niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 47 - (WINGS OF LIBERTY ARC) - Siła by przeć naprzód

Walka na wszystkich frontach dobiegła końca. Zespół R szczęśliwie pokonał zastępy wroga ponosząc przy tym duże straty, podopiecznym trenera z Alabastii i walecznemu Snorlax'owi udało się pokonać kontrolowane przez sołtysa stado Aerodactyli, zostały one dobrze zabezpieczone. Plan Adina ostatecznie się powiódł, organ rządzący wioską został wyeliminowany, ale czy to coś zmieni? Coś na pewno, tylko pytanie czy wioska ponownie stanie na nogi, czy mieszkańcy przeżywając tyle okropności będą chcieli tu zostać. Michał ostatecznie nie powiedział nikomu tego co usłyszał, stwierdził, że nie powinni o tym wiedzieć.

WCZEŚNIEJ...
-Surge!? - wykrztusił zwracając na siebie uwagę wysokiego blondyna.
-Ooo dawnośmy się nie widzieli, co nie młody? - oznajmił z uśmiechem na twarzy.
-Trochę... - wybełkotał.
-Znacie się? - zapytał Adin, który właśnie był opatrywany przez nieznajomych, podobnie jak Hugo i Tina.
-Tak, walczyłem z nim o odznakę Oranii - wyznał.
-Dałem mu wygrać... - wymamrotał z dziwną miną Surge.
-Nie, nie, nie - odparł z prowokująco miną, nawet na chwilę na jego twarz zawędrował uśmiech, ale szybko znikł wypędzony przez słowa sołtysa, które wdarły się głęboko w jego umysł.
-Coś nie tak? - zauważył złe samopoczucie piętnastolatka.
-Jakoś się trzymam - odpowiedział starając się o tym zapomnieć.
-Dla takiego dzieciaka to musiało być straszne, nie powinieneś tu być... ale dołączyłeś do nich i pomogłeś uratować tą wioskę, jestem pod wrażeniem - podkreślił chwaląc chłopaka.
-Dzięki nim stałem się silniejszy, niczego nie żałuje - powiedział bez zawahania.
Blondyn chciał jeszcze chwilę porozmawiać z młodzieńcem, ale Adin wtrącił się do rozmowy.
-Ej, Surge? - zwrócił się do mężczyzny z nutką niepewności.
-Słucham Cię - odrzekł odwracając się w jego stronę.
-Dlaczego armia wysłała was dopiero teraz? Wcześniej byliśmy wam obojętni...!
-Nie armia tylko konkretna osoba - poprawił Surge.
-Nie jesteście z armii? - wtrącił Hugo.
-Należymy do jednostki specjalnej podlegającej jedynie swojemu szefowi, jesteśmy wysyłani tylko w nagłych wypadkach, a ja przewodzę tą grupą, miło mi poznać, słyszałem o was od Kenji'ego, który znał się z naszym szefem, wiecie gdzie teraz jest? - zapytał z pogodnym uśmiechem na twarzy.
Wspomnienie o staruszku ich zdołowało, nie mogło obejść się bez ofiar.
-Nie żyje... - wyjawił Michał zaciskając pięści.
Mimika twarzy Surge'a spoważniała.
-Naprawdę nie mogliście przybyć wcześniej prawda? - wybełkotał z zaszklonymi oczami.
-Przykro mi, naprawdę... - zakomunikował z poczuciem winy, które pojawiło się wraz ze słowami wypowiedzianymi przez chłopaka.
-Sołtys nie żyje, a mi wcale nie jest lepiej... ej Surge, dlaczego dobrzy ludzie tak często umierają? - zapytał zawieszając na nim wzrok.
Surge poczuł się jeszcze gorzej niż wcześniej - Nie wiem... taki jest świat - wymamrotał nie znając odpowiedzi.
-Przepraszam, zajmiecie się Derylem i Tiną? Oni oberwali najwięcej, a Deryl ledwo stoi... - poprosił zmierzając w stronę swoich pokonanych pokemonów.
-Za kogo ty mnie masz... - wydukał Deryl z lekkim uśmiechem, a chwilę później odczuł wielki ból i omalże nie upadł.
Tina leżąc na ziemi cała poraniona obserwowała chłopaka.
-... Oczywiście! - powiedział nagle wyrywając się z zamyślenia Surge, a jego ludzie natychmiast zajęli się w połowie przytomnym blondynem.
Michał dotarł do odzyskujących przytomność podopiecznych - Dziękuję Kingler, Ivysaur... dobrze się spisaliście - pochwalił odwołując ich do pokeballi.
Chwilę później zobaczył się z resztą swoich pokemonów.

