piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 32 - Wątpliwości

Przechadzka przez most nie była taka szybka jak to sobie wyobrażali, głównie przez jego długość. Szli do całkowitego ściemnienia, a wtedy wszystko wokół wydawało się straszne.
-Przepraszam, panienko Lust... - rzekł Michał zrezygnowanym głosem.
-Tak? - odparła nie kryjąc zaskoczenia, sposób w jaki chłopak zwrócił się do niej spodobał się jej.
-Długo jeszcze?
-Już nie daleko.
-Mówiłaś tak godzinę temu - zmienił całkowicie ton.
-Dłużej już nie wytrzymam! - krzyknęła Amelia upadając na kolana.
-Haa widzisz - rzekł będąc pewnym, że zbesztają razem kobietę.
-Możesz skończyć z tymi ciągłymi narzekaniami?! - warknęła pokazując poprzez minę swoją złość spowodowaną zachowaniem przyjaciela.
-Hę?
-Widzisz? Haha - parsknęła śmiechem i obie wyprzedziły go zdecydowanym krokiem.
-Zachciało się iść z dwiema kobietami...
-Mówiłeś coś!? - krzyknęły jednocześnie.
-Nic, nic - wypierał się wymachując rękami w obawie przed utratą życia.
-Podróżowanie z chłopakami ehh... - westchnął dumnie idący przy trenerce Poliwhirl.
-Poliwhirl ty też jesteś chłopakiem... - powiedział zażenowany Snorunt.
Przez chwilę wymieniali między sobą spojrzenia po czym niebieski stworek odwrócił się do nich plecami i cofnął się by iść równym krokiem z przedstawicielami płci męskiej - Nie mogę znieść tego dziewczęcego biadolenia - palnął zapominając o tym co mówił przed chwilą.
-Co to za nagła zmiana? - zapytał ironicznie lodowy stworek.
-Halo guzdrały! Już widać moją chatkę!
Michał tylko przewrócił oczami - Jak ty tu cokolwiek widzisz?

-Jesteśmy na miejscu - wskazała na dość sporą ledwo zauważalną drewnianą chatkę.
-Spora co? - stwierdził Snorunt zeskakując z ramienia bruneta.
-Za duża dla takiego malucha jak ty - powiedział złośliwie Poliwhirl.
-Nie chwal się tą ewolucją, jeszcze nie dawno byłeś Poliwagiem dużo mniejszym ode mnie! - odpysknął.
-Mniejszym? Nie wydaje mi się - zaśmiał się sztucznym śmiechem.
-Kiedy ja ewoluuje to... *Właśnie kiedy w końcu ewoluuje?* - zapytał sam siebie.
Poliwhirl widząc, że Snorunt jest już nadto przybity odpuścił i ruszył za trenerką.
-Coś się stało? - zapytał Michał zauważając podopiecznego obok wejścia do domku. - No chodź tu - uśmiechnął się i wziął pokemona na ręce i wszedł z nim do środka.
Typowy trzypokojowy dom. Po lewej stronie kuchnia, obok niej łazienka, na skos od niej pokój Lust i obok niego ostatni pokój.
-U siebie mam dwa łóżka, więc Amelia będzie spać ze mną, a ty możesz spać w tamtym obok, jest wolny - uśmiechnęła się. - Dobranoc.
-Okej, do jutra - pożegnał się i uwalił na posłanym łóżku. - Padam z nóg... - ziewnął na cały głos zapominając o plecaku, który dopiero po chwili zdjął. - Snorunt pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
-Sno sno? - Co Ci się tak zebrało na sentymenty? - spoglądał na niego ze zdziwieniem.
-Gdybyś się wtedy nie pojawił musiałbym wybrać kogo innego, zastanawiam się czy przy takim obrocie spraw dałbym sobie rade, ale patrząc na to jak mi pomagasz dobrze wiem, że nie...
-Zawstydzasz mnie - uśmiechnął się szeroko.
-Nigdy mnie nie opuszczaj, jesteś moim najlepszym przyjacielem - uśmiechnął się tak szczerze, że nie można było oderwać od niego wzroku.
-Ty moim też - powiał mu w twarz delikatnym mroźnym wiatrem i wskoczył w jego objęcia.

