wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 40 - Upadki kształtują charakter

-Jynx niezdolna do walki, a cały pojedynek wygrywają Michał Zoldrey i Jenna Morisson!
Tłum szalał, widzowie dostali tego dnia naprawdę dużą dawkę emocji, walki były widowiskowe, a ostatnia z nich świetnie zwieńczyła pierwszą rundę zmagań w Goldenrod. Z pewnością to nie była strata czasu czy pieniędzy. Jedyne czym można by było się martwić to boiskiem, było doszczętnie zniszczone, ale takie rzeczy brało się pod uwagę od samego początku.
-Cholerne dranie zniszczyły moje piękne pole walki!! - wściekała się Whitney strasząc ludzi wokół niej.
-Na dziś to tyle, widzimy się jutro o tej samej godzinie, do zobaczenia! - pożegnał się Stephan.
-Nie wiem jak wy, ale ja muszę porządnie ochłonąć i żebym was wszystkich jutro zobaczył w komplecie! - dodał Richard.
Nie miałem pojęcia, że skandowaniu przez tłum mojego imienia może towarzyszyć takie świetne uczucie, uśmiech nie potrafił zejść mi z ust, z każdą kolejną chwilą miałem ochotę pojedynkować się dalej, ale nie miałem już z kim. Wszyscy opuścili budynek w którym zostaliśmy sami, a  przynajmniej wszystko na to wskazywało.
-Cholera, to już ostatni raz kiedy płaczę... - pomyślałem przecierając oczy. - Świetna robota Charizard, powrót.
Zamknąłem go w pokeballu i zmierzałem ku wyjściu, kiedy nie wiadomo skąd wyskoczyła mi przed oczyma różowowłosa kobieta pełna pogardy i złości, nie podobało mi się to.
-A ty gdzie się wybierasz? - powiedziała na pozór spokojnym głosem, aż mi ciarki przeszły brr...
Przez chwilę błądziłem w myślach powoli cofając się w tył - Nie mam pojęcia - powiedziałem czując jak chce mnie rozerwać na strzępy.
-Co zrobiłeś z moim pięknym boiskiem!? - mówiła zbliżając się do mnie.
Zauważyłem lukę w jej ofensywnym ustawieniu i szepnąłem do Snorunta żeby odwrócił na chwilę jej uwagę - No wiesz... - nie dokończyłem i dałem w długą, kiedy Snorunt strzelił jej mroźnym wiatrem w oczy.
Kiedy wybiegłem na zewnątrz poczułem ulgę, nigdzie nie było tej wariatki, nic tylko ja i świeże powietrze... no i Snorunt. Zadowolony poszedłem do Centrum, gdzie oddałem Charizarda pod opiekę drugiej różowowłosej, tym razem nieco mniej szalonej, chyba. Nigdzie nie było Jenny, w sumie to i pani Cleo nigdzie się nie pałętała, myślałem, że przyjdzie pogratulować wygranej. Wbiłem do naszego pokoju, gdzie rzuciłem się na łóżko niczym Pidgeot na swój obiad, zmęczenie dawało o sobie znać, nie myśląc ani chwili dłużej walnąłem w kimę.

**

Obok pięknego morza i Goldeenów w nim pływających, nieco dalej na górce, drogą szła sobie czerwonowłosa dziewczyna nie zwracając uwagi na piękne widoki. Pewnym krokiem kroczyła do miasta zwanego Prizmanią. Nieco wolniej, tuż za nią dreptał sobie wyluzowany stworek, który myślał tylko o najbliższej przerwie.
-Gorąco jak diabli, nogi bolą, a ja muszę za tobą iść tępa trenerko... - narzekał trzymając dłonie za głową Poliwhirl.
-Ruszaj się Poliś, bo Cię tutaj zostawię! - ostrzegła zwiększając tempo.
Jej wodnemu podopiecznemu nie spodobał się ruch ze strony trenerki i natychmiast z czarno-białej spirali na brzuchu pokemona wyleciał strumień wodny, który spowodował upadek dziewczyny.
-Ej... co ty sobie wyobrażasz - powiedziała nie mając już sama siły iść. - No dobra czas na odpoczynek - westchnęła turlając się w stronę wody, nabrała nieco dużą szybkość gdyż zleciała z górki.
-Aaaa!!! Poliwhirl ratuj!!!
Pokemon szybko przeskoczył nad zmierzającą do wody Amelią i zatrzymał ją przed niechybnym kontaktem z wodą.
-Poli...whirl... - Wiecznie z nią problemy... - pacnął się w głowę głęboko wzdychając.
-Ah było blisko, cieszę się, że przynajmniej ta wodna kara mnie ominęła - spojrzała wymownie na stworka.
W tym czasie z pokeballa wydostał się Dragonair. Owinął się wokół trenerki i próbował ją rozweselić.
-Oho kogo my tu mamy, pan niemowa - powiedział w swoim języku prowokującym głosem Poliwhirl.
Smoczy pokemon zignorował zaczepkę i rozpoczął łaskotanie dziewczyny swoimi uszkami.
-Haha, przestań Dragonair, haha - próbowała zaprzestać łaskotek, ale nie brzmiała zbyt przekonująco śmiejąc się bez opamiętania.
Poliwhirl w tym czasie runął umyślnie na plecy i przyglądał się chmurom wciąż zmieniającym swoje położenie - Dureń... musiał odejść akurat w takiej chwili, a ona? - zerknął na beztroską dziewczynę. - Radzi sobie dobrze, to aż dziwne, szkoda, że nie rozumiem wszystkiego i nie mogę pomóc w ich relacjach - westchnął i zmienił pozycję na siedzącą.
-Przynajmniej jeden z was nie jest kompletnym bucem - stwierdziła prowokująco Amelia.
-Poli poli!! - Co ty tam bełkoczesz!?

**

-Sno sno!! - ledwo otworzyłem oczy i zobaczyłem rozmazany obraz prawdopodobnie Snorunta, który swoim nawoływaniem próbował mnie zbudzić.
Miałem gdzieś jego starania, chciałem po prostu jeszcze trochę poleżeć, niestety ten mały drań nie dał za wygraną i z powodu nagłego zimna przebudziłem się na amen.
-Co ty chcesz!? - warknąłem, a on pokazał mi na okno, gdzie zauważyłem coś interesującego.
Dobra chodźmy sprawdzić co tym babom odbiło, nie dasz mi spokoju jak nie wyjdę...
Schodząc z łóżka potknąłem się o coś co okazało się być ciałem Sandslasha, przywaliłem twarzą w podłogę - Kurna mać! Co znowu... och to ty Sandslash, co ty tu robisz i czemu nie jesteś w pokeballu? - zapytałem nijakiego jak zawsze podopiecznego.
-Slash... - wzruszył tylko łapami i oparł się o łóżko.
-Dobra nie ważne... - powiedziałem wychodząc z pokoju.
Kątem oka dostrzegłem czerwone plamy na białych pazurach na pozór leniwego stworka. Czyżby to była krew? Chyba mi się przywidziało, albo czymś się ubrudził - stwierdziłem odbierając Charizarda od siostry Joy i wychodząc za budynek, gdzie na przeciw siebie stały Jenna i Cleo. Pozostałem w ukryciu nasłuchując tego lamentu, który tworzyły.
-Jenna było gorzej niż oczekiwałam, zawiodłam się na tobie! - zarzuciła surowo Cleo.
-Od początku mówiłam, że to zły pomysł! - powiedziała wściekle Jenna.
-Nie poznaje Cię, o co chodzi!?
-Walczę sama i tylko sama, nie potrafię współpracować, dlatego nie rozumiem po co mnie tu zabrałaś!
-Właśnie po to żebyś się tego nauczyła!
-No i po co one się tak kłócą, wejście pomiędzy te krzykaczki nie skończy się dla mnie dobrze, więc tylko posłuchamy - stwierdziłem zażenowany. - A co ty o tym myślisz, mały?
-Snooo... - Nie rozumiem...
W końcu obie wzięły pokeball do ręki, co spowodowało nieco większe zainteresowanie z mojej strony.
-Masz coś do mnie to przekaż mi to w bitwie, denerwuje mnie ciągłe pouczanie z twojej strony, pokaż co umiesz! - zaproponowała lekceważąco Jenna.
Łołoło od kiedy ona rozmawia ze swoją mistrzynią takim tonem, co to za zwariowany dzień...
-Cóż to chyba dobry pomysł, kompletnie nic do Ciebie nie dociera, normalnie jak kiedyś...
-Skończ! Nidoking wybieram Cię!
-Brawo Jenna, wybrałaś do walki wciąż zmęczonego pokemona, naprawdę brawo... - powiedziała surowo Cleo.
-Przestań gadać i w końcu kogoś wybierz!
-Boże dziewczyno... Idź - westchnęła wypuszczając z pokeballa podopiecznego.
Skorzystałem z okazji i wziąłem mojego czerwonego przyjaciela do ręki.
Samiczka Nidorana posiada kolce, które wydzielają silną truciznę. Uważa się, że są one rozwinięte dla ochrony małego ciała tego pokemona. Kiedy jest rozwścieczona, uwalnia potwornie silne toksyny ze swojego rogu.

**

W miejscu w którym czerwonowłosa dziewczyna postanowiła się umyślnie, albo nie umyślnie zatrzymać zerwał się ledwo odczuwalny wietrzyk, przynajmniej w tamtej chwili. Niebo nie było już takie piękne, przysłoniły je burzowe chmury, dosłownie kilka minut i gwarantowana ulewa.
-Poliś niedaleko jest Centrum, chodźmy już... - nalegała wciąż leżącego pokemona.
-... Daj mi spokój, wole żeby mnie piorun trzasnął niż te twoje wyprawy... - narzekał do nierozumiejącej nic trenerki.
-Wstawaj, bo uznam Cię jako zagrożenie - powiedział twierdząco Dragonair.
-No to dawaj mistrzu, chętnie się z tobą zmierzę wiecznie milczący głąbie - odparł wciąż leżąc na ziemi.
Amelia z zainteresowaniem słuchała dyskusji pokemonów, której nawet nie rozumiała - O czym wy tak dyskutujecie? - zapytała czując się pominięta.
Rozłożony przez samego siebie na łopatki nagle kątem oka dostrzegł unoszącego się na powierzchni wody pokemona, który nawet z daleka nie wyglądał zbyt dobrze, postanowił natychmiast ruszyć mu na ratunek.
-Poliwhirl co ty tak nagle...!? - krzyknęła dziewczyna i patrzyła na pędzącego w wodzie awanturnika.
Zarzucił go sobie na plecy i złapał rękami by ten nie spadł, w oka mgnieniu dopłynął do brzegu, gdzie dziewczyna zastanawiała się co może zrobić.
-Co to za pokemon i czemu jest w takim stanie? - zastanawiała się patrząc na nieznanego jej wcześniej stwora.
Większość ciała była niebieska, posiadał trzy czerwone kryształy na głowie, dwa większe po bokach i jeden mniejszy na środku, oprócz tego ze środka jego ciała wyrastały dwie siwe macki. Gdy próbowała dotknąć pokemona nagle uaktywniło się najprawdopodobniej sparaliżowanie, którego niedawno doznał, elektryczność wyraźnie go raniła.
*I co teraz!?* - panikowała w środku samej siebie, nie wiedząc co robić.
Poliwhirl strzelił jej strumieniem wody w twarz by ta się choć trochę uspokoiła - Poli poli! - Skup się!
-Dzięki mały, musimy mu pomóc, ruszajmy do Centrum! - powiedziała pewnie biorąc poszkodowanego pokemona na ręce.
Wtem pogoda gwałtownie się pogorszyła, zaczął padać obfity deszcz i zerwała się wichura.
-Musimy się śpieszyć! - ponagliła rozpoczynając bieg.
Niespodziewanie prosto z nieba pojawiła się ogromna błyskawica nieubłaganie zmierzająca w stronę dziewczyny...

**

Konflikt uczennicy i mistrzyni trwał w najlepsze, a ja ze Snoruntem mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie, no dalej walczcie już noo...
-Lekceważysz mnie hee... Nidoking miotacz płomieni! - rozkazała Jenna.
Podopiecznemu nie podobał się ten pomysł i próbował nakłonić trenerkę do zmiany decyzji, lecz czarnowłosa była nieugięta. Bezwzględna baba...
-Spokojnie Nidoking, to walka, nic jej nie będzie - Cleo podniosła nieco kolosa na duchu, a ten posłał w stronę przeciwnika swój ognisty atak.
-Nidoran unik i podwójne kopnięcie!
Mały stworek wykonał pomyślny unik, po czym ruszył w stronę oponenta.
-Cios gromu!
Naelektryzowana pięść nie dosięgnęła zwinnie poruszającej się Nidoran, która przy pomocy swoich tylnych nóżek wyprowadziła celny cios.
-Gryzienie! - rozkazała Cleo.
Nidoran błyskawicznie wykonała ruch nim Jenna zdążyła zareagować.
-Miotacz płomieni i cios gromu jednocześnie, złapiesz ją!
To się robi coraz lepsze, nie spodziewałem się takiej walki, w sumie Snorunt także nie mógł oderwać wzroku.
Nidoking biegał po boisku za budynkiem próbując nakierować miotacz na zwinnie poruszającego się przeciwnika, oprócz tego wymachiwał naelektryzowaną pięścią, ale niczym nie mógł trafić.
-Nidoran tunel! - rozkazała Cleo mając już w głowie ułożony plan na tą bitwę.
-Nidoking traf ją szybko miotaczem płomieni!
Nidoran umknęła przed wiązką ognia chowając się pod ziemią.
-Skop go trochę - powiedziała z uśmiechem blondynka.
-Oczy dookoła głowy Nidoking - ostrzegła czternastolatka.
Tuż za zdziwionym pokemonem spod ziemi wyłoniła się Nidoran wymierzając kolejny cios podwójnym kopnięciem.
-A teraz z powrotem pod ziemię i powtórz atak.
Nidoking oberwał serią takich samych ataków aż w końcu Jenna postanowiła działać mimo nie korzystnej sytuacji.
-Nidoking brutalny szał!
Gdy Nidoran po raz kolejny wyskoczyła z ziemi Cleo kazała jej zrobić unik, lecz dziki cios przeciwnika nie pozwolił jej na to i odrzucił ją na sporą odległość powodując upadek.
-Nooo ten atak jest trochę kłopotliwy, ale to nic... - stwierdziła Cleo.
-Doprawdy? Nidoking kontynuuj natarcie!
-Unikaj aż dam Ci znak mała.
Ponad cztery razy mniejszy stworek unikał ataków szalejącego przeciwnika aż tamten się zmęczył.
Nidoking nagle zatrzymał się by złapać oddech, a to był dobry moment na atak dla Cleo.
-Nidoran gryzienie! - rozkazała blondynka.
Nidoking zawył z bólu, a to nie był jeszcze koniec.
-Dodaj podwójne kopnięcie! - ten atak posłał fioletowego kolosa na kolana, to było takie jednostronne...
-Nidoking!! - krzyknęła Jenna.
Zdziwił mnie fakt, że pani Cleo chwilę potem odwołała Nidorana do pokeballa, Jenna wyglądała na wściekłą.
-Co ty robisz!? - wrzasnęła oburzona.
-Nie mogę dobić zmęczonego pokemona, który przegrywa przez złe decyzje swojej trenerki, chodź musimy się przejść i pogadać, bo kiepsko z tobą, a Nidokinga zostaw tu na chwile, odpocznie... - powiedziała jednoznacznie ciągnąć dziewczynę za rękę mimo jej oporu.

**

Gdy błyskawica miała już uderzyć w bezbronną dwójkę Dragonair użył swojej ochrony by zapobiec zderzeniu. Dziewczyna upadła na ziemię i ciężko wzdychając podziękowała przyjacielowi za reakcję.
-O mały włos...
-Poli poli!! - Ruszaj się!! - poklepał ją po plecach.
Gdy udało im się przebyć kawałek drogi przed nimi pojawiła się wielka grupa Magnemite'ów na czele której stał Magneton.
-Co jest z nimi? Chyba nie mają pokojowych zamiarów... - stwierdziła widząc jak ładują energię.
Wtedy zdała sobie sprawę, że stan pokemona, którego trzymała na rękach to mogła być ich sprawka.
-Co zrobić, co zrobić... - jąkała się patrząc bez sensu na zgraję agresywnych pokemonów.
Wtem wystrzeliły wszystkie razem silne wiązki elektryczne, które Dragonair z trudem zablokował ochroną. Poliwhirl zauważył stan trenerki, wskazał na nie będące już daleko Centrum po czym z całej siły popchnął dziewczynę robiąc jej miejsce dzięki armatce wodnej i podwójnemu klapsowi, którymi potraktował wściekłe Magnemity.
-Nie mogę was zostawić! - krzyknęła zrozpaczona.
Poliwhirl strzelił w nią armatką wodną i pokazał kciuk w górę by ta się nie martwiła co ostatecznie przekonało Amelię.
-Liczę na was! - poinformowała biegnąc przed siebie.
-Musimy ich uprzątnąć zanim wróci - stwierdził Dragonair.
-Zróbmy zawody, który więcej z nich powali, a no i nie rób się taki rozgadany - zaśmiał się Poliwhirl.

W tym czasie Amelia mimo, że wichura i deszcz ograniczały jej ruch, była nieustępliwa. Chciała w końcu zrobić coś dla kogoś, no i dla siebie, miała dość swojej niemocy, poczuła potrzebę zrobić coś samodzielnie. Gdy próbowała przyśpieszyć tempo, potknęła się o kamień i wpadła twarzą w kałużę.
-Szlag! - krzyknęła pełna frustracji. *Kostka boli okropnie, czemu w takim momencie? Zawsze jest to samo, wszyscy muszą mi pomagać, bo sama nie radzę sobie z niczym! Byłam głupia myśląc, że mogę sobie poradzić bez niego*. "Chodź ze mną" - przypomniała sobie słowa i uśmiechniętą twarz czarnowłosego chłopaka. - Michał... pomóż mi... - powiedziała smutnym głosem licząc, że chłopak jej pomoże.
Pokemon którego wciąż trzymała w dłoniach wydał dźwięk przepełniony bólem, było pewne, że nie wytrzyma długo.
"Zawszę walczę do samego końca" - po przypomnieniu sobie tych słów zacisnęła zęby i mimo bólu  wstała i utykając ruszyła do Centrum.
*To przez te uzależnienie od innych jestem taka słaba, ale teraz sama sobie poradzę!*

W budynku atmosfera była luźna, wszyscy miło spędzali czas, grała muzyka, a siostra Joy cieszyła się z faktu, że nie miała dziś zbyt dużo roboty. Nagle drzwi otworzyła mokra i ubrudzona dziewczyna z pokemonem w jeszcze gorszym stanie. Gdy przemieszczała się do lady kilka dziewczyn jak i chłopców zlękło się na ich widok.
-Co to za obrzydliwy pokemon, a ta dziewczyna... - szeptali między sobą.
-Zamknijcie się - powiedziała reszt sił Amelia.
-Co się stało!? - zapytała różowowłosa.
Położyła pokemona na ladzie i powiedziała upadając na ziemię - Niech pani się nim zajmie...


**

Podszedłem do siedzącego na ziemi Nidokinga i usiadłem obok niego. Jak na ironię zrobiło mi się go żal, bo poznałem na własnej skórze jaki jest silny, a mimo to już dwa razy przegrał na moich oczach. Chyba źle rozumuje, silny nie znaczy niepokonany, powinienem to sobie zapamiętać.
-Zrąbanie jest przegrywać co nie? - powiedziałem widząc obojętną minę pokemona.
On odpowiedział coś w swoim języku, nie rozumiałem go, tylko Snorunt mógł wiedzieć co powiedział.
-Nie przejmuj się, nie możesz zostać niezwyciężonym od razu, takie rzeczy mogą przyjść z czasem jeśli będziesz tego bardzo chciał, ambicja i silna wola to podstawa. Ale żeby to mogło nastąpić musisz dobrze zsynchronizować się z Jenną, ostatnio nie ma swoich najlepszych dni, ale z pewnością będzie lepiej - próbowałem go pocieszyć, ale chwila dłużej tam spędzona doprowadziła by mnie do stanu przemyśleń, którego niezbyt lubię, więc wróciłem do pokoju.

W takich chwilach żałuje, że nie znam pokemonowego języka, może mógłbym wtedy jakiemuś pomóc w aspekcie psychicznym, w końcu nie tylko ludzie mają tego typu problemy. Cóż nie można mieć wszystkiego, lecz zawsze chcemy czegoś co leży poza naszym zasięgiem...
Coś ostatnio tutaj cicho, w końcu uwolniłem się od tych pisków i jęków niezadowolenia tego chorego na głowę człowieka, ale przyznam, że za nimi tęsknie, czasem było nawet śmiesznie. Przydałoby się z nią zobaczyć, w sumie nie wiem nawet co tu robię, nie pasuję do dwu-walk, tak samo jak i Jenna. Rozumiem chęci tej nieprzewidywalnej blondynki, ale niestety w naszym wypadku nie ma szans na poprawę, jesteśmy zbyt wielkimi indywidualistami i nawet nie chcemy się zmieniać. Każdy się myli tym razem ona też.
-Sno? - zauważył moje skupienie Snorunt.
-Tak sobie rozmyślam, czas chyba wracać mały, tak jakby obraliśmy błędną drogę, ale możemy jeszcze zawrócić - postawiłem jasno sprawę, ale tak mi się zdaję, że właśnie on wiedział już o tym wcześniej tylko czekał aż sam to zauważę.
Wtem do pomieszczenia wparowała Cleo i nieco uspokojona Jenna, jednego byłem pewien ta uparta czternastolatka tym razem na pewno nie przyznała jej racji.
-Jak poszło? - zapytałem licząc, że usłyszę coś śmiesznego.
-A idź ty, tym razem nie dałam rady jej przekonać, ale z tobą mogę, a później wrócimy do niej - wyjaśniła plan blondynka.
-Proszę zaczynać - śmiechłem teoretycznie wiedząc co zamierza mi powiedzieć.
-... Szczerze mówiąc nie wierzyłam w waszą wygraną, to miała być taka nauczka, która powinna zachęcić was do poprawienia współpracy, ale skoro jakoś się udało to...
Przerwałem jej - Nie chcę już brać w tym udziału, jestem indywidualistą, a w mojej naturze nie leży współpraca z innymi trenerami, ale ich pokonywanie - wytłumaczyłem wprost.
-Ty też!? - złapała się za głowę niedowierzając.
-To prawda, wygrana była fuksem, przeciwnicy są silni i zgrani, nie jesteśmy na razie na tyle silni by brać w czymś takim udział, ostatnio to zrozumiałem...
-Ma rację - potwierdziła moje słowa Jenna.
-Nie chcecie nawet spróbować? - zapytała nie radząca sobie z naszymi charakterami Cleo.
-Nie tym razem - powiedziałem twierdząco.
Kobieta była blada na twarzy, nas dwoje to dla niej zdecydowanie za dużo - I co teraz? Chcecie wracać do Kanto?
-Tak, ale najpierw...


