sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 43 - (WINGS OF LIBERTY ARC) - Zgniły świat

Adin słysząc deklarację chłopca, która w jego uszach zabrzmiała jak totalne brednie gwałtownie odwrócił się w jego stronę i położył mu dłoń na ramieniu. Niechybnie nawiązali kontakt wzrokowy, oczy Michała sprawiały wrażenie pustych, jakby wyłączył wszystkie swoje emocje i te przeszywające spojrzenie jakby igła zbliżała się do gałki ocznej, utrzymywanie dłużej tego kontaktu było niebezpieczne. Tego doświadczył Adin, którego w przeciągu kilku sekund ogarnął strach, nie mógł się ruszyć, a tym bardziej coś powiedzieć. Spanikował i zamknął oczy po czym niechciane uczucie zniknęło, z powrotem je otworzył i zobaczył zdziwiony wzrok chłopaka, który nie wiedział o co chodzi.
-Coś nie tak? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
Adin pozbierał się do kupy i mógł zrobić to co miał zamiar zrobić na samym początku.
-Nie możesz zostać! Czemu tak nagle zgłupiałeś...
-Wiedziałem, że będą same problemy z tym dzieciakiem! - krzyknął groźnie Deryl mierząc wzrokiem zdecydowanego młodzieńca.
-Nie mówię, że tu zostaje, ale nie opuszczę tej wioski póki nie zrobię tego co uważam za słuszne, pomożesz? - powiedział zwracając się do lodowego stworka siedzącemu mu na ramieniu.
-Sno sno! - pokemon ufał swojemu trenerowi, więc był gotowy pójść z nim w sam środek siedziby wroga.
-I pójdziesz zginąć na marne!? Dla czego, dla zemsty? - zarzuciła emocjonalnie Nina.
Chłopak słysząc słowa blondynki uśmiechnął się delikatnie - Dziękuję, że aż tak Ci zależy na życiu nieznajomego, jesteś dobrym człowiekiem.
-Nie możesz!... - powtórzyła część wcześniejszej wypowiedzi Adina.
-Michał musi uciekać... - wyszeptała Tina.
-Naprawdę chciałbym zrobić to co mówicie, ale nie mogę, mimo, że cały się trzęsę, po prostu nie mogę. On zrobił coś czego nie mogę tak zostawić - wyjaśnił opuszczając powoli głowę w dół.
Przez swoje poczucie sprawiedliwości skończył tak jak skończył i być może będzie jeszcze gorzej.
-Co może zrobić taki dzieciak jak ty?! - zwrócił uwagę oburzony Deryl.
-Ja...
-To nie jest zabawa!! - wrzasnął i ruszył do ostatniego pomieszczenia by prawdopodobnie się wyżyć.
Adin klepnął się w czoło i wziął głęboki wdech. Wiedział, że nie da rady rozwiązać wszystkiego, ale zdecydował się chociaż załagodzić nieco sytuację.
-To się porobiło, a już myślałem, że nie może być gorzej... Słuchaj, skoro tak bardzo chcesz zostać, nie możemy Ci tego zabronić, nigdzie Cię nie wyganiamy także zostań tutaj, ale nie rób nic głupiego, a ja pomyślę co dalej... - powiedział stając się kłębkiem nerwów, a po chwili wyszedł przez drzwi w przeciwną stronę co Deryl, także potrzebował samotności, bycie liderem jest trudne.
Michał spojrzał bezradnie na Ninę - To nie twoja wina... - powiedziała niepewnie.
-Chyba sama w to nie wierzysz i masz rację - odparł siadając na jednym z łóżek.
Hugo odetchnął z ulgą, nigdy nie lubił takich sytuacji, więc zazwyczaj nie brał w nich udziału.
-Znowu siedziałeś cicho, tchórz - powiedziała z prowokującym uśmieszkiem Tina.
-A ty to co - zaśmiał się ze wstydliwej dziewczyny.
-Ja... ja to co innego - odparła zmieszana.
-Jasne, jasne - powiedział przedrzeźniającym głosem.
Michał w tej całej aferze pomyślał o czymś mało ważnym, jednak dla niego istotnym.
-Snorunt wiem, że to nie jest dobra chwila na takie pytania, ale nie myślisz, że dziwny jest fakt braku Pichu na zewnątrz swojego pokeballa? Swoją drogą, gdzie ja się nauczyłem takie zdania tworzyć...
-Snoooo... sno - przeciągnął w zamyśleniu.
Trener zdecydował się sprawdzić co jest nie tak z jego małym podopiecznym, wziął do ręki pokeball i go wypuścił - Pichu pokaż się.
Rzeczywiście coś było na rzeczy, pokemon natychmiast odwrócił się w przeciwną stronę od bruneta i próbował pokazać jaki jest pogniewany, ale niezbyt dobrze mu to wychodziło.
-Pichu co się stało? - zapytał potulnie.
Ten jednak nie zamierzał się poddawać i kontynuował to co zaczął.
-A więc to tak... - powiedział z miną pełną złych dla stworka pomysłów.
Chwycił go w pasie i rozpoczął straszliwe w skutkach łaskotki, które skończyły się głośnym śmiechem elektrycznego pokemona.
-Słodki... - wyszeptała Tina nieznacznie się zbliżając.
-Nie wiem o co Ci chodzi, ale przepraszam, że spędzaliśmy ostatnio ze sobą tak mało czasu - powiedział trzymając stworka na rękach.
Pichu spojrzał na niego z przymrużonymi oczami po czym zapiszczał radośnie.
-Dobrze, że pogodziłeś się z siedzeniem w pokeballu, będę wypuszczał Cię najczęściej jak będę tylko mógł - uśmiechnął się rozweselając jeszcze bardziej pokemona.

