niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 49 - Złamane serce 1/2

Wschodzące słońce, które rozpoczęło wietrzny i chłodnawy dzień obudziło chłopca bliskiego dotarcia do celu w którym już dawno powinien być. Przeciągał się w samochodzie prowadzonym przez Surge'a pozbawionego nocnego snu, miał nadzieję, że spotka się z przyjaciółką której może już nie być w tym mieście. Wierzył, że bez niego nigdzie się nie ruszyła i zdenerwowana wyklina go od najgorszych, zdawał sobie sprawę z masy krzyków i pisków, które usłyszy w najlepszym wypadku, a w najgorszym zostanie poturbowany zarówno przez dziewczynę jak i jej kijanko-pokemonowego podopiecznego. Jeśli odłożyć na bok nieprzyjemności to czekały go tylko miłe rzeczy jeżeli przetrwa te gorsze.
-Ty w ogóle śpisz? - zapytał spoglądając zaspanym okiem na mężczyznę.
-Ta, ale tej nocy nic, a nic, w końcu zaraz będziemy - zakończył ziewnięciem.
-Współczuję - odparł łaskocząc Snorunta, który obudził się kilka sekund wcześniej.
-O już widać Prizmanię - powiadomił zatrzymując się. - Słuchaj podejdziesz do miasta na piechotę? Trochę się śpieszę... - tłumaczył.
-Rozumiem, rozumiem - odparł wychodząc z pojazdu.
-Jeśli będziesz czegoś potrzebował to śmiało dzwoń.
-Ok, trzymaj się i dzięki - powiedział żegnając się.
-Nie pakuj się w kłopoty, na razie! - odrzekł zawracając i odjeżdżając zapewne do swojej sali.
Michał patrzył na pojazd dopóki nie znikł z zasięgu wzroku po czym ruszył w stronę miasta z uśmiechnięta twarzą.
-Znowu sami... coś często nam się to zdarza, ale nie na długo, zaraz zobaczymy się z Amelią, prawdopodobnie - mówił do rozglądającego się po okolicy stworka na jego ramieniu. - Szósta odznaka się szykuje, ciekawe jakimi typami będzie walczył lider! - rozmarzył się boksując powietrze.
Chwilę później nieco zamilkł i szedł zamyślony robiąc przy tym dziwne miny, jakby rozkminiał coś co nie do końca do niego pasuje. W chmurach ujrzał niewyraźny, wyimaginowany obraz czerwonowłosej przyjaciółki *No tak, trochę nad tym myślałem... potrzebuje jej blisko i wyznam w końcu co czuje, po długiej dedukcji własnego ja* - pomyślał czując się skrępowanie.
-Snoooo... - ziewnął dotykając łapką buzi i po chwili ją zabierając.
-Snorunt nie możesz doczekać się spotkania z Poliwhirlem? - zażartowałem mając w pamięci ich wieczne kłótnie.
-Sno sno! - zaprzeczył grymaśną miną.
-Tak myślałem heheh... - zakończyłem krótkim chichotem.
Nim się spostrzegł dotarł przed wejście do miasta. Nigdy by się nie spodziewał, że zobaczy tam coś takiego. Serce zabiło mu mocniej i choć widział straszniejsze rzeczy przez chwilę nie mógł ruszyć ciałem. Przed ich oczyma, na ziemi, ledwo siedział z całym poharatanym ciałem Poliwhirl którego dobrze znali. Nie miał siły odpędzić od siebie trójkę Spearow'ów, która niemiłosiernie dziobała go raniąc jeszcze bardziej, podniósł swój martwy, nieobecny wzrok w stronę Michała i próbował się uśmiechnąć, ale nie potrafił, nie miał na to siły. Ten widok spowodował, że smutek był jednym z niewielu uczuć, które wtedy poczuł.
-... ODSUŃCIE SIĘ OD NIEGO!!! - krzyknął podbiegając gwałtownie w stronę wycieńczonego stworka przeganiając skrzydlatych napastników.
