niedziela, 25 października 2015

Rozdział 37 - Znowu sam

Kiedy w końcu zapadł zmrok w miejscu zwanym "Lasem zakochanych" czarnowłosy chłopak wraz ze swoim wiernym Snoruntem i nowym towarzyszem Pichu ułożyli się wygodnie opierając o wielki pień czerwonego dębu będąc nie świadomym nazwy tego miejsca. Nieco wyżej nad pogrążoną w sen trójką uwagę przyciągały krwiste liście, światło księżyca sprawiało, że wyglądały prześlicznie zupełnie jak włosy pewnej dziewczyny, która ową noc planowała spędzić na samotnym rozmyślaniu kiedy jej podopieczni odpoczywali w czerwono-białych kulach. Nazwa tego miejsca pochodzi od pewnego mężczyzny, który opowiedział o tym całemu miastu, o najpiękniejszym dniu w swoim życiu.

"Dawno temu w mieście zwanym Parmanią żył sobie dziewiętnastoletni chłopak o imieniu Dylan, był kobieciarzem i codziennie rozkochiwał w sobie pierwszą lepszą przedstawicielkę płci przeciwnej co przychodziło mu bez najmniejszego trudu. Co przychodzi za łatwo po pewnym czasie się nudzi, w tym przypadku nie było inaczej, chłopak miał dość łatwych panienek, zaczął wiec marzyć o takiej którą zdobędzie po wyczerpujących staraniach by mógł nazwać ją tą jedyną, tą która nada jego życiu zupełnie nowy sens. Jednak często tak jest, że gdy czegoś bardzo pragniemy, zazwyczaj nigdy tego nie dostajemy. Po bezowocnych poszukiwaniach Dylan zaczął to sobie uświadamiać, szukał i szukał, ale pożądana przez niego osoba jakby chowała się w nieosiągalnym dla niego miejscu. Już miał się poddać kiedy naprzeciw sklepu z którego właśnie wracał ujrzał ją, piękną nie znaną wcześniej dziewczynę. To było dla niego jak headshot od Amora, miłość od pierwszego wejrzenia. Nie czekając ani chwili pobiegł do swej wybranki serca, robił to co zawsze, a ona nie nie wyglądała na zainteresowaną nim, dokładnie tak jak sobie wymarzył. Dowiedział się, że właśnie przeprowadziła się do rodziny, po długich namowach otrzymał numer telefonu i szczęśliwy starał się o nią każdego dnia. Na szczęście dla Dylana obok dziewczyny nie kręcił się żaden inny facet, mimo to dziewczyna od dnia w którym się poznali nie wyraziła żadnego zainteresowania byłym kobieciarzem. Chociaż długo szukał właśnie takiej dziewczyny, powoli jego cierpliwość się kończyła. Sfrustrowany wyprosił spotkanie, które było jego ostatnią szansą. Zabrał ją do pięknego lasu spory kawałek za miastem gdzie powiedziała mu wprost, że nie zamierza się z nim wiązać i, że jest tu z nim tylko z grzeczności. Załamany odruchowo spojrzał w niebo, a księżyc przysłonił mu różowy pokemon robak z skrzydłami w kształcie serca, olśnił nawet dziewczynę, która zdawała się być zakłopotana. Gdy stworek odleciał w głąb lasu Dylan postanowił wyznać dziewczynie w której się zakochał to co naprawdę czuje. Sylvia, bo tak nazywał się obiekt westchnień młodzieńca mimo, że przed chwilą powiedziała coś zupełnie odwrotnego do tego co postanowiła zrobić, przemyślała wszystko jeszcze raz i dała szansę Dylanowi. Na pamięć o tym wydarzeniu las nosi nazwę "Las zakochanych".

-Piękne... tylko szkoda, że prawdopodobnie nieprawdziwe - westchnęła wpatrzona w przewodnik i po chwili spoglądając w księżyc. - Ale jak na ironię losu mnie w sobie rozkochał, w sumie to już sama nie wiem co czuję, ciekawe jak jest z nim... - zamknęła swój jedyny środek nawigacji i schowała go z powrotem do plecaka po czym ruszyła dróżką przed siebie.

