niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 28 - (OKROTUS ARC) - Anioł Stróż

-Oaahh... - ziewnęła głośno przeciągając się przy tym jednocześnie. -... Pora wstawać Michał - próbowała przerwać przyjacielowi jego codzienny długi sen, jednak co dziwne nie usłyszała nawet najmniejszego szelestu. - Michał nie igraj ze mną - ostrzegała przecierając przy tym oczy i przy okazji usiadła po turecku na jasno-niebieskiej kołdrze, stety czy niestety leżał na niej mały niebieski stworek.
-Poli poli? - słysząc poranne zawirowania trenerki ocknął się i od razu zerknął jeszcze w połowie przymrużonymi oczami w stronę łóżka współlokatora chcąc dowiedzieć się czym tym razem brunet zdenerwował dziewczynę.
Amelia spojrzała w stronę drugiego łóżka i poprosiła podopiecznego o dokładne przepłukanie twarzy.
-Po li li li! - przejechał strumykiem wody po jej zaspanej twarzy po czym dziewczyna ponowiła czynność.
-Poliwag widzisz to co ja? Jego naprawdę tam nie ma - stwierdziła przeszukując posłane łóżko.
-Poli poli! - zaczął skakać po całym pokoju jakby chciał powiedzieć, że ten drań gdzieś tu musi być.
-Jeśli biorąc pod uwagę co mówił to pewnie robi to co rzekomo ma do załatwienia - snuła domysły potakując sobie samej. - A tak przy okazji to mam dziwnie dobry humor, ciekawe cze... a no tak wczoraj wieczorem płakałam ze śmiechu oglądając jego łóżkowy pojedynek z Charmeleonem. - Dobra Poliwag jest jeszcze wcześnie, ale daj mi chwilę i sprawdzimy co ten Michał tam robi - zakomunikowała wstając z miejsca i zmierzając do łazienki.

Szukać długo nie musiała, Michał wraz ze Snoruntem byli za budynkiem na treningowym boisku. Snorunt atakował trenera wszystkimi ofensywnymi atakami na zmianę, a ten zdawał się zwinnie ich unikać, wyglądał na szczęśliwego, zawsze lubił wyzwania.
-Snorunt musisz się w stu procentach skupić na swoim celu, bo inaczej nie będzie za ciekawie - przestrzegał martwiąc się o podopiecznego.
-Michał! - krzyknęła dobiegając w miejsce treningu.
-O zobacz kto przyszedł, ciekawe jaką minę miała po przebudzeniu - zachichotali patrząc na dziewczynę.
-Co wy tu robicie tak wcześnie? - zapytała zdyszana.
-Trenujemy - odparł posyłając uśmiech. *Wygląda na to, że wróciła do swojego codziennego "ja" tylko ciekawe jak długo to potrwa...*
-Dlaczego tak wcześnie? - posłała kolejne pytanie wyglądając na taką, która chciałaby powiedzieć coś w stylu "Co ty nie powiesz sherlocku"
-Nie chcieliśmy marnować dnia - wyznał drapiąc się po głowie.
-Jesteś nieprzewidywalny, więc nie mam pytań - wzruszyła tylko bezradnie ramionami.
-Nic na to nie poradzę. A przy okazji mam zamiar spędzić dziś trochę czasu z moimi pokemonami robiąc to na co mają ochotę, chętna pójść z nami?
-Świetny pomysł, ale niestety muszę odmówić...
-Jak to? W czym problem? - doszukiwał się przyczyny nie spuszczając z niej wzroku.
-To nic takiego po prostu chciałabym pobyć chwilę sama - powiedziała stanowczo bez żadnych wątpliwości.
Michał chciał zaprotestować, ale ostatecznie widząc powagę dziewczyny uszanował jej decyzję.
-Poliwag może chcesz iść z nimi?
-Poli poli! - zaczął hałasować w geście odmowy.
-Sno? Sno sno! - postanowił ochłodzić jego zapał posyłając w jego stronę mroźny wiatr.
-Poli poli!! - krzyknął rozwścieczony.
-No już już... - pogłaskała go po główce.
-Dobra to my idziemy, wskakuj Snorunt - zakomunikował, a pokemon wskoczył mu na ramię.
-Miłej zabawy - pomachała im na drogę.
-Nie rozmyślaj za dużo... - odwrócił się i wystawił prawą dłoń do góry by się pożegnać.