-Sno sno... - pisnął zaniepokojony.
-Poo... li - stęknął wyciągając dłoń w stronę chłopca, ale nie zdołał i upadł twarzą na ziemię.
W tamtej chwili stracił przytomność. Chłopak wziął go na ręce i pobiegł do miasta w poszukiwaniu Centrum Pokemon, natłok budynków i ulic spowodował, że kilkakrotnie się zgubił, ale przy pomocy przechodniów w końcu tam trafił i oddał Poliwhirla pod opiekę siostry Joy.
...

Stał oparty o ladę i nie myślał tak naprawdę o niczym, przemieszczał wzrok po pomieszczeniu pełnym ludzi i ich pokemonów. Po prostu nie miał ochoty na nic, chciał tylko dowiedzieć się co z przyjacielem którego tutaj przyniósł, ale siostry Joy od czasu kiedy zajęła się stworkiem wciąż nie było. Wtem zabrzmiał wydźwięk charakterystyczny dla zakończenia diagnozy, różowowłosa kobieta wróciła i podeszła w moją stronę.
-I jak z nim? - zapytał zainteresowany.
Siostra uśmiechnęła się potulnie zanim doszło do jej wypowiedzi - Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale będzie musiał trochę odpocząć - powiedziała pozbywając się obaw chłopca.
-To dobrze, dziękuję - odetchnął z ulgą.
-Rany po atakach nie są tragiczne, ale wygląda na to, że nie jadł nic od kilku dni, to jest dziwne - stwierdziła.
-Rozumiem, siostro wrócę tu po niego, więc proszę zajmij się nim - powiedział wychodząc z budynku.
-Oczywiście!

Zamiast szukania przyjaciółki wybrał spokojną przechadzkę po zatłoczonych ulicach licząc, że może spotka ją po drodze. Założył ręce za głowę i rozglądał się widząc wszędzie szczęśliwych ludzi, tak mu się wydawało, patrzył powierzchownie i utożsamiał uczucia wszystkich z przeciwnością swoich, tak często bywa.
*Problem za problemem, co?* - westchnął zauważając przy okazji sklep ze słodkościami.
Wszedł do niego i wyciągając z zamrażalki jakiegoś loda na patyku kupił go dla swojego podopiecznego. Wrócił z powrotem na ulicę, a Snorunt zadowolony delektował się podarunkiem. Po drodze natrafili na fontannę, a obok niej na pustą ławkę, chłopak postanowił na niej spocząć.
-Ty to masz dobrze Snorunt, mnie już raczej nic materialnego nie poprawi humoru...
Założył nogę na nogę i próbował się odprężyć lecz szybko zmienił pozycję czując, że jest niewłaściwa. *Czemu Poliwhirl był tam sam, gdzie jest Amelia i dlaczego skończył w takim stanie, nie jest taki słaby... Czy nie mogłoby być dobrze dłużej niż kilka dni? *- narzekał w myślach.
Snorunt skończył jeść, a jego humor wciąż utrzymywał się na bardzo dobrym poziomie - Snoo! - chciał dalej zwiedzać.
-Dobra czas poszukać Amelii - powiedział wstając, a na horyzoncie jego wzroku pojawiła się znajoma postać wymieniając z nim jednoczesne spojrzenie.
Zlustrował począwszy od czarnych kozaków przez czarne legginsy i czarną rozpinaną bluzę do rozpuszczonych czerwonych włosów. Dziewczyna z uśmiechem podbiegła do chłopaka i rzuciła się na niego powodując, że jego serce zabiło szybciej. Tak to była Amelia, ta którą tak bardzo chciał zobaczyć.
-Coś długo Ci się zeszło! - powiedziała wypuszczając go z objęć i patrząc mu prosto w oczy.
-Przepraszam, właśnie miałem Cię szukać - odparł delikatnie się uśmiechając.
-Myślałam, że zapomniałeś, co się zdarzyło, że wyszło tak długo?
-Kilka rzeczy... - wydukał niemrawo.
