niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 48 - Determinacja

Był środek dnia, a słońce świeciło w najlepsze. Było ciepło chociaż zbliżała się jesienna pora, Pidgey'e radośnie trzepotały skrzydełkami ciesząc się pogodą, gdzieniegdzie pośród zielonych łąk biegały sobie dzikie Rattaty, w okolicy również przewijały się jakieś Spearow'y. Przejeżdżając tędy próbowali nie zakłócać ciszy i spokoju, lecz było z tym ciężko, warkot silnika robi swoje. Mieli za sobą już jeden pełny dzień podróży, w ciągu tego czasu przebyli około połowę trasy, nie obyło się bez opóźnienia w postaci uszkodzenia pojazdu czy też problemu z drogą.
-Długo jeszczeee? - zapytał ziewającym głosem piętnastolatek.
-Cały dzień drogi - odparł blondyn.
-Trochę lipa... a zajeżdżamy gdzieś po drodze? Nie żeby coś, ale jestem znudzony - przeciągał się trzymając Snorunta na kolanach.
-Młody powiem Ci tak, prędzej czy później będziemy musieli, bo cienko z paliwem... - westchnął znużony, też nie mógł długo wysiedzieć w miejscu.
-A właśnie, zapomniałem zapytać, co tam u Mike'a i Roy'a?
-Są bardzo pracowici, odkąd opuściłeś nasze miasto codziennie ostro trenują, dobrze na nich podziałałeś - powiedział uśmiechając się.
Na twarzy chłopca również namalował się uśmiech - Miło słyszeć... - chwilę później jego wzrok powędrował na widoki za oknem - Słuchaj... - zaczął.
-Co jest?
-... Przepraszam za tamto, wtedy byłem trochę załamany... - wyznał.
-Wiem jak to jest, nic się nie stało, nie musisz się przejmować, naprawdę - zapewnił.
-Dzięki - wymamrotał.
Michał pomyślał przez chwilę i nieoczekiwanie na coś wpadł.
-Czekaj, czekaj czy nie jesteśmy przypadkiem blisko Azurii?
Blondyn spojrzał na niego pytająco - Tak, jest kawałek stąd.
-Zajedźmy tam! - zaproponował entuzjastycznie.
-Co tak nagle? - zdziwił się blondyn.
-Ty zatankujesz, ja sprawdzę czy sala jest już otwarta i może zawalczyłbym o odznakę - oznajmił podjarany okazją.
-A nie mówiłeś, że w Prizmanii czeka na Ciebie przyjaciółka? - wytknął.
-Spokojnie, poczeka, jeden dzień dłużej nie zrobi różnicy, a ja nie będę musiał się już tu wracać - powiedział przedstawiając kolejne argumenty.
-Młody nie powinieneś kazać na siebie czekać dziewczynie.
-Dawno nie walczyłem z liderem, zrozumie - wypalił pośpieszając mężczyznę.
-Ehh... okej w sumie to nawet dobry pomysł, niedługo będziemy - oznajmił zmieniając kierunek w którym się poruszali.
-Snorunt niedługo zobaczymy się ze starym kumplem! - ucieszył się przypominając sobie czasy przed przybyciem do Azurii.
-Sno sno!
-Znasz tam kogoś? - zapytał nie mając lepszego tematu do rozmowy Surge.
-Tak, podróżowałem z nim przez chwilę po zdobyciu pierwszej odznaki - wyjawił.
Chłopak był zadowolony opowiadając o tym, bardzo dobrze się wtedy bawił.
-No to niedługo spotkacie się ponownie.
-No!

TYMCZASEM...
Czarnowłosa kobieta co chwilę spoglądała na zegarek by w odpowiednim momencie wyjąć pizzę z piekarnika. Z jednej strony była zadowolona, że ma tym razem mało roboty z obiadem, ale jednak instynkt kucharki mówił jej co innego, a dokładnie, że nie powinna ograniczać się do robienia gotowych dań. Co jak co, ale robiła ją dla syna, przepadał za pizzą, szczególnie gdy przesadzał z treningami i spał do południa, a nawet dłużej.
-Jeszcze chwilka... - mamrotała pod nosem niecierpliwa kobieta.
Syn nie spał już od około godziny, leżał z otwartymi oczami w swoim łóżku i gapił się w sufit, bez żadnego celu. Zawsze tak robił gdy był zmęczony.
-Jigli Jigli!! - turlał się nerwowo na kołdrze różowy stworek nienawidząc nudy.
Blondyn powiększył pokeball w ręku i uniósł go wysoko nad swoją głową. Nie zwracał uwagi na nerwusa wiercącego się tuż obok, był skupiony co może zrobić by jego Fearow stał się jeszcze silniejszy. Od tamtej chwili gdy doznał sromotnej porażki dzień w dzień trenował swoje pokemony, Fearowa wręcz katował, ale obydwaj chcieli stać się silniejsi, więc nie zwracali na coś takiego jak umiar uwagi. Nie zapomniał o swoim różowym śpiewaku i oprócz tego wzmocnił swoją drużynę o kolejnego członka.
-Tato wracaj szybko, chce go znowu spotkać... - szeptał pod nosem.
Wtem rozległ się głośny krzyk, który miał zapobiec uciążliwemu nawoływaniu - Dave obiad gotowy!! - zakomunikowała kobieta.
*Czas zjeść* - pomyślał sobie biorąc Jigglypuffa na ręce i schodząc na dół do kuchni.
...