OBECNIE (DZIEŃ PÓŹNIEJ)...
Mieszkańcy wioski dowiedzieli się o śmierci sołtysa, większość była zadowolona i odetchnęła z ulgą, ale znalazły się osoby którym to nie odpowiadało, była to garstka ludzi naznaczona przez mężczyznę specjalnymi przywilejami. Ludzie zamieszkujący podziemny schron ponownie wprowadzili się do wioski. Staruszkowie już dawno przestali o tym marzyć, uważali to za życzenie niemożliwe do spełnienia. Przemierzając każdy centymetr obejmujący wioskę bardzo się cieszyli, że będą mogli na starość spokojnie żyć w swojej ukochanej wiosce. Niewiadomym było jednak czy wszystko naprawdę wróciło do normy.

Wszyscy złapani przez ludzi Surge'a zostali bezpiecznie odeskortowani do tajnego więzienia znajdującego się w Johto, natomiast Aerodactyle miały zostać zabrane w inne miejsce.
-To gdzie ich zabierają? - zapytał bezpośrednio Adin.
Do wioski przyjechało kilka ciężarówek, byli to ludzie z tajnego rezerwatu, ich zadaniem było uśpienie wszystkich Aerodactyli i przetransportowanie ich w bezpieczne miejsce, właśnie kończyli robotę.
-Nie wiem, na pewno w bezpieczne miejsce gdzie będą mogły spokojnie żyć - wyjaśnił Surge.
-Skąd wiesz, że tak będzie? - wycedził nie do końca wierząc w słowa blondyna.
-Cóż, znam tych ludzi i ręczę za nich - oświadczył. - Powiedz lepiej kto stanie na czele wioski, żeby znów ustała na nogi, potrzebuje kogoś kto wszystkich poprowadzi, wybraliście?
-Ta, gadaliśmy już o tym, mieszkańcy chcą żebym to był ja, ale nie jestem pewien...
-Nie ma co się wahać, twój plan doprowadził do obalenia rządów tyrana z ogromną armią w zaledwie pięć osób i grupką pokemonów, jesteś odpowiednim wyborem na te stanowisko, nie pozwól by taka sytuacja się powtórzyła - wsparł przekonując mężczyznę do podjęcia decyzji.
-Dziękuję - odparł ostatecznie przekonując się do mężczyzny lub może do jego słów.
-A tak swoją drogą to gdzie Michał? Nie widziałem go od jakiegoś czasu - stwierdził rozglądając się po wiosce Surge.
-Właśnie gdzie on jest?
-Przecież o to zapytałem...

Nina jako jedyna nie mogła cieszyć się w pełni z powrotu do domu, z ledwością mogła poruszać się na kulach. Właśnie w towarzystwie Hugo i Tiny wychodziła ze swojego mieszkania na świeże powietrze, a dokładniej ławkę przed domem, przy pomocy przyjaciół udało jej się tam dotrzeć. Usiadła i rozkoszowała się kawą, którą zrobiła dla niej Tina.
-Nie patrzcie na mnie takim smutnym wzrokiem, niedługo będę wesoło hasać jak nigdy dotąd - zażartowała widząc ich przygnębione spojrzenia.
-Bardzo ciężko jest na nich chodzić? - wymamrotała swoim tonem Tina.
-Na kulach?
-Mhm...
-Ciężko jest się przyzwyczaić, ale dla mnie to może i dobrze, niedługo stanę na nogi - powiedziała wesoło.
-Uśmiechasz się na przymus czy?... - zaczął Hugo.
-Gdyby nie Michał nie byłoby mnie tu, dlatego chce się cieszyć z życia, które mi uratował, nie ważne czy na kulach czy nie - skwitowała uśmiechem.
-Heh... okej, okej - odparł.

