niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 41 - (WINGS OF LIBERTY ARC) - Koszmar

Moja przygoda w Johto dobiegła końca, nie zdołałem złapać żadnego pokemona, ale i tak dobrze się bawiłem. Dodatkowo Charmeleon ewoluował, teraz powinno już pójść z górki...
-Lepiej się obudź, bo jesteśmy na miejscu - ostrzegła czarnowłosa.
-Przecież nie śpię... - odparł brunet ściągając z twarzy czapkę, którą bawił się wcześniej z nudów. - Naprawdę dziwie się, że nic nie przeszkodziło nam w locie - dodał.
-Dziwne czy nie, ważne jest, że dotarliśmy bezpiecznie - sprecyzowała Cleo.
-Cóż, racja...
...

Wyszli z samolotu i znaleźli się ze wszystkich stron w otoczeniu drzew, wszystko było estetyczne, widać było zaangażowanie twórcy wyglądu tego miejsca.
-Ciężko uwierzyć w lotnisko na granicy dwóch regionów w jakimś lesie - powiedział zdziwiony Michał.
-Co masz na myśli? - zapytała Jenna.
-Że to dziwne, co za debil robi lotnisko w takim miejscu?
-Szczerze to jest wiele takich lotnisk i dodam, że całkiem nieźle się trzymają - wtrąciła Cleo.
-Nie ważne, czemu rozmawiamy o głupotach w takiej chwili? - zauważył chłopak.
-Tak to już jest, podczas pożegnań rozmawia się o byle czym, gdy wcale się ich nie chce - wyjawiła kobieta.
Tuż po tym nastała przelotna cisza, a wraz z nią smutek przed odejściem.
-Odwracając się do tyłu i idąc cały czas prosto trafisz do wioski Episu, tam powinien być profesor Oak - poinformowała Cleo.
-Rozumiem, dziękuję - odparł z uśmiechem brunet.
-...Następnym razem Cię pokonam! - zadeklarowała czternastolatka.
-Heh nie ma mowy!
Cleo podeszła bliżej Jenny i wyszeptała - Przytulmy go i zawstydźmy na pożegnanie.
-Ok, dobry pomysł - zachichotała.
W przeciągu kilku sekund rzuciły się na chłopaka obdarzając ciepłym uściskiem.
-Co za baby... - wymamrotał zawstydzony.
-No to my będziemy się już zbierać, zaraz lecimy dalej, papa Michał, papa Snorunt - pożegnała się blondynka.
-Na razie - powiedziała niepewnie Jenna.
Michał tylko pomachał w ich stronę i chwilę później ruszył w wyznaczone miejsce. Nie czuł się zbyt dobrze, gdy znowu jego drogi z przyjaciółmi się rozeszły, zdążył się do tego przyzwyczaić. Poza tym nieważne czy był z kimś czy tak jak teraz sam, nikt go nigdy do końca nie rozumiał. W taki sposób ukształtował się jego charakter.