Chłopak powoli lecz z apetytem pochłaniał kolejno kawałki trzy-serowej pizzy, którą tak uwielbiał. Kobieta spojrzała na niego z nostalgią - Wydoroślałeś... - powiedziała lekko się uśmiechając.
-Prawie codziennie mi to mówisz - odparł podając kawałek swojego przysmaku Jigglypuff'owi.
-Co poradzisz... czuję jakbyś z dnia na dzień przestawał być moim małym syneczkiem - zaśmiała się powodując tym samym mimowolny uśmiech chłopca.
-Nie przesadzaj.
-Wiesz, tak się starasz, że chyba mógłbyś już wyruszyć w podróż, wiem jak bardzo tego chcesz...
-Masz rację, ale poczekam i dotrzymam obietnicy - oznajmił przekonany co do swego wyboru.
-Oj wiem - odrzekła.
Kolejne trzy miesiące minęły, prawie cztery, a ojca dalej nie było. Mówił, że to będzie długa podróż, ale mimo to chłopak się niecierpliwił.
-Jak myślisz, wróci? - zapytał nagle.
Nastała chwilowa cisza, nawet kobieta miewała wątpliwości co do tego, ale starała się myśleć pozytywnie.
-Na pewno - podkreśliła swoją wypowiedź nieco wyższym tonem.
-No raczej, w końcu zawsze wracał no nie? - stwierdził zjadając ostatni kawałek.
-Kochanie, może dzisiaj zrobisz sobie dzień wolny od treningu, co ty na to? - zapytała z troską.
-Nie chce, trening sprawia mi przyjemność i chce stać się prawdziwym "Niepokonanym Dave'm"... - oznajmił wstając z miejsca.
-Rozumiem, nie przemęczaj się - powiedziała zabierając się za codzienne obowiązki.
-Okej, narka - pożegnał się wychodząc na zewnątrz.

Przyjemny wietrzyk powiał mu w twarz i trochę go orzeźwił, poprawił swoje okulary, a następnie obrał kierunek na jakąś łąkę gdzie miał zamiar trenować. W pewnym momencie odruchowo odwrócił się za siebie i ujrzał nieopodal sylwetkę znajomego mu już osobnika patrzącego w jego stronę.
-Chyba za bardzo chcę go spotkać... - wymamrotał pod nosem i odwrócił się w drugą stronę. Przemyślał przez chwilę tą sytuację i stwierdził - Nie no aż tak mnie nie porąbało... - ponownie odwrócił się do tyłu.
Sylwetka czarnowłosego chłopaka ze Snoruntem na ramieniu zaczęła biec w jego stronę, zatrzymała się dopiero kilka kroków od niego. Brunet nagle uśmiechnął się szeroko kiedy blondyn zastanawiał się czy nie ma jakichś omamów - Dave, kopę lat! - wypalił radośnie, a Snorunt i Jigglypuff przywitali się ze sobą w pokemonowym języku.
-Czekaj... - wybełkotał Dave. - To naprawdę ty! - stwierdził z uśmiechem ściskając dłoń Michała.
-Ile to już... hmm ponad trzy miesiące chyba - powiedział nostalgicznie brunet.
-Prawie cztery, ale co ty tu robisz? Nie mów mi, że zrezygnowałeś z podróży! - wytknął.
-Nie, nie, spokojnie byłem w Johto na turnieju dwu-walk i trochę mi się przedłużyło, teraz zmierzam do Prizmanii, Azuria była po drodze więc zajechaliśmy - wyjaśnił machając rękami.
-Zajechaliśmy? - podważył Dave.
-Ta, lider sali w Oranii, Surge mnie podwozi, teraz poszedł zatankować i pewnie pójdzie do Centrum.
-Heh, właśnie miałem iść na trening, chodźmy na tamtą łąkę, tam pogadamy - wskazał palcem na obiekt trawny niedaleko stąd.
...