Deryl jak to już zwykł robić znów poświęcał czas na trening, lecz gdy go skończył wybrał się w dość niecodzienne miejsce. Kawałek za wioską i lasem, tuż przed małym wzgórzem wbita w ziemie była deska, a do niej kolejna tworząc imitację krzyża. Widniało tam pewne imię "Kana", wokół pełno kwiatów, a mężczyzna właśnie powielił tą ilość przynosząc następne.
Nieobecnym wzrokiem przeleciał po okolicy i rzekł na głos -... Trochę już minęło, jak się trzymasz? - zapytał, a po tym jak nie otrzymał odpowiedzi jego mina posmutniała. - Udało nam się odbić wioskę, możesz spoczywać w pokoju... - powiedział próbując się uśmiechnąć, ale przed jego oczyma ukazała się twarz zmarłej kobiety.
Upadł na kolana i zacisnął zęby - Nadal nie mogę tego zaakceptować... przepraszam, że nie zdołałem Cię uratować! - bełkotał.
W końcu zawiesił wzrok na krzyżu i po chwili totalnej ciszy postanowił wrócić do wioski - Będę się zbierał... - powiedział robiąc kilka kroków naprzód.
Nagle się zatrzymał z trudem powstrzymując łzy, w pewnym momencie wydawało mu się, że poczuł na sobie dłonie kogoś innego, które go popchnęły, mimowolnie zrobił krok w przód. Uśmiechnął się i poszedł z powrotem do wioski - Dziękuję... - wyszeptał.

W zacisznym miejscu na skraju zaludnionej ziemi chronionej murami, przy użyciu plecaka jako poduszki, na jasnozielonej trawie, korzystając z przyjemnego wietrzyka, wypoczywał, a raczej próbował wypocząć czarnowłosy chłopak. Towarzyszył mu jego wierny kompan Snorunt, w przeciwieństwie do niego w pełni korzystał z uroków dnia.
-Ile to już odkąd mogliśmy sobie tak odpoczywać bez żadnego celu? - wymamrotał wpatrując się w piękne błękitne niebo.
Snorunt spojrzał na niego ukradkiem, a później przeniósł całą swoją uwagę ponownie w te same miejsce co brunet nie odpowiadając nic.
-Też nie pamiętasz? Heh...
W myślach młodzieńca panował nieład, wszystko było przekręcone do góry nogami, poglądy się zmieniły, a mniemanie o samym sobie zostało zagadką. *O co chodziło temu sołtysowi?* - zastanawiał się czując niechciany niepokój. *Jaki królik doświadczalny? Nie pamiętam żeby kiedykolwiek ktoś przeprowadzał na mnie jakiekolwiek eksperymenty, ale... skąd ten nienaturalny gniew!?* - przestraszył się na myśl o ogromnej chęci do walki i zabijania, która siedziała głęboko w nim, ostatnimi czasy może nie tak głęboko...
-Snooo? - przeciągnął zerkając na nieobecnego trenera.
*Skąd on znał imię mojego ojca, o co tu chodzi!? O co chodzi z tym Viperem!?* - zacisnął zęby pod wpływem irytacji nad nierozwiązanymi zagadkami.
"Taki potwór... taki królik... doświadczalny... jak ty... zawsze będzie przynosił nieszczęście..."
Słysząc po raz kolejny w głowie słowa sołtysa uderzył mocno w ziemię prawą ręką i nagle podniósł gwałtownie swoją górną cześć ciała do pasa i wrzasnął na głos - NIE JESTEM POTWOREM!!
*Dlaczego pan Kenji musiał zginąć? Czułem, że mogłem się czegoś od niego nauczyć, więc dlaczego...* - rozżalał się opierając głowę o kolana i opuszczając ją ku dole.
-Sno sno!...? - szturchał chłopca by ten wyjaśnił mu co się dzieje.
-Chce się śmiać... Snorunt ja chce się śmiać i cieszyć jak wcześniej, mam dosyć smutku!!
-Snoo... - wydał zasmucony dźwięk.
-Nie martw się, zaraz się ogarnę, pozwól mi chwilę ponarzekać, niedługo zobaczymy się z Amelią i Poliwhirlem, wtedy będzie tak jak kiedyś... - oznajmił.
Snorunt przez chwilę martwił się o trenera, ale zaraz przestał, bo wiedział, że sobie poradzi, od początku ich przygody tak było. Miał umiejętność radzenia sobie z problemami, lecz w zamian za to często narzeka na wszystko wokół.

