sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 42 - (WINGS OF LIBERTY ARC) - Żyj w klatce albo giń

Wokół ciemnej jak nicość pustki rację bytu miała tylko woda, która od zawsze jest symbolem życia, mimo to, tu była bezbarwna, dokładnie jak wszystko co otaczało go leżącego bez celu w bezkresnej otchłani własnego umysłu. On chciał żyć, a mimo to skończył martwy, chciał tylko pomagać innym, a po raz kolejny przez naturę swojej rasy jego plan się nie powiódł, chciał stać się kimś wyjątkowym, ale nie dostał takiej szansy. Niespełnione marzenia i cele znikną, lecz zawsze będą o sobie przypominać czy to w życiu na ziemi czy tym drugim. Jedyne co można zrobić to żałować, a to i tak nic nie da...

Spadające krople wody, które nie miały swojego początku uderzały o wodę wpadając do niej i za chwile rodząc się na nowo, wydając charakterystyczny dźwięk.
-Podnieś się - zabrzmiał jakiś głos odbijający się echem, dotarł do głowy i tam stawał się coraz głośniejszy.
On mimo to dalej leżał wykrwawiony z miną jakby nie chciał nigdzie iść.
-Podnieś się Michał! - tym razem dźwięk był jeszcze głośniejszy, a chłopak zaczął się powoli przebudzać. - Chcesz być dalej bezsilny? Jeśli będziesz tak leżał, ktoś znowu zginie tak jak twój ojciec! - te słowa wystarczyły by gwałtownie się ocknął.
Nie miał pojęcia gdzie jest, nie widział nic prócz ciemności i rzeki wspomnień na której się obecnie znajdował. Nie czuł nic mimo, że normalnie poczułby strach, chwilę później przypomniał sobie przez co mógł tak skończyć, ale mimo to nie czuł smutku, chociaż chciał.
Wziął głęboki wdech i zadał nurtujące go pytania, choć nie wiedział do kogo - Co to za miejsce i kim jesteś!? - wstał i oczekiwał odpowiedzi.
Po dłuższej chwili otrzymał wytłumaczenie - Znajdujesz się wewnątrz siebie - głos mówcy był dla chłopaka kompletnie nieznany.
-Wewnątrz? Nie rozumiem - wymamrotał oszołomiony.
-...
-A ty kim jesteś? - ponowił wcześniejsze pytanie wpatrując się bezczynnie w opadające krople.
Sekundy mijały, a on poczuł za sobą czyjąś obecność, odwrócił się gwałtownie i ujrzał... samego siebie.
-Domyśl się - usłyszał swój własny głos, co było dla niego szokujące.
Nie wiedział co powiedzieć, po prostu stał i czekał na to co się wydarzy.
-Życie jest bolesne? - zapytał nagle.
-Co? - odparł wytrącony z zamyślenia o tak właściwie niczym.
-... - mówca ponownie milczał, wyglądało to tak jakby nie odpowiadał na zbędne pytania.
Michał złapał się za głowę i chwilę pomyślał - Myślę, że tak...
-Chciałbyś tam wrócić?
-Ja... nie wiem, ten świat jest straszny, może lepiej będzie... - nie dokończył, bo osoba, która teoretycznie była nim nagle zniknęła, a za plecami ktoś ponownie się pojawił, chłopak usłyszał znajomy głos.
-Chcesz mnie zostawić? - powiedziała ze łzami w oczach.
Nie wierzył w to co zobaczył, z każdą sekundą napięcie rosło, a serce waliło jak młot.
-Amelia!? Co ty tu robisz!? - krzyknął zdziwiony.
-Jesteś bez serca... - wyszeptała i chwilę później już jej nie było.
Zaczął oddychać głęboko ciągle się przy tym trzęsąc - Co tu się wyrabia!? - zaczął panikować, przecierał oczy by upewnić się czy to co widzi jest prawdziwe.
Gdy z powrotem je otworzył ujrzał przed sobą swojego ojca, to był dopiero szok.
-Co jest Michał? Blado wyglądasz - rozpoczął dialog.
-Co się dzieje? Przecież nie żyjesz... - powiedział trzęsącym głosem.
-Hmm? - nagle się uśmiechnął. - Tak, nie żyje, a ty wtedy siedziałeś w domu, nie robiąc NIC...
-Zostawcie mnie w spokoju!! - wrzasnął przewracając się o własne nogi.
Zaczął na siedząco przesuwać się do tyłu aż nagle na coś natrafił. Odwrócił się powoli i ujrzał Kenji'ego, chwilę później na jego szyi pojawiła się rana od cięcia, a krew trysnęła na jego twarz.
-... Co jest...? - powiedział robiąc przestraszoną minę.
Głośny śmiech zaczął docierać do jego głowy z sekundy na sekundę robiąc się coraz głośniejszy.
-HAHAHAHAHAHA!
Skulił się w obliczu desperacji i zakrył dłońmi oczy - Zostawcie mnie!!! - krzyknął płacząc.
Po paru sekundach wszystko ucichło, a on otworzył oczy, obok niego nie było już żadnego człowieka czy też jego podobizny, był tylko mały Snorunt.
-Sno? - przekręcił główkę w bok zastanawiając się o co chodzi.
-Snorunt nie zniosę tego... czym sobie na to zasłużyłem? - jęki zamieniły się w narzekanie, a lodowy stworek znikł tak szybko jak się pojawił.
-Chwila... to nie jestem ja... nigdy nie chciałem zostać takim tchórzem. Zawsze było trudno, ale jakoś dawałem sobie radę, tym razem też...
Nie wiadomo skąd usłyszał złowieszczy głos, który zadał mu ważne pytanie - Chcesz jeszcze żyć?
Michał wytarł łzy i wstał - Chcę! - krzyknął z całych sił
-A więc dobrze, wracaj tam gdzie twoje miejsce...!

