sobota, 17 października 2015

Chłopak o imieniu Zeke

Cóż za dziwne uczucie ponieść klęskę szczególnie dla osoby, która zawsze wygrywała. Czuje się sfrustrowany, najchętniej wróciłbym teraz do domu i wypłakał się rodzicom, nic dziwnego przeżywam to dopiero pierwszy raz, ale hej zwolnij Zeke masz już piętnaście lat, musisz wziąć się w garść. Jestem także bardziej zmotywowany, mógłbym nawet w tej chwili poprosić o rewanż. Sęk w tym, że nie jestem lekkomyślnym idiotą, samą motywacją to mogę co najwyżej jeszcze raz przegrać. Nie wiem co robić, potrzeba mi treningu tylko jakiego żeby poskutkował? Kolejna przegrana nie wchodzi w grę, jeszcze z tym samym przeciwnikiem? Phi! Nie ma mowy! Uspokój się idioto, zachowujesz się jakbyś dopiero co przyszedł na świat i pomyśleć, że jedna, jedyna cholerna przegrana  doprowadziła mnie do dyskusji z samym sobą, jest źle! Gdyby ojciec tu był sypnąłby jakąś dobrą radą i wszystkie problemy i niepewności szlak by trafił, ale niestety nie ma tak dobrze, nie może być, bo czego bym się nauczył z tatusiem u boku? Na pewno nie samodzielności. Nie wytrzymam! Ten cholerny Surge i ten jego nieszablonowy styl walki, nie mam pojęcia jak sobie z nim poradzić!

Gdy marudzący w myślach nastolatek próbował wypoczywać w wygodnym fotelu przeznaczonym dla odwiedzających na całe pomieszczenie rozległ się dźwięk oznaczający możliwość odebrania swoich oddanych na regenerację pupili - Proszę bardzo twoje pokemony są już wypoczęte - oznajmiła jak zawsze uśmiechnięta siostra Joy kładąc na ladę pokeballe właściciela.
-Dziękuję - odparł zabierając kule.
To źle, że wcześniej nie przeżyłem czegoś takiego, żebym wcześniej o tym wiedział, nie musiałbym teraz chodzić taki zmieszany. W sumie lepiej późno niż wcale...
Źle się czuł, potrzebował przewietrzenia, więc wyszedł na zewnątrz zostawiając swoje pokemony w wynajętym pokoju z miskami pełnymi poke-chrupek. Co jak co miewa często ciężkie myśli, ale swoich podopiecznych traktuje jak najlepiej i nigdy o nich nie zapomina, w końcu tego go nauczyli.
Ehh walka z Kogą była dużo przyjemniejsza, a teraz muszę się użerać z tym napakowanym przygłupem...
Najpierw szybkość w zwarciu, a później przejście do niszczycielskich obszarówek, musiałbym go jakoś złapać tylko jak to zrobić. Może jeśli bym zaczął myśleć niekonwencjonalnie jak... no właśnie ciekaw jestem co zrobił Michał, bo jeśli go tu nie ma to może oznaczać tylko jego zwycięstwo. Co on może teraz porabiać?

**

Cztery lata wcześniej...