-Opowiadaj jak było na tym turnieju - powiedział zaciekawiony Dave.
Michał skrzywił się nieco przypominając sobie co się tam działo - No więc... moją partnerką była taka baba no i po pierwszej rundzie nam się odechciało i tyle... - zakończył śmiechem.
Dave spojrzał na niego pytająco - Co to miało być? Oczekiwałem czegoś ciekawszego - westchnął robiąc drwiącą minę.
-Wcześniej wystąpiłem też w innym turnieju zwykłych walk, dotarłem do półfinału i... odpadłem walkowerem, bo nie zdążyłem na walkę - uśmiechnął się w obliczu zakłopotania.
Blondyn słysząc o tym mimowolnie otworzył szeroko usta, zatkało go - Naprawdę jesteś debilem - skomentował.
-To nie moja wina! - próbował bronić resztkę swojej godności.
-Hah, a niby czyja?
-No w sumie masz rację... - stęknął od niechcenia brunet.
Dave uśmiechnął się triumfalnie - No, no widać, że bez niepokonanego Dave'a jesteś bardzo roztrzepany!
Michał przez chwilę się nie odzywał po czym zaczął się głośno śmiać.
-A tobie co? - zapytał zdziwiony.
-Po prostu dawno tego nie słyszałem, potrzebowałem tego, hah - wyjaśnił zakłopotanemu tym razem przyjacielowi.
-Zmieniłeś się - stwierdził blondyn.
-Ty też, odrobinę, hah - odparł chichotem.
 W międzyczasie Snorunt i Jigglypuff biegali sobie radośnie obok nich.
-A jak tam odznaki, ile masz?
-Hy hy hy, patrz - powiedział wyjmując i otwierając kasetkę.
-Oo już cztery, nieźle!
-Dzisiaj może będzie piąta jeśli sala jest już otwarta - zaznaczył Michał.
-Otwarta, liderka wróciła około dwa tygodnie temu, także zawalczysz, ale nie wymagałbym od Ciebie zbyt wiele, bo jesteś cienki - przedrzeźniał robiąc głupie miny.
-Co ty nie powiesz "niepokonany" - powiedział uwypuklając ostatnie słowo i podśmiewając się.
-Rety... A jak tam z pokemonami, pochwal się! - zaproponował Dave.
-Patrz - powiedział biorąc do ręki cztery pokeballe i wyrzucając je w powietrze.
Przed blondynem pojawiły się wszystkie pokemony Michała, był pod wrażeniem.
-No wow, Charmander ewoluował, błyszczący Sandslash, nieźle...
-Wiadomo!
-Teraz ty patrz - powiedział wyciągając z kieszeni dwa pokeballe i wyrzucając je.
Oczom bruneta ukazał się dumny Fearow i żółta roślina z wielkimi blado-różowymi ustami i dwoma zielonymi listkami po bokach.
-Ooo złapałeś coś nowego, widziałem go już, ale nie zdążyłem zeskanować, czas na pokedex!
Weepinbeel to wyższa forma Bellsprouta. Posiada duży hak na swoim tylnym końcu. W nocy pokemon ten wiesza się dzięki niemu na gałęziach drzew i idzie spać. Jeśli porusza się we śnie może obudzić się na ziemi.

-Złapałem go dzięki Fearow'owi kilometr stąd obok rzeki i teraz jest ze mną - pochwalił się blondyn.
-Dobra robota, ciekawy pokemon - stwierdził brunet potakując.
-Ja wiem... w końcu jestem wspaniały!
-Co powiesz na walkę? Snorunt cho no tu mały - zawołał bawiącego się beztrosko stworka, który w mgnieniu oka znalazł się przy nim.
-Mój Weepinbeel na twojego Snorunta? - wymamrotał Dave.
-Tak, może mam przewagę typu, ale to nie o to w tym chodzi - wyjaśnił podjarany na myśl o walce.
-... No dobra!

Ustali naprzeciw siebie oddalenie o kilka metrów. To była dla obu okazja by pokazać jak się od ostatniego spotkania polepszyli, nie trzeba było długo czekać na rozpoczęcie.
-Weepinbeel dzikie pnącze!
-Unik! - oznajmił Michał nie przejmując się niezbyt konstruktywnym atakiem.
Hak z tylnego końca ciała Weepinbeela zamienił się długie pnącze, które mknęło w stronę przeciwnika. Zgodnie z przewidywaniami bruneta Snorunt uniknął bez problemu wrogiego ataku.
-Za łatwo, pokaż im lodowy promień! - rozkazał pewny siebie.
-Heh - mruknął Dave, a pnącze zawróciło i uderzyło w plecy zdziwionego stworka.
-Co jest!? Snorunt zachowaj od niego dystans!
-Nic z tego, przygniecenie!
Weepinbeel doskoczył do Snorunta i używając swojego liścia pociągnął i powalił do tyłu oponenta.
-Snorunt! - krzyknął Michał widząc nieruszającego się podopiecznego.
-W końcu "niepokonany Dave" do mnie pasuje! - zakpił blondyn.
-Jeszcze nie - powiedział brunet na widok podnoszącego się Snorunta.
-Dobra Weepinbeel jeszcze raz dzikie pnącze!
-Podwójny zespół - odpowiedział na komendę Dave'a.
Trawiasty stworek trafił w klona, a pod wpływem rozmnożenia przeciwnika stracił nieco pewności siebie.
-Mroźny wiatr! - rozkazał nagle Michał, a super-efektywny atak trafił Weepinbeela.
Snorunt zdradził swoją pozycję, a jego klony zniknęły.
-Przygniecenie! - wypalił zniesmaczony Dave.
-Uderzenie głową! - zalecił Michał.
Wpadli na siebie, ale to Snorunt wyszedł zwycięsko z tego starcia przepychając Weepinbeela.
-Lodowy promień!
-Unik! - palnął desperacko Dave.
Wiązka lodowej energii zmierzała ku trawiastemu stworkowi, który w ostatniej chwili odskoczył kawałek dalej ratując się od omdlenia.
Michał popatrzył na stan zdrowia Weepinbeela i powiedział - To co kończymy?
-Niech będzie - odparł odwołując podopiecznego. - Snorunt jak zawsze w formie - pochwalił.
-Sno sno! - stworek uniósł prawą łapkę ku górze w geście triumfu.