Powoli zaczął się przebudzać, ściskał kołdrę tak jakby był w kulminacyjnym momencie koszmaru, który narodził się w jego głowie. Podniósł głowę z poduszki i otwierając jedne oko próbował wydedukować gdzie jest, obraz był rozmazany i niewyraźny, kręciło mu się w głowie. Złapał się za głowę i otworzył drugie oko, po dłuższej chwili zawroty ustąpiły i mógł w spokoju przebadać otoczenie.
-Gdzie ja jestem? - zadał pytanie samemu sobie.
Znajdował się w ciepłym łóżku w nieznanym miejscu, była to dosyć duża szczelina, wokół tylko ściany i na wprost korytarz rozchodzący się w dwie strony. Wszędzie było bardzo brudno, a przy tym zimno, gdyby nie kołdra mógłby trząść się z zimna.
-Ughh! - jęknął próbując się podnieść i wtedy zauważył zabandażowane ciało, wraz z tym miał przed oczami obraz, kiedy ostrze przebiło go na wylot.
Poczuł nagły ból, lecz powoli wstał i założył na siebie swoją bluzkę, która leżała na kołdrze. Zastanawiał się kto mógł go uratować i tutaj przytargać, a może cała ta sytuacja to po prostu sen, miał mętlik w głowie. Sprawdził nagle kieszenie i rozejrzał się wokół - Nie ma ich... - wyszeptał z załamaną miną. *No tak, zostawiłem je wtedy...* - mimo wszystko opuścił szczelinę i miał przed sobą dylemat, iść w prawo czy w lewo.
Sufit znajdował się bardzo wysoko, a korytarz w porównaniu do szczeliny był dużo szerszy, gdzieniegdzie w dłuższych odstępach od siebie usytuowane były pochodnie zapewniające jakąś widoczność. Postanowił pójść w lewo, nie pozostało mu nic innego jak dowiedzieć się o co tutaj chodzi, miał nadzieję, że kogoś tam zastanie. Powoli przemierzał korytarz bardzo się przy tym męcząc, ta rana nie pozwalała mu na zbyt wiele. Z daleka zauważył drewniane drzwi kończące wolną przestrzeń, postanowił to sprawdzić, nie miał zamiaru się cofać.
-Proszę niech ktoś tam będzie... - wymamrotał.
Złapał za klamkę i gwałtownie pociągnął zamykając oczy. Po ich otworzeniu na pierwszym planie ujrzał garstkę ludzi, która zawiesiła na nim zdziwiony wzrok. Niektórzy byli przestraszeni, a inni źli, tak wiele emocji nastąpiło w te zaledwie kilka sekund. Wielkie pomieszczenie przepełnione łóżkami i kilkoma spiżarkami, a oprócz tego około dwudziestu ludzi, trzech dorosłych mężczyzn, dwie kobiety, a reszta to staruszkowie z dwójką zdecydowanie młodszych od Michała dzieci, chłopcem i dziewczynką.
-Hej, hej czy on nie miał być przypadkiem martwy!? - zapytał jeden z mężczyzn.
-Spokojnie Deryl, jestem pewny, że nie żył - odparł drugi.
-W takim razie co to ma znaczyć!?
Michał nie czuł się komfortowo, wręcz był zaniepokojony, nie miał pojęcia czy stosownie byłoby się teraz odezwać, w końcu mieli go chyba za martwego.
-Przepraszam, mogę o coś zapytać? - powiedział niepewnie przerywając dyskusję.
Spojrzenia wszystkich znów powędrowały właśnie na niego, a mężczyzna na którego mówili Deryl podszedł do niego i wykręcając mu ręce poprowadził w stronę krzesła.
-To my będziemy zadawać pytania - warknął zdenerwowany.
Chłopak nie miał siły na żaden opór, po prostu patrzył jak mężczyzna go ciągnie i usadza na krześle, a następnie związuje liną, którą wyjął z jednej z szafek obok łóżek trzeci z mężczyzn.