-Zeke wstawaj śniadanie! Szybko, bo wystygnie! - nawoływała syna matka.
Ten jednak nie zwracał uwagi na wieść o posiłku - Spokojnie, jest sobota, daj poleżeć - mamrotał z twarzą wbitą w poduszkę.
-Zeke! - krzyknęła o ton głośniej.
-Tak, tak już schodzę - wiedział, że denerwowanie mamy od samego rana nie sprzyja dobrze spędzonemu dniu, więc zrzucił z siebie puszystą kołdrę i ruszył migiem ku jadalni.
Gdy wszedł do pokoju z wielkim stołem w centrum od razu zajął swoje miejsce w towarzystwie czarnowłosego ojca ubranego w białą koszulę i garniturowe spodnie oraz blondwłosej mamy w brązowym swetrze i czarnych spodniach.
-Dziś twoja ulubiona jajecznica, powinieneś był wstać wcześniej - skarciła po raz kolejny.
-Nic o tym nie wiedziałem - próbował się bronić pierwszym co wpadnie mu do głowy.
-Wczoraj Ci o tym wspominałam, więc te tłumaczenia są zbędne - zakończyła kłótnie trafnym stwierdzeniem.
-Okej, okej spokojnie - ojciec próbował poprawić atmosferę. - Jak się spało?
-Dobrze, ale zbyt krótko - jęknął rozpoczynając spożywanie posiłku.
-Krótko? Spałeś z dziesięć godzin - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. - Pewnie wczorajszy test Cię tak zmęczył.
-Możliwe...
-Ale o tym, że zaraz idziemy odwiedzić nowo wprowadzoną rodzinę nie zapomniałeś? - wtrąciła kobieta.
-Pamiętam, ale czy to aby na pewno konieczne? - zwątpił w pomysł rodziców.
-Będzie im miło, w końcu pewnie nikogo tu nie znają - wytłumaczył ojciec.
-Może poznasz tego chłopca, podobno jest w twoim wieku - zaproponowała kobieta przedstawiając to jako zaletę odwiedzin.
-Nie muszę mieć kolegów - wymamrotał niezainteresowany.
-Oj nie mów tak...
-Mmm było pyszne, kończcie i się zbieramy - powiedział ojciec i wyszedł z pokoju by zapalić.
Gdy skończyli przygotowania ruszyli w drogę pieszo chociaż mieli do przebycia spory kawał drogi. Yosuke Fulman mimo, że nie może narzekać na dorobek materialny to stara się żyć jak zwyczajny człowiek, przecież też od czegoś zaczynał, nie zawsze spał na pieniądzach. Stara się zbytnio nie wyróżniać, chociaż jest szczęśliwy, że mu się powodzi. Jego żona czyli Janette Fulman po przeżyciu z nim już dość długiego czasu, nieco go zrozumiała i przywykła. Inaczej jest z synem, nie ma pojęcia dlaczego ojciec nie wykorzystuje w pełni tego co posiada, nie chce pokazać swojej wyższości czy też nie może pojąć po co stara się żyć przyjacielsko z biedniejszymi ludźmi. Nie jest jakoś szczególnie zdenerwowany tylko go to dziwi i ciekawi.

Po spokojnym spacerze w końcu dotarli na miejsce. Niewielki dom niczym się nie różnił na tle innych w całym miasteczku, atmosfera była inna niż w luksusowym domu Fulmanów, była bardziej spokojna, Yosuke od zawsze lubił takie miejsca.
-Chcesz zapukać? - zapytał naburmuszonego syna.
-Nie dzięki - odparł chłodno.
-W takim razie ja to zrobię - powiedział pukając.
Drzwi nie otworzył nikt, ale rozległo się głośne "Proszę wejść!".
Yosuke po otworzeniu drzwi miło się przywitał i zobaczył czarnowłosego mężczyznę w podobnym wieku do swojego, który przybrał pozycję na czworaka, a na nim dumnie siedział podobny do niego chłopak. Pewnie jego syn - pomyślał sobie mężczyzna. Na kanapie przed telewizorem leżała brązowowłosa kobieta wyraźnie mająca w nosie kto wparował do jej domu.
-Dz...Dzień dobry - powiedział zmieszany mężczyzna.
Drugi z mężczyzn zdjął z siebie syna i pochylił mu głowę by ten zachował się kulturalnie - Nie zapominaj o przywitaniu Michał - przypomniał.
-Dzień Dobry - powiedział uśmiechnięty chłopiec.
-Przepraszamy za najście, doszły nas słuchy, że niedawno się wprowadziliście, więc postanowiliśmy złożyć wam wizytę, mieszkamy niedaleko.
-Ależ nie szkodzi, jestem Silen Zoldrey - przedstawił się podając rękę.
-Yosuke Fulman z tej strony, miło mi poznać - odwzajemnił uściskiem dłoni.
-Nazywam się Janette - powiedziała kobieta stojąca za nim.
Mama spojrzała wymownie na syna, ale ten nie wyglądał na takiego, który chce coś powiedzieć.
-No dalej przedstaw się synu - poprosił Yosuke, ale chłopak odwrócił wzrok w drugą stronę.
-Ehh - westchnął nierozumiejący zachowania syna mężczyzna.
Wtem chłopiec z czarnymi rozczochranymi włosami stojącymi w niemalże wszystkie strony złapał swoją prawą ręką prawą dłoń szatyna - Miło mi Cię poznać, jestem Michał, a ty jak się nazywasz? - zapytał ponownie uśmiechnięty.
Dla młodego Fulmana sytuacja zdawała się być krępująca -...Zeke - wymamrotał.
-Oo miło mi poznać Michał - powiedział szczerze szczęśliwy zakłopotaniem syna Yosuke.
Tymczasem rozleniwiona kobieta wstała z kanapy i dołączyła do dyskusji - To państwo są tymi znanymi na całe miasteczko Fulmanami, słyszałam o was, przepraszam za maniery, nazywam się Courtney - pochyliła głowę ku dole.
-Nic się nie stało! Nie potrzebujemy specjalnego traktowania, proszę się zachowywać naturalnie - upewnił mężczyzna.
-Proszę usiądźcie, wypijemy jakąś kawę czy coś - zaproponował Silen wskazując na stół w towarzystwie dwóch kanap.
-Z przyjemnością - powiedziała Janette.

