amelia ja... - zaczął niezbyt zgrabnie.
-Tak?
-Dużo myślałem, przepraszam za swoje ignoranckie zachowanie, nie wiedziałem co tak naprawdę czuję i trochę się bałem... ale teraz wiem, że Cię kocham... - wyznał nie odwracając wzroku od zakłopotanej dziewczyny.
-Ooh... to bardzo miłe - powiedziała opuszczając wzrok i jakby posmutniała.
-Co jest? - zapytał obawiając się reakcji.
-Ja też dużo myślałam i również chciałam Cię przeprosić, zachowywałam się okropnie, nie wiem czy to było tylko zauroczenie czy coś innego, ale teraz jestem pewna, że nie czuję do Ciebie nic prócz przyjaźni i wdzięczności, jeszcze raz przepraszam... - wyznała z ponurą miną.
Michał poczuł się wtedy jakby coś przebiło jego serce na wylot - Co? - zapytał z niedowierzaniem i ogromnym smutkiem. - Uświadomiłem sobie właśnie, że nie mogę bez Ciebie żyć! - powiedział wstając.
Ona również wstała - My... jesteśmy z Droy'em razem, choć znamy się krótki czas to wiem, że go kocham, a on kocha mnie...
Wtedy po raz kolejny zabolało go serce tylko jakby mocniej. Scenariusz, który przewidział i się go obawiał właśnie się sprawdził - Ale przecież ty... - mówił rozpaczliwie.
-Dziękuję za wszystko i przepraszam, zobaczymy się jutro...! - powiedziała wybiegając z budynku.
*Cholera nie wytrzymałabym dłużej, czemu to musi być takie trudne...* - pomyślała czując się okropnie.
A Michał chyba się załamał, patrzył martwym wzrokiem na wyjście jakby czekał na jej powrót i sygnalizację, że to był tylko nieśmieszny żart, ale dobrze wiedział, że tak się nie stanie. Wyszedł na zewnątrz, spojrzał w niebo i zaczął ubolewać nad odrzuceniem ze strony ukochanej.
*Znowu to samo... czemu jestem taki głupi* - zirytował się w myślach.
Nie miał na nic ochoty i nie wiedział co może teraz zrobić, walczyć czy może odpuścić, mówiła prawdę, a może kłamała? Utonął w swoich myślach i poczuł, że to zbyt wiele jak dla niego.
------------
Witam, cześć i czołem :)
Tym razem mam dla was... rozdział o miłości!? Kto by się spodziewał. Amelia wróciła, Poliwhirl zmasakrowany i nie było żadnej walki, coś chyba nie tak :D. Wyczekujcie albo nie wyczekujcie (sam nie wiem) 50 rozdziału i dość ważnej informacji, która będzie jego następstwem. No to ja kłaniam się nisko i do zobaczenia. A Kyle myślał, że to będzie szczęśliwe love story xD.
Hej!
OdpowiedzUsuńSzczerze nie spodziewałam się takiej reakcji od Amelii. Co do tego Droy'a spodziewałam się, że będzie kręcić koło niej... Przyjemny rozdział o miłości nie ma co i czekam co wyniknie z tego dalej :)
No cóż, zburzyłeś wszystkie moje schematy o miłości. Zazwyczaj główni bohaterowie coś mają do siebie. Ash i Misty, Ash i Serena, tak jakoś zawsze jest. No cóż, może to i lepiej. Jeszce Michał stałby się sentymentalny i taki rozlazły jak Kyle, może mu się to przysłuży. Czyżby Polwihirl miał do niego dołączyć? Czytam dalej
OdpowiedzUsuńNie spodobał mi się ten rozdział ani trochę. Amelia to zimna i bezduszna suka. Jak ona mogła? Więc tylko w oczach jest miłość? Zobaczyła innego, który ją chciał i zaraz na niego poleciała? Suka i tyle! A Michał... W sumie zasłużył na taki los. Za debilizm się płacił. Wielka szkoda, że tak późno poszedł po rozum do głowy.
OdpowiedzUsuń