-No to co Poliś przejdziemy się?
-Poli poli! - wyskoczył z jej rąk by również trochę pospacerować.
Straszna nostalgia chodzić po mieście w którym nie ma dla ciebie miejsca, mijać szczęśliwe rodziny i przed oczami mieć szarą rzeczywistość. Wtedy właśnie odzywa się nasza ukryta podświadomość - Dlaczego inni są szczęśliwi, a ja nie? Dlaczego mają dom? Dlaczego nie stracili rodziców? Dlaczego mają tylu bliskich obok siebie? Chociaż nie akceptujemy tego co mówi, gdzieś tam w środku wiemy, że ma rację, wiemy, że chociaż nie chcemy o czymś myśleć to i tak to robimy świadomie czy też nieświadomie. O rzeczach, które zmusiły nas do zmian tak właściwie nigdy nie zapomnimy, nie ważne jakbyśmy się starali.
-Jestem beznadziejna - zarzuciła siadając na ławkę.
-Poli poli?
-Jak mogłam udawać, że wszystko jest okej skoro od tamtego czasu nigdy tak nie było, dlaczego śmiałam się kiedy miałam ochotę płakać? Dlaczego okłamuję samą siebie? Jestem taka głupia... - zacisnęła zęby by zatrzymać napływ smutku, który wtedy nią zawładnął.
-Czy to właśnie nie jest twój sposób na radzenie sobie z problemami?
Amelia podniosła głowę do góry i zobaczyła znaną jej już blondynkę w średnim wieku.
-Zawsze tak robiłaś i nie przejmowałaś się tym czym nie powinnaś, później mogłaś spokojnie żyć nawet jeśli tylko przez chwilę to na pewno było warto, cenne doświadczenie takie jak to pozwoli Ci radzić sobie ze wszystkim, mama Cie tego nauczyła prawda? Mnie również, dlatego nie zapominaj o tym - prawiła kazanie w najlepsze ku zdziwieniu dziewczyny. - Co to za mina, nie jestem przecież żadnym duchem - na chwile przystopowała siadając obok niej.

-Wychodźcie wszyscy!
-Saur saur / - Char meleon! / - Kuki kuki...
-Dzisiaj jest dzień przeznaczony wam, więc robimy to co chcecie, Snorunt zaczynamy od Ciebie.
Pokemon wskazał na budkę z lodami gdzie Michał kupił każdemu po jednym, to nie był zbyt dobry pomysł, ponieważ Charmeleon spalił swojego, a Krabby zgniótł w szczypcach.
-Charmeleon a ty co proponujesz?
-Char char... - zachichotał jakby miał jakiś złowieszczy plan.
Jego prośba to zbiorowa walka przeciw Michałowi w której został potraktowany każdym rodzajem ataków z ich artylerii.
-Ivysaur? - wymamrotał zdyszany.
Podopiecznemu wystarczyła tylko wizyta w kwiaciarni.
-No dobra zostałeś ty Krabby...
-Kuki? - przekręcił tylko główkę w bok i wskazał jednym ze swoich szczypiec na fontannę.
Popływał w niej i na tym zachcianki się skończyły.
-Nie mieliście jakichś wygórowanych żądań, więc może jeszcze plac zabaw na koniec?
Propozycja bardzo ich ucieszyła co potwierdzili popędzając trenera. Gdy dotarli na miejsce Michał usiadł na ławce, obok niego Charmeleon, a reszta zjeżdżała na zjeżdżalni.
-Idź się bawić naburmuszeńcu! - klepnął Charmeleona w plecy powodując jego przemieszczenie się w przód.
Ivysaur złapał go swoimi pnączami i reszta wbiła mu zabawę do głowy, uległ im przez dużą ilość narzekań, której nie mógł znieść. 
-Ciekawe co ona robi... - spojrzał w niebo by na chwilę oderwać się od rzeczywistości.

-Nie spodziewałam się Ciebie... - patrzyła na nią jak w obrazek.
-Poczułam potrzebę by tu być, a raczej przez kogoś...
-Jak to? - zaintrygowało ją to do tego stopnia, że skupiła się całkowicie na tym co mówi.
-Ten gówniarz był dziś rano pod moim domem.
-Michał!? - zaczęła sobie kojarzyć fakt jego wczesnego przebudzenia.
-Padł na kolana i schylił głowę do samej podłogi przed drzwiami, przepraszał i błagał o przebaczenie dla Ciebie... nie mogę uwierzyć, że ktoś taki aż tak się poniżył. Z irytacji kopałam go i biłam kijem od miotły, ale bezskutecznie, wciąż miał tą samą pozę. Gdy już nie miałam siły zapytałam - "Dlaczego Ci tak zależy?". Odpowiedział - "Życie bez najbliższych jest okropne dlatego proszę wybacz jej".
Amelia zasłoniła ręką usta słysząc o zachowaniu przyjaciela.
-Że też na świecie żyją jeszcze tacy idioci - parsknęła śmiechem uśmiechając się w stronę nieba - Jest zupełnie jak mój mąż czy twój tata...
-No!... - To jedyne co mogła z siebie wydusić powstrzymując kolejny napływ łez.
-Gdy twoja mama nie dawała sobie rady nie przejmować się czymś, twój tata jej pomagał tak jak tobie ten chłopak - kontynuowała dalej. - Nie wiem co się tam wtedy stało i nie chce do tego wracać, ale musisz wiedzieć, że przestraszyłam się... nie wiedziałam co robić, emocje zwyciężyły...
-Nie przejmuj się miło nawet przez chwilę z tobą porozmawiać - powiedziała wycierając łzy.
-Co jak co, ale zasługujesz na drugą szansę - stwierdziła bez żadnego zawahania.
-Co? - rozszerzyła szeroko źrenice.
-W końcu obiecałam twojej mamie, że się tobą zajmę... - machnęła tylko ręka.
-Tak bardzo tęskniłam - powiedziała przytulając się do niej.
-Hej!! - warknęła. - Hmm ja też trochę się stęskniłam - odwzajemniła jej uścisk.
Chwilę później wstała i podniosła jedną z dwóch torb, które transportuje prawdopodobnie ze sklepu - Co się tak patrzysz? Weź jedną i pomóż - zarzuciła.
-Tak, tak - uśmiechnęła się i poniosła drugą torbę obok cioci.
-Swoją drogą ta przerośnięta kijanka to twój pokemon?
-Poli? - spojrzał pytająco na kobietę.
-Tak, od niedawna jest ze mną.

Po kilkominutowym marszu znaleźli się przed domem. Bella ruszyła pewnym krokiem, a Amelia zatrzymała się przed schodami jakby bała się tam wejść.
-W porządku możesz wejść w końcu to też twój dom - dodała jej otuchy lekko się uśmiechając.
-No dobrze... - weszła i postawiła na stole targany bagaż.
-Idź obejrzeć swój pokój - zasugerowała.
-Yhm - ruszyła niepewnym krokiem na schody, które prowadziły na górę.
-Poli poli! - pewnie chciałby powiedzieć coś w stylu "zaczekaj", ale zdążył wskoczyć jej na ramię.
Przed otworzeniem drzwi wzięła głęboki wdech i pociągnęła za klamkę.
-Nic się tu nie zmieniło - wymamrotała sentymentalnie.
Łóżko obok okna, dwie duże półki z książkami i kolorowy dywan na którym leżały pokemonowe pluszaki. Nie czekając ani chwili dłużej runęła w mięciutką różowa kołderkę.
-Brakowało mi tego!
-Pooli Poooli! - uwagę stworka przykuł świetny widok z okna z którego mógł zobaczyć połowę miasta.
Dziewczyna wróciła na dół i wyszła na taras gdzie napotkała Bellę spalającą kolejnego papierosa.
-Od kiedy palisz? - zapytała chwytając się barierki.
-Od jakiegoś czasu, to wszystko z nerwów - wytłumaczyła wyrzucając końcówkę.
-Rozumiem...
-Chcesz podróżować z nim dalej prawda? - zmieniła temat.
Amelia nic nie odpowiedziała.
-To może być trudne, bo ona zaraz tu będzie...
-Ona w sensie, że...

Cała zabawa dosyć szybko się wszystkim znudziła, więc nalegali o powrót.
-Dobra chłopaki wracajcie - powiedział odwołując ich do pokeballa.
-Sno sno! - zachichotał i wskoczył na ramię trenera.
-Wracajmy do Centrum, Amelia pewnie już tam czeka - zgadywał rozpoczynając szybki marsz w stronę miejsca ich noclegu.
Po dotarciu na miejsce trochę się zdziwił - No... powinna już tu być, masz jakiś pomysł gdzie ją wywiało? - zwrócił się do towarzysza na ramieniu.
-Sno sno... sno! - wymachiwał łapkami w stronę sklepów do których zawsze ją ciągnęło.
-W sumie to masz rację chodźmy sprawdzić - ruszył natychmiast by nie marnować czasu, ale zatrzymał go mroźny wiatr, który zamroził mu brwi i część włosów. - Tak? - zapytał lekko przymrożony.
-Sno sno! - znowu rozpoczął swoje porozumiewanie poprzez gesty łapkami, pewne było to, że czegoś oczekuje.
-Niech zgadnę chcesz kolejnego loda prawda?
-Sno... runt! - ponownie zachichotał.
-Dobra, ale pewne jest, że muszę poprosić mamę o przesłanie kolejnych pieniędzy, swoją drogą szkoda, że w innych sklepach nie jest tak jak w poke-markecie gdzie dostajesz dużo za darmo... - marudził idąc w stronę lodziarni.

-Co ona planuje? - zmartwiła się Amelia.
Nagle dało się usłyszeć głośne - Dzień dobry!
-O wilku mowa... Już idę! - podreptała w stronę drzwi, a za nią Amelia.
Gościem była białowłosa, około dwudziestoletnia dziewczyna prezentująca się w szarej bluzce i szarych spodenkach, które dobrze komponowały się z niebieskimi getrami i czarnymi kozakami.
-Witam Cię ciociu - przywitała się uśmiechając od ucha do ucha.
-Cześć - rzuciła chłodno w swoim stylu Bella.
Wtem zza jej pleców wyłoniła się Amelia - Aa czy to nie Amelia!! - ruszyła by ją uściskać. - Tak
dawno się nie widziałyśmy - rzuciła smutno. - Zawsze wiedziałam, że jesteś niewinna - biadoliła i zaczęła płakać ze szczęścia.
-Już, już... - głaskała ją po głowie by ta przestała.
-Nic się nie zmieniłaś Mika - skomentowała zadziornie Bella.

-Łazimy już po tym mieście dobra godzinę, a po Amelii ani śladu - marudził nie mając zamiaru spędzać całego dnia na poszukiwaniach.
-Sno sno! Sno sno! - skwitował to wszystko radosnymi podskokami.
-Czekaj! Wciąż nie sprawdziliśmy jednego miejsca...

-Rozumiem, więc podróżowałaś i spotkałaś po drodze tego słodkiego Poliwaga! - zachwycała się miziając niebieskiego stworka, który nie stronił od takich zabaw.
-Mniej więcej - uśmiechnęła się czerwonowłosa.
-O, wybiła dziesiąta - powiedziała Bella spoglądając na tykający zegar.
-Już dziesiąta? - przeraziła się Amelia.
-Tak, a co śpieszysz się gdzieś? - dociekała ciocia.
-Miałam być z jakąś godzinę temu przed Centrum Pokemon i czekać na Michała!
Bella wyjrzała przez okno - Czy to nie on tu biegnie?
-Tak to on! - wyleciała z budynku jak wystrzał armatni i pognała w stronę bruneta.
-O znalazła się nasza zguba, szukaliśmy Cię - powiadomił znużony ciągłym bieganiem po mieście.
-Przepraszam... Ale wiesz co? Pogodziłam się z ciocią! - opowiadała pełna wigoru.
-To świetnie - uśmiechnął się brunet.
Z domu wyszła też Mika, a za nią Bella.
-To ten o którym opowiadałaś? - pytała zainteresowana Mika.
-Tak...
-Kto to? - dziwił się brunet.
-Moja siostra cioteczna - wytłumaczyła.
-Czyli to jest pani... - spojrzał wymownie na starszą blondynkę
-Nie to nie moja córka, mam też brata i to on jest jej ojcem!... - prychnęła Bella.
-Jesteś trenerem? - zwróciła się w stronę chłopaka.
-Jestem...
-Więc stoczmy bitwę - zaproponowała uważnie przyglądając się czarnowłosemu.
-Jak to? - zapytała Amelia.
-Nie mogę pozwolić żeby moja ukochana siostrzyczka podróżowała z jakimś nieudacznikiem, więc jeśli przegrasz Amelia nie będzie mogła z tobą wyruszyć - podała warunek.
-To jest... - martwiła się Amelia.
-Pokaż mi swoją determinację chłopcze - Bella dała do zrozumienia, że czegoś od niego oczekuje.
Dziewczyna popatrzyła na poważnego chłopaka, który wziął tylko głęboki wdech - Zgadzam się - powiedział w pełni skupiony.
By pojedynek mógł się odbyć musieli iść na boisko za Centrum Pokemon, które w tamtym czasie było akurat wolne. Amelia była temu wszystkiemu przeciwna, ale wiedziała, że kiedy siostra coś postanowi to nie da się jej przekonać, zresztą podobnie było z Michałem.

-Kangaskhan wybieram Cię! - odkryła swoją kartę bez żadnego przedłużania.
-Hmm... - wyciągnął pokedex.
Kangaskhan to pokemon, który trzyma swoje potomstwo w torbie na brzuchu, nigdy go nie opuszcza. Jeśli natkniesz się na młodego Kangaskhana gdy bawi się samotnie nie należy go atakować lub próbować złapać. Rodzic z pewnością będzie w okolicy i stanie się gwałtowny i wściekły na Ciebie.

-Snorunt - spojrzał mu głęboko w oczy.
-Sno? - zastanawiał się o co mu chodzi.
-Nie nic, wiesz co robić, ruszaj - zmotywował podopiecznego.
-Sno sno! - widok wrogo nastawionego przeciwnika nie przestraszył pokemona.
Kangaskhan wyjął przed walką swoje dziecko i tak naprawdę mogli już zaczynać.
-Jako, że jestem damą, a ty dżentelmenem mi należy się pierwszy...
-Nie jestem dżentelmenem, Snorunt lodowy promień! - przerwał jej.
Atak dotarł do celu, Kangaskhan przyjął uderzenie na lewą rękę w skutek czego zamroziła się jednak natychmiast roztrzaskał lód o ziemię.
-No i tyle z tego ataku... Kangaskhan pięść zmylenia!
-Unik już!
Pięść Kangaskhana zajaśniała wieloma kolorami kręcącymi się w koło i nie dała uciec przeciwnikowi.
-Tss... masz szczęście, że go nie zmieszało, kontynuujmy gryzieniem!
-Podwójny zespół i uderzenie głową, a potem mroźny wiatr w nogi!
-Ugryź go i rzuć o ziemię!
Przed zaciskającą się szczęką obronił Snorunta podział na klony, który przy okazji był dywersją by zaszedł przeciwnika od tyłu i zadał cios głową, tak też się stało, a mroźny wiatr zmusił go do przykucu.
-To nasza szansa Snorunt uderzenie głową!
Pewny siebie pokemon popędził by zadać ostateczny cios, ale tuż przed kontaktem - Kangaskhan szybkie ciosy!
Pokemon, który wydawał się być w potrzasku wyprowadził serię prawie, że niezauważalnych ciosów posyłając Snorunta na ziemię.
-Musisz stamtąd uciekać!
-Atakuj dynamiczną pięścią!
Snorunt odskoczył, ale Kangaskhan znalazł się za jego plecami i świecącą na biało pięścią zadał precyzyjny cios, lodowy stworek obił się o jedno z drzew będących obok boiska.
Podopieczny Michała starał się jak mógł, więc natychmiast się podniósł krzywiąc się z bólu.
-I co taki słodki biedaczek nam zrobi? - zażartowała Mika.
-Snorunt pokaż im prawdziwy lodowy promień!
Stworek wytworzył przed pyszczkiem dużą kule skondensowanej energii z której wyleciał piekielnie mocny promień. Kangaskhan nie zdążył zareagować, a atak i otrzymane obrażenia zmusiły go do krzyku.
-Koniec tego Kangaskhan hiper promień!
Z pyska pokemona wyleciał potwornie silny pomarańczowy promień, którego Snorunt nie mógł już uniknąć, był za bardzo zmęczony. Atak trafił prosto w cel.
-Tak jak myślałam jesteś zwykłym marzycielem, który myśli, że więź z pokemonami wystarczy by zrobić z nich wielkich wojowników. Nic bardziej mylnego! Zamiast marnować czas na głupoty mogłeś lepiej podszkolić swoich podopiecznych, dlatego nie mogę pozwolić by Amelia z tobą podróżowała - wyraźnie dała do zrozumienia to co myśli.
Promień coraz bardziej przepychał pokemona w tył by obić go o coś i zakończyć bitwę.
-Snorunt! - krzyknął z całej siły. - Chcesz pożegnać się z Amelią? Bo ja nie, tacy jak my potrzebują takich złośliwych, opiekuńczych, denerwujących i narzekających idiotek jak ona, nie damy sobie rady bez niej, więc walcz, walcz do końca i nie przestawaj!!
Promień prawie przycisnął go do ściany - Snooo... runt! - zaczął opierać się atakowi i iść przed siebie przepychając promień - Sno... runt! Sno... runt snorunt snorunt snorunt!!! - nacierał coraz bardziej aż zniwelował cały atak, Kangaskhan po hiper promieniu był bezbronny.
-Snorunt uderzenie głową!! - nakazał zdzierając sobie prawie całe gardło.
-Sno sno! - podskoczył i przymierzał się do ataku. - Sno... - stracił przytomność przed kontaktem z celem i upadł nieprzytomny na ziemię.
-Snorunt! - ruszył w jego stronę zmartwiony Michał. - Nic ci nie jest? - mówił do wyczerpanego pokemona.
-Rety było blisko... - wytarła pod z czoła białowłosa.
-Heh czyli to koniec - zaśmiała się Bella, a Amelia po raz kolejny już tego dnia uroniła kolejne łzy.
Mika podeszła do Michała z góry spoglądając na niego.
-Mimo, że nie wygrałem Amelia idzie ze mną! - zarzucił brunet.
-Jasne, jasne po takiej walce ciężko się nie zgodzić - burknęła.
-Zaimponowałeś mi już po raz kolejny, masz też i moje pozwolenie - poinformowała Bella.
-Dobra to by było na tyle zapraszamy was na obiad za półtorej godziny - uśmiechnęła się Mika.
-Hej, nie rządź się! - warknęła Bella.
-Nie słuchajcie jej, widzimy się później, papa! - odwołała Kangaskhana i razem z Bellą ruszyły w stronę domu.
-Michał ja dz...
-Nie dziękuj - przerwał jej. - Jesteśmy przyjaciółmi dlatego pomagamy sobie bezinteresownie, co nie? - puścił oczko.
-No! - przytaknęła uśmiechając się szeroko.
-Snorunt świetnie się spisał - dodała.
-Poli poli... - tykał go delikatnie ogonem by ten się obudził.
-Pewnie, że tak, zabierzmy go do siostry Joy! - stwierdził biegnąc w stronę budynku.
Poczekali aż siostra Joy zajmie się Snoruntem, a później ruszyli na obiad. Atmosfera była śmiesznie napięta, ale wszyscy i tak w głębi duszy się dobrze bawili, skończyło się na herbatce i nadszedł czas rozłąki...

-No to... Mika, ciociu my się już zbieramy do zobaczenia!
-Do widzenia - rzucił Michał.
-Czekaj... - zatrzymała kobieta - zapomniałam o czymś - wyciągnęła z kieszeni czarno-żółto-biały pokeball. - Ehh... twoi rodzice wiedzieli, że kiedyś zechcesz wyruszyć w podróż, więc w dniu w którym miałaś rozpocząć chcieli Ci dać tego strażnika, który miałby Cię zawsze ochraniać - wyjaśniła wręczając dziewczynie ultra balla. - Tak bardzo się o Ciebie martwili... - w tym momencie już mamrotała.
-Ciociu... dziękuję za wszystko, jesteś wspaniała - pożegnała się gorącym uściskiem.
Po kilku minutach nie byli już widoczni z tamtego miejsca.
-Czyżbyś zmiękła? - zasugerowała Mika spoglądając na oszklone oczy kobiety.
-Cicho siedź... są tacy podobni do Iwana i Eleny...

**
-Zabije Cie i wszystkich tych cholernych Sparksów!
-Przestań, oprzytomnij, nie możesz tego zrobić - w jego głowie rozbrzmiało kilka głosów na raz. - Nie wierzę! Niemożliwe! - żalił się. - Myślałem, że zabiłem tych przeklętych drani, ale oni wciąż żyją! Żyją w tej małej smarkuli! Przeklinam was!!
**
------------
Halo halo! W końcu udało mi się napisać coś wcześniej i do tego rozdział jeszcze dłuższy niż zwykle, był to dla mnie niezły wyczyn, ale czeka mnie jeszcze większy... od 5 sierpnia do 11 nie będzie mnie w domu, więc chciałbym jeszcze przez te 3 dni napisać dla was kolejny rozdział, bo jestem prawie pewny, że jak wrócę to nie wyrobie się w tygodniu, no bo w końcu 6 dni nawet zdania nie napisze, jakoś tam w wolnych chwilach będę zbierał myśli, a po powrocie połączę to i coś napisze :). Co do samego rozdziału to koniec "sagi" o Amelii i lecimy dalej. Jak myślicie jaki tajemniczy pokemon siedzi w tym ultra ballu? Kim w przeszłości mogła być Mika, że teraz tak dobrze walczy? Ogólnie co myślicie o rozdziale? Dajcie znać w komentarzu :). Do następnego, trzymajcie za mnie kciuki. Cześć :>

11 komentarzy:

  1. Cześć!
    Pojedynek był naprawdę ciekawy. Szkoda, że Michał przegrał. Przecież tak mocno trenował. Z drugiej strony zdziwiłem się, że hiperpromień go od razu nie powalił. Fajnie, że Amelia odzyskała miłość cioci. Coś czuję, że długo poczekamy na miłosny wątek Amelia Michał, gdyż to, że razem podróżują do niczego ich nie obliguje. I tak są skazani na siebie. Chyba, że pojawi się jakaś dziewczyna koło Michała, albo koło Ameli jakiś nad ambitny trener :D, to może ich pchnie do siebie. Chociaż to ty tworzysz, więc nie wiem jak to rozegrasz.

    Co do ultraballa, wyczuwam albo pokemona ducha, albo jakiegoś psychicznego. Nie wiem czemu, ale mam takie dziwne przeczucie. Swoją drogą czemu Michałowi dopisuje tak dobry humor bez powodu.

    A i powodzenia z pisaniem, dasz radę choć fakt 3 dni to mało czasu. Z drugiej strony ja piszę w tyle moje, ale inaczej to wygląda kiedy masz tą cudowną świadomość, że możesz sobie pozwolić pisać cały tydzień, a nie musisz się spinać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Silna wola może zdziałać cuda, jeśli ktoś jest wystarczająco uparty i do głowy nie przychodzi mu żadna myśl o poddaniu się może zrobić rzeczy których normalnie sam nie spodziewałby się, że da radę. Tak też było ze Snoruntem, tak bardzo nie chciał przegrać, że mimo ogromnego bólu przezwyciężył ten atak. Michał jest typem który nawet w najgorszych sytuacjach stara się być pogodny, bo wie, że gdy taki będzie przyjaciele nie będą się o niego zamartwiać. W sumie to ja też w tyle pisze, ale sęk w tym, że po opublikowaniu rozdziału odpoczywam 2-4 dni i dopiero pisze, a teraz muszę sobie poradzić bez tego, dlatego się obawiam :D. Dzięki :)

      Usuń
    2. Mam to samo z tym odpoczynkiem :D

      Usuń
  2. Faktycznie rozdział dłuższy.Był bardzo ciekawy i muszę powiedzieć,że przyjemnie się go czytało.Snorant nieźle sobie poradził z hiper promieniem ale muszę przyznać,że moim zdaniem trochę z tym przesadziłeś.:)Hmmm Warto by było rozwinąć wątek z Miką.Co do pokemona w Ultra Ballu to albo Alakazam albo Primpeape albo Tauros albo Rapidash albo...zapomniała!:)Powodzenia i nie mogę się doczekać nowego rozdziału.U mnie pisanie rozdziału nr.4 mozolnie idzie.Bardzo mozolnie.:)Pozdrawiam i życzę dużo weny przy pisaniu coraz to lepszych i dłuższych rozdziałów ale jak widać nie brakuje ci jej.:)Trzymaj się.:)
    Poke Pichu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hiper promień jest silnym atakiem, ale jeszcze zależy jaki pokemon go używa i w jaki sposób. Dzięki ;)

      Usuń
  3. No tak ale i tak uważam,że przesadziłeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestionujesz siłę mojego Snorunta! XD. Ale ok każdy czasem się z czymś do końca nie zgadza :P

      Usuń
    2. Właśnie.Ja wyraziłam tylko swoje zdanie :)

      Usuń
  4. Może i ja trochę pokwestionuję, co? ;D Nie no, nie żebym w Snorunta nie wierzyła, czy coś, ale z tym hiper promieniem, to prawdziwy Chuck Norris z niego wylazł ;P Nie czepiam się, moja Raichu też nie raz skakała przez płomienie. Ot, świat Pokemonów i tyle.
    Ale ale... nie ma mnie chwilę i już takie rzeczy? Co to za akcja z tym całym plagiatem? U Ciebie o tym głośno, u Kyle'a też coś było. Mam szansę dowiedzieć się czegoś więcej?
    Dobrze, teraz do opowiadania. Trzymaj się mocno, bo będzie długo i na temat. Niestety nie mogłam ostatnio pozwolić sobie na komentowanie u Ciebie, ani kogokolwiek innego, więc teraz poskładam to wszystko do przysłowiowej "kupy". A przynajmniej się postaram ;) Ok, poszeregujmy to wątkami:
    1. Wątek Charmeleona: Tu byłam, podobnie jak Kyle, wręcz pewna ewolucji. Michałowi serdecznie polecam książkę „Poskromić ognisty temperament – najskuteczniejsze strategie wychowawcze Charmandera i jego linii ewolucyjnej” autorstwa profesora Ruperta Rodrigo. Ok, ok, wiem, że ta książka, jak i sam profesor, to owoce mojej wyobraźni, ale to nie zmienia faktu, że Michałowi i tak by się przydała ;) Zauważyłam, że Charmeleon ma dziwne skłonności sadystyczne co do Michała. Ok, Snorunt też od czasu do czasu coś tam przymrozi swojemu trenerowi, ale nie kończy się to zaraz, o zgrozo, na dziurach w brzuchu! Mam nadzieję, że Michał ogarnie fazę jeszcze przed ewolucją, bo jak Charizard też będzie go tak czule miziać atakami, to na opatrywaniu przez Amelię może się nie skończyć...
    2. Wątek Krabby'ego (jego treningu i takich tam): Seylę polubiłam od pierwszego przeczytanego o niej słowa. Nie dość, że ma Kinglera, którego z oczywistych względów uwielbiam, to jeszcze sama tak jakoś przywodzi mi na myśl Nathaly. Myślę, że by się dogadały :) A Poke-krab z pewnością kiedyś dorośnie. Na razie muszą mu wystarczyć drzewa, kamienie i inni nieruchawi przeciwnicy. Chociaż w prawdziwej walce też jest już nie najgorzej.
    3. Wątek turnieju: Może i znów wyjdę na typową blondynkę, ale czy tylko ja nie rozumiem o co chodzi z tym ARC w tytułach? Skoro pisałeś, że nie trzeba tego tłumaczyć, to pewnie faktycznie jestem jakaś przygłupia ^^" Wygranej Michała i Amelii się spodziewałam, ale rzygostrzał totalnie powalił mnie na deski. Serio jest taki atak w polskim tłumaczeniu? Od dawna nie oglądałam Pokemonów z polskim dubbingiem, więc nie wiem. Ale brzmi genialnie i może nie będę mówić jak go sobie wizualizuję XD
    4. Ale najlepsze na koniec - wątek przeszłości Amelii: Opowiadanie o Pokemonach opowiadaniem o Pokemonach, ale taka krótka odskocznia emocjonalna wyszła Ci naprawdę genialnie. Dwa ostatnie rozdziały moim zdaniem są jak do tej pory dwoma najlepszymi jakie wrzuciłeś. Masz rację, świat jest pełen psycholi. No bo sorry, ale mordować ludzi (i Pokemony!) tylko dlatego, że ktoś wyruszył w podróż, a ktoś nie, to już poważna schiza jest... W każdym razie to przeskakiwanie z miejscem akcji też fajnie się czyta. Jeśli tylko mogłabym coś doradzić, to niektóre przeskoki mogłyby być ciut dłuższe, co by takie strzępki maleńkie nie zostawały.
    Ufff... to się wypowiedziałam :) No dobra, będzie tego gaworzenia. Ciekawe, czy przyjmie mi to w jednym komentarzu, czy będę musiała dzielić. W każdym razie jakby co, to jestem i czytam, ale mam ostatnio trudny czas i nie zawsze daję radę od razu się wypowiedzieć. W tej np. chwili umieram - dosłownie ze zmęczenia fizycznego, ale nie mogłam sobie odmówić przyjemności poklikania do Ciebie, więc wiesz ;)
    Pozdrówki i miłych wakacji, bo chyba po to znikasz na tydzień?
    Wykończona ale wciąż obecna w Poke-blogosferze Nath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałem się, że niedługo skomentujesz także witam serdecznie z powrotem! Brakowało trochę twojej opinii muszę przyznać :P. Jeśli chodzi o tą nie miłą sytuację to po prostu pewna osoba tak ewidentnie zerżnęła ode mnie prolog, że musiałem o tym wspomnieć. Na szczęście jak napisałem do autora od razu plagiat został usunięty. Co ciekawe ten ktoś nie odpisał i nie daje znaku życia od tamtej pory chociaż chciałem to załatwić pokojowo :). Z tą ewolucją Charmeleona to może i był bardzo dobry moment, ale... nie chce nic zdradzać po prostu :D. Prawie wszystko się przydaje, więc jak najbardziej mógłby ją przeczytać. W sumie to serio ta Seyla to taka Nathaly'owata chociaż przeczytałem wciąż jedynie 9 rozdziałów ;// I jak już jestem przy tym temacie to muszę w końcu się na poważnie zabrać za twoje opowiadanie i czytać regularnie, bo jestem pewien, że jak przeczytam to się czegoś nauczę jeśli chodzi o pisanie. Jeśli nie oglądasz anime ani nie czytasz mangi to nie dziwię się twojej niewiedzy do tego :P. Arc to tak jakby rozszerzenie danej fabuły lub epizodu do innych rzeczy np na moim przykładzie wszystko prawie kręci się wokół podróży Michała i tak w jakimś momencie rozwijam inny wątek :D. Gunk shot według tłumaczenia z którego korzystam to rzygostrzał XD. Może i prawda, że dwa ostatnie są najlepszymi chociaż przeczuwałem, że będą mniej popularne, bo nie każdy je zrozumie. Słuszna uwaga z tymi przeskokami, ale po prostu nie miałem pojęcia jak to jeszcze rozszerzyć także tego... ;p. Postaram się na przyszłość robić dłuższe. Wiem, wiem czytałem u Kyle'a, że żniwa i te sprawy, także współczuję w pewnym stopniu, bo z twoich wypowiedzi wiem, że lubisz ten okres współczuję tylko zmęczenia :D. Tak właśnie spierdykam na kolonie czuje, że jak trochę odpocznę od domu to będę pisał lepiej. Dzięki i wzajemnie, cześć! :)

      Usuń
  5. Całkiem ciekawy rozdział, ale potem ta walka Michała z Bellą wszystko zepsuła. To po prostu głupie i żałosne. Żeby chociaż wygrał, ale nie! On przegrał, a Belli zaimponował. Jakie to żałosne. I jeszcze żałośniejsze jest to, że nagle kobieta staje się jakby milsza do swojej siostrzenicy. Bo co? Bo jakiś wyrostek stanął w obronie honoru Amelii? Gdzie tu sens? Gdzie logika? Wybaczcie, ale to nie ma nawet krztyny sensu!

    OdpowiedzUsuń