*Wszystko pięknie, ale dlaczego jest taka spokojna, przecież Poliwhirl...* - pomyślał zmieszany brunet.
-Cześć Snorunt! - złapała go za łapkę w międzyczasie na przywitanie.
Spojrzała na mnie pobłażliwie - W sumie nie musisz wszystkiego od razu opowiadać, tego... właśnie jestem na spacerze, chodź zapoznam Cię z kimś - odrzekła ciągnąc mnie za rękę.
-Z kim? - zdziwiłem się, a chwilę później ujrzałem jakiegoś chłopaka oddalonego o kilka metrów.
Wysoki blondyn o siwych oczach. Ubrany w ciepłą czerwoną bluzę, niebieskie jeansy i czerwone buty z dodatkiem niebieskiego.
-A tak w ogóle to nie zimno Ci? - zapytała, a chłopak gwałtownie się zatrzymał.
-Czy ty wiesz w jakim stanie jest Poliwhirl? - zapytał z opuszczoną głową.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, a jej mina nieco zrzedła.
-Co ty robisz kiedy twój pokemon cierpi?!!! - krzyknął zdenerwowany.
-Michał słuchaj... - powiedziała próbując rozluźnić atmosferę, ale na nic się to zdało.
-Słyszałem od siostry Joy, że kilka dni nie jadł, a do tego był sam przed wejściem do miasta, a ty się bawisz w jakieś spacery i inne głupoty, co to ma znaczyć!? - kontynuował zarzuty wyraźnie oburzony.
Wtem do rozmowy dołączył blondyn - Amelia próbowała coś z nim zrobić, ale nie słuchał jej - wyjawił stając obok niej.
-Zaczął się już buntować od naszego pożegnania... - dodała czerwonowłosa.
-Kim ty jesteś i o co wam chodzi!? - warknął mając mętlik w głowie.
-To jest Droy - przedstawiła nie tracąc czasu. - Pozwól, że opowiem Ci wszystko od początku.
-...
-Jak już mówiłam Poliwhirl od czasu naszego rozstania zaczął sprawiać problemy, buntował się i kwestionował moje decyzje, ale jakoś dawało się to wytrzymać. Gdy dotarliśmy tutaj, wygrałam wstążkę i spotkałam ponownie Droy'a...
*Ponownie?* - dziwił się nie pamiętając aby kiedykolwiek go spotkała.
-... Minęło trochę czasu, a Ciebie wciąż nie było, więc zaczęłam spędzać coraz więcej czasu z Droy'em i lepiej go poznawać, Poliwhirlowi się to nie spodobało i wyraźnie się na mnie gniewał, może i trochę go zaniedbywałam, ale też mam prawo do chwili wolnego no nie? Pewnego razu poszliśmy z Droy'em na kolacje, a Poliwhirl postanowił uciec... Oczywiście pobiegłam za nim i próbowałam przyprowadzić z powrotem ale... - przerwała.
-Ale...? - burknął ignorując wszelkie kucia serca spowodowane słowami o relacji z blondynem i skupił się na sprawie z jej podopiecznym.
-Gdy go znalazłam nie daj mi do siebie podejść, atakował i machał rękami bardzo się przy tym wściekając, nikogo do siebie nie dopuszczał i tylko pokazywał łapką w stronę drogi, domyśliłam się, że czeka na Ciebie co trochę mnie przybiło. Przynosiłam mu kilka razy dziennie jedzenie, za każdym razem je niszczył aż w końcu sfrustrowana... przestałam -  zakończyła z nutką złości.
Do Michała wszystko dotarło, ale dalej nie rozumiał jak mogła tak postąpić - Dlaczego przestałaś? Nie jest twoim cennym przyjacielem? - zapytał z wyraźnymi pretensjami.
-Takie pokemony trzeba zostawić same i traktować surowo, bo inaczej już zawsze takie będą, ja tak robię i zawsze ustępują dlatego dałem Amelii dobrą radę by postąpiła tak samo - wtrącił Droy z wyższością w głosie.