Gdy słońce w końcu powitało nowy dzień brunet natychmiast zerwał się ze snu przeciągając się na lewo i prawo. Nagły ruch trenera obudził dwa śpiące jeszcze stworki - Jak się spało? - zapytał z porannym uśmiechem.
-Sno sno... - Za krótko... - ziewnął niepocieszony Snorunt.
Pichu zdawał się nie przejmować wczesną pobudką, lecz nie odmówiłby kilku dodatkowych minut.
-Dzień dobry! - powiedziała radośnie Amelia.
-Dzień dobry, kiedy wstałaś? - zapytał wstając z miejsca.
-Jakiś czas temu, nie mogłam spać - wytłumaczyła opierając się o pień.
-Ja wręcz przeciwnie, spałem jak zabity, a co robiłaś?
-Nic takiego, głównie siedziałam...
-Rozumiem, dobra czas na poranny trening, wybieram wszystkich! - krzyknął wypuszczając z pokeballi podopiecznych.
-...Prawie bym zapomniała, zamknęłam Poliwhirla w pokeballu i nie wypuściłam, pewnie będzie zły - powiedziała wypuszczając awanturnika i przy okazji Dragonaira.
-Poli... whirl!! - wrzasnął z całych sił.
-Przepraszam Poliwhirl, zapomniałam... - próbowała udobruchać pokemona najprościej jak umiała.
Podopieczny spojrzał na trenerkę wymownie po czym odwracając wzrok wskoczył na towarzysza z jeszcze małego grona pokemonów Amelii. Niebiesko-biały wąż całkowicie zignorował zachowanie Poliwhirla, był zajęty obserwowaniem starań czarnowłosego trenera za którym od początku nie przepadał.
-Poli? - Co jest smoczku? - zapytał Poliwhirl układając się wygodnie na jego ogonie.
Zapatrzony stworek natychmiast zrzucił z siebie zbędne kilogramy.
-Dragonair czy ty...

-Pichu pokaż nam swój elektrowstrząs, spróbuj trafić Snorunta - rozkazał Michał.
Elektryczna myszka radośnie wystrzeliła małą iskierkę elektryczności, którą Snorunt bez problemu uniknął. Małemu pokemonowi spodobała się ta zabawa, więc zaczął posyłać coraz więcej iskierek z takim samym skutkiem.
-Przy użyciu takiej mocy nawet jeśli trafisz nie zrobisz nic przeciwnikowi... - zwrócił mu uwagę, ale zadowolony Pichu nie zwracał uwagi na trenera. - Czyli mamy przed sobą sporo pracy...
Wtedy żółto-czarną mysz pochłonął cień z sylwetki innego pokemona co lekko zdziwiło małego stworka.
-Chuu? - pisnął dotykając osobnika, który ustał przed nim swoją łapką, jednak szybko ją zabrał pod wpływem złowrogiego spojrzenia i przestraszony schował się za nogą swojego trenera.
-Yo Dragonair, co jest? - zapytał niepewnie.
-Dragonair? - podeszła do niego i zaczęła zastanawiać się o co może mu chodzić.
-...Amelia może zawalczymy? - zapytał ni stąd ni zowąd.
-Yy co? - zdziwiła się niecodzienną propozycją. - Czemu mielibyśmy...?
-Przecież widzę jak się pali do walki - powiedział o bojowo nastawionym pokemonie.
-Chodzi Ci o Dragonaira?
-Tak, tylko spójrz na niego.
Amelia zerknęła w stronę podopiecznego, a ten tylko przytaknął głową stwierdzenie bruneta.
-Musiałaś nieco zaniedbać treningi skoro aż tak bardzo chce walczyć - spekulował głaszcząc Pichu po główce.
Dziewczyna wiedziała, że chłopak ma rację, ale mimo to nie przyznała mu tego po czym zgodziła się na pojedynek.
-Ivysaur masz ochotę na sparing?
-Saur! - odparł pewnie.
Bez zbędnego przedłużania rozpoczęli, niespodziewanie to Amelia zaczęła natarcie.
-Smoczy oddech! - nakazała zaraz po rozpoczęciu.
Zielony promień zbliżał się do celu nieubłaganie, lecz Michał poczekał do ostatniej chwili i nakazał unik, który został wykonany doskonale.
-Teraz moja kolej, ostry liść!
-Zablokuj to ochroną!
Przecinające powietrze liście zostały zatrzymane przez zieloną barierę wokół przeciwnika.
-Całkiem sporo się nauczyła... Ivysaur szarża, przewal go!
Dziewczyna nie musiała nawet reagować, a poke-smok ominął bez problemu wrogi atak.
-Smoczy oddech pełna moc! - nakazała czerwonowłosa.
-Ivysaur nie daj się trafić i złap go dzikim pnączem!
Dzięki szybkiemu ruchowi szyją wiązka energii przeleciała obok Ivysaura, a Dragonair znalazł się w uścisku z pnączy.
-Przecież my tez potrzebujemy treningu, muszę się bardziej postarać! Ruszaj na wprost i smoczy ogon! - rozkazała dzięki odrobinie motywacji.
-Z całej siły powal go na ziemię, bo będzie nie ciekawie! - ostrzegł.
Gdy smoczy pokemon był już blisko Ivysaur wziął wielki zamach i w ostatniej chwili spowodował jego nagłe spotkanie z ziemią. Trawiasty stworek odskoczył i obok twarzy zaczął formować jakąś kulę z zielonej energii kiedy Dragonair się podnosił.
-O, a co to jest? - zdziwił się widokiem prawdopodobnie nowego ataku.
*Co za dziwne uczucie...* - Smoczy oddech teraz!
Dwa ataki zderzyły się ze sobą raniąc obydwa pokemony. Amelia nie chciała dalej kontynuować tej walki, bardzo dziwnie się czuła. Przy użyciu pokedexa dowiedzieli się, że nowym atakiem Ivysaura jest kula energii.
-Świetnie Ivysaur jeszcze raz kula energii! - krzyknął podekscytowany.
-Stop! - zakomunikowała odwołując Dragonaira do pokeballa.
-W czym problem? - zapytał nie rozumiejąc jej decyzji.
-Mi już wystarczy, muszę się przejść... - powiedziała wkładając dłonie pod pachy i ruszając przed siebie.
-Zrozumiałeś coś Ivysaur?
-Saur saur - Nic a nic - powiedział Ivysaur.