Krzyk przyciągnął Deryla, który właśnie wrócił zza wioski, nie czekając poszedł dowiedzieć się o co chodzi. Michał nie zauważył zbliżającego się blondyna, w sumie mało go obchodziło czy ktoś tam przyjdzie czy nie.
-Co ty się tak wydzierasz? - zapytał zmieniającego pozę ponownie na leżącą bruneta.
-Musiałem wyrzucić z siebie trochę frustracji żeby pójść naprzód... - odparł z zamkniętymi oczami.
-To dobrze, myślałem, że się załamałeś - skwitował siadając obok niego.
-A ty co tu robisz? Z takimi ranami powinieneś odpoczywać, a ty pewnie jeszcze trenowałeś. Debil...
-Zamknij się - odrzekł jako kolejny wgapiając się w niebo.
-Heh - mruknął chłopak.
-Co jest?
-Nic, po prostu kiedyś bałbym się powiedzieć do Ciebie "debil" to dowód na to, że się trochę zakumplowaliśmy - oznajmił uśmiechając się.
-Heh... zamknij się - odparł ledwo powstrzymując uśmiech.
Po dłuższe chwili ciszy Deryl zaczął inny temat - To trochę dziwne...
-Hmm? - mruknął chłopak.
-Chodzi o walkę mieczem, nie mając z tym wcześniej styczności po paru dniach treningu posługiwałeś się nim naprawdę dobrze, nie jakoś perfekcyjnie, ale to i tak zaskakujące...
-Nie mam pojęcia czemu - odparł samemu się nad tym zastanawiając.
-Nie ważne...
-Może masz rację, a co chcesz teraz zrobić? - zapytał zaciekawiony planami mężczyzny.
-Wyruszyć w podróż...
Chłopak nie krył zdziwienia - No to chodź ze mną - zaproponował.
-Idę w innym kierunku, ruszam pojutrze, niestety ktoś inny będzie musiał ratować Ci dupę - wyjawił wstając z miejsca.
-A mówiłeś o tym komuś innemu?
-Zaraz powiem, chodź idziemy do reszty - wypalił blondyn.
-... Dobra huk idziemy - odparł wstając, na ramię wskoczył mu Snorunt.

Gdy Michał z Derylem byli przed domem Niny zauważyli Adina i Surge'a, oprócz tego resztę, która już wcześniej tam była, postanowili do nich pójść.
-Ooo gdzieś ty się szlajał? - zwrócił się w stronę chłopca Adin.
-Tu i tam - odparł chcąc uniknąć tego tematu.
-Słuchajcie mam wam coś do powiedzenia - zaczął powolnie Deryl.
-O co chodzi? - zapytał Adin.
-Chce wyruszyć w podróż...
Nina słysząc to wypluła łyk kawy, który chwilę przed tym wzięła. Reszta stała osłupiała.
-Nie powiecie nic? - zapytał czując, że jest pod presją.
-I gdzie chcesz iść? - wybełkotał Adin.
-Chce zwiedzić kilka miejsc w innych regionach, bo czuję, że tego potrzebuje - wyjaśnił jasno stawiając sprawę.
Adin, Hugo, Tina i Nina zrobili krótką naradę w której coś do siebie szeptali. "To na pewno nie Deryl", "Chyba uderzył się w głowę" - to usłyszał Deryl.
-Mówię poważnie! - oburzył się blondyn.
-Wiemy... - powiedział Adin zmieniając ton na bardziej poważny.
-Wyruszam pojutrze, jakby co... - próbował powiedzieć.
-Nie musisz się martwić, kilku ludzi Surge'a będzie tu przez jakiś czas, możesz iść - przerwał dodając otuchy.
-Cóż... dzięki - powiedział lekko się uśmiechając.
Wtem Surge zwrócił się do Michała.
-Ej młody, mówiłeś coś, że masz zamiar dotrzeć do Prizmanii, jutro rano wyjeżdżam do Kanto, chcesz jechać ze mną? Podwiozę Cię tam - zaproponował nagle.
Chłopak przemyślał chwilę propozycję i powiedział - Dzięki, z chęcią.
-Wygląda na to, że z niektórymi będziemy musieli się rozstać - zauważyła Nina.
-Noo - mruknął Hugo.
-Czasem tak bywa... - wymamrotała Tina.
Michał uśmiechnął się szeroko - Dziękuję za wszystko! - powiedział na głos.
-To my dziękujemy tobie, za pomoc której nie musiałeś nam ofiarować - wygłosił Adin.
-Spłaciłem tylko dług - wymamrotał zawstydzony.
-Oj tam oj tam - dodała od siebie Nina.
Chłopakowi od razu poprawił się humor gdy spędzili czas na rozmawianiu o tak naprawdę niczym ważnym, śmieli się i żartowali, tego mu było trzeba.