**

Amelia obudziła się w pokoju, którego nie posiadała wcześniej w pamięci, musiała zostać przeniesiona gdy nieświadomie upadła na ziemię. Czuła się jakby zapadła w długi sen i urodziła na nowo.
-Chyba nie przespałam kilku dni? - zastanawiała się powoli wygrzebując z łóżka.
Po chwili już wiedziała gdzie jest, wcale nie opuściła Centrum, ale tak jakby zaklepała sobie pokój. Rozprostowała wszystkie kości i ruszyła sprawdzić co z pokemonem, którego tu przytargała. Niestety bardzo szybko ból w kostce u prawej nogi uświadomił jej, że pośpiech w tym stanie to nic dobrego. Czuła jakąś maść, która nieco koiła ból, oprócz tego skarpetę uciskową. Powoli, ale skrupulatnie dotarła do celu.
-Przepraszam jak trzyma się pokemon, którego wcześniej tutaj przyniosłam? - zapytała uśmiechniętą siostrę Joy.
-Chansey przyprowadź go - powiedziała różowowłosa, a podopieczna posłusznie przyprowadziła pacjenta.
Siedział w połówce kuli przypominającej akwarium, do połowy wypełnionej wodą, niżej umiejscowiona była średniej długości rurka, a na jej końcu kółka, które umożliwiały poruszanie się. Był zadowolony i co najważniejsze w pełni sił bez żadnych widocznych urazów.
-Całe szczęście... - odetchnęła z ulgą dziewczyna. - Mogę wiedzieć co mu dolegało?
-Po prostu otrzymał zbyt dużą dawkę ładunków elektrycznych, co spowodowało naelektryzowanie, to nic takiego, ale jednak trochę wycierpiał i mogło się to skończyć gorzej gdybyś go tu nie przyniosła na czas - pochwaliła.
-Dziękuję... - powiedziała nieśmiało.
-A jak noga?
-Dużo lepiej - odparła będąc wdzięczną za pomoc.
-A tak z innej beczki, nazywasz się może Amelia Sparks? - zapytała zdziwioną nastolatkę.
-Tak... Coś zrobiłam?
-Heh, mam dla Ciebie przesyłkę od profesora Oaka - wyjaśniła podając dziewczynie paczkę.
Amelia nie ukrywała zdziwienia, przecież skąd wiedział, że właśnie tu wyląduje i co takiego może być w środku?

*No to lecimy z tym koksem* - powiedziała w myślach otwierając paczkę, a jej oczom ukazało się znajome czerwone urządzenie. Spojrzała na nie z podziwem *Pewnie Michał mu o tym wspomniał...*
-Oho... czyżby pierwsze użycie? - zapytała twierdząco rozbawiona siostra Joy.
Nakierowała pokedex na siedzącego w półkuli stworka - Widziałam już jak to się robi...
Tentacool pokemon meduza. Jego ciało w dużej mierze składa się z wody, jeżeli zostanie usunięty z morza, to wysycha jak pergamin. Jeśli tak się stanie pokemon będzie odwodniony i będzie musiał czym prędzej wrócić do morza.

-Przydatne... - stwierdziła chowając urządzenie do kieszeni.
-W każdym bądź razie Tentacool może w każdej chwili wrócić do domu, zabierz go tam jeśli chcesz, przy okazji rozchodzisz nogę - zaproponowała.
W tym czasie Amelia przypomniała sobie, że zostawiła za sobą Poliwhirla i Dragonaira - Dobrze odprowadzę go tam i przyniosę z powrotem te szklane coś - powiedziała śpiesznie wychodząc z budynku. *Jak mogłam zapomnieć* - pomyślała.
Gdy dotarła na miejsce nie znalazła swoich towarzyszy, ale wszędzie leżały tylko Magnemite'y, rozejrzała się chwilę i dostrzegła coś przy wodzie, natychmiast znalazła niestrome zejście i poszła to sprawdzić. Siedział tam zarówno Poliwhirl jak i Dragonair oparci wzajemnie o swoje plecy, a obok nich leżał nieprzytomny Magneton, Poliwhirl zasnął pokazując kciuk w górę.
-Jestem dumna, na was zawsze można liczyć - powiedziała odwołując podopiecznych do pokeballi. - Dobra nie przedłużając, wiem, że tęsknisz za domem, dlatego przepraszam, że tak długo to trwało, jesteś wolny! - uświadomiła wrzucając pokemona do wody.
Gdy dziewczyna miała zamiar wrócić do Centrum, stworek, który przed chwilą znajdował się pod wodą, ponownie się wynurzył i bacznie przyglądał czerwonowłosej.
-Co jest, zapomniałeś czegoś?
Pokemon pokiwał głową poziomo wprawiając ją w zakłopotanie.
-Hmm, może jesteś głodny? - zapytała ponownie.
Otrzymała taką samą odpowiedz co przy pierwszym pytaniu. Niepewna zamiarów pokemona przykucnęła i nieśmiale zaproponowała - Więc może chcesz być ze mną?
Za trzecim razem odgadła chęci Tentacoola i wymierzyła w niego czerwono-białą kulą, która zamknęła w środku stworka czyniąc go jej trzecim pokemonem.
-Zaprawdę wspaniały dzień...

**




Obydwoje od początku na to liczyli, pod przykrywką nauki współpracy, czekali aż będą mogli sprawdzić swoje umiejętności przeciwko sobie. Mimo rad od starszej Cleo, postanowili wykonać swój jak na razie ostatni krok w Johto, a blondwłosa kobieta mogła tylko patrzeć.
-Kingler wybieram Cię - krzyknął Michał wypuszczając swojego krabiego podopiecznego.
-Slowbro twoja kolej! - Jenna wybrała do walki pokemona, którego brunet się nie spodziewał.
Byli tak bardzo zmobilizowani, że chcieli jak najszybciej zakończyć walkę.
-Kleszcze!!
-Kula cienia pełna moc!!
Zmotywowany Kingler zderzył się z piekielnie silną kulą cienia, która go niechybnie przytłaczała.
-Przenieś całe utwardzenie na lewe szczypce i przepołów ten atak!
Metaliczny połysk pokrył wybraną cześć ciała pokemona co pozwoliło mu na rozpołowienie niebezpiecznego ruchu przeciwnika.
-Bąbelkowy promień Kingler ciśnij go dalej!
-Zatrzymaj to zmieszaniem, a potem wodny puls!
Poruszające się z wielką prędkością bąbelki uległy psychicznej mocy Slowbro, który zmusił je do roztrzaskania o ziemię, a wodny puls sprawił, że o mały włos Kingler nie upadł na plecy.
*A więc tego chciałaś...* - pomyślała sobie Cleo widząc szeroki uśmiech na twarzy dziewczyny. *Chciałaś z nim walczyć, a nie współpracować, teraz rozumiem... to Ci sprawia radość prawda?*
-Slowbro podejdźmy bliżej i mega cios!
Rękę podopiecznego Jenny pokrył biały blask, a wtedy ruszył na przeciwnika z zamiarem nokautu.
-Kingler traf go bąbelkami w oczy!
Posłusznie wykonane polecenie zaowocowało chwilowym oślepieniem Slowbro, to mogła być szansa dla Michała.
-A teraz kleszcze z całej siły!
Kingler wziął ogromny zamach po czym wybił oponenta wysoko w górę, tamten wydał głośny dźwięk bólu.
-Gdy będzie w twoim zasięgu skacz i dobij go kolejnymi kleszczami! - rozkazał wydając kończące uderzenie brunet.
-Kuki kuki!!
Slowbro bezwładnie spadał na ziemie, a kiedy Kingler wyczuł dobry moment wyskoczył najwyżej jak tylko umiał i zamierzał zadać ostateczny cios.
Slowbro nagle otworzył oczy - O to chodzi! Powal go na ziemię zmieszaniem i wykończ mega ciosem!
-Kingler kleszcze!!!
Spadający Slowbro przy pomocy konfuzji posłał Kinglera na ziemię i wymierzył prosto w cel mega ciosem sprawiając ogromny ból przeciwnikowi, poke-krab walczył jednak do końca i z całej siły zaatakował kleszczami.
-No... kto ostatecznie wygra? - oczekiwała na upadek jednego z pokemonów Cleo.
Pokemony podniosły się z ziemi i przez chwilę mierzyły się wzrokiem. Ostatecznie skorupa na ogonie Slowbro została nadłamana i to on upadł jako pierwszy. Zwycięzcą okazał się Michał.
-Ej trzymasz się jakoś tam? - zapytał brunet podchodząc do dziewczyny.
-...To było świetne!! - krzyknęła szeroko uśmiechnięta Jenna, była taka szczęśliwa mimo, że przegrała.
-Ale jak to? - zdziwił się Michał, a Snorunt zrobił minę jakby zobaczył nagle Gengara.
-Walczmy jeszcze raz! - zaproponowała, a w razie odmowy miała w planach nawet wymuszenie.
-Eeee no dobra! - odrzekł przystając na propozycję.
-O nie, nie, nie maluszki, teraz to wracamy z powrotem do Kanto - oznajmiła Cleo ciągnąc dwójkę za ręce.
-Czemu? - zapytała zawiedziona.
-Jenno Morisson nie wierzę, że jedna walka rozbudziła w tobie tyle niepasujących do Ciebie emocji!
-Cicho siedź! - burknęła czarnowłosa wypinając kobiecie język.
Chłopak poczuł ulgę, chciał jak najszybciej wrócić do zdobywania odznak, do Kanto.
-Michał mam interesujące wieści, profesor Oak podobno jest obecnie w małej wiosce na granicy pomiędzy Kanto i Johto, chcesz tam wysiąść?
-A skąd wiesz, że chcę zobaczyć profesora? - zapytał podejrzliwie.
-Przeczucie - odparła mało satysfakcjonująco.
-Dobre ma pani te przeczucie, ok wysiadam tam, podziękuje za aktualizację do pokedexa, jest naprawdę pomocna!
-Podobno te Aerodactyle gdzieś zniknęły, więc znów polecimy samolotem, idźcie się szykować - zaleciła Cleo.
-Nie ma mowy! - wpierała Jenna. - Nie mam zamiaru przeżywać tego samego po raz drugi!!
-A kto się Ciebie pytał o zdanie? - palnęła z uśmiechem blondynka.
-Kanto nadchodzę! - krzyknął Michał.
------------

