niedziela, 13 września 2015

Rozdział 34 - Przyjaciel czy wróg?

-Snorunt lodowy promień, najsilniejszy jaki potrafisz, zamroź tą skałę!
Pokemon powtórzył powtórne polecenie trenera z mizernym skutkiem, a mianowicie zamrożeniu nie podległ cały obiekt, lecz jego mały kawałeczek w miejscu uderzenia.
-Musimy jeszcze nad tym popracować - powiedział pobłażliwie brunet ocierając pot z czoła.
Z ukrycia choć nie sprawiał takich pozorów obserwował ich Sandslash co nie umknęło oku niebieskiego stworka. Wskazał rękawicą w miejsce przesiadywania podglądacza gdzie natychmiast
popędził Michał.
-Sandslash czas na trening! - krzyczał goniąc ziemnego przyjaciela, ten jednak nic sobie z tego nie robił i bez problemu wbiegł do drugiej kryjówki.
Nieco dalej przesiadywała dziewczyna z nieco innym humorem.
-Treningi sringi... - mruczała zawiedziona, a gdzieś w głębi serca pewnie teraz mówiła:
"Wczoraj było tak fajnie, a teraz nawet trening jest ode mnie ważniejszy"
-Sandslash wracaj tu! - pokemon co chwilę odskakiwał od goniącego go chłopca - Zaraz Cię złapię! - zaapelował przyśpieszając bieg.
-Slash? - pokemona najwyraźniej zaciekawiły poczynania trenera i postanowił też dodać gazu.
Biegali tak z dobrą godzinę z kilkoma przerwami.
-Trenuj Sandslash - zalecił jeszcze raz widząc stojącego w miejscu podopiecznego, a ten tylko machnął ręką i poszedł szukać wygodnego miejsca.
Amelia zeskoczyła z huśtawki na której oglądała zmagania przyjaciela.
-Nic nie poradzę na jego osobowość - mruczała podchodząc do niego. - Zostawmy go w spokoju i chodźmy zobaczyć co się dzieje w Centrum.
Od początku nie była zbyt przyjaźnie nastawiona do tego pokemona.
-Muszę sobie z nim poradzić, bo później będę żałował, że nie zrobiłem tego wcześniej - wyjaśnił i popędził czym prędzej w stronę stworka.
-Ehh czego ja się spodziewałam? Typowy facet... Ale ten Sandslash jest jakiś dziwnie spokojny, to dość podejrzane - gdybała obserwując uważnie pokemona.

Tymczasem Michał dotarł na miejsce - Co jest? Czemu nie chcesz trenować? - bombardował pytaniami najnowszego członka drużyny.
-Slash? - otworzył jedne oko i głęboko westchnął chcąc uniknąć kolejnego maratonu.
Wstał z miejsca i zaczął pokazywać w jak dobrej formie jest co utrudniło jeszcze sprawę.
-No dawaj czemu by nie, na pewno czas się nie zmarnuje - dalej przekonywał nieugiętego pokemona.
Gdy Sandslash znów wstał z miejsca próbował coś przekazać, ale uprzedził go dźwięk otwieranego pokeballa z którego wyszedł Charmeleon.
-Co jest Charmeleon, w czym problem? - zapytał zdziwiony zachowaniem jaszczura.
Nagle podszedł do buntownika i zaczęli o czymś gadać.
-Char... meloen? - Dlaczego nie trenujesz?
-Slash? - Nie potrzebuje treningu - powiedział jakby go to nic nie obchodziło.
-Żeby mierzyć się z silnymi przeciwnikami potrzeba treningu, sam się o tym przekonałem...
-Hmmm to może jak wygrasz ze mną jeden na jednego posłucham się i pójdę trenować? - zaproponował Sandslash.
-A jeśli przegram?
-Po prostu przestaniesz mi przeszkadzać, zgadasz się?
-Hm? Dobry pomysł, ale to ja wygram! - zadeklarował z pewną siebie miną Charmeleon.
Sandslash tylko się uśmiechnął czując, że nie ma się czego bać.
-A tym o co chodzi? - zdziwiła się czerwonowłosa widząc dziwne miny dyskutujących pokemonów.
-Nie mam pojęcia - stwierdził bezradny nastolatek.
-Chyba będą walczyć...
-Hmm... to chyba nie jest zły pomysł, dam im samowolkę - oznajmił.
-Abyś później nie żałował - rzuciła z obojętnością.
-Czemu?
-Na przykład zniszczą co popadnie, w sumie to żaden powód - powiedziała ironicznie.
-Może nie będzie tak źle - odrzekł nieco zniesmaczony przewidywaniami przyjaciółki.
-Się okażę - założyła ręce na siebie i rozpoczęła typowy dziewczęcy foch bez większego powodu.

Niespodziewanie walkę rozpoczął błyskawiczny miotacz płomieni wyprowadzony przez jaszczura, po nie małym zaskoczeniu Sandslash zablokował go lewą ręką przy pomocy pazurów sprawiając, że ogień podzielił się na dwie części przelatując obok niego. Natarcie nie ustało na tym, kolejny atak wyprowadzony tuż po zniknięciu ognia odrzucił Sandslasha na dosyć dużą odległość.
-Weź tu dostań taką ognistą pięścią nie? - zaśmiał się Snorunt.
-Mów za siebie - odparł Poliwhirl i nie zawracając sobie głowy walką wymierzył swojemu lodowemu przyjacielowi mocny plask.
-To bolało... ty durniu! - zapominając już całkowicie o walce pociągnął mu z dyńki przyjmując zaczepkę.
Tymczasem Sandslash wziął się za kontratak, biegł z ogromną prędkością w stronę Charmeleona, ale będąc tuż przy nim nie zaatakował, a jeszcze bardziej przyśpieszył omijając go, zrobił jeszcze jedno kółko wokół niego i odskoczył by zachować dystans. To był taki pokaz prędkości jak i arogancji. Charmeleon zrobił coś w stylu "poker face" i postanowił kontynuować atak, posłał w stronę przeciwnika kilka miotaczy o mniejszej sile, ale większej liczebności. Sandslash natomiast wszystkie ominął, a ostatnią przeciął na pół. Zamknął oczy i wyciągnął ręce w bok, obok nich pojawiły się ostrza, które sklonowały się aż do samej głowy tworząc połowę koła. Zniknęły prawie tak szybko jak się pojawiły i nie zanosiło się na jakiś super atak, to był po prostu taniec ostrzy zwiększający atak pokemona. Charmeleon nie zamierzał na tym poprzestać, zbliżył się i sprawiając, że jego pięść zapłonęła rozpoczął serię ciosów. Sandslash z gracją unikał płonącej pięści przy pomocy odchylania głowy w odpowiednim momencie.
-Oni walczą na poważnie prawda? - zapytała Amelia.
-Czemu mieliby walczyć na żarty?
Sandslash po raz kolejny odskoczył i rozpoczął kolejny dziwny atak, jego pazury powiększyły się dwukrotnie po czym pociął się nimi. Pazury powróciły do pierwotnej postaci, nie odniósł żadnych obrażeń, a jego atak i celność wzrosła. Jaszczur przygotowywał się do zaatakowania metalowym pazurem, ale został uprzedzony, za plecami pojawił się przeciwnik, który przy pomocy swoich świecących na biało pazurów zaatakował kruszącym pazurem pozostawiając cienkie białe smugi po cięciu. Jaszczur nie upadł, ale musiał podeprzeć się ręką. Gdy tamten znowu napierał, Charmeleon wziął wielki zamach i obtarł ognistą pięścią przeciwnika po policzku sprawiając lekkie odrzucenie.
-Hyhy - Charmeleon zauważył uśmiech na twarzy Sandslasha i skupiającą się czarno-fioletową energię na całej jego ręce, to nie było zwykłe nocne cięcie.
Ogromna wiązka energii poleciała błyskawicznie wprost na Charmeleona, by się ratować skupił swój płomień w dłoniach i złapał wrogi atak, jednak ten cały czas popychał go do tyłu.
Korzystając z bezbronności przeciwnika Sandslash doskoczył do niego i kruszącym pazurem powalił go na glebę. Nie dając mu ani chwili by złapać oddech, Sandslash kumulował kolejne złowieszcze cięcie, tym razem śmiertelne.
-Cholera czy to już koniec? - pomyślał Charmeleon w obliczu śmierci. - Nie mogę umrzeć!!
Michał z daleka poczuł po raz kolejny żądzę mordu, którą już znał - Przestań!! - krzyknął biegnąc w ich stronę.
Tuż przed samym wypuszczeniem kończącego ataku Snorunt z główki powalił go na ziemię, a cała energia rozpłynęła się w powietrzu.
-Co ty chciałeś zrobić? - zapytał rozgniewany Snorunt.
Sandslash podniósł wzrok na niego i z chytrym uśmiechem powiedział - Sorki trochę się zapomniałem.
Lodowy stworek zauważył coś co go zaintrygowało, a mianowicie czerwone oczy, które natychmiast zniknęły.
W tym czasie Charmeleon pozbierał się po uderzeniu - Cholera... Ej!! Zawalczymy jeszcze kiedyś!! - zadeklarował.
Ziemny stworek uśmiechnął się zdziwiony - Może być, nie byłeś taki zły - pochwalił wracając do odpoczynku.
-Widziałeś to? I teraz mi powiedź, że nie miałam racji i co teraz zamierzasz zrobić!? - wrzasnęła czerwonowłosa.
-Ymm... chyba potrzebujemy więcej treningu hehehehe... - powiedział coś co pierwsze przyszło mu na myśl by uniknąć o tym rozmowy. W głowie przeżywał to znacznie poważniej i zastanawiał się co teraz zrobić.
-Twoja głupota mnie zadziwia, niedługo wszyscy zostaniemy posiekani i to będzie twoja wina!
-Sandslash powrót - powiedział odwołując pokemona do pokeballa.
-Co jak co, ale nie możemy czegoś takiego tolerować - powiedział Poliwhirl, który przybrał poważną postawę.
-Naprawdę nie przeszkadza Ci, że prawie Cię zabił? - zapytał Snorunt.
-Nie, to była dobre doświadczenie - odparł Charmeleon.
-Idiota... Muszę od teraz bardziej uważać, ten wzrok nie podobał mi się...