Tymczasem Adin siedział samotnie przy wyjściu i próbował pozbierać wszystkie myśli do kupy, wyciągnął z kieszeni białą paczkę z napisem "Palenie zabija" i po chwili wyjmując zapalniczkę z drugiej postanowił odprężyć się paląc te szkodliwe fajki.
*Nie pal tak, bo złapiesz raka* - powiedział starszy męski głos w jego głowie.
*Heh, nawet po śmierci mi o tym mówisz...* - uśmiechnął się po czym wypuścił z ust dym.
"Jako lider nigdy nie będziesz zadowolony z teraźniejszości, ponieważ, w swojej głowie widzisz lepszą przyszłość, i rozdźwięk między tym ,,co jest", a tym ,,co mogłoby być" trawi cię, denerwuje i popycha naprzód. To właśnie jest przywództwo"
*Wiem, wiem, nie musisz mi tego przypominać staruszku... tylko trapi mnie co mam zrobić z tym dzieciakiem, pozwolić mu tu zostać i nauczyć walczyć? Nie, nie mogę, ma dopiero 15 lat, ale te uczucie z wtedy... co to do diabła było?*
Dokończył papierosa i wrócił do reszty.
-Deryl jeszcze nie wrócił? - zapytał wchodząc do środkowego pomieszczenia.
-Nie i nie zanosi się na to - wywnioskował od niechcenia Hugo.
-Znowu to samo... co za typ - westchnął niepocieszony.
-Już dobrze? - zapytał piętnastolatek martwiąc się o mężczyznę.
-Tak, nic mi nie jest.
-Czyżby? - zapytała podejrzliwie Tina.
-Ostatnio jesteś jakoś strasznie śmiała, co jest tego powodem? - zauważył trafiając w czuły punkt dziewczyny.
-Nie prawda... - odmruknęła.
-Jak chciałeś coś powiedzieć to mów - upomniała Nina.
-Racja, czas żebyś poznał z kim tak naprawdę masz do czynienia - spojrzał w stronę wsłuchanego chłopca jakby przedstawiał najgorszych kryminalistów. Oto Tina, asystentka oficer Jenny o pięcioletnim stażu - wskazał na nieśmiałą dziewczynę zakrywającą usta dłońmi.
Michał spojrzał kilka razy w stronę Adina, a później Tiny wyraźnie niedowierzając - Heee?
Nim zdążył zaprotestować miała go już na muszce ze swojego czarno-białego Combata Zone'a.
-Dobra nie ważne... - mruknął bojąc się morderczego uśmiechu dziewczyny.
-Dalej mamy Ninę sprzedawczyni z jedynego wcześniej w wiosce sklepu.
-No w to mogę bez problemu uwierzyć - stwierdził brunet, czując na sobie niepocieszone spojrzenie kobiety.
-To jest Hugo, lekarz, Deryl jest dobrym szermierzem, a ja kiedyś pracowałem w wojsku, to cała nasza ekipa... 

Tymczasem wszyscy zajęli się sobą podczas gdy Adin prowadził konwersację z Michałem.
-Rozumiem, no i co teraz? - zapytał oczekując czegoś.
-Wszyscy z naszej grupy są obeznani w posługiwaniu się mieczem, tylko Tina używa pistoletu...
-Coś w związku z tym?
-Skoro masz z nami zostać zobaczymy co ty potrafisz, ewentualnie Cię czegoś nauczymy - tłumaczył z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Dlaczego się tak cieszysz? - odparł zastanawiając się o co może mu chodzić.
-Nie cieszę.
-A w jaki sposób mnie sprawdzicie?
-Deryl to zrobi - oznajmił szeroko się uśmiechając. - To będzie interesujące...
-Z pewnością - powiedział zażenowany. - Po to żeby zabijać innych? - zapytał poważniejąc.
-Po to żeby bronić się przed nimi i obalić niewłaściwą osobę na niewłaściwym miejscu...
-Wiem to, ale... mimo wszystko, nie chciałbym nikogo zabić - powiedział mimowolnie robiąc niewinną minę.
-Skoro zdecydowałeś się zostać musiałeś być gotowy na zabicie kogoś - odrzekł Adin starając się zrozumieć dokładniej motywy nastolatka.
-Sam nie wiem, to takie trudne, dlaczego ludzie nie mogą żyć w zgodzie i nie wchodzić sobie w drogę, możesz mi odpowiedzieć? 
-Gdyby tak było świat nie byłby takim okropnym miejscem, taka ludzka natura młody, sam nic na to nie poradzisz - powiedział mając ochotę na kolejnego papierosa, takie przemyślenia to dość trudna sprawa.
-Zabiłeś w życiu kogoś? - zapytał jakby załamany swoimi myślami.
Mężczyzna wziął głęboki wdech - Zdarzyło mi się...
-I co się wtedy czuje?
-Lepiej żebyś tego nigdy nie doświadczył - powiedział w skrócie odcinając chłopaka od dalszych pytań na ten temat.
-Nie wiem czy to będzie możliwe w takim świecie...
*Ktoś taki jak on nie powinien tu być* - Jak się nauczysz bronić to może tego unikniesz - zachęcił tracącego nadzieję chłopca.
-Dzięki - powiedział niespodziewanie Michał.
-A teraz chodź, zobaczymy co u Deryla.
-Okej.

Gdy weszli Deryl był w trakcie medytacji, swój miecz trzymał obok siebie.
-Co ty znowu wyczyniasz? - zapytał podśmiewając się Adin.
żczyzna zaprzestał wcześniej wykonywanej czynności i otworzył zamknięte oczy - Próbuję czegoś nowego, a co? - odparł ozięble Deryl.
-Coś Ci nie wychodzi...
-Do rzeczy Adin.
-Sprawdź Michała, powalczycie trochę mieczami - wyjaśnił cel przybycia brunet.
-Tss, haha ja dostaje czarną robotę, nie zgadzam się - powiedział zmierzając ku wyjściu.
-W takim razie kto to zrobi? - zapytał Adin próbując go zatrzymać.
-Nie wiem może ty? Sam go przecież przyjąłeś, więc weź odpowiedzialność.
-Boisz się? - powiedział nagle wtrącając się do dyskusji Michał, wierzył, że w taki sposób go przekona.
Mężczyzna przystanął, lecz milczał.
-Pokaż, że umiesz coś więcej od ciągłego denerwowania się - dodał po chwili przełykając nerwowo ślinę.
Prowokacja przyniosła pożądany efekt i Deryl postanowił zostać - Wybierz mu jakiś miecz - zwrócił się do Adina.
Ten podszedł do składu broni i rzucił mu nie za duży żelazny miecz dostosowany wielkościowo do jego postury - Powinien być dobry - stwierdził.
Michał sprawdził jego ciężar i trochę nim pomachał by sprawdzić czy miecz mu nie ciąży - Jest dobry, dzięki.
-To dobrze, za jakiś czas sprawdzę jak wam idzie, a teraz wychodzę i nie przeszkadzam - powiedział opuszczając pomieszczenie.
-Snorunt zejdź ze mnie i oglądaj.
Pokemon niechętnie został widzem walki, która miała się za chwilę rozpocząć.
-Zaczynaj - powiedział Deryl trzymając swój miecz w prawej ręce przed sobą.
Dam radę - pomyślał sobie Michał i postanowił podbiec do niego oraz zaatakować najszybciej jak się da.
Gdy znalazł się przed nim przy użyciu tylko prawej ręki w której również trzymał swój miecz, wziął wielki zamach i górnym uderzeniem na skos próbował zaskoczyć Deryla. Ten jednak bez problemu zatrzymał atak własnym mieczem nie ruszając się z miejsca, po czym zaatakował w oręż przeciwnika powodując mimowolne odrzucenie dzierżącego. Następnie nie dał mu nawet chwili wytchnienia i szybkim ruchem trafiając odpowiednio w jego broń spowodował, że wypadła mu z rąk.
Gdy do chłopaka dotarło co się właśnie stało posłał Derylowi twierdzące spojrzenie - To była rozgrzewka - powiedział uśmiechając się.

**

Tymczasem w posiadłości sołtysa...

Mężczyzna przebywał w jadalni pałaszując właśnie obiad, mimo to służba nie opuszczała go na krok, kilku zaufanych ludzi w każdej chwili podsuwało mu swoje sugestie, które tak naprawdę miał w nosie, jednak pokazywał to w trudny do rozpoznania sposób.
-Dzień dobry panie, jak tam posiłek? - powiedział dopiero co przybyły zwiadowca.
-Wyśmienity, chciałeś czegoś? - zapytał delektując się pysznym curry z ryżem, swoim przysmakiem.
-Tak... w okolicach ruin zauważyłem dużą aktywność członków zespołu R...
-Hmm, ten Giovanni znowu coś kombinuje - westchnął popijając jabłkowym sokiem.
-Czyżby dowiedzieli się o...
-Nie trzęś portkami - przerwał mu sołtys. - Zapewne czają się gdzieś w pobliżu, więc przegonimy ich, np. pojutrze, weźmiesz połowę armii i po kłopocie - przedstawił plan wymyślony chwilę wcześniej.
-Panie, a co z tymi buntownikami, nie wiemy ilu ich może być, co jeśli spróbują wykorzystać sytuację? - wtrącił jeden ze strategów.
-Spokojnie przecież połowa zostanie tutaj, widzieliście w ogóle przez ostatni rok żeby było ich więcej niż pięciu? To zwykłe ukrywające się szczury, nie stanowią zagrożenia, bo wszystko co mogą zrobić to włamać się tu i po chwili uciec nie robiąc nic - stwierdził nie czując powodu do obaw.
-Ale... - wyjąkał nie wiedząc co może go przekonać.
-A teraz dajcie mi w spokoju dokończyć posiłek - rozkazał nie chcąc już słuchać narzekań.

**

Adin po godzinie postanowił wrócić i zobaczyć jak im idzie *Ten nagły atak na sołtysa i te uczucie z wcześniej... da sobie radę* - myślał wchodząc do pomieszczenia.
Michał leżał na ziemi głośno sapiąc, był cały posiniaczony od upadków, natomiast Deryl całkowicie nie zmęczony, nie zaznał żadnych obrażeń, a oprócz tego był także znudzony.
-I jak...? - zapytał oczekując pozytywnej opinii.
-Wystarczy spojrzeć, ten dzieciak jest bezużyteczny, słaby i głupi - stwierdził surowo Deryl.
-A może byłeś dla niego zbyt ostry?
-Chyba sobie jaja robisz, stałem w miejscu, a on nie był wstanie mnie ani razu chociażby zadrapnąć, nie przyda nam się - warknął chcąc by lider odpowiedział za swoją złą decyzję.
-Muszę pomścić staruszka!! - krzyknął nagle Michał.
-Haa? Co ty tam mamroczesz? - powiedział drwiąco Deryl.
-Pomszczę go!!
-Haha! Jesteś za słaby, nie uda Ci się!
-Uda!! - nie zamierzał ustąpić mimo, że w głębi siebie zgadzał się z nim.
Chłopak z ledwością wstał a Adin i Snorunt bezradnie przyglądali się tej scenie.
-Nie, bo jesteś pierdolonym tchórzem! - wytknął z fałszywym uśmiechem.
-Zamknij się!! - krzyknął ponownie na niego nacierając, jednak z tym samym efektem wylądował z powrotem na ziemi.
-Boisz się kogoś zranić i jak ty chcesz walczyć, hee!? - nie chciał się z nim użerać, próbował go zniechęcić by zakończyć całą tą błazenadę.
-Zamknij się, zamknij się, zamknij się!! Dobrze o tym wiem, jestem tchórzem, ale czas w końcu przestać nim być, nie wiem czy masz pojęcie jakie to uczucie kiedy wiesz, że coś jest słuszne, a mimo to nie możesz tego zrobić, strach Ci nie pozwala, brakuje sił, nigdy więcej nie chce tego przeżywać...
W Derylu jakby coś pękło, nie wiedział co powiedzieć, a jeszcze przed chwilą miał przygotowane w głowie jak na tacy to czym ma zamiar potraktować młodzieńca.
-Dlatego proszę, jeszcze raz, dam z siebie wszystko!...
-...Ostatni! - oznajmił zmieszany blondyn.
Michał ruszył desperacko do przodu, a Deryl zauważając lukę w natarciu próbował dźgnięciem w brzuch zakończyć pojedynek. Jednak tuż przed kontaktem z ostrzem chłopak obrócił się w prawą stronę. Mężczyzna poczuł żądzę krwi, która pojawiła się znikąd, skierował miecz w stronę próbującego go zajść od tyłu Michała, przeciągnął ostrze na wysokość jego głowy, lecz ten się schylił, a następnie bez żadnego zawahania zdołał lekko skaleczyć końcówką miecza plecy blondyna, który chwilę później wybił chłopcu miecz z rąk, a on mimowolnie upadł na ziemię.
-O w mordę, ale to było intensywne - skomentował zdziwiony Adin.
Deryl wytarł z czoła krople potu, które pojawiły się na jego czole, następnie dotknął ręką zranione miejsce na plecach i patrząc na własną krew był zaskoczony wyczynem chłopca.
-Cholera... - wymamrotał nie dając rady ustać na nogi, dawał radę tylko siedzieć.
-Nie sądzisz, że teraz się przyda? - powiedział zwracając się do Deryla.
Blondyn natomiast prychnął i opuścił pomieszczenie.
-Dobrze się spisałeś - powiedział Adin podchodząc do niego.
-Coś tam się udało - odparł z lekkim uśmiechem.
Nagle Michał zadał Adinowi niecierpiące zwłoki pytanie - Dlaczego Deryl się tak dziwnie zachowuje?
-Jak to?
-Jakby na siłę był kimś kim nie jest...
-Ehh... to trochę skomplikowane, stracił żonę, musisz zrozumieć... dlatego błądzi.
-W pewnym sensie wiem co czuje...
-To porządny facet, nic mu nie będzie - zapewnił Adin.

Resztę dnia Michał spędził na odpoczywaniu. Nie działo się nic specjalnego, wszyscy wyczerpani dniem gdy nastała noc wstąpili do swoich łóżek. Michał przespał może z dwie godziny i obudził się, nie miał ochoty na sen, nie w takim miejscu, na szczęście dla niego Snorunt spał w najlepsze. Siedząc i myśląc o niebieskich migdałach dochodził do niego jakiś cichy dźwięk, dokładnie zza drzwi prowadzących do wyjścia. Czując lekki strach i ciekawość postanowił to sprawdzić, otworzył delikatnie na mniejszą połowę drzwi i starał się usłyszeć skąd dochodzi. Słyszał jakieś ciche szlochanie jakby ktoś płakał.
-Kanaaa... - usłyszał cichy pomruk i znajomy głos, wtedy też zorientował się, że Deryla również nie ma w swoim łóżku.
Zrobiło mu się smutno, jeszcze przez chwilę bezczynnie nasłuchiwał, przypomniał sobie słowa Adina i czując się bezsilnie wrócił do łóżka.

**

Ponad dwa lata temu w wiosce Episu...

Na lotnisku z pewnego samolotu pełnego pasażerów wysiadło między innymi dwoje ludzi, nie tracąc ani chwili postanowili od razu ruszyć do celu, a była nim wioska położona niedaleko od miejsca w którym wylądowali. Ta dwójka to umięśniony blondyn ubrany w niebieską koszulę w kratki, krótkie czarne spodenki i czarno-białe firmowe letnie buty, natomiast drugą osobą była szatynka z wiecznie ucieszoną twarzą, nosiła na sobie czerwoną sukienkę na ramiączkach i białe balerinki. On był potężnej postury, ona natomiast nikłej, razem zmierzali do swojego domu w wiosce wracając po miesiącu odpoczynku w Unovie.
-Patrz Deryl, widać już domy, cieszysz się z powrotu? - zapytała ucieszona kobieta.
-Pewnie, że tak w końcu trochę nas nie było - odrzekł blondyn targając bagaże.
Wchodząc już na tereny wioski spotkali wesołego staruszka spacerującego samotnie dróżkami ciągnącymi się przez całą wieś.
-Dzień dobry panie Kenji! - przywitała się pełna entuzjazmu.
-Witam - dodał pozytywnie nastawiony blondyn.
-Ohoho kogo ja tu widzę, toż to Kana i Deryl, opowiadajcie jak tam minęły wakacje, długo się nie widzieliśmy - powiedział wesoły staruszek.
-Wspaniale, tyle się wydarzyło! - mówiła jakby przeżywała je na nowo.
-Później panu wszystko opowiemy, teraz idziemy się rozpakować - powiedział blondyn.
-W takim razie do później!

Po dotarciu do swojego letniego drewnianego domku poczuli nostalgię, szybko weszli do środka i rozpakowali bagaże, a następnie położyli się w swoim wygodnym łóżku.
-Jeszcze nie zaczął rosnąć - zaśmiała się głaszcząc swój brzuszek.
-Tak Ci śpieszno do tego? - westchnął łapiąc ją za dłoń.
-A tobie nie?
-Nie jestem chyba jeszcze gotowy...
-Oj Deryl... - mruknęła całując mężczyznę w usta.
Jakiś czas później wyszli na zewnątrz by poprzechadzać się trochę, zatrzymała ich sąsiadka, która wyraźnie się gdzieś śpieszyła - Dzień dobry, miło was widzieć! - powiedziała od razu rozpoznając małżeństwo.
-Cześć, cześć, gdzie się pani tak śpieszy?
-Dzisiaj są wybory, idę zagłosować na tego nowego - wyjaśniła pośpiech.
-Aaa to dziś, prawie zapomniałam, Deryl chodź my też się przejdziemy - zaproponowała twierdząco Kana.
-Muszę...? - zapytał pełen oporów.
-Nie masz nic do gadania - uśmiechnęła się złowrogo.
Małżeństwo tak jak i większość zagłosowało na od niedawna zamieszkałego w wiosce - Wirgilio Benatiego, wszyscy uwierzyli w słowa  mężczyzny dotyczące rozwoju wioski jak i wygodniejszego życia.

Miesiąc później...

W niespokojną noc oboje smacznie spali, kiedy obudziło ich mocne walenie w drzwi, Deryl postanowił to sprawdzić, jego oczom ukazał się zdyszany Kenji.
-Coś się stało? - zapytał zdziwiony mężczyzna.
-Mu... musicie uciekać! - krzyknął nagle.
-Co? Czemu?
-Wybuchł bunt, zabijają nawet niewinnych, musicie się ewakuować, Kana jest w ciąży, więc musicie!
-Dobrze, tak zrobimy, dziękuję!
-Idę ostrzec innych, powodzenia - powiedział Kenji idąc dalej.
Mężczyzna jak wystrzelony z armaty pobiegł o wszystkim powiedzieć żonie.
-Nie wierzę! - przeraziła się.
-Kenji by nie kłamał i poza tym słyszałem krzyki, nie mamy czasu, bierz wszystko co najpotrzebniejsze i wynosimy się stąd, okej?
-Okej...
Gdy byli już gotowi Deryl zabrał swój miecz z szafki, ukryty pod stertą pudeł, otwierając drzwi rozejrzał się wokół łapiąc żonę za rękę - Biegniemy! - powiedział trzymając w drugiej ręce miecz.
Niefortunnie przebiegali obok domu z którego właśnie wychodzili ludzie sołtysa, było ciemno, Deryl był skupiony na ucieczce i nie zauważył wrogo nastawionych mężczyzn. Jeden z nich złapał Kanę od tyłu i przystawił jej ostrze do szyi, natomiast drugi wymierzył miecz w jego stronę.
-Deryl!! - wrzasnęła przestraszona.
-Zostawcie ją! - krzyknął zdając sobie sprawę z tego co się dzieje i dziko ruszając w ich stronę.
Jednak zatrzymał się gdy z szyi żony pociekło kilka kropli krwi od delikatnego dotknięcia ostrza.
-Rzuć broń! - rozkazał jednoznacznie żołnierz.
Deryl bojąc się o życie Kany podporządkował się i położył miecz na ziemi mając nadzieję na jakieś pokojowe rozwiązanie. Chwilę później już żałował swojej decyzji, żołnierz który ją trzymał bez litości przeciął jej szyję i puścił, a ona mimowolnie upadła na ziemię. Gniew i smutek, który wtedy poczuł był nie do opisania.
-Idziesz z nami - powiedział drugi z żołnierzy.
Deryl wpadł w furię, błyskawicznie złapał za miecz, który leżał tuż przed nim i przeciął rękę drugiego z żołnierzy w której trzymał broń, kopnął go powodując upadek, a pierwszemu wybił miecz z ręki i dźgnął go w brzuch przebijając na wylot, chwilę później wykończył drugiego i padł na kolana z płaczem przed martwym ciałem Kany.
-Ej kochanie powiedź coś, proszę - mówił z płaczem.
-...
-Daj mi jakiś znak! - szlochał dotykając ją po twarzy.
-...
-NIEEEEEEEE!!! - wrzasnął z całych sił i wybuchł rozpaczą.

**

Czas obecny, gdzieś w Kanto...

-Halo, halo?
-(szept)
-Rozumiem... zacznę niezwłoczne przygotowania, do widzenia - pożegnał się odkładając słuchawkę.
Podrapał się po głowie i biorąc głęboki wdech powiedział sam do siebie - Te Episu... za dużo sobie pozwala, zrobię tam w końcu porządek... - zadeklarował człowiek w ciemno-zielonej koszuli z  piorunem na kołnierzu.
------------

Witam przyjaciele :>
Akcja troszeczkę się rozkręca, znów trochę wyjaśnień, miałem plany na dłuższy rozdział, ale w trakcie doszedłem do wniosku, że za dużo by wyszło jak na jeden, także bijcie mnie ;<. Podoba się wam tak w ogóle? Biorę wszystko pod uwagę, bo teraz takie mocne oderwanie od pokemonowego świata i może się komuś nie podobać, ja tam się nieźle bawię i pisząc kolejne będę się bawił jeszcze lepiej :). Dodatkowo powiem, że wyrównywałem tekst we wszystkich rozdziałach, chyba wszędzie wyszło oprócz 5 (Bratnia dusza) z niewiadomych mi powodów, jeśli ktoś zauważy jeszcze w którymś to może napisać, bym spróbował zachować choć trochę tej podupadłej już i tak estetyki xD. Chyba czas też ruszyć z poprawą rozdziałów (obecnie 10 pierwszych poprawionych). Do widzenia i widzimy się niedługo :)

5 komentarzy:

  1. Cześć!
    Rozdział miodzio, mi się podoba taki klimat. Może dlatego, że czytam HP i Zakon Feniksa, a tam też trochę o podziemiu jest... Ale wracając do tematu. Ten rozdział wymiata, czuć poprawę i świetnie wykreowałeś postaci. Czyżby Adin był liderem(albo coś źle zrozumiałem) specjalizującym się w pokemonach duchach, dlatego może rozmawiać z istotami z zaświatów(Kenij), no i ten Deryl. Szkoda człowiek, ale czemu się dziwić, stracił najbliższą mu osobę.

    Coś czuję, że w czasie akcji obudzi się prawdziwe oblicze Michała i jego mroczna strona zaważy na losach Episu, choć pewnie pojawi się też zespół R i będzie niezła jatka. Czekam, czekam, bo robi się fajne, a takie klimaty wychodzą Ci rewelacyjnie no i jest oryginalnie !!!

    Powodzenia z poprawianiem, ja poprawiłem 5 pierwszych i wysiadłem, choć ja pisałem je prawie, że od początku, więc może dlatego.
    Pozdrawiam i więcej, więcej weny i takich rozdziałów!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie, zdziwiłeś mnie, bo wydawało mi się, że cienko mi ostatnio idzie :D. Jeśli chodzi o Adina to jest liderem grupy, a tamto co słyszał w głowie to wspomnienia słów które kiedyś usłyszał ;p

      Usuń
    2. To też mi wpadło na myśl, ale skoro wprowadzasz wątki demonicznego Michała, no to kto wie... :D
      Nie, idzie Ci coraz lepiej od paru rozdziałów. Ten np. jest bardzo czytelny, poprzedni też był

      Usuń
  2. Genialna odmiana od durnych walk po nic nie warte odznaki. Nareszcie coś się dzieje. Walka dobra ze złem rozkręca się. Jak widzę, mamy tutaj coś w rodzaju "SIEDMIU SAMURAJÓW" Kurosawy. Aby klimat był jeszcze lepszy, to jeszcze parę osób posługuje się kataną. Tym lepiej. Dzięki temu widać, iż to Japonia. Tak czy siak podoba mi się ten rozdział, a retrospekcje genialnie zostały ukazane. Umieszczone we właściwym momencie i czasie. Nie dziwię się, że Michał chce zabić sołtysa. Za to, co ten bydlak robi, sam bym chciał mu dowalić i to porządnie, aby jego babci poszło w pięty. Tak czy siak trzeba tyrana obalić. Tylko jak? Jestem ciekaw, jak to się rozwinie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Surge? SURGE? CZY TO W KOŃCU SURGE?! DOCZEKAŁAM SIĘ?!
    HECK. YEAH.
    Rozdział mi się ogółem podobał, głownie przez klimat. Ach, kocham konspirację. <3
    Ogólne wnioski: Kanto/Johto potrzebują reform, skoro ich rząd (czy oni jakiś mają? XD) pozwolił na powstanie czegoś takiego.
    Nadszedł czas... na przemiany...
    ...
    VIVA LA REVOLUTION!!!!!!!
    Dobra, a tak serio, za chorobę nie potrafię komentować, poza poinformowaniem Cię, iż rozdział, według mnie, był naprawdę dobry. Jedynie za ogólną estetykę tekstu jest z mojej strony minus, ale to wynika z gustu. XP
    See ya!

    OdpowiedzUsuń