Po godzinnym marszu na horyzoncie w końcu widać było wioskę, wyglądała na dość obszerną. Gdy podszedł bliżej zdziwił go widok ogrodzenia, które na pierwszy rzut oka zniechęcało do pójścia dalej.
*Mur i kolczasty drut? Chcą odstraszyć ludzi czy co?* - zastanawiał się piętnastolatek.
Wtem usłyszał jakiś dźwięk dochodzący z pobliskich krzaków, to nie było naturalne. Powolnym krokiem zbliżał się w tamtym kierunku - Halo, jest tam kto? - mówił niepewnie.
Dźwięk nagle ucichł, a z krzaków wyskoczył wielki brązowy pokemon z żółtym kółkiem na brzuchu. Wyglądał na wściekłego, bez skrupułów rzucił się na Michała przy użyciu swoich pazurów, to wyglądało na rozdarcie. Chłopakowi z ledwością udało się uniknąć ataku odskakując do tyłu, to działo się tak szybko.
-Snorunt uderzenie głową! - rozkazał zaniepokojony brunet.
Lodowy stworek wymierzył napastnikowi celny cios w brzuch sprawiając mu nie lada ból. Mimo to atakował dalej, tym razem obrał sobie za cel podopiecznego Michała.
-Lodowy promień w nogi!
Atak spowodował upadek brązowego niedźwiedzia. Te chwilowe spowolnienie nie mogło go zatrzymać, natychmiast użył brutalnego szału i znalazł się przed trenerem. W tamtej chwili Michał poczuł jakby zapadał się pod ziemię, ogarnął go strach i nie mógł się ruszyć. Choć to były tylko ułamki sekund, jego ciało instynktownie zareagowało i schylając się uciekł krokiem rozwścieczonego pokemona.
-Uderzenie głową jeszcze raz - krzyknął, a pokemon posłusznie wykonał polecenie.
Jednak tamten wciąż nie otrzymał zbyt dużych obrażeń i kontynuował natarcie.
*Co jest z nim? W takim tempie nie zdążę nawet wypuścić drugiego pokemona... zginę!* - pomyślał w jednej chwili brunet.
Wtedy ktoś otworzył bramkę w murze i szybkim ruchem pociągnął chłopaka wraz ze Snoruntem do środka z powrotem ją zamykając przed nieposkromionym szaleńcem.
-Nic Ci nie jest?
-Było blisko, dziękuję... - odparł Michał głośno sapiąc.
Osobą, która go uratowała był wysoki siwowłosy mężczyzna na oko koło siedemdziesiątki, twarz pełna zmarszczek podpowiadała w kwestii jego wieku. Miał dosyć pokaźny siwy wąs pod nosem, natomiast jego broda była dokładnie ogolona. Ubrany był w niebieską koszulę pokrytą blado-zieloną kamizelką na wzór samurajskiej kamishimo i luźne, cienkie czarne spodnie, do tego nosił czarne wygodne buty.
-Trochę mnie zaskoczył - dodał z uśmiechem.
-Nie dziwie się, każdego przestraszyłby taki wściekły Ursaring wyskakujący znienacka - potwierdził mężczyzna. - No tak, nie przedstawiłem się, jestem Kenji, miło mi - powiedział wyciągając dłoń.
-Michał - odparł podając dłoń mężczyźnie.
-Wewnątrz tych murów jesteśmy bezpieczni, nie masz się czym martwić chłopcze.
-A właśnie, dlaczego wioska otoczona jest tak solidnym murem? Ciężko powiedzieć o tym miejscu wioska... - zauważył brunet.
-Przed chwilą zaatakował Cię bez powodu dziki pokemon, to dobry przykład by udowodnić zwiększoną agresję pokemonów w tej okolicy, mur chroni wioskę przed atakiem tych rozszalałych stworów, to wszystko - wytłumaczył Kenji.
-Wiadomo dlaczego tak się dzieje? - dociekał.
-Niestety nic o tym nie wiem.
Wtedy coś wielkiego przeleciało nad nimi, przez chwilę padł na nich cień tego czegoś, gdy chłopak zdążył spojrzeć w górę niczego już tam nie było.
-Czy coś się stało? - zauważył nagły ruch bruneta Kenji.
-Coś nad nami przeleciało, nie zauważył pan tego?
-Huh? Nic nie widziałem... mam już swoje lata hehe - zaśmiał się siwowłosy.
-Nie ważne, może mi się przywidziało - wymamrotał.
-Posiadasz bardzo ciekawego pokemona, w Kanto i Johto jest niespotykany - powiedział głaszcząc stworka siedzącego na ramieniu chłopaka.
-Tak, pochodzi z Hoenn, przedstawiam panu Snorunta - wziął go na ręce i trzymał przed starcem.
-Cześć - odparł ściskając łapkę Snorunta w geście powitania. Może zamiast tak stać oprowadzę Cię po wiosce? - zaproponował Kenji.
-Hmm, czemu nie - powiedział brunet.

