sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 11 - Przyjaźń to skarb

Po rozstaniu z Dave'm Michał wyruszył do miasta Adrondis. Przemierzając piaskową drogę otoczoną gdzieniegdzie pojedynczym drzewem, zamyślony chłopak postanawia odpocząć pod jednym z nich. Oparty o pień z poważną miną patrzy w górę na leciutkie falowanie liści. Zmieszany Snorunt, który również przeżywa rozstanie z przyjacielem, którego naprawdę lubił nie wiedział jak pocieszyć swojego trenera. W pewnym momencie chłopak nakierował swój wzrok na pokemona i powiedział -Snorunt ty nigdy mnie nie zostawisz prawda?
Pokemon chwilę popatrzył w zielone oczy swojego trenera i przytaknął - Sno snorunt!
-A więc złóżmy sobie obietnicę, że zawsze będziemy razem.
-Snorunt snorunt!
Michał złapał swoją prawą ręką za prawą okrągłą rączkę Snorunta i delikatnie się uśmiechnął. Chłopak poczuł ulgę, że znalazł kogoś kto go nigdy nie opuści. Z reguły był bardzo ufnym i szczerym do bólu człowiekiem z niewinnym jak u dziecka uśmiechem.
-Przydałby się jakiś trening, Charmander i Ivysaur pokażcie się - czerwono-biała kula z której wydobyła się czerwona wiązka jakby nieszkodliwego lasera wypuściła pokemony chłopca.
-Charmander atakuj Snorunta miotaczem płomieni, a ty Snorunt nie daj mu się trafić
Charmander nie pieścił się z członkiem tej samej drużyny, atakował bez żadnego zawahania silnym ognistym atakiem, a Snorunt nieźle sobie radził zwinnie unikając.
-Ivy... saur? - pokemon dotknął swojego trenera dzikim plączem nie wiedząc co ma robić.
-Ty Ivysaur atakuj ostrym liściem w pień drzewa, spróbuj je przeciąć - wytłumaczył.
Trening trwał już dobrą godzinę, wszyscy sobie nie nagannie radzili, gdy nagle w ich stronę zaczął się zbliżać jakiś człowiek na rowerze, zatrzymał się zauważając Michała. Był to gruby blondyn ubrany w żółty sweterek, garniturowe spodnie i czarne pantofle, wiek Michała.
-Ej chcesz zarobić? - zapytał ni stąd ni zowąd.
-O co chodzi? - dziwił się Michał.
-Widzę, że jesteś trenerem, ty pomożesz mi, ja zapłacę tobie - powiedział będąc pewny siły pieniądza.
-Cóż... chyba mogę spróbować - oznajmił Michał.
-Świetnie, jestem Corwin, chodźmy do mojego domu tam Ci wszystko wyjaśnię - zaproponował.
-Nazywam się Michał, Charmander, Ivysaur powrót - powiedział odwołując swoje pokemony.

Przebywając już kawałek drogi zapytał - A gdzie ty w ogóle mieszkasz?
-Zaraz się dowiesz - powiedział skrycie, a po jego słowach można było dostrzec wielki budynek położony z prawej strony od ścieżki.
Michał domyślał się, że to jest dom Corwina, ale milczał i czekał na rozwój wydarzeń. W końcu dotarli przed wejście do budynku, który z bliska wyglądał jak jakaś rezydencja.
-To jest właśnie mój dom - powiedział pokazując rękami w stronę budynku.
-Domyślałem się tego - zaśmiał się.
-Chodźmy do środka - zaproponował Corwin.
Przechodząc przez bramę nie sposób zauważyć wielkiego ogrodu, dwóch fontann i różnego rodzaju rzeźb na terenie posiadłości. W środku natomiast wiele mebli, kryształowy żyrandol, kominek obok, którego znajdowało się wyjście na taras oraz dwie kanapy i kilka pojedynczych sof, zaś na środku salonu do którego wchodziło się wchodząc do domu były drewniane schody prowadzące na górę. Chłopcy usiedli na sofach i rozpoczęli konwersację.
-Lokaju poproszę dwie herbaty z cytryną! - rozkazał Corwin, a chwilę później siwowłosy mężczyzna ubrany w garnitur z muszką, położył na stole między sofami herbatę w kolorowych kubkach.
-A więc Michał chciałbym abyś dla mnie pokonał pewnego chłopaka w walce pokemonów.
-W jakim celu?
-Chcę żeby dostał nauczkę, on nie lubi strasznie przegrywać... tak właściwie według niego najgorszą rzeczą jaką można mu zrobić to go pokonać, dlatego chcę byś go pokonał i uświadomił, że to ja Cię trenowałem - objaśnił Corwin.
-Dalej nie widzę powodu dla którego miałbym to zrobić, więc podziękuję - powiedział zbierając się do wyjścia.
-Proszę czekaj! - krzyknął łapiąc za ramię chłopca. - On zawsze mnie ośmieszał, złamał wszystkie obietnice jakie sobie złożyliśmy i zakończył naszą przyjaźń - mówił szlochając.
Wtedy Michałowi zrobiło się szkoda Corwina i postanowił mu pomóc.
-Dobra zrobię to, gdzie go znajdę?
-Na zachód stąd koło małej sadzawki, często tam przesiaduje, nazywa się Ken - wyjawił. - Wróć tu po tym jak skończysz - dodał po chwili.
-Ok.

Gdy dotarł na miejsce ujrzał chłopca o czarnych włosach, był zdecydowanie mniejszy od Michała i jego zleceniodawcy, prawdopodobnie wiek ten sam. Ubrany był w krótką niebieską koszulkę, fioletowe spodenki i białe trampki, patrzył w przeciwną stronę co Michał.
-Hej to ty jesteś Ken? - zapytał by się upewnić.
-Huh? Kim jesteś? - zapytał zdziwiony chłopak odwracając się w jego stronę.
-Jestem uczniem Corwina, co powiesz na walkę?
-Heh jego, jakoś w to nie wierzę, ale ci nie odmówię! Walczmy, Gloom wybieram Cię!
Michał jak zwykle wyciągnął pokedex by czegoś się dowiedzieć o nieznanym pokemonie.
Gloom to wyższa forma Oddisha jest on ciemniejszej barwy niż jego poprzednik, posiada różowe usta, wiecznie zamknięte oczy i czerwono-pomarańczowe liście oraz brązowo-białe nasiona na głowie. Pokemon ten zdaje się odrażający ze względu na swój wygląd jak i ciągłe ślinienie się. Jednak jego ślina jest wabikiem na pokemony i mimo, że pachnie nie najładniej to przyciąga te, które nie posiadają węchu. Jego nasionka również wydzielają odpychający zapach, który nasila się gdy pokemon czuje się zagrożony.

-Charmander chodź do nas - z kuli pojawił się charakterystycznie energiczny pokemon.
-Gloom usypiający proszek!
-Charmander pozbądź się go zasłoną dymną
Z czubka głowy Glooma wytworzył się świecący proszek o właściwościach usypiających, który zmierzał w stronę Charmandera, jednak ów stworek pozbył się go za pomocą zasłony dymnej.
-Gloom absorpcja!
-Charmander miotacz płomieni!
Gloom wyssał z ognistego pokemona trochę sił, ale okazało się to nieskuteczne, natomiast Charmander potraktował trawiasto-trującego pokemona super efektywnym miotaczem płomieni.
-Gloom dasz radę atakuj kwasem!
-Charmander tylko unikaj i czekaj na komendę...
Gloom biegał za Charmanderem wystrzeliwując fioletowy kwas, a Charmander bez problemu unikał. W pewnym momencie ognisty pokemon miał za sobą sadzawkę i nie miał gdzie uciec.
-Gloom wykończmy go, atakuj kwasem!
Gloom wystrzeliwał już kolejną wiązkę kwasu gdy nagle...
-Charmander miotacz płomieni z pełną mocą!
Kwas nie zdążył wylecieć, a miotacz płomieni powalił Glooma.
-Masz nauczkę na przyszłość - oznajmił Michał.
-Czemu ten Corwin musiał się taki stać, czemu jest bez serca!? - krzyczał tuląc Glooma i płacząc.
Michał nie wiedział co się dzieję, czuł się co najmniej dziwnie.
-Hej o czym ty mówisz? - zapytał zmieszany.
-Jak to?
-Corwin poprosił mnie żebym dał Ci nauczkę, ponieważ zawsze go ośmieszałeś i łamałeś obietnice po czym zakończyłeś waszą przyjaźń - zacytował.
-Co!? Ten szaleniec znowu sobie coś wymyślił!
-Kiedyś nie był taki, pół roku temu wszystko się zmieniło, krzywdzenie innych zaczęło mu sprawiać radość. Kiedyś obiecaliśmy sobie, że nigdy nie skrzywdzimy żadnego pokemona, ale on bez wahania to zrobił i to nie raz! Stał się straszny, a na sam koniec zakończył naszą przyjaźń.
Po usłyszeniu tych słów Michał powiedział tylko - Poczekaj tu na mnie, niedługo wrócę mam coś do zrobienia - chwilę później biegł już do rezydencji pełen gniewu, Snorunt był równie wściekły.
Gdy dotarł na miejsce Corwin siedział na sofie i wyglądał na szczęśliwego, obok niego stały dwa Bulbasaury i dwa Raticate'y.
-I jak poszło? - zapytał ironicznie Corwin.
Michał patrzył delikatnie w dół by nie chcąc oglądać twarzy Corwina.
-Dlaczego kłamałeś? - zapytał.
-Dlaczego? Nie pozwolę nikomu tak mnie traktować - odpowiedział mając na twarzy dziwny uśmiech.
Michał nie wytrzymał i ruszył w stronę Corwina, powstrzymały go Bulbasaury używając dzikich pnączy.
-Jak mogłeś potraktować tak swojego przyjaciela!? - krzyczał nie mogąc utrzymać nerwów na wodzy.
-Niech śmiecie znają swoje miejsce - odparł Corwin.
Po tych słowach Snorunt zaatakował Bulbasaury mroźnym wiatrem uwalniając przy tym Michała. Chłopak natychmiastowo wystartował i gdy był już przed Corwinem Raticate'y zatopiły swoje kły w jego ramionach. Ponownie został zatrzymany, ale najgorsze było to, że mocno krwawił. Michał nie reagował na ból, ponieważ był tak pogrążony w gniewie, że miał ochotę rozerwać Corwina na strzępy. Chwilę później Charmander i Ivysaur same uwolniły się z pokeballi wyczuwając niebezpieczeństwo dla swojego trenera. Charmander zaczął walkę z jednym, Ivysaur z drugim, a Snorunt walczył samotnie z dwójką Bulbasaurów. Michał uderzył z całej siły prawą ręką Corwina w twarz po czym podniósł jego głowę łapiąc za sweter, a Corwin tylko patrzył przerażony.
-Słuchaj durniu przyjaciel jest jak rodzina, a rodzina zawsze będzie rodziną, nie ważne co się stanie, nie możesz zerwać tych więzi i nie możesz łamać złożonych obietnic, bo będziesz śmieciem, nic nie znaczącym człowiekiem! - po tych słowach puścił Corwina i zmierzał w stronę wyjścia, a pokemony zaprzestały walki. Nagle się zatrzymał i powiedział - Przeproś go!
-Zamknij się! - krzyknął łapiąc za nóż i próbując nim w niego rzucić.
W tej próbie przeszkodził lokaj który wyrwał mu go z ręki i uderzył z plaskacza w jego policzek.
-Proszę natychmiast zaprzestać takiego zachowania paniczu, twoje czyny są niedopuszczalne! - krzyknął lokaj.
-Wszyscy się zamknijcie! - odparł Corwin.
-Twoi rodzice o wszystkim się dowiedzą i zostaniesz surowo ukarany!
Corwin po usłyszeniu tych słów uspokoił się i pobiegł na górę. Po opadnięciu emocji Michał odczuł ból i wyraźnie się skrzywił, a rany dalej krwawiły. Lokaj widząc to opatrzył chłopaka i przeprosił za całe zajście.
-Chłopcze dziękuje Ci, a zarazem przepraszam. Nie wiem co się z nim stało, rodzice jakoś to załatwią.
-Nic się nie stało - odparł Michał.
-Chcesz może tu odpocząć? - zapytał.
-Tak właściwie to się śpieszę, dziękuję za pomoc, do widzenia! - powiedział wybiegając z budynku ze swoimi pokemonami.
Lokaj tylko pomyślał *Cóż za interesujący młodzieniec...*.

Michał pobiegł do sadzawki gdzie na szczęście wciąż był Ken.
-Co robiłeś? - zapytał.
-Sprawa z Corwinem załatwiona, życzę wam byście znowu byli sobie bliscy tak jak wcześniej. - A tak swoją drogą to jako przyjaciel powinieneś go nawracać i pomagać w trudnych chwilach, uświadamiać czego nie powinien robić, nawet jeśli jesteście rozdzieleni to wasza przyjaźń dalej trwa - tłumaczył tyłem do chłopca. *Co nie Dave?*. - powiedział w myślach.
-Dzięki za wszystko! - krzyknął Ken.
-Nie masz mi za co dziękować, żegnaj - odparł uśmiechając się w jego stronę.

Po pożegnaniu z Kenem chwilę później Michał zwrócił się do swoich towarzyszy - Dzięki przyjaciele, byliście świetni wiem, że mogę na was zawsze polegać, jesteście najlepsi!
-Sno sno! / - Char char! / - Saur saur! - pokemony rzuciły się na trenera i razem z Michałem śmiały się wniebogłosy.
Po chwili ruszyli w dalszą drogę.

4 komentarze:

  1. Cześć!
    Długo nie było Twojego opowiadania. Warto był czekać. Ten rozdział był naprawdę dobry, jest długi i jest więcej opisów, miło się czytało.

    Michał przeżywa rozstanie z Dave'em, w sumie nic dziwnego. Szkoda, że wpakował się w takie kłopoty. Dobrze, że udało się mu uporać z Corwinem, choć było groźnie. Swoją stroną jak czytałem imię Corwin, to wiadomo z czym mi się skojarzyło.

    Przyjaźń trwa zawsze i warto pamiętać, że nawet jak się jest daleko to ona wciąż obowiązuje. Przyjaciel powinien mówić prawdę, nawet jak ma nas skarcić za naszą głupotę. choć nie zgodzę się z tym, że po rozstaniu wciąż obowiązuje( chyba dlatego, że jestem strasznie wściekły na drugą osobę przeważnie).

    Ciekawe było zobaczyć Michała z innej strony. Normalnie jest raczej stoikiem, a tutaj jest wręcz cholerykiem. Podejrzewam, że ten wątek poruszył go podwójnie, raz Dave, dwa jego ojciec. Bardzo boli go temat porzucenia, całkiem normalne.

    Opowiadanie się rozwija, ja to czuję, że się wypalam, ale ogarnę się i będę dalej pisał. Tobie życzę dalej dobrych pomysłów i żebyś miał zawsze wenę.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kyle chyba ma rację z tym Corwinem - kampania wyborcza nawet w pokemonowym fandomie ;D Coś mi się zdaje, że mamy takie same skojarzenia.
      Ja tam się dziwię, że Michał się zgodził tak bez niczego na prośbę tego całego Corwina. Od razu było widać, że nawet do Michała nie odnosi się z choćby minimalnym szacunkiem. Za to jak Michał się wkurzy, to walczy zacieklej niż jego Charmander. A tak przy okazji - charakterystycznie energiczny Charmander trochę mi się kojarzy z tytułem piosenki "Symetryczno liryczna" ;)
      Pozdrawiam,
      Nathaly

      Usuń
  2. O jeju! co tu się działo! Krew, kły, noże, plaskacz... Nie spodziewałam się tyle przemocy w rozdziale o tak niewinnym tytule :P Brawo, Michale! Pokazałeś rozpieszczonemu paniczykowi, gdzie jego miejsce. Nie wiem, czy będąc Kenem chciałabym znowu przyjaźnić się z kimś takim. Dobrze, że ten niedoszły nożownik nie skrzywdził mojej ulubionej postaci ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z ciekawszych rozdziałów. Naprawdę ciekawy i tym razem walka ma jakiś sens. Coś tak czułem, że Michał dał się wkręcić w niezłą kabałę, ale na szczęście naprawił swój błąd. To tylko dowód na to, że nie można za nadto ufać obcym. Podobały mi się słowa Michała na temat przyjaźni.

    OdpowiedzUsuń