-Deryl delikatniej, on jest ranny! - wtrąciła jedna z kobiet.
-Nic nie wiemy o tym gościu, czas na przesłuchanie - wytłumaczył.
-Adin byłeś wtedy ze mną prawda? On nie żył... - powiedział ponownie trzeci.
-Nie mogłeś mieć pewności, mówiłam! - ponownie wtrąciła ta sama kobieta.
Dzieci patrzyły na niego pogardliwie, a staruszkowie odwracali wzrok, nie mógł zrozumieć czemu, przecież nawet się nie znali.
-No więc, kim jesteś i co tu robisz? - zapytał Deryl patrząc mu prosto w oczy.
-Trenerem z Alabastii, a drugiego pytania nie rozumiem... - odparł bezsilnie.
-Czego w tym niby nie rozumiesz?
-Bo z tego co mówicie sami mnie tu przynieśliście, więc jak mam na to odpowiedzieć - wytknął narwanemu mężczyźnie.
-Co robisz w tej wiosce, a dokładniej co robiłeś u sołtysa, o to chodziło baranie! - krzyknął uderzając go z plaska.
-Deryl uspokój się! - kobieta powtórzyła się wyskakując do mężczyzny.
-Dlaczego mnie uderzyłeś? Chcesz się czegoś dowiedzieć, a tak się zachowujesz, odmówiłem Ci powiedzenia czegoś? - powiedział chłodno brunet.
Mężczyzna poczuł lekkie zakłopotanie, ale coś takiego nie mogło go powstrzymać - Zamknij się i odpowiadaj!
-Tobie nie odpowiem, niech pyta ktoś inny - odparł prowokująco.
Adin parsknął śmiechem, a zdenerwowanemu mężczyźnie żyłka pękła - Zatłukę Cię!! - wrzasnął chcąc rzucić się na chłopca, na szczęście pozostała dwójka powstrzymała go od tego. - Cholera! - burknął pod nosem i opuścił pomieszczenie.
Ludzie tam zebrani nosili grube, ciemne bluzy by chronić się przed zimnem, ciepłe spodnie i różnorodne buty, jedni nosili zwykłe trampki, a drudzy coś nieco lepszego. Wszyscy byli bardzo podobnie ubrani z niewiadomej przyczyny. Tylko piątka najsprawniejszych ludzi różniła się od innych, mieli cieńsze ubrania, a przy sobie mieli przydatne rzeczy. Wyglądało to tak jakby odpowiadali za całą grupę.
-A więc... powiesz nam co robiłeś u sołtysa? - zapytał rozweselony Adin.
-Poszedłem ze staruszkiem Kenjim prosić o nocleg... - w tamtej chwili ponownie przypomniał sobie całe zajście. - Co z Kenjim, też tu jest? - zapytał rozglądając się we wszystkie strony.
-On...
-Czyli to nie był sen... naprawdę umarł - powiedział z martwym wzrokiem. - Cholera!...
-Znałeś go?
-Tak jakby... Uratował mnie przed Ursaringiem i wpuścił do miasta, później oprowadził po nim, uświadomił mi kilka rzeczy, a na koniec chciał załatwić nocleg. Cholera!! - krzyknął jeszcze głośniej, a rana od przebicia dała o sobie znać.
Adin spojrzał na trójkę do której miał największe zaufanie i bez żadnych protestów uwolnił chłopaka od liny.
-Kenji jest... a raczej był wielkim człowiekiem, bardzo nam pomagał, ale nie możemy pozwolić sobie na ciągłe ubolewanie, nie wydaje mi się żebyś kłamał, przepraszam za Deryla - ujął wszystko za jednym zamachem Adin.
-Nazywam się Nina - przedstawiła się blondynka, która wcześniej go broniła.
-Jestem Hugo - powiedział krótkowłosy szatyn, czyli trzeci z mężczyzn.
-Tina - wymamrotała druga nieco cichsza blondynka.
-Moje imię już znasz, jestem Adin czarnowłosy przystojniak, a tamten umięśniony blondyn to Deryl, miło nam Cię poznać - uśmiechnął się podając chłopcu dłoń.