-To, że ty tak robisz nie znaczy, że jest to poprawne - oznajmił gniewnie Michał.
-Wiem co mówię, tylko stanowczością da się całkowicie poskromić pokemona...
-W takim razie jesteś gówno wartym trenerem - odparł prowokująco brunet.
-Co? - zirytował się Droy.
-Trzeba poświęcać czas swojemu pokemonowi i brać pod uwagę jego protesty nawet te bezpodstawne żeby umocnić więź - wyjawił swoje zdanie.
Amelia przyglądała się tej napiętej wymianie zdań podobnie jak Snorunt aż w końcu się odezwała - Już, spokój! Oboje macie trochę racji, ale Michał porozmawiajmy na spokojnie... - stwierdziła czując się niezręcznie.
-Na spokojnie nie da rady, bo nie zachowujesz się jak ty, gość którego niedawno poznałaś jest dla Ciebie ważniejszy niż pierwszy pokemon? Co się z tobą dzieje!? I przecież... - żalił się, a na końcu wypowiedzi zaczął się czegoś obawiać i nie dokończył.
-Dokończ - wytknęła.
-Nie ważne, po prostu chodź się z nim zobaczyć!! - krzyknął łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę Centrum.
-No dobra... zobaczymy się później Droy! - pożegnała się i pobiegli do Poliwhirla.
...

Weszli razem do pomieszczenia od razu podbijając do lady, natłok ludzi jakby się zmniejszył, a siostra Joy wyglądała na taką, która nie ma nic do roboty.
-Siostro poprawiło się coś w stanie zdrowia Poliwhirla? - zapytał Michał licząc na pozytywną odpowiedz choć nie minęło zbyt wiele czasu odkąd wyszedł.
-Powiedźmy, że odrobinę lepiej, ale teraz śpi, musi odpoczywać - wyjaśniła różowowłosa.
-Możemy go zobaczyć? - zapytał z nadzieją i o mało nie wyleciał na drugą stronę lady.
-Eem... proszę tędy - odparła ulegając nachalności i wielkiej trosce o pokemona.
Kobieta zaprosiła ich za ladę i poprowadziła przez drzwi za którymi trzyma pacjentów i wykonuje wszelakie operacje i pomoc medyczną. Przeszli przez krótki zakręt i nieopodal zobaczyli przez szybę malutkie pomieszczenie, a w nim łóżko na którym leżał opatrzony stworek.
-Złość minęła? - zapytała przyglądając się podopiecznemu.
-Odrobinę - odparł chłodno.
-Jest taki spokojny kiedy śpi... - powiedziała dotykając dłonią szyby.
-Będzie dobrze... - wymamrotał chłopak.
-... Masz rację - potwierdziła z delikatnym uśmiechem.
...

Wracając z powrotem do holu usiedli na ławce przy ścianie gdzie w pobliżu nie było zbytnio nikogo.
Amelia spojrzała się na niego nostalgicznie - No to teraz możemy trochę poopowiadać co robiliśmy przez ten czas.
Michał wstał i oddał swoje pokemony pod opiekę siostrze Joy po czym wrócił i powiedział - Ta...
-Jak tam było na turnieju?
-Noo... - zawstydził się na myśl o wspomnieniach z niego. - Cóż było dość cienko, bo po pierwszej rundzie stwierdziliśmy z Jenną, że dwu-walki nie są dla nas i zrezygnowaliśmy... - wyjawił podśmiewając się.
-Serio? - wybuchła śmiechem.
-No ale nie uznam to za stratę czasu, bo Charmeleon ewoluował w Charizarda - pochwalił się pełen dumy.
-Gratulację, teraz to dopiero masz drużynę.
-Dzięki, dzięki.
-Opowiadaj dalej - powiedziała ciekawa przygód przyjaciela.
-Pożegnałem się z panią Cleo i Jenną po czym wylądowałem w wiosce Episu.
-Episu? Nie słyszałam o niczym takim, gdzie to jest?