Tymczasem Amelia nieco oddalona od reszty mierzyła się ze swoimi rozmyśleniami.
*Co ja wyprawiam? Czemu z nim walczę zamiast... no właśnie zamiast czego? Nie jestem pewna co czuję, to zaczyna być uciążliwe. Nie mogę sobie z tym poradzić, ostatnio wydaje mi się, że jestem coraz dalej od niego, że cały czas się oddalam, trochę to przykre. W końcu on jest światłem, a ja tylko dodatkiem, marnym cieniem. Co robić...*
Zamyślona nie zauważyła zbliżającej się do niej osoby, więc gdy położył jej rękę na ramię gwałtownie się odwróciła.
-Co jest Amelia? Co się stało? - zapytał Michał z uśmiechem na twarzy.
*I ten jego szczery pogodny uśmiech, jak on może się tak cały czas uśmiechać?* - Nic - odparła cicho.
-Daj spokój, powiedz... - próbował położyć druga rękę na jej ramieniu, ale dziewczyna uderzyła w nią odrzucając także drugą.
-Czemu tego nie widzisz? - zarzuciła ze spojrzeniem pełnym złości.
-Czego? - zapytał jeszcze bardziej zmartwiony.
-Nie ważne! Nie rozumiesz jak się czuje, nic nie wiesz! - wrzasnęła zatracając się w swoich negatywnych emocjach.
-Amelia... - próbował coś zaradzić na zachowanie przyjaciółki, ale nie wiedział co powiedzieć.
A ona kontynuowała - Mógłbyś poświęcić mi trochę więcej czasu, z nocy na noc o tym myślę, a tobie w głowie tylko te... te głupie walki! - w końcu to powiedziała, od zawsze była zazdrosna o to, że poświęcał się treningom i walkom, a nie jej.
Wtedy zdenerwowany Poliwhirl potraktował trenerkę strumieniem wody, który posłał prosto w twarz.
-Poli poli... whirl!! - pokemon miał pretensję, ale ona całkowicie go zignorowała.
Michał zobaczył w jej błękitnych oczach smutek, złość, zazdrość i nienawiść, to było dla niego w tamtej chwili nieprawdopodobne.
Cała przemoknięta powiedziała jeszcze ostatnie zdanie - Nigdy nie zrozumiesz, bo jesteś zbyt beztroskim człowiekiem.
Po tych słowach Poliwhirl chciał spoliczkować dziewczynę, ale Michał złapał go i zatrzymał, a Amelia po raz kolejny gdzieś poszła.
-Spokojnie dajmy jej pobyć samej, to może pomóc... chyba - powiedział próbując uspokoić Poliwhirla. - Czemu tak nagle...