Gdy tylko malec usnął Michał wyszedł na zewnątrz, ponieważ coś nie pozwalało mu zasnąć, nie miał pojęcia dlaczego tak się dzieje. Wychodząc przed dom zauważył wpatrującą się w gwiazdy Lust.
-Nie możesz zasnąć? - zapytała wyczuwając jego obecność.
-Tak... - odparł podchodząc do niej.
-Coś Cię trapi?
-Nie jestem pewien.
-Rozumiem...
-A co z panią?
-Ze mną? - ściszyła nieznacznie głos i zdjęła kapelusz z głowy. - Ja po prostu nie mogę spać - rozpoczęła zabawę swoim nakryciem głowy.
-Dlaczego? - był coraz bardziej ciekawy.
Kobieta zebrała powietrze w sobie i po chwili powoli je wypuściła - Na pewno chcesz wiedzieć?
-Ciekawość mnie zżera, nie mam wyboru...
-Ehh... To było pewnej nocy kiedy z narzeczonym oglądaliśmy jakieś filmy w tv. W pewnym momencie nasz dom był bombardowany i to z każdej strony. Był odważny chciał mnie chronić, więc kazał schować się w szafie, obiecał, że to sprawdzi i wróci. Wierzyłam w niego, więc tylko zerkałam przez małą dziurkę w desce. Gdy tylko otworzył drzwi, pokemon duch Gengar przebił ręką jego ciało na wylot, gdy tylko upadł zaczął wypruwać z niego flaki. Nigdy tego nie zapomnę, gdy tylko zamykam oczy słyszę krzyk, ten sam co tamtej nocy, dlatego nie mogę spać.
-... Przepraszam - powiedział domyślając się jak niestosowne było jego pytanie.
-Nie przepraszaj taka jest rzeczywistość, dlatego zostałam trenerką mrocznych pokemonów. Podróżuje po regionach i rozwiązuje problemy z duchami by nikt więcej nie musiał przeżywać tego co ja - wytłumaczyła zakładając granatowy kapelusz z powrotem na głowę.
W tamtej chwili bardzo zaimponowała chłopcu *No tak nie tylko ja poznałem ból. Jest wielu ludzi których spotkało w życiu nieszczęście*. - Dziękuję pani Lust, jestem pewien, że teraz zasnę bez problemu - powiedział wracając do budynku.
-Heh doprawdy interesujący człowiek...

Smacznie drzemającą dziewczynę obudziły odgłosy treningu wytwarzane przez Michała i jego podopiecznych.
-Dzień dobry Poliwhirl - przywitała się i wszelkimi wymachami próbowała pozbyć się senności.
-Poli...whirl? - otworzył do połowy oczy by sprawdzić co się dzieje siedząc przy łóżku trenerki.
-Że pani Lust jest rannym ptaszkiem można było się spodziewać, ale on? Nie ważne... - wstała i pomaszerowała do łazienki.
Po ogarnięciu weszła do kuchni gdzie czekała już na nią czarnowłosa z dwoma filiżankami ziołowej herbaty - Jak się spało? - naprowadziła wzrokiem na krzesło by ta usiadła.
-Spałam jak zabita - powiedziała siadając.
-Rozumiem, a gdzie Poliwhirl?
-Poszedł potrenować z Michałem i resztą, w zasadzie to już nie pierwszy raz - wyjaśniła biorąc duży łyk herbaty.
-Too może chcesz porozmawiać? - przeciągnęła.
-O czym?
-Oj przestań obie wiemy, że potrzebujesz się wygadać...
-To prawda... nie będę kłamać, mogę pani zaufać?
-Oczywiście, zamieniam się w słuch - oparła brodę o złożone dłonie.
-Więc... chodzi o Michała ostatnio jest jakiś dziwny - tłumaczyła robiąc przy tym dziwne gesty by łatwiej było jej mówić.
-Inny? - kobieta wzięła kolejny łyk.
-Tak. Wydaje się być zagubiony i niepewny tego co robi.
-Może z nim porozmawiaj?
-Nigdy nie chce mi nic mówić, zawsze bierze wszystko na siebie, a gdy zobaczyłam jak jego oczy przybierają czerwoną barwę i przepełnia je wielki gniew ja... boje się - złapała drugą dłonią trzęsącą się rękę. - Bardzo mi pomógł i został moim pierwszym prawdziwym przyjacielem, ale...
-Czy w takim razie uważasz, że mógłby Ci coś zrobić? - przerwała wywód.
-Nie wiem... - szepnęła.
-On nie wygląda na typa, który rani swoich bliskich, po prostu walczy o ważne dla niego rzeczy - wytłumaczyła kładąc jej dłoń na barku.
-No tak on wtedy tylko bronił Sandslasha, to ja zbyt pochopnie wyciągnęłam wnioski. Dziękuję pani - uśmiechnęła się by dać znać, że już wszystko gra.
-Nie ma za co, swoją drogą kim ty chcesz zostać? - zapytała z czystej ciekawości.
-Jeszcze nie zdecydowałam - odparła nieco zmieszana.
-Masz jeszcze czas - pocieszyła.