Michał chwilę się zastanawiał utrzymując kontakt wzrokowy z wyglądającym miło, starszym od niego o jakieś dziesięć lat brunetem.
-Mi również, jestem Michał - odparł ściskając dłoń Adina.
Po chwili jeden ze starców podszedł do piętnastolatka - Skoro Kenji Ci pomógł, to nie ma się czego obawiać, moje imię to Carlos.
-Dziękuję.
Michał pomyślał sobie wtedy, że Ci ludzie nie są wcale tacy źli, na początku miał ich za bóg wie kogo, ale oni po prostu byli ostrożni co świadczy o trudnościach jakich musieli doświadczyć.
-Zapomniałem zapytać o najważniejsze, jak się tu znalazłem? - był bardzo ciekawy odpowiedzi, w końcu wydawało mu się, że nie żyje.
-Przynieśliśmy Cię tu... - wymamrotała Tina.
-Hehe, Tina mu chodziło o bardziej dokładny opis - uświadomił ją Hugo.
Ledwo dziewiętnastoletnia kobieta odwróciła wzrok od reszty w geście zakłopotania.
-A więc hmm... jakby tu zacząć - plątał językiem Adin.
Chłopak posłał mu spojrzenie zażenowania, a mężczyzna od razu zaczął mówić na temat.
-Byliśmy na zewnątrz, także odwiedziliśmy sołtysa tylko w trochę inny sposób niż ty... - opowiadał z przerwami wymieniając krótkie spojrzenia z resztą.
-Co tak na mnie zerkasz? Zacząłeś to skończ - powiedział lekko zirytowany Hugo.
-Dobra, dobra no i widzieliśmy jak atakujesz sołtysa i po chwili upadasz, chcieliśmy wracać, ale... mhhhm Nina uparła się by Ci pomóc no i... pomogliśmy po czym uciekliśmy tu - wyjaśnił z grubsza Adin.
Chłopak posłał mu nienaturalny uśmiech, który zdziwił mężczyznę - Co jest? - zapytał.
-Hyh, cienko Ci wychodzi zatajanie, teraz wiem, że chcecie coś przede mną ukryć - zauważył śmiejąc się złowieszczo.
Adin czuł się zakłopotany, a Tina miała ubaw z całej sytuacji, podśmiewając się po cichu.
-Wygląda na to, że dzięki tobie żyję, dziękuję Nina - powiedział spoglądając na ponad dwudziestoletnią blondynkę
-Drobiazg - odparła z uśmiechem.
-Powinieneś jeszcze wiedzieć, że jak Cię znaleźliśmy jakoś żyłeś, ale wczoraj nie dawałeś żadnego znaku życia, twoje serce nie biło, po prostu byłeś martwy - poinformował Hugo nie bacząc na konsekwencje.
-Nie mam pojęcia jak na to odpowiedzieć - wyznał dotykając delikatnie rany, która cały czas dawała o sobie znać.
-Mimo, że najważniejsze organy nie ucierpiały to i tak było z tobą kiepsko, spałeś trzy dni, naprawdę nie mam pojęcia jakim cudem żyjesz, ale można się tylko cieszyć, chyba...
-A czuje się jakbym przespał raptem kilka godzin - wymamrotał niepocieszony.
-Ciesz się, miałeś niezłe szczęście - powiedział bawiąc się swoją brodą Adin.
-Wiem, dziękuję - uśmiechnął się szeroko.
Mężczyzna zrobił zdziwioną minę - Za co dziękujesz?
-Za opiekę nade mną.
-Aaa to nic takiego, nauczono nas, że potrzebującym pomocy się jej udziela, to wszystko - odrzekł drapiąc się palcem po policzku.
-Tylko czemu łóżko było w takiej szczelinie? - zapytał podejrzliwie i z małymi pretensjami.
-Nasz doktorek Hugo lubi pracować w samotności, a poza tym nie znaliśmy Cię - powiedział z czystym sumieniem Adin.
-Mimo to nie mogę w to uwierzyć... - palnął pukając się w głowę.