Rozmowa się nad wyraz kleiła, szybko znaleźli wspólny język. Godzina mijała jakby cztery razy dłużej.
-Ej - zwrócił się do nieobecnego myślami rówieśnika.
-Yy... co? - odparł Zeke.
-Chodźmy na dwór, lepiej się czuję na świeżym powietrzu niż tu - wyjaśnił brunet.
Zeke myślał podobnie - Okej...
Chwilę później razem wyszli na zewnątrz, a rodzice nawet nie zauważyli będąc pochłoniętymi rozmową.
-Jaki przyjemny wiaterek - rzekł czarnowłosy.
-Rzeczywiście - przyznał mu rację towarzyszący w przewietrzeniu.
-Chodź coś Ci pokażę - ponaglił nowego znajomego i pobiegł za dom.
Zeke nieco się zainteresował i ruszył za nim. Chłopiec rozszerzył szerzej oczy na widok wielkiego brązowego byka i ognistego jednorożca leżących tak jak gdyby nigdy nic na trawie. Choć nie mógł narzekać na ilość poznanych wcześniej pokemonów te widział pierwszy raz.
-Wspaniałe... - wyszeptał w zachwycie.
Michał pogłaskał oba pokemony po czym wyciągnął z kieszeni kilka pokechrupek którymi nakarmił zadowolone pokemony.
-Mogę pogłaskać co nie? - powiedział już bardziej śmiały szatyn.
-Pewnie! - odparł uśmiechnięty, a Zeke nie omieszkał spełnić swoją własną prośbę. - Ej weźcie nas na przejażdżkę - zasugerował.
Obydwa pokemony zniżyły się na taką wysokość by obydwoje mogli bez problemu na nie wsiąść.
-Jedziemy? - zapytał wchodząc na Taurosa Michał.
-Jedziemy! - krzyknął ten drugi podnosząc nogę by zająć miejsce na Rapidashu.

-Janette mam dobre wieści, wygląda na to, że Zeke dogadał się z Michałem - oświadczył mężczyzna spoglądając przez okno.
-Masz rację - dodał drugi z nich.
Kobiety również wyjrzały przez okno i prawie dostały zawału widząc swoich synów jeżdżących samodzielnie na pokemonach Silena - To niebezpieczne, zatrzymajcie to! - krzyknęły jednocześnie.
-Spokojnie nic im nie będzie - zapewniali ani trochę się nie obawiając.
Nic nie może zastąpić zabawy z pokemonami, przypomniał sobie o tym pełen szczęścia Zeke, który ostatnimi czasy nieco odsunął to na boczny tor. I tak zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu, zarówno dzieci jak i rodzice. Wszystko było wspaniale aż do pewnego dnia...