Witam :)
Nie ukrywam, że miałem problemy z tym rozdziałem, powodów jest kilka np. małe zmotywowanie, zmęczenie i brak weny przez parę dni. Ogólnie nie czuje się zbytnio zadowolony, bo zdecydowanie za dużo sił włożyłem w poprzedni, to chyba zadecydowało o tej sytuacji. Także już koniec tego irytującego turnieju i trzeba zacząć łączyć wątki itp. Tutaj wyszedł taki powiedziałbym "mieszaniec" na wiele sposobów go próbowałem pisać i z żadnego nie zrezygnowałem jak dobrze pamiętam. Nie mam pojęcia co dalej pisać, jeśli zrobiłem coś źle to przepraszam. Aaa przypomniało mi się, chyba brakowało wam Amelii, miała być już w tamtym rozdziale, ale napisałem wtedy bardzo dużo jak na mnie i postanowiłem skupić się na tym przy następnym. Nie wiem kiedy będzie następny post, może i mi przydałaby się jakaś przerwa? To zależy jak odbierzecie ten rozdział, czy się spodoba czy nie, jeśli nie to przerwa będzie miała sens. Mam jakiś mętlik w głowie. Do następnego :)

2 komentarze:

  1. Rozdział hmm ok w miarę. Znaczy czuć, że coś jest nie tak, jest chaotyczny i trochę nieskładny. Duża ilość wątków, acz jakoś bez polotu. Moim zdaniem. Ogólnie jest okej nawet. Myślę, że wprowadzenie tak dużo wątków sprawiło lekkie zamieszanie.

    Przyznam szczerze od początku czułem, że Amelia złapie Tentracuela, liczyłem jednak przy końcu, że zaskoczysz i Amelia złapie sobie Magnetona, który sobie tak leżał. Swoją drogą, jak ona mogła zapomnieć o swoich pokemonach i zostawić Poliwhirla na łaskę elektrycznych pokemonów, do tego stalowych.

    Jenna chyba coś wreszcie sobie uświadomiła. Na całe szczęście, bo czasem była nieznośna.

    Przyznam, że to dość krótka i ekspresowa przygoda w Johto :P

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny nudny jak flaki z olejem, ale przynajmniej znowu pojawiła się Amelia, choć szkoda, że nie przy boku Michała. Połowa rozdziałów za mną. Jeśli druga połowa jest równie żałosna fabularnie, co ostatnie rozdziały tej części, to powiem ci tak: wróżę Ci wielką karierę, bo cudownych owacjach, jakie tu otrzymujesz wnoszę, że otaczają nas troglodyci i brutale. Takim zaimponujesz bez problemu. A że takich jest coraz więcej, to cóż... Będziesz wiecznie popularny. Nie to, co ja, idealista piszący o walce dobra ze złem i prawdziwej miłości czy prawdziwej przyjaźni. W końcu kogo to obchodzi, gdy mamy dwa napier.... się stworki?

    OdpowiedzUsuń