niedziela, 11 października 2015

Rozdział 36 - Gdy jesteś sam zawsze jest ciężej

Królik doświadczalny nr 207
Nauka jako siła napędowa postępu jest czymś, bez czego nie może istnieć żadne nowoczesne społeczeństwo. Wszyscy naukowcy potrzebują miejsca do pracy, żeby wykorzystać swoją wiedzę w praktyce i przyczynić się do tego, aby przyszłość rasy była świetlana.
...
Dzień 9
Obiekt w końcu się przebudził, brak zaobserwowanej agresji lub innych tego typu emocji...
...
Dzień 15
Brak jakichkolwiek zmian od pięciu dni...
...
Dzień 18
Obiekt w odstępie od dwudziestu do trzydziestu minut zbiera energię w prawej dłoni w niewiadomym celu...
...
Dzień 26
Obiekt ponownie zasypia  i nie wygląda na to żeby miał się szybko przebudzić. Można się zastanawiać czy jego psychika jest martwa...
...
Dzień 31
Obiekt budzi się i niszczy kapsułę w której przebywał przez cały okres eksperymentu, dodatkowo niszczy całe laboratorium przy pomocy destrukcyjnej siły.
-Ymm dość nietypowo napisany raport profesorze - powiedział jakiś mężczyzna przeglądając dane w pomieszczeniu przypominającym biuro - Co się stało z królikiem?
-Rozpoczął pracę dużego kalibru, że tak powiem - odpowiedział profesor głaszcząc się po zarośniętej siwej brodzie.
-Da się go kontrolować?
-Owszem, jest to w stu procentach udany eksperyment.

**

-Aaaa...slash? - przeciągnął się po głębokim śnie w pokrytym cienką kołdrą łóżku, zdziwił się widokiem chłopca i trójkątnego pokemona leżących tuż przy nim na podłodze. Kiedy chciał wyrwać się z pomieszczenia na zewnątrz owy chłopiec także się obudził.
-Już Ci lepiej? - zapytał jeszcze zaspany.
Pokemon tylko przytaknął głową.
-Czyli możemy już ruszać dalej, Amelia!... - powiedział nie uzyskując odpowiedzi.
-Poliwhirl gdzie Amelia? - zapytał leżącego na boku pokemona w drugim łóżku.
-Whirl... - wskazał z niechęcią na jedną z niezbędnych dla kobiet rzeczy, a mianowicie łazienkę w której to przesiadują godziny nie zważając na czas.
-Aaa...ha - przeciągnął wiedząc co to oznacza.
Po upływie kilku minut dziewczyna wyszła ze swojego królestwa jak nowo narodzona.
-No to co idziemy? - zaproponowała entuzjastycznie.
-Pewnie, za chwilę...
-Swoją drogą nie myślałeś o jakiejś przerwie? - rzuciła dość zagadkowo dziewczyna.
-W sensie? - odparł nie wiedząc o co jej chodzi.
-No jesteś już w połowie drogi, jakiś wypoczynek zawsze by się przydał - oznajmiła.
-Szczególnie kiedy nie wiemy ile czasu zostało - uśmiechnął się pobłażliwie. - Muszę się jeszcze dużo nauczyć także przerwa mi w niczym nie pomoże - wstał i zarzucił plecak na plecy budząc Snorunta.
-Nie przesadzasz?
-Ani trochę, jeśli chce się coś osiągnąć trzeba harować - zaznaczył odwołując Sandslasha do pokeballa.
-Bardzo możliwe... - powiedziała zakłopotana.
-To jest stuprocentowa prawda - odparł pewny tego co mówi.
-Heh, chodźmy - powiedziała zarzucając plecak na plecy.
-Przydałby się jakiś bieg, chce jak najszybciej dotrzeć do kolejnej sali, hmmm to może być dobry pomysł...
-Nie, nie, nie, mam już dość pośpiechu, teraz będziemy szli najwolniej jak się da słonko - wyszczerzyła swoje białe zadbane ząbki w stronę chłopaka.
-Mam ochotę na kolejną walkę wiesz? - powiedział stanowczym głosem.
-Pośpiech jest niewskazany, musisz się czegoś dowiedzieć o liderze i opracować strategię - zachowała się w tamtej chwili jak prawdziwa manipulatorka.
-Co ty nie powiesz - skomentował z ironią.
-Sno sno - Założę się, że nie przebiegniesz tych schodów na maksymalnej prędkości - uśmiechnął się podstępnie w obliczu stromych schodów którymi mieli za chwilę zejść.
-Poliwhirl? Whirl!! - Co? No to patrz cieniasie!
Poliwhirh wystrzelił jak kula armatnia zgrabnie mijając kolejne schodki, jednak gdy pod koniec poczuł się zbyt pewnie potknął się na przedostatnim punkcie i poturlał się w stronę niedomkniętych drzwi otwierając je.
-Poliś! - krzyknęła Amelia energicznie schodząc na sam dół.
-Sno sno! - Haha!
-Heh - brunet podrapał się za głową i również dołączył do przyjaciółki.
-Poliś nic Ci nie jest!? - zapytała wybiegając na zewnątrz gdzie leżał jej podopieczny.
-Poliiiwhirl!... - wrzasnął przerażony gdy nad nim pojawił się Nidoking z ciężkim spojrzeniem.
-Nic Ci nie zrobi - powiedział czarnowłosy mężczyzna stojąc obok swojego pokemona.
Tymczasem Michał wyszedł z pomieszczenia - Oho jesteś - powiedział Koga zauważając chłopca.
-Tak...? - odparł nie wiedząc o co chodzi.
-Już nas opuszczasz prawda? Chcieliśmy Cię więc pożegnać z Nidokingiem.
-Aaa... rozumiem, to miłe.
Brunet popatrzył się na niego pytająco - Na co czekasz? Wypuść Sandslasha.
-Huh? - rozdziawił szeroko oczy ze zdziwienia. - Ale jak to?
-Pożegnanie to oczywiście walka! - oświecił wszystkich Koga.
-Co to ma być za pożegnanie!? - warknęła czerwonowłosa.
-Poli poli whirl... - Głupki no głupki - wzruszył ramionami pozbierany do kupy Poliwhirl.
-Sno sno - Co ty nie powiesz...
W między czasie Michał bez większego powodu przyłożył dłoń do klatki piersiowej i zdał sobie sprawę z czegoś nie do końca dla niego korzystnego.
-Dziwne... Gdzie jest mój naszyjnik? - Wybaczcie na chwilę muszę jeszcze raz wrócić do pokoju!
-Huh? - zdziwili się.

Przeszukał cały pokój, a zguby nie było ani śladu.
-Powinien gdzieś tu być...
Po chwili wrócił z powrotem.
-Coś się stało? - zapytał Koga.
-Chyba zgubiłem swój naszyjnik...
-Jak to zgubiłeś? - dociekała dziewczyna.
-No po prostu go nie ma, był, ale czary mary bach i zniknął! Rozumiesz już?
-Mogłeś sobie darować te drwiny! - powiedziała oburzona.
-Mniejsza o to, możesz go jakoś scharakteryzować? - przerwał kłótnię Koga.
-Jest srebrny, a na środku przyczepiony jest zielony emerald - wytłumaczył brunet.
-Tylko gdzie ty go mogłeś zgubić...
-Okej my przeszukamy tą okolicę - wtrąciła Amelia.
-Ja wrócę do miasta, może gdzieś tam jest, trochę mnie nie będzie - oznajmił Michał.
-Zgoda - próbowała ruszyć natychmiast na poszukiwania, ale zatrzymał ją krzyk.
-Czekaj! Weź moje pokemony, pomogą ci, a ja dam rade sam... Charmeleon, Ivysaur, Kingler, Sandslash - wypuścił całą drużynę z pokeballi. - Snorunt też zostań - odłożył towarzysza na ziemię.
-Dlaczego sam? - zapytała nie rozumiejąc decyzji.
-Nie kłóć się tylko szukaj, chłopaki pomóżcie im!
-... Dragonair chodź, idziemy! - powiedziała wypuszczając podopiecznego na zewnątrz.

Jak powiedział tak zrobił, wrócił do wcześniej odwiedzonego terenu gdzie temperatura powoli wracała do tej "właściwej".
*Minęło trochę czasu odkąd chodziłem gdzieś sam, może to i lepiej* - pomyślał chłopak. *Teraz gdzie tu zacząć szukać... Pamiętam, że byłem dość długo na molo, może gdzieś tam leży, jest niedaleko stąd*
Przeszukał cały obiekt, ale nic nie znalazł, przy okazji pochodził trochę po plaży, ale nawet jeśli zguba była gdzieś w tym piasku to szansa na znalezienie jej była prawie zerowa.
Pozostała nadzieja, że jest gdzieś indziej *Hmmm może na hali?*
Będąc przed budynkiem pociągnął za drzwi, które ani drgnęły, zapewne były zamknięte na klucz. Chłopak rozglądając się zauważył lekko uchylone okno przez, które dałoby się przejść, podskoczył mocno do góry i z ledwością złapał się parapetu i próbował wcielić swój plan w życie, ale ktoś go zganił.
-Co ty robisz!? Złodziej!! - krzyknęła jakaś starsza pani prawdopodobnie sprzątaczka, która właśnie rozpoczynała swoją pracę.
Michał tak się wystraszył, że runął na ziemię z prędkością światła. Próbowała go zdzielić miotłą, ale chłopak złapał kij próbując uspokoić kobietę.
-Spokojnie nie chciałem nic ukraść! - powiedział do kobiety, a ta nie ukrywała zmieszania.
-W takim razie wyjaśnij co robiłeś! - krzyknęła w trybie rozkazującym.
-Hala jest zamknięta, a możliwe, że tam zgubiłem swój naszyjnik, wiem że to było dziwne, ale bardzo mi na tym zależy! - tłumaczył się jak tylko mógł.
-Że co!? - zdziwiła się.
-To prawda... potrzebuje go! - oświadczył.
-Ehh... w porządku mi tez nie raz coś ginęło, wpuszczę Cię, ale pośpiesz się - zaproponowała kobieta.
Przeszukanie kawałka hali w której się wtedy znajdował zajęło mu dłuższą chwilę, lecz rezultat był niestety ten sam, ani śladu naszyjnika.
-Dziękuję pani za pomoc - powiedział nieco zaniepokojony.
-Spokojnie, pomyśl gdzie ostatnio widziałeś wisiorek - powiedziała na pożegnanie.

Pochodził jeszcze po mieście, ale nic to nie dało, postanowił pójść w ostatnie miejsce jakie przyszło mu do głowy - Centrum Pokemon. W środku była nie mała grupa ludzi, uwielbiali patrzeć na okazale kobiecą siostrę Joy. Żeby przepchać się do lady potrzeba by było nie lada czołgu.
-Przepraszam... - powiedział nie licząc na to, że kobieta go usłyszy.
-Hej, czekaj! - krzyknęła różowowłosa gdy chłopak chciał już iść.
-Ja? - odwrócił się niepewnie.
-Tak, podejdź tu - wskazała na szparę w tłumie.
-Co on!? - krzyknęła grupa zirytowanych mężczyzn.
-Twoja wizyta tutaj ma jakiś szczególny cel? - zapytała opierając brodę o prawą dłoń.
-Ee... tak szukam zgubionego naszyjnika.
-Takiego jak ten? - wyjęła z kieszeni srebrny naszyjnik z zielonym emeraldem, dosłownie taki jakiego szukał.
-Tak ten! - ucieszył się widokiem zguby.
-Byłeś tu 1-2 dni temu prawda?
-Tak.
-Kilka godzin temu znalazłam to w jednym z pokoi - uśmiechnęła się szeroko.
-Naprawdę, dziękuje bardzo!
-Oj... nie ma za co - powiedziała kładąc naszyjnik na ladzie.
Gdy Michał wyciągał rękę by zabrać przedmiot jakiś mały dzieciak w kapturze sprzątnął mu go z rąk uciekając na zewnątrz.
-Cholera! - krzyknął wybiegając za nim.
-Ymm... zapraszam ponownie! - powiedziała nieodnajdująca się w sytuacji kobieta.

-Gdzie on pobiegł!? - zastanawiał się rozglądając we wszystkie strony, aż w końcu zauważył złodziejaszka.
Zrobił niezły sprint na 200 metrów i był już bardzo blisko celu. Ku jego zaskoczeniu zahaczył o coś nogami i przewrócił się uderzając twarzą w ziemię. Nienaturalne pnącze, które doprowadziło go do upadku zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Chłopak nie zamierzał rezygnować, wstał i ponowił bieg. Mijali budynki i zdziwionych ludzi, a Michał czuł, że powoli zaczyna brakować mu tchu. Wykorzystał całą pozostałą siłę do dogonienia złodzieja, gdy był już blisko próbował rzucić się na niego, ale po raz kolejny coś mu przeszkodziło, tym razem mocna nić pokryła jego ręce i spowodowało to kolejny niekorzystny dla niego upadek. Michał nie miał już siły biec i stracił dzieciaka z oczu. Po długim siłowaniu z siecią w końcu ją rozerwał i postanowił chwilę odpocząć leżąc na ziemi.
*I po raz kolejny coś wchodzi mi w drogę, już nie pamiętam kiedy ostatnio mogłem zrobić coś bez dodatkowych przeszkód. Bez pokemonów jestem nikim, nie mogę złapać jakiegoś małego dzieciaka, śmieszne... Przydałby się teraz taki Snorunt, bez problemu by go zatrzymał. Aż przypomina się dzieciństwo kiedy nie mogłem nic zrobić sam, czy to jazda na rowerze czy też odrabianie zadań domowych, albo tak jak teraz dogonić kogoś. Nie mogłem nic zrobić, kiedy tata umierał...*
Wtedy obserwujący go stworek postanowił wyjść z krzaków, był bardzo zainteresowany człowiekiem, od bardzo dawna nie widział żadnego. Nie wyglądał na takiego, który się boi tylko po prostu nie wie co mógłby zrobić. Niepostrzeżenie znalazł się za chłopcem i nachylił głowę by spojrzeć na jego twarz.
-Co jest? - zapytał zauważając czarne ślepia wpatrzone w niego.
Gdyby potrafił mówić ludzkim głosem powiedziałby pewnie "Dlaczego jesteś smutny".
-Zgubiłeś się? - zadał kolejne pytanie zmieniając pozycję na siedzącą.
Ten jednak odbiegł od niego kawałek.
-W czym problem?
Pokemon odbiegł jeszcze dalej jakby chciał go gdzieś zaprowadzić.
-Mam za tobą iść? - zapytał wstając.
Tym razem zaczął biec w jakimś kierunku, a Michał ruszył za nim.
-Zaczekaj, nie rozumiem! - krzyczał goniąc stworka.
Gdy w końcu się zatrzymał znaleźli się przed zniszczonym domem z cegły klinkierowej, można to było nazwać ruinami. Przed nim stał zdziwiony złodziejaszek.
-Już mi nie uciekniesz! - krzyknął biegnąc w jego stronę, lecz drogę zagrodziły mu dwa pokemony Bellsprout i Caterpie.
-To pewnie Ci dwaj mi wtedy przeszkodzili. Zejdźcie mi z drogi!!
Bellsprout użył dzikiego pnącza, które Michał złapał prawą ręką natomiast Caterpie użył kąsania by wbić swoje zęby w lewą rękę chłopaka.
-Oddaj to co ukradłeś! - krzyknął zdenerwowany.
-Po co Ci ten naszyjnik? - zapytał chłopiec.
-Jest mój i nie masz prawa go kraść! - warknął Michał.
-Ale ty jesteś głupi, nie oddam Ci go!
-Nie będę się bawił z jakimś małym...!! - pociągnął mocniej za pnącze i przerzucił Bellsprouta do tyłu, a Caterpie odczepił od ręki i rzucił do przodu.
Dzieciak próbował uciekać, ale szybko został obezwładniony.
-Masz ostatnią szansę, gdzie jest naszyjnik?!
-Nie wiem! - krzyknął przestraszony.
Michał zauważył coś zielonego wystającego z jego kieszeni, wyciągnął to i miał z powrotem to czego szukał.
-Wreszcie! - puścił chłopaka i miał zamiar wracać, ale został zatrzymany.
Stworek, który przyszedł tu z Michałem bacznie obserwował sytuację.
-Poczekaj! - krzyknął chłopiec.
-Co?- odparł lustrując go wzrokiem.
-Pomóż mi!
-Dlaczego miałbym pomagać złodziejowi?
-Nie wiem... Wiem, że nie masz żadnego powodu by mi pomóc, ale jesteś pierwszą osobą od bardzo dawna, która spojrzała na mnie w normalny sposób...
-O czym tu mówisz? - zapytał zdziwiony jego zachowaniem.
-Nie zrozumiesz... nic nie wiesz! - wrzasnął niemalże płacząc.
-...Dobra usiądźmy i opowiedz mi wszystko - powiedział widząc smutek w oczach chłopca.

-Zacznijmy od tego, jak się nazywasz?
-Edward... - odparł zdejmując kaptur i ukazując swoje rude włosy.
Ubrany był w ciemnozieloną bluzę i krótkie żółte spodenki.
-To twoje pokemony? - wskazał na dwa stworki obok niego.
-Tak, dostałem je od rodziny...
-Ten też? - zapytał o tego, który go tu przyprowadził.
-Nie, pierwszy raz go widzę...
-Rozumiem, w takim razie... - wyciągnął pokedex.
-Brak danych, brak danych - ten odgłos mógł wskazywać tylko jedno, pokemon jest z innego regionu.
-Muszę w końcu zaktualizować... czy coś ten shit... - powiedział trzęsąc urządzeniem.
-Potraktuj mnie poważnie! - krzyknął wpieniony chłopak.
-He? - odwrócił wzrok od pokedexa i spojrzał na niego. - Dobra... O co chodziło z tym spojrzeniem?
-... Ludzie z miasta postrzegają mnie jak jakiegoś odmieńca.
-Niby dlaczego?
-Mój tata nie żyje...
-Co? - zapytał nie kryjąc zdziwienia odpowiedzią.
-Niedaleko stąd jest nieczynna kopalnia, kiedyś ktoś powiedział, że jest tam ukryta szkatułka z zielonymi klejnotami. Mój tata postanowił to sprawdzić chociaż wszyscy inni uważali to za jakiś żart, wyśmiewali i gardzili nim. Mimo to codziennie tam wracał, pewnego dnia wrócił szczęśliwy, że w końcu udało mu się znaleźć szkatułkę i wystarczy, że następnego dnia ją wykopie... Niestety w nocy tego samego dnia źle się poczuł, karetka zabrała go do szpitala gdzie po paru godzinach umarł... - wyjaśnił psując sobie nastrój.
-Co jest z tymi ludźmi... Przecież to nie powód by kogoś traktować gorzej!! - wrzasnął poirytowany zachowaniem ludzi z miasta.
Chłopak zdziwił się, że Michał aż tak się wczuł.
-Swoją drogą mieszkasz tu? Ile masz lat?
-Mieszkałem tu dopóki mama mnie nie porzuciła, teraz mieszkam z wujkiem kawałek stąd...
-Co się stało z tym domem?
-Zniszczyli go... - powiedział z posmutniałą miną.
-Przykro mi - powiedział by okazać choć trochę współczucia.
-Już się przyzwyczaiłem, a dlaczego ten naszyjnik jest dla Ciebie tak ważny?
-To prezent od rodziców, w tym zmarłego ojca...
Oczy chłopca rozdziawiły się - Przepraszam nie wiedziałem, ukradłem go, bo myślałem, że może ktoś w końcu uwierzy w to co mój tata wierzył aż do śmierci! - powiedział wymachując rękami.
-W porządku, nie gniewam się - powiedział z uśmiechem. - Chodźmy obejrzeć tą kopalnię.
Kopalnia zaczynała się przy małej górce, już z daleka można było zauważyć prosty korytarzyk i spadek w dół. Droga była niemalże zawalona, nie było mowy o swobodnym poruszaniu się.
-To tutaj? - upewniał się brunet.
-Tak, pokaże Ci w czym jest problem! - rozpędzony wbiegł do środka, a po paru sekundach został z niej "wywietrzony".
-Czekaj nie wydaje mi się, że... - próbował go zatrzymać widząc niewyraźny widok Golbatów używających podmuchu, ale z powrotem tam wbiegł nie tracąc werwy.
Ponownie został odrzucony.
-Przestań! - krzyknął Michał.
On jednak ponowił czynność z takim samym skutkiem.
Wtedy obok kopalni zjawiły się jakieś dzieci, dwóch chłopców i dziewczynka w wieku Edwarda.
-A ten głąb znowu to samo? Nigdy się nie nauczy - podśmiewał się jeden z chłopców.
-Widać, że jest tak samo głupi jak jego niezdarny ojciec - powiedziała dziewczynka.
-Podzieli jego los! - skwitował drwiny drugi z chłopców.
Po tych słowach coś w Michale pękło, niechciane wspomnienia z przed kilku lat wróciły.

"Dlaczego on nie ma tatusia? Córciu on jest synem tego dziwnego pana. Co jest z tym dzieciakiem? Ciągle tylko chodzi ponury i dołuje moje dzieci! Odkrywca za dychę się znalazł, mam nadzieję, że taki sam los spotka jego rodzinę, będzie święty spokój! Dzieci nie musicie się z nim bawić, on jest z tych innych."

Miał ochotę przegonić ich stąd, ale opanował się i ruszył z całej siły do kopalni i mimo, że Golbaty nie pozwalały mu się przedostać co chwilę wracał napierając coraz bardziej. Zarówno Edward jak i obserwujący go pokemon byli pod wrażeniem determinacji chłopaka. Chwilę później we dwóch próbowali się przebić. W końcu nastał wieczór, zmęczone ciągłymi atakami Golbaty odpuściły sobie wypędzanie intruzów, przynajmniej na chwilę. Nie będący w lepszym stanie Michał i Edward w końcu mogli przeszukać kopalnię.
-Przepraszam gdybym lepiej wytrenował swoje pokemony nie musielibyśmy się tak męczyć - powiedział zmartwiony chłopak.
-Przecież wygraliśmy, nie musisz przepraszać - odparł nie zatrzymując się ani na chwilę.
Kopalnia nie była zbyt długa, jednak po jej przeszukaniu nic nie znaleźli.
-Niech to, nic tu nie ma! - krzyknął sfrustrowany Edward i ruszył do wyjścia.
Gdy Michał próbował zrobić krok naprzód o coś się potknął.
-Ała, o co do cholery się potknąłem?! - gdy tego dotknął poczuł, że jest bardzo twarde, miał pewność, że to nie kamień. - Edward czekaj coś tu jest! - zawrócił chłopaka i razem wykopali coś co okazało się żelazną szkatułką.
-Wiesz co to oznacza? Twój ojciec miał rację, że szkatułka istnieje, należą mu się przeprosiny - powiedział uśmiechając się szeroko.
-Tak!!
-Masz jakiś klucz czy coś?
-Yyy nie, ale może jest otwarta - zasugerował chłopiec.
-Jak to otwarta, przecież to... - w tej chwili Edward otworzył szkatułkę. - Nie wierzę... - zdziwił się brunet.
W środku był jeden zielony klejnot i list zaadresowany do Edwarda.
-Czytaj - ośmielił go Michał.

"Drogi Edwardzie. Przepraszam, że przeze mnie jesteś wyśmiewany przez swoich rówieśników, naprawdę słaby ze mnie ojciec. Od dawna wiedziałem o swojej chorobie, lekarz stwierdził nieznaną dolegliwość i ile życia mi jeszcze zostało. Mimo to iż byłem świadomy tego, że mam mało czasu cieszyłem się każdym dniem spędzonym w kopalni, sama wędrówka do celu była dla mnie przyjemniejsza niż same odnalezienie szkatułki. W prawdzie znalazłem tylko jeden klejnot, ale chciałbym żebyś dzięki niemu nigdy o mnie nie zapomniał. Przepraszam, że Cię zostawiam, spełniaj marzenia nieważne czy innym będzie się to podobać czy nie, pamiętaj... zawsze będę na Ciebie patrzył, nigdy nie będziesz sam. Kocham Cię synku."

-Taaaato!! - bez żadnego skrępowania wybuchł płaczem, było mu tak bardzo smutno, a ojca brakowało jeszcze bardziej. - Nigdy o tobie nie zapomnę, nigdy!!
Michał dał mu się wypłakać do końca - Chodź, nie ma sensu tu siedzieć - powiedział nagle.
-Ej, czy ty... płaczesz? - zauważył Edward spoglądając na chłopaka.
Ten przeciągnął ręką po oczach - To ze zmęczenia...
Gdy wyszli na zewnątrz przyszedł czas na pożegnanie.
-Muszę już wracać, przyjaciele pewnie się martwią - powiedział obawiając się spotkania z Amelią.
Chłopak pochylił głowę ku ziemi - Dziękuję bardzo za to co dla mnie zrobiłeś! Będę spełniał marzenia i mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy! - krzyczał płacząc.
-No pewnie, że się spotkamy w końcu zostaliśmy przyjaciółmi - odparł szczerym uśmiechem i odwrócił się zmierzając ku przyjaciołom.
-Zapomniałem. Mogę poznać twoje imię!? - wrzasnął Edward.
Chłopak zatrzymał się i po raz kolejny odwrócił nabierając powietrza -... Nazywam się Michał Zoldrey i zostanę mistrzem pokemonów!! - krzyknął z całych sił i pobiegł przed siebie.
W czasie biegu na ramię wskoczył mu wcześniej poznany pokemon - Co jest maluchu, chcesz do mnie dołączyć?
-Chu chu! - pisnął wesoło.
-W takim razie... pokeball idź! - po chwilowym pikaniu kula zastygła i Michał mógł się cieszyć z nowego przyjaciela, wypuścił go z powrotem na ramię i razem pobiegli do wszystkich.
...

-Nie ma go już kilka godzin, co on tam robi!? - wściekała się czerwonowłosa.
-Pewnie zagadał się z jakimiś dziewczynami, haha - roześmiał się Koga.
Dziewczyna posłała mu złowrogie spojrzenie, a ten natychmiast przybrał poważną minę.
-Poliwhirl!! - pokemon wskazał na biegnącą w ich stronę znajomą twarz.
Gdy Amelia miała zamiar porządnie się na niego wydrzeć ten przerwał jej - Przepraszam poszukiwania się trochę wydłużyły, ale odnalazłem zgubę - pochwalił się odnalezionym naszyjnikiem.
-Dobra... obejdzie się bez krzyku, bo my tu nic nie mogliśmy znaleźć, a tak poza tym to zawsze miał takie pęknięcia?
-Nie wiem, może się trochę poobijał...
Podopieczni przywitali swojego przybyłego trenera radośnie, a Snorunt wskoczył mu na drugie ramię.
-A co to za pokemon? - wskazała na żółto-czarnego malucha.
-To mój nowy przyjaciel, tylko problem w tym, że nie wiem jak się nazywa, jest trochę podobny do Pikachu...
-To Pichu pokemon z Johto - wtrącił Koga.
-Ooo, cześć Pichu poznaj Snorunta, Charmeleona, Ivysaura, Kinglera i Sandslasha!
-No i Poliwhirla oraz Dragonaira - dodała Amelia.
-Chu chu! - wydawał się być szczęśliwy takim gronem nowych przyjaciół.
-Ciekawe jakie zna ruchy, niestety z tym pokedexem się tego nie dowiem...
-Spokojnie zaraz Ci powiem - Koga z kieszeni wyciągnął swoje własne urządzenie nieco różniące się od tego Michała i dowiedział się co Pichu umie - elektrowstrząs, urok i słodki pocałunek.
-Ciekawe... dzięki generalnie - powiedział zadowolony trener.
-Przyjmę podziękowania w inny sposób...
-No tak... Sandslash.
-Slash... - zajął miejsce przed nim.
-Nidoking pozwól tutaj - pokemon stanął na przeciw przeciwnika.
-Nocne cięcie!
-Hiper promień! - krzyknęli jednocześnie.

Nie wiem czy powinienem się cieszyć z tego, że często spotykam ludzi z problemami, ale dzięki temu mogę im pomagać, a to sprawia mi przyjemność!
------------
Cześć przyjaciele :(
Trochę minęło od poprzedniego razu, trochę dużo... Mam zamiar się wytłumaczyć tym, że szkoła strasznie mnie męczy, a do tego dochodzą treningi po których jestem ledwo żywy i nie mogę pisać (próbowałem). Staram się w weekendy to jakoś nadrabiać, ale też nie zawsze jest wena i te dreszcze/ciary, że chce się pisać. Będzie dobrze :)). Co do rozdziału to jestem zadowolony, lubię takie emocjonalne i te "flashbacki". Zdziwieni, że to właśnie Pichu? :P Pomysł z nim powstał w trakcie pisania. Patrzę, że jak Kyle'a nie ma to i komentować nie ma komu :/ Wracaj Kyle! I to z nowym rozdziałem, bo mam ochotę przeczytać! Ale i tak wierzę, że ktoś anonimowy w końcu się przełamie i zacznie komentować :v. Do zobaczenia, mam nadzieję, że prędko! :)

7 komentarzy:

  1. Hej, ja też tu jestem od komentowania :P Czuję się zapomniana :P Ostatnio nie zagłębiam się w Twoje rozdziały z czystego lenistwa oraz męczenia własnego bloga, ale wkrótce nawrócę się na właściwą drogę :) Tego rozdziału nie czytałam, by nie robić sobie spoilerów, rzecz jasna ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nie zapomniałem o tobie, piszę o tych najnowszych rozdziałach :P. Ja mam podobnie i do tego dochodzą te przyczyny co podałem wyżej, przez to mało czytam u innych, ale teraz idę jeden przeczytać u Ciebie także widzimy się tam :V

      Usuń
  2. Więc tak...Dawno nie komentowałam bo mi się nie chciało.Po prostu lenistwo.Ale,ale...czytałam :) Fajnie,że Michał ma Pichu. Szczęście,że medalik Michała się odnalazł.To jeden z moich ulubionych pokemonów.Ja zaczynam pisać od zera.Informacja u mnie.Ps.To ja Poke Pichu ale nazwa zmieniona.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Nie wiem czy to był dobry ruch z twojej strony zaczynać znów od początku, ale sprawdzę co tam wymyśliłaś ;p

      Usuń
  3. Ciekawi mnie ta akcja z królikiem, pewnie z czasem się rozwinie, czyżby to był pierwszy pokemon,a całość działa się kilka tysięcy lat temu? Jestem ciekaw tego, co tam zaplanujesz. Ach, ten Michał, zawsze pakuje się w jakieś kłopoty. Szkoda mi Edwarda, biedny musiał tyle wycierpieć, ale się opłaciło, znalazł co chciał i być może znajdzie kilka takich kryształów, które czuję, że wiążą się z historią Michała. Coś czuję, że niebawem zaszczycisz nas wątkiem o ciemnej stronie Michała. Szkoda, że Amelia jakoś przepadła gdzieś tam.

    Pichu świetny pomysł, nie mogę się doczekać, aż ewoluuje, choć czuję, że Michał wydobędzie z niego wewnętrzną siłę. Czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Kolejny już się piszę chociaż niestety nie skończę go dziś tak jak planowałem :/

      Usuń
  4. Już znacznie lepszy rozdział. Tajemniczy początek bardzo mi się podobał - z tym królikiem doświadczalnym. No, a prócz tego przygoda z tym naszyjnikiem też była ciekawa, nie mówiąc już o tym, że Michał poznał kogoś do siebie podobnego - Edwarda. Wreszcie coś ciekawego w tej historii.

    OdpowiedzUsuń