Przechadzali się dróżką ciągnącą się przez całą wioskę. Było bardzo spokojnie, każdy zajmował się sobą i nikt nikomu nie wadził, Michał dawno nie był w takim miejscu.
-Spójrz to nasze pola uprawne, tu mamy różnego rodzaju warzywa, a kawałek dalej ziemniaki i kukurydze.
-Dzień dobry panie Kenji - powiedziały kobiety zajmujące się uprawą, gdy zauważyły mężczyznę.
-Witam - odpowiedział z uśmiechem.
-Dużo tego macie... - zauważył Michał.
-Tak, w końcu ta wioska jest oddzielona od reszty, więc musimy sobie jakoś radzić.
-Oooh...
-Przejdźmy dalej - zaproponował staruszek.
Następnie kawałek dalej dotarli do pokaźnego sadu.
-Stąd natomiast czerpiemy jagody dla pokemonów jak i owoce dla mieszkańców typu jabłka czy gruszki.
-Robi wrażenie - zachwycał się piętnastolatek.
-Johny rzuć dla Snorunta jakąś Oran jagodę - siwowłosy zwrócił się do jakiegoś brązowowłosego faceta przebywającego obecnie w sadzie.
-Nie ma sprawy, łap młody - powiedział rzucając w stronę Michała niebieską jagodę.
Chłopak bez problemu złapał i ofiarował ją podopiecznemu, który wszamał ją bez opamiętania.
-Dziękuję - odrzekł czarnowłosy.
-Przejdźmy dalej - zasugerował ponownie Kenji.
Tym razem staruszek pokazał mu coś nieco innego, a mianowicie hodowlę bydła.
-Mamy dużo Taurosów i Miltanków, oprócz tego w stajniach trzymamy kilka Ponyt i Rapidashów, o tam - wskazał kawałek dalej od ogrodzonego pastwiska poke-byków i krów.
-Hah, czym mnie pan jeszcze zaskoczy?
-Widzę, że oprowadzanie się podoba - zauważył uśmiechnięty starzec.
-Słyszałem, że ta wioska jest dużo mniejsza, więc to naprawdę niespodzianka - wyjawił chłopak.
-Bo kiedyś była, jakiś rok temu wszystkie prace nad powiększeniem terenu zostały zakończone, a jako, że mało ludzi nas odwiedza pewnie o tym nie wiedzą - wytłumaczył.
-To ma sens... Niedaleko stąd jest lotnisko, słyszałem też, że całkiem nieźle sobie radzi, ale skoro ludzie nie odwiedzają za często tej wioski to gdzie oni idą?
-Kawałek stąd są jakieś ruiny, bardzo popularne miejsce.
-A więc to tak... - westchnął młodzieniec. - Proszę oprowadzać dalej - dodał po chwili.
-Dobrze zatem przejdźmy w stronę domów.
-Ale tu spokojnie...
Pokazał mu siedzibę tutejszego lekarza, domy mieszkalne i wiele innych, ale uwagę chłopca przykuło coś zupełnie innego.
-A mogę wiedzieć co to za duży budynek kawałek dalej?
-Aaaa to... to jest dom sołtysa - wyjawił starzec.
-Coś z nim nie tak? - zapytał zauważając lekkie wahanie w głosie mężczyzny.
-Nic takiego, po prostu obecny sołtys jest nieco specyficzną osobą... rozumiesz o co chodzi.
-Pewnie jest surowy czy coś? - dopytywał dalej brunet.
-Coś w ten deseń, a właśnie zapomniałem zapytać o cel twojego przybycia tutaj, zdradzisz mi go?
-Dobrze, że pan przypomniał, prawie zapomniałem. Słyszałem, że jest tu profesor Oak, byłem w okolicy, więc postanowiłem go zobaczyć, mogę wiedzieć gdzie jest? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Ohh... przykro mi, wczoraj odjechał.
-No nie, jaki pech - opuścił bezwładnie ręce w geście bezsilności.
-Oak to bardzo zajęty człowiek, nie miej mu tego za złe - powiedział Kenji kładąc dłoń na ramieniu chłopaka.
-Ehh... a wie pan może po co tu był?
-Zobaczyć się ze starym kumplem heheh - wyznał z uśmiechem.
-Niech zgadnę... z panem?
-Dokładnie, wpadł mnie odwiedzić.
-Tak swoją drogą to mieszkam w Alabastii i też trochę znam tego pozytywnego staruszka - powiedział Michał.
-Naprawdę? Czyli musiałeś usłyszeć próbkę jego poetyckich zdolności - odparł śmiejąc się Kenji.
-Cóż nie mogłem tego uniknąć nawet gdybym chciał, często odwiedzał mój dom - wyznał łapiąc się prawą ręką za tył głowy.
-Hah, stary dobry Oak... - powiedział zerkając na zegarek przypięty do lewej ręki. - No nieźle, jestem spóźniony, Michał skoro i tak nie masz co robić to może przejdziesz się ze mną na lekcję? - zaproponował mówiąc dość zagadkowo.
-Lekcję? - zdziwił się brunet.
-Nie ma tu szkoły, więc dzieciaki takie jak ty lub młodsze nie mają się jak uczyć, dlatego też prowadzę lekcję o literaturze i poezji, na szczęście czytać i pisać już umieją...
-...W sumie mógłbym.
-Czyli postanowione, używam opuszczonego domku, jakieś dwieście metrów stąd, chodźmy - ponaglił ruszając w stronę budynku.

