wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 27 - (OKROTUS ARC) - Dwa serca - jedno bicie

-Dzień dobry ciociu ja... - kobieta uciszyła ją siarczystym policzkiem...
-Ile razy Ci mówiłam, że masz mi się na oczy nie pokazywać!? - wrzasnęła pełna gniewu.
-Ja... - jąkała się trzymając za obolałe miejsce na twarzy.
-Hee!? wynocha stąd! - wrzasnęła po raz kolejny może nawet głośniej.
-Co pani robi!? - domagał się odpowiedzi kładąc pokemony na ziemi i podbiegając bliżej miejsca sprzeczki.
-Yhh? Kim ty w ogóle jesteś bachorze żeby na mnie krzyczeć!?
-O co pani chodzi? Przecież jest pani jej najbliższą rodziną, więc czemu!?
-Ten zabójca nie jest moją rodziną, a poza tym nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!!
-Jaki zabójca!? Uwierzyłaś w to!? - nie ustępował jej dalej zwracając się już bez szacunku.
-Widziałam to na własne oczy baranie!!!
-Przestańcie... - mruczała Amelia przyglądając się zaciętej kłótni.
-Zamknij się! Jak taka osoba mogłaby kogoś zabić!? No jak!?
-Co taki gówniarz jak ty może wiedzieć o życiu, wracaj do szkoły, a nie udajesz wszechwiedzącego!
-Proszę przestańcie... - mamrotała Amelia, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy.
-Przecież znasz ją lepiej ode mnie, więc jakim cudem tego nie zauważyłaś!?
-To jakiś demon, wiedziałam to od początku!!
-Ty cholerna babo!! - posłał pod jej adresem najłagodniejszą obelgę jaką mógł w tamtej sytuacji użyć, zacisnął mocno pięści i miał ochotę odwdzięczyć się jej jeszcze mocniejszym plaskiem niż ten, który sprzedała Amelii.
-Jesteś pewnie taki sam jak ona w końcu kto by zaakceptował takiego potwora!...
W tamtej chwili wszelkie blokady, które nie pozwoliły mu podnieść ręki na kobietę znikły, błyskawicznie ruszył w jej stronę, ale drogę zagrodziła mu Amelia obejmując go. Chłopak zatrzymał się i nie wiedział co robić.
-Przepraszam, że zmarnowałam twój czas - zwróciła się w stronę kobiety po czym pociągnęła Michała w stronę przeciwną od niej.
-Czekaj Amelia ja...! - próbował powiedzieć, ale dziewczyna odwróciła się w jego stronę.
-Proszę chodźmy już... - powiedziała cała załzawiona, a łzy ciekły z jej twarzy.
Michał wziął Snorunta i Poliwaga na ręce po czym ruszył za dziewczyną. Kobieta nie odezwała się ani słowem jakby coś chwyciło ją za serce. Wrócili do Centrum Pokemon, pokemony oddali siostrze Joy, a sami usiedli na ławce za budynkiem.

-Czemu nie powiedziałaś mi o tym, że tu mieszkałaś? - przerwał chwilę ciszy.
-Chciałam uniknąć twojej reakcji... myślałam, że dam radę załatwić to na spokojnie...
-Kogoś takiego ciężko przekonać.
-Brakowało mi jej, chciałam się z nią zobaczyć...
-Hm pójdę po coś do picia poczekaj tu - zaproponował, ale dziewczyna złapała go za rękę.
-Zostań... po prostu zostań - powiedziała przytulając się do niego. - Nic mi nie jest, zaraz możemy ruszać, ale nie wiem...
-Czego nie wiesz? - zapytał odwzajemniając uścisk.
-Nie wiem czy to dobrze żebyś przebywał z takim potworem jak ja... - łzy po raz kolejny spłynęły po jej policzkach.
Stało się to czego Michał obawiał się najbardziej, wiedział co musi zrobić.
-Przepraszam, chcę tu jeszcze trochę zostać - powiedział ocierając jej łzy.
-Ale dlaczego? - zapytała zdziwiona.
-Mam tu jeszcze kilka spraw do załatwienia, nie martw się wszystko się jakoś ułoży - mówił głaszcząc ją po głowie.
-Dobrze... - lekko się uśmiechnęła.

Tymczasem w domu kobiety.
-Oj Bella Bella naprawdę chciałaś tak to rozegrać? - zapytała czarnowłosa rówieśniczka kobiety.
-Cicho bądź ona nie zasłużyła na nic innego...
-Widzę przecież po tobie, że jest inaczej - dalej upierała się przy swoim.
-Skończ! - krzyknęła stając z krzesła.
-Nie denerwuj się tak, bo twoje piękne blond włosy staną się siwe - powiedziała wciąż spokojna druga z kobiet.
-Łatwo Ci mówić...
-Nie przesadzaj.
-To nie jest takie proste - powiedziała sięgając po papierosa z biało-niebieskiej paczki.

RETROSPEKCJA
-Meowth bądź teraz cicho - pogroziła paluszkiem dziewczynka wchodząc ze swoim pupilem do szafy.
-Amelia zbieraj się, bo za chwilę jedziemy! - powiadomiła czerwonowłosa kobieta psiukając się perfumami. - Słyszysz mnie?
-Hihi... / - Meowth?
-Co jest z tą dziewczyną? - ruszyła pewnym krokiem w stronę jej pokoju - Hmm? Gdzie ona jest? - zmartwiła się przeszukując większą połowę pokoju.
-Ciii...
Kobieta usłyszała cichy głosik pochodzący z szafy i głęboko westchnęła - Znowu to samo... to nie jest śmieszne Amelia - powiedziała zatroskanym głosem otwierając drewnianą szafę.
-A kuku! - rzuciła się na szyję mamusi.
-Czy ty przypadkiem nie jesteś za stara na takie zabawy?
-Gdzie tam, mogłabym się w to bawić cały dzień! - zaczęła wymachiwać rączkami.
Do pokoju wszedł wysoki szatyn - Tu jesteście - podrapał się za głową. - Możemy już jechać?
-Tatuś! - dziewczynka przeniosła obiekt swoich czułości na mężczyznę.
Szatyn wziął ją na ręce i odetchnął - Masz już osiem lat skąd u Ciebie taka ochota na czułości?
Dziewczynka tylko się zaśmiała.
-Jedźmy już - zasugerowała kobieta.

Za jakieś 10 minut byli na miejscu i zadzwonili dzwonkiem do drzwi. Otworzyła im kobieta o blond włosach.
-Cześć Bella, kochana! - rzuciła się na nią czerwonowłosa.
-No witam Cię Elena - odparła chłodno.
-Jak zawsze ponura - stwierdził szatyn.
-Co ty nie powiesz Iwan...
-Cześć ciociu! - krzyknęła mała Amelia.
-A więc to jest wasze dziecko, wchodźcie... - pomknęła w głąb domu.
Dziewczynka posłała rodzicom pytające spojrzenie - Ona nie przepada za dziećmi - najprościej jak mógł ujął to Iwan.
Rozgościli się w kuchni przy stole jak to bywa na spotkaniach rodzinnych i popijali kawę przy okazji coś przegryzając, Amelia w tym czasie bawiła się w drugim pokoju.
-Widzę, że jakoś przebolałaś utratę męża i dobrze się trzymasz - zaczął Iwan.
-Uważasz, że wcześniej nie dawałam sobie rady? - posłała mu groźne spojrzenie.
Mężczyzna tylko się zaśmiał by wyjść z trudnej sytuacji.
-Już, już... - Elena próbowała rozluźnić atmosferę.
-Bella pamiętasz co Ci zawsze mówię?
-Nie gadaj, że znowu to samo...
-Hehe... Gdyby coś nam się stało, zajmij się Amelią.
-Słyszałam to już tyle razy, nie bój się nie zapomnę, a po za tym jeszcze się nie zgodziłam!
-Wiem, że to zrobisz - uśmiechnęła się kobieta.
-Ja też - dodał Iwan.
-Nic wam nie przetłumaczy...
-A właśnie mam dla Ciebie te kolczyki, które chciałaś - powiedziała Elena grzebiąc w torbie. - Hmm? Gdzie one są? Nie mogę ich znaleźć...
-Może zostawiłaś w domu? - wtrącił Iwan.
-Pewnie tak, w takim razie musimy po nie jechać, Bella popilnuj przez chwilę Amelię niedługo będziemy - poprosiła wstając z miejsca.
-Niech będzie, ale szybko... - zgodziła się od niechcenia.

Gdy dotarli do domu od razu rozpoczęli poszukiwania zguby jako, że ich dom był nieco rozległy mogło to zając więcej niż chwilę.
-Gdzie to może być? - przeszukiwała wszystkie szafki w swoim pokoju.
Poszukiwaniom towarzyszył hałas pochodzący z piwnicy.
-Kochanie co to za dźwięk?
-Nie wiem chodźmy sprawdzić...

-Co jest nie ma ich już ponad godzinę... - spojrzała w stronę dziewczynki. - Niesamowite jak ona jest aż tak zajęta zabawą, że nie zwraca na nic uwagi.
Godzinę później...
-Ciociu gdzie są rodzice? - zapytała zmartwiona Amelia.
-Niedługo wrócą! *Mam nadzieję...*
Gdy minęło kolejne pół godziny Bella postanowiła samodzielnie zabrać Amelię do domu. Po dotarciu na miejsce zdziwił ją widok policji i zakaz wstępu do ich domu.
-Przepraszam co tu się dzieje? - zapytała jednego z policjantów.
-Kim pani jest?
-Bliską rodziną.
-Ma tu miejsce dochodzenie w sprawie zabójstwa państwa Sparksów.
Kobieta nie dowierzała w to co usłyszała - Halo, jakiego zabójstwa!? Co się stało!?
-Jeden z sąsiadów, który przyszedł w odwiedziny zauważył ślady krwi ciągnące się do piwnicy, poszedł to sprawdzić i znalazł martwe ciała tych ludzi, zabójstwo prawdopodobnie było wykonane nożem, sprawcy jak dotąd nie znaleziono. Nawet ich domowy Meowth jest martwy.
Bella ledwo powstrzymywała łzy, które napływały do jej oczu, miała ochotę rozpłakać się najgłośniej jak się tylko da.
-Ciociu gdzie są rodzice? Co to znaczy, że są martwi?
Kobieta nie wiedziała jak odpowiedzieć dziewczynce na to pytanie. Zabrała ją do domu i tam wszystko wyjaśniła. Nie oszukujmy się dziecko nie rozumie takich rzeczy, więc było jasne, że w to od razu nie uwierzy. Dopiero po pogrzebie musiała pogodzić się z okrutną rzeczywistością. Po całym mieście krążyły plotki typu - Kto się nią zajmie? Całe miasto o tym mówiło, cóż przecież to ciekawsze niż spokojne życie. Nawet media często odwiedzały to miejsce, sensacja musi być nie ważne czy w ten sposób kogoś ranisz czy nie, o tym powinni wiedzieć wszyscy - Ehh ludzie...
Ciocia była najbliższą rodziną dziewczynki, a poza tym poczuła, że musi spełnić prośbę siostry, więc przygarnęła ją do siebie. Amelia wiele dni przepłakała, ale w końcu po jakimś czasie przywykła do takiego życia - No bo co innego miała zrobić? Chociaż ciotka nie była dla niej najmilsza czuła, że ma wobec niej wielki dług wdzięczności.

-Połóż to tam - wskazała na stół.
-Dobrze... Ooh... - Amelia trzymając talerz w rękach potknęła się i zbiła go na małe kawałeczki.
-Ty smarkulo! - powiedziała głośno Bella chociaż miała ochotę krzyknąć.
-Przepraszam - wstała i szeroko się uśmiechnęła.
Kobieta poczuła się dziwnie i ściszyła głos - Okej, ale musisz to posprzątać...

-Tylko nie spadnij - ostrzegała widząc dziewczynkę wchodząca na drzewo by nakarmić dzikiego Pidgey'a.
-Wszystko ok! Proszę Pidgey! - powiedziała wręczając mu karmę.
Wtem przyleciał tam także Pidgeotto co przestraszyło Amelię i zaczęła spadać.
-No nie! - krzyknęła i z ledwością złapała spadalca. - Głupia jesteś!?

-Hej mała wstawaj! - budziła ją w autobusie.
-Omammhm - przeciągała się po czym położyła na jej kolanach.
-Zaraz dojedziemy!!

Bella chociaż uważała, że nie lubi dzieciaków zaczęła przywiązywać się do niej podobnie jak i ona do Belli. Amelia zaczęła chodzić do szkoły i mimo, że była obiektem drwin i separacji, do domu wracała zadowolona i pełna życia. Dosyć często odwiedzał ich pewien mężczyzna, nazywał się Jean, był bardzo miły dla Amelii, od razu go polubiła i spędzali razem dużo czasu. Jean był najlepszym przyjacielem zmarłego męża Belli. Lata mijały i nadszedł ten dzień...
-Ciociu wychodzę z panem Jeanem!
-Dobrze, ale uważaj tam! - powiedziała niepewnym głosem.
-Nie musisz się o mnie martwić - zaśmiała się spoglądając na kobietę.
-Kto tu się martwi!? Idź już!
-Tak, tak do zobaczenia!
-Twoja ciotka jest naprawdę troskliwa - zauważył Jean.
-No nie?
-No to jedziemy do tego kina?
-No pewnie! - krzyknęła uradowana.
Jean stał się dla niej ostoją i jedną z niewielu osób, które ceniła, mogła mu ufać i powiedzieć o wszystkim. Po seansie mężczyzna zaproponował jej, że pokaże pamiątkowe zdjęcia jego, jej ojca i zmarłego męża ciotki. By to zrobić musieli jechać do jego domu, Amelia przystała na ta propozycję.
-Proszę rozgość się - zasugerował wskazując na skórzany fotel.
Dziewczyna zdjęła buty i usiadła.
-Zaraz przyniosę Ci herbatę poczekaj tu - ruszył w stronę kuchni.
-Dobrze...
Nie minęło kilka minut i wrócił wręczając jej kubek z cytrynową herbatką. - Spróbuj i powiedz czy Ci smakuje.
Amelia zamoczyła w niej swoje usta i nagle poczuła, że traci przytomność.
-Coś chyba źle się czuje... - zakomunikowała, a wszystko wokół niej zaczęło się rozmazywać i zmieniać kształt
-Jest bardzo mocna - uśmiechnął się w jej stronę po czym całkowicie odpłynęła.

Zabrał ją do piwnicy, związał i znęcał się nad nią.
-I jak się teraz czujesz!? - mówił do pół-przytomnej dziewczyny. - Mam nadzieję, że będzie Ci dobrze tak jak rodzicom! Czym oni sobie zasłużyli by móc podróżować po całym świecie i być tak szanowanymi!? Dlaczego ja tego nie mogłem, haa!? - krzyczał wymierzając kolejny cios, który kompletnie pozbawił jej świadomości. - Zabije Cie i wszystkich tych cholernych Sparksów! - chwycił za nóż i próbował ją pociąć, ale coś dziwnego się z nim stało, jakby sumienie niszczyło go od wewnątrz, zaczął się turlać po podłodze, uderzać głową w co popadnie. Przytrzymał rękę Amelii w którą włożył owy nóż.
-Przeklinam was!! - to były jego ostatnie słowa po czym przebił się ostrzem, a po chwili osunął na podłogę.
Po jakimś czasie Amelia odzyskała przytomność.
-Ohh... ale mnie boli głowa, wszystko mnie boli... - wtedy otworzyła oczy a przed nią leżał martwy Jean. - Co to jest!? - spojrzała najpierw na niego potem na nóż w ręku. - O co chodzi, jak to!?
W jej głowie jakby wszystko wybuchło, nie wiedziała co zrobić była w najgorszej sytuacji. Krzyczała, płakała, a później już z szaleństwa zaczęła się śmiać jakby chciała sobie wmówić, że to jakiś żart, że to nie może być prawda przecież Jean był dla niej taki miły. Więc jak to? Zamiast krwi wyobrażała sobie jezioro do którego często jeździli. Chwilę później ciotka wparowała do piwnicy i zaniemówiła - Co to ma do cholery znaczyć!!!
-Ciociu ja, ja, ja nie wiem... - jąkała się wstając z nożem w ręku.
Kobieta zauważyła co trzyma w ręku i wyciągnęła pochopne wnioski - Ty cholerny potworze!! - krzyknęła popychając dziewczynę i wyrwała jej z ręki nóż. - Jak mogłaś to zrobić, co Ci w nim nie pasowało!?
-Jaaa... - złapała się za głowę, ale nie mogła sobie niczego przypomnieć.
-No co!? Powiedz mi ty wariatko!!
-Nie wiem... - wyszeptała.
-W takim razie dobrze... - zabrała ją do domu, kazała zabrać wszystkie swoje rzeczy i po prostu wyrzuciła.
-Nigdy masz tu nie wracać słyszysz? Ty potworze!
**

-Zamiast samodzielnie pochować ciało mogłaś zgłosić to policji skoro jej tak nienawidzisz, jednak nie zrobiłaś tego... - stwierdzała fakty czarnowłosa.
-Skończmy ten temat... - nalegała blondynka.
-Jakie kończmy? Zawsze chciałaś mieć taką córkę jak ona, więc dlaczego?
-To, że nie mogłam mieć z mężem dziecka nie znaczy, że zawsze je chciałam! - oburzyła się i wyszła na taras by spalić kolejnego papierosa. - Pieprzenie... - warknęła wypuszczając dym.

Tymczasem Amelia leżała gdzieś samotnie na trawniku - Dlaczego nie powiedziałam mu o tym, że znałam tego faceta? A no tak nie chciałam by wiedział jak się dałam podejść...
------------
Witam wszystkich dzisiaj tak nietypowo, bo skupiłem się na przeszłości Amelii i jej relacjach z ciocią. Już od dawna miałem w planach ten rozdział, trzeba było wyjaśnić o co teges z tym zabójstwem itp. Powiem wam, że dzisiaj w nocy przeczytałem sobie tak o ostatni rozdział i byłem zdziwiony. Nie było tak źle jak myślałem w porównaniu z wcześniejszymi rozdziałami tamten naprawdę nieźle wyszedł :). Wam się też chyba spodobał skoro osiągnął rekordowe 112 wejść! Zakładka bohaterowie też przypadła wam do gustu - 100 wejść. Dzięki za wszystko, za taką dawkę motywacji, którą wykorzystam na dalsze rozdziały! Wyczuwam, że następny rozdział spodoba się jeszcze bardziej. A w ogóle to jak się nowy wygląd strony podoba? Generalnie to już prawie koniec jak na razie remontów, Pokedex i jeszcze jedna rzecz i będzie skończone. Załatwiłem pozytywne sprawy, ale tym razem muszę poruszyć też jedną negatywną. Wiecie bardzo dobrze, że stworzyłem tą historię samodzielnie w swojej głowie - tam ją przeżywam, a na blogu dziele się nią z wami. Ostatnio trochę się zdenerwowałem, bo to tak wyszło niespodziewanie. Zapytacie o co chodzi, a więc po prostu informuje was, że nie pozwalam na zżynanie mojego opowiadania, jeśli ktoś decyduje się na pisanie to powinien tworzyć własne "dzieła" a nie chodzić na łatwiznę i tak satysfakcja jest tylko z własnej pracy, a nie zerżniętej od kogoś. Ja tam osobiście się nie gniewam czy coś, ale mam nadzieję, że to taki jednorazowy przypadek. A na koniec taki news jakby ktoś nie wiedział - w październiku nowy film Pokemon po polsku jak i kolejny sezon anime z sagi Kalos, cieszycie się? Ja osobiście z niecierpliwością czekam, bo to jedna z lepszych serii jak nie najlepsza :). Pozdrawiam! :)

7 komentarzy:

  1. Cześć!!!
    Rozdział faktycznie mnie zdziwił i opisowo był jeszcze lepszy od poprzedniego. Widać progres. Amelia biedulka. Teraz ciekawe co ją obroniło. Jej zmarli rodzice, tajemniczy pokemon opiekun, czy może ona ma nadprzyrodzone zdolności. Śmierć Jeana nie była dla mnie taka jasna. Jakoś jej rodziców, bez problemu zarżną(tak ujmę to brutalnie), a jej widok sprawiłby mu zawód wątpię. Amelia dużo przeszła, a teraz ma Michała. Swoją drogą świetnie ją stworzyłeś, właśnie typowa 7 - tragiczne dzieciństwo, a ona i tak się cieszy. Hmm ja muszę jeszcze popracować nad tworzeniem tego typu postaci.

    Zdziwił mnie fakt, że Bella nie martwiła się, że Amelia tak sobie po prostu chodzi z Jeanem do kina etc. dla mnie to byłoby podejrzane. Ciekaw jestem czy kiedyś wszyscy poznają prawdę jak to wyglądało.

    Co do zżynania znasz moje zdanie i Ci współczuję baaardzo, bo można się inspirować, ale nie kopiować - fakt tu też jest cienka granica, ale bez przesady. Zresztą piszesz coraz lepiej, widać milionowy krok od pierwszego rozdziału do tego. Dialogi mają jakieś dopiski, wszystko staje się coraz bardziej przejrzyste, styl też ok, słownictwo brawo, długość satysfakcjonująca. Jest naprawdę dobrze, wiadomo, że będzie lepiej. Ja to zaczynałem pisać w wieku 13-14 lat, ale to był ogólny chaos i może góra strona lub dwie w wordzie i tyle. Rok później to były już długie rozdziały i na poziomie. Ćwiczenia czynią mistrza. A ty robisz coraz szybciej kroki do przodu! Brawo!

    Muszę przyznać, że poruszyłeś takie wątki, że hej, choć wiem, że podobnie jak ja wstrzymałeś się pewnie w odpowiednim momencie. Bo to jednak opowiadania pokemon :P

    Gratuluję sukcesów i pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie! :). Wiesz ja jestem tego zdania, że wielu ludzi jest nieprzewidywalnych, a niektórzy to moją nieźle zrytą banie, więc coś takiego mogłoby mieć miejsce, ale nie wykluczam żadnego "opiekuna" potrzymam was w niepewności :D. Dokładnie tak, bo motywem przewodnim są pokemony i w tym opowiadaniu zawsze będą. A co do tego Jeana jeszcze to był najlepszym przyjacielem jej zmarłego męża więc bardzo mu ufała. Ja zacząłem pisać w ten sam dzień co założyłem bloga czyli 4 miechy temu, miałem wtedy 15lat teraz mam 16 i brnę do przodu :). Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :))

      Usuń
  2. Cześć.Rozdział ciekawy o straszny zarazem.Zwłaszcza jak ten kolo przebił sobie gardło nożem.Czekam na kolejną nocię.Kiedy będzie?Wejdziesz do mnie?Chciałabym żeby parę osób oceniło mojego bloga i powiedziało co jest dobrze,a co źle.Żal mi rodziców i Meowtha Amelii.Żal mi jej.Ale tak jak powiedział Kyle.Mimo,że sprawa się trochę wyjaśniła wciąż jest nie jasna.Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę dużo weny i ciekawych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :). Dziś albo jutro wejdę i ocenie :D

      Usuń
  3. Kiedy nowa notka?Bo już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym się teraz wyrobić przed tygodniem, ale nie wiem czy się uda :D

      Usuń
  4. Jeden z najlepszych rozdziałów w tej historii. Nareszcie dzieje się tu coś naprawdę sensownego i nie ma durnych walk. Biedna Amelia. Nikogo nie zabiła, nie zrobiła nic złego, a jednak jest traktowana jak zabójczyni, którą nie jest. Biedna dziewczyna. Dobrze, że ma Michała. Liczę na to, iż zostaną oni parą. Ciekawi mnie, kto i po co zabił rodziców Amelii. I co z tym całym Jeanem. Czemu ich zabił? I czemu zabił siebie? I ta cała cioteczka też mi się wydaje mocno podejrzana.

    OdpowiedzUsuń