niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 46 - (WINGS OF LIBERTY ARC) - Desperacka walka

Witam was tym razem na początku :D. W celu lepszego wczucia się w rozdział polecam wysłuchanie wszelkich utworów muzycznych, które się tu pojawią w trakcie czytania, widzimy się jeszcze na dole :>
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Godzinę przed rozpoczęciem planu...

Adin nerwowo chodził w kółko wokół łóżka Niny mamrocząc coś pod nosem, a obawy które sam tworzył stopniowo pozbawiały go wszelkiej pewności siebie. Przez cały ten czas planował z dnia na dzień jakby tu się pozbyć tego okropnego sołtysa, a kiedy wymyślił najlepszy plan jaki tylko mógł miałby się załamać? Sam w to nie wierzył, ale jednak tak się działo.
-Hej, hej, hej zwolnij - powiedziała zwracając uwagę na dziwne zachowanie mężczyzny Nina.
-Na pewno jest jakakolwiek szansa, że to może się udać? Powiedz mi proszę - odparł nerwowo.
Gdy ten robił kolejne kółko złapała go za rękę powstrzymując jego nerwowy chód - To ty dałeś nam nadzieję... na początku nikt nie wierzył, tylko ty, a teraz gdy zaraziłeś swoją lekkomyślną wiarą innych wymiękasz? - stwierdziła posyłając mu wymowne spojrzenie.
-Masz rację... dziękuję - obawy poszły w niepamięć, a sam wziął się w garść czując, że to będzie jeden z najważniejszych momentów jego życia.
Michał właśnie załatwiając wszystkie swoje sprawy miał być już tylko w gotowości do działania, lecz widząc jak dobrze Pichu dogaduje się z dzieciakami nie mógł sobie odmówić podejścia do nich.
-Pichu nie sprawia problemów? - zapytał odrywając ich od zabawy.
-O nie, nie, jest bardzo grzeczny - odparła wesoło dziewczynka.
-Naprawdę? Ciężko mi w to wierzyć - skomentował z przyjaznym uśmiechem. - Słuchaj Pichu, zostaniesz tu i jeśli będzie trzeba ochronisz wszystkich, wierzę w Ciebie - zwrócił się bezpośrednio do pokemona, który nieoczekiwanie przyjął to z powagą.
-Jest taki sam jak Pichu którego mieliśmy... - powiedział nieśmiało chłopczyk.
-Czyli mieliście kiedyś Pichu mówicie... jak wrócę opowiedzcie mi o tym - powiedział odchodząc od nich.
-Mieliśmy całkiem niedawno... - wyszeptała dziewczynka.
Hugo rozmyślał skrycie co się stanie jeżeli plan okaże się porażką, Tina natomiast siedziała gdzieś w koncie i polerowała swój pistolet próbując zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Deryl siedząc w ostatnim pomieszczeniu w którym często przebywał nagle zawitał do wszystkich.
-Ej szczeniaku, pora na ostatnią lekcję - powiedział zwracając się do Michała.
-Okej, Snorunt poczekaj tu na mnie - odłożył podopiecznego na jedno z łóżek i pewnym krokiem ruszył w stronę blondyna.
Chłopak przyjmując postawę bitewną dobył do swojej prawej ręki miecz, który chwilę później złapał obiema rękami. Deryl natomiast ustawił miecz ostrzem o podłoże i oparł się o niego rękami.
-Jak myślisz, nauczyłeś się wystarczająco dobrze walczyć? - zapytał nawet nie myśląc o dobyciu miecza.
-Zdecydowanie za mało, ale stałem się silniejszy, dam z siebie wszystko - wyjawił mówiąc całą prawdę.
-Po prostu bądź taki jak przy ataku na sołtysa i zranieniu mnie w plecy, a wszystko powinno być dobrze - stwierdził sugerując zmianę nastawienia.
-Ale to nie jest takie łatwe...
-Dlaczego? Według mnie nie ma nic prostszego.
-Wtedy działałem pod wpływem impulsu... - wyjaśnił czując obawę przed swoją nieznaną stroną.
-Rozumiem, a więc... - nie dokończył i dobywając miecza błyskawicznie znalazł się przy zdezorientowanym chłopcu, który w geście obrony ścisnął z całej siły swój.
Deryl wziął wielki zamach, a Michał był sparaliżowany strachem przed powagą mężczyzny. Gdy już ostrze miało wejść w kontakt z szyją chłopca odłożył je z powrotem do pochwy, a on głośno odetchnął.
-Czasem trzeba dać upust swojej żądzy mordu, dzięki temu masz większe szanse na przeżycie, pamiętaj - powiedział kładąc mu dłoń na barku. - Nie spieprz roboty - dodał z lekkim uśmieszkiem.
Michał był zaskoczony zachowaniem Deryla, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu, który domagał się zawitania na jego twarzy - Dam radę!

...

Wszyscy biorący udział w planie zamachu zgromadzili się w ostatnim pomieszczeniu, gdzie w dolnym rogu pod fotelem była ukryta dziura prowadząca do tunelu, czekali tam na znak od Adina, który przy wejściu oczekiwał powiadomienia od Pidgey'a. Ubrani byli w czarne, lekkie płaszcze z kapturem zasłaniające ich twarze, nie mieli zbędnych bagaży, tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a by być w stałym kontakcie poszczególne osoby z grup posiadały krótkofalówki, nie licząc pokemonów, które Michał miał wypuścić dopiero przy rozdzieleniu.
*Cholera co za presja...* - powiedział w myślach Michał.
-Najgorzej jest przed rozpoczęciem, później powinno być lepiej - mruknęła Tina jakby wiedząc o czym rozmyśla młodszy kolega.
-Yhm... - przełknął ślinę.
Tymczasem Adin niecierpliwie oczekiwał jakiegoś znaku od Pidgey'a, który nie dawał żadnego znaku życia.
*Może go zdjęli?* - pomyślał wspinając się w górę i wychodząc na powierzchnie.
Gdy tylko zdążył podnieść wzrok zauważył poke-ptaka machającego nienaturalnie skrzydłami i wskazującego wioskę, to był znak - Pidgey dobra robota, powrót! - odwołał pokemona dziękując mu za wykonaną robotę.
Energicznie pognał ku towarzyszom by rozpocząć operację. Nina widząc przebiegającego przez drugie pomieszczenie Adina powiedziała cicho do siebie - Uda się wam...
Nagły trzask drzwi spowodował przeniesienie wzroku wszystkich na sylwetkę człowieka, która mogła symbolizować tylko rozpoczęcie planu.
-Wszyscy gotowi? Połowa armii właśnie powoli opuszcza wioskę, zaczynajmy! - powiadomił wskakując pierwszy do dziury.
Za nim wskoczyła reszta.
-Hugo tylko sprawnie tam - powiedział do towarzysza, który nie wskoczył razem z nimi.
-Jasna sprawa - odparł odchodząc od dziury.
Reszta pobiegła dużym i łatwym w poruszaniu tunelem prowadzącym do posiadłości.
-Co z Hugo? - zapytał zaciekawiony Michał.
-On... ma coś do zrobienia, niedługo do nas dołączy - wytłumaczył tajemniczo Adin.
...

Hugo niezwłocznie wyszedł na powierzchnię i kierował się wgłąb lasu, w przeciwną stronę od ruin. W ręku trzymał zieloną jagodę z blado-żółtymi wypukłościami wyglądającymi jak spiczasta grzywa. Poruszał się tak przez kilka minut aż w końcu trafił do dobrze zamaskowanej przez otoczenie jaskini z wielkim otworem, ciągnęła się stopniowo w dół.
*Chyba dostałem najgorszą robotę...* - narzekał szykując się do wejścia. *Nie... porównując do tego co oni muszą zrobić mam najprostsze zadanie* - stwierdził nabierając pewności siebie. *Ale dalej nie mogę uwierzyć, że taki pokemon mieszka w takiej dziurze...*
W końcu wszedł do środka odpalając latarkę by posiadać jakąkolwiek widoczność w tym ciemnym miejscu, gdzieniegdzie zwisały uśpione Zubaty, a czasem nieco większe okazy jak Golbat, stopniowo coraz bardziej się zagłębiał, nie było żadnej oznaki by twierdzić o kończącej się wolnej przestrzeni co go delikatnie irytowało. Nagle usłyszał dziwny dźwięk przypominający chrapanie, dzięki temu wiedział, że jest już blisko. Chrapanie było coraz głośniejsze, a spadek, który prowadził w dół wyrównał się, to był koniec jaskini. Świecił wokoło, nie było tam nic nadzwyczajnego oprócz wielkiego tłuściocha drzemiącego w najlepsze, który był celem całego wypadu do tego miejsca.
-No to teraz najgorsza część... - wymamrotał podchodząc do olbrzyma.
Zaczął go delikatnie szturchać starając się zakończyć jego sen, gdy nie było efektów robił to stosunkowo mocniej aż w końcu ku zdziwieniu Hugo pokemon naprawdę się obudził, to było tak nagłe, że mężczyzna głośno krzyknął i upadł na ziemie.
-Snoooorlaax? - ziewnął rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu.
Hugo przyświecił na siebie latarką i zbliżył się do niego - Pamiętasz mnie jeszcze? - zapytał wciąż śpiącego stworka.
Snorlax przez chwilę mu się przyglądał i potrząsł głową delikatnie głową.
-Czyli, że tak? Mam nadzieję - powiedział przekazując pokemonowi trzymaną wcześniej jagodę.
Na jej widok oszalał z radości. Natychmiast ją wszamał i poczuł się spełniony, nawet jedna taka jagoda sprawiała, że pokemon czuł się wniebowzięty, była jego przysmakiem.
-To co Snorlax, pomożesz nam?

Tymczasem Michał i reszta byli już blisko punktu rozdzielenia.
-Słuchajcie, naszym priorytetem jest głowa sołtysa, nic poza tym, jeżeli pojawią się jakieś przeszkody będziemy musieli je przejść, uważajcie na siebie i nikt nie ma prawa zginąć, zrozumiano!? - wydał jasny rozkaz Adin tuż przed wyjściem zrobionym przy płocie gdzie się zatrzymali.
-Charizard, Sandslash! - powiedział wypuszczając oba pokemony z pokeballi. - I Snorunt... - postawił go na ziemi.
-Znacie plan, my zajmiemy się resztą, zróbcie porządek z tym budynkiem - przypomniał jeszcze raz Adin.
-Wiem, że wam się uda, powodzenia! - dodał od siebie Michał i wszyscy się rozdzielili.
Adin i Deryl zdejmując po cichu jednego strażnika nieopodal nich pognali zakryci płotem na tyły rezydencji, natomiast Snorunt, Charizard i Sandslash zgodnie z planem ruszyli zająć się swoją działką, znokautowali kilku strażników pilnujących owy obiekt jednak nie zdołali pozostać niezauważeni, wręcz zwrócili na siebie uwagę. Michał i Tina pobiegli dalej tunelem którego zakończenie było równoznaczne z dotarciem w wyznaczone miejsce, najprawdopodobniej podłoga przed ala tronem.
-Trzymasz się...? - zapytała zamyślonego bruneta Tina.
-Yyy co? - odparł kończąc nagle bitwę gdybania w swojej głowie.
-Masz nieobecny wzrok...
-Aaa o to Ci chodzi... po prostu im bliżej tego miejsca tym dokładniej przypominam sobie tamtą scenę, przepraszam.
-Damy radę, na pewno! - powiedziała głośniejszym tonem niż zwykła mówić.
By nieco otrzeźwieć strzelił sobie siarczystego plaska w policzek - Ta!
...

Deryl i Adin bez większych problemów znaleźli się w planowanym miejscu, przeszli przez płot, w pobliżu nie było nikogo, a od sołtysa dzieliła ich już tylko prawdopodobnie ściana. Adin nałożył na oczy urządzenie, które kiedyś ukradli od jednego ze strażników, umożliwiało widzenie przez ściany, może nie dosłownie, ale mógł dowiedzieć się czy żywy obiekt znajduje się w danym miejscu.
-Gdzie jest ten drań? - pośpieszył Deryl.
-Tuż za ścianą, siedzi na swoim tronie, a w pobliżu nie ma nikogo - powiedział Adin z dozą niepewności.
-Rozwalmy sukinsyna! - wypalił energicznie blondyn.
-Czekaj... coś jest nie tak...
Wtem używając krótkofalówki Tina zawiadomiła, że są już na miejscu - Jesteśmy gotowi w każdej chwili!
-Ok, my tez już jesteśmy na miejscu, czekajcie na mój znak - powiadomił wciąż czekając chociaż wydawało się, że mają świetną okazję.
-Na co czekamy? - stęknął Deryl.
-Nie wydaje Ci się dziwne, że mając połowę armii mniej siedzi tu sobie sam, bez żadnej ochrony?
Deryl nie odpowiedział nic.
-Cholera... oo! - wybełkotał Adin.
-Co jest?!
-Ktoś właśnie podszedł do niego i nie wygląda na to żeby miał szybko odejść, to może być ten czarnoskóry...
-Słuchaj nieważne jaka jest sytuacja, lepszej okazji mieć nie będziemy, musimy działać dopóki możemy! - oznajmił Deryl chcąc pomóc Adinowi podjąć szybko decyzję.
Mężczyzna spojrzał mu głęboko w oczy - Masz rację - odparł. - Tina na mój znak rozwalicie podłogę i wskoczycie do środka, jeśli nam się nie uda go zabić, dobijesz go, kapujesz?
-Nie ma problemu...
Adin wypuścił z pokeballa swojego Marowak'a, a Deryl Primeape'a.
-Gotowi!?
-Tak!
-No to jazda! - krzyknął Adin. - Marowak zniszcz ścianę kościopędem!
-Primeape krzyżocios!
W jednej chwili obydwaj zniszczyli całą ścianę i ruszyli na osłupiałego ubranego w ten sam garnitur co zawsze mężczyznę, z małym opóźnieniem dzięki Rhyhorn'owi Tiny, który zniszczył część podłogi wraz z Michałem również dostali się do pomieszczenia. Człowiekiem obok nie okazał się czarnoskóry mężczyzna, a smukły młodzian, lecz dla nich nie było to ważne z wściekłością dobywając swoich mieczy przecięli mężczyznę na pół, a Tina ustrzeliła młodziana w głowę kończąc jego żywot. Michał tylko się przyglądał, nie czuł się z tym dobrze, ale w głębi duszy odetchnął, że to już koniec. Adin wziął do ręki górną część ciała z głową przeciętego mężczyzny i próbował oznajmić - To już ko... - przerwał kiedy zamiast twarzy sołtysa ujrzał twarz nieznanego mężczyzny, jakiegoś starca wyglądającego podobnie. - No nie... - ledwo wykrztusił czując się upokorzonym.
Wtem Michał wzdrygnął się słysząc kroki na balkonie położonym tuż nad i obok nich, pojawił się tam prawdziwy sołtys, Tina natychmiast w niego strzeliła wyprzedzając reakcję wszystkich, ale mężczyzna odbił to ostrzem swojego miecza i szeroko się uśmiechając wydał podwładnym rozkaz, którzy pojawili się na dwóch balkonach z napiętymi łukami.
-Hyhyhy, zabić ich! - rozkazał bez litości.
-Kingler!! - krzyknął Michał wypuszczając go z pokeballa.
-Rhyhorn!! - krzyknęła równocześnie Tina.

W międzyczasie Sandslash i Charizard pozbywali się kolejnych żołnierzy ochraniając tym samym Snorunta, który rozpoczął zamrażanie od drzwi, szło mu całkiem sprawnie. Aerodactyle były jeszcze bardziej niespokojne niż dzień wcześniej, wariowały uderzając ciałem we wszystko wokół nich.
-Sno, snoo...? - przestał na chwilę przez nagłą ciszę, która niespodziewanie zapadła.
Za chwilę rozległ się głośny huk, ściana boczna została zniszczona, a dwójka Aerodactyli wyleciała z niej oswobodzona obierając sobie małego Snorunta na cel.
-Gyaaaah!! - ryknął Charizard i posłał w stronę jednego z nich miotacz płomieni.
Aerodactyl zablokował go hiper promieniem doprowadzając do małego wybuchu, Sandslash szybkim ruchem powalił drugiego na ziemię kruszącym pazurem. Snorunt natomiast lodowym promieniem pozbył się reszty pojedynczych grupek żołnierzy, poszło mu łatwo, bo Ci stacjonujący poza rezydencją sołtysa byli dużo słabsi od tych z głównej armii. Głowa Aerodactyla z którym walczył Charizard pokryła się białym intensywnym blaskiem, a on sam wystartował by zaatakować, jaszczur odleciał robiąc unik i uderzając go od tyłu ognista pięścią. Sandslash manewrował pomiędzy hiper promieniami wystrzelonymi przez trzech "królów przestworzy" skacząc z jednego miejsca na drugie, w pewnym momencie zebrał energię w prawej łapie i powalił ponownie tego samego Aerodactyla nocnym cięciem.

Czas obecny, ruiny...

Wydobywanie reszty skamielin powoli dobiega końca, Giovanni spaceruje w towarzystwie Persiana i jednego z podwładnych oraz planuje kolejne posunięcia.
-Nasi naukowcy będą mieli dużo roboty z tymi skamielinami szefie, długo im zejdzie... - stwierdził podwładny.
-Nonsens, znają swoją pensję, więc szybko się z tym uporają - odparł niewzruszony Giovanni.
-Nie wiemy nawet czy uda im się je ożywić...
-Więc się nie opłaca polować na inne skamieliny, to sugerujesz?
-Mniej więcej... - oznajmił.
-Im się udało to i nam się uda, nasi ludzie już to kiedyś robili także nie ma powodów do obaw - podkreślił.
Wtem jeden z jego ludzi kawałek przed nimi niespodziewanie upadł, podbiegł do niego i ujrzał strzałę wbitą w jego serce - Dziękuję Ci za służbę - powiedział łapiąc kolejną strzałę w rękę tuż przed swoją twarzą.
-Szefie atakują nas! - krzyknął jeden z jego ludzi.
-To znowu te dzikusy... rozwalić ich wszystkich! - rozkazał na widok liczniejszej armii, która ujawniła się z lasu.
-Miecze w dłonie i wytnijmy ich w pień!! - rozkazał przywódca przeciwnej grupy.
Wszyscy dobyli broń i rozpoczęła się bitwa o ruiny, a raczej skamieliny.

Czas obecny, rezydencja sołtysa...

Ludzie sołtysa rozpoczęli ostrzał ostrymi jak brzytwa strzałami, a czwórka buntowników wraz z ich pokemonami schowali się za twardym pancerzem Rhyhorna i Kinglera.Strzały odbijały się od nich i upadały na ziemie nie wyrządzając żadnych szkód, wszystkim udało się przetrwać atak.
-Kogo my tu mamy... trójkę buntowników i chłopaka, który powinien być martwy, nie spodziewałem się zamachu w takim stylu, ale bądźcie z siebie dumni udało wam się zabić sobowtóra - przemówił wyraźnie drwiąc z ich poczynań.
*Plan się nie powiódł, a przewaga liczebna jest po stronie przeciwnika* - Na mój znak wszyscy biegniemy przez dziurę w ścianie do Snorunta i reszty... - wyszeptał Adin. - Teraz!! - krzyknął odczekując chwilę, a wszyscy ruszyli w kierunku wyjścia.
-Oo a gdzie się wam tak śpieszy? - zapytał ironicznie, a przed nimi zza budynku pojawiła się wielka grupa żołnierzy uniemożliwiając im ucieczkę. - Dobyć miecze i schodzimy do gości - dodał zeskakując do nich, a za nim ogromna ilość podwładnych, która wciąż napływała z każdej możliwej strony.
Adin zrobił gwałtowny ruch w stronę tunelu i już miał wydać rozkaz kiedy ubiegł go sołtys - Tunelem też nie pójdziecie, niestety jest już zawalony - poinformował widząc jak jeden z jego podwładnych odwołuje do pokeballa Dugtrio, który chwilę wcześniej z niego wyszedł.
Nieważne jak wszyscy byli przygotowani na ten dzień, sołtys sprawił, że każdy z nich był przestraszony i pełen obaw, dla Adina to było takie frustrujące, że mężczyzna na wszystko się przygotował.
-Zanim zaczniemy, powiedz mi Adin co ty sobie wyobrażałeś, jesteście wybitnie uzdolnieni to fakt, ale w cztery czy sześć osób nie da rady wygrać z całą armią, prawda? - oznajmił bawiąc się swoim mieczem.
-Zawsze jest szansa!! W szczególności na pozbycie się kogoś tak zepsutego jak ty! - warknął wściekle Adin.
-Hyhyh, poprawiłeś mi humor, ale wiesz Adin skoro mówisz, że to ja jestem zepsuty, jaki w takim razie jesteś ty? Uratowałeś tego chłopca, który był praktycznie martwy tylko po to żeby po raz kolejny ujrzał własną śmierć, nie jesteś w cale lepszy! - ogłosił wyśmiewającym głosem, a Adin zdał sobie sprawę, że ma rację.
-ZAMKNIJ SIĘ! - wrzasnął Michał. - Jestem tu tylko dlatego, że nie mogę sobie poradzić z myślą, że będziesz dalej żył, za to co zrobiłeś panu Kenji'emu nie ma przebaczenia!! - oznajmił wyrzucając z siebie całą frustrację.
Po słowach chłopca reszta nabrała pewności siebie i przypomniała sobie jeszcze raz o co walczy.
-Jaki straszny... ale powiedz czemu się tak trzęsiesz? - zakpił sołtys.
Adin uśmiechnął się i powiedział - To oznaka jego człowieczeństwa.
-Debil... - dodał z uśmiechem Deryl.
-To koniec, zabijcie ich! - rozkazał poddenerwowany sołtys.
Żołnierze na rozkaz agresywnie wystartowali do uwiezionej czwórki.
-Ivysaur, dzikie pnącze!! - krzyknął Michał wypuszczając podopiecznego z pokeballa.
-Rhyhorn powalenie!!
Ivysaur powalił część zbliżających się do nich przeciwników, a Rhyhorn rozerwał ich szyk powalając pierwszą linię wroga. Na twarzy sołtysa zagościła powaga, wziął do ręki żółto-czarny pokeball, który wyciągnął z kieszeni.
-Ten Rhyhorn stanowi problem, zniszcz go! - rozkazał wyrzucając kulę w powietrze.
W powietrzu zawisł Aerodactyl o nietypowym kolorze, całe ciało było różowe, natomiast skrzydła niebieskie, wystrzelił mocny hiper promień trafiając prosto w Rhyhorna, po tym był nieprzytomny.
-Rhyhorn! - krzyknęła Tina wystrzeliwując dwa pociski, które trafiły w brzuch dwóch przeciwników, chwilę później odwołała go do pokeballa.
-Ivysaur, Kingler wiecie co robić, zajmijcie się tym Aerodactylem! - rozkazał Michał, a pokemony natychmiast rozpoczęły działanie.
Rozpoczęła się prawdziwa walka, Adin i Marowak konfrontowali się z jakimiś dziesięcioma przeciwnikami naraz, starając się do granic możliwości, Tina biegała w kółko unikając ostrzy przeciwników co chwilę strzelając w nich, jeśli udało jej się dobrze trafić to zabijała jednym strzałem w głowę, w gorszym wypadku poważnie raniła w inne miejsce ciała, Deryl i Primeape z łatwością pozbywali się co chwilę po jednym oponencie zaledwie jednym ciosem, walka to ich żywioł. Kingler i Ivysaur mierzyli się z potęgą błyszczącego Aerodactyla, a Michał stał z mieczem w ręku, bardzo się trząsł jakby strach go sparaliżował. Kilku żołnierzy zauważyło w jakim stanie jest chłopak, wzięli go sobie na cel nieubłaganie się do niego zbliżając.
*Cholera co się ze mną dzieje, nie mogę się ruszyć, powalone nogi!* - szalał w myślach próbując coś ze sobą zrobić. *Rusz się, rusz się, no rusz sięęę!!* - krzyknął z ledwością poruszając ręką.
Umyślnie zranił się ostrzem w udo, na szczęście niezbyt głęboko i zwalczył strach bólem. Zablokował wrogie ostrze i wykonał cięcie na jego brzuchu, następnie podciął drugiemu nogę i zrobił to samo. Pech chciał, że robiąc krok do tyłu potknął się o coś i upadł na ziemię, czterech podwładnych sołtysa miało już wykonać wyrok, kiedy za ich plecami znalazł się wielki blondyn wymachując mieczem i wykonując precyzyjne cięcie zranił całej czwórce plecy i kolejnym atakiem ich wykończył.
-Uważaj trochę! - skarcił podając mu dłoń.
-Dzięki! - odparł wstając przy jego pomocy.
Wtem za plecami Deryla pojawił się bardzo szybki przeciwnik, zaskoczył go, ale cięcie wykonane przez kogoś innego unieszkodliwiło niebezpieczeństwo - Ty też uważaj - powiedział Hugo, który przed chwilą wbiegł do pomieszczenia.
-Dobrze, że jesteś - powiedział Michał wymieniając ciosy z jednym z żołnierzy.
-Nasz przyjaciel pomaga twoim pokemonom - oznajmił dopiero przybyły.
-Przyjaciel?

Snorunt właśnie uciekał przed Aerodactylem atakując go lodowym promieniem i unikając jego szaleńczych ataków, Charizard wykończył drugiego już przeciwnika przegrzaniem, a Sandslash nocnym cięciem ranił pozostałe, kiedy reszta stworów ostatecznie również oswobodziła się i wściekle ruszyła na zapędzoną w kozi róg trójkę.
-Snooor...lax! - ryknął energicznie jak na niego biegnąc na ratunek.
Olbrzym wystrzelił potężny hiper promień, który zadał poważne rany najbliższym Aerodactylom, zakomunikował również, że jest po ich stronie. Szanse podopiecznych Michała bardzo się zwiększyły, faktem przemawiającym za nie najlepszą kondycją królów przestworzy było niedawne ożywienie, gdyby nie to mieliby o wiele trudniej. Część Aerodactyli zaczęło generować przy paszczy świecące na biało kule pokryte gdzieniegdzie siwymi szlaczkami, był to atak zwany starożytną mocą, a reszta zdecydowała się na dalekosiężny hiper promień. Sandslash i Snorunt z niewielkimi problemami poradzili sobie z uniknięciem nawałnicy ataków, Charizard wzbił się ponad ich zasięg, natomiast Snorlax nie dysponował zwinnością ani szybkością, więc zdecydował się na kolejny hiper promień przy użyciu pełnej mocy. Niestety ataków było zbyt dużo i pomimo zniwelowania połowy z nich reszta trafiła do celu raniąc przy tym poważnie walecznego olbrzyma. Odwet rozpoczął Sandslash, który przy pomocy kruszącego pazura i nocnego cięcia powalił czwórkę przeciwników sprawiając, że nie byli już zdolni do dalszej walki, Charizard pokonał dwójkę z którą się wcześniej pojedynkował, a Snorunt przy pomocy lodowej pięści Snorlaxa również pokonał dwójkę oponentów. Charizard spoglądając na wyczyny błyszczącego członka tej samej drużyny nie chciał być gorszy i przy użyciu kombinacji metalowego pazura i ognistej pięści znokautował kolejną dwójkę.

-Kuki kuki!! - stęknął Kingler przyjmując na swoje utwardzone ciało atak skrzydłem swojego przeciwnika.
Pod wpływem ogromnej siły odrzuciło go na spory kawałek do tyłu, Ivysaur oplątując swoje pnącza wokół szyi błyszczącego Aerodactyla próbował go sprowadzić na ziemię, ale zamiast tego został rzucony o ścianę. Dosięgnął go bąbelkowy promień Kinglera, ale nie zadał zbyt wielkich obrażeń. Ciało Aerodactyla pokryło się skondensowaną fioletową energią obtoczoną pomarańczowym promieniem w kształcie zębatki, to był giga wstrząs, wykonując ten atak zgarnął poobijaną dwójkę i zadał im poważne obrażenia.
-Kingler, Ivysaur!! - krzyknął Michał słysząc głośny huk.
Przeciwnik z którym wymieniał serie blokowanych wzajemnie ciosów wykorzystał chwilowe zawahanie chłopaka i wybił mu miecz z ręki raniąc nieznacznie lewe ramię. Chłopak doskoczył do swojej broni, lecz nie miał jak uchronić się przed ciosem, który nieubłaganie nadchodził, po raz kolejny uratował go Deryl przebijając przeciwnika na wylot, w międzyczasie jego Primeape został znokautowany i zraniony przez kilku żołnierzy których chwilę później wykończył jego trener, na koniec odwołał go do pokeballa.
-Patrick, czas wkroczyć do akcji - dał znak swojemu czarnoskóremu podwładnemu sołtys.
Czarnoskóry na rozkaz wkroczył do walki, zaatakował Deryla, który z niemałymi problemami zablokował jego atak.
-Skurczybyk! - jęknął odpychając go od siebie i zniżając się razem z mieczem do poziomu jego brzucha wykonał mocne cięcie wycelowane w bok czarnoskórego.
Mężczyzna wbijając miecz w podłogę obok jego boku, jednocześnie mocno go trzymając zablokował atak, chwilę później próbował go kopnąć, ale Deryl złapał jego nogę i mocno odepchnął powodując utratę równowagi przeciwnika, na jego szczęście przytrzymał się jednego z żołnierzy i dalej stał na nogach. Wymiana była tak szybka, że Michał potrzebował dłuższej chwili by pozbierać to wszystko do kupy, Patrick nie odezwał się ani słowem tylko poprawił swoje czarne okulary zawieszone na nosie.
Zza Deryla rozbrzmiał chwilowy, głośny śmiech, a po chwili słowa - Już rozumiem... to ty jesteś tym szaleńcem, który bez pardonu masakrował moich podwładnych przy każdej możliwej okazji, słynny Deryl, który dał się oszukać żołnierzom i... stracił żonę! - rzekł prowokująco sołtys.
Deryl słysząc końcową część zdania błyskawicznym i precyzyjnym cięciem wykończył trójkę osłaniających obecnie najważniejszą osobę w wiosce, próbował go wykończyć, ale Patrick zaatakował go od tyłu raniąc poważnie plecy, Michał próbował go zatrzymać, ale nie dał rady, czarnoskóry powalił go na ziemię. Blondyn odczuł wielki ból i przez chwilę był bezbronny, wykorzystał to sołtys uderzając z łokcia w zranione już plecy, powodując jego upadek. Przystawił mu ostrze pod gardło i szeroko się uśmiechnął, Michał próbował ruszyć mu na ratunek, ale został słownie zatrzymany - Nie ruszaj się po podetnę mu gardło! - ostrzegł sołtys.
Adin, Tina i Hugo nie zauważyli tego, bo byli oblężeni przez oddziały wroga i zajęci desperacką obroną swojego życia.
-Deryl!! - wrzasnął z przerażeniem chłopak.
-... Nie martw się... - wymamrotał podnosząc wzrok z ziemi na niego.
-Ma się nie martwić? Ha ha, jesteś jedną nogą w grobie, taki naiwny... dokładnie jak wtedy gdy zabili Kanę - drwił z obezwładnionego mężczyzny.
Deryl zacisnął mocno zęby z powodu przepływającego przez jego ciało gniewu, ale chwilę później się opanował, nie dał się sprowokować - To frustrujące... ale wiem, że dasz radę się go pozbyć, zostawiam to tobie, za chwilę się z nią spotkam... - powiedział z wymuszonym przez samego siebie uśmiechem.
Michał poczuł ogromny napływ smutku - Nie pieprz!! Nie poddawaj się, pierwszy raz jesteś dla mnie miły, nie chce żeby to był ostatni raz!!! - wybełkotał wkładając całą swoją frustrację w te zdanie.
-Słuchaj... - próbował powiedzieć, ale chłopak mu przerwał.
-Ona chciałaby żebyś żył!! - krzyknął łamiącym się głosem.
-Hahahahaha!! - sołtys wybuchł śmiechem czując się jakby oglądał jakiś tani dramat.
W międzyczasie Adin wysłał na pomoc Kinglerowi i Ivysaurowi swojego Marowaka, podobnie zrobił Hugo ze swoim Weepinbellem. Niestety Aerodactyl o wyjątkowym kolorze przy użyciu hiper promienia wykorzystanego z pełną siłą znokautował zmęczone i poobijane pokemony. Mimo, że nikła liczba buntowników radziła sobie znakomicie ze swoimi przeciwnikami, wszyscy zaczęli odczuwać ogromne zmęczenie, a wrogów wciąż przybywało, sytuacja była po prostu tragiczna.
-Ktokolwiek... niech mi ktoś pomoże!!! - wrzasnął pełen rozpaczy.
Atmosfera stała się napięta, wszystko jakby zwolniło, a w powietrzu zawisł jakiś pokemon, żądza mordu jaka od niego biła była przerażająca, wygenerował ogromną ilość czarno-fioletowej energii w prawej łapie i posłał ją jako cięcie wprost na wrogie oddziały sołtysa. Olbrzymia wiązka energii błyskawicznie przeleciała przez cały budynek niszcząc wszystko po drodze, nieszczęśnicy którzy wpadli na ten niszczycielki atak zostali zmieceni z powierzchni ziemi, a tym którym udało się zachować bezpieczną odległość dane było przeżyć. Atak nie miał na celu zniszczyć wszelkich zastępów wroga, ale przywrócić nadzieję w zwycięstwo, wszyscy byli zaskoczeni obrotem wydarzeń.
*Dziękuję Sandslash...* - powiedział sobie w myślach Michał podnosząc się i chwytając miecz w prawą rękę. - Nie obchodzi mnie to, że mogę stać się pierdolonym potworem... OBRONIĘ WAŻNE DLA MNIE OSOBY!!!!!
Umyślnie zatonął w swoim gniewie, jego oczy pokryła krwista czerwień, a on sam błyskawicznie wystartował w stronę sołtysa pozostawiając po sobie smugę intensywnej czerwieni ze swoich oczu. Przez zamieszanie sołtys nie spostrzegł chłopca, zdołał to zrobić jedynie Patrick, próbował go zatrzymać, ale nim zdążył wyprowadzić atak, Michał pozostawił mu głęboką ranę na klatce piersiowej, dopiero wtedy sołtys go spostrzegł. Następnie wziął ogromny zamach i zaatakował, sołtys puścił Deryla i ścisnął z całej siły swój miecz, dzięki temu zdołał przetrwać atak, ale mimowolnie odrzuciło go na spory kawał, chwilę po tym uciekł do innego pomieszczenia. Chłopak pomógł wstać Derylowi, a jego oczy wróciły do normy.
-Udało Ci się... - powiedział dumnie Deryl chwytając do ręki miecz.
-Nie chcę już nikogo stracić! - oznajmił z ledwością powstrzymując łzy.
-Idź, zakończ to, ja zajmę się nim - wskazał na Patricka, który z ledwością utrzymywał się na nogach.
-Idę! - krzyknął biegnąc w tą samą stronę co sołtys.
Adin napierany przez przeciwników poczuł nagły impuls, poczuł jeszcze większą chęć zwycięstwa niż mógł sobie wyobrazić, po tym wszystkim co się wydarzyło porażka nie wchodziła w grę - Nie poddawajcie się, pokażmy im na co stać buntowników!! - krzyknął kontynuując walkę z większą zawziętością niż wcześniej.
Hugo wraz z Adinem nie bacząc na ogromne zmęczenie pozbywali się kolejnych wrogów wkładając w to całych siebie, nogi Tiny nie pozwalały już jej na zbyt wiele, mimo to ani myślała się poddać, przeładowała magazynek i zabierając jednemu z poległych miecz kontynuowała desperacką walkę jak tylko mogła.

SANDSLASH VS AERODACTYL
Naprzeciw siebie znaleźli się Sandslash i Aerodactyl, kilkusekundowa wymiana spojrzeń była ciszą przed burzą, przed pojedynkiem dwóch błyszczących pokemonów. W jednej chwili doskoczyli do siebie zderzając się kruszącym pazurem i atakiem skrzydeł, Aerodactyl wystrzelił z paszczy hiper promień, a Sandslash używając ciała przeciwnika do wybicia się wyżej zaatakował go nocnym cięciem prosto w czaszkę. Król przestworzy spadając zrobił przewrót w przód w powietrzu i pokrywając swój ogon wodnym tornadkiem zadał mu cios wodnym ogonem. Obydwoje upadli na ziemię. Tuż po uderzeniu Sandslash wykonał taniec ostrzy, a miecze, które pojawiły się wokół niego znikając zwiększyły jego siłę, Aerodactyl wystrzelił hiper promień, który został bez problemu przez niego uniknięty, wykonał jeszcze ostrzenie pazurów by mieć szansę zakończyć to jak najszybciej. Wystartował błyskawicznie i zadał silny cios kruszącym pazurem mocno raniąc oponenta, w zamian oberwał równie szybkim wodnym ogonem, Sandslash próbował zadać jeszcze jeden cios, ale został odepchnięty przez hiper promień. Aerodactyl wzbił się ponownie w powietrze, a rozstrzygnięcie tej błyskawicznej walki będzie zależało od kolejnego ataku. Pokrył się jeszcze bardziej skondensowaną energią niż wcześniej, wybrał giga wstrząs na swój ostatni atak, Sandslash zebrał ogromną ilość energii w prawej łapie stawiając na nocne cięcie. Żołnierze trzymali jak największy dystans od tych dwóch stworków co zniszczyli niemalże całą rezydencję. Aerodactyl głośno ryknął i z ogromną prędkością leciał wprost na przeciwnika, Sandslash odczekał chwilę i ruszył biorąc wielki zamach. Zderzenie wywołało wybuch, żaden z nich nie miał zamiaru odpuścić, napierali na siebie z całych sił aż w końcu Sandslash odgiął się kilka centymetrów w tył po czym używając jeszcze więcej siły przełamał giga wstrząs wykonując cięcie wzdłuż przez całe ciało Aerodactyla. Całkowicie go znokautował i został zwycięzcą.
DERYL VS PATRICK
-Może w ostatecznej konfrontacji byś coś powiedział, co? - wypalił blondyn przybierając bitewną postawę.
Czarnoskóry uśmiechnął się i zrobił to samo - Skrzyżowanie z tobą miecza było dla mnie zaszczytem - odparł pełen ekscytacji.
Ruszyli nierównomiernie, zapomnieli o ranach, liczyła się tylko walka. Obydwaj wzięli wielki zamach, Patrick od dołu, a Deryl od góry, rozległ się głośny dźwięk zderzonych ostrzy. Deryl cofnął swoje i zrobił z nim obrót raniąc jego bok, w odpowiedzi Patrick wykonał skośne cięcie na jego klatce piersiowej. Wzięli jeszcze jeden jednakowy zamach i zderzając swoje ostrza po raz kolejny doprowadzili do ich złamania, a chwilę później się ich pozbyli. Obydwaj już ledwo się ruszali, lecz mimo to wciąż walczyli. Deryl wykonał prawonożne kopnięcie zmierzające w okolice głowy przeciwnika, Patrick zablokował to przy pomocy krzyżowej gardy, a później wykonał prawy sierpowy i rzucił się na leżącego blondyna. Próbował go uderzać, ale został przez niego zrzucony, a gdy Patrick ponownie próbował się na niego rzucić Deryl szczęśliwym trafem znalazł przy dłoni kawałek ostrza ze zniszczonego miecza i przebił mu gardło. Był w fatalnym stanie, ale udało mu się wygrać.
MICHAŁ VS SOŁTYS
Chłopak przebiegając przez długi korytarz w końcu znalazł się w jakimś pomieszczeniu, wszędzie było mnóstwo półek ze książkami, można byłoby to nazwać biblioteką gdyby nie ogromna ilość skamielin i innych dziwnych przedmiotów, książki były tylko tłem.
*No i gdzie on jest...?* - pomyślał obawiając się ataku z zaskoczenia.
Zrobił kilka kroków by się rozejrzeć, a wtedy mężczyzna którego szukał wyskoczył zza jednej z szafek i niespodziewanym kopnięciem powalił go na ziemię. Uniósł miecz i próbował go wykończyć, ale Michał zdołał to zablokować.
-Cholerny synu Silena musiałeś tu trafić i wszystko zepsuć! - krzyknął napierając coraz mocniej.
-Skąd wiesz, że jestem jego synem!? - odparł raniąc go w nogę i wstając.
Na szczęście dla sołtysa rana nie była zbyt poważna i mógł się jeszcze poruszać - Naprawdę jesteś zwiastunem nieszczęścia!!
-Zapytałem o coś!! - wrzasnął doskakując do niego i po raz kolejny krzyżując miecze.
-Przestań mnie prześladować potworze, nie zrobiłem tego wszystkiego z własnej woli!!
-A niby z czyjej!!!??? - wrzasnął jeszcze głośniej, a jego oczy pod wpływem gniewu ponownie zajaśniały na czerwono.
Wziął wielki zamach i wykonał cięcie przez jego bark głęboko go przy tym raniąc, pełen obaw przez przeszywające spojrzenie chłopca mimowolnie upadł na ziemię.
-Viper!! Na pewno słyszałeś to imię! - zakomunikował jąkającym się głosem.
-Kto to niby jest?! - odrzekł chłodno.
-To on na Ciebie poluje!!
Źrenice chłopca gwałtownie się rozszerzyły, a niechciane wspomnienia z lasu wróciły i słowa, które wtedy usłyszał odbijały się echem w jego głowie.
-To on mnie tu wysłał w celu stworzenia wielkiej armii, posługiwanie się masowo mieczami w takiej epoce to po prostu jego zachcianka!!! - podawał co chwilę kolejne sekrety by jakoś uchronić się od śmierci będąc przy tym piekielnie przerażonym, nie dbał o to, że wydaje wszystko przeciwnikowi, po prostu chciał zachować życie ponad wszystko.
-Po co to wszystko!? - zapytał niedowierzając w to co słyszy.
-By zamieszać w wojnę wszystkie regiony, w obecnej chwili udało się wyszkolić tylko kilku dobrych szermierzy, reszta to zwykli słabeusze... wykonywałem tylko jego rozkazy, proszę nie zabijaj mnie! - wyznał porzucając resztki dumy.
Michał upuścił miecz i upadł na kolana - Co jest, co to ma być!? Przez takie coś musiał zginąć Kenji!? Choleraaaaa!!! - wrzasnął pełen frustracji.
Sołtys wykorzystał szansę i chwycił za miecz próbując wyeliminować chłopaka - Giń naiwny...!! - nie dokończył, a jego miecz zatrzymał się przed szyją Michała, nie był w stanie nim ruszyć.
Zauważył, że jakieś ostrze przebiło go od tyłu na wylot, zrobił to Deryl, który w opłakanym stanie zdołał dostać się niepostrzeżenie do pomieszczenia. Michał był zdruzgotany zarówno tym co usłyszał jak i zachowaniem sołtysa, przerażony patrzył jak się wykrwawia. Tuż przed śmiercią wybełkotał coś jeszcze po czym skonał - Taki potwór... taki królik... doświadczalny... jak ty... zawsze będzie przynosił nieszczęście...
Michała przeszły ciarki, bał się, ale nie wiedział czego, w jego głowie pojawiło się pytanie "Czym ja jestem?". Po raz kolejny zwiększył się jego strach w stosunku do tajemniczego łowcy.
-Wszystko dobrze? - zapytał Deryl.
Chłopak uderzył się z całej siły w twarz pozostawiając widoczny ślad co pozwoliło mu ruszyć się z miejsca i odpowiedzieć - Dam radę... - wymamrotał.
-Wygraliśmy... choć zobaczysz się ze wszystkimi - zaproponował ignorując ból, który go co chwilę kąsał.
-Jak to... przecież było tam mnóstwo podwładnych sołtysa - wytknął dziwiąc się słowom blondyna.
-Zobaczysz to zrozumiesz...
Gdy przeszli przez korytarz zauważył obezwładnionych ludzi z armii z którą walczyli, a obok nich około pięćdziesięcioosobową grupę ludzi przyodzianych w ciemno-zielone mundury. Na ich czele stał dwumetrowy blondyn.
-Surge!?
------------

Zakończenie arc'u w długim rozdziale, mogłem to rozdzielić na dwa party, ale nie chciało mi się już przedłużać. Myślę, że mogło się spodobać, może nie jest idealnie, ale włożyłem w niego dużo serca, a szczególnie w końcówkę. Pewnie trafiały się jakieś niejasne rzeczy czy coś tego typu, ale starałem się jak najlepiej wam to wszystko przedstawić, w następnym jeszcze trochę wyjaśnień. Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami, fajnie by było zobaczyć tym razem więcej komentarzy niż zwykle :)

5 komentarzy:

  1. Cześć!
    Dużo akcji, rozdział wręcz przepełniony akcją. I powiem szczerze, że bardzo fajnie się kończy. Teraz przynajmniej coś wiadomo na temat Michała, że jest eksperymentem. Ciekawe czy magicznym, czy może laboratoryjnym. Pewnie tym pierwszym. Szkoda, że nie powyrzynał więcej osób. Zmienił się w kombajn do ludzi :D, oj! To byłoby urocze :D. To co teraz Kanto i Amelia love story, a może kolejna szalona podróż po innym regionie, np. Hoenn w poszukiwaniu śladu po ojcu?

    A za nim skończę komentarz:
    Życzę Ci dużo szczęścia, spełnienia marzeń i radości w nadchodzącym 2016 roku. Żebyś zawsze miał wenę, wiele komentarzy i wielu czytelników i przede wszystkim radości z pisania. Życzę wszelkiej pomyślności w realizacji celi, postanowień i ambicji jakie masz na ten rok ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i wzajemnie :). Nawaliłem tyle tych wątków, że nie wiem kiedy jaki zacząć, a zamierzam wszystkie wyjaśnić, a niektóre bardziej rozwinąć. Przy okazji do wszystkich fanów Amelii, niedługo znowu ją zobaczycie xD

      Usuń
  2. Hej!
    Czytam ten blog od nie dawna i moim skromnym zdaniem to najciekawszy blog tego typu. Niedawno założyłam blog również o podróży z Pokemonem. Przychodzę z zapytaniem kontynuowanie tego blogu ma jakiś sens. Nie wiem czy opowiadanie które jak na razie wstawiłam jest nudne, ciekawe czy jakieś inne. Prosiłabym cię, żebyś ocenił mój blog
    (jeśli masz czas ).

    Diana Romero

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło :)
      Jeśli chodzi o twoje opowiadanie to z pewnością przeczytam i podzielę się swoimi spostrzeżeniami, ale na tą chwilę mogę Cię zapewnić, że jeśli pisanie tego sprawia ci frajdę to nieważne jakie będzie w odbiorze czytelników, zawsze warto je prowadzić dalej. Ja pewnie bym tak zrobił ;)

      Usuń
  3. No i to się nazywa "sprzątanie śmieci". Sołtys nie żyje, wioska została wyzwolona, zapanował pokój, choć na pewno nie obyło się bez strat. A tymczasem Giovanni dalej coś knuje. Ciekawe, co też ma w planach i jakie są jego zamiary względem Michała. Najbardziej mnie intrygują jednak słowa sołtysa. Nie wydaje się, żeby kłamał. Kim jest prawdziwa osoba ścigająca Michała? I jaki ma w tym cel? Chętnie się tego dowiem.

    OdpowiedzUsuń