-Kto by pomyślał, że po takim niemiłym początku, chwilę później będziemy tak hmm, miło rozmawiać - zauważyła Nina.
Michał przeleciał wzrokiem dookoła i zapytał o coś co dręczyło go od samego początku - Co to za miejsce, jesteśmy pod ziemią?
Adin spuścił głowę do dołu po czym uniósł ją triumfalnie - Witamy w podziemnym schronie Episu o którym mało kto jeszcze pamięta!
-Jak zwykle, humor Cię nie opuszcza - stwierdziła jedna ze staruszek, a brunet poczuł się zmieszany, jakby nikt nie traktował go tutaj poważnie.
W tamtej chwili Deryl wrócił z powrotem, jakby trochę ochłonął - No i po co mu to wszystko wypaplaliście? - warknął w stronę Adina.
-Wyluzuj, ma prawo wiedzieć - wtrącił Hugo.
-A jeśli ma jakieś powiązania z sołtysem i nas wszystkich wyda!? - rzucał spekulacjami podchodząc do nich.
-Gdyby tak było, nie próbowałby go zabić... - wymamrotała Tina po chwili zakrywając usta.
Deryl ugryzł nerwowo dolną wargę i nie powiedział nic więcej.
Chłopak zaczął łączyć fakty, ale miał coś ważniejszego do zrobienia, uśmiechnął się szeroko - Jeszcze raz dziękuję za wszystko, pokażecie mi gdzie jest wyjście?
-Gdzie ty chcesz iść w takim stanie?! - zarzuciła nerwowo Nina.
-Od czasu kiedy się przebudziłem do teraz cały, czas o tym myślałem, ale niestety nie znalazłem innego wyjścia...
-Po co chcesz wyjść, żeby nas wydać!? - burknął zaciskając pięści Deryl.
-U sołtysa zostawiłem przyjaciół, czekają tam na mnie, muszę po nich wrócić...
-Sam nie dasz rady! - powiedziała zmartwiona Nina.
-Muszę, oni by zrobili to samo dla mnie, domyślam się, że w prawo od szczeliny będzie wyjście? - powiedział obracając się ku drzwi.
-A jeśli zginiesz? - zapytał z poważną miną Adin.
-...Nie zostawię ich - odparł robiąc krok w kierunku drzwi, które wcześniej otwierał.
Cała piątka kiwnęła do siebie głowami, a po chwili Adin zatrzymał chłopca - Czekaj...
-Tak? - powiedział zatrzymując się.
-Teraz już w stu procentach wiemy, że można Ci zaufać, uciekając zabraliśmy jakieś pokeballe, czy to o nie chodzi? Są razem z twoim plecakiem w następnym pomieszczeniu za tymi drzwiami - wyjaśnił wskazując przejście.
Chłopak słysząc te słowa gwałtownie odwrócił się z powrotem w ich stronę i próbował biec do tamtych drzwi, ale po zrobieniu trzech kroków upadł na ziemię krwawiąc z ust.
-Spokojnie nie forsuj się, pomożemy Ci tam dojść - zapewnił Adin podnosząc go i biorąc pod pachę wraz z Niną.
Przeprowadzili go przez drzwi, które kryły kolejne imponujące pomieszczenie. Tutaj trzymali najpotrzebniejsze rzeczy, od broni po jedzenie i wodę, oprócz tego wiele innych. Te wszystkie rzeczy zajmowały ledwie 1/3 pomieszczenia, reszta była wolną przestrzenią, którą wykorzystywano do różnego rodzaju ćwiczeń. Chłopak zauważył niedaleko swój plecak i leżące obok niego czerwono-białe kule, wyrwał się i samodzielnie do nich doszedł. Otworzył wszystkie kule i ujrzał sylwetki swoich zdziwionych podopiecznych.
-Kochani, przepraszam, że tak długo się nie widzieliśmy... - powiedział próbując wszystkich na raz objąć, one odwzajemniły uścisk ściskając go niemiłosiernie. Tym razem nie będę płakał - powiedział gryząc wargę.
-Słodko... - mruknęła Tina.

Chwilę później wrócili do wszystkich i przyszedł czas na kolejną ważną rozmowę.
-Jestem prawie pewien, że nie wiesz nic o aktualnej sytuacji w tej wiosce, prawda? - zaczął dialog Adin.
-Na pierwszy rzut oka wygląda dość normalnie, ale po dłuższym zastanowieniu coś jest nie tak... - odrzekł brunet.
-Skoro trafiłeś tu nieświadomy muszę Ci powiedzieć co tu się dzieje, ponieważ to zagraża twojemu życiu jak i całej reszty, powinieneś to wiedzieć, jakieś sprzeciwy?
-Nie, powiedz mu - powiedział Hugo.
Nina potwierdziła, a Tina tylko skinęła głową, natomiast Deryl obrócił się dookoła - Dobra powiedz mu.
-Ponad trzy lata temu do wioski trafił pewien mądry i pracowity człowiek, mimo, że był nowy w wiosce od początku zaczął udzielać się "politycznie" bez żadnego skrępowania. Miał dużo pomysłów i odwagę by przedstawiać je publicznie. Mieszkańcom podobało się w jaki sposób myślał, był typem prawdziwego przywódcy, który miał na celu rozwój i wygodę wioski, wszystko po to żeby lepiej się w niej żyło. Zdobył poparcie niemalże wszystkich, dzięki czemu został wybrany na sołtysa. Było wspaniale, ale nic nie może trwać wiecznie. Piękny sen zamienił się w koszmar, mężczyzna sprowadził do wioski można powiedzieć "armię" uzbrojonych w samurajskie katany ludzi, ustalił jasne zasady w których była mowa o: "Każdy mieszkaniec jest zobowiązany do pomocy w powiększeniu wioski, użycia do pracy oprócz własnych rąk także pokemonów. Ten kto nie jest zdolny pracować podlega eliminacji. W przypadku ciąży dziewczynką może być jedynie co piąte urodzone dziecko w przeciwnym razie jest eliminowane. Każdy chłopak od 6 roku życia jest zobowiązany do nauki posługiwania się mieczem. Każda dziewczyna po ukończeniu 16 lat zobowiązana jest do urodzenia co najmniej 4 synów. Nikt nie może opuszczać wioski bez pozwolenia". Ten kto próbował się sprzeciwić był podporządkowywany siłą, w najgorszym wypadku był eliminowany. W ponad rok wioska znacznie się rozbudowała, powstał wielki mur odgradzający ją od świata. Cel tego wszystkiego nigdy nie został zdradzony cywilom. To chyba wszystko, koszmar dalej trwa, a reszta świata nawet nie wie i nie chce wiedzieć o tym co tu się dzieje - wytłumaczył wszystko Adin.
Michał wyglądał jakby go zamurowała mimo, że spodziewał się czegoś takiego - Aaa... co z wami, jak się tu znaleźliście?
-Oczywiście na początku tego wszystkiego wybuchł bunt, najsprawniejsi ludzie z całej wioski postanowili obalić obecnego sołtysa, ale w mgnieniu oka zostali starci w pył przez ludzi tego podstępnego człowieka, przetrwała tylko nasza piątka, reszta albo zginęła, albo się podporządkowała. Razem z Derylem znaliśmy położenie starego, nieużywanego schronu o którym prawie nikt z mieszkańców nie wiedział, a co dopiero sołtys, zabraliśmy tylu staruszków ilu mogliśmy, oprócz tego dwójkę dzieci bez rodziny, no i... żyjemy tu już trochę, czasem wychodząc na powierzchnię po jedzenie jeśli braknie...
-Czemu miecze, czemu rozbudowa, nie rozumiem... - puknął się w głowę z nadmiaru informacji dostarczonych do jego mózgu.
-Nie wiemy nic, wszystko jest trzymane w tajemnicy...
-Tak mi przykro... próbowaliście prosić kogoś o pomoc? - powiedział pierwsze co przyszło mu do głowy po chwilowym namyśle.
-Na początku tak, ale w końcu zrozumieliśmy... to nasza walka i nikt nam nie pomoże - odparł wyciągając prawą dłoń przed siebie i mocno zaciskając.
-Nie wiem co powiedzieć... mogę coś dla was zrobić? - powiedział czując tonę współczucia na sobie.
-Słuchaj Michał, nie powiedzieliśmy Ci jeszcze czegoś dość istotnego, planujemy zamach na sołtysa, od roku tylko czekamy aż nadarzy się okazja, jesteś trenerem, Ciebie to nie dotyczy, zbieraj odznaki, bo liga tuż tuż - wyjawił uśmiechając się na koniec.
-My sobie poradzimy - dodał Hugo.
-Ale jest was tylko piątka!
Adin nie reagując na słowa chłopca wciąż radził mu jak najlepiej - Odpocznij ze dwa dni i wskażemy Ci drogę, nie chciej umrzeć w tak młodym wieku, nam już na starość odbija.
Michał tylko skinął głową, to było takie trudne.

*Chciałbym pomóc, ale co ja mogę zrobić? Czuje się z tym tak źle, nie mam pojęcia co już o tym myśleć! Oni nie mają swojego domu, został im odebrany, nie mogą żyć w spokoju, nie mają już praktycznie nic, a dalej walczą. Szlak! Chciałbym mieć siłę żeby im pomóc, po co mają ginąć, no po co!?* - to wszystko tliło się w głowie Michała od dwóch dni, czuł się okropnie.

Gdy nadszedł dzień w którym miał opuścić schron, Hugo obejrzał jeszcze ranę chłopaka.
-Niemożliwe, prawie się zagoiła... - nie dowierzał oglądając miejsce przebicia.
-Całe szczęście, denerwowała mnie - skomentował krótko karmiąc Snorunta przed wyjściem.
-Chodźmy już, im szybciej tym lepiej, razem z Derylem odprowadzimy Cię - pośpieszył Adin.
-Idę... Do zobaczenia - powiedział żegnając się ze wszystkimi.
Gdy wychodził zauważył jedną ze staruszek oddzieloną od reszty, płakała wręcz szlochała - Kenji... - usłyszał jak mówiła to szeptem.
Zatrzymał się i w głowie miał słowa staruszka - "Na pewno wiecie czym jest ból, a skoro wiecie, że jest nieprzyjemnym uczuciem dlaczego chcecie sprawić go drugiej osobie? Przez takie myślenie później wynikają wojny, a po co to komu skoro można żyć spokojnie w zgodzie ze wszystkimi?"
*Prawie zapomniałem... ten śmieć...*
"Był kompletnym zerem!"
*Mimo, że się cholernie boje, to nie wybaczę mu... nie puszczę tego płazem!!!*
-Przepraszam... nigdzie nie idę, muszę pomścić staruszka - powiedział stanowczo, a jego mimika twarzy zmieniła się nie do poznania.
------------