-Wioska gdzieś na granicy Kanto i Johto. A więc w wielkim skrócie szukałem tam profesora Oaka, który rzekomo miał tam być, spotkałem się z sołtysem siejącym postrach w wiosce przy pomocy władzy i własnej armii "samurajów", prawie zginąłem, uratowali mnie buntownicy i zanieśli do schronu pod ziemią, dowiedziałem się, że trzymają w pewnym budynku stado Aerodactyli których używają do złych celów potem spotkałem szefa zespołu R, jeszcze wcześniej nauczyłem się władać mieczem, wraz z buntownikami obaliliśmy sołtysa no i mniej więcej to tyle - zakończył biorąc głęboki oddech po szybkiej i energicznej paplaninie.
Dziewczyna spojrzała się na niego z niedowierzaniem i próbowała zatrzymać śmiech, ale wybuchła i nie mogła powstrzymać się od śmiania - To wiele się działo patrzę - skomentowała nie do końca wierząc.
-Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale mniej więcej coś takiego się zdarzyło, nie wspominam tego zbyt dobrze, teraz nie wiem dlaczego, ale chce mi się z tego śmiać, chociaż wtedy wiele razy prawie płakałem z bezsilności, taka ironia losu... - skwitował uśmieszkiem.
-Przepraszam...
-Nic nie szkodzi, no i kontynuując przypadkowo odnalazłem prawowitych właścicieli Pichu i im go oddałem...
-Przykro mi - położyła mu dłoń na ramieniu.
-Jest dobrze, wiem, że jest szczęśliwy. Później wraz z Surgem którego również spotkałem w Episu wylądowaliśmy w Azurii gdzie spotkałem kumpla i zdobyłem tam piątą odznakę, no i... teraz jestem tu - wyjawił kończąc wspominki z podróży.
-Dużo przeżyłeś przez ten krótki okres - stwierdziła wsłuchana w słowa bruneta.
-No trochę, a teraz dla odmiany ty opowiedz co się u Ciebie działo - zaproponował zadowolony z rozmowy.
-U mnie nie było nic ciekawego. W drodze tutaj złapałam Tentacoola, później jakimś cudem wygrałam pokazy, spotkałam Seylę...
-Właśnie co z Seylą, jeszcze tu jest?! - zapytał przerywając jej.
-Nie, już ruszyła dalej, ale wiesz co do niej to... - powiedziała tajemniczo zmieniając minę na krępującą.
-Co z nią? - zapytał nieświadomy niczego i zaczął zastanawiać się o co może chodzić.
-Ona... woli dziewczyny - wymamrotała.
Michał rozdziawił szeroko usta wyobrażając ją sobie w objęciach kogoś tej samej płci.
-Co ty gadasz - wypalił z uśmiechem.
-Poważnie, cały czas chodziła z jakąś laską i całowały się gdzie popadnie, na twoim miejscu też bym nie uwierzyła gdybym tego nie widziała...
-Ale... dobra nie ważne, nie mam nic do tego - zakończył temat brunet.
-No ja też, więc kontynuuje. Kłóciłam się z Poliwhirlem, poznałam lepiej Droy'a no i chyba już nic takiego, po prostu zbijałam jakoś czas.
-Rozumiem...
Amelia oparła się nagle o ścianę i patrzyła w sufit - Wiesz wydaje mi się, że nie pasujemy do siebie z Poliwhirlem no i on nie chce być już moim podopiecznym, marzą mu się walki o odznakę tego jestem pewna... - powiedziała lekko przybita.
-Nie mów tak! Musicie być razem w końcu...
-Rozumiem, rozumiem - westchnęła śmiejąc się z jego przejęcia. - Martwisz się bardziej o innych niż o siebie, to jest zabawne - wyznała posyłając mu ciepły uśmiech.
Michał poczuł, że to jest właśnie ten moment, kiedy musi wyznać co tak naprawdę czuję, spojrzał jej głęboko w oczy powodując jej zakłopotanie.