*Z tych nerwów aż głowa mnie rozbolała, cholera! Zaraz... czemu tak nagle wybuchłam? Mniejsza o to ja chyba czasem tak mam, czasem się zdarzało, ale żeby w takiej chwili? Nie, to dobrze, powinnam mu powiedzieć wcześniej. Nawet go pocałowałam, a on nic sobie z tego nie robi! A może mu się nie podobam? Czasem wydawało mi się, że jest mną zainteresowany, ale bardzo rzadko. Albo po prostu dobrze to maskuje, albo... albo... już sama nie wiem. Może potraktowałam go zbyt ostro, źle się porobiło* - Dragonair - powiedziała wypuszczając pokemona z pokeballa.
-Naaair?
-Dragonair myślisz, że źle zrobiłam? - zapytała patrząc podopiecznemu prosto w oczy.
Pokemon nie zrobił żadnego ruchu ani nic, więc wydawało się jakby nie znał odpowiedzi.
-No tak przecież nawet jakbyś chciał nie możesz mi powiedzieć, mam pecha, przydałby mi się taki przyjaciel do wygadania jak ty. Miłość to naprawdę ciężka sprawa, a może ja już po prostu ogłupiałam? Pewnie tak...
Wtedy poczuła przyjemne łaskotanie, to Dragonair próbował ją rozweselić swoim ogonem. Zaczęła się śmiać, przy okazji spłynęło jej kilka łez po policzkach, czuła się bardzo źle z tym wszystkim.

"Czasem miłość bywa okrutna, oprócz radości przynosi również wiele cierpienia."

Na horyzoncie dostrzegła pędzący w jej stronę samochód, jako, że droga tam bardzo nie równa i pełna wądołów pojazd niekiedy podskakiwał w końcu to była droga leśna, wjeżdżanie tam czymś innym niż rower i bycie słabym kierowcą było średnim pomysłem.
-O tam ktoś jest - zauważyła kobieta kierująca pojazdem.
-Niech pani uważa, bo zaraz może jej nie być! - krzyknęła dziewczyna jadąca razem z nią obawiając się umiejętności jeździeckich kierującej.
-Nie wierzę, nie mogę się zatrzymać! - zakomunikowała zjeżdżając z górki wprost na Amelię i Dragonaira.
-Co jest!? Dragonair skacz! - krzyknęła Amelia w ostatniej chwili unikając rozpędzonego samochodu, który ledwo uniknął kontaktu z drzewem i jakimś cudem zatrzymał się kilka metrów dalej od niej.
Z pojazdu wysiadła czarnowłosa dziewczyna, która miała wyraźne zawroty głowy - Już nigdy nie wsiądę z panią do samochodu, obiecuje! - powiedziała siadając na ziemię.
-Nie mów tak... obie wiemy, że było fajnie - odparła wychodząc w takim samym stanie co pasażerka.
-Czy ja ich przypadkiem wcześniej nie widziałam? - pomyślała Amelia patrząc na dwójkę, która prawie jej nie przejechała.
Wtem ich wzrok powędrował na nią.
-Panienko Cleo niech pani spojrzy, czy my jej przypadkiem gdzieś nie widziałyśmy?
-Słuszna uwaga, chyba w Adrondis prawda? - szeptały między sobą przyprawiając dziewczynę o obawy.
-Ej ty - powiedziała czarnowłosa.
-T-tak?
-Byłaś może na tegorocznym turnieju w Adrondis?
-Emm... tak, ale nie walczyłam - wytłumaczyła przypominając sobie obie kobiety.
-Nie ma wątpliwości to ona, widziałaś może Michała? Podobno jest gdzieś w okolicy...
-Tak jest, kawałek stąd, a chcecie coś od niego? - zapytała podejrzliwie.
-Coś tam chcemy...
-Młoda damo może podjedziesz z nami do niego? - zaproponowała Cleo.
-Yyy chyba pójdę pieszo... - powiedziała przypominając sobie sytuację sprzed chwili.
-No nie bądź taka - zaciągnęły ją do samochodu i ruszyły dalej.