Ciąg dalszy poczynań w wiosce, sporo się wyjaśniło, a niektóre rzeczy wciąż pozostają zagadką...

Powiem szczerze, że nie chce mi się pisać tych głupot od autora, teraz będę pisał ze dwa zdania max, chyba, że będę miał coś ważnego do powiedzenia, jeśli jakieś sprzeciwy to bombardujcie w komentarzach. Aaa tak przy okazji, drogi czytelniku jeśli podobał Ci się rozdział nie zapomnij wyrazić o nim swojej opinii jeżeli chcesz bym pisał lepiej, ostatnio ciężko z motywacją... :P

4 komentarze:

  1. Czesc! :-)
    pisze z telefonu, wiec wybacz bledy i brak ogonkow ;-). Dobra czas cos wykrzesac.

    Rozdzial mi sie spodobal. Czuc w nim nowa energie. Przede wszystkim jest czytelny i zrozumialy. Nie wiem, ale 2 ostatnie rozdzialy byly jakos ciezkie, jesli chodzi o skladnie. Choc moje tez pewnie nie sa lepsze, wiec sie nie czepialem. Ten czytalo sie znacznie lepiej.

    Na poczatku bylo super. Ten pomysl z rozmowa z alter ego, albo demoniczna strona-strzal w dziesiatke. Bardzo dobrze opisane i ciekawie ujete. Dobrze, ze Michal sobie to uswiadomil, ze bylo gorzej i walczyl.

    Druga czesc, pomimo genialnego pomyslu z ruchem oporu i hostoria wioski, ktora nie jest zla, a poddana terrorowi- miodzio. Minus za Chiny noe ogarniam przesluchania. Ciezko ranny Michal poddany jest brutalnemu przesluchaniu i nic mu sie nie dzieje. Potem wstaje, chwile biegnie i krwawi. To samo poczatek. Wiedzieli, ze zaatakowal go Soltys, a wzieli go za tego zlego. Takie malo to logiczne dla mnie. Tak jestem czepliwy hehe- wyczulem po prostu na sile budowane napiecie ;-)

    ale ogolem rozdzial milo sie czytalo!!! Az czekam na next ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy brutalnemu, przywiązali go liną do krzesła i placha dostał także nie aż tak brutalne :D. Wcześniej nie robił nagłych i gwałtownych ruchów, a gdy już zrobił to odczuł. To wszystko środki ostrożności, a Deryl (ten narwany) miał wyjść na takiego, który bezpodstawnie oskarża i działa pod wpływem emocji. Tak mniej więcej to miało wyglądać, popracuję nad tym żeby łatwiej było zrozumieć to co mam na myśli :D. Dzięki :)

      Usuń
    2. I dużo weny, bo już niebawem 10 000 :D

      Usuń
  2. No i nareszcie zaczynasz mówić w moim języku, człowieku! To się dopiero nazywa rozdział. Tyran do obalenia, system totalitarny oparty na przemocy, który to system trzeba obalić, a prócz tego mamy grupkę idealistów, którzy zeszli do podziemia, nie mówiąc już o tym, że mamy również ciekawe sny Michała w malignie. Jednym słowem - nareszcie rozdział, na który warto było czekać. Oby tak dalej i jedziemy z koksem!

    OdpowiedzUsuń