-Słuchaj Amelia ja... - zaczął niezbyt zgrabnie.
-Tak?
-Dużo myślałem, przepraszam za swoje ignoranckie zachowanie, nie wiedziałem co tak naprawdę czuję i trochę się bałem... ale teraz wiem, że Cię kocham... - wyznał nie odwracając wzroku od zakłopotanej dziewczyny.
-Ooh... to bardzo miłe - powiedziała opuszczając wzrok i jakby posmutniała.
-Co jest? - zapytał obawiając się reakcji.
-Ja też dużo myślałam i również chciałam Cię przeprosić, zachowywałam się okropnie, nie wiem czy to było tylko zauroczenie czy coś innego, ale teraz jestem pewna, że nie czuję do Ciebie nic prócz przyjaźni i wdzięczności, jeszcze raz przepraszam... - wyznała z ponurą miną.
Michał poczuł się wtedy jakby coś przebiło jego serce na wylot - Co? - zapytał z niedowierzaniem i ogromnym smutkiem. - Uświadomiłem sobie właśnie, że nie mogę bez Ciebie żyć! - powiedział wstając.
Ona również wstała - My... jesteśmy z Droy'em razem, choć znamy się krótki czas to wiem, że go kocham, a on kocha mnie...
Wtedy po raz kolejny zabolało go serce tylko jakby mocniej. Scenariusz, który przewidział i się go obawiał właśnie się sprawdził - Ale przecież ty... - mówił rozpaczliwie.
-Dziękuję za wszystko i przepraszam, zobaczymy się jutro...! - powiedziała wybiegając z budynku.
*Cholera nie wytrzymałabym dłużej, czemu to musi być takie trudne...* - pomyślała czując się okropnie.
A Michał chyba się załamał, patrzył martwym wzrokiem na wyjście jakby czekał na jej powrót i sygnalizację, że to był tylko nieśmieszny żart, ale dobrze wiedział, że tak się nie stanie. Wyszedł na zewnątrz, spojrzał w niebo i zaczął ubolewać nad odrzuceniem ze strony ukochanej.
*Znowu to samo... czemu jestem taki głupi* - zirytował się w myślach.
Nie miał na nic ochoty i nie wiedział co może teraz zrobić, walczyć czy może odpuścić, mówiła prawdę, a może kłamała? Utonął w swoich myślach i poczuł, że to zbyt wiele jak dla niego.
------------

Witam, cześć i czołem :)
Tym razem mam dla was... rozdział o miłości!? Kto by się spodziewał. Amelia wróciła, Poliwhirl zmasakrowany i nie było żadnej walki, coś chyba nie tak :D. Wyczekujcie albo nie wyczekujcie (sam nie wiem) 50 rozdziału i dość ważnej informacji, która będzie jego następstwem. No to ja kłaniam się nisko i do zobaczenia. A Kyle myślał, że to będzie szczęśliwe love story xD.

3 komentarze:

  1. Hej!
    Szczerze nie spodziewałam się takiej reakcji od Amelii. Co do tego Droy'a spodziewałam się, że będzie kręcić koło niej... Przyjemny rozdział o miłości nie ma co i czekam co wyniknie z tego dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, zburzyłeś wszystkie moje schematy o miłości. Zazwyczaj główni bohaterowie coś mają do siebie. Ash i Misty, Ash i Serena, tak jakoś zawsze jest. No cóż, może to i lepiej. Jeszce Michał stałby się sentymentalny i taki rozlazły jak Kyle, może mu się to przysłuży. Czyżby Polwihirl miał do niego dołączyć? Czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodobał mi się ten rozdział ani trochę. Amelia to zimna i bezduszna suka. Jak ona mogła? Więc tylko w oczach jest miłość? Zobaczyła innego, który ją chciał i zaraz na niego poleciała? Suka i tyle! A Michał... W sumie zasłużył na taki los. Za debilizm się płacił. Wielka szkoda, że tak późno poszedł po rozum do głowy.

    OdpowiedzUsuń