Szkoła dla Michała rzadko kojarzyła się z czymś pozytywnym. Nigdy nie lubił do niej chodzić, tam czuł się jak ptak zamknięty w klatce i najgorsze, że musiał chodzić codziennie, nie mógł opuścić choćby jednego dnia. Nieważne czy miał doła czy po prostu potrzebował odpoczynku, jedyną opcją była choroba, lecz rzadko chorował, a rodzice nie dawali się nabrać na symulowanie. Choć był dość zdolny, gdy nieco dorósł zaczął nienawidzić to miejsce, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-To tutaj - wskazał na będący kilka metrów od nich budynek.
Wydawało się, że Kenji jest jedynym spóźnionym, wszystko to zostało rozwiane gdy blondwłosy chłopak biegnący w ich stronę wpadł na Michała, który również zrobił gwałtowny ruch. Oboje upadli na ziemię, a po chwili rzucili się sobie do gardeł.
-Aaahh patrz jak chodzisz! Nie widziałeś, że biegnę? - zaczął kłótnię blondwłosy.
-Niby jak miałem widzieć!? Biegłeś za mną idioto! - odgryzł się brunet.
-Przez ten twój nagły ruch oboje leżymy na glebie, a ja i tak już jestem spóźniony!
-Zamknij papę, denerwujesz mnie! - warknął czarnowłosy.
-Ach tak? Skopie Ci dupę debilu! - odparł ten drugi.
-Dawaj!
Snorunt bezczynnie przyglądał się kłótni, nie miał pojęcia, że to może się tak skończyć. Dzięki temu przypomniał sobie niemalże podobne spory jego z Poliwhirlem. Gdy dobór słów był już na bardzo niskim poziomie, obydwaj próbowali rozpocząć konwersację przy pomocy pięści, staruszek Kenji ustał pomiędzy nimi narażając się na cios ze strony obu. Na szczęście w porę się opamiętali i powstrzymali od uderzenia starca.
-Przestańcie! - powiedział donośnym głosem Kenji.
-Pan Kenji!? - zdziwił się blondyn, ponieważ wcześniej go nie zauważył.
-Niech pan tak więcej nie robi, prawie uderzyłem kogoś bez powodu... - ostrzegł Michał.
-A czy był powód żeby skakać sobie do gardeł? - odparł pytaniem.
-Może to dość błahy powód, ale wiedziałem, że przez jego charakter nie damy rady się dogadać, niektórych rzeczy nie da się załatwić rozmową - wytłumaczył swój tok rozumowania brunet.
-Niechętnie, ale... muszę przyznać rację - powiedział blondyn.
-To nie jest konieczne, nie łatwiej byłoby na spokojnie wyjaśnić sobie całą sytuację? Na pewno wiecie czym jest ból, a skoro wiecie, że jest nieprzyjemnym uczuciem dlaczego chcecie sprawić go drugiej osobie? Przez takie myślenie później wynikają wojny, a po co to komu skoro można żyć spokojnie w zgodzie ze wszystkimi? To tak jakby zamiast chcieć uwolnić się z klatki, wszyscy niszczyli by się w środku nawzajem... Prawdziwą siłą jest słowo, a nie pięść, to jest to w co wierzę - na tych słowach zakończył wywód.
Gdy staruszek produkował się by nauczyć czegoś młodych awanturników, oni uważnie go słuchali. Byli pod wrażeniem, żaden nie wiedział co stosownie byłoby powiedzieć w takiej chwili.
Michał szukał luki w wypowiedzi starca, lecz w końcu się złamał i niechętnie podszedł do blondyna - Przepraszam, to mogła być moja wina... - wymamrotał.
-W sumie to nie powinienem tak nierozważnie pędzić, więc też przepraszam... - odparł.
Podali sobie dłonie na zgodę czując się nieswojo robiąc przy tym dziwne miny.
-Nazywam się Michał - przedstawił się brunet.
-A ja Nebula - odparł blondyn.
-Teraz to jestem spóźniony na maksa, wejdźmy już do środka - zaproponował starzec.
-Ok.
Michał przygotowany był na jakiś nudny "wykład" którego nie raz zmuszony był słuchać w swojej szkole, lecz ku jego zdziwieniu stary Kenji był zdatny do słuchania, ba nawet chciało się go słuchać. Potrafił nawet najnudniejsze rzeczy przedstawić w ciekawy sposób, jego słowa miały prosty i łatwy do zrozumienia przekaz dzięki czemu każdy z obecnych tam "uczniów" nawet nie pomyślał o przeszkodzeniu staruszkowi.
*Nieźle... żeby w każdej szkole byli tacy nauczyciele, może nawet polubiłbym to miejsce* - uśmiechnął się brunet, a Snorunt mimo, że nie do końca rozumiał słowa mówcy też uważnie słuchał.

Po skończeniu zajęć wszyscy opuścili można powiedzieć klasę i poszli z powrotem do domów, został tylko Michał, który siadając na drewnianych schodkach spoglądał w stronę muru. Chwilę później dołączył do niego Kenji.
-Przypomniało mi się coś o co miałem zapytać - powiedział brunet.
-Zamieniam się w słuch...
-Nikt nie pilnuje wejścia do miasta? Gdy przybyłem był tylko pan, a na strażnika to pan nie wygląda.
-Wtedy strażnik musiał zrobić sobie małą przerwę, zostałem poproszony o zastąpienie go przez chwilę - wyjaśnił sytuację Kenji.
-Poprosili kogoś tak starego? - wytknął Michał.
-Hej to nie było miłe! - zaśmiał się starzec. - Jak na swój wiek trzymam się znakomicie, a sołtys o tym wie.
-No cóż skoro daje sobie pan radę to tylko się cieszyć - stwierdził uśmiechnięty chłopak.
-... Michał jesteś może trenerem?
-Tak, to pewnie widać, heh - wyjawił.
-A więc pamiętaj, pokemony to nie tylko bezmyślne maszynki do walk, one również mają uczucia i własną dusze, nie zapominaj o tym... - zaznaczył wstając.
-Nie zapomnę - odparł pewnie brunet.
-Słuchaj robi się ciemno, a jeśli chcesz zostać tu na noc musimy powiadomić sołtysa, takie zasady - wyjaśnił starzec.
-Przydałoby się, sen w tym lesie pełnym zdziczałych Ursaringów to nie najlepszy pomysł...
-Dobrze zatem chodźmy mu o tym powiedzieć - powiedział prowadząc chłopca w stronę budynku.