Nastał wieczór. Michał szedł odebrać Pichu od dwójki dzieciaków u których go zostawił, był bardzo rozleniwiony, przez cały dzień nie miał nic do roboty, nie przywykł do tego. Ziewając zauważył tą samą dwójkę do której szedł nerwowo wbiegającą na dróżkę i rozglądającą się wokół.
-Co się dzieje młodzi? - zapytał podchodząc do nich.
-Oo braciszek...! - zaczęła dziewczynka.
-Szukaliśmy Ciebie... - dokończył nieśmiały chłopczyk.
-Dobra, dobra chwilka, przed chwilą przypomniało mi się, że nawet się sobie należycie nie przedstawiliśmy... - powiedział drapiąc się po tyle głowy. - Jestem Michał, jeszcze raz miło mi was poznać - wyciągnął rękę szeroko się przy tym uśmiechając.
-No dobrze... jestem Marita - złapała za rękę bruneta.
-... A ja Tristan... - również złapał za jego rękę.
-Okej, a teraz mówcie o co chodzi i gdzie jest Pichu?
-Mieliśmy powiedzieć Ci o tym wcześniej, ale nie było kiedy...
-Hmm? - dziwił się, a Snorunt razem z nim.
-Kilka miesięcy temu nasz tata z polecenia Adina wyruszył prosić jakiegoś lidera sali w Kanto o pomoc, towarzyszył mu jego Pichu, mówił coś, że idzie do Parmanii i niedługo wróci... Po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że miał wypadek, jacyś bandyci go zastrzelili, a później gdy znaleźli jego ciało pokeball Pichu był pusty, nie odnalazł się... - tłumaczyła Marita.
*Parmania? Przecież to w tamtych okolicach go spotkałem...* - pomyślał brunet.
Wszystko zaczynało robić się coraz bardziej jasne, w tamtej chwili Pichu pojawił się przy nich i wskoczył na ręce dziewczynki.
-Jesteśmy pewni, że to ten sam Pichu! - powiedziała nerwowo wkładając w to dużo emocji.
-... Skąd wiecie? - zapytał w głębi serca obawiając się, że to może być prawda.
-Za lewym uszkiem ma małą ranę po tym jak kiedyś zahaczył o drut kolczasty - odgięła uszko pokemona i wskazała na bliznę. - Pamięta też wszystkie wspólnie wymyślone zabawy...
Michał spojrzał na zadowoloną buźkę elektrycznego stworka, który nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
-To ma sens... w końcu od razu bardzo dobrze się dogadywaliście - wymamrotał spuszczając głowę.
-Ciężko będzie się nam z nim pożegnać... - powiedział chłopczyk.
Michał uniósł z powrotem głowę i zamienił nieporadną minę na wymuszony uśmiech, tylko to mu przyszło do głowy.
-Nie będziecie musieli, Pichu zostanie z wami i będzie was chronił prawda mały?
Stworek spojrzał na niego ze smutną minką.
-Dasz radę prawda? To jest twoja rodzina, którą musisz chronić, tylko ty możesz to zrobić - oznajmił kucając przed nim.
-Chu chu... - wyciągnął bezradnie łapki w jego stronę.
-Braciszku co ty...? - wymamrotała widząc jak łezki kręcą się w jego oczach.
Pogłaskał go delikatnie po główce - Wierzę w Ciebie, bo Cię kocham... - mówił, a łzy spłynęły po jego policzkach gdy ujrzał smutną i bezradną minę stworka. - Choć byliśmy razem od niedawna to czuję, że minęło co najmniej kilka lat, aaa... dzięki za tamtą pomoc gdy się poznaliśmy - wybełkotał poszerzając uśmiech.
-Sno sno...! - powiedział coś w swoim języku do pokemona.
-Kiedyś się jeszcze spotkamy, obiecuję, ale ty też musisz mi coś obiecać... - złapał za łapkę stworka.
-Chu chu... - przytaknął roniąc kilka łez.
-Nigdy nie zostawiaj i zawsze broń swoich bliskich!
-Chu chu!! - pisnął najgłośniej jak umiał.
Michał wziął wtedy do ręki wszystkie swoje pokeballe - Chłopaki chodźcie, pożegnajmy się z Pichu! - oznajmił wypuszczając ich z kul.
Charizard, Ivysaur, Kingler i Sandslash pojawili się naprzeciw elektrycznego stworka i podobnie jak Snorunt powiedzieli coś do niego w swoim języku, Pichu odpowiedział im z uśmiechem.
-Żegnaj Pichu, dobrze się bawiłem podróżując z tobą...
Chłopak resztę dnia spędził na samotnym rozmyślaniu, a później zwieńczył to wszystko długim snem.

O PORANKU TUŻ PRZED WYJAZDEM...
Michał od jakiegoś czasu leżał z otwartymi oczami w domu, który był wynajęty wyłącznie dla niego do końca wizyty w wiosce.
-Gotowy? - powiedział Surge, który nagle wszedł do pomieszczenia. - Drzwi były otwarte... - wyjaśnił.
-...Ta - odparł wstając i budząc Snorunta.
Zabrał plecak i postanowił zostawić miecz, który towarzyszył mu prawie przez cały pobyt w Episu, a chwilę później ruszyli w stronę bramy.
-Jest aż tak wcześnie, że nikogo nie ma? - wymamrotał rozglądając się po pustej wiosce.
-Może...
Chciałem się z nimi ostatni raz pożegnać, ale jak widać nie jest mi to dane - pomyślał dochodząc do bramy.
-Tuż za nią stoi mój wóz, chodźmy - oznajmił wychodząc przez bramkę.
Chłopak spojrzał jeszcze raz na wioskę i z lekkim uśmiechem ruszył za blondynem. Surge ustał obok swojego zielonego jeepa będąc świadkiem niecodziennego widoku. Usta Michała mimowolnie się otworzyły ze zdziwienia, nie wiedział jak się ma czuć gdy zobaczył obok wozu wielką grupę ludzi. Byli to ludzie z wioski, starsi ludzie ze schronu, Adin, Deryl, Nina, Tina, Hugo ze swoimi pokemonami i dzieciaki z Pichu.
Nagle wszyscy razem krzyknęli - DZIĘKUJEMY ZA WSZYSTKO CO DLA NAS ZROBIŁEŚ, UWAŻAJ NA SIEBIE!
Na twarzy chłopca namalował się szeroki uśmiech i nabierając powietrza do płuc krzyknął - JA TEŻ WAM DZIĘKUJĘ, JESZCZE SIĘ ZOBACZYMY, OPIEKUJCIE SIĘ PICHU!!
Nie czekając ani chwili dłużej, chcąc mieć to już za sobą podbiegł i wsiadł do samochodu, a za nim Surge. Pomachał im wraz ze Snoruntem na pożegnanie i w końcu odjechali...
------------

Witam was z zakończeniem zakończenia, saga wioski Episu została zakończona. To być może oznacza powrót do typowo pokemonowych spraw, bo jak sami widzieliście ostatnimi czasy to chyba zamieniłem anime na którego podstawie pisze xD. Ostatnie rozdziały są dość popularne na tle innych, więc opierając się o to mogę stwierdzić, że podobało wam się, ja na przykład miałem dużo zabawy przy tym. Momentami jednak miałem wrażenie, że troszkę przesadzam :D. No nic, do zobaczenia przy kolejnym rozdziale, strzała ;)

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, nadrabiam moje czytanie, bo ostatnio trochę odpadłem.

    No cóż, prawie happy end. Prawie, bo Michał musiał pożegnać się ze swoim Pichu. Szczerze? Nie jest mi jakoś szkoda. Pichu nie pasował do jego drużyny, aż jestem ciekaw kto go zastąpi :D.
    Reszta wydaje się być bardziej optymistyczna, chociaż wciąż pozostaje pytanie, dlaczego Michał jest "potworem".
    Pozdrawiam i szykuję się na kolejny rozdział. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutny to rozdział, bo chociaż wojna została wygrana, a sprawiedliwość znowu zwyciężyła, to jednak pewnych ran już nigdy nikt nie zdoła wyleczyć. Nasi bohaterowie dobrze o tym wiedzą i ten aspekt doskonale został tu oddany. Plusem tego rozdziału jest również przypomnienie, że wciąż nie wiemy, kim jest ten, co poszukuje tak bardzo naszego Michałka i czego od niego chce. No i wciąż jeszcze mamy na wolności Giovanniego. Przy okazji mam obawy co do Surge'a. Jakoś mu nie ufam.

    OdpowiedzUsuń