Zgodnie z życzeniem Amelii wrócili do Centrum, co ciekawe pogoda była może nie deszczowa jak dzień wcześniej lecz było dość pochmurno, dla turystów którzy przyjechali wypoczywać w słońcu był to straszliwy pech. Michał korzystając z chwili wolnego usiadł na ławce przed budynkiem. Powłoka którą na siebie nałożył była niszczona z każdą kolejną chwilą, brać wszelkie problemy wyłącznie na siebie to coś bardzo ciężkiego.
*Co ja zrobię z tym Sandslashem? Jest typem dominatora choć na to nie wygląda, coś jakby miał
dwie osobowości. Co jeśli zabije kogoś z moich przyjaciół? Co ja zrobię!?* - dylemat, który został zatrzymany przez objęcie pięknej czerwonowłosej dziewczyny.
-Jak się tu znalazłaś? - zapytał zdziwiony nagłym pojawieniem się przyjaciółki za jego plecami.
-Przeszłam obok Ciebie, a ty nawet nie zauważyłeś?
-A więc to tak...
-Znowu zamartwiasz się o wszystko prawda? - pogładziła go delikatnie ręką po policzkach.
Chłopak nic nie odpowiedział i zmroził wzrok ku dole.
-Mówiłam, że nie jesteś sam - wyszeptała mu do ucha przytulając jeszcze mocniej.
-... Co powiesz na poszukanie sali, po to w końcu tu jesteśmy - zmienił temat by zacząć rozmawiać o łatwiejszych i mniej wstydliwych rzeczach.
-Dobrze rozumiem - powiedziała akceptując zachowanie chłopaka.
Snorunt i Poliwhirl dołączyli do nich i rozpoczęli poszukiwania, jednak z marnym skutkiem.
Przechodząc przez całe miasto nie znaleźli żadnej sali.
-Ej dlaczego tu nic nie ma?
-W przewodniku piszą, że powinna być gdzieś tu, więc nie rozumiem...
-Okej to może zapytamy kogoś? - zaproponował najprostsze rozwiązanie.
-Może być - przytaknęła.
...

-Że chodzi wam o salę Kogi? - odpowiedział pytaniem na pytanie pierwszy lepszy przechodni.
-Hmm chyba tak - odparł niepewny.
-Idźcie kilometr prosto, a ujrzycie budynek w środku lasu, to właśnie sala. Blisko tego znajduje się strefa safari gdzie Koga często bywa, tam zajrzyjcie najpierw.
-Dziękujemy!
-Niema za co młodziki.
-No to co komu w drogę temu czas - powiedział w drodze po kolejną odznakę
Bez problemu znaleźli się przed wejściem do strefy. Ogromna ogrodzona przez drewniany mur przestrzeń gdzie przez wpłacenie kwoty pieniężnej otrzymuje się specjalne pokeballe do łapania tamtejszych pokemonów. Wejściem był tak jakby budynek wbudowany w mur, musieli wejść do środka. Wąski korytarz prowadził do zamkniętej przestrzeni, po bokach w specjalnych stanowiskach siedziało dwóch mężczyzn, najwyraźniej pracowników u których kupowało się dostęp do strefy. Obok każdego z nich stały pudła w których trzymali specjalne pokeballe.
-Witamy w strefie safari, w czym mogę pomóc? - powiedział jeden z nich.
-Wchodził tu może nie jaki lider tutejszej sali Koga?
-Aa... chodzi o Pana Kogę, aktualnie jest tu na tym terenie.
-Długo tam będzie? - zapytał po raz kolejny.
-Skoro chodzi o niego to możecie iść go poszukać za darmo, powinien być gdzieś niedaleko - powiedział drugi.
-Może jakieś pokeballe na drogę? - zaproponował wskazując na pudło.
-Dziękujemy, ale śpieszymy się - odparła Amelia.

Gdy wyszli na zewnątrz zaskoczył ich widok masy pokemonów, były dosłownie wszędzie. Rhyhorny po lewej, stado Taurosów po prawej i jeszcze Nidorino i Nidorina nieopodal, wszędzie coś było.
-I gdzie my go teraz znajdziemy? - złapał się za głowę i rozglądał po okolicy.
Wtem w okolicy można było usłyszeć głośny ryk - Czyżby... - przeciągnęła Amelia.
Pobiegli w stronę dźwięku gdzie spotkali czarnowłosego mężczyznę ubranego w czarny strój ninjy i czerwoną pelerynę, wygląda na to, że pomagał rannemu Rhyhornowi.
-Przepraszam... - powiedział próbując podejść do niego.
-Nie podchodź! - krzyknął wyczuwając chłopca i spryskał ranę na nodze cierpiącego pokemona, który jeszcze raz głośno ryknął po czym swobodnie położył się na ziemi.
Mężczyzna odwrócił się do niego i zadał dwa proste pytania - Kim jesteś i czego chcesz?
-Nazywam się Michał Zoldrey i chciałbym walczyć z panem o odznakę tego miasta.
-A więc Michale, co powiesz na próbną walkę przed oficjalnym starciem? - zaproponował.
-Może być.
-Chwila, zaczekajcie! Zamierzacie walczyć tu... w tym miejscu? - zdziwiła się Amelia.
-Muszę zobaczyć czy jest coś wart, to nie będzie typowa walka, ale sprawdzenie umiejętności - wytłumaczył sięgając po pokeball.
-Kingler chodź! - przed nim pojawił się gigantyczny krab gotowy do walki.
-Muk walczysz!
Michał sięgnął po pokedex by co nieco dowiedzieć się o fioletowym pokemonie.
Muk to wyższa forma Grimera. Jego ciało pokryte mułem wydziela bardzo nieprzyjemny zapach. Najczęściej można go spotkać w zanieczyszczonych miejscach typu opuszczone oczyszczalnie ścieków.

-Muk rzut błotem!
Niespodziewany cios mułem zaskoczył Kinglera brudząc mu oczy.
-Hej czy to nie ja powinienem zacząć?
-Nie jesteśmy w sali, Muk jeszcze raz rzut błotem!
-Kingler utwardzenie i bąbelki
Całe błoto roztrzaskało się o utwardzoną skorupę kraba, a bąbelki, które wystrzelił zostały ominięte przez balans ciałem.
-Kingler bąbelkowy promień!
-Muk skacz i przygniecenie!
-Że co? - zdziwił się komendą przeciwnika.
Ku zdziwieniu wszystkich wielka kupa mułu wybiła się wysoko w powietrze unikając nawałnicy bąbelków i upadła na równie zdziwionego co trener pokemona.
-Muk bomba błotna.
Leżący na przeciwniku Muk zaczął wypuszczać z paszczy bomby błotne, które co chwilę coraz bardziej raniły Kinglera.
-Co tam Michał, straciłeś już nadzieję? - zapytał prowokacyjnie.
-... Kingler teraz złap go!
Oczy jeszcze przed chwilą cierpiące od ostrzeliwania stały się jak najbardziej świadome, Muk znalazł się w kleszczach lewych szczypiec kraba po czym został brutalnie rzucony o ziemię.
-Hoho nieźle, ale to już koniec, twój Kingler nie może się chwilowo ruszać, Muk hiper promień!
-Kingler unik, albo utwardzenie!!
Pomarańczowy promień mknął ku próbującemu wstać krabowi, jednak nie miał na to siły.
*To na nic, jak nic nie zrobię zemdleje. Muszę skupić całą swoją energię na tym utwardzeniu!*
Po małej eksplozji Kingler ledwo trzymał się na nogach, ale nie mógł się ruszyć.
-Masz bardzo mądrego pokemona, żeby utrzymać do końca przytomność włożył całą swoją siłę w ten jeden atak, ale to już koniec... wygrałem, lecz przyjmuje twoje wyzwanie - pogratulował Koga.
-To było dobre Kingler - pogłaskał podopiecznego po głowie i odwołał go do pokeballa.
-No to idziemy do sali - zalecił Koga.

Sala znajdowała się w środku lasu co było nie małym zdziwieniem dla wyzywającego i reszty. Budynek pełnił funkcję nie tylko sali, ale również domu Kogi. Walkę przełożyli, dzięki czemu mogli trochę odpocząć w pokoju, który otrzymali do użytkowania przez lidera. Całość wyglądała trochę jak dojo, ale za to pokoje były normalne.
-Czwarta odznaka jest na wyciągnięcie ręki muszę... - wywód przy oknie przerwała mu Amelia rzucając się prosto na szyję.
-Dasz radę! - powiedziała entuzjastycznie.
**
Kwatera główna Xenon...

-Knox mam dość czekania, natychmiast ruszaj po ostatni kamień - rozkazał mężczyzna siedzący w ciemnym pokoju przez wielki ekran.
-Już się robi, hołota za mną, po ostatni element układanki! - razem z liczną grupą ludzi wsiadł do helikoptera by wykonać rozkaz.
------------

Witam serdecznie :)
Co tam sądzicie o rozdziale, bo ja uważam, że jest nienaganny. Komentarze zawsze mile widziane, nawet te z krytyką :>. Taka ciekawostka jeśli ktoś chce porównywać oczy Michała, Sandslasha czy tej osoby trzeciej to warto jest się nad tym głębiej zastanowić, bo to nie jest takie łatwe do zrozumienia. Zbliża się równe 6 miesięcy od założenia bloga także do następnego rozdziału przyłożę się jeszcze bardziej niż zwykle, publikacja 22 września. To na dziś tyle, do następnego :)

3 komentarze:

  1. Cześć!
    Rozdział jest ciekawy, czekam oczywiści na oficjalną walkę. Szkoda, że Michałowi tak kiepsko poszło w przed walce. Wiem, że może nie fatalnie, ale stać go na więcej. Coś czuję, że Sandslash może być jego gwiazdą. Co do akcji Michał i Amelia, biedulka musi poczekać i to chyba do zakończenia sezonu. Michał jest bardzo skupiony na zwycięstwie.
    Czekam na pół roczny rozdział, życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Postaram się napisać coś epickiego ;>

      Usuń
  2. Beznadziejny rozdział. Coś mi mówi, że poziom fabuły w tej historii spadł na najniższy poziom. Jak Amelia nie przestanie rzucać obraźliwe, szowinistyczne teksty na temat mężczyzn, to ja przestanę to czytać. Michał jest kompletnym debilem - taka fajna dziewczyna jest u jego boku, a on co? W świetle tego wszystkiego nawet rozumiem teksty Amelii, ale darowałaby sobie wrzucać wszystkich do jednego worka. Krótko mówiąc, denerwuje mnie ta historia coraz bardziej.

    OdpowiedzUsuń