Tymczasem gapiący się w niebo bez żadnego powodu chłopak nie zainteresował się słysząc warkot silnika i pisk opon, równie dobrze mogliby go tam przejechać, a on i tak miałby dalej ochotę na niedające żadnego pożytku leżakowanie, przykład z niego brały oczywiście trzy stworki, które zaraziły się leniem od nudzącego się bruneta. Dopiero gdy piękne widoki zasłoniła mu twarz znajomej już wcześniej czarnowłosej dziewczyny nieco oprzytomniał.
-Cześć spóźniony - powiedziała z szerokim uśmiechem i wyższością w głosie.
-Cześć przegrana - odparł błyskawicznie nie musząc nawet zagłębiać się w swoją jakże pustą głowę w poszukiwaniu odpowiedniego wyrazu by określić dziewczynę.
Dziewczynie jakby żyłka pękła i w jej głowie zaczęły rodzić się diabelskie pomysły, wzięła do ręki pokeball i wypuściła z niego pokemona z piekła rodem - Charizarda! Jaszczur ryknął z całych sił, a echo rozniosło się po całej okolicy, Michał popatrzył na niego i trenerkę od niechcenia po czym odwrócił głowę w przeciwną stronę na wznak lekceważenia. Poliwhirl potraktował Charizarda armatką wodną i zrobił to samo co brunet.
-Dobra robota Poliwhirl - pochwalił znudzonym głosem.
Kiedy dziewczyna miała już rzucić się na niego i wydłubać mu oczy blondwłosa kobieta z charakterystycznym dla niej beżowym kapeluszem złapała ją za ręce by ta nie zrobiła nic chłopakowi.
-No już, już... spokojnie Jenna - powiedziała pogodnie.
-O pani Cleo - zauważył kierując wzrok na nią.
-Cześć Michał - przywitała się trzymając wiercącą się na wszystkie strony dziewczynę.
-Dawno się nie widzieliśmy - stwierdził.
-Dobra nie czas na sentymenty stoczmy bitwę, bo mnie zaraz rozniesie! - warknęła Jenna.
-Hmm... czemu nie, dajesz.
-Charizard dawa... - obejrzała się za siebie, ale jaszczura tam nie było. - Gdzie je...?! - nie zdążyła dokończyć, a zauważyła swoją podopieczną leżącą obok tych leni. - Charizard! - warknęła, a ta natychmiast wstała.
-Widzę, że zdarzyła się ewolucja - powiedział wyciągając pokedex.
Charizard to najwyższa forma ewolucyjna Charmandera. Często lata po niebie w poszukiwaniu potężnych przeciwników, kiedy zieje ogniem jest w stanie roztopić niemalże wszystko. Jednak nigdy nie używa swojego ognia na przeciwniku słabszym niż on sam.

-Nieźle.
-Nie martw się nie mamy problemu, używa ognia na każdym - powiedziała pewna siebie Jenna.
-Niech wam będzie, walczcie - machnęła ręką Cleo.
Tymczasem Amelia odeszła na bok i walczyła ze swoimi przemyśleniami.