Po bitwie postanowili odpocząć w otoczeniu natury leżąc na wygodnej trawce. Snorunt i Jigglypuff kontynuowali przerwaną wcześniej zabawę.
-Poprawiłeś się - powiedział brunet.
-Treningi dają owoce...
-Te Dave... - zaczął Michał.
-No?
-Twój tata jeszcze nie wrócił no nie?
-Niestety... - westchnął bezuczuciowo.
-Rozumiem, mam nadzieję, że niedługo przybędzie i dołączysz do mnie w podróży...
-Fajnie by było - uśmiechnął się blondyn.
Michał nagle spochmurniał.
-Dave? - wybełkotał.
-Co znowu?
-Zaakceptowałbyś mnie gdybym był potworem? - zapytał mając w pamięci słowa sołtysa.
-... Skąd takie głupie pytanie?
-Po prostu odpowiedź - ponaglił.
-Ehh... - westchnął. - Nie wiem, chyba tak, zależy czy robiłbyś złe czy dobre rzeczy - wyjaśnił po chwilowym zastanowieniu.
Michał zdziwił się odpowiedzią - Więc samo bycie potworem by Ci nie przeszkadzało? - odrzekł.
-Nie...
Na zmieszanej twarzy bruneta pojawił się uśmiech - Dzięki za odpowiedź, dobrze, że Cię spotkałem - oznajmił.
-Wiadomo!

Przed walką z liderem Azurii Michał postanowił oddać swoje pokemony pod opiekę siostry Joy, towarzyszył mu Dave, który zapragnął obejrzeć te widowisko. W budynku spotkali Surge'a konwersującego z różowowłosą pielęgniarką.
-A więc tu się skryłeś co? - powiedział brunet do opartego o ladę mężczyzny.
-Nie było co robić - odparł z uśmiechem.
-Heh, siostro Joy proszę zajmij się moimi pokemonami - położył na ladę cztery pokeballe, a obok nich Snorunta z prośbą o przygotowanie ich przed walką.
-Już się za to zabieram! - powiedziała energicznie siostra Joy.
-O, a to kto? - wskazał na niskiego blondyna w okularach.
-To mój kumpel Dave - przedstawił.
-Miło mi - wymamrotał.
-Mi też - oznajmił ściskając jego dłoń.
Michał usiadł na jednym z foteli, a co niespodziewane Dave obrzucił Surge'a masą pytań dotyczących trenerstwa. Chłopak grzebał w swoim plecaku poszukując czegoś do jedzenia, jednak znalazł coś czego nie powinno tam być. Żółto-czarna pochwa, a w środku sztylet z takiego samego koloru uchwytem, a na nim naklejona kartka.
"Wiemy, że nie chciałeś brać ze sobą miecza, tym razem masz mniejszą wersję, niech Ci służy w obronie zarówno swojego życia jak i innych. Trzymaj się - Adin, Nina, Tina, Hugo i Deryl"
Chłopak uśmiechnął się i wyjął na chwilę sztylet z pochwy.
-Dzięki...
Resztę czasu spędzili na rozmowie aż wieczorem pokemony Michała były gotowe do walki. Natychmiast we trójkę ruszyli w stronę sali.

Zapukał mocno w szklane drzwi - Jest tam kto?
-Możesz wejść - powiedział dość dojrzały kobiecy głos.
Drzwi się otworzyły, a Michał i reszta szybkim krokiem ruszyli przez oszklony korytarz, za szkłem znajdowały się duże akwaria pełne wodnych pokemonów. Nagle spotkali się z rozwidleniem dróg i tabliczką nad środkowym przejściem. Po lewej i prawej stronie ciągnęły się dalej oszklone korytarze natomiast przejście naprzeciwko nich miało już normalne ściany.
-"Przyszedłeś/aś walczyć o odznakę? Zapraszam tędy"? Jak myślisz Surge, dobra droga czy jakiś żart liderki? - zapytał brunet.
-Nie wiem, nie byłem tu od dłuższego czasu - wyznał bezradnie wzruszając ramionami.
-Dobra chodźmy - zalecił niecierpliwie.
Korytarz bardzo szybko się skończył i wyprowadził ich na główny obiekt sali. Po bokach były puste trybuny. Na środku był wielki basen i kamienne krążki sporej wielkości unoszące się na wodzie. Na końcu basenu stała ruda dziewczyna około osiemnaście lat ubrana w jasno-niebieską koszulę, a pod nią biały jednoczęściowy kostium kąpielowy, nosiła również białe klapki.
-Witam, nazywam się Michał i chciałbym wyzwać Cię na pojedynek o odznakę tej sali! - oznajmił stojąc naprzeciwko niej.
-Jestem Misty i przyjmuję twoje wyzwanie - powiedziała spokojnie rudowłosa.
-Kopę lat Misty - palnął Surge.
-Cześć, cześć - rzuciła oschło dziewczyna, nigdy nie przepadała za blondynem.
Zdołowany Surge zajął miejsce wraz z Dave'm na trybunach i razem oczekiwali na rozpoczęcie walki.
*Nie wygląda mi na kogoś wybitnego, ehh...* - pomyślała sobie liderka znużona dniem pełnym beznadziejnych walk z wyzywającymi, nie po to wyjeżdżała na trening by pokonywać bez problemu słabych trenerów. - Zanim zaczniemy chciałabym wiedzieć ile odznak już posiadasz - zapytała ze sztucznym uśmiechem.
-Cztery - wyjął kasetkę i pokazał swoje "trofea". - Do czego to było potrzebne?
-Żebym mogła dostosować swój poziom do wyzywającego - wytłumaczyła wiedząc już jakich pokemonów użyje.
-Rozumiem, czyli wychodzi na to, że nie traktujesz wszystkich jednakowo - zauważył.
Dziewczyna nie odpowiedziała na to i zapoznała go z zasadami - Będzie to walka dwa na dwa, tylko ty możesz wycofywać swoje pokemony, a reszty nie trzeba tłumaczyć...
-Ok.
-Sędzia o tej godzinie ma wolne, więc zabawimy się bez niego - uśmiechnęła się triumfalnie.
-Zaczynaj - zarzucił pośpiesznie Michał.

