niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 17 - Niespodziewane spotkanie i powrót do przeszłości

Michała od walki o odznakę dzieli co najwyżej jeden dzień drogi, wraz ze swoją nową towarzyszką zatrzymali się przed mostem, który był usytuowany w wysokim punkcie łączącym dwie góry, tuż pod nim płynęła rwąca rzeka.
-To chyba zły pomysł - pisnęła Amelia kładąc jedną nogę na niebezpiecznie wyglądającym moście.
-Innej drogi nie ma - odparł zaniepokojony. - Nie wiem czy zamrożenie coś da, wolę nie ryzykować utraty możliwości dotarcia do Safranii - dodał patrząc na Snorunta.
-Trzeba zawrócić i... - mówiła odwracając się w stronę przebytej drogi.
-No nic - powiedział przechodząc połowę mostu jak gdyby nigdy nic. - Jednak da się przejść, chodź za mną - dodał.
-Tego to się nie spodziewałam - powiedziała uderzając się w czoło.
Gdy Michał był już na samym końcu mostu Amelia nieznacznie przyśpieszając spowodowała załamanie się jednej z desek, dziewczyna spadając odruchowo złapała się rękami za drugą krzycząc przy tym bardzo głośno.
-Snorunt zostań tu - powiedział biegnąc w stronę Amelii i wypuszczając Ivysaura z pokeballa.
Michał próbował ją wciągnąć, ale deska pod nim również się załamała.
-Ivysaur złap nas dzikim pnączem! - krzyknął spadając i trzymając Amelię.
Dla pokemona nie było to wielkim wyzwaniem wciągnąć dwójkę spadalców, więc trzymając ich mocno doszedł do końca mostu po czym ich wciągnął.
-Świetna robota Ivysaur - chwalił podopiecznego.
-Myślałam, że umrę! Ostatni raz idziemy jakimkolwiek mostem, zrozumiałeś? - powiedziała wystraszona.
-Nie mogę Ci tego obiecać - zaśmiał się.
-Tobie jeszcze jest do śmiechu? - zapytała zdziwiona.
-A czemu nie? - odpowiedział ironicznym pytaniem.
-Bez komentarza - palnęła niedowierzając w towarzysza.
Chwilę później postanowili zrobić postój i coś zjeść. Michał ofiarował swoim pokemonom ich jedzenie, a sam usiadł koło Amelii. Tak naprawdę zatrzymali się tylko po to by nakarmić pokemony, gdyż sami nie byli głodni.
-Ej zdziwiło mnie, że nie zapytałeś w jaki sposób zabiłam, jak to się stało itp. - rozpoczęła rozmowę Amelia.
-A wygodnie Ci tak o tym rozmawiać, chcesz mi to powiedzieć? - zapytał.
-Rozmowa o tym nie jest zbyt przyjemna, ale czuje, że powinnam Ci to powiedzieć - wyjaśniła.
-W takim razie mów.
-Szczerze to wszystkiego dokładnie nie pamiętam, przypominam sobie jedynie, że byłam w jakimś ciemnym pomieszczeniu związana i bita przez jakiegoś mężczyznę, którego twarzy nie pamiętam. Po paru wyprowadzonych w twarz ciosach straciłam przytomność i obudziłam się po jakimś czasie oswobodzona nad nieżywym pokrytym w krwi oprawcą trzymając nóż w ręku.
-Strasznie dziwne i trochę zagadkowe, bo nawet nie mamy pewności, że to ty go zabiłaś, jeśli mówisz prawdę - zaznaczył. - Kiedy to było? - dodał po chwili.
-Przed rozpoczęciem mojej "podróży" - odpowiedziała niepewnie. - A wiesz co jest najdziwniejsze?
-Hmm?
-Patrząc na tego trupa czułam się szczęśliwa - powiedziała kierując wzrok w dół.
-Co...? - zapytał lekko przestraszony.
-Widok tej krwi obok niego był... ładny - mówiła dalej ze spuszczoną głową.
Chłopak słysząc jej coraz to następne słowo czuł się niekomfortowo.
-Michał czy ja już jestem szalona? - zapytała podnosząc głowę i depresyjnie się uśmiechając. - Nie chcę stać się mordercą - mówiła, a łzy spływały po jej policzkach.
Michał przez chwilę nie wiedział co zrobić, wziął głęboki wdech i zdecydował się najzwyczajniej w świecie pogłaskać ją po głowie.
-Wierzę, że do tego nie dojdzie, jestem z tobą - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna niespodziewanie się uspokoiła i wytarła łzy.
-Dziękuję - powiedziała odwzajemniając uśmiech.
Michałowi udało się wyjść z tej trudnej sytuacji, to co powiedział do Amelii było szczere, ale nie pozbył się uczucia lekkiego niepokoju. Chwilę później wznowili chód.

-Masz jakieś marzenie? - zapytał. - Ty już moje pewnie znasz - stwierdził.
-Mistrz pokemon, racja?
-Tak.
-Jeśli chodzi o mnie to nigdy nie myślałam o tym, więc chyba nie mam - wyznała.
-Każdy o czym marzy, nie chciałaś np. coś kiedyś zrobić?
Dziewczyna wpatrywała się w niego - Hmm - długo rozmyślała i nagle... - Nie mam pojęcia - palnęła.
-No cóż... może odkryjesz to w czasie podróży - pocieszył.
-Mam nadzieję - powiedziała radośnie.
Szli dalej, a przed nimi ukazał się jakiś mężczyzna 30 lat+  w jasno-brązowej koszuli i spodniach, czarnych butach. Jego włosy były również jasno-brązowe, stojące do góry.
-Ej znamy się już trochę, a ja dalej nie znam twojego nazwiska - stwierdził Michał.
-Przedstaw się należycie, a ja odwdzięczę Ci się tym samym - powiedziała rozkazująco.
-No dobra jestem Michał Zoldrey, a ty?
-Amelia Sparks.
-Ok.
Wtem owy mężczyzna podszedł do nich i zapytał - Przepraszam jesteś Michał Zoldrey i mieszkasz w Alabastii, tak?
-Huh? Zgadza się, skąd pan o tym wie? - zapytał podejrzliwie.
-W sumie nigdy się nie widzieliśmy, ale myślę, że wiesz kim jestem, z tej strony Gordon - wyjaśnił.
-Co!? - zdziwił się.
-Szukałem Cie...
Gordon poprosił Michała o rozmowę w cztery oczy, a Amelia została sama ze Snoruntem.
-Widzę, że wyruszyłeś w podróż - zaczął.
-Ta...
-Silen... twój ojciec ciągle się chwalił jakiego ma wspaniałego syna, był bardzo szczęśliwy i nie mógł się doczekać kiedy wróci do domu - opowiadał.
Michał tylko wodził po okolicy smętnym wzrokiem.
-Jeszcze raz przepraszam, że nic nie potrafiłem wtedy zrobić, nie proszę nawet o wybaczenie...
-W porządku to nie pana wina, zginął ratując przyjaciela, to chyba dobrze, prawda? - stwierdził delikatnie się uśmiechając i patrząc na mężczyznę.
Gordon dłuższą chwilę przyglądał się chłopcu i powiedział - Doprawdy jesteś taki sam jak on. - Ale nie tylko o tym chciałem porozmawiać - dodał przybierając zaniepokojony wyraz twarzy.
-Proszę mówić...
-Wiele wskazuje na to, że na Silena ktoś polował - wyznał zważając na każde słowo.
Mimika twarzy Michała zmieniła się mimowolnie, od razu przypomniał sobie sytuację w lesie Adrondis.
-Pamiętasz jak jeszcze w Hoenn wasz dom stanął w płomieniach? - zapytał.
-Tak...
-Nie przypominasz sobie może czegoś dziwnego z tamtej nocy?
-Nie jestem pewny, ale chyba widziałem w dymie jakieś sylwetki ludzi - powiedział niepewnie.
-Rozumiem, a od tamtej pory aż do teraz nie zdarzyło się coś równie dziwnego? - pytał dalej.
-Nie... - powiedział nie chcąc ujawnić historii z lasu i martwić Gordona.
-Rozumiem, więc uważaj na siebie, miło było Cię poznać - powiedział Gordon.
-Gdzie pan jeszcze zmierza? - zapytał Michał.
-Mam coś do załatwienia, a więc bywaj...
-Niech pan uważa na most, który minęliśmy, ledwo się trzyma - ostrzegł.
-Dobra! - machnął ręką.
Spotkanie z Gordonem wlało do serca Michała kolejną dawkę niepokoju. Wrócił do Amelii i ruszyli dalej.

-O czym rozmawialiście? - zapytała dociekliwie.
-Nic ważnego - odparł obojętnym głosem.
-Na pewno? - puściła podejrzliwe spojrzenie.
-Na pewno - odpowiedział zdecydowanie.
-Ok to o czym będziemy rozmawiać?
-Nie mam pojęcia.
-Przeżyłaś jakąś przygodę gdy byłaś jeszcze mała? - zapytał nie mając lepszego pomysłu.
-Gdy zabłądziłam w lesie zaatakowały mnie Beedrille, a na pomoc przyszły mi dzikie pokemony zamieszkujące tamtejsze tereny.
-I co odprowadziły Cię do domu?
-Dokładnie - zaśmiała się. - Teraz ty coś opowiedz! - powiedziała podekscytowana.
-No dobra...

RETROSPEKCJA
**
Osiem lat temu...
Silen postanawia zrobić sobie urlop i wraz z całą rodziną jadą samochodem odwiedzić jego ojca, który mieszka w mieście Fortree.
-Tato, tato kiedy będziemy na miejscu? - dopytywał się ośmioletni Michał.
-Jeszcze troszkę synku - odparł Silen.
-Mamo, mamo widzisz tą wysoką trawę? - mówił wystawiając pół ciała przez szybę.
-Uważaj, bo wypadniesz - powiedziała Courtney trzymając chłopca w pasie. - Tak widzę...
-Pewnie jest tam dużo pokemonów, prawda?
-Może - odpowiedziała niepewnie.
-Jesteśmy już w Fortree, teraz tylko dojechać do domu dziadka - wyjaśnił Silen.
-Jeeeest! - krzyczał zadowolony chłopak.
-Tato czemu wyjeżdżamy za miasto?
-Ponieważ twój dziadek nie osiedlił się w mieście, ale za nim - tłumaczył.
-Odizolował się od innych - dodała Courtney.
-No jesteśmy na miejscu - powiedział parkując przed dużych rozmiarów willą.
-Łaaał! - podziwiał Michał.
-Nie dziwię się twojej reakcji, ja gdy byłam tu pierwszy raz nie mogłam wyjść z podziwu.
-W końcu dziadek to były członek elitarnej czwórki - wyjaśnił Silen.
Ubrani wakacyjnie w krótkie spodenki i luźne koszulki zadzwonili dzwonkiem oczekując na dziadka. Ich oczom ukazał się około sześćdziesięcioletni mężczyzna z czarnymi lekko posiwiałymi włosami, ubrany w kolorową koszulę, krótkie spodenki i niebieskie japonki na nogach.
-Dziadek! - krzyknął Michał wtulając się w mężczyznę.
-Witam Cię kochany wnuczku! - powiedział podnosząc chłopca na ręce.
-Cześć tato - przywitała się Courtney.
-Pięknie wyglądasz - pochwalił.
-Cześć ojcze - powiedział Silen wyciągając rękę i uśmiechając się bardzo szeroko przy tym co chwile się śmiejąc.
-Cześć synu - odparł dziadek stawiając wnuka na ziemię i robiąc to samo co syn.
-Jak tam odkryłeś coś ciekawego? - mówił nie puszczając jego ręki.
-I to jak ciekawego, a jak tam u Ciebie, stoczyłeś jakieś bitwy? - odpowiedział niejednoznacznie.
-Nie masz pojęcia ile wygrałem - pochwalił się.
Czas rzekomej radości trwał zaledwie chwilę po czym obydwoje zaczęli się obrzucać wyzwiskami typu: dureń, imbecyl, ślimak, ciota itp...
-Jeszcze Ci wbiję rozum do głowy odkrywco za dychę! - krzyczał wyciągając pokeball starszy z mężczyzn.
-Tylko na to czekałem pseudo mistrzu! - odparł krzykiem Silen również wyciągając pokeball.
-Ehh... - westchnęła Courtney.
-Mamo o co im chodzi? - zapytał Michał.
-Jest tak za każdym razem kiedy spotykają się w tym domu, lubią się kłócić i walczyć - wytłumaczyła.

Chwilę później zeszli do piwnicy gdzie znajdowało się pole walki i trybuny. Silen i dziadek zajęli miejsca trenerskie, a Michał i Courtney patrzyli na nich z trybun.
-Jesteś synem Jamesa Zoldrey'a, nie wstyd Ci być odkrywcą?! - zapytał.
-Bardziej kręci mnie ta branża! - odparł Silen.
-Dobra koniec tego gadania Miltank wybieram Cię! - krzyknął James wypuszczając pokemona krowę.
-Tauros potrzebuję Cię! - powiedział, a po chwili przed Silenem pojawił się pokemon byk.
-Szarża Miltank już!
-Odpowiedź tym samym!
Pokemony zderzyły się głowami i zaczęło się potężne siłowanie, żaden z nich nie ustępował.
-Atak rogiem Tauros!
-Unik i atak ciałem!
Miltank uniknął ataku przeciwnika po czym zaatakował Taurosa ciałem co spowodowało lekkie załamanie gruntu, pokemon byk jednak nie upadł, a oparł się ciężarowi Miltanka.
-Giga wstrząs!
-Ty również Miltank atakuj giga wstrząsem!
Obydwa pokemon w biegu pokryły się widoczną fioletową energią obtoczoną pomarańczowym promieniem w kształcie zębatki. Zderzenie spowodowało wybuch i dym na polu walki, po jego opadnięciu pokemony dalej stały o własnych siłach pełne energii.
-No proszę - dogryzał James.
-Jeszcze się trzymasz staruszku? - Silen nie był mu dłużny.
-Nieźle co? - powiedziała Courtney.
-To jest super... - podziwiał Michał.
-Miltank toczenie!
-Tauros stalowa głowa!
Po raz kolejny zderzenie dwóch równomiernych sił nie przyniosło zwycięzcy.
-Jeszcze raz toczenie!
-Nie odpuszczaj ze stalową głową!
I nastąpiło kolejne zderzenie bez wyraźnej strony dominującej.
-Mega cios Miltank!
-Tauros świdroróg!
Tym razem wymiana ataków nie była tak przyjemna, gdyż po niej obydwa pokemony były lekko zmęczone.
-No chyba możemy na tym zakończyć - zaproponował James.
-Masz rację - zgodził się Silen.
Obydwoje odwołali swoje pokemony i jeszcze raz do siebie podeszli.
-Dobrze Cie widzieć synu - powiedział obejmując mężczyznę.
-I wzajemnie - odparł.
-Mamo czyli oni się nie gniewali? - zapytał zdziwiony Michał.
-Sama nie wiem - zaśmiała się Courtney.
Po emocjonującej walce wszyscy poszli razem do jadalni by skonsumować obiad przyrządzony specjalnie przez dziadka Jamesa.
-Hej dziadku czy ja też kiedyś będę mógł mieć swojego własnego pokemona? - zapytał zjadając swoją porcję.
-No pewnie, pójdziesz w moje ślady nie to co ten odmieniec - zadrwił James.
Silen przez chwilę miał nieprzyjemny wyraz twarzy, ale od razu zamienił go na uśmiech i wszyscy razem zaczęli się głośno śmiać. Po obiedzie dziadek postanowił pokazać swojemu wnukowi specjalne pomieszczenie w którym trzyma swoje wszystkie pokemony. Był to oszklony budynek za domem z naturalną trawą i drzewami w środku, wszystkie pokemony czuły się tam dobrze. Było tam wiele rodzai pokemonów, ale zainteresowanie Michała wzbudziły Blastoise i Feraligatr.
-Dziadku, a czemu oni są tacy pogniewani, prawie jak ty z tatą? - zapytał wskazując na dąsające się pokemony.
-Od jakiegoś czasu się najwyraźniej poróżnili i nie mam pojęcia jak ich pogodzić, więc postanowiłem dać im trochę czasu - wyjaśnił James.
-Dobra możesz się tu z nimi pobawić, jestem pewny, że nic złego Ci nie zrobią - powiedział odważnie.
-Dobrze - odparł Michał.
-To ja idę do twoich rodziców - powiedział wychodząc z pomieszczenia.
Mimo, że te dwa osobniki były w stanie złości i dąsania, zabawa z Michałem im się spodobała. Chłopak wspinał się na nie i głaskał i wprowadzał w życie wiele innych zabaw aż do samego wieczora. Przebywał tam przez parę kolejnych dni. Po kilku dniach radości, podczas codziennej zabawy w pewnym momencie Blastoise i Feraligatr ponownie, tym razem bez powodu pokłóciły się i rozzłoszczone wybiegły z niezamkniętego pomieszczenia i opuściły teren należący do Jamesa. Michał również pobiegł w gęsty busz, ale szybko się zgubił, a po wodnych uciekinierach nie było ani śladu, a niespodziewanie przed nim pojawiły się dzikie Mightyeny. Pokemony wilki, które warczały w stronę chłopca nie miały dobrych zamiarów, ruszyły w stronę Michała, który instynktownie zaczął krzyczeć. Gdy myślał, że to już koniec z głębi trawiastego terenu wyłoniły się podwójne, a właściwie to potrójne hydro pompy które zmyły napastników i doprowadziły do ich ucieczki. Chwilę później Michała znaleźli Ci których szukał, a następnie razem wrócili na posiadłość dziadka. Od tamtej pory oba pokemony przywróciły swoje relacje na właściwy tor, a rodzice i dziadek nigdy się o tej przygodzie nie dowiedzieli.
**

-No to już koniec, strasznie się rozgadałem co nie? - powiedział łapiąc się prawą ręką za tył głowy z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Serio to wszystko prawda? - dopytywała.
-Tak, co do słowa! - oświadczył dumnie.
-Wierzę Ci, opowiedz coś jeszcze kiedyś - powiedziała delikatnie się uśmiechając.
-Yyy no dobra... - odparł zakłopotany.
-Wspaniałe czasy - wymamrotał do siebie i spojrzał w niebo, które już się ściemniało.
-Patrz już widać miasto! - krzyknęła Amelia.
Michał wziął głęboki wdech i wybiegając przed nią powiedział - No to lecimy Snorunt po drugą odznakę!
------------
Oj strasznie się męczyłem z tym rozdziałem, jak nigdy dotąd. Rozdział miał mieć "premierę" dzisiaj rano, ale brak internetu zrobił swoje :/. Ogólnie muszę się wziąć za te pisanie, bo coraz rzadziej dodaje te rozdziały, chyba mi wybaczycie :P

4 komentarze:

  1. Cześć!

    Warto było czekać, chociaż proszę nie każ tak długo czekać na kolejny rozdział. A tak serio to rozumiem, każdy ma czasem brak natchnienia, weny, czy nawet nie ma się nastroju, żeby napisać jakiś rozdział.

    Dobra, ale teraz przechodzimy do konkretów. Rozdział bardzo dobry, znalazłem odpowiedź na moje pytanie. Coś czuję, że to nie sprawa Ameli to morderstwo i że Amelia jest w jakiś sposób połączona ze sprawą Michała i jak się okazuje jego rodziny. Wciąż tylko nie potrafię umiejscowić ją, czy jest tą dobrą czy tą złą. Mam mieszane uczucia, może nie przypadkiem spotkała Michała i faktycznie jest szalona. Albo to co ją spotkało, spotkało też rodzinę Michała. No nic poczekam, ale robi się naprawdę ciekawie!

    Historia Michała ciekawa, nie powiem. Walka Silena i Jamesa mega, w szczególności ich przekomarzania się. Spodziewałem się jednak zwycięstwa Jamesa w końcu jest z elitarnej czwórki. Tytuł do czegoś zobowiązuje, no i jak James mógł zremisować z tym "odmieńcem".

    Mam nadzieję, że nikogo nie uśmiercisz w najbliższym czasie ;). A coś mi mówi, że Michał dopiero zaczyna swoją przygodę, a na pewno przygodę z kłopotami. Dość dobrze zniósł rozmowę z Gordonem, jak na chłopaka przystało. Myślałem, że jednak rozklei się coś emocjonalnie, ale on idzie do przodu i to jest fajne. Ciekaw jestem co jeszcze Amelii opowie o sobie.

    Pozdrawiam! Życzę weny i czasu do pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była taka walka nie do omdlenia, więc nie nazwałbym tego remisem, ale walką wstrzymaną :D. Dzięki i wzajemnie :)

      Usuń
  2. Śliczny obrazek ^^
    Oj, Amelia, każdy wie, że krew na trupie jest "kawaii", nie wyjechałaś z niczym nowym :P I tak Cię nie widzę w roli morderczyni. Ledwie sama uchodzisz z życiem ;]
    Hehe, fajnie się "chopy" wyzywały xD Walka trochę mało opisowa, a patrząc na to, jakie Pokemony zostały wybrane, zdawało mi się, że w pewnym momencie zbombardują się nazwajem Przyciąganiem i walka przerodziałby się w amorki. Na oczach nieletniego Michała, hohoho O_O
    A w ogóle, młodzieży, nie gadać tyle, tylko po odznakę śmigać i to już! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział był już naprawdę ciekawszy. Mam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej na temat ojca Michała i czemu miał on takie dziwne relacje ze swoim ojcem, a dziadkiem Michała. Czyżby nie chciał iść w jego ślady? Nie chciał być trenerem Pokemonów? No i jeszcze sprawa Amelii. Kim był koleś, który ją porwał i dlaczego to zrobił? Kto go zabił? Tyle pytań i wciąż brak odpowiedzi. Naprawdę ciekawie, pomijając denne walki.

    OdpowiedzUsuń