Michał spojrzał na wielkiego Charizarda, a potem na malutkiego Pichu - Myślisz, że dasz radę? - zapytał swoją elektryczną pociechę.
-Pi...chu? chu chu!
-Masz trzy, a może nawet więcej razy większego od siebie przeciwnika, może czas stać się poważnym?
-Chu chu chu chu! - zaczął skakać tak beztrosko, podniecony nie tyle walką co możliwością utraty nudy, która go od początku dnia otaczała.
-No tak... może jeszcze nie teraz - pogłaskał go po główce i wysłał przed jaszczura.
-Hej, hej co to za maluszek, chcesz mnie wziąć na litość? - zaprotestowała Jenna.
-Może...
*Nie wydaje się żartować, jest poważny* - zauważyła Jenna nie mówiąc tego na głos.
Niepostrzeżenie Pichu znalazł się przed Charizardem i zaczął leciutko szturchać ją w nogę ciesząc się beztrosko ku zdziwieniu zarówno pokemona jak i trenerki.
-Charizard cienisty pazur! - rozkazała czując się znieważona.
Łapę jaszczura pokryła fioletowo-czarna energia przy użyciu której odepchnął małego przeciwnika na dosyć sporą odległość. Z dosyć sporymi obrażeniami wciąż zadowolony Pichu podniósł się.
-Teraz to mnie wkurzyliście, Charizard miotacz płomieni!
Ogień leciał z przerażającą szybkością, a Michał milczał.
*Nie rozumiem... czemu nic nie robi?* - zastanawiała się kobieta głaszcząc swój kapelusz na głowie.
Gdy płomień był już w zasięgu kilku centymetrów od elektrycznego stworka odskoczył sobie jak gdyby nigdy nic, a atak przeleciał obok niego.
-Niemożliwe, Charizard kieł ognia! - pokemon wystartował niczym odrzutowiec i nieubłaganie zbliżał się do ofiary by zatopić w niej swe płomienne kły.
-Pichu skacz i elektrowstrząs, tym razem z całej siły...
Plan Jenny spalił na panewce, Pichu wskoczył na grzbiet narwanej jaszczurowej i uderzył w nią swoją energią elektryczną, mimo, że ten atak nie jest zbyt silny to z bliska Charizard nie mógł tego nie odczuć.
-Urok, już! - kilka różowych serduszek, które pojawiły się przed elektrycznym stworkiem poleciały do przeciwnika rozbijając się o niego i powodując jego zmniejszenie ataku.
Jednak nie wiele to dało, bo Charizardy najczęściej korzystają ze specjalnego ataku.
-Miotacz płomieni jeszcze raz!
-Unik i słodki pocałunek!
Miotacz płomieni został bez problemu ominięty, a całus w policzek którym Pichu obdarował Charizarda doprowadził do jej skołowania.
-Charizard miotacz płomieni dajesz, dajesz! - pokemon jednak nie wiedział co się dzieje i zaczął atakować samą siebie.
-Dobrze mały, a teraz wal elektrowstrząsami aż padnie!
-Chu chu!!
Pichu atakował przeciwnika bez litości, a tamta tylko obrywała i nie mogła wykonać poleceń swojej trenerki. Okładał ją tak aż nie stracił wszystkich swoich sił, wtedy Charizard wróciła do normy i mimo, że mocno oberwała była gotowa do wykonania poleceń Jenny.
-Charizard upalny wybuch!
Jaszczur posłał w stronę bezbronnego Pichu wcześniej wytworzoną kulę ognia, która w locie rozgałęziła się na kilka strumieni ognia.
-Chu chu... - z przerażenia zamknął oczy i zdziwił się, że zderzenie nie nastąpiło.
To Michał uratował stworka biorąc go na ręce i rzucając się w bok.
-Jednak potrafisz być poważny i słuchać poleceń, dobra robota, a teraz odpocznij...
-Chuuu... - pisnął spokojnie znikając w czerwonym świetle z pokeballa.
-Łatwizna... - burknęła Jenna wycierając kroplę potu z czoła.
-No pewnie, że łatwizna wygrać z malutkim niedoświadczonym pokemonem swoim "mega silnym" Charizardem, hehe - powiedział uśmiechając się ironicznie.
-Dobra, dobra spokojnie - próbowała uspokoić jeszcze nie powstałą kolejną kłótnie. - Michał mam dla Ciebie propozycję - szepnęła Cleo.
-...Jaką? - zapytał zaciekawiony.
Tymczasem Jenna zauważyła samotnie siedzącą Amelię do której natychmiast podbiegła.
-Czemu siedzisz tak sama? - zapytała wytrącając ją z zamyślenia.
-E... to... jestem po prostu zmęczona - tłumaczyła się pierwszą lepszą myślą.
-Oo czy mi się tylko wydaje czy nie odzywasz się z nim - wskazała na bruneta.
-Eee... - zająkiwała się.
-Co jest? Pokłóciliście się? Zdradził? Zachował jak świnia? Przestał poświęcać uwagę? Czy może jesteś o mnie zazdrosna? - zaatakowała ją gradem pytań.
-Nie... to jest - próbowała się wytłumaczyć, ale tamta znowu jej przerwała.
-A tak swoją drogą słyszałam, że w Adrondis mieliście razem pokój, wydarzyło się tam coś między wami?
-...Przestań mnie denerwować!! - wrzasnęła odchodząc od niej.
-Rany jaka nerwowa... - stwierdziła czarnowłosa.

-Przepraszam może pani powtórzyć? - poprosił Michał.
-Jedź ze mną i Jenną na turniej dwu-walk w Johto gdzie będziesz partnerem Jenny - wytłumaczyła blondynka.
-Proszę jeszcze raz...
-Jedź z nami na turniej do Johto...
-Jeszcze raz...
-O co chodzi chłopcze? - zapytała nie rozumiejąc jego zachowania.
-Że niby mam być jej partnerem? - wskazał na czarnowłosą.
-Tak... - potwierdziła wzdychając.
-To niemożliwe! Absolutnie niemożliwe! - wyraźnie zaprotestował.
-Dlaczego? - zapytała coraz bardziej zdziwiona.
-Jak mam współpracować z kimś takim jak ona?!
-Oj dzięki takiemu doświadczeniu będziesz lepszym trenerem... - zapewniła.
-Ehh... no dobra, niech będzie...
-Ale szybko zmienia zdanie... - zaśmiała się nie ujawniając z czego. - Do rozpoczęcia ligi zostało osiem miesięcy, masz o wiele trudniej niż Jenna, która nie zbiera odznak.
-Dobra, dobra jedźmy już - powiedział zniecierpliwiony Michał.
*Teraz jeszcze pogania, co za chłopak* - pomyślała Cleo.
Po chwili obie były już w samochodzie.
-Amelia, idziesz...? - zapytał smutno wyglądającą dziewczynę.
Ona jednak popatrzyła się przez chwilę na niego i pobiegła w głąb lasu bez słowa.
-Poczekajcie chwilę - poprosił i pobiegł za nią.