Tymczasem trening trwał w najlepsze.
-Dzisiaj poćwiczymy kombinacje! Snorunt lodowy promień i mroźny wiatr, Charmeleon miotacz płomieni i metalowy pazur, Ivysaur dzikie pnącze i ostry liść, Kingler bąbelkowy promień i kleszcze, Sandslash...? Gdzie jest Sandslash? - zastanawiał się po posłaniu serii komend.
Snorunt wskazał trenerowi pobliskie drzewo gdzie na jednej z gałęzi leżał ziemny stworek.
-Sandslash chodź wszyscy trenują! - krzyknął do niego.
-Slash... - westchnął głęboko i posłał jednoznaczną minę coś w stylu "nie potrzebuje treningu".
-Zawsze się przydaje, treningu nigdy za wiele - nie rezygnował z zachęcania.
Pokemon naprawdę nie miał na to ochoty, więc posłał w jego stronę zrezygnowane spojrzenie.
Chłopak przez chwilę jeszcze patrzył na niego po czym powiedział - Niech Ci będzie, tym razem Ci odpuszczę...
Stworek tylko uchylił głowę w podzięce za wyrozumiałość.
-Poli...whirl!! Poli...whirl!! - Poliwhirl skakał w miejscu i wydzierał się na całą okolicę wymachując rękoma.
-O co Ci chodzi? - wytknął zirytowany Snorunt.
-Też chcę potrenować! - wtrącił bardzo się tego domagając.
-Idź trenować ze swoim trenerem!
Poliwhirl zdzielił go po głowie pięścią by wyładować choć trochę złości - Dobrze wiesz, że Amelia nie preferuje walk! - krzyknął wskazując gniewnie na niego palcem.
-To nie nasz problem! - odpysknął uderzając zbulwersowanego stworka z główki.
-Ty mały...! - obydwoje zaczęli się szarpać co doprowadziło do upadku i chwilę później poturlali się gdzieś w stronę pomostów, miejsc połowów wielu rybaków.
Zatrzymali się tuż przed wodą nie zaprzestając swojej walki - Rany same kłopoty z nimi - burknął i ruszył w stronę urwisów. - Aż tak się lubicie? - powiedział oddzielając ich od siebie.
-To on mnie sprowokował! - krzyczał niebieski stworek i wskazywał na drugiego pokemona.
Niechybnie wzrok Michała i Poliwhirla powędrował na Snorunta - No co? - wzruszył ramionami.
-Swoją drogą Poliwhirl jesteś ostatnio jakiś bardziej nerwowy niż zwykle - zauważył brunet.
Poliwhirl ponownie rozpoczął swoje wymachy ramion by przekazać jak jest zdenerwowany, o mało nie trafił Michała, który przy nich kucnął - A jak myślisz czyja to wina!?
Michała bardzo bawiło zachowanie pokemona Amelii, ale nie pokazywał tego po sobie aż w końcu nie dał rady i wybuchł śmiechem, a wraz z nim Snorunt.
-Ahh idioci... - ścisnął mocno pięść by zdzielić obu po łepetynach, ale nie potrafił się powstrzymać widząc składających się ze śmiechu przyjaciół i w końcu sam śmiał się wniebogłosy.
-Ej czy to nie Pidgey tam leży? - wskazał palcem na leżącego przy morzu poke-ptaka i podbiegł do niego - Jest ranny w skrzydło zanieśmy go do Lust - ponaglił i pobiegł w kierunku chatki.
...