Z bliska wydawał się jeszcze większy co wzbudziło podziw chłopaka. Gdy weszli do środka pierwszą osobą, którą spotkali był jakiś młody facet, który prawdopodobnie pilnował porządku. Kenji przeszedł przez małą sień i był gotowy iść dalej, lecz mężczyzna zatrzymał Michała.
-Jeśli chcesz wejść musisz zostawić tu wszystkie swoje pokemony - przedstawił jasno zasady.
Michał posłał staruszkowi wymowne spojrzenie - Takie są zasady... - powiedział sugerując, że nie ma innej opcji.
-No dobra, Snorunt niestety musisz chwilę posiedzieć w pokeballu, jak reszta... - powiedział do stworka, który przyjął to z pokorą, po czym zamknął go w kuli i wraz ze wszystkimi dał mężczyźnie na przechowanie.
Idąc chwilę przez krótki korytarz znaleźli się w rozległym pomieszczeniu z wieloma przejściami po bokach. Na środku były szerokie, niskie schody, które prowadziły do tronu połączonego z tylną ścianą. Z prawej i lewej strony od wejścia wisiały jakby dwa drewniane balkony do których wchodziło się z wyższego piętra. Na tronie siedział mężczyzna nieco młodszy od Kenji'ego, był niższy i miał znudzony wyraz twarzy. Ubrany był w białą koszulę, czarny garnitur i tego samego koloru spodnie i pantofle. Obok niego był tylko jeden podwładny, czarnoskóry mężczyzna ubrany tak samo jak pracodawca. Każdy wchodząc do tego pomieszczenia nie uwierzyłby, że mieszka tu zwykły sołtys, a na pewno nie obyłoby się bez wątpliwości. W końcu tron to mała przesada.
-Dobry wieczór - powiedział Kenji podchodząc bliżej, dał znak żeby chłopak poczekał.
-Witam Kenji - odparł z uśmiechem sołtys. - Co Cię tu sprowadza?
-Poznałem młodzieńca, który chciałby przenocować w tej wiosce, mógłby zająć jeden z pustych domów?
-To może poczekać, proszę podejdź tu do mnie - powiedział w trybie rozkazującym sołtys.
Starzec niechętnie znalazł się tuż przed organem rządzącym całą wioską, który wstał z miejsca zaczynając dialog.
-A więc doszły mnie słuchy o bardzo niewygodnych rzeczach Kenji, bardzo niewygodnych...
-O co chodzi?
-Nie udawaj greka Kenji, oboje wiemy o co chodzi. Dlaczego opowiadasz wszystkim w wiosce, że pokemony mają uczucia? Że przemoc do niczego nie prowadzi, a rozmowa to lepsze wyjście?
*O co mu chodzi?* - zastanawiał się Michał.
-Posłuchaj Kenji, bo widzę, że jeden raz to dla Ciebie za mało, pokemony to tylko i wyłącznie zniewolone przez nas stwory nieposiadające wolnej woli czy uczuć, zwyczajne maszyny, które muszą być posłuszne swojemu panu. A co do siły to ta słowna jest gówno warta, tak mówią słabi, a w tej wiosce nie ma miejsca dla takich, zrozumiałeś? - powiedział stanowczo sołtys.
-... Ja uważam, że... - Kenji chciał wyrazić swoją opinię, ale przerwano mu.
-Nie ważne, teraz ja mówię - warknął sołtys.
Michał zastanawiał się czy coś dobrego wyniknie z tej rozmowy i czy będzie mógł tu przenocować.
-Ostatnio wspominałeś coś o opuszczeniu swojej... - przerwał krótkim chichotem -... klatki, innymi słowy chciałeś przeprowadzić się do rodziny, dawno ich nie widziałeś, rozumiem. Przemyślałem to, będziesz wolny - wyjawił z uśmiechem sołtys.
-Naprawdę? Dziękuję bardzo panie sołtysie - powiedział będąc pozytywnie zaskoczonym.
*Całe szczęście, że się dogadali* - odetchnął z ulga Michał.
Kenji nie ukrywał swojego zadowolenia, uśmiechnął się szeroko podobnie jak sołtys, a po chwili ten pierwszy poczuł ogromny ból w klatce piersiowej. Spojrzał w dół i dostrzegł rękę sołtysa w której trzymał sztylet, przebił nim jego serce, a chwilę później błyskawicznie go wyciągnął.
-Jesteś wolny - powiedział szybkim ruchem podcinając gardło, na koniec lekko go kopnął, by ten spadł ze schodów.
Michał w tamtej chwili patrzył zupełnie w inną stronę, trzask który usłyszał sprawił, że jego źrenice gwałtownie się rozszerzyły, a umysł jakby na chwilę się wyłączył.
-Staruszku! - krzyknął podbiegając do martwego ciała.
Nie wierzył własnym oczom, coś takiego było dla niego absurdalne, trząchał starcem mając szczerą nadzieję, że ten się obudzi. Nie chciał nawet myśleć o krwi, która się z niego ulatniała.
-Hmmm... szczeniaku chciałeś poprosić o nocleg, tak? Jeśli Ci nie przeszkadza jestem skłonny ofiarować Ci dom tego śmiecia, co myślisz? - zaproponował jak gdyby nigdy nic sołtys.
Michał dalej próbował obudzić starca, a tamten kontynuował - Ludzie tacy jak on są nic nie warci - powiedział siadając. - Nie robił nic pożytecznego tylko chrzanił jakieś pierdoły o pokoju i uczuciach, naprawdę się ciesze, że nie będzie już dręczył mnie i mieszkańców swoimi idiotycznymi poglądami, wreszcie spokój! - zaśmiał się na cały głos.
*Staruszku ty chyba naprawdę już... Widzisz, w tym okrutnym świecie niektórych rzeczy nie można załatwiać słowami, inni mają gdzieś spokój i słowa. Siła, a nie siła słowa, zwyczajna siła gwarantuje przetrwanie, już dobrze o tym wiem...* - ubolewał ledwo powstrzymując łzy.
-Był kompletnym zerem! - nie mógł przestać się śmiać, a jego słowa wyjątkowo dobitnie obiły się o uszy Michała.
Upewnił się, że staruszek ma zamknięte oczy i powolnym krokiem ze spuszczoną głową zbliżał się do sołtysa.
-Co jest młody? - powiedział powoli powstrzymując śmiech.
Gdy wycierał oczy z łez powstałych w wyniku szczerego śmiechu zauważył nagle pełną gniewu twarz chłopaka, która pojawiła się znikąd, wziął wielki zamach prawą ręką i zaatakował z zamiarem uderzenia mężczyzny.
-Niestety... było blisko - uśmiechnął się przechylając głowę w bok.
Michał trafił w twardą deskę obok głowy mężczyzny raniąc sobie całą pieść. Nim się spostrzegł czarnoskóry mężczyzna przebił go na wylot mieczem.
-Ehh, głupi dzieciak, a mógł żyć gdyby tylko nie podniósł na mnie ręki...
Czarnoskóry wyciągnął ostrze z ciała chłopca, a ten sturlał się po schodach krwawiąc z ust jak i z przebitego miejsca.
*Cholera jak do tego doszło... Przecież nie mogę tu umrzeć, zaczynam tracić świadomość co jest? Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, nie mogę, po prostu nie mogę...* - mówił w myślach zaciskając pięści. - Szlaaaaaak!! - krzyknął resztkami sił, a po chwili nie czując już bólu stracił przytomność.
------------

Długo wyczekiwany Arc, przynajmniej przeze mnie. Zostawiam was sam na sam...

4 komentarze:

  1. Hmm, nie wiem jak to ująć i jak to skomentować, ale postaram się.

    "Szkoła dla Michała rzadko kojarzyła się z czymś pozytywnym. Nigdy nie lubił do niej chodzić, tam czuł się jak ptak zamknięty w klatce i najgorsze, że musiał chodzić codziennie, nie mógł opuścić choćby jednego dnia[...]" - czuć, że w ten fragment włożyłeś bardzo dużo emocji XD. A i jak już mówimy o tekście, krew nie ulatuje, bo nie jest gazem, może wypływać jak ciecz. Zaczynam rozumieć te słowne poprawy Nathaly u mnie ;)

    Co do rozdziału, to wiadome, że Michał przetrwa ciekaw jestem jak i coś czuję, że to sołtys będzie martwy po tym wszystkim. Nie mogę się doczekać tego momentu. No i może pociągniesz wątek tej wioski, bo przyznam, że jest dość interesująca. Po co się rozrasta? I czemu kosztem pokemonów?

    Naprawdę ten wątek może być ciekawy i te ruiny. Nie wiem czemu, ale coś czuję, że tam może znajdzie więcej szmaragdów Michał, albo obudzi w nim prawdziwe zwierze, bo wątpię, że o tak wspomniałeś o ruinach. To świat pokemonów przecie!

    Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie, że "ulatniała" chodziło o to, że po prostu opuszczała jego ciało, tak zapytam, bo nie jestem pewien, czy mimo mając to na myśli co napisałem wyżej, warto jest to poprawić? :D. Ciesze się, że rozdział przypadł Ci do gustu :). Naprawdę na ten wątek czekałem bardzo długo, na odpowiedni moment i teraz mam niezłą frajdę z pisania, dużo się wyjaśni w następnym rozdziale. Dzięki :)

      Usuń
    2. Poprawisz jak będziesz chciał. Ulatnia się dusza bardziej. Wiem w jakim sensie zastosowałeś to słowo, acz to taki drobiazg/ Rzucił mi się w oczy, przez medyczne spojrzenie na świat

      Usuń
  2. Wreszcie chwilowy koniec z walkami o praktycznie nic, a wracamy do jakieś ciekawej fabuły. Nie będę ukrywał, że czekałem na takie rozdziały. Pozytywnie zostałem nimi zaskoczony - oby tak dalej. Kenji już z miejsca ma u mnie wielkiego plusa, dobrze dogadał Michałowi, ale jak widzę, Michałek musi się jeszcze nauczyć panować nad gniewem. Cytując króla Juliana "Ja ci mówię, chłopie! Masz ogromne problemy z agresją!" xD Ciekawi mnie, co też będzie dalej. Oby tylko nasz Michałek przez swój temperament nie oberwał nożem w plecy, bo chwilami wydaje się o to prosić - choć temu sołtysowi sam bym przylał. Prymityw jeden.

    OdpowiedzUsuń