*Jestem taka głupia! Michał zawsze był dla mnie miły i kochany, dzięki niemu moje życie zaczęło mieć ponownie sens, dzięki niemu poprawiły się moje stosunki z ciocią, dzięki niemu mam swojego pierwszego pokemona, to on sprawił, że nie czuje się samotna i został moim najlepszym przyjacielem, zawdzięczam mu wszystko, a wymagam jeszcze więcej, jestem okropna. Nie potrafię się odwdzięczyć za dobroć, którą mnie obdarzył...* - myślała biegnąc i nagle zatrzymała się, a wszystko co ją hamowało zniknęło, zaczęła płakać jak małe dziecko.
Zza siebie usłyszała znajomy głos - Nie płacz - byli wtedy sam na sam, bez żadnych pokemonów.
Odwróciła się w jego stronę cała zapłakana - Przepraszam Michał ja... ja... nie wiem co się ze mną stało, powiedziałam tyle niemiłych słów, pewnie było ci przykro... Dzięki tobie jestem szczęśliwa, a zachowuje się jak... - w chwili gdy ona pełna żalu mówiła prosto z serca, on przytulił ją mocno i pogłaskał po głowie. - Też przepraszam... - odparł chcąc by wszystko wróciło do normy.
Spojrzała mu głęboko w oczy i przybliżyła się muskając jego usta swoimi, a on wyglądał jak sparaliżowany.  *Nie mogę tego teraz zrobić!* - pomyślała dziewczyna i odsunęła się kawałek.
-Em... wracajmy, jedźmy z nimi do Johto - zaproponował.
-Przepraszam ja nie mogę...
-Dlaczego?
-Muszę pobyć trochę sama, rozumiesz... czasem tak jest - wyjaśniła w słabo wiarygodny sposób.
-Rozumiem... ale dasz sobie radę? Tylko szczerze - powiedział kładąc jej dłonie na barkach.
-Tak, dam radę, pójdę spotkać się z Seylą, a później jakoś się znajdziemy, dobrze? - odparła mówiąc co zamierza zrobić.
-W takim razie zaufam Ci i wiesz... wydoroślałaś - pochwalił szeroko się uśmiechając.
-Dziękuję - powiedziała również się uśmiechając. - Czyli nie zobaczymy tego różowego robaka, heh...
...
Razem wrócili i przyszła pora pożegnania.
-Trzymaj się tam nerwowa - palnęła Jenna.
-Do widzenia - powiedziała Cleo.
Na chwilę nastała cisza i było słychać tylko szum wiatru.
-Cześć Dragonair, trzymaj się Poliwhirl...
-Pa Snorunt, pożegnaj wszystkich ode mnie...
Poliwhirl nie wytrzymał i się rozpłakał - Już dobrze, przecież nie rozstajemy się na zawsze - powiedział przytulając pokemona.
...Do zobaczenia!! - krzyknęli jednocześnie czując się okropnie, Michał wsiadł do samochodu, a Amelia pobiegła w stronę Prizmanii.
I tak ścieżki dwóch przyjaciół rozeszły się, ale żadne z nich nie zapomni o obietnicy ponownego spotkania.
*Znowu pozwoliłem komuś odejść...*
------------
Siema przyjaciele :P
Tym razem w poza rozdziałowych sprawach będzie krótko, bo musiałbym się dłużej zastanawiać co napisać niż przy rozdziale. Jestem zadowolony z niego... chyba, czekam na wasze opinie w komentarzach, a teraz przechodzimy do zadowalających ostatnio statystyk - Rozdział 36 - ponad 400 wejść, że tak powiem jest powód by skakać z radości. No i bohaterowie - ponad 200 wejść :)
Na koniec powiem, że możecie się spodziewać co najmniej 2 nowych bohaterów w tej właśnie zakładce w najbliższym czasie. Oczywiście znowu będę próbował zrobić coś z wyglądem, ale czarno to widzę... Do następnego :D