-O jest i Michał - obwieściła kobieta słysząc otwierane drzwi.
Wleciał z hukiem do kuchni o mało się nie przewalając - Może pani spojrzeć na tego Pidgeya? - poprosił pokazując nieprzytomnego i rannego stworka.
-A co się z nim stało? - wtrąciła Amelia.
-Nie wiem, znalazłem go przy morzu w takim stanie.
-Okej Chansey chodź do nas! Lecznicze życzenie! - Z pokeballa wyszedł różowy pokemon i wyleczył ranne skrzydło w takim sam sposób jak wczoraj Michała.
Pokemon odzyskał na chwilę przytomność jednak zdawał się dalej cierpieć.
-Ma gorączkę - stwierdziła kobieta dotykając jego rozpalonego czoła. - Powinien trochę pospać...
-Michał go znalazł, więc weźmy go do jego pokoju - powiedziała czerwonowłosa i przykryła chorego pokemona kołdrą by ten mógł się wygrzewać. - Skąd Pidgey znalazł się przy morzu? - kwestionowała dziewczyna.
-Nie wiem może latał w okolicy i coś go zaatakowało albo nie wiem... - puścił trochę wodze fantazji.
-Ta twoja wyobraźnia...
-No co przecież mogło tak być nie powiesz, że nie.
-W każdym razie jest tu tylko jedne stado Pidgey'ów i Pidgeotto, połowa dziś odleciała, a Ci co zostali odlatują prawdopodobnie jutro - powiadomiła Lust.
-To mało czasu! - wstał z miejsca Michał. - Ale chyba jeśli jeden z nich nie jest w stanie latać to poczekają na niego...
-Wątpię stado nie będzie czekać na jednego pokemona.
-Snorunt poszukaj gniazda i powiadom ich o stanie Pidgey'a może to coś da - powiedział stanowczo brunet.
-Poliwhirl idź z nim - dodała trenerka.
-To lecimy! - wypalił lodowy stworek wybiegając przez otwarte okno.
-Poczekaj na mnie! - krzyknął Poliwhirl wpadając w poślizg na parapecie i wywijając niezłego orła. - Czekaj mówię! - wygrażał się z ziemi.
...

-Masz jakiś pomysł gdzie szukać? - zapytał Poliwhirl doganiając przyjaciela.
-Skoro to latające pokemony to może siedzą w jakiejś jaskini - palnął Snorunt.
-Głupi jesteś? - zarzucił drugi stworek. - Pokemony ptaki nie mogą mieszkać w takich miejscach, co one by tam robiły?
-A gdzie w wodzie? - rzucił żartobliwie Snorunt.
-Nooo... - przeciągnął.
-Pomyślałeś o tym prawda?
-...
-Tak myślałem, po prostu rozglądajmy się wokół i może coś znajdziemy - zasugerował Snorunt.
-Przy twojej orientacji wolałbym z tobą nie współpracować - zarzucił Poliwhirl.
-O uważasz, że masz lepszą? To może jakieś zawody kto pierwszy zauważy gniazdo?
-Ok, ale nie płacz jak przegrasz...
-Phi kto tu przegra, nie takie rzeczy się znajdywało jeszcze za czasów w Hoenn - przechwalał się.
-Mam, patrz w górę - powiedział Poliwhirl wskazując na olbrzymie drzewo i chmarę Pidgey'ów i Pidgeotto na nim.
-Jakim cudem?
-Mówiłem...
Zatrzymali się przed nim i Snorunt krzyknął z całych sił - Mogę z kimś porozmawiać!!?
Krzyk zaintrygował pokemony i z góry z zaciekawieniem obserwowały intruzów, następnie Pidgeotto prawdopodobnie przywódca stada zleciał do nich i unosząc się w powietrzu rozpoczął dialog.
-O co chodzi?
-To prawda, że jutro odlatujecie?
-Dokładnie.
-Jeden Pidgey z waszego stada jest chory i nie wiadomo czy będzie mógł jutro latać - wytłumaczył z troską Snorunt.
Pidgeotto tylko przymknął z politowaniem oczy - Nie mogę podejmować decyzji ze względu na jedną jednostkę - powiedział chłodno i wrócił z powrotem do gniazda.
-Ale...
-Daj spokój - pokiwał głowo Poliwhirl i obrał drogę powrotną.
-Ta... - odwrócił się i wyrównał krok z przyjacielem.
...