Yosuke wrócił właśnie do domu kiedy otwierając drzwi wpadł na niego rozpędzony syn. Odbił się od mężczyzny i upadł na wycieraczkę. Była wyjątkowo paskudna pogoda, nie zanosiło się na to żeby deszcz przestał padać, do tego jeszcze mgła.
-Co jest tato, przesuń się biegnę do Michała zrobić mu niespodziankę!
Do rozmowy dołączyła się Janette, która oczekiwała powrotu męża - Kochanie powiedź mu coś, chce iść w taką pogodę na piechotę, nie słucha się nic, a nic! - zarzuciła kobieta.
Kiedy cały przemoknięty wszedł do domu nie odezwał się ani słowem. Dopiero po chwili zwołał naradę w salonie gdzie miał im coś do powiedzenia.
-O co chodzi tato? Śpieszę się.
-...Kochanie coś się stało?
-Silen... tata Michała... nie żyje...
Cisza jaka zapadła po tych słowach popsuła wszystkim humory.
-Co? - wmawiał sam sobie, że się przesłyszał. - Co mówiłeś tato?
-Straszne... - pisnęła Janette.
-Podobno podczas jakiejś wyprawy został przysypany gruzem...
-Tato kłamiesz prawda? - zapytał jakby chciał usłyszeć coś zupełnie innego.
-To prawda synu, niestety. Pakujcie się do samochodu, jedziemy do nich...
...
Kobieta siedząca samotnie w domu nagle usłyszała pukanie do drzwi, wstała z łóżka i poszła sprawdzić kto wydaje te odgłosy.
-To wy... proszę wejdźcie - powiedziała z najsztuczniejszym uśmiechem jaki potrafiła zrobić.
Zeke zauważył siedzącego przy drzewie Michała, bez zastanowienia do niego pobiegł. Chłopak siedział skulony i nie ruszył się ani na chwilę dopóki nie usłyszał czegoś co zbliża się w jego stronę.
-Cześć... - powiedział niepewnie Zeke, ale nie usłyszał odpowiedzi. - Jak się czujesz?
-Nic mi nie jest - wymamrotał.
Takie chwilę są naprawdę trudne, nie wiadomo co stosownego powiedzieć, w tym przypadku Zeke również miał z tym problem. Po dłuższym namyśle wpadł na coś.
-Słuchaj bardzo mi przykro, ale jestem pewien, że twój tata ma się tam dobrze...
-Skąd możesz to wiedzieć? - podniósł głowę do góry i posłał do niego martwe spojrzenie. - A co jeśli chciał jeszcze żyć? Co jeśli cierpi? I co jeśli przestał istnieć!? Odpowiedz mi dlaczego to musiało przydarzyć się właśnie mu? Przecież nie zrobił nikomu nic złego, ze wszystkimi żył w zgodzie. Więc dlaczego ktoś musiał nam go odebrać? Dlaczego!? - wyrzucił całą swoją frustrację w kilka chwil. - Zostaw mnie samego...
Zeke poczuł się okropnie, uświadomił sobie, że nigdy nie chce przeżyć tego co jego przyjaciel.

**
-No nic muszę zacząć trening, bo walka sama się nie wygra. *Mam nadzieję, że się trzymasz Michał...*

------------
Cześć i czołem, że tak powiem :D
Tym razem prezentuje wam kolejny dodatek do głównej historii gdyż właśnie by napisać ten kolejny normalny rozdział nie mam pomysłu. No wiecie niby mam, ale muszę coś wcisnąć przed tym z jasnych przyczyn, a mianowicie namieszałbym wszystko i ja bym był niezadowolony i wy tak samo. Kolejną sprawą jest to, że byłem świadomy gorszego okresu w moim blogowym życiu, a tu taka niespodzianka od was i na tą chwilę ostatnio dodany rozdział osiągnął 376 wyświetleń to ponad 2 razy tyle co ostatni rekordzista. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, czegoś takiego się nie spodziewałem, dziękuję! Teraz wiem, że zrobiłem jakiś krok naprzód skoro tak się wam spodobał, albo jestem po prostu w błędzie. Co do wyświetleń to prawdopodobnie jeszcze dziś wybije ogólnie 7 tysięcy, wychodzi tysiąc na miesiąc, jeszcze raz dziękuję! Następny raz widzimy się już pod normalnym rozdziałem, jeśli dobrze pójdzie to 22 gdy wybije 7 miesiąc od założenia bloga. Do zobaczenia ! :)
PS: Ogląda ktoś najnowsze odcinki Pokemon XY? Jeśli nie to polecam, seria jak na razie najlepsza z dotychczas zrobionych :)

4 komentarze:

  1. To było super!!! Ekstra!!!Czytając to miałam to przed oczami!!! Ja chcę więcej!!!I taki mały błąd napisałeś. ,,Odpowiedz mi dlaczego",a nie ,,Odpowiedź mi dlaczego".

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie krótki dodatek na blogu.Gdybym go nie umieściła pierwszy rozdział nie miałby sensu.
    http://opowiescolukaszu.blogspot.com/2015/10/pewni-osobnicy-mike-i-rudy.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :)
    Dobry pomysł z tym dodatkiem, wiele tłumaczy, ale wydaję się mi być trochę chaotycznie napisany. Może, bo narracja pierwszoosobowa i emocje się pojawiają, a te nigdy nie są składne. Nie dziwię się Zeke'owi, że tak się zachowuje względem Michała, w końcu ten go trochę odtrącił. Chłopak ma też trudnego ojca, widać, że musiał się trzymać ustalonych zasad.
    Pozdrawiam i czekam na next! ;)

    OdpowiedzUsuń