15 komentarzy:

  1. Znowu tylko bezczelnie przerolowałam treść do słów "od autora" (nie chce sobie spoilerować, dopóki nie będę na bieżąco z rozdziałami). Jeśli chciałbyś coś zrobić z wyglądem bloga, to chętnie pomogę. Wprawdzie nie znam się na tym perfekcyjnie, ale lubię się bawić grafiką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby miło, ale powiedź mi w jaki sposób skontaktować się z tobą na priv? :P

      Usuń
    2. mana5702@onet.pl lub GG 53204299 :)

      Usuń
    3. Ach, wtrącę się. Ja też mogę zaoferować swoja pomoc, znam się w miarę na CSSie i sztuczkach w htmlu, a Photshop opanowany od gimanzjum, więc jak coś służę pomocą !

      Usuń
    4. Na pewno się przyda, tylko jak mamy się skontaktować XD

      Usuń
    5. w sumie teraz będę w domu, to na gg możesz pisać 6937890 - chyba taki był, albo mail adramatoze@gmail.com

      Usuń
  2. Dobra teraz biorę się za rozdział, koniec wtrącania i przechwałek :P

    Przyznam, że bardzo mnie zaskoczył. Widząc obrazek Charizarda, jedno wpadło mi do głowy - ewolucja. Ale nie. Musiała pojawić się Jena i wszystko zepsuć. Dlaczego do Johto? Dlaczego zostawił Amelię? Czy Michał jest, aż tak ślepy. Chyba tak, to już jest jak się ma piętnaście lat, miłość, to odległa sprawa. W sumie może i to nawet lepiej. Amelia nie będzie tak przeżywać całej tej sytuacji, która była lekko chora.

    Plusem jest, że Ivysaur nauczył się nowego ataku, to dla Michała bardzo dobra wiadomość. W szczególności, że jedzie do Johto. Jego walka z Charizardem, no cóż. Ataki, które stosował Pichu, bardziej przypominały walkę pokazową :D. Ale muszę przyznać, spodziewałem się, że sponiewierasz biednego Pichu. Na całe szczęście ty postanowiłeś dać mu rozum i dzięki temu czegoś się nauczył.

    Czekam co będzie działo się w Johto.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tak na początku osobiste pytanie zadam, kiedy rozdział u Ciebie? Mam nadzieję, że nie porzuciłeś tego opowiadania :v. Fajnie tak czasem zmylić ludzi obrazkiem, zwłaszcza, że ewolucja tego małego jaszczura mogła się już zdarzyć kilka razy XD Ale ja was zaskoczę i może jej w ogóle nie będzie? Zobaczymy :P. Ogólnie miłość jest trudna, a jeszcze dla takiego typa jak Michał to chyba podwójnie. Preferujecie tak te Johto, że i ja muszę spróbować swoich sił w tym regionie, może spotkam tego Kyle'a i zniszczę go w walce by dodawał częściej rozdziały :P. Dzięki :)

      Usuń
    2. Rozdział już gotowy, ale wszystko w swoim czasie. Nie, nie porzucę tego!! Za dużo pracy włożyłem w bloga.
      Ciężko uwierzyć, że Ameli już nie będzie

      Usuń
  3. A i gratuluję 400 odwiedzin, wow. Podziw i zazdrość!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Może nie powinienem, ale sobie zrobiłem próbny wygląd, znaczy tylko kolorystykę i nagłówek mojego pomysłu, na Twój blog:
    http://i64.tinypic.com/2lxhxjk.png
    To tylko szkielet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten link działa
      http://zapodaj.net/c461dab726ae1.png.html

      Usuń
    2. Pozwoliłam sobie zobaczyć i - jej! Jak dla mnie nagłówek jest wspaniały! Brawo, Kyle!

      Usuń
  5. Michał to debil. Z każdym rozdziałem coraz mniej go lubię. Jak on mógł dać odejść Amelii? Drogi Autorze? Powiem ci jedno! Jesteś najgorszym autorem fanfików, jakiego znam. Przestaję lubić twoją opowieść. Może dotrwam do końca, bo tylko ciekawość, jak to debilstwo się skończy, mnie tu trzyma. I dane ci słowo, że to zrobię.

    OdpowiedzUsuń