-I jak - zapytał Michał widząc wracające pokemony.
Pomachali tylko przecząco głowami.
-Tak jak myślałam, będzie musiał tu zostać no bo co zrobimy? - stwierdziła ze smutkiem Lust.
Michał nie chciał się z tym pogodzić, ale wiedział, że może mieć rację, natychmiast pobiegł do chorego i robił wszystko by ten wyzdrowiał od pojenia i karmienia do poprawiania nastroju.
Robił tak przez cały dzień - Ty się obawiasz kogoś takiego? - wytknęła czarnowłosa podglądając chłopca przez niedomknięte drzwi.
-Nie dogryzaj mi - zarzuciła czerwonowłosa.
Kobieta jeszcze zerknęła do pokoju chłopaka gdy zmieniał okład z mokrej i zimnej szmaty na czoło Pidgey'a - Czemu się tak bardzo starasz? - zapytała wchodząc do pomieszczenia.
-Nie chce żeby został sam - odparł spoglądając na śpiącego pokemona.
-Przecież możesz go złapać i nie będzie sam...
-A może on nie chce rozdzielać się z przyjaciółmi?
Kobieta uśmiechnęła się - Masz naprawdę dobre serce, nie przemęcz się - powiedziała dumnym głosem i wyszła.
-Obiecuje, że wyzdrowiejesz i polecisz razem ze swoimi bliskimi...
Czuwał nad nim całą noc i ciągle zmieniał okłady aż w końcu zasnął oparty o łóżko.
...
-Sno sno! - Wstawaj! - trząchał trenerem by ten się obudził.
-O co chodzi? - mówił jeszcze przez sen, a gdy po głębokim ziewnięciu ujrzał stojącego przy nim Pidgey'a ranny chłód zniknął bez śladu - Pidgey! - krzyknął wesoło, a pokemon wzniósł się w górę przy pomocy swoich skrzydeł i wpadł w objęcia opiekującego się nim bruneta.
Przy okazji użył pokedexu by zebrać trochę danych.
Pidgey ma bardzo ostre poczucie kierunku. Jest w stanie bezbłędnie powrócić do domu z odległych miejsc. Ich populacja jest bardzo duża dlatego też łatwo je spotkać.

-Co to za odgłosy z samego rana? - powiedziała zaspana Amelia wchodząc z Lust do pokoju.
-Patrzcie na Pidgey'a - wskazał na pełnego energii pokemona.
-W takim razie nie marnujmy czasu i chodźmy do gniazda - powiedziała entuzjastycznie Lust.
-Poliwhirl prowadź - wymamrotała próbując się rozbudzić.
Po dotarciu na miejsce całe stado zbierało się już do odlotu, nadszedł czas pożegnania...
-Słuchaj Pidgey mimo, że to był zaledwie dzień... będę tęsknił, ciesz się z życia, nie oddalaj się od stada chyba, że będziesz musiał. Po prostu baw się dobrze - pogłaskał go po główce.
-Powodzenia w podróży, Szczęśliwej drogi, Trzymaj się młody, Do zobaczenia! - mówiła reszta.
Wszystkie Pidgey'e i Pidgeotto wzbiły się w powietrze i przygotowywały do lotu - To już chyba pora na Ciebie, no dalej - starał pożegnać się z nim w jak najcieplejszy sposób. Pidgey niepewnie wzbił się w powietrze, a przed sobą miał obraz Michała, doskonale wiedział jak chłopak się starał by ten mógł odlecieć razem ze wszystkimi, ale to nie było takie łatwe.
-Dasz radę - rozwiał wszystkie jego wątpliwości szerokim uśmiechem. - Może się jeszcze kiedyś spotkamy - na te słowa Pidgey uronił kilka łez i szybko dołączył do stada, chciał żeby te pożegnanie się jak najszybciej skończyło.
Chłopakowi też spłynęło kilka łez po policzkach - Przecież to był tylko jeden dzień - nie rozumiała zachowania przyjaciela Amelia.
-Masz rację - wytarł rękami dowód rozczulenia i uśmiechnął się szeroko, chwilę później wrócili do domu.