Michał był już na swoim miejscu i oczekiwał pierwszego wyboru liderki, kiedy nagle dziewczyna wypuściła do wody z pokeballa fioletowo-żółtą rozgwiazdę z czerwonym kryształem na środku jej ciała.
-Pokonaj ją - zachęcała arogancko dziewczyna.
Pierwsze co zrobił po ujrzeniu oponenta to wyciągnął czerwone urządzenie od profesora Oaka.
Starmie to wyższa forma Staryu. Kryształ w centralnej części jej ciała świeci jasno w siedmiu kolorach. Ze względu na jej świetlną naturę otrzymała przydomek "klejnotu morza".

Michał powiększył w dłoni jedną ze swoich czerwono-białych kul i wyrzucił na jeden z kamiennych krążków - Kingler wybieram Cię! - powiedział, a podopieczny zajął swoje miejsce rozglądając się po polu bitwy.
-Kingler co? Zaczynaj - rzuciła od niechcenia.
-Utwardzenie! - rozkazał natychmiast.
Metaliczny połysk którym się pokrył zwiększył jego obronę. Ten ruch ze strony trenera całkowicie zdziwił liderkę, miała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i postanowiła przejść do ataku.
-Starmie armatka wodna!
-Kingler przedrzyj się przez to kleszczami!
Strumień wodny wystrzelony przez rozgwiazdę został przecięty w całości przez olbrzymie szczypce kraba, który niespodziewanie zadał jej potężny cios posyłając na dno.
-No, no, nie spodziewałam się - skomentowała sytuację Misty. -Ale...
Starmie wynurzyła się niespodziewanie za Kinglerem.
-Szybkie wirowanie! - rozkazała, a piekielnie szybkie obroty zraniły zdziwionego przeciwnika.
-Co? - zdziwił się trener. - Rzuć nią!
-Starmie jeszcze ra... - nie zdążyła dokończyć, bo Kingler po komendzie Michała złapał rozgwiazdę w swoje szczypce i rzucił.
Starmie zrobiła spore wgniecenie w ścianie, a Misty zdziwiła się jeszcze bardziej.
-Bąbelkowy promień! - dodał Michał.
Co prawda ten atak nie był zbyt skuteczny, ale trafił prosto w cel.
-Chyba mogę sobie pozwolić na nieco więcej - wyszeptała sama do siebie. - Starmie piorun!
Starmie pozbierała się ze ściany i wskoczyła na jeden z krążków po czym wykonała niespodziewany atak, który zadał poważne obrażenia Kinglerowi.
-Ponów szybkie wirowanie!
-Zatrzymaj to kleszczami - oznajmił nerwowo Michał.
Kingler po wcześniejszym ataku zaczął nierównomiernie oddychać, a szybkie wirowanie, które próbował zatrzymać wepchnęło go do wody.
-Kingler jest silny! - stwierdził na głos Dave ekscytując się walką.
-Misty nauczy się nie lekceważyć przeciwników, hyh - wyszczerzył zęby Surge.
Walka na tyle zaciekawiła Dave'a, że skupił się tylko na niej.

Michał znalazł się w złej sytuacji, Starmie lepiej poruszała się w wodzie, a na lądzie Kingler był zagrożony piorunem *Co robić?* - pomyślał chłopak mając pustkę w głowie.
-Brakuje pomysłów? - powiedziała złośliwym tonem Misty.
-Kingler zgub ją pod wodą! - palnął nie mając nic lepszego na myśli.
Podopieczny chłopca zgrabnie poruszał się po basenie, ale przeciwnik bez problemu go doganiał.
-Starmie prędkość! - rozkazała liderka podśmiewając się.
-Unik!! - wrzasnął.
Złote gwiazdki ostatecznie trafiły wiercącego się Kinglera i spowodowały, że uderzył w kamienny krążek.
-Nie mamy wyjścia, wracaj na krążek! - rozkazał brunet.
Mocno obity stworek z problemami wskoczył na dany obiekt, odczuwał rany i wyglądało to źle, Starmie zrobiła to samo i wskoczyła na krążek naprzeciw oponenta.
-Kończymy... Starmie piorun! - powiedziała Misty.
-Utwardzenie!! - wybełkotał desperacko Michał.
Ciało Kinglera pokryło się metalicznym połyskiem, przez chwilę próbował zwalczyć ładunek elektryczny, ale ostatecznie oberwał i powstał mały wybuch. Gdy dym opadł ich oczom ukazał się pokiereszowany krab, miał zamknięte oczy i nie dawał żadnego znaku życia. 
-Walka ze Starmie to za dużo jak na tego Kinglera, ale dobrze walczył - wyznała triumfalnie Misty.
Michał zawiesił swoje poważne spojrzenie na podopiecznym, wyciągnął nawet pokeball z zamiarem jego odwołania, ale przypomniał sobie jakim pokemonem jest jego Kingler. Odkąd ewoluował z tchórzliwego i słabiutkiego Krabby'iego zawsze walczył do końca całym sercem, więc niemożliwe, że takie rany wyeliminują go z gry.
-Wiesz... - zaczął powolnie chłopak.
-Hmm?
-Kingler jest... moim najtwardszym pokemonem, nie powstrzymają go takie rany!
-Nie zapowiada się na to aby wstał - stwierdziła chłodno dziewczyna.
-Kingler!... Kleszcze pełna moc!
Kingler nagle otworzył oczy i ku zdziwieniu wszystkich ruszył na przeciwnika przeskakując krążek za krążkiem.
-Piorun! - rozkazała błyskawicznie Misty.
Kingler się zbliżał, a Starmie pod nakazem trenerki próbowała wytworzyć ładunek elektryczny, ale ona też odczuła wcześniejsze rany i nie zdołała tego zrobić. Poke-krab uderzył w bezbronnego oponenta mocnym atakiem szczypiec powodując zrzucenie ich obydwojga z krążku i częściowe jego zniszczenie. Oba pokemony były już w nie najlepszym stanie.
-Starmie szybkie wirowanie! - rozkazała nieco podjarana Misty.
-Wykończmy ich kleszczami, dalej!! - krzyknął nerwowo Michał.
Przez chwilę szybkie obroty uderzały o szczypce Kinglera, ale ostatecznie Starmie uległa brutalnej sile przeciwnika i zemdlała unosząc się na wodzie.
-Ooo proszę! - wstał z miejsca Surge, a razem z nim Dave.
-Skubany!
Misty przez chwilę patrzyła na poległą Starmie, a po chwili uśmiechnęła się szeroko czując wyzwanie - Dobrze się spisałaś - powiedziała odwołując rozgwiazdę do pokeballa. - Może być ciekawie - oznajmiła powiększając w dłoni drugą kulę.
-Dawaj co tam jeszcze masz! - pośpieszył zadowolony z emocjonującej walki, której dawno nie miał.

Misty postanowiła użyć swojego najsilniejszego pokemona, zawsze go oszczędzała z powodu braku poważnych wyzwań, ale tym razem poczuła, że jest inaczej.
-Gyarados pokaż się! - powiedziała podwyższonym tonem.
Gdy ten pokemon dostał się do basenu woda stała się niespokojna, a kamienne krążki zaczęły się machać na boki. Michał natychmiast użył pokedexu.
Gyarados to wyższa forma Magikarpa. Gdy ewoluuje jego komórki mózgowe ulegają transformacji strukturalnej. Mówi się, że tej przemianie jest winna dzika i gwałtowna natura tego pokemona.

-Kuki kuki... - wybełkotał czując obawy.
-Uznaję twoją siłę, teraz pokonaj jego, a dostaniesz odznakę!
*Z nim będzie problem...* - pomyślał sobie trener. - Kingler dasz radę walczyć?
-Kuki! - podniósł szczypce w geście potwierdzenia.
Kingler był mocno poobijany, miał przymrużone jedno oko, ale czuł, że tym razem może pozwolić sobie na więcej.
-Oddech smoka! - rozkazała Misty, a podopieczny błyskawicznie wykonał atak.
-Wskocz do wody i zaatakuj kleszczami!
Kingler wskoczył do wody tuż przed zderzeniem z jasno-zielonym promieniem i płynął ku kolosowi. Nieoczekiwanie go trafił i zadał spore obrażenia.
-Wskocz na krążek, a potem w górę i powal go jeszcze raz kleszczami!
Misty nie zareagowała, a komenda Michała została wykonana, Kingler skoczył najwyżej jak umiał i udało mu się trafić przeciwnika w twarz powodując, że upadł pod wodę. Poke-krab po tym uderzeniu odczuł wielki ból z powodu fatalnego stanu ciała, ale jakoś ciężko dysząc utrzymywał się na nogach.
-Świetnie Kingler!! - krzyknął zadowolony brunet.
-Kuki kuki! - wydał wesoły dźwięk.
Blondynowi w okularach na trybunach nie podobała się postawa Gyaradosa.
-Co ten Gyarados taki słaby!? - prychnął zirytowany oczekując po tym pokemonie znacznie więcej.
-Zaraz zobaczysz... - powiedział tajemniczo Surge.

Misty uśmiechnęła się triumfalnie, a Michał zastanawiał się dlaczego. Po chwili już wiedział. Gyarados wynurzył się nagle z pod wody i wściekle atakując ogonem użył na nim brutalnego szału. Kingler wylądował na ścianie i nie mógł już dalej walczyć.
Odwołał go do pokeballa i pochwalił - Dobra robota!
-Dam Ci radę Michale, wykorzystuj aspekty bycia wodnym pokemonem u Kinglera, traktujesz go jakby był lądowy co jest błędem, ale mimo to jest bardzo silny - wyjaśniła rudowłosa, a chłopak wziął sobie tą radę do serca.
-Dzięki - odrzekł. *Rąbany Gyarados, widać, że był dobrze trenowany, ale będzie ciężko...* - denerwował się w myślach.
-No... kogo wybierasz? - westchnęła obawiając się załamania wyzywającego.
*Gyarados to też typ wodny, więc wiem na kogo postawie* - zdecydował po dłuższej naradzie z samym sobą. - Ivysaur chodź! - powiedział posyłając swojego trawiastego stworka na jeden z krążków.
-Dobry wybór biorąc pod uwagę typ, ale czy poradzi sobie na takim polu? - wątpiła rudowłosa.
Gyarados dalej był wściekły, a Ivysaur miał wątpliwości co do swoich szans w tym pojedynku. Chłopak to zauważył i krzyknął - E co to ma być?! Ja w Ciebie wierzę, a ty w siebie nie? Mam Cię wymienić? - krzyknął najpoważniej jak umiał.
-Saur saur! - pokiwał przecząco głową uśmiechając się.
-Dobrze, więc zacznij ostrym liściem!
Nawałnica liści zbliżała się ku rozwścieczonemu smokowi wodnemu, a on wydawał się kpić z tego ataku.
-Oddech smoka - prychnęła.
Jasno-zielona wiązka energii zniszczyła wrogi atak i trafiła w zdziwionego stworka niemal spychając go do wody.
*Kurwa* - przeklął w myślach.
-Gyarados lodowy kieł! - rozkazała czując, że dominuje od początku.
-Wybij się dzikim pnączem od podłoża i kula energii! - wydał komendę czując możliwość przejęcia inicjatywy.
-Oddech smoka! - dodała Misty.
Ivysaur uderzając pnączami w krążek wybił się nad Gyaradosa, który zniszczył ten sam krążek. Wygenerował jaśniejącą na kilka odcieni zielonego kulę energii i posłał ją w stronę przeciwnika. Gyarados zatrzymał ją przy pomocy smoczego oddechu, powstał wybuch, a dym pokrył część basenu.
-Dodaj szarżę! - krzyknął Michał, a liderka powstrzymała się od komendy gdyż nie widziała gdzie jest jej podopieczny.
Trawiasty stworek zaatakował wprost w głowę oponenta, który wydał głośny ryk bólu. Chwilę później dym opadł, a Gyarados wściekł się jeszcze bardziej co przestraszyło Ivysaura.
-Gyarados musimy go wrzucić do wody, wodny ogon teraz!
Zaryczał głośno, a jego ogon pokrył się małym wirem wodnym po czym skierował go wściekle na Ivysaura.
Michał zerknął przypadkiem na trybuny poszukując miejsca o które jego podopieczny mógłby się zaczepić - Ivysaur złap się obręczy od trybun i zaatakuj szarżą z pełną siłą!
Pokemon uwierzył w swojego trenera i wykorzystał obręcz nieco wyżej położonych trybun i umknął przed wodnym ogonem, zakręcił obok zdziwionej twarzy Dave'a i z piekielną szybkością poszybował ku oponentowi.
-Daleeej!! - krzyknął brunet.
-Niedoczekanie twoje, Gyarados brutalny szał!
Gdy Ivysaur był już w zasięgu Gyarados posłał go pod wodę przy pomocy piekielnie silnego uderzenia ogonem.
Tak to jest to! Daj mi więcej!! - dziewczyna byłą coraz bardziej podjarana bitwą.
Michał spojrzał bezradnie na wodę - Ivysaur!!!
Spojrzenia liderki i chłopca spotkały się ze sobą, ona patrzyła na niego jak na już upolowaną ofiarę, natomiast on prawie pozbawiony nadziei szukał wyjścia z sytuacji.
-Gyarados mamy go, a teraz lodowy kieł i smoczy oddech!
Rozwścieczony smok zanurkował do wiercącego się w wodzie pokemona i potraktował go lodowym kłem po czym smoczy oddech obił go o dno basenu.
-Kończmy to brutalnym szałem!! - krzyknęła Misty.
*Co robić!? Pod wodą nie mamy szans na wygraną... nie mam wyboru* - Ivysaur jeśli mnie słyszysz to użyj dzikich pnączy by się wydostać!! - wrzasnął.
-Wykończ go!
Ivysaur nagle przy użyciu dzikich pnączy złapał się ciała Gyaradosa, mocno ścisnął i udało mu się wydostać na powierzchnię, wspiął się na krążek i wypluł wodę z ust.
*No to mnie zaskoczyli...* - stwierdziła w myślach Misty. - Lodowy kieł jeszcze raz!!
-Ivysaur skacz i kula energii pełna moc!!
Trawiasty stworek wyskoczył wysoko nad basen i zaczął kumulować ogromną kulę energii.
-Gyarados nie daj się trafić! - ostrzegła liderka.
-Złap go dzikimi pnączami i znokautuj go!!
Gyarados wynurzył się z wody i został złapany w mocny uścisk trawiastych biczy przeciwnika. Misty była na tyle doświadczona, że darowała sobie próby uwolnienia, wolała postawić na siłę.
-Oddech smoka pełna moc!! - krzyknęła.
Ivysaur wygenerował ogromną kulę energii, którą posłał w przeciwnika, natomiast Gyarados wystrzelił piekielnie silny oddech smoka. Ataki zderzyły się ze sobą, przez chwilę żaden z nich nie mógł się przedrzeć aż wybuchła eksplozja, a z dymu wyłoniła się kula energii i trafiła wprost w oponenta. Ivysaur wylądował na ostatnim kamiennym krążku, który został, a Gyarados rozwalił część podłogi obok basenu będąc przy tym nieprzytomnym.
-Niemożliwe...! - niedowierzała Misty.
Michał w geście radości wskoczył do basenu i choć nie umiał pływać, poruszając się przy pomocy trzymania się podłogi dotarł do Ivysaura i pogratulował mu - Świetna robota mały!! - krzyknął przytulając go.
-Świetnie Michał!!! - wrzasnął zachwycony pojedynkiem Dave.
-No, no dał niezły popis - stwierdził z uśmiechem Surge.

Wyszli na zewnątrz gdzie robiło się już ciemno, a emocje wciąż nie opadały.
Misty wyciągnęła z kieszeni mały przedmiot wyglądający jak niebieska łza i wręczyła go chłopakowi - Proszę o to odznaka sali w Azurii, odznaka kaskady. W posługiwaniu się wodnymi pokemonami dużo Ci brakuje, ale za to w używaniu lądowych idzie Ci świetnie, dzięki za wspaniałą walkę - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Również dziękuję!! - odparł wkładając odznakę do kasetki.
...

Michał oddał Kinglera i Ivysaura pod opiekę siostry Joy i został wraz z Surgem u Dave'a na noc. Rankiem świeżo po odebraniu pokemonów zbierali się do wyjazdu.
-Dave my będziemy się już zbierać, miło było Cię znów zobaczyć - wyznał Michał wyciągając do niego dłoń.
-Niedługo znów się zobaczymy! - burknął blondyn chwytając gwałtownie jego rękę.
-No tak... mam nadzieję, że twój ojciec wróci niebawem, dzięki za wszystko i do zobaczenia - uśmiechnął się i wsiadł do samochodu.
-Na razie Dave, pozdrów mamę - dodał Surge.
-Jedźcie w końcu matoły!
-Uważaj na siebie Dave...
Chwilę później ruszyli do Prizmanii.
------------
Dzisiaj trochę dłużej, bo nie sądziłem, że tak długo potoczy się ta walka z Misty. Fani Dave'a chyba zadowoleni co? :P Miał być później, ale w trakcie pisania pomyślałem o nim i jest. Jeśli ktoś zdecyduje się napisać komentarz to prosiłbym o wyrażenie opinii na temat walk, bo nie wiem czy to jest to co chce. Do zobaczenia :)

4 komentarze:

  1. Hej!
    Fajnie, że pojawił się znów Dave. Mam nadzieje na walkę 3 kontra 3 jego przeciwko Michałowi :) Co do walk według mojego skromnego zdania są bardzo dobrze pisane, wciągające i trzymają w napięciu. Do następnego razu ;)
    Diana Romero

    OdpowiedzUsuń
  2. Biere się biere za Twoje opowiadanie. Co mi się rzuciło w oczy (mimo, że i mi brakuje trochę w tej dziedzinie) interpunkcja, jakby się poprawiła. Co jest przyjemne. Momentami jest dobrze, a momentami jej co prawda nie ma, ale mniejsza...
    Co do samej akcji walki były naprawdę udane. Opisy są dynamiczne, a przy tym Twoja pomysłowość jest genialna. Przyznam, że spodziewałem się, że piorun jednak wystarczy do powalenia Kinglera i ta niepewność Ivysaura, aż dobrze, że Michał nauczył się być twardszy.

    Czytam dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i znów bijatyka, no i znów bijatyka, no i bijatyka cały dzień. I porąbany dzień i porąbany łeb. Razem bracia, aż po zmierzch xD. Po kilku naprawdę niesamowicie ciekawych i pełnych głębi rozdziałach znowu wracamy do punktu wyjścia, czyli kolejnych, bezsensownych walk. Ale cóż... Przynajmniej wrócił Dave i podobało mi się jego spotkanie z Michałem. Przy okazji przyjemnie mi się zrobiło, gdy przeczytałem o wysłaniu Michałowi broni białej od niedawnych towarzyszy broni. Szkoda tylko, że reszta rozdziału znowu wraca do utartego schematu. Ale przynajmniej pojawiła się Misty.

    OdpowiedzUsuń