-No to my będziemy się już zbierać i tak długo tu siedzieliśmy - powiedziała czerwonowłosa gotowa do wznowienia wędrówki.
-Michał co powiesz na walkę? - zaproponowała Lust.
-Yhh? - zdziwił się pytaniem.
-Nie bój się użyje Chansey, którą nie dawno złapałam jest to głównie moje przenośne Centrum Pokemon.
-Kto tu się boi, zaczynajmy - powiedział rzucając na ziemię plecak.
-Także Chansey pokaż się - z czerwono-białej kuli pojawił się jak zawsze uśmiechnięty różowy pokemon.
-Ivysaur wybieram Cię! - Saur? - zdziwił się, że będzie walczył z pokemonem, który zawsze był u boku siostry Joy.
-Zaczynamy?
-Czekaj... - odparł trzymając w dłoni czerwone urządzenie.
Chansey składa doskonale odżywcze jajo na dzień. Jest tak pyszne, że nawet ludzie chętnie je zjadają mimo utraty apetytu.

-Rany... Chansey podwójny klaps.
-Dzikie pnącze Ivysaur!
-Nie daj się dotknąć tym pnączom!
Chansey, która biegła w stronę przeciwnika została narażona na atak dzikich pnączy jednak bez najmniejszego problemu przemknęła obok nich.
-Podwójny klaps! - atak był na tyle mocny, że stworek się skrzywił z bólu.
-Ostry liść! - ostre jak brzytwy liście mknęły w stronę wydawało się bezbronnego pokemona.
-Chansey ochrona! - zniwelowała wszystko zieloną tarczą wokół niej.
-Mocni są... Ivysaur złap dzikimi pnączami jej nogi, przyciągnij się i zaatakuj szarżą!
Trawiasty pokemon wykonał dokładnie komendę, została już tylko prosta droga do ciosu szarżą.
-Chansey przygniecenie - natychmiast runęła na atakującego ją pokemona sprawiając mu wielki ból.
-Co robić? Nic na nich jak na razie nie działa, jeśli tak dalej pójdzie to przegram... Walcz!! - krzyknął głośniej niż mu się wydawało.
Ivysaur zrzucił z siebie zbędny balast i był gotowy na kolejną komendę.
-Atakuj szarżą! - I znowu wydawało mu się, że powiedział to umiarkowanym głosem chociaż w rzeczywistości było inaczej.
-Złap go - zaleciła kobieta.
*Chwila coś jest nie tak, nie czuje się sobą... Nieeeee!!* - krzyknął wewnątrz siebie. - Już dobrze mogę walczyć! - powiedział z entuzjazmem poklepując się po twarzy.
-No chyba na tym możemy zakończyć - stwierdziła czarnowłosa. - Chansey powrót.
-Ale dlaczego? - nie krył zdziwienia.
Kobieta podeszła do niego i wyszeptała - Michał nie daj się pochłonąć ciemności, walcz. To jest coś co musisz zrobić sam, dasz radę...
Chłopak pragnął pomocy, ale mając na uwadze przeszłość kobiety nie mógł się przemóc by o to poprosić, więc postanowił spróbować zając się tym samemu. Natychmiast spoważniał - Postaram się znaleźć sposób na pani sen...
-O czym oni gadają? - Amelia spojrzała wymownie na Poliwhirla, który tylko wzruszył ramionami.
Chwilę później już się żegnali - Do zobaczenia mam nadzieję, że będziesz się rozwijał jako trener, a ty Amelio znajdziesz w końcu to co mogłabyś robić w życiu - pożegnała ich z uśmiechem.
-Do widzenia! - krzyknęli jednocześnie i ruszyli w dalszą drogę.
------------
Witam was przyjaciele z trzydziestym drugim już rozdziałem :) Co nieco wyjaśnia, ciąg dalszy kłótni Poliwhirla i Snorunta, ale co zrobisz oni są właśnie takimi typami ;> Minęło dziesięć rozdziałów od walki z Zeke'm, więc pewnie czekacie na jakąś poważniejszą walkę w końcu ostatnio rozdziały skupiały się bardziej na czymś innym. Podzielcie się ze mną swoją opinią, czekam na dobry moment, bo mam już w głowie wymyślone jak dla mnie epickie rozdziały tylko problem w tym, że nie mogę ich od razu napisać, bo nie będą trzymać się kupy. Do następnego ;]

6 komentarzy:

  1. Więc tak.Fajnie,że jest nowy rozdział ale ponieważ mam prawo wyznać swoją opinię to powiem tak...Moim zdaniem rozdział trochę na szybko zaś końcówka troch chaotyczna.Zdarzały się małe błędy.Tak,tak wiem,że sama nie jestem lepsza ale po prostu moim zdaniem ten rozdział ci nie wyszedł.To znaczy wątek z Pigdeyem był fajny(szkoda,ze nie dołączył do Michała)ale tak jak mówiłam końcówka moim zdanie lekko chaotyczna.I jak już mówiłam sama nie jestem lepsza i na dodatek mam mniejszy staż od ciebie ale każdemu zdarzają się błędy.Pozdrawiam i mam nadzieję,że kolejny rozdział będzie lepszy.
    Ps.Mam nadzieję,że cię nie uraziłam moją krytyką(bo jak już mówiłam sama nie jestem lepsza).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy na szybko to nie wiem, jeśli ten się nie podoba to może inaczej będzie z następnym. Każdy ma prawo do swojego zdania także bez takich "sama nie jestem lepsza" bo tak jakby się krytykujesz, a tego nie chce skoro chodzi tu o mój rozdział :D. Dzięki za opinię, pozdrawiam :P

      Usuń
  2. Cześć ;)

    Rozdział był okej. Podobała mi się ta cała bijatyka Poliwhirla i Snorunta, te ich dziecinne walki. Szkoda mi Poliwhirla, bo mu chyba nerwy niebawem puszczą i zwariuje ze Snoruntem, a ten ma zawsze jakąś dobrą ripostę w zanadrzu.

    Myślałem, że Amelia powie coś o Michale, ale na zasadzie, że się mu podoba, a nie się go boi. Tu też mnie zdziwiła reakcja pani Lust, że nie chciała go zeskanować jakimś pokemonem czy coś, powinna jednak. Te czerwone oczy. Na końcu też trochę olała sprawę. Cała ta sytuacja z Michałem i Pidgeyem całkiem ciekawa, lecz ja tam się cieszę, że z nim nie został. Nie przepadam za Pidgeyem, ale za Pidgeotto mogę oddać prawie każdego pokemona :D. Dziwne...

    Co do chaosu i innych spraw. Nie było chaosu, było wręcz poukładane. Były kropki oddzielające sceny, więc dało się łatwo domyśleć. Problem jest w tym, że końcówka była robiona pod presją czasu. Brak jasnego wyjaśnienia i konsekwencji, tak mi się wydaję. Pani Lust, jednak coś Michałowi powinna wytłumaczyć o nim samym, albo coś z "tym" zrobić. To było raczej takie przemknięcie koło ważnego wątku. Ale reszta rozdziału jak najbardziej ok.

    Czego oczekuję? Może jakiejś walki o odznakę. W sumie Michał walczył ostatni z Surgem, ale coś by się przydało. Albo wreszcie, żeby Amelia się zadeklarowała. Jednak jej osoba mogłaby dużo wprowadzić do twojego opowiadania.

    Rozdział ogółem dobry! ;) Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam problem z tymi końcówkami, za bardzo się śpieszę z nimi, trzeba będzie to ogarnąć. A co do przemknięcia koło wątku to jak najbardziej można tak pomyśleć, ale z drugiej strony nie wiem czy mi właśnie o to nie chodziło żeby zastanawiać się czy pani Lust jest tym za kogo się podaje czy coś w tym stylu. A co do Amelii to nastolatki często nie wiedzą co czują itp, a to, że się go może bać nie wyklucza drugiego. Dzięki :)

      Usuń
    2. To z Amelią, to rozumiem, ja czytając myślałem, że o tym pogada :D, aczkolwiek to też coś ważnego. A co do końcówek, ja mam też z tym problem, dlatego że nigdy nie umiem rozplanować sobie pisania na kilka dni i lubię to robić na hura. A jak przychodzi pisać końcówkę, to ledwo co myślę, dlatego sam nie jestem lepszy. Może kiedyś nauczę się planować.

      Usuń
  3. Strasznie nudny rozdział. Praktycznie nic się w nim nie dzieje. Ględzenie o niczym, trenowanie, znowu ględzenie, znowu trenowanie i walka pod koniec. Ale w jednym Michał mi zaimponował: w tym, że postanowił nie łapać Pidgeya. Wreszcie się zachował fair wobec Pokemonów, zamiast złapać go i myśleć tylko o